W ostatnim czasie jest mi zle, zarowno fizycznie jak i psychicznie. Dopadl mnie jakis marazm, paraliz umyslowo-cielesny. Czuje sie nienajlepiej, ale wole wyobrazac sobie najgorsze choroby, jakie mnie tocza, niz pojsc sie zbadac. Zreszta po co mi badania, skoro i tak nie mam zamiaru sie leczyc. A nie mam, bo to i tak nie ma sensu. Wszystko dokola, globalnie i lokalnie, nie napawa nadzieja na jakakolwiek poprawe i stabilizacje. Swiatowy konflikt zbrojny wisi w powietrzu, w interesie garstki finansowych gigantow od lat pociagajacych za polityczne sznurki, na koncu ktorych, w takt ich muzyki, tancza polityczne marionetki. Garstka ludzi, ktorych nazwisk nawet nie znamy i ktorych nie widzielismy nigdy na oczy, a ktorzy de facto rozstrzygaja o losach calej ziemi. To nie Putin, nie Merkel, nie Trump, nie krolowa angielska i nie inni pomniejsi - oni wykonuja polecenia, wbrew temu, co im samym sie wydaje. Kilka osob zgromadzilo niewyobrazalne srodki finansowe i to oni dzierza swiatowa wladze, jak jacys bogowie decyduja o zyciu i smierci milionow. Nie trzeba globalnej wojny, zeby pozbyc sie przeludnienia, uzywa sie znacznie lagodniejszych, choc nie mniej skutecznych metod. A przeludnienie jest faktem, ziemia da rade wprawdzie ich pomiescic, ale juz nie wyzywic, bo sama goni resztka sil, wyjalowiona rabunkowa gospodarka i jej skutkami w postaci zmian klimatycznych. Nasz Titanic jest juz w wiekszosci pod woda, ale na gornych pokladach nadal trwa bal, bo zadowoleni pasazerowie nie chca widziec zadnego zagrozenia, oni jeszcze nadal stapaja po suchym.
Nic tak naprawde od nas nie zalezy, marsze wolnosci, strajki, demonstracje, wybory - to jedynie pozory, ze o czyms decydujemy, bo juz dawno zadecydowano za nas.
Czy w obliczu globalnego zagrozenia moje osobiste problemy maja jeszcze jakies znaczenie? Dla mnie maja i to ogromne, ale i na tej niwie rozbijam glowe o mur nie do przebicia, stoje przed sciana, ktorej ani ominac sie nie da, ani na nia wspiac, nie mowiac o rozbiorce. To zbyt osobiste sprawy, zeby o nich pisac publicznie, jedno jest pewne, ze na nic nie mam wplywu.
Ostatnio doszly mnie wiesci, ze ktos, z kim kiedys bylam bardzo blisko, ktos niewiele starszy ode mnie, odszedl z tego swiata. Nie wyszlo nam, rozstalismy sie, bo nie moglam zaakceptowac pewnej jego wady. Przez ponad 30 lat nie obchodzilo mnie nic, co mogloby go dotyczyc, sprawa byla definitywnie skonczona, kontaktow zadnych. Teraz nagle chcialabym wiedziec, jak potoczylo sie jego zycie po naszym rozstaniu. To glupie... Mam od niedawna kontakt z jego siostra, z ktora swego czasu bardzo sie lubilysmy, wiec dowiem sie powoli wszystkiego, bo pytania sie pietrza.
Z kregu znajomych dostaje same hiobowe wiesci, jak nie powazna choroba, to walka na smierc i zycie o majatek, miedze czy dzieci. Zawzietosc, nieprzejednanie, jakby mieli zyc wiecznie.
W domu nadal izolacja zwierzat i zycie przewrocone do gory nogami. Proby powrotu do normalnosci koncza sie niczym, musze interweniowac, koty sa znerwicowane, ja zreszta tez. Powoli ogarnia mnie bezsilnosc i beznadzieja. Odejsc i miec wreszcie spokoj z ta zasrana doczesnoscia.
Nie wyrabiam, wszystko mnie powoli przerasta.
