czwartek, 5 stycznia 2017

Kot znikniety i nadprogramowy.

Nasza Bulka prawie zawsze wychodzi ze mna na balkon, kiedy ide palic. Na balkonie nie mamy klasycznej popielniczki, tylko sloiki, ktore wyrzuca sie wraz z zawartoscia, kiedy sie zapelnia. Bulczyk tak juz sie nauczyl, ze kiedy slyszy zakrecana pokrywke, sam zeskakuje z balustrady i czeka pod drzwiami na wpuszczenie. Czasem jednak zapatrzy sie na ptaszki albo zamysli nad marnoscia tego swiata i trzeba ja pogonic do domu. Ja to robie, ale moj slubny nie zwraca specjalnej uwagi na taki drobiazg jak kot na balkonie i zdarzylo sie juz kilka razy, ze zamknal Bulke na zewnatrz. Wszystko pieknie, kiedy jest w miare cieplo, chociaz z przyczyn technicznych siatka jest w pewnym miejscu "nieszczelna", bo zeby ja uszczelnic, musialabym wiercic w tynku, a to jest zabronione, wiec kot nie powinien zostawac na balkonie bez opieki. Gorzej, kiedy jest mroz, bo pozostawienie jej na zewnatrz moze poskutkowac przeziebieniem kota.
Kiedy ide spac, zawsze zwracam uwage, czy koty sa w domu i tak tez bylo 1 stycznia. Maz polozyl sie wczesniej i juz spal, a ja w pewnej chwili zorientowalam sie, ze nie widze Bulki. Jeszcze spokojna, przejrzalam wszystkie zakamarki, w ktorych ewentualnie moglaby sie schowac. Bulka czesto spi w lazience na dywaniku - nie bylo. Lubi tez spac na moim dosunietym do stolu, krzesle w kuchni - tam jej tez nie bylo. W salonie przeszperalam wszystkie jej kryjowki: na drukarce - nie ma, w budce drapaka - nie ma, na parapecie i pod nim na kaloryferze - nie ma, za zaslona na podlodze - brak kota, na dolnej polce stoliczka obok sofy - nie ma. Innych schowkow w salonie nie ma, przeszlam wiec do zamknietego na stale pokoju goscinnego, bo zdarzalo sie kotom tam wslizgnac i zostac zamknietym - nie bylo. W sypialni na widoku tez nie bylo, wzielam wiec latarke i szukalam pod lozkami - j.w. i w szafie, bo czasem tam sie moszcza - Bulki nie ma. Caly ten proces powtorzylam jeszcze dwa razy, bez skutku - kota w domu nie ma! Oczyma wyobrazni widzialam juz najczarniejsze scenariusze, ze Bulczyk, pozostawiony przez przeoczenie na balkonie, poszukal sobie droge ucieczki przez to jedno nie do konca zabezpieczone miejsce i teraz blaka sie gdzies po okolicy zmarzniety i bezdomny. Wyszlam nawet na klatke schodowa w nadziei, ze przez otwarte podczas wchodzenia drzwi, przemknal nam miedzy nogami niezauwazony. Przeszlam od poddasza po piwnice - Bulczyka nie bylo. Przez caly czas poszukiwan nawolywalam ja, tez bez efektu. Wpadlam w panike, obudzilam meza i razem zaczelismy szukac od nowa, w tych samych miejscach po raz nie wiem ktory. Jak mozna sie domyslic, nadal bez efektu. Juz mialam sie ubierac i wychodzic na dwor, zeby tam ja nawolywac, kiedy nagle... Bulka pojawila sie w przedpokoju, cwierkajaca, z wyprezonym ogonem i ogolnie zadowolona z siebie. Do dzisiaj nie wiemy, gdzie sie schowala, bo naprawde przeszukalismy kazdy zakamarek domu. Chlop byl na mnie zly, ze go wygonilam z lozka w srodku nocy, zeby szukac kota, ktory spokojnie siedzial w domu i pewnie w duchu smial sie z nas w kulak, nie rozumiejac, o co ten szum.
Za to w dzien urodzin pana domu mielismy przez chwile w mieszkaniu trzy koty! Jak juz wczesniej pisalam, corka troche spoznila sie na urodziny taty i to na tyle, ze jedni goscie akurat juz wychodzili. W naszym malenkim przedpokoju zrobilo sie zamieszanie, a drzwi do mieszkania byly przez dluzsza chwile otwarte. W pewnej chwili corka krzyknela:
- Mama, uwazaj!
W tej calej kolomyi nie bardzo zajarzylam, na co mam uwazac, gdy katem oka dostrzeglam rudego kota przekradajacego sie miedzy stojacymi w przedpokoju goscmi do salonu. Pobieglam za nim, ale ten sploszony rabanem, myknal gdzies za meble. W pierwszej chwili pomyslalam nawet, ze to corka skads tego kota wytrzasnela i z nim przyszla do nas. Zapytana zaprzeczyla, a ja zaczelam sie w duchu modlic, zeby moje koty nie zauwazyly intruza, bo bedzie wojna. Wprawdzie Miecka, najwieksze zagrozenie, klasycznie juz uciekla do sypialni pod lozko, co zawsze czyni, kiedy ktos do nas przychodzi, ale sploszony rwetesem, jaki wywolal,  rudy mogl w panice wlasnie tam szukac schronienia. Wszyscy zerwali sie od stolu i dalej ploszyc kota, a ten w koncu jakos trafil z powrotem do przedpokoju, skad udalo nam sie go przepedzic na klatke schodowa. Nie wiedzialam, czy to czasem nie kot naszych nowo wprowadzonych sasiadow, czy calkiem obcy, ktory wykorzystal otwarte drzwi i wlazl tu za naszymi goscmi. W kazdym razie wymknal sie z domu na zewnatrz razem z wychodzacymi od nas znajomymi. Pozniej mowili nam, ze dlugo szedl za nimi, ale w koncu zniknal.
Przez ten caly galimatias nie zdazylam go nawet sfotografowac. Skad sie wzial, nie mam pojecia, nigdy wczesniej go nie widzielismy, a przeciez zna sie z widzenia wychodzace koty z sasiedztwa.
Z pewnoscia pozostanie to zagadka.






