Chodzimy na te laczke do znudzenia. W miedzyczasie ogolili mi ja, ale trawa zdazyla odrosnac na nowo, tyle ze mniszkow juz nie ma, jeno pojedyncze dmuchawce. Gdzies ostatnio czytalam, ze nie powinno sie meczyc zanadto psa, czy to rzucaniem pileczek, czy bieganiem przy rowerze. Ale co mam zrobic, kiedy Toya prosi mnie wzrokiem, zeby jej rzucac i rzucac. Kocha to ponad wszystko i jest to jedyna mozliwosc dobrego jej wybiegania, skoro nie wolno psa spuszczac ze smyczy.
Szkoda, ze juz nie ma tej zolci mniszkowej
Jest za to pelno czegos takiego. To szczaw? Wie ktos?
Krotki odpoczynek przed nastepnymi wyzwaniami
To jak? Rzucasz?
Jezor do samej ziemi, ale chec wybiegania jest silniejsza
No, czekam!
Co tam w trawie piszczy?
Trzeba podjesc troche zieleniny
Odpoczywac czy lepiej znow za pilka latac?
Jakos nie chce mi sie chwycic za aparat i pojsc gdzies porobic porzadne zdjecia. Telefon za to mam zawsze w kieszeni, wiec pstrykam czasem gdzies po drodze. Napstrykalam troche sezonowych kfiatkow, a nawet jedno pole rzepaku przez okno samochodu.
Kiedy gdzies wychodze i wracam potem do domu, zastaje na balkonie takie widoczki:
Tu Toya tylko ziewa, a nie chce zjadac kota
A kto wczoraj nie zdazyl przeczytac mojego goracego apelu, to PROSZSZ... jeszcze raz.
Cudna Toya!!! Brak mi słów. A fotki zachwycają mnie jak zwykle. Kobieto, rzucaj swemu psowi kochanemu pileczke, mlody jest. Gorzej, gdyby to pies Tobie rzucal:))) Młodas jeszcze, ale kondycja pewnie juz nie ta:) Dobrze jest jak jest.
Napodziwialam sie Toyki, cudne sceny na balkonie, kwiaty, kwiatki, zaplakalam z tesknoty za bzem, a potem jeszcze przeczytalam wczorajszy apel, juz kiedys pisalam ze nie uzywam e-mail, ale bardzo spodobalo mi sie ze mozna wyslac karke pocztowa, podalas adres, jestem taka staroswiecka z przjemnoscia wysle taka kartke, moze nawet to tak ladnie z Australii.
Kazdy glos jest tak samo wazny, kartkowy czy mailowy. Twoj nawet wazniejszy, bo wymagajacy wiekszego wysilku i kosztow. :) Rzadka to szansa w czasach internetu, ze mozna zaglosowac klasycznie, jak w dawniejszych czasach. Ehhh... sentymentalnie mi sie zrobilo...
Dla mnie odwrotnie, wysilek bylby przymierzyc sie to e-mail, koszt zaden, mam szanse pozbyc sie monet ktore mi sie niepotrzebnie gromadza. A dodatkowo przyjemnosc wybrac kartke i cieszyc sie ze ciagle moje dlonie, palce potrafia pisac, bo przy mojej chorobie traci sie to. No i w koncu jest cos w tym wyslac kartke, sentymentalnie, no wlasnie.
Mnie nawet troche zal czasow listownej korespondencji, kiedy pisalo sie na pieknej papeterii, wysylalo kartki z widoczkami... teraz wszystko leci elektronicznie i telefonicznie, romantyzm sie zatarl.
A ja jeszcze pisze tradycyjne listy do przyjaciólki i to na pieknej papeterii, ktora kupuje w Empiku:) Uwielbiam ten moment, kiedy otwieram listy od Niej. Siadam i czytam. Najpierw szybciutko, a potem raz jeszcze, delektując sie każdym zdaniem... I kartki świąteczne do najbliższych. Taka ze mnie staroswiecka Iza:)
Kiedys pisywalam czesto i chetnie, ale kiedy po moich naprawde dlugich listach, w ktore wkladalam duzo serca i pracy, dostawalam trzy linijki w odpowiedzi, przestalo mi sie chciec. Unowoczesnilam sie i sama pisze krotkie maile.
piekne te kwiatki sezonowe Aniu oraz Erna też męczy nas z piłeczką...a nie wolno jej ani biegac ani zwłaszcza robic takich zrywów, bo ma dysplazje, to nie jest dobre na stawy. Znów włączyłam moderowanie.
