wtorek, 10 stycznia 2017

Tak lubie...

... spokojne poranne przebudzenia, kiedy nie wyrywa mnie ze snu natretny dzwiek budzika. Moj proces rozpoczynania dnia jest wtedy dlugotrwaly, rozkoszny, taki przyjemny. Tkwie sobie w tym blogim stanie miedzy snem a jawa, tak jeszcze troche po tamtej stronie, a juz czastka swiadomosci po stronie rzeczywistosci. Zanim otworze oczy, pozostaje w takiej nirvanie, zapatrzona we wlasne wnetrze, oderwana od wszystkiego, co mnie otacza.
Mozg bardzo powoli powraca do stanu czuwania, niby swiadomie wiem, ze nie spie, ale staram sie pozostawac po tej blogiej stronie. Mam czas, nic mnie nie goni, leze sobie rozluzniona w tym obezwladniajacym cieple w zimnej sypialni i wiem, ze nic nie musze.
Mam mnostwo czasu na myslenie i korzystam z niego bezwstydnie. Wlasciwie to nie mysle o niczym konkretnym, nie analizuje zmartwien dnia codziennego, nie dopuszczam do siebie zlych mysli, ale tez nie przenosze sie myslami w miejsca piekne. Nie marze o niczym, to bardziej taki przyjemny niebyt, niz myslenie.
Otwieram oczy, ale nadal pozostaje w blogim polcieniu zaciagnietych szczelnie rolet, pozniej wzrok moj podaza do sufitu, na ktorym wyswietla sie godzina z projekcyjnego zegara. Czesto patrze na nia i na jej odbicie w lustrze, gdzie dwojka wyglada jak piatka, a trojka jak odwrocone B.
Mam czas...
Nie wiem, jak ona to robi i skad wie, ze wlasnie sie obudzilam, bo tkwie w bezruchu, nie wydaje zadnych dzwiekow, ale czesto w takiej chwili pojawia sie w sypialni Miecka. Ona po prostu WIE, ze juz nie spie. Nie przychodzi wczesniej, zeby mnie obudzic, ale dopiero te kilka chwil po tym, jak zaczynam przytomnie myslec. Zadziwiajace zjawisko i troche metafizyczne, jakby siedziala w mojej glowie, choc dziela nas sciany mieszkania. Wlazi na mnie i zaczyna mruczec, opowiadac swoje kocie historie, choc ja jej nawet nie dotykam. Pozniej dopiero wyciagam reke spod cieplej koldry, dotykam jej czarnej jedwabistej siersci, a mruczenie sie wzmaga. Jest jakas wiez miedzy nami, cos specjalnego. Trwa to niedlugo, za chwile kotka jest zirytowana pieszczotami, kasa (konsa) mnie lekko w reke, zebym przestala, a kiedy dalej ja glaszcze, mruczenie zmienia sie w warczenie, a ugryzienia sa mocniejsze, ostrzegawcze, choc nadal z wyczuciem. A moglaby przeciez ugryzc bolesnie i krwawo.
Wreszcie ucieka z fochem.
Bulka tez przychodzi na pieszczoty, tez mruczy, tuli sie do mnie, nigdy jednak nie mialam wrazenia tak silnej z nia wiezi, jak to ma miejsce w przypadku Miecki. Bulka jest zawsze w dobrym humorze, a piescic pozwalalaby sie bez konca, nigdy jej dosyc. Nigdy tez na mnie nie warknela, pozwala sie brac na rece, chetnie wchodzi na kolana, przybiega na zawolanie. Slowem, robi wszystko, czego nie robi Miecka. Ale... ona wszystkich tak traktuje, ja nie jestem zadnym wyjatkiem. Miecka natomiast wybrala sobie tylko i wylacznie mnie i nikt inny na swiecie nie dostapi zaszczytu sluchania jej mruczenia, do nikogo nie zblizy sie wiecej niz na ustalony przez siebie dystans, a juz nikomu nie wskoczy na kolana, nie pozwoli (nawet mnie) wziac na rece i na nikim innym sie nie polozy.
Tak wiec w dni wolne i weekendy moje dni rozpoczynaja sie tak przyjemnie...
W pozostale slysze co rano od budzika: QRRRRWA !!! WSTAWAJ!!!





74 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. Nno! Nikt mnie nie ubiegł w międzyczasie:))
      Nie wiedziałam, że Miećka jeta taka ostra. Ja bałabym się każdego kota, zaufać potrafię tylko pieskom.

