Pisalam gdzies kiedys, ze psi trener zaoferowal nam domowa lekcje, kiedy poskarzylismy sie, ze doskwiera nam zycie w izolacji oraz separacja od loza. Najpierw obiecal, ze zadzwoni i sie umowimy, przeszedl tydzien i nic. No dobra, przeprosil i na nastepny tydzien wyznaczyl juz dzien i godzine, kiedy przyjdzie. Poczynilismy przygotowania, bo wbrew pozorom jest to niemale wyzwanie logistyczne. Otoz bowiem trzeba zamknac Toye w goscinnym i wypuscic koty na mieszkanie, a zaraz potem zamknac przed nimi sypialnie, zeby nie mialy dokad uciec, kiedy wypusci sie Toye, zeby uczyc ja obchodzenia sie z kotami. Tak wiec zrobilismy i czekalismy. Na darmo, bo nie przylazl. Troche mnie tym zezloscil, bo mial przeciez nasz telefon i mogl uprzedzic, ze nie moze przyjsc. Podejrzewam jednak, ze po prostu zapomnial o tym terminie. W kolejna sobote umowilismy sie po raz trzeci - do trzech razy sztuka - na poniedzialek. Znow trzeba bylo czynic przygotowania, zamykac Toye, odmykac koty, blokowac sypialnie. Punktualnie co do sekundy zadzwonil do drzwi.
No i zaczelo sie uczenie Toyi niereagowania na koty, bez wzgledu na sposob i szybkosc ich poruszania sie po domu. Nasze wczesniejsze samodzielne proby oswajania zwierzakow pokazaly bowiem, ze poki koty siedza spokojnie albo wolniutko sie przekradaja, Toya patrzy wprawdzie z zainteresowaniem, ale nic nie robi. Tyle, ze te durne koty chca jak najszybciej znalezc sie w swoim bezpiecznym azylu i przemieszczaja sie swinskim truchcikiem, a tego juz Toyi za wiele. Jej instynkt lowiecki kaze jej gonic wszystko, co ucieka. Mielismy juz sytuacje dosc niebezpieczna, kiedy zagonila Bulke w kat w lazience i wtedy po raz pierwszy w zyciu uslyszalam grozne syczenie z bulczynej paszczy, a nastroszyla sie tak, ze byla trzy razy wieksza objetosciowo.
Znacie Miecke i wiecie, ze ZAWSZE, kiedy ktos do nas przyszedl, chowala sie pod lozkiem i wychodzila dopiero po wyjsciu obcego. Tym razem nie miala mozliwosci wyjsc z salonu, wiec schowala sie w kacie za zaslona okienna i tam okopala sie, z mocnym postanowieniem walki o zycie do konca. Siedziala nabzdyczona z mina zywej mnie nie dostaniecie. Bulka postanowila najpierw bronic cnoty gdzies za kanapa, ale ja przynajmniej mozna bylo stamtad wywlec, bez zagrozenia utraty reki, czego nigdy nie odwazylabym sie uczynic Miecce. Ona by mnie zagryzla i zadrapala na smierc.
Trener zalozyl Toyi taka samozaciskajaca petle na szyje, specjalna do tresury, rozlozyl sie na podlodze i korygowal. Nie tylko, kiedy Toya usilowala skoczyc na kota, robil wszystko, zeby do tego skoku w ogole nie dopuscic. Napiecie miesnia, drgniecie ucha - byly natychmiast korygowane glosnym NEIN i puknieciem palcem w obojczyk, czyli natychmiastowym zdekoncentrowaniem. Pilnie go podpatrywalam, pytalam i chlonelam wiedze. Pozniej juz Toya siedziala z nami bez smyczy, a Bulczyk, wprawdzie w wielkim napieciu i strachu, lazil sobie po pokoju. Trener jednak ostrzegl, ze to jeszcze nie sukces, to raczej chec zrobienia tego, czego od niej oczekujemy, niz rzetelne zaprzestanie ganiania kotow. Nie wolno ich na razie zostawiac samych.
Siedzielismy, gadalismy o psach, metodach, charakterze Toyi, o naszych odeszlych za TM pupilach, uwazajac jednoczesnie na Toyke, ktora w koncu przestala wykazywac zainteresowanie kotami, kiedy nagle...