56 komentarzy:

  1. A przeszukalas szafki w kuchni? Juz pare razy przylapalam zolze, jak sie cichcem z nich wymykala. Jak wiele kotów, nie cierpi jakichkolwiek zamknietych przestrzeni. W nocy nie spocznie, zanim nie otworzy szafek w kuchni, czy od szafy. A ostatnio tez mam kota (bialego), który usiluje mi sie wmeldowac, ale zolza zawsze na strazy :). Gorzej, ze drzwi wejsciowe otwieraja sie bezposrednio na dosc ruchliwa ulice bez chodników (uroki mieszkania w historycznym centrum grajdolka), co kiedys sie moze dla da walecznej zolzy zle skonczyc.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naszych szafek kuchennych nawet Miecka nie umie otworzyc, a drzwi duze umie.
      Wczoraj Bulka zniknela mezu mojemu, kiedy bylam w pracy, przeszukal cala chalupe, kota nie bylo. A ze to byl dzien, zaczelam ja Bulke nawolywac. Wylazla spod lozka! Tam znalazla sobie skrytke i nawet swiecac latarkami, nie mozna jej bylo dojrzec (pod lozkiem stoja takie pojemniki na koleczkach na zapasowa posciel). :)))

      Usuń
    2. A to niecnota :). Fakt, ze koty potrafia sie wmanewrowac w male, wydawalo by sie, przestrzenie Teraz, jak juz odkrylas, biedaczka musi wymyslic inna krujówke :D.

      Usuń
    3. Ta pod lozkiem bardzo jej pasuje, stale sie tam chowa. Wlasciwie to byla kryjowka Miecki, jej azyl i ostatni bastion, ktory zostal zdobyty przez Bulke. :))

      Usuń
  2. Masz rękę do kotów:) Notabene ja jestem psiarą i kompletnie kocich zachowań nie rozumiem, chociaż mruczący kot zawsze mnie zachwyca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo ja wiem, czy mam reke... Ja dopiero ucze sie kotow, bo przez cale zycie bylam psiara, jak Ty i dopiero Miecka zostala moim pierwszym kotem w zyciu, przez przypadek zreszta, kiedy corka przestala miec dla niej czas. Pozniej zaryzykowalam dokocenie, ale w tym przypadku strzelilam sobie i Miecce w stope. :(

      Usuń
    2. ja tak do końca się przed kotem nie bronię, ale nie chcę stresować psów.