Przywracam moderacje komentarzy, to scierwo znow wrocilo i wydaje mu sie, ze ma prawo mnie pouczac. Przepraszam wszystkich za ponowne niedogodnosci.
Buziaku, dobre myśli posyłam...
OdpowiedzUsuńDzieki, Gosiula. :*
UsuńAniu, to minie, jak wszystko.
OdpowiedzUsuńA ci z garstki najbogatszych - umrą, jak wszyscy.
To może słabe pocieszenie, a może nie.
Jeden z nich zdechl w koncu w wieku 102 lat, po siedmiu przeszczepach serca. Normalny czlowiek czesto nie doczeka pierwszego. Innym odmawia sie leczenia, bo za starzy.
UsuńTez sie cieszylam jak to scierwo zdechlo. 102 lata!!!!!!!!!! a tylu porzadnych umiera w wieku 50+ czesto w cierpieniach albo z glodu.
UsuńNas po prostu nie stac na to, zeby co rusz kupowac sobie nowe serce. On z pewnoscia dostawal bez kolejki.
UsuńAnusia ja od jakiegoś czasu nie mogę wyleźć z dołka. Właściwie nic się nie stało, ale nie mam siły iść naprzód, nic mnie nie obchodzi co się wokół dzieje, niczym się nie martwię, ale też nic mnie nie cieszy. Jestem potwornie zmęczona sama nie wiem czym. Istna kołomyja.
OdpowiedzUsuńNie będę Cię pocieszać, bo nie potrafię.
Ja tez mam coraz mniej sil, fizycznych i dchowych, slaba jestem, ze z lozka wstac nie moge. Nic sie nie chce.
UsuńAnulu, jak piszesz, sciany ani obejsc, ani przeskoczyc... Jesli nie wypracujesz sobie metody na olewanie tego, co sie "w wielkim swiecie" dzieje, to sie sama w taka odchlan wpedzisz, ze zwariujesz. Niepijaca od lat, w piatek strzelilam sobie sluszna dawke procentów, zanim oswazylam sie wyniki ostatnich badan otworzyc i wciaz z glowy wyganiam wiedze o tym, ze geny nie przebaczaja. Niedawno Ci powiedzialam, ze sa pewne sprawy, których lepiej nie rozdrapywac... To chyba jedyna metoda, zeby nie wyladowac w psychicznym rowie mariankim :(.
OdpowiedzUsuńBtw, psi cudotwórca juz byl?
Nie byl, olal dwa terminy, ktore sam wyznaczyl. Ma podobno przyjsc w poniedzialek.
UsuńLeciwo, z zaspy snieznej jeszcze sie wygrzebiesz, ale kiedy zasypie Cie lawina, nie wyleziesz o wlasnych silach.
Bardzo czarno wszystko widzisz, jak tak sie czujesz psychiczne to i fizycznie robisz sie slaba. Ta sytuacja w domu, rozdzielanie kotow i Toyi tez jest stresujaca.
OdpowiedzUsuńKoty to tylko ulamek wszystkich problemow, taka kropelka goryczy przepelniajaca czare i dowod na to, ze wszystko ustawia mi sie w poprzek.
UsuńPanterko,Zmartwiłaś mnie tym co piszesz.Pamiętaj wszystko mija nawet to najgorsze.A tymi ci rządzą Swiatem nie myśl o nich.Złe energia Przyciąga następne .Ja Ciebie przytulam Bardzo mocno.No i Toyą się zmartwiłam,że nie ma poprawy.Ale też trzeba czasu.U mnie trwało to za trzy miesiące.
OdpowiedzUsuńNie ma u Toyi poprawy jesli chodzi o jej przymus gonienia, ten instynkt lowiecki. Bo poza tym malenkimi kroczkami robimy z niej dobrze wychowanego psa. Ona ma silna osobowosc i niechetnie poddaje sie zakazom, wiec wszystko trwa dluzej, ale widac postepy.
UsuńAniu, może jednak się zbadaj, chyba nawet nie walczyc jest lepiej z wrogiem, którego sie nie zna
OdpowiedzUsuńnie umiem znaleźć słów pocieszenia, więc sobie zmamilknę
Nie chce mi sie nawet terminu zrobic.