... zza zaslony ukazal sie czarny lepek, a za nim cala reszta Miecki. Popatrzyla i stal sie cud... wylazla stamtad i przemaszerowala z wyprostowanym ogonem przez pokoj do sypialni, ktora byla zamknieta. Toya zmarszczyla czolo, postawila uszy, uslyszala NEIN i ponownie sie wyluzowala, nie ruszywszy sie z miejsca. Ten facet to prawdziwy czarodziej-cudotworca, nie tylko od psow, jak sie okazuje. Nawet Miecka przy nim wylazla z nory, czego normalnie w ogole nie robi. Moj tato byl u nas trzy dni i przez ten czas nie wylazla spod lozka, jedynie noca, kiedy tato zamykal drzwi goscinnego pokoju. A tu po niecalej godzinie przeszla calkiem obcemu i pachnacemu psami chlopu, przed nosem. Cut, panie, prawdziwy cut!
Wiemy juz, na co zwracac u Toyi uwage i jak ja korygowac, gdyby spinala sie na widok kotow. Ona juz reaguje na siad i lezec (po giermansku oczywiscie), idzie do koszyczka na komende, ale robi to glownie w domu, kiedy nic jej nie rozprasza. W szkole mozna gardlo zedrzec i nie przyjdzie, bo za duzo wokol sie dzieje. Nad tym tez pracujemy.
Nastepnego dnia po wizycie trenera zrobilam probe. Toya z Bulka siedzialy razem przez chwile na balkonie, a pozniej Toya lezala na dywanie, a ja trzymalam Bulke w odleglosci 20cm od jej nosa. Miecka nie wyszla spod lozka, wolala nie ryzykowac. Na razie jeszcze spotkania musza sie odbywac pod dozorem, zeby moc w pore ewentualnie zareagowac, ale Toyka juz co najmniej nie rzuca sie nachalnie obwachiwac koty, tylko przyglada im sie z dystansu, wyluzowana i zaciekawiona, bez ekscytacji. Bede codziennie robic z nimi te spotkania, kilkakrotnie i pod dozorem, az sie do siebie na tyle przyzwyczaja, ze beda mogly zostac bez nadzoru.
A wczoraj bylo tak:
Doszlo jeszcze do wiekopomnego dotkniecia sie noskami Miecki z Toya, ale nie zdazylam sfocic, bo skamienialam ze zdumienia. Zolza nawet nie prychnela, nastepny cut, a Toyka nie chciala jej pozrec.
Matko jedyna, kochana co tu napisać? Tak strasznie się cieszę, chyba tak samo jak Ty.
OdpowiedzUsuńHura! Hura! Hura!!!!
Tak skutecznego nauczyciela w zyciu nie spotkalam. Albo tak inteligentnego psa. :)))
UsuńOMG, wlasnie mialam oddalic sie do loza, a tu takie niesamowite nowiny :)))
OdpowiedzUsuńMnie tez jeszcze trudno uwierzyc. Po 6 tygodniach daremnych prob... :))
UsuńWlasnie szukam szczeki gdzies po katach... Nie mozesz podeslac tego magika w paczce???? Moze i na szara zolze by zadzialal...
OdpowiedzUsuńWidzialas kiedys w zyciu w telewizji tego Johna Galaxy, kociego zaklinacza? Ten robi prawdziwe cuda, wsciekle zolzy zmienia w miziaste mruczki. Poszukaj w internetach, pewnie i w Twoim jezyku cos sie znajdzie. :)
UsuńWidzialam nie raz. Z zolza rozumiem sie bez problemów i jak na niewychodzacego kota, ma ogromne mozliwosci. Ona tylko jakiejkolwiek konkurencji nie toleruje, niezaleznie od gatunku i o dokoceniu nie ma mowy :(.
UsuńA te Twoje nietoperze, czy tam wiewiorki fruwajace? :))))) Nie poluje na nie?
UsuńLotki! Chyba ich zapachu nie rozpoznaje jako ewentualnej zdobyczy, a jak pierwszy raz chciala je obniuchac z bardzo bliska, zostala tak dziabnieta w nos,ze juz wiecej nie próbowala :))). Jedna gryzie dosc dotkliwie, a jak sa wypszczane, to zolza ma zakaz wstepu.