      Usuń
    3. Miecka bardziej byla zaprzyjazniona z psami niz z towarzyszka wlasnego gatunku, wiec spoko. Trzeba tylko sprytnie przeprowadzc zapoznanie. :)

      Usuń
  3. A może ten Rudy pogodziłby panienki i żyli by w zgodzie i szczęściu ? Trza było zatrzymać :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wzial mnie z zaskoczenia, nie mialam czasu sie zastanowic, ale wiem na pewno, ze chlop wnioslby o rozwod przy trzecim kocie. :)))

      Usuń
  4. Też tak miałam z Songiem, kilka razy. Chował się gdzieś, ja spanikowana szukałam, a on w końcu wyłaził, nie wiadomo skąd i do dziś nie wiem, gdzie był schowany. Na balkonie zdarzyło mi się go zamknąć tylko raz, na szczęście nie było mrozu, a nawet świeciło słońce, a wtedy, nawet zimą, jest na balkonie dużo cieplej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co za stworzenia z tych kotow! Pies, nawet gdyby sie schowal, to przylecialby na pierwsze zawolanie albo szelest torby z zarciem, a koty olewaja. :)))

      Usuń
  5. Czytalo sie jak dobry kryminal, tak duzo napiecia. Dobre to, tyle poszukiwan, zmarnowanego czasu, maz obudzony, a Buleczka zrelaksowana, to sie nazywa ksiezniczka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz juz tylko sprawdzam, czy balkon jest pusty i ide spac nie przejmujac sie, gdzie tym razem kot sie ukryl, bo zawsze sie znajdzie. :)))

      Usuń
  6. ech te koty!
    My mieliśmy kota w Polsce na przechowanie na dwa tygodnie a ponieważ nie mamy za dużej wprawy za to dom mamy za duzy to nikt nie zauważył, że kot został zamkniety w takiej kanciapce na dobrych pare godzin. Jedyne pocieszenie, że tam było bardzo ciepło. Ale sie pobeczałam jak go uwolnliśmy, bo to chyba było z 10 godzin!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, cudzy kot pod opieka to jeszcze wieksza odpowiedzialnosc niz za wlasnego i czlowiek sie trzesie, zeby mu sie krzywda nie stala. :)))

      Usuń
  7. Pies był jedyną "rzeczą" w domu, której nigdy nie musiałam poszukiwać. On po prostu zawsze musiał być tam, gdzie ja, latem to i brodziku gdy brałam prysznic.
    Ciągle musiałam uważać, by ślicznoty gdzieś nie nadepnąć robiąc nagły " w tył zwrot". Lubię obserwować koty, ale nigdy nie marzył mi się kot w domu a zwłaszcza na szafkach kuchennych lub na stole.
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taki maly rzep przyczepiony do nogi to tez upierdliwa sprawa, ale co najmniej nie zginie w czelusciach mieszkania. :)))

      Usuń
  8. Znam to,a potrafią się zaszyć w takie miejsca,że trzeba się sporo naszukać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale Bulka nigdy wczesniej sie nie chowala, zawsze mozna bylo ja zlokalizowac w jednym z w/w miejsc. Dlatego wpadlam w taka panike. :))

      Usuń
  9. Jaka tam zagadka. Ten nadprogramowy kot przylazł do Was na urodziny Meża, bo przeczytal wczesniej na blogach - i tyle:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz, ze na to nie wpadlam! To tak jak z oglaszaniem imprezy na fb i klikniecie na koncu "publicznie" zamiwat "dla przyjaciol". I nagle masz w dniu urodzin 10.000 odob pod balkonem. :)))

      Usuń
    2. Dobrze, ze ten kot nie mial konta na Fb, bo mielibyscie w domu wiecej takich nieprzewidzianych gosci:)))

      Usuń
    3. Oesu! Wyobrazasz sobie? 56 kotow w domu na urodzinach meza. :)))))

      Usuń
  10. Masz zagwozdkę gdzie też sprytne kocię znalazło sobie kryjówkę? I jakby na to nie patrzeć, przewaga jest po jego stronie ;-)
    Kiedyś tak szukałam mojego tchórza. Bez rezultatu. Znalazłam go wtedy kiedy on zlitował się nad rozgorączkowaną pańcią i objawił się tuż pod moimi nogami ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Juz ja zlokalizowalismy, bo teraz caly czas sie tam chowa. Znalazla sobie miejscowke pod lozkiem miedzy takimi szufladami na kolkach na zapasowa posciel. Z zewnatrz jej zupelnie nie widac i poza tym to byla miejscowka Miecki, wiec nie wpadlo mi do glowy, ze Bulka moze ja zaanektowac dla siebie. ;))