Usuńhmmm
Usuńa może jednak?
dal Rybeńki??
:)
Moze kiedys do tego dojrzeje, teraz mi sie nie chce.
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńa co jest dobrego w pisaniu czegos takiego w tym momencie??!!
Usuńnie oszukujmy się, to nie są słowa wspierające, to jest dokopywaniu leżącemu, smutne
UsuńWrocilam do moderowania komentarzy, nie mam ochoty na tego idiote, zwlaszcza w tym czasie.
UsuńAniu, nie mam pojęcia co napisał, ale wnioskując po komentarzach, że coś niefajnego. Weź, proszę, pod uwagę, że człowiek, który pisze przykre komentarze pod takim postem, musi czuć się sam z sobą milion razy gorzej niż Ty. Rybeńka ma rację, to musi być bardzo smutny człowiek.
UsuńNie potrafię jakoś sensownie pocieszać, żeby nie brzmiało to jak pierdoły w stylu "wszystko będzie dobrze", jednak chcę żebyś wiedziała, że bardzo mi przykro z powodu Twojego samopoczucia. Z mojego doświadczenia wynika, że życie to taka sinusoida. Życzę Ci, żeby i u Ciebie, po deszczu, wzeszło w końcu słońce.
Ta gnida przez caly czas mysli, ze ma cos do powiedzenia. Powinien lepiej zajac sie wlasnymi sprawami, zreszta i tak nie pokazuja mi sie te jego wypierdy w komentarzach do moderowania, bo zaznaczylam, ze to spamiarz i wszystko laduje z automatu w smieciach, a tam kasuje wszystko bez czytania.
UsuńOj Aniu to wszystko przejdzie...ale najgorsze ,że masz we wszystkim rację..
OdpowiedzUsuńNie ma wyjścia trzeba przeczekać zły nastrój...
Ja nie oglądam , nie czytam , prowadzę tylko bloga, rzadko zaglądam na FB.
Starych znajomych nie spotykam, bo inne miejsce zamieszkania...
Wyłączyłam się, woda, rowery, to co mogę zrobić i zawalczyć walczę,
ale wyluzowałam się,
bo o mało szlag mnie nie trafił...
Luz, luz, luz , nie ma wyjścia...
Głaski dla zwierzaków i przytulam Ciebie...
Krysiu, to nie tylko to, o czym pisze, przyczyn jest znacznie wiecej i nie da sie przed nimi uciec ani schowac.
UsuńZrobiło mi się czarno przed oczami i na duszy. A może jednak czas zacząć leczyć Twoją duszę/psyche? Wierz mi odnajduję w Tobie nastroje, które mnie doprowadziły do depresji- nie tej "ogólnej" na zasadzie : "ach w jakiej dzisiaj jestem depresji", ale tej najprawdziwszej, najbardziej niebezpiecznej.
OdpowiedzUsuńPanterko.... proszę... spróbuj.
Tu nie ma bohaterów.
Co wiecej moge, od lat biore lekarstwa, ale kryzysy dopadaja mnie mimo tego. Jestem juz dawno zdiagnozowana i bez tych lekow pewnie bym tu z Wami radosnie nie pisala. Do tego jednak dochodza mi dolegliwosci somatyczne i z tym wlasnie nie chce mi sie isc do lekarza.
UsuńTa, depresję można podleczyć, ale nigdy się jej nie wyleczy. Czarne doły też mi się zdarzają i to często. Muszę mocno się mobilizować, by zwrócić się twarzą do świata.
UsuńPozostaje mi życzyć, by takie stany przestały Cię nawiedzać. Co do somy... chyba trzeba dojrzeć:) do decyzji i tyle.:)
Nie moge sobie pozwolic na chwile slabosci, to ja musze byc ta silna i pomagac innym, wysluchiwac ich bolaczek i probowac cos na nie poradzic. To mnie wykancza jeszcze bardziej, to robienie dobrej miny do zlej gry.