UsuńNo tak, bo z taka Zolza to nigdy nic nie wiadomo. Moze jej sie uwidziec, ze to myszy latajace. :)))
UsuńO rany!!!! Wspaniałe, mądre kocio-psie dziewczyny. Cieszę się ogromnie. Masz rację, Panterko - cut.
OdpowiedzUsuńOraz naprawde kompetentny i kochajacy psy nauczyciel. :))
UsuńAle historia! trudno uwierzyc ale zdjecia dokumentuja ten cud!!!niedlugo beda spac razem wcisniete w jedno w drugie!
OdpowiedzUsuńA nasz cudotworca dokonal tego w godzine, bo tak dlugo byl u nas w domu. :)))
UsuńAle super wiadomości.Nareszczie postęp.Od razu się lepiej poczujesz.Aż mi kawa lepiej smakuje.
OdpowiedzUsuńPewnie, ze zaraz mi lepiej, bo ten chaos w domu i pozamykane drzwi juz mi bokiem wychodzily. :)
UsuńSowiński truchcik, padłam: DDD
OdpowiedzUsuńNo, sowinski :))))
UsuńNo i widać kto jeszcze kawy nie pił😐
UsuńTwoj smarkfon? :)))
UsuńEch, gamonie, gamonie... Sto pociech z nimi i drugie tyle zmartwień, a szczęścia cała kupa. Czasem to nawet z przewagą kupy...
OdpowiedzUsuńW naszym przypadku byly to siki w tej przewadze. Bulczyne. :))
Usuńfacet to cudotwórca, geniusz i buk normalnie, przekonujesz mnie do udziału w szkoleniach ...następnej suki oczywiście ;)bo Ernusia to wiesz juz za mondra jest i kotów nie gania z bardzo )) jak Toya zmężniała ho ho
OdpowiedzUsuńSa rozne szkoly dla psow i rozni trenerzy. Wczesniej chodzilam z Fuslem do innej szkoly, w poblizu mojego poprzedniego miejsca zamieszkania. Porownujac dzisiaj, tamta obecnej do piet nie siega. Ktory trener by sie fatygowal do domu i to nie w ramach karnetu na lekcje, tylko tak, w czynie spolecznym. A poza tym jest bardzo skuteczny.
UsuńJejku!!! Jak ja bym chciała nauczyć swego adoptowanego psa, by mi kotów nie ganiał!!!! Pies cudny, ale utrapienie z tą jego kotowatą złością ;(. Bez smyczy i bez ciągłej kontroli ani rusz.
OdpowiedzUsuńJaska, to jest do zrobienia. Ja tez nie wierzylabym, ze Toya w koncu odpusci ganianie kotow. Tymczasem nawet tych obcych, wychodzacych, juz tak w napieciu nie obserwuje.
UsuńMój Czoki czuje respekt przed trzynogą kotką Tośką, bo jak do nas przyjechał to razem bytowali pod jednym dachem. Wszystkiego było! Tośka szczała po kątach(zapewne z zazdrości o pieszczoty i uwagę i często była zamykana. Pies szczeka, kot wrzeszczy,teściowa krzyczy tak, że u sąsiadów słychać, a ja po pracy na 3 zmianę mam chęć ich wszystkich pogonić. U mnie plus dla kotów, że są podwórkowo-piwniczne, a minus dla psa, że nie może biegać luzem. A jak już luzem to pod nadzorem. To nie to co nasze podwórkowe psy od małego z kotami wychowane.
UsuńEch...ale te wdzięczne psie spojrzenie jest takie ujmujące ;)))
O jedna tesciowa za duzo! Z psem i kotem to jeszcze idzie dac sobie rade, co nie? :)))
UsuńWiem, że dobra teściowa to martwa teściowa:D
UsuńAle moje 3 psy nie dadzą rady jej pożreć mimo, że raczej chuda jest ;P
Całe szczęście, że kury mogą szczęśliwie spacerować, bo wtedy to nie wiem....
Toya młoda, a Czoki ma ok 4-5 lat lub więcej i to pies po przejściach, a ja nie mam tyle czasu dla niego, a teściowa (ZNÓW!!!!) nie stosuje się do tego co jej mówimy.