      Usuń
  11. No to miałaś ostatnio kocie problemy :. Dobrze, że wszystko skończyło się pomyślnie. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ze zwierzakami nie sposob sie nudzic, zawsze znajda czlowiekowi jakies zajecie, chocby zabawe w chowanego. :)))

      Usuń
  12. Ja też to przerabiałam z niektórymi moimi Kotyma ;) kilka numerów, a zwłaszcza jeden w wykonaniu biednego Momusia był mrożący krew w żyłach (może kiedyś opiszę na blogu).Ostatnio Kuro się tak schował,my z Dziekciem gotowi do wyjścia a dziada nie ma. Zawsze sprawdzam kilka razy przed wyjściem czy są wszystkie koty, bo pokój dziecka się zamyka na klucz i jest tam uchylnie otwarte okno, a więc żaden kot nie może tam zostać. Wołamy, szukamy, już nam gorąco a on nic. Jak już autobus zwiał, to Kurcio wylazł z pod fotela pod który przecież zaglądałam. trza było iść na następny pojazd :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tez wielokrotnie sprawdzalam pod lozkiem, maz sprawdzal i jej tam NIE BYLO! A potem wylazla...spod lozka. Ona sie po prostu zdematerializowala, a potem postanowila wrocic, innego wytlumaczenia nie widze. :)))

      Usuń
  13. Jak one to robio? Ile razy mi sie to przydarzylo, to nawet zliczyc sie nie da. Miguska jest latwiejsza, ona sie chowa ale tak ze tylko ona mysli ze jej nie widac :-) No chyba ze ja w garazu zamkne przez pomylke, bo nie widac jak zaraza wchodzi. Za to Tigus to ma dar ukrywania sie w roznych miejscach. I to takich ze tylko mysz sie przecisnie. No i on, a maly nie jest :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Twoim przypadku zawsze jest mozliwosc, ze kot wyszedl z domu i dlatego go nie ma, a moje przeciez nie wychodza w ogole, a mieszkanie jest naprawde male i ma ograniczone kryjowki. A jednak Bulka schowala sie tak skutecznie, ze nie dala sie znalezc. :)))

      Usuń
  14. No to mamy podobnie, co się ostatnio nalatałam to moje i tak nie wiem gdzie siedział, przepatrzyłam wszystkie miejsca i nagle się zmaterializował w przedpokoju, bardzo zdziwiony dodam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wtedy tez nie wiedzialam, gdzie Bulka sie schowala, ale kilka dni pozniej znow zniknela, a ja stojac w przedpokoju, wolalam ja i przyszla. Przyszla z sypialni, wiec teraz wiem, ze zadolowuje sie pod lozkiem w takim miejscu, gdzie jej z zewnatrz nie widac. :)

      Usuń
  15. Bulka musiala wejsc w posiadanie 'czapki niewidki'. Moze pod choinka znalazla albo ktorys z gosci zostawil w gosciach, zapaminajac o niej calkowicie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cos jest na rzeczy z tym kocim znikaniem, moze rzeczywiscie te stwory sie dematerializuja?

      Usuń
  16. Oj, skąd ja to znam. Tak miałam z Kizią-Mizią, można było sobie nawoływać, kiciać do us...ia. Beza nie na darmo dostała ksywę "pierdółka", ona na wołanie leci z podniesionym ogonkiem i tak śmiesznie przeplata przednimi łapkami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bulka na ogol przychodzi na zawolanie, ale tylko kiedy sama chce. Wtedy nie chciala i juz. Co jej zrobisz? :)))

      Usuń
  17. normalnie ta opowieść trzymała mnie w napięciu :))))
    ale masz przygody! osiwieć można :)))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to tez wlasnie osiwialam, ale na szczescie jakos nie rzuca sie to specjalnie w oczy na moim blondzie, wiec nic z tym nie robie. :))))