      Usuń
    2. To nie Ty masz ufac kotu, to kot musi zaufac Tobie, a kiedy juz zaufa... zaden pies mu nie dorowna. :))

      Usuń
  2. Skad ja znam to gryzienie, chociaz rytual jest odwrotny. Jak sie klade i juz balansuje miedzy jawa i snem zolza wlazi mi na poduszke, mruczy zawziecie, a po jakis 5 minutach delikatnego miziania aplikuje wpierw delikatnego gryza,a jesli nalegam, to juz ostrzejszego, poczym z fochem wynosi sie w nogi lózka, gdzie przesypia wieksza czesc nocy. Rano zas nawet nie warto usilowac jej pomiziac, bo capnie zebami - chyba tez nienawidzi wczesnego wstawania :))).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po swiecie chodzo zwykle koty i zolzy, o ktore trzeba zabiegac, zeby zdobyc ich milosc. A Twoja lubi byc brana na rece? Moja zaraz drze ryja, fuka i syczy na mnie, a nawet warczy. :))

      Usuń
    2. Tylko jak wracam do domu przez chwile mam pozwolenie, pózniej moze sie to krwawo skonczyc :)

      Usuń
    3. Pamietam, ze moja tez nie przepadala za braniem jej na rece bo to zwykle oznaczalo, ze niesie sie ja do srodka i zostawia za zamknietymi drzwiami dlugoooooo. Bywaly jednak odstepstwa. Jedno gdy stawalysmy w drzwiach pomiedzy domem a podworkiem a tam cos sie dzialo i ona bala sie wybrac zobaczyc, ciekawosc byla olbrzymia a z pogu tego nie widziala wiec chetnie siedziala na moich rekach i penetrowala okolice z gory, niedostepna, bezpieczna. Drugie, chciala na szafe, polke lub suszarke (tak na suszarke) w kuchennej szafce aby wdychac wszelkie zapachy podczas przygotowan jadla wszelkiego rodzaju (nigdy nie wychodzila na blat szafek kuchennych, na stol wchodzila i owszem ale tylko gdy byli goscie :)))). Oproznialam suszarke z naczyn i tak obie gotowalysmy. :)) Byla specjalistka od pierniczkow, moze ze wzgledu na dlugi proces a moze przyprawy korzenne tak ja zachwycaly?
      Pamietam, ze wtedy wiele prac przyszlo mi wykonywac na podlodze aby ona mogla to i owo lapa potracic, nosem poniuchac... Potem bylo znacznie nudniej bez pomocnika...

      Usuń
    4. Leciwo, mnie nie wolno nawet wtedy, kiedy przychodze do domu. Miecka wprawdzie wita mnie w przedpokoju, ale wolno mi tylko podac reke do powachania, bo ona musi wiedziec, jakie zapachy ze soba przynosze, a potem wolno mi ja poglaskac.

      Bulka tez wlasciwie nie lubi brania na rece, ale co najmniej mi nie zlorzeczy tak jak Miecka, choc odpycha sie lapeckami i z ulga laduje na podlodze. Obie wlaza wszedzie, na blaty w kuchni tez.
      Kota piekacego pierniczki jeszcze nie widzialam. :)))

      Usuń
  3. U mnie jest zupełnie inaczej. Chodzę spać bardzo późno, i kiedy zbliża się godz. druga po północy Beza prawie woła mnie do łóżka, drepcząc przy mnie. Kiedy leżę, wskakuje na łóżko, depcze swoją małpkę głośno mrucząc i kładzie się obok, na plecach z rozłożonymi łapkami - odchodzi masaż, który trwa nie raz godzinę, bo nie mogę zasnąć, radyjko nam gra. Kiedy moja ręka nieruchomieje, Beza idzie spać na fotel komputerowy. Rano, 2-3 minuty przed budzikiem męża, biegnie do niego i domaga się głaskania.
    Nigdy rano mnie nie budzi, bo wie, że jak wstaję razem z mężem, to ona zostanie sama. Nie raz patrzyłam z przymkniętych powiek, jak mnie obserwowała, czy śpię. Jak ją zawołam to przyjdzie na masaże, ale sama to rzadko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do lozka na pieszczoty przychodzi jedynie Miecka, bo jest zdania, ze na nie dwie w lozku nie ma miejsca. Bulka okupuje stol w kuchni i okolice lapka - wtedy dostaje swoja porcje miziania. Przychodzi zreszta do czlowieka czesciej i umie sie dopominac o swoje. :)))

      Usuń
  4. Mój Momas ( jak chodził, bo teraz ma niedowład łapek tylnych) to wołałam go do łóżka i na chwilę przychodził, ale po 30 sekundach uciekał...nie lubi pieszczot.
    No a teraz gdy go noszę, to nawet chwilę wytrzyma mizianie, ale generalnie sam miziania sie domaga kiedy jemu pasuje:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Facet z charakter(ki)em. :)))
      To tylko Bulka zawsze chce i moze, a przylatuje na zawolanie, jak pies.