UsuńPanterko skup się na sobie a nie na problemach świata. Na tamto nie masz wpływu a tylko się dołujesz:( Weź się za siebie i nie kombinuj jakby tu się na tamten świat wybrać ! Nie ma letko , trzeba jeszcze pożyć dla tych co są blisko Ciebie ;-)
OdpowiedzUsuńUściski i ciepłe myśli ślę ♥
Problemy swiata to rzecz dla mnie drugorzedna, blizej mam znacznie powazniejsze, ale pisac o tym nie chce i nie moge.
UsuńAniu, a może antydepresanty? Warto spotkać się z lekarzem, jak nie chce ci się robić terminu, to niech ktoś z bliskich zrobi i dopilnuje. To może być depresja, a depresję można leczyć, a nawet powinno się. Nie piszę z sufitu, mam własne doświadczenia w temacie. I nie ma co się bać - leki pop prostu regulują przepływ neuroprzekaźników, nie zmienią Ciebie samej.
OdpowiedzUsuńAniu, biore od lat, bez nich nie moglabym w ogole funkcjonowac. Jedne dzialaly lepiej, inne mialy nieprzyjemne dzialania uboczne, teraz mam Fluoxetin i jego znosze w miare dobrze.
UsuńNiestety nawet mimo lekow dopadaja mnie przejsciowe kryzysy, moge zwiekszyc dawke, ale to mi problemow nie rozwiaze.
Tak, nie ma co zwiększać...
UsuńJeśli są kłopoty i problemy, smutki realne, to po prostu są. Leki ich nie zabiorą. Ale tu jest nadzieja, że się kiedyś rozwiążą. Ze zwierzakami domowymi na przykład.
Co go ogólnoświatowych kwestii - to jest trudne. Mnie pomaga dystans - zakładam, że planeta poradzi sobie bez homo sapiensa, a nasza galaktyka nawet tego nie zauważy. Nie jesteśmy aż tak ważni...
Ale mogą się też zdarzyć pozytywne niespodzianki, świat może nas zaskoczyć w miły sposób - bo dlaczego nie?
Tak o tej ziemi napisalam, bo akurat o tym moge, ale nie jest to glowny powod, ktory spedza mi sen z powiek, bo w tej kwestii i tak na nic nie mam wplywu.
UsuńBlizej dzieja sie znacznie gorsze rzeczy dotykajace moich bliskich i to juz fizycznie boli. Ale tez nie mam na nic wplywu, moge sie jedynie przygladac i miec nadzieje na poprawe. Za duzo jednak sie nawarstwilo, przygniotlo mnie, wiec stad ten kryzys.
Chciałabym móc pomóc. Może to, że tyle osób by chciało, jakoś się liczy i choć trochę pomaga?
UsuńAniu, to naprawde bardzo wzmacnia, nawet nie wiesz, jak bardzo. Nikt tak naprawde nie wie, o co chodzi, a wszyscy leca przytulac i daja rekawy do wysmarkania. To bardzo cenne.
UsuńEch.....
OdpowiedzUsuńAno ech.
UsuńAniu też mnie dopadlo totalne zniechęcenie. Tym się jednak różnimy, że ja panicznie boję się tego stanu. Czasu swego zostałam calkiem sama z problemami nie do ogarniecia. Wokol mnie same doły i sciany. Rodzina daleko i myślałam że nikt specjalnie nic nie widział. Żylam tylko dla pracy i zwierzaków, bo mysl żeby wszystko definitywnie skończyć i juz niczego nie czuć była bardo kusząca. Nie mialam pieniędzy na opał a bylo -25 stopni. Palilam czym sie dało, zeby mieć chociaż 12,13 stopni w domu. I tylko dwa nosy malutki koci i wielki psi sprawiały, ze wciąż żylam, bo jakbym odeszła, to z nimi by się stało? Na szczęście dla mnie dziewczyny z grupy terapetycznej zauwazyly że coś jest nie tak. Moj stan był taki że szpital natychmiast byl potrzebny. Nie poszłam, bo zwierzaki. Dwa lata antydepresantow i jestem prawie jak nowa :). Niestety jedna z nas nie wytrzymała presji życia i odeszła. Dość długo istniala obawa, że pójdę za nia. Udało się. Dziś bardzo boję się tego stanu i nigdy więcej nie chcę w nim być. Rozumiem co się w Tobie gotuje i proszę idź do lekarza, póki czas jest. I przestań oglądać wiadomości wszelakie, bo to gwóźdź do trumny. Jak nie pójdziesz dobrowolnie) napiszę dovTwoich córek. Po niemiecku hre hre hre
OdpowiedzUsuńCorki maja wlasne problemy, nie bede wiec ich niczym dodatkowo obciazac. Tobie po dwoch latach leki pomogly, mnie od kilkunastu nie moga. Sa lepsze okresy, kiedy niwiele zlego sie dzieje, ale sa tez kryzysy, z ktorych ciezko mi wyjsc.
