niedziela, 11 marca 2018

Klinika.

W sobote kolo poludnia dzwoni do mnie corka, ze Malvina ma blisko 39° temperature, ze dzwonila juz do kliniki i kazali przyjechac. Ona sama tez ciezko przeziebiona, a jego rodzice rowniez oboje chorzy. Tata zostal z Gapciem w domu, a my pomknelysmy do kliniki. Dziecina byla wyjatkowo marudna, wciaz poplakiwala, a co najgorsze, w ogole nie chciala jesc i pic. Bez jedzenia nic by jej sie nie stalo, ale brak nawadniania przy takiej goraczce to juz niebezpieczne.
Wrocily wspomnienia sprzed dwudziestu kilku lat, kiedy to ja bywalam w tejze klinice na ostrych dyzurach z wlasnymi dziecmi, a najczesciej z Owsikiem na urazowce. Kiedy znalazlysmy sie juz na wlasciwym pietrze, nogi sie pode mna ugiely, bo poczekalnia byla pelna chorych dzieci z rodzicami. Zameldowalysmy sie w rejestracji i grzecznie usiadlysmy, zeby czekac. Corka mowi, ze tak jej sie pic chce i czy bym nie poszla czegos kupic. No to wzielam i poszlam, ale... nie uwierzycie! Chcialam pojsc na skroty do glownego wyjscia, bo tam byl sklepik i... pogubilam sie w labiryncie korytarzy. Az musialam zapytac o droge, bo w pewnej chwili nie wiedzialam, gdzie jestem. A skoro juz bylam przy wyjsciu, to pomyslalam sobie, ze skorzystam z okazji i wyjde sobie zapalic.
Wtem pacze ci ja, a tam rozgrzewa sie nasz klinikowy Christoph i bedzie zaraz startowal, no to wzielam i go dla Was nagralam. Nie wiem tylko, dlaczego mi sie tak lapy trzesly.

Wrocilam z ta woda mineralna, tym razem juz okrezna droga, ktora znalam i tam bym na pewno nie zabladzila. Tymczasem przez ten czas Malvina zrobila sie goraca jak piec i zaczela leciec przez rece, wiec poprosilam pielegniarke o zmierzenie jej temperatury, miala 41°, wiec natychmiast zaordynowano lekarstwo na jej zbicie, bo tak wysoka goraczka mogla juz zagrazac jej zyciu. Bylo nielatwo podac lekarstwo, bo dzieciakiem szarpal odruch wymiotny, ale jakos na raty dalysmy rade.
Siedzialysmy w tej poczekalni pod takim oto obrazkiem o bardzo znajomej tematyce:


No musialam go sfotografowac! Corka spogladala na mnie z niemalym zdziwieniem, czy juz mi odbilo, ze fotografuje te kury i czy powinna zawezwac psychiatre, czy moze jeszcze poczekac. W koncu i mnie sie pic zachcialo od tego czekania, a nie chcialam korzystac z butelki corki, bo mi zycie mile, choc niewykluczone, ze po pobycie w tej ciezkiej od zarazkow poczekalni pediatrycznej, i mnie w koncu dopadnie jakis plucny syfilis. Nie chcialo mi sie latac taki kawal do sklepiku, wiec poszukalam blizej automatu z napojami, a przy okazji znow wylazlam zapalic, tym razem blizszym wyjsciem od klinicznej du***y strony.