      Usuń
  5. no wypisz wymaluj Lucynka hmmm
    a takie niespieszne poranki uwielbiam ...tylko bez Lucynki ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie tam obecnosc Miecki zupelnie nie przeszkadza, caly czas jednak zastanawiam sie, skad ona wie? :))

      Usuń
    2. Koty maja bardzo czuly sluch, iles tam razy lepszy od ludzkiego, potrafia uslyszec bicie serca myszy siedzacej w norze. Kiedy sie budzimy rytm naszego oddechu sie zmienia i koty to slysza.

      Usuń
    3. No jesli tak, to pewnie Miecka slyszy. :))

      Usuń
  6. Czuj się zaszczycona skoro jesteś wybrańcem swego kota. Ja w każdym razie bym się czuła. Oraz moja nieżyjąca ciotka miała takiego kota, przepiękny, wielki, czarny kocur, którego mogła pogłaskać tylko ona. I tylko raz.
    Coś jest w tej kociej sympatii ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czuje sie, a jakze! No i Miecka jest bardziej laskawa, pozwala sie dluzej memlac niz jeden raz. Jak ma bardzo dobry humor i jest w rzewnym nastroju, to mi juz rece odpadaja, tak dlugo pozwala. :)))

      Usuń
  7. O ja też lubię takie poranki.Mam je trochę częściej jak Ty.Bo w tybodniu tak jak dzisiaj wypada mi dzień wolny.Pracuję na 3/4 etatu.Jak moja Pusia usłyszy ruch mój na łóżku.To wia ze się obudziłam.Już jest koło mnie.Mam zamknięte oczy to ona mnie łapką dotyka po policzku,aż otworzę oczy.Wchodzi mi na klatę i mruczy.ZA nim wstanę jest u mojego na kawie i siedzi na stole.I wtedy zaczyna się głaskanie .A tak przy tym głośno miauczy,że przybiega zaraz Luna.Pusia na rękach siedzi krótko,ale jak tylko usiądę na fotelu zaraz mi wskakuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pusia slyszy ruch w lozku, a Miecka to chyba dzwiek otwieranych przeze mnie powiek. W tej samej chwili na mnie siedzi. :)))

      Usuń
  8. Też lubię nasze rytuały, kiedy jest J. i trzeci kotek rytm dnia jest zaburzony, koty zachowują się inaczej,wiec dopiero po wyjeździe znów wszystko wraca na utarte szlaki. Dla wszystkich:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A koty nie lubia zmian, wiec kiedy pojawia im sie "ten trzeci", rytualy biora w leb. :)))

      Usuń
  9. Wolne dni? Wolne weekendy? a co to takiego?????
    Budzik mam codziennie. Tylko jego brzęk jest zależny od pory roku. Im cieplejsza i widniejsza ta pora tym wcześniej wstaję.
    Nie ma to tamto ;>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jaska, cos za cos. Ty masz inwentarz i hektary, a ja jestem biedna emigrantka. :)))

      Usuń
    2. A ja obrzydliwie bogata mieszkanka wsi tyrająca na 2 etaty od ok 6 do 22.
      ;D ;D ;D

      Usuń
    3. No jak nie, jak tak. :))) Znaczy chodzi o "obrzydliwie bogata". :)))

      Usuń
  10. Nie umiem leżeć w łóżku sama. Chyba ze mąż obudzi się równocześnie ze mną, wtedy możemy trochę pogadać, pooglądać telewizję... Ale zwykle, kiedy się już obudzę, to wstaję i tyle.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kto mowi o lezeniu? To, co wyzej opisalam, trwa 5-10 minut, a potem tez wstaje, bo kiedy jestem zdrowa, to nie lubie przebywac w lozku. :)))

      Usuń
  11. Budzik nie budzik, a z psami trzeba wyjść! Teraz z jednym, bo pani starsza odmówiła defekacji na mrozie i ma pampersa:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie gadaj, ze w weekend wstajesz tak samo i tak samo sie rano spieszysz. A pani starsza swoj rozum ma, ja tez nie wychodzilabym na jej miejscu. :)))