Czy ja naprawdę powinnam....ten...tego...móc zaoszczędzić na karmie dla psów?
;))
Może kiedyś się umówimy na wymianę opinii?
Psy dadza rade, a koty im pomoga, Ty zaoszczedzisz, wszyscy beda mieli wymierna korzysc. :)))
UsuńTo wspaniała nowina! Pewien trener-behawiorysta mawiał, że takie ćwiczenia zmieniają psychikę nie tylko zwierząt ale i ich właścicieli. Bo żyjące z nami pod jednym dachem zwierzaki doskonale wyczuwają nasz nastrój, w tym niepokój o to co za chwilę może się zdarzyć i same reagują niepokojem.
OdpowiedzUsuńTo trochę tak jak z niemowlakami- gdy matka usypiając dziecko denerwuje się, że mu to zbyt wolno idzie, dziecko wyczuwa jej zdenerwowanie i jeszcze dłużej ma problem z zaśnięciem.
Nic dodac, nic ujac! Jest dokladnie tak jak piszesz.
UsuńTo dewiza Cesara Milana, wyluzowanie i asertywnosc udziela sie psu od wlasciciela, smycz jest jak przewod elektryczny miedzy nimi. :)
Życzę sukcesu...niech się te zwierzaki dogadają na dobre wreszcie...
OdpowiedzUsuńmasz tam u siebie może programy z Cesarem Millano ?
Wspaniały treser i zaklinacz psów, warto oglądać, bo człowiek może dużo się nauczyć,
jak obsługiwać psa :-)
Znam Cesara Milana, to znaczy filmy z nim, i dotychczas udawalo mi sie z psami. Ale Toyka jest inna, sama nie moglam sobie z nia poradzic, byla ekstremalnie zdekoncentrowana i zupelnie nie zwracala na mnie uwagi. Teraz jest znacznie lepiej. :)
UsuńTo jednak pomaga trener...
UsuńMówię ci za 2 lata będzie ok :-)))
Aha, za życia zostałaś skazana na moderację komentarzy , ja dziękuje ??
UsuńNie ma jakiegoś innego sposobu na trolla ?
No nie strasz! Jakie dwa lata? Ja licze na dwa miesiace, nie mam tyle czasu. :)
UsuńZlikwidowalam na krotko moderacje, to znow ten sqrwiel przypelzl i sral. Ciekawe, czy gdyby u Ciebie zaczal, nie wlaczylabys w koncu moderowania i Ty.
Hura, hura, hura! Teraz pójdzie błyskiem!
OdpowiedzUsuńJeszcze spimy osobno, ale juz za dnia sypialnia jest otwarta i albo koty wylaza, albo Toya je tam odwiedza. :)
UsuńNo cóż coraz częściej upewniam się w tym, że do poznania świata nie wystarczy tylko "szkiełko o oko" ;) Ten trener pewnie "czuje" znacznie więcej niż przeciętny człowiek.
OdpowiedzUsuńFajnie że udało Wam się z nim zetknąć i pomógł Wam w okiełznaniu całego tego zwierzęcego galimatiasu :)
Opowiadal nam o swoim pierwszym psie, nieokielznanym pitbulu, ktory byl naprawde niebezpieczny, a on bez najmniejszego doswiadczenia. Przy tym wlasnie psie zainteresowal sie psim behawioryzmem i potem zaczal sam rozwijac te pasje. Jest naprawde genialny.