UsuńCierpię na to samo, co Ty, tylko na zupełnie innym podłożu... Akurat te problemy, które przerażają Ciebie, mam w dupie na całej linii. Ale samopoczucie sprowadza nam się do wspólnego mianownika...
OdpowiedzUsuńO tym, co mnie najbardziej doluje, nie pisze i nie napisze, a to, o czym napisalam, to nie jest glowny powod, a tylko jeden z wielu.
UsuńWiem, przeczytałam... Ach, co to za różnica, powód - gdy nie chce się już żyć...
UsuńNo wlasnie.
UsuńPantera!! Wylazuj z doła, ino mig!
OdpowiedzUsuńZobacz, ile rąk wyciągniętych w Twoim kierunku - wylazuj, nie pękaj nam tu
Dobrze, ze ktos wyciaga te rece, bez nich pewnie zsunelabym sie jeszcze nizej. Nawet nie wiesz, jak wielkie to dla mnie wsparcie.
UsuńSą takie chwile, że wszystko nas przerasta. Mogę tylko powiedzieć, że nie pomaga myślenie o świecie jak o Titanicu, szczególnie jeśli dokładnie wiemy, że nie mamy na to wpływu.
OdpowiedzUsuńZnam ten stan, jakiś czas temu miałam podobnie, życzę powrotu dobrych chwil i myśli. Uściski Aniu!
Moderacja się przydaje, żeby nie zajmować się zbędnymi sprawami, a tacy ludzie tylko czekają na Twoją słabość. Nie warto dawać im tej satysfakcji.
Scierwo nie ma wlasnego zycia, wiec zyje cudzym, a na dodatek wydaje mu sie, ze kogokolwiek interesuje, co ma do wydalenia. Ale blogger juz automatycznie wyrzuca go na wysypisko, razem ze wszystkimi anonimami, wiec mam spokoj. Nie pokazuje sie nawet wsrod komentarzy do moderowania.
UsuńAniu, bardzo mnie zasmucają takie posty, ale niedawno i mnie dopadło coś paskudnego, o czym zresztą enigmatycznie na blogu napisałam. Bo wiadomo - nie wszystko się nadaje do publicznego pisania, się po prostu nie da.
OdpowiedzUsuńCo do sytuacji światowej - jest tak, jak piszesz o tej garstce potworów, którym się wydaje, że będą żyć wiecznie i rządzić.
Najlepsza rada - wyłączyć telewizyjne wiadomości. Po prostu. Nie słuchać tego, wyłączyć i już. Chłopa też do tego zmusić. Nie ma innego wyjścia i nie chodzi tu o chowanie głowy w piasek.
Ja tak robię od pewnego czasu, wiadomości czytam w internecie i to tylko te, które chcę, a reszta to tylko tytuły. Ogólnie wiem, co się dzieje i wystarczy. Radiowych jeszcze słucham, ale w radiu lokalnym, więc ogólne są okrojone.
I mam ostatnio wrażenie, że te złe nastroje i pogoda do kitu, to celowa manipulacja technikami, o ktorych nie mamy zielonego pojęcia, a ktorymi dysponują tak zwani wielcy tego świata. Niektórzy wyśmiewają to jako teorie spiskowe, ale to już ich sprawa.
Aniu, przytulam mocno i rozwiązania problemów bardzo mocno życzę ♥
I te wiadomości wyłącz, proszę Cię bardzo. Bo one dodatkowo człowieka dołują, a i tak wpływu nie mamy. Pełna manipulacja.