      Usuń
  12. Piekna jest ta Twoja relacja z Miecka i jakie to niesamowite ze wie kiedy jestes obudzona, jakis wyjatkowy zmysl musi miec, to tak jak wielka milosc.
    I to ze nie chce za duzo pieszczot, ze je ogranicza ma sens, wtedy pragnienie milosci jest jeszcze wieksze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miecka to trudny kot, mamy ja od malego, wiec nie jest "po przejsciach", a takie toto zmierzle wyroslo. Ja jestem faktycznie wyjatkiem, ktoremu pozwala sie dotknac i piescic. Zadne zwierze, zaden czlowiek nie dostepuje tego zaszczytu. Kiedy jeszcze zyl Fusel, z nim jednym kladla sie na jednym poslaniu, bo go znala od wlasnego niemowlectwa. Z Kira juz byla na dystans, a Bulki nienawidzi jak zarazy. :)))

      Usuń
  13. Ten fragment: " za chwile kotka jest zirytowana pieszczotami, kasa (konsa) mnie lekko w reke, zebym przestala, a kiedy dalej ja glaszcze, mruczenie zmienia sie w warczenie, a ugryzienia sa mocniejsze, ostrzegawcze, choc nadal z wyczuciem. A moglaby przeciez ugryzc bolesnie i krwawo."
    - przypomina mi kawał o Stalinie.
    A wiecie, jaki Stalin był dobry dla dzieci?
    Kiedyś, podczas wizyty w jednej z syberyjskich wsi pogłaskał małego chłopca po główce, uśmiechnął się.
    A mógł zabić!
    :)))
    I tym optymistycznym akcentem pozdrawiam Ciebie i Twoją kocią gromadkę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokladnie! Moglaby zabic, a co najmniej mocno poranic, a ona tylko gryzie i ucieka. :)))

      Usuń
  14. Obie, :) trzy damulki sa kochane, choc jedna z nich jest bardziej panterowata. :))))
    Moja, nie byla zolza, ona byla 'malpiszonem przebrzydlym' (slyszac to imie byla rozanielona :))). Moja robila sobie polegiwanie przy nas w lozku nocna pora i dbala aby tyle samo czasu spedzac po mojej stronie jak i po drugiej, u mojego. :))) Rankiem nas nie budzila bo miala wychodne, wolne przez otwarte drzwi czy padalo czy grzalo, czy mrozilo i to juz okolo 3-4 godzinie. W mlodym wieku, gdy jej jeszcze samej nie wypuszczalismy, budzila nas graniem zebami na gumce zawieszonej na krzesle (najpierw z powodu sklejanai tego stolka a potem gume zostawilismy tylko dla jej gry); odciagala te gume dalej i puszczala swiadomie, w miare tego, jak szybko powinna nastapic pobudka. Wymowa tego byla: jestem glodna jak wilk a wy jeszcze w wyrku! Pooooobuuuudkaaaaaa! Nie bylo upros. Przechytrzylismy ja zostawiajac jedzonko przykryte taka pokrywka, ktora sama sobie zdejmowala lapka, a jak nie zsuwalo sie z jakiegos powodu, to brala w zabki taki maly uchwyt i dobierala sie do jedzonak sama. Po powrocie z pracy czekala na nas nad przykryta miska i do rytualu nalezalo zdjecie pokrywki, powachania jedzonka, zachecenia glaskaniem: jaka ty 'malpo' jestes wyspana, ladniutka i mieciutka i spragniona towarzystwa. Wtedy zaczyanla zajadac, inaczej byl foch albo smuteczek, wywolujacy rowniez w nas smutek... Ech!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miecka spi tylko na mojej polowie, albo na mnie, do slubnego nie podchodzi. Pewnie czuje, ze on nie lubi kotow i kiedys z zemsty odbierze mu w nocy oddech. On na koty inaczej nie mowi, jak potwory, a one gupie nie sa i dobrze rozumieja. Z tym, ze Bulka ma to w... odwloku, a Miecka unosi sie honorem i go olewa. Za to Bulka olewa jego buty, ostatnio nowe nienoszone. Dobrze mu tak! :)))

      Usuń
    2. Nasza (ona byla nbasza od pocztku do konca) potrafila obdzielac nas soba bardzo rowno, sprawiedliwie, choc kazdemu inaczej. Umiala tez wchodzic w doskonale relacje z sasiadami (kiedys sasiadka miala gosci i oni sie dziwili, ze nic nie mowila, ze ma kota. A ona na to, ze nie ma. Goscie - a kogo my tak wyglaskujemy na waszym oknie w doniczce? A ta, to od sasiada). Wlasciwie to darzyla sympatia te same osoby, ktore my darzylismy. Przypadek?