Minuty zmienialy sie w kwadranse, godziny, my czekalysmy, Malvina zapadala w niespokojny sen, by po 5 minutach obudzic sie z takim podrygiem, jakby ja ktos z tylu gwozdziem uklul. I w placz! I tak przez caly czas. W koncu zauwazylysmy, ze zaczyna spogladac przytomniej, a nawet sie do nas usmiechac. Kiedy zmierzono jej cieplote po wejsciu do gabinetu lekarskiego, miala juz tylko 38,5°. Ufff...
Pediatra zdiagnozowal u niej grype prawdziwa, dokladnie tak ja nazwal i zlecil leczenie objawowe, bo na grype nie ma lekarstwa. Malvina dostala wiec czopki przeciwgoraczkowe i kropelki do nosa. Zalecil rowniez, ze jesli do wtorku nie przejdzie, trzeba bedzie pojsc do jej pediatry. Mam jednak nadzieje, ze do tego czasu bedzie fit.
Pol dnia spedzilysmy w tej przekletej klinice, glownie siedzac pod kurami, a do domu wrocilam tak zmeczona, jakbym maraton przebiegla. Temperatura w dzien wzrosla do 17°, co jeszcze bardziej przytlaczalo, zbyt gwaltowny skok temperatury i zmiana cisnienia.




56 komentarzy:

  1. Wcale Ci sie nie dziwie, ze Ci sie rece trzesly bylas podenerwowana sytuacja nawet podswiadomie ale to dziala.
    Nie ma nic gorszego niz chore dziecko, w dodatku takie malenstwo.
    Tak skoki temperatury sa trudne dla organizmu, zwlaszcza jak ma sie juz kilka miesiecy wiecej niz 20 lat ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czlowiek sie poci do tego stopnia, ze chetnie by sie rozzul ze wszystkiego, ale wieje podstepny wiaterek, zawieje i nieszczescie gotowe.
      Dzwonilam do corki jeszcze wieczorem, dziecko zywe i chodzace po domu, choc temperatura 38°, ale dla niej to juz pestka. :)

      Usuń
    2. Najwazniejsze, ze Malvinka juz lepiej, bo to najciezszy kamien z serca.

      Co do takich zawian to wlasnie doswiadczylam:) Ostatniego dnia rejsu tak dymalo na 13-tce, ze o malo mi lba z plucami nie wyrwalo.
      No ale, Cygan sie dal powiesic dla towarzystwa to przeciez ja nie poddam sie byle wiatrowi na statku:))
      I teraz kicham i prycham, ale i tak twierdze, ze warto bylo:))))

      Usuń
    3. A to tam nie bylo gdzie sie schowac?
      Dzisiaj Malvina miala rano juz normalna temperature, ale caly czas jest marudna, wiec pewnie ja glowa boli.

      Usuń
    4. Bylo, ale w zamknietych pomieszczeniach nie zbierali sie tacy fajni ludzie bo tylko na 13tce wolno bylo palic, to otwarty poklad. No i oczywiscie sa szklane boczne scianki, ale plynelismy w sztormie wiec one niewiele pomagaly i dulo jak za cara:)))

      Malvinka dochodzi do siebie i marudnosc jest chyba w tej sytuacji normalna reakcja, organizm szuka balansu. Tak mi sie wydawa na moj glupi rozumek:))

      Usuń
    5. Pewnie tak, ale ze corka sama chora, to marudzenie malej jej nie sluzy. Dzisiaj za to z dwiema innymi corkami i dwoma psami wzielismy Gapcia ns dwugodzinny spacer, wiec trzecia chora corka mogla nieco odzipnac. ;)

      Usuń
  2. Mam nadzieję, że Malwinka wydobrzeje i zadnych komplikacji nie będzie. Też pamiętam jak moje dziecko struło się i majaczyło w gorączce. Strachu się najadłam bo też miała 41 stopni. W szpitalu też zabłądziłam i musiałam pytać o drogę.
    Zmęczeniu Twojemu się nie dziwię, takie sytuacje wykańczają gorzej niż bieg.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale mojego wlasnego rekordu swiata to chyba jeszcze nikt nie pobil. Otoz w roku 1966 podczas epidemii grypy Hongkong, dorobilam sie temperatury 41,5° i tez juz wybieralam sie na tamten swiat, choc mialam dopiero 10 lat. Grypa jest straszna, a jej powiklania jeszcze gorsze.