UsuńBrawo!!!! Niedługo będzie bezstresowo. Psich trenerów zawsze podziwiam, mnie moi panowie mają głęboko w poważaniu:p
OdpowiedzUsuńNo bo pozwalasz im sie zdominowac, a piesu trzeba od razu pokazac, kto jest przewodnikiem stada, bo inaczej wleza na glowe. Ja Toyi od poczatku pokazalam i juz wie, choc wymagalo to nieco pozornej brutalnosci, czyli kilkukrotnego sprowadzenia jej do parteru i przytrzymania, dokladnie tak, jak zrobilby to psi przewodnik stada. Bo z psem trzeba po psiemu, a nie mu slownie tlumaczyc. :)))
Usuńba, ja adoptuję staruszki po przejściach i ulegam ich spojrzeniom ;)
UsuńAle przyjmujesz je do stada, a one chcialyby wiedziec, kto tu rzadzi. ;)
UsuńŚwietnie! Wiedziałam już z fb o tych cudach, a i tak czytałam z zapartym tchem:)))
OdpowiedzUsuńJa sama nie moge napatrzec sie do woli na to zdjecie, gdzie wszystkie trzy leza na lozku. :)))
UsuńNormalnie czarodziej! Od wczoraj nie mogę się napatrzeć na te zdjęcia i proszę o jeszcze :D
OdpowiedzUsuńTeraz bedzie pewnie wiecej wspolnych zdjec koto-psich. :)))
UsuńPieknie opisalas, mialam przyjemne czytanko. Jak to dobrze ze ten trener-cudotworca przyszedl i zadzialal, i ze bystrze obserwowalas i lepiej wiesz jak radzic sobie z sytuacja.
OdpowiedzUsuńZdjecie z Toyka i Buleczka na balkonie cudne, obie zrelaksowane.
Dzisiaj Toyka troche sie zapomniala i pobiegla za Bulka na balkon, zostala osyczana i pazury byly w robocie. Ode mnie zas dostala natychmiast reprymende, czyli rzut na dywan i przytrzymanie, poki sie nie uspokoila. :)))
UsuńAle czego wymagac po dwoch dniach?
Też mam pieseła:) I jakoś się dogadał z kotkami. Lila jeszcze przed nim ucieka, ale Luśka go sobie ustawiła:) Nie ma miłości, ale nie ma też agresji. Śpią na kanapie w pewnej odległości od siebie, ale jest ok. Nie boję się zostawić ich samych w domu, bo nie ma cienia agresji między nimi. Ale rady zapisuję w głowie. Ściskam Cię mocno Kochana :*
OdpowiedzUsuńWszelki duch! Jestes!!!
UsuńMoje koty sa z psami obeznane, Miecka nastala za czasow jamnika Fusla, a Bulka doszla przy Kirze. Placzek tez bardzo czesto u nas bywal, ale Toya to Toya i nic nie rzadzilo, nie moglam nad nia zapanowac. :)
Niewiarygodne! Kurcze, jak to trzeba wiedzieć do kogo zwrócić się o pomoc.
OdpowiedzUsuńDziewczyny razem, to poprostu mniód na Wasze serca i oby to trwało.
Nawet na Mieckę cudotwórca zadziałał, no szok!
Mysle (mam nadzieje), ze od konca tego albo najdalej od przyszlego tygodnia chlop wroci spac do lozka, a kuweta i inne utensylia wyjada z sypialni. Czas jest najwyzszy. :)))
UsuńCzyli progres. Wspaniale, na taka opowiesc czekalam.
OdpowiedzUsuńJa czekam na powrot chlopa na memlon, chociaz osobne spanie tez ma swoje plusy. :)))
UsuńJakie to wzruszające :)... Zwłaszcza te ostatnie zdania o Toyi i Miećce... Niech będzie dobrze :D!
OdpowiedzUsuńWczoraj byl cut-mjut, a dzisiaj juz Toya ganiala Bulke. Czyli nasz cudotworca mial racje, zeby nie cieszyc sie za wczesnie, trzeba czasu i sporego nakladu pracy, ale jestesmy na dobrej drodze.
UsuńPierwsze zdjęcie najlepsze,tak ładnie wszystkie leżą:)))
OdpowiedzUsuńNo i ze w ogole udalo mi sie w pore je zrobic, bo nie zawsze nadazam.
UsuńWidzę, że coś przegapiłem z ostatniego czasu. Ale wiadomości super. Oczywiście faktem jest konieczność dalszej pracy, ale takie postępy to zapowiedź chyba całkiem niezłej przyszłości. W takim razie cierpliwości i powodzenia życzę. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Mozaika Rzeczywistości.