      Usuń
  18. Z "normalnym" kotem to nie jest takie straszne. Od kiedy mam w domu 3-nogą kotkę (po amputacji nogi) to przeżywam takie chwile co jakiś czas. Dlatego zaznaczyłam, że z "normalnym" ;)
    Tośka doszła już do siebie i pozwala sobie nieźle. A jak gdzieś się zaszyje i nie daje znaku, ani odgłosu to szuka jej kto tylko żyw! I coraz wynajduje nowe kryjówki. A dom mam dość duży i ma co wynajdywać ;).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja mam male mieszkanie, cale 55m2, wiec ilosc skrytek jest sila rzeczy ograniczona. A jednak okazuje sie, ze kot wie lepiej i jak sie uprze, to nawet na tak malej powierzchni jest nie do znalezienia. :)))

      Usuń
    2. Moja jest kotem z przejściami.Podrzutkiem po prostu. Była kotem podwórkowym i teraz można sobie wyobrazić co robi w domu;)

      Usuń
    3. No co robi? Delektuje sie bezpiecznym i cieplym zyciem.

      Usuń
    4. Dokładnie! Ale szczerze to wolałabym, by miała nogę(tę co jej amputowano) i była kotem podwórkowo-piwnicznym. Nie dlatego,że kot w domu to kłopot tylko, że może chodzić swymi naprawdę kocimi ścieżkami.

      Usuń
    5. Co chcesz? Sa koty, ktore preferuja zycie w cieple, zwlaszcza te, ktore maja smutna przeszlosc za soba...

      Usuń
  19. Jak nie mogę znaleźć kota, wiadomo, że jest w szafie;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nasza szafa ma suwane drzwi i mimo ze sa dosc ciezkie, koty swietnie sobie radza z ich otwieraniem. Miecka umie otworzyc sobie normalne drzwi, skacze na klamke i juz jest w srodku. W pokoju goscinnym klamka jest zatem w pozycji pionowej, tam koty nie maja wstepu. :))

      Usuń
  20. Ha, ha, przypomniała mi się historia stara. Kiedyś mieszkałam na wsi, po slubie, wynajmowałam dom. Poszalałam, wzięłam, psa -białego, a kota- czarnego. i ten kotem, w dzien sobie był w domu, a na noc czasem chciał na dwór ( szewndać się) czasem na strych. Kiedyś przed pójściem spać sprawdzam, czy kot jest (Bonifacy mu było)- nie ma. no to ok połozyłam się spać, ale nagle w nocy, słyszę takie sruuuuu, a potem smród. Zapalam swiatło, a tu mój kotecek, wlazł za łozko, na wysokości mojej głowy i na kartce, którą "zgubiło" moje dziecko zrobił wielką, smrodliwą kupę. Potem doszłam, że on był w pokoju, ale spał zwiniety na fotelu czarnym w ciapki szare i ja go nie zauważyłam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale sie zakamuflowal! A za kare, ze go nie zauwazylas, zemscil sie okrutnie. Dobrze, ze chociaz na karteczce, a nie na poscieli. :)))

      Usuń
  21. Te koty jedne ... nasz tak samo, czasem schowa się w mieszkaniu i nie można go znaleźć. A mamy nieduże i nie ma zbyt wielu schowków, naprawdę. Ale kot mimo wszystko - potrafi :))
    Głaski dla Bułeczki i Miećki :)
    Rudy natomiast - wymiata :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My tez mamy przeciez malenkie mieszkanie, a jednak kot umial sie w nim skutecznie schowac. :))

      Usuń
  22. Ojeju załamałabym sie gdyby Bułczyk gdzies na stale zniknął-moja księżniczka:-)
    Ale Ci wywinęła numer Aniu :pppp
    Przeciez jasno dala do zrozumienia swojej Pańci,ze chce pobawić się w chowanego :-))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz to ja juz wiem, ze nie ma co sie przejmowac, kiedy Bula znika, ale wtedy to byl pierwszy raz, wiec i panika wielka.

      Usuń
  23. A jeszcze dodam,ze jakby moj prawie 5 miesięczny Bubu zobaczył na żywo Bulczyka czy Miećkę,to by mu te oczęta z orbit "wyszli"-jak zobaczy w tv pieska,kotka i dzieci to jest HIPNOZA:ppppppp

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie masz wyjscia, musisz sprawic sobie kota. Jak cos, to do Gosi sie zwracaj, ona ma takie fajne tymczaski. :)

      Usuń

Chcesz pogadac? Zamieniam sie w sluch.