      Usuń
  3. Współczuję Wam Anusia, choroba dziecka, to zawsze strach. Nie przeżyłam tego, to nie będę się wymądrzać. Z opowiadań Mamy, to do czasu pójścia do szkoły, stale miałam zapalenie płuc, albo oskrzeli...skąd mam dziś astmę?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tez bardzo czesto chorowalam na gorne drogi oddechowe, jak wiekszosc dzieci z Uc, w tym moje wlasne, zanim sie stamtad wyprowadzilismy. Tam jest morowe powietrze. Teraz tez lodzkie dzieci choruja, choc przemysl dawno legl w gruzach.

      Usuń
  4. Podobną historię przeżyłam z najmłodszym
    I lekarze mieli rację

    A z helikopterem też mam opowieść. Kiedyś odwiedzałam mamę w szpitalu. I było ciepło i wyszłyśmy na zewnątrz . I mama mówi że jej marzeniem jest zobaczyć lądujący tam helikopter. Za 15 sekund patrzymy i na naszych oczach ląduje helikopter z chorym na pokładzie. Ja jestem podniecona jak nastolatka na pierwszej dyskotece. A moja mama mówi- aha. I tyle w temacie🤤🤤🤤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A z czym lekarze mieli racje u Najmlodszego, bo nie chwycilam? (pije dopiero pierwsza kawe).
      Masz bardzo cool Mame. :) Mnie juz spowszednial nasz Christoph, wciaz gdzies lata, laduje na ulicy, a przy klinice czesto startuje i laduje.

      Usuń
    2. Pojechałam do szpitala myśląc że dziecko umiera bo miał ponad 40 stopni A to tylko wirus był.

      Usuń
    3. Aaa, no tak. Matki (i baocie) zawsze panikuja.

      Usuń
  5. Fakt, prawdziwej grypy niczym się nie wyleczy. Trza przejść. Mam nadzieję, że malutka przeleci przez to szybko. U mnie mąż leży z grypą..tylko on ma coś takiego, że cała skóra jest nadwrażliwa. Boli nawet od dotyku ubrań. No nie jest łatwo, nikomu. Sezon grypowy na północnej półkuli w toku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ale zeby zaraz atakowalo takie male dziecko? Jakby mialo za malo doroslych do obrobki. Przed chwila dzwonilam, mala ma juz calkiem normalna temperature, ale marudna jest nadal.

      Usuń
  6. Szybkiego powrotu do zdrowia Małej! ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Wszystkich atakuje, ale ja myślę, że dzieci to łatwiej przejdą. Ich układ odpornościowy jest gotów do takich wyzwań. Po coś są te wszystkie choroby wieku dziecięcego. Do ćwiczeń. Dorośli zazwyczaj już sobie nazbierają innych chorób przewlekłych, jakichś osłabień organizmu i sprawa wygląda groźniej. Będzie ok. Trzy, cztery dni i po kłopocie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieje. Zawsze jednak jest obawa przed grypowymi powiklaniami, bo one sa znacznie gorsze od samej grypy.

      Usuń
  8. Grypa u takiego malucha! :( Zdrowka dla Malviny.
    Mi było słabo czytając Twój post, jestem panikara jeśli chodzi o dziecka i choroby, na szczęście nieczęsto nas to spotyka.
    Buziaki dla Malej:**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My obie tez bylysmy spanikowane, szczegolnie, kiedy goraczka zaczela tak szybko rosnac i to pomimo zaaplikowanych wczesniej dwoch czopkow przeciwgoraczkowych.
      Dzieki :*

      Usuń
  9. Biedna Malvinka i biedne Wy, znam ten strach o zdrowie dziecka
    Zdrówka dla Malvinki ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Juz jest lepiej, dzisiaj Malvina ma normalna temperature ciala, ale nadal jest marudna. :*

      Usuń
  10. Okropnośc, tyle się wyczekałyście z chorym dzieckiem! Niech malutka zdrowieje,biedactwo ,a i Tobie odpornosci, bo faktycznie w takim miejscu ,to mogłaś załapać choróbsko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem wprawdzie szczepiona przeciw grypie, ale nie chroni to w 100%, tyle ze przebieg nie bylby tak gwaltowny.
      Czekalysmy dlugo, to fakt, ale tam byly same chore dzieci, od kilkutygodniowych do troche starszych, w wieku szkolnym.