Mniemam, ze to bardziej o mnie chodzilo, bo sral pod moim komentarzem. Bydle nie odpuszcza, pisze maile do kogo sie da, tlumaczy sie i probuje pozyskiwac sojusznikow. W spamie u mnie tez znalazlam jakis wypierd od jankazgugla, ale bez czytania skasowalam. Erna miala dysplazje od poczatku, czy ujawnilo sie to pozniej? Ile ona ma latek?
Nie da rady nie moderowac. Nie moge dopuscic do tego, zeby ktos nawet przypadkiem musial czytac te wypociny. A nie mam caly czas kontroli nad blogiem. Z Miecka jeszcze nie do konca jest Toya zakolegowana, ale z Bulka prawie ze. :)
Toya jest taka śliczna, że nie mogę się napatrzeć. Fakt, nie należy zbyt męczyć psa ganianiem, zwłaszcza psa z tych większych - serce u niego ma więcej roboty. Fajny masz podnośnik do piłeczki, nie wiedziałam, że takie są:)
To zaiste bardzo praktyczny przyrzad, nie tylko nie brudzisz sobie rak zasliniona i zapiaszczona pilka, ale mozesz miotac ja bardzo daleko: https://www.google.de/search?q=tennisballwerfer&client=firefox-b&tbm=isch&tbo=u&source=univ&sa=X&ved=0ahUKEwiPre3Xjf7TAhVJaRQKHevEDPcQsAQIPA&biw=1366&bih=633#imgrc=1BWsbafo4lA8wM:
To czerwone wlochate, co to? Myslalam, ze gasienica :) A mniszka do salatki! Poki mlody. Buziaczek dla Toyi, slicznotka, i z kotkiem juz trzyma sztame?
Ciekawe, jak to sobie wyobrażasz. Dzisiaj pakuję walizki, jutro wyjeżdżam, a na dworcu za dowolną granicą czeka na mnie komitet powitalny z czerwonym dywanem i transparentem? Wszyscy gną się w ukłonach i lansadach, zapraszają do wybierania mieszkań i pracy?
Samo sie nie zrobi, wiadomo. Trzeba troche pracy w to jednak wlozyc, chocby nauke jezyka w stopniu pozwalajacym na swobodne porozumienie sie. Przeciez nie bede pisala Ci gotowych recept, trzy miliony Polakow wyjechaly i jakos sobie radza, a ich zapewne tez nikt nie wital z orkiestra. Poczatki sa naprawde trudne, wiem cos o tym, bo nieraz mialam ochote uciekac z powrotem w znane i zaufane miejsca, ale przetrwalam, jak wielu innych. Dla chcacego...
Świetna jest ta rączka do rzucania piłeczki! :) Wspaniale jest móc połazić i pobiegać z pieskiem na łące ... Ech, nadal wspominam Schwarza i mi smutno, muszę sobie dawkować myślenie na ten temat. Uściski!
Dziefczyny uprawiające balkoning mi się podobają :) Zwłaszcza na ostatnim zdjęciu :) A Ty Pantero, masz spory rzut tom pileczkom - w zawodach mogłabyś startować :)
To czerwone włochate też bardzo mi się podoba. A Toya sama zadecyduje, kiedy będzie miała dość. Gorzej z Tobą. Kup sobie od razu maść, by nadwyrężony bark smarować. Przefajną morduchnę ma Twoja psica.
Jak dobrze czytać, ze martwisz się ile Toya może wybiegać. Niejednokrotnie widzę, ludzi na rowerze z psem na smyczy. I zazwyczaj nie są to charty. I zastanawiam się wtedy, czy oni maja świadomość ile może przebiec pies? Zdjęcia super, aż kipią energia. W przeciwieństwie do roślin 😀. Scenki balkonowe boskie.