Czy ja bede, czy nie bede czytala, i tak niczego nie zmieni. Ale jak juz wyzej napisalam w ktoryms komentarzu, nie o globalna sytuacje chodzi, nie ona wpedza mnie w czarna dziure, choc przyznac musze, ze lekko denerwuje. Nieogladanie telewizji nie zwiekszy mojego bezpieczenstwa na ulicy, moge najwyzej przestac wychodzic z domu, ale i we wlasnych mieszkaniach nie do konca jest jak bylo.
UsuńNiewazne, jak bardzo bede sie izolowala od swiata zewnetrznego, kiedy glowne przyczyny mojego stanu leza gdzie indziej.
Cóż mam Ci rzec? Że rozumiem? To marna pociecha. Przytulam Cię i wiesz - wszystko mija w taki czy inny sposób.
OdpowiedzUsuńWiem... juz chyba gorzej byc nie moze, jak jest, wiec powinno byc lepiej.
UsuńSmutny bardzo ten post, przykro mi, ze tak sie czujesz.
OdpowiedzUsuńNie potrafie napisac nic sensownego, wiec pomilcze myslac o Tobie cieplo.
Wystarczy, ze jestes. Dziekuje.
UsuńAniu, ja się z tym myśleniem nie ujawniam zazwyczaj, ale też wiem że światem rządzi garstka bardzo potężnych ludzi którzy wydają rozkazy a nasz, maluczkich, mają za nic :( i długo byłam tym faktem poważnie przygnebiona. Szczególnie patrząc na moje koleżanki z pracy dla których nic nie ma znaczenia oprócz sztucznych rzęs paznokci i regularnych wakacji tudzież na Ibizie lub w Stanach. I powiem Ci ze z tego dołka nie łatwo wyjść. Ale trzeba, bo sama świata nie uleczysz, trzeba znalesc własną mała niszę w której się zadba żeby było dobrze i trzymać kciuki że reszta świata za Tobą jakoś sama podaży :) Uściski Aniu!
OdpowiedzUsuńMaja, to zagadnienie akurat najmniej mnie rusza, jest i tak poza moim zasiegiem, a wymierna niewygoda to naplyw przestepcow z Bliskiego Wschodu i Afryki. Gryzie mnie zupelnie cos innego, a przeklada sie to na moje cielesne samopoczucie. I tak kolo sie zamyka.
UsuńPrzytulam* I niech będzie już lepiej i lżej, i spokojniej, po szczebelku do góry.
OdpowiedzUsuńAno, zycie to sinusoida, raz jest sie na gorze, raz na dole. Ja mam obecnie wygodna miejscowke w zyciowym rowie marianskim, dokad wpadam coraz glebiej, i mam tylko nadzieje, ze w koncu zobacze przed soba droge pod gorke.
UsuńA może pomogła by Ci psychoterapia? Albo auto-psychoterapia? Bo często to, co nas super dołuje, rozebrane na części pierwsze przy pomocy kogoś, kto popatrzy na to z boku,z nieco innej perspektywy, przestaje być takie grozne i dołujące.Wg mnie każda kobieta powinna być w pewnym okresie życia przebadana bardzo starannie hormonalnie i mieć skontrolowany poziom różnych pierwiastków śladowych. Całe nasze życie,nie tylko emocjonalne, zależy od poziomu różnych hormonów, o czym lekarze z reguły nie pamiętają.Prościej jest wrzucić w kobietę antydepresanty niż dochodzić dlaczego ma takie zaburzenia.Ja już wiem, że ilekroć zaczynam wszyściutko czarno widzieć to muszę sobie podnieść poziom tyroksyny i że widocznie znów mi kawałek tarczycy zniknął zeżarty przez przeciwciała.Czekam aż mi wreszcie cała zniknie, bo wtedy będę już stale na jednej dawce leku.
OdpowiedzUsuńWiesz Panterko- nie powinnyśmy się zadręczać tym na co nie mamy najmniejszego wpływu.Rujnujemy sobie zdrowie a to i tak niczego nie zmieni. Wiem, trudno pogodzić się z taką bezradnością, ale takie właśnie jest życie, krótkie, kostropate i wciąż pod górkę.Pomyśl tylko, że w tej drodze nie jesteś sama i że jest kilka osób idących obok i Tobie życzliwych.