      Usuń
  11. Zacznę od tego, że bardzo Wam współczuję takiej choroby dziecka. Jak dobrze, że szybko jej tam jednak podali środki przeciwgorączkowe i że już jesteście w domu. Trzymaj się i dbaj o siebie, żeby i Ciebie nie dopadło. Znam to uczucie totalnego przemęczenia po tak ciężkich przeżyciach emocjonalnych. Trzymaj się zatem ciepło Aniu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na zmiane z corka trzymalysmy mala na kolanach, wiec z wirusem grypy mialam bezposrednio do czynienia, ale mam nadzieje, ze zlego diabli nie wezma i ze sie nie zaraze.

      Usuń
  12. No to mialyscie ciezki dzien, biedna Malvinka.
    Kiedy spedzalam w szpitalu pol roku, to taki helikopter ladujacy czy wznoszacy sie byl atrakcja glownie w nocy, a wczesnie rano balony, taki widok z okna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lezalam kilka lat temu w szpitalu niedaleko kliniki, wiec tez Krzysia czesto ogladalam jak startuje i laduje, ale jednak z oddalenia.

      Usuń
  13. Biedna dziecinka!. Moja zwykle chorowała w nocy, najchętniej tak już po północy.A jak była starsza - regularnie od pierwszego dnia ferii zimowych.
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, to miala strasznego pecha Twoja corka. Nie mogla poczekac z chorowaniem, jak sie szkola zacznie, a nie podczas ferii. :)

      Usuń
  14. Dzięki, dzięki, dzięki Ci za Krzysia! Bossski!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda? Ja tez go owielbiam, ale jeszcze nim na szczescie (a moze na odwrot?) nie latalam.

      Usuń
    2. Uwielbiam wszystko, co lata!!!

      Usuń
    3. A ja myslalam, ze tylko grubodupce. :)

      Usuń
    4. Jeszcze samoloty, śmigłowcowce i latanie. Drony i lotnie mogą nie istnieć.

      Usuń
    5. Pisalam kiedys dawno o pokazach lotniczych w Uslar, ale nie moge go teraz znalezc. Nawet przelecialam sie helikopterem, mozna bylo jeszcze awionetka, ale kasy mi nie wystarczylo.

      Usuń
  15. Biedna malutka, biedni rodzice, biedni Wy. Wspolczuje naprawde, tym bardziej, ze ja przechodzilam podobne przypadki z synem, bo on zawsze wysokogoraczkowy byl. Niech mala zdrowieje jak najszybciej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzisiaj jest juz z goraczka o niebo lepiej, ale marudzenie pewnie jeszcze potrwa, dopoki mala calkiem nie wydobrzeje.

      Usuń
  16. Mam nadzieje, ze Malvinka szybko sie z tego cholerstwa otrzasnie i oszczedzi Wam na dlugo takich atrakcji.

    OdpowiedzUsuń
  17. Zyczę zdrówka Malvince.No i Wam odpoczynku.U nas ślicznie,17 stopni w cieniu.I jesteśmy po pierwszych spacerkach.Luna grzecznie chodzi na szeleczkach i w kagańcu.W sklepie mam cztery zatrucia piesków.Jednego już z nami nie ma.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W kagancu??? Dlaczego jej to robisz? Przeciez nie jest jakims niebezpiecznym psem, to szczeniak jeszcze. A te zatrucia, to ktos wylozyl trutke specjalnie?
      U nas bylo dzisiaj 19°, ale pozniej sie zachmurzylo i nieco ochlodzilo. Ale bylo naprawde fajnie.

      Usuń
  18. W sumie to dobrze, że ten lekarz zlecił leczenie objawowe tej grypy, a nie przepisał antybiotyków, bo znam lekarzy, którzy przepisują je nawet na katar. A potem dziwią się, że organizm nie radzi sobie z najlżejszą infekcją. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przez takie "terapie" bakterie pracowicie mutuja, a skutkiem jest antybiotykoodporna super bakteria, przeklenstwo wszystkich szpitali. Bo te male zarazkowe cwaniaki nie spia, natomiast nauka nie nadaza z wymyslaniem nowych antybiotykow.