Psy to nie roboty, zeby nie martwic sie o ich zdrowie, a Toya ma tyle energii i checi do jej upuszczenia, ze trzeba ja powstrzymywac, bo gotowa zabiegac sie do zemdlenia. :)
Love.
OdpowiedzUsuńMe too! :)
UsuńPiekne kfiutki :). Az sie poczulam zasapana przy tym filmiku. Ona to ma energie :) Mam tyko nadzieje, ze nie przydepnie sobie jezora ;).
OdpowiedzUsuńRobilam przerwy w tym rzucaniu, bo balam sie, ze mi zejdzie na serduszko. Duszno troche bylo. :)
UsuńTa roślina na drugim zdjęciu to młody mniszek. Za rok zakwitnie jak pozostałe :)
OdpowiedzUsuńAaa... i pewnie mozna to jesc jakos surowke do obiadu? :)))
UsuńUwielbiam te czerwone szczotki do butelek.
OdpowiedzUsuńWole histerie, ale wszystkie sa urocze. :))
UsuńCudna Toya!!! Brak mi słów. A fotki zachwycają mnie jak zwykle.
OdpowiedzUsuńKobieto, rzucaj swemu psowi kochanemu pileczke, mlody jest. Gorzej, gdyby to pies Tobie rzucal:))) Młodas jeszcze, ale kondycja pewnie juz nie ta:) Dobrze jest jak jest.
Rzucam zatem, ale ostroznie, z przerwami na odpoczynek, bo nie chcialabym jej zaszkodzic.
UsuńNo, jak ja jestem mloda... :)))
Napodziwialam sie Toyki, cudne sceny na balkonie, kwiaty, kwiatki, zaplakalam z tesknoty za bzem, a potem jeszcze przeczytalam wczorajszy apel, juz kiedys pisalam ze nie uzywam e-mail, ale bardzo spodobalo mi sie ze mozna wyslac karke pocztowa, podalas adres, jestem taka staroswiecka z przjemnoscia wysle taka kartke, moze nawet to tak ladnie z Australii.
OdpowiedzUsuńKazdy glos jest tak samo wazny, kartkowy czy mailowy. Twoj nawet wazniejszy, bo wymagajacy wiekszego wysilku i kosztow. :) Rzadka to szansa w czasach internetu, ze mozna zaglosowac klasycznie, jak w dawniejszych czasach. Ehhh... sentymentalnie mi sie zrobilo...
UsuńAle czad!
UsuńDla mnie odwrotnie, wysilek bylby przymierzyc sie to e-mail, koszt zaden, mam szanse pozbyc sie monet ktore mi sie niepotrzebnie gromadza. A dodatkowo przyjemnosc wybrac kartke i cieszyc sie ze ciagle moje dlonie, palce potrafia pisac, bo przy mojej chorobie traci sie to. No i w koncu jest cos w tym wyslac kartke, sentymentalnie, no wlasnie.
UsuńMnie nawet troche zal czasow listownej korespondencji, kiedy pisalo sie na pieknej papeterii, wysylalo kartki z widoczkami... teraz wszystko leci elektronicznie i telefonicznie, romantyzm sie zatarl.
UsuńA ja jeszcze pisze tradycyjne listy do przyjaciólki i to na pieknej papeterii, ktora kupuje w Empiku:) Uwielbiam ten moment, kiedy otwieram listy od Niej. Siadam i czytam. Najpierw szybciutko, a potem raz jeszcze, delektując sie każdym zdaniem... I kartki świąteczne do najbliższych. Taka ze mnie staroswiecka Iza:)
UsuńKiedys pisywalam czesto i chetnie, ale kiedy po moich naprawde dlugich listach, w ktore wkladalam duzo serca i pracy, dostawalam trzy linijki w odpowiedzi, przestalo mi sie chciec. Unowoczesnilam sie i sama pisze krotkie maile.
Usuńpiekne te kwiatki sezonowe Aniu oraz Erna też męczy nas z piłeczką...a nie wolno jej ani biegac ani zwłaszcza robic takich zrywów, bo ma dysplazje, to nie jest dobre na stawy.