Toya jest jeszcze bardzo młoda, wiele psów aż do ukończenia 3 roku życia ma takie wady, ale w końcu dorośleją i stają się całkiem fajnymi psami.
Przytulam;)
Chodze na psychoterapie. Co wiecej moge zrobic? Nie pomoga zadne lekarstwa, zadne psychoterapie, kiedy czynnik stresujacy sie nie skonczy. A on u mnie stale wzrasta. Moge usilowac wyprzec z siebie, ze gdzies na swiecie zle sie dzieje, moge udawac, ze tego nie ma. Pewnych rzeczy i splotow okolicznosci nie zlikwiduje i nie wypre. Toye w koncu wychowam, to wiem tez, ale to nie ona jest problemem.
UsuńAniu, mogę tylko Cię przytulić wirtualnie. Ja też muszę być tą silną w rodzinie, ale czasami mam już dość. Na nasze smutki najlepiej działają nasze małe wnusie, kiedy jesteś przy Nich, to świat wygląda lepiej. ♥♥♥
OdpowiedzUsuńGdyby nie wnusia i Toyka, pewnie zalamalabym sie jeszcze bardziej.
UsuńWiem co to ból
OdpowiedzUsuńZ trochę z innej strony
Zapraszam
Poczytaj
http://schizoljas.blogspot.com/
Nie no, chyba tak daleko jeszcze nie jestem, ale wszystko przede mna.
UsuńAnia, nie mogę Ci pomóc, ale chociaż wirtualnie przytulę.
OdpowiedzUsuńJesteś na dnie Rowu Mariańskiego, jak piszesz, ale od dna się odbija w górę.
U mnie jest jeszcze kilometr mulu pod spodem, nie ma sie od czego odbic.
UsuńAle dobrze, ze jestes.
AMP spróbuj olać to, na co nie masz wpływu. Nauczyłam się tego i to działa. Ile nam w końcu jeszcze zostało? Nie planuję dalej niż 3 dni do przodu, a i to z ograniczeniami. Dentystę planuję, ot i wszystko. Żyję tym, co dzisiaj. W mojej obecnej sytuacji inaczej się nie da. Wierz mi, takie życie z dnia na dzień ma swoje zalety.
OdpowiedzUsuńCzasem mam wrazenie, ze nie bedzie zadnego jutra, wiec jak tu planowac na trzy dni w przod?
UsuńI jeszcze ten troll znow sie pojawil.
trzymaj się Aniu i pędź od siebie te stany depresyjne, nie daj się! worek myśli pozytywnych do Ciebie leci, łap! :)
OdpowiedzUsuńCzymam! Choc na razie ten slodki ciezar tylko bardziej mnie zakotwicza na dnie.
UsuńOj tam, oj tam dasz radę :). Jesteś silną kobietą. Wiem, że łatwo się to mówi, ale ja wierzę, że dasz sama radę z problemami i, że złe myśli miną i wrócisz do swojego normalnego i spokojnego życia. Pozdrawiam cieplutko.
OdpowiedzUsuńPewnie wroce, jak zawsze wracalam po kryzysach, tyle ze takie powroty zajmuja mi coraz wiecej czasu.
UsuńAniu, po prostu przytulam.
OdpowiedzUsuńI pokolysz jeszcze...
UsuńMocno, mocno przytulamy z Belcią. Widzę, że więcej nas tu z dołami i jakoś tak łatwiej tu się przyznać do słabości. A francowata pogoda jeszcze dowala ! To ja - BDB :)
OdpowiedzUsuńAles sie zakamuflowala! Nie znam Zygmunta i juz prawie sie wystraszylam, ze to jakis kolejny troll, albo i ten sam pod innym nickiem. Ten typ wpedzil mnie w paranoje jakas albo inna manie przesladowcza. :)))
UsuńNie wiem dokładnie co się zdarzyło w kwestii komentarzy, ale moderacja w przypadku jakichś trolli górskich to dobra decyzja.
OdpowiedzUsuńDziś nakręciłem się wyborami we Francji. Nawet wmówiłem sobie, że jeśli wygra Le Pen, spełni się przepowiednia Nostradamusa dla Europy. Podobno nie wygrała.