      Usuń
    2. Nauka jak najbardziej by nadazala z wymyslaniem nowych antybiotyków, ale woli wymyslac bardziej oplacalne leki, jak statyny, wiagry, i oczywiscie superdrogie cytostatyki. Ostatnim wymyslonym antybiotykiem jest Wankomycina, a i jej chyba juz niedlugo 20 lat stuknie (kiedys wiedzialam dokladniej, ale zapomnialam, mielismy takie doksztalcanie zawodowe na temat).

      Usuń
    3. Ty powinnas wiedziec najlepiej, jak niemieckie szpitale zmagaja sie z MRSE i to od lat, a nic sie nie dzieje w dziedzinie super antybiotyku. Po prostu nie sa w stanie zwalczyc tej bakterii wyhodowanej przez nich samych naduzywaniem antybiotykow przy byle infekcji.

      Usuń
  19. Czytam, ze Malwince juz nieco lepiej- i niech tak dalej sie dzieje, kurcze, grypa dziecko tez dopadnie. Niech szybciutko zdrowieje. A wlasciwie, mozna takie male dzieci szczepic przeciw grypie? Bo ja jestem fanatykiem szczepionek, takie zboczenie zawodowe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tez corocznie szczepie sie przeciw grypie, ale chyba takich malych dzieci sie nie szczepi. Mysle, ze byloby za duzo tych szczepionek. :)

      Usuń
  20. Współczuję tych przeżyć i życzę malutkiej zdrowia.

    OdpowiedzUsuń
  21. Malvince,dużo zdrówka,dziecina trochę przeszła.Ja mam depresję,kiedy Bubuś moj choruje...tak samo jest przy Kogucie...dlatego w pełni rozumiem Twoje i córki zdenerwowanie.(zawsze warto miec w domu syrop dla niemowląt na zbicie gorączki,bo u dzieci b.szybko rozwija sie choróbsko)
    Tam dziewczyny wczesniej pisały,ze byle g...i lekarze przepisują antybiotyk.
    Nie do końca się z tym zgodzę
    Nigdy przy grypie Kogut nie dostal antybiotyku,leczenie zachowawcze tylko i wyłącznie.
    Bubuś mial taką mega infekcje z goraczka 39 jeszcze w pazdzierniku.Lek na zbicie gorączki,sciąganie katarku i syrop wykrztusny-tyle.
    Dawno juz lekarze odeszli od przepisywania antybiotyków przy chorobach wirusowych.U nas jeszcze badaja czy to wirus czy bakteria.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Corka juz w nocy podala Malvinie dwa czopki przeciwgoraczkowe, zawsze ma je na podoredziu i mimo to temperatura rosla dalej, wyobraz to sobie.
      No i dobrze, ze lekarze w koncu sie ogarneli, bo wczesniej niejeden leczyl antybiotykami wirusowke.

      Usuń
    2. Oj to faktycznie....jak czopki juz nie pomagaly,to mozna bylo faktycznie panikowac(ja bym sie juz wykonczyla nerwowo)Ona jest malutka,ale kapitalne sa zimne oklady(sprawdzone na Kogucie).Kogut mial taka syfską chorobe 4 lata temu(zapomnialam nazwe)i czopki,syropy na zbicie goraczki malo co skutkowaly,w desperacji robilam mu w nocy zimne oklady i dopiero one pomogly.

      Buziaki dla wnusi.

      Usuń
    3. Znam te metode, sama ja stosowalam, kiedy bestie goraczkowaly, ale przed pojsciem do lekarza nie chcialysmy malej okladac. Gdyby pozniej w domu miala jeszcze tak wysoka temperature, to tak.

      Usuń

Chcesz pogadac? Zamieniam sie w sluch.