OdpowiedzUsuńZnów włączyłam moderowanie.
Mniemam, ze to bardziej o mnie chodzilo, bo sral pod moim komentarzem. Bydle nie odpuszcza, pisze maile do kogo sie da, tlumaczy sie i probuje pozyskiwac sojusznikow. W spamie u mnie tez znalazlam jakis wypierd od jankazgugla, ale bez czytania skasowalam.
UsuńErna miala dysplazje od poczatku, czy ujawnilo sie to pozniej? Ile ona ma latek?
A dajcie spokój z tym moderowaniem, kasować i już, bo się idiota/ka ino cieszy, że ma kontrolę nad pisaniem
UsuńSojusz Toyki z zołzami zadziwiający :)))
Nie da rady nie moderowac. Nie moge dopuscic do tego, zeby ktos nawet przypadkiem musial czytac te wypociny. A nie mam caly czas kontroli nad blogiem.
UsuńZ Miecka jeszcze nie do konca jest Toya zakolegowana, ale z Bulka prawie ze. :)
Z Toyi bije energia z każdego zdjęcia. Niesamowite.
OdpowiedzUsuńTaaak, energii jej nie brakuje. Powiedzialabym nawet, ze ma jej nadmiar. :)))
UsuńToya jest taka śliczna, że nie mogę się napatrzeć. Fakt, nie należy zbyt męczyć psa ganianiem, zwłaszcza psa z tych większych - serce u niego ma więcej roboty.
OdpowiedzUsuńFajny masz podnośnik do piłeczki, nie wiedziałam, że takie są:)
To zaiste bardzo praktyczny przyrzad, nie tylko nie brudzisz sobie rak zasliniona i zapiaszczona pilka, ale mozesz miotac ja bardzo daleko:
Usuńhttps://www.google.de/search?q=tennisballwerfer&client=firefox-b&tbm=isch&tbo=u&source=univ&sa=X&ved=0ahUKEwiPre3Xjf7TAhVJaRQKHevEDPcQsAQIPA&biw=1366&bih=633#imgrc=1BWsbafo4lA8wM:
a gdzie moje komentarze??
OdpowiedzUsuńhę???
dawno pisałam, dwa!!
Alesz, Rybenka, u mnie nic nie ginie! :)))
Usuńnormalnie zobaczyłam i uwierzylam!!
UsuńTo czerwone wlochate, co to? Myslalam, ze gasienica :)
OdpowiedzUsuńA mniszka do salatki! Poki mlody.
Buziaczek dla Toyi, slicznotka, i z kotkiem juz trzyma sztame?
https://de.wikipedia.org/wiki/Karminroter_Zylinderputzer
UsuńA co ja, koza, zeby trawe i inna zielenizne jadac? Wystarczy mi salata. :)))
Wczorajszy apel dorzuciłam do wpisu...
OdpowiedzUsuńTo widzę zgoda panuje ??
Sssstrasznie zajęta jestem :-)))
Wiem, Krysiu, zagle lopoca i wzywaja: ahoj, przygodo. :)
UsuńDzieki za udostepnienie. :*
Ładne zdjęcia! :)
OdpowiedzUsuńNo gdzie tam ladne. Moze sam motyw, ale technicznie sa do kitu, bo tylko telefonem robione. ;)
UsuńUmieram z przepracowania i gorąca, o czym donoszę uprzejmie, zapraszając na pogrzeb.
OdpowiedzUsuńA to musialas dzisiaj pracowac? W SOBOTE ???
UsuńCale szczescie, ze kwiaty w miare tanie, to sciepniemy sie na jakas wiazaneczke.
Tak.
UsuńMusiałam.
Dzisiaj.
W sobotę.
Zaraz trupnę padem.
Amen.
To po prostu barbarzynstwo pracowac w sobote. Sobota sluzy do odpoczynku.
UsuńNoc też służy do odpoczynku, a ja muszę zrywać się w środku nocy i iść do pracy. Niewolnicy żydowscy w Egipcie tak źle nie mieli jak ja!!!