W czasie Świąt ostatnich miałem tak, że szkoda gadać. Mało sobie nie zrobiłem kuku.
Też ostatnio się zamartwiam, zarówno wewnętrznie jeśli o rodzinę chodzi, jak i zewnętrznie jeśli chodzi o jedną ważną dla mnie osobę.
Dobra, dość przynudzania. Zostawiam buziaka i pozdrawiam! :-*
Mozaika Rzeczywistości.
We wrzesniu do Holendrow i Francuzow dolacza Niemcy z wygrana Merkelowej i przepowiednia sie wypelni, Europa stanie sie w koncu muzulmanska. Jak mozna glos rozsadku nazywac populizmem i neofaszyzmem?
UsuńI ja przytulam:*
OdpowiedzUsuńDzieki, Kalipso :*
UsuńAniu, buziaki ode mnie!
OdpowiedzUsuńWiem, że odrzucasz tę radę i nie zamierzasz stosować, ale nie oglądanie tv znacznie poprawia komfort zycia. Żadnych wiadomości! Nie daj sobie zatruwać zycia! Spróbuj. Zamiast tego maluj, rób coś własnymi rękami - lubisz to przecież i umiesz. Wystarczy zwykły blok i farbki plakatowe. Z serca polecam, wszystko minie, będzie pięknie. Zawsze tak jest: górka, dołek, górka...
Gosia, ja prawie nie ogladam telewizji, a jesli juz, to programy o urzadzaniu wnetrz, czasem jakis film, wiadomosci wcale, zarowno niemieckich, jak i polskich. Wiedze czerpie z internetu i tylko ze stron, ktore mnie interesuja.
UsuńNa prace reczne jakos nie mam nastroju, na malo co zreszta w ogole mam.
G..no jak mawiają trza z daleka omijać, bo jak dotkniesz to śmierdzi. Traktować jak nic. Tylko trzeba w sobie mieć dużo siły by obojętnym było to dla ciała i duszy. Aniu trzymaj się mocno, dasz radę
OdpowiedzUsuńMuszę Ci się pochwalić ze też mam małego wnusio. Ma prawie 4tygodnie. Buziaki
I nie pochwalilas sie? No wiesz!!! Gratulacje, Izunia.
UsuńJeśli sama sobie nie pomożesz, to nikt nie zrobi tego za Ciebie. My możemy tylko Cie wspomóc dobrymi myślami i radami. Panterko walcz, nawet wtedy gdy jest to w tej chwili ruszanie palcem w bucie, walcz, a ruszy cała noga.
OdpowiedzUsuńPrzyjdzie chwila, ze wszystko zacznie sie prostowac. Ja nie bardzo mam jak walczyc, bo w tym przypadku nic nie jest zalezne ode mnie, moge tylko czekac.
UsuńAniu, ściskam Cię mocno i życzę fali dobrych myśli. Takie Ci ślę. :*
OdpowiedzUsuńPiszesz, że tv nie oglądasz. To może warto zrezygnować z częstego czytania netu? Tylko miłe dla duszy blogi? ;)
Nie no, tak calkiem bez wiadomosci z kraju i ze swiata to ja nie moge zyc. Zreszta one nie tak bardzo wplywaja na moje samopoczucie, dzieje sie cos zupelnie innego.
UsuńTym bardziej ślę dobre myśli na te inne sprawy :*
UsuńDzieki, Alucha :*
UsuńPantero ... współodczuwam i opadło mi fszystko ...
OdpowiedzUsuńPozbieraj, V, jeszcze tego brakuje, zebys i Ty sie rozsypala. Wystarczy w zupelnosci, ze ja jestem w kawalkach.
UsuńPanterko, sama widzisz, jest tu wiele osób, dla których jesteś ważna, potrzebna. Koffamy Cię taka jaka Jesteś ❤️
OdpowiedzUsuńBez Was pewnie bym przez to nie przeszla. Albo znacznie mozolniej.
UsuńNie pytacie o nic, wspolczuwacie i to jest moim szczesciem w tym nieszczesciu.