      Usuń
    3. A w zyciu! Co prawda Miecka nie cierpi dwoch moich corek, jednej - bo pachnie innym kotem, a drugiej - bo z nia razem mieszkala i ciagle siedziala sama w domu. Ale co do reszty to tak jak mowisz.

      Usuń
  15. Fajne są takie chwile zaraz po przebudzeniu. Podobnie ma w weekend kiedy nie trzeba rano wstawać. Słodka śpi, Lizak śpi a ja sobie leżę. Jednak za chwilę słychać trzepajewa uszami i stukot pazurków na panelach. Na końcu tego zamieszania jest długi język Lizaka, który napastuje mnie aż trzeba się pod kołdrę schować.
    Co do budzika to mam podobnie, drze to to WSTAWAJ!!! RUSZ DOOPE!!! Sam nie jestem mu dłużny CHYBA CIE POEBAŁO!!!
    I tym miłym akcentem konczę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba musze zaczac spac z mlotkiem pod poduszka i rano pokazac temu budziku, gdzie jego miejsce. :)))

      Usuń
  16. Wróciłam z zakupów i Myk przyszedł się ze mną czule przywitać, właściwie to pierwszy raz witał się aż tak czule. Rodzaj pieszczot wybiera oczywiście on, jak się nie podoba to kąsa. W związku z tym, naszła mnie taka refleksja, że do nauki uważności najlepsze są koty, bo są tak bardzo różne i żeby je zrozumieć trzeba je bacznie obserwować i akceptować takimi jakimi są. Ja staram się także odwracać sytuację, szanuję naturę mojego kota, ale daję mu do zrozumienia, że nie każde jego zachowanie w stosunku do mnie mi się podoba, np kąsanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama lepiej bym tego nie ujela! Bachory sie kocha, ale bachory musza znac granice i wiedziec, gdzie ich miejsce. U mnie w zasadzie tylko jeden bachor nie zawsze wie, gdzie szczac. :)))

      Usuń
  17. Taki błogostan w stawaniu mam tylo w weekendy. I w wakacje. I święta ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ja tak samo, dlatego tak bardzo to sobie cenie. Gdybym tak mogla codziennie, pewnie w krotkim czasie przestalabym to odbierac jako specjalny swiateczny blogostan. .)))

      Usuń
  18. Oj dużo można opowiadać o relacjach z Kotami. U mnie w przewadze miziaki tak z pierwszej generacji (trójca) jaki i obecne. Z tym że w pierwszej gen. Bazyl był około 6 lat dzikiem, potem się stopniowo oswajał by ostatnie kilka lat być przylepą i prawie człowiekiem ;) Pascal był człowiekiem od początku, mądry łagodny mój największy pupil i miłość. Salem z kolei lubił mizianki ale też kąsał jak miał dość, natomiast jak się wkurzył to gryzł i drapał na całego, zostawiając krwawe rany (kiedyś opiszę jego wyczyny). Obecna trójca jest słodka i miziasta, Kuro jest przylepą i prawie cały dzień spędza obok mnie na przytulankach,całuskach i rozmówkach ;) Shimi przychodzi się ukochiwać jak ma ochotę. Kaito przychodzi też przynajmniej raz dziennie, a jak ma dość głasków lekko capie ząbkami ale jest to takie sympatyczne, rozdaje też mocne, soczyste całusy :) Koty jak to zwierzęta mają wyostrzone rożne zmysły i podobno poznają że człowiek jest obudzony po jego oddechu (zmianie rytmu) i może jeszcze jakąś energię lub zapach obudzonego, kto wie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ale z drugiego pokoju nie moze uslyszec zmiany czestotliwosci oddechu. A przylazi! To jest jakas metafizyka, telepatia z wybrana przez kota osoba, czyli mua. :)))
      Miecka tez raz w zyciu narobila mi takiego stracha, kiedy usilowalam ja zlapac i wsadzic do kontenera, bo musiala jechac na szczepienie. Uzylam grubych rekawic, bo balam sie o calosc moich rak, w koncu zostala w domu