UsuńCiepnij to w diably i znajdz sobie prace dobrze platna oraz od 9.00 i w klimatyzowanym pomieszczeniu. ;)
UsuńŚwietny dowcip, tylko moje poczucie humoru coś nie teges.
UsuńSkoncz z tym ponuractwem, bo mi sie udziela.
UsuńPomyśl sobie, że nie mieszkasz w Polsce, to Ci się od razu polepszy.
UsuńPrzeciez emigracja tez dla ludzi, co Ci stoi na przeszkodzie?
UsuńCiekawe, jak to sobie wyobrażasz. Dzisiaj pakuję walizki, jutro wyjeżdżam, a na dworcu za dowolną granicą czeka na mnie komitet powitalny z czerwonym dywanem i transparentem? Wszyscy gną się w ukłonach i lansadach, zapraszają do wybierania mieszkań i pracy?
UsuńSamo sie nie zrobi, wiadomo. Trzeba troche pracy w to jednak wlozyc, chocby nauke jezyka w stopniu pozwalajacym na swobodne porozumienie sie. Przeciez nie bede pisala Ci gotowych recept, trzy miliony Polakow wyjechaly i jakos sobie radza, a ich zapewne tez nikt nie wital z orkiestra.
UsuńPoczatki sa naprawde trudne, wiem cos o tym, bo nieraz mialam ochote uciekac z powrotem w znane i zaufane miejsca, ale przetrwalam, jak wielu innych.
Dla chcacego...
Świetna jest ta rączka do rzucania piłeczki! :)
OdpowiedzUsuńWspaniale jest móc połazić i pobiegać z pieskiem na łące ...
Ech, nadal wspominam Schwarza i mi smutno, muszę sobie dawkować myślenie na ten temat.
Uściski!
Fakt, ten miotacz pilek to wynalazek stulecia. Przedtem miewalam cale rece zaslinione i brudne. :))
UsuńDziefczyny uprawiające balkoning mi się podobają :) Zwłaszcza na ostatnim zdjęciu :) A Ty Pantero, masz spory rzut tom pileczkom - w zawodach mogłabyś startować :)
OdpowiedzUsuńI tak nie rzucam tak daleko, jak bym mogla, bo laka za krotka. :)))
UsuńTo czerwone włochate też bardzo mi się podoba. A Toya sama zadecyduje, kiedy będzie miała dość. Gorzej z Tobą. Kup sobie od razu maść, by nadwyrężony bark smarować.
OdpowiedzUsuńPrzefajną morduchnę ma Twoja psica.
No nie za bardzo sama zdecyduje. Obserwuje ja, jest ledwie zywa, ale dalej mnie zacheca do rzucania. W koncu to ja mowie dosc, bo boje sie o nia.
UsuńO kurcze, teraz przeczytałam o miotaczu piłeczek. A to cofam, nie wyrzucaj forsy na maść.
OdpowiedzUsuńMiotacz jest doskonaly i celniej sie nim rzuca niz wlasna reka. :))
UsuńJak dobrze czytać, ze martwisz się ile Toya może wybiegać. Niejednokrotnie widzę, ludzi na rowerze z psem na smyczy. I zazwyczaj nie są to charty. I zastanawiam się wtedy, czy oni maja świadomość ile może przebiec pies? Zdjęcia super, aż kipią energia. W przeciwieństwie do roślin 😀. Scenki balkonowe boskie.
OdpowiedzUsuńPsy to nie roboty, zeby nie martwic sie o ich zdrowie, a Toya ma tyle energii i checi do jej upuszczenia, ze trzeba ja powstrzymywac, bo gotowa zabiegac sie do zemdlenia. :)
UsuńSzfystko fajne,ale ostatnie zdjęcie najfajniejsze!
OdpowiedzUsuńJest coraz lepiej, choc kiedy musielismy Toye zostawic w domu, koty jednak zamknelam. :)
Usuń:) Lepiej dmuchać na zimne.
OdpowiedzUsuńToya miewa jeszcze zrywy, wiec nie moge ryzykowac. Nie, nie zyciem kotow, ale caloscia jej oczu. :)
Usuń