Adoptowalismy sunie z Polski, ma ok. 10-11 miesiecy i jest nieco dzika, calkiem niewychowana. Od konca marca pracujemy nad nia, chodzimy do psiej szkoly. Ona ma bardzo silny instynkt lowiecki i to trzeba w niej zlikwidowac lub co najmniej znacznie zredukowac, bo rzuca sie na Miecke i Bulke. Od dluzszego czasu izolujemy zwierzaki, a tym samym siebie, bo maz spi z Toya w goscinnym, a ja z kotami w sypialni. Nie jest to specjalnie wygodne na dluzsza mete, dlatego poprosilismy psiego trenera o pomoc.
UsuńTo tak w skrocie to przegapione ;)
Wspólnie dacie radę. Ja mam nadzieję i wierze, że pies i kotki w zgodzie będą wkrótce żyły :)
OdpowiedzUsuńNa pewno tak bedzie, jestesmy na najlepszej drodze.
Usuń☺ Super wiadomości. ☺ Czyli wreszcie w domu zapanuje spokój... ♥
OdpowiedzUsuńCzas bylby juz najwyzszy, nieprawdaz? :)
UsuńNo to nieźle całkiem. Tak młody piesek odpowiednio poprowadzony według mnie jest w stanie się nauczyć wszystkiego, a także oduczyć się tego, co nie za fajne. Poza tym już widzisz są pierwsze efekty, a przypuszczalnie będą stopniowo kolejne sukcesy.
OdpowiedzUsuńA zdjęcia zwierzaków znakomite. :)
Pozdrawiam!
Mozaika Rzeczywistości.
Latwiej jest oczywiscie ze szczeniakiem niz z takim nastolatkiem, jakim jest Toya, bo ona weszla w wiek buntu. Ale dajemy rade. :))
UsuńAle stopniowo na pewno skuma wszystko co chcecie jej przekazać i pokazać, a z kotami czy innymi zwierzakami Toya będzie żyć w pełnej zgodzie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Mozaika Rzeczywistości.
Ona swietnie kuma, czego od niej oczekujemy, ale nie zawsze chce sie podporzadkowac. ;)
UsuńSuper wieści :)) Już wczoraj przeczytałam :)
OdpowiedzUsuńTeraz, jak już wiecie, co robić dokładnie, pójdzie jak trzeba. Ale, żeby Miećka ... przy obcym facecie .... i jeszcze z Toyką się noskami dotknęły .... niesamowite :))
Mowie Ci, Lidia, cuda sie dziejo w tym domu. Koty coraz mniej sie boja, a sporadyczne zrywy Toyi duszone sa w zarodku.
UsuńPewno ma swój charakter (tak po zdjęciach wnoszę), ale z czasem sądzę znajdzie swoje miejsce w tym nowym ,,stadzie" i zapewne będzie już o wiele lepiej, bez tych gonitw, oddzielania zwierzaków itp.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Mozaika Rzeczywistości.
Ona juz bardzo sie zmienila na lepsze, odkad jest u nas, stala sie bardziej zrownowazona, ale jeszcze dluga droga przed nami do konca wychowywania. Jak z dziecmi. ;)
UsuńJednak czasem trzeba skorzystać z wiedzy behawiorysty, fajnie, że wreszcie dotarł i pomógł Wam ułożyć nieco tę gromadkę, bo to musiało być bardzo uciążliwe. Na Fejsuniu śledziłam pilnie, ale nie miałam wiedzy, że one nie tak same, tylko z pomocą :).
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za skuteczny trening!
Facet ma rzeczywiscie duzo wiedzy, ale i jakies... ja wiem?... fluidy. Psy patrza w niego jak w obraz, a i koty sie nie boja. :)
UsuńCi ludzie muszą mieć specjalne uzdolnienia, które rozwijają też na pewno w pracy ze zwierzakami, ucząc się na żywym przykładzie, co działa. I na pewno wiedzą, że liczy się też wewnętrzne nastawienie. To często odbierają zwierzaki.
UsuńTo jest to, co stale podkresla Milan, ze nastawienie czlowieka to polowa sukcesu.
UsuńFantastyczne postępy i oby tak dalej :D Kciuki !
OdpowiedzUsuńSuper widok całej trójki na jednym zdjeciu :D
Powoli wszystko sie normalizuje, choc Toyka miewa jeszcze czasem te swoje zrywy, ktore sa w gruncie rzeczy jedynie zacheta do zabawy, a ktore wprawiaja koty w panike. :))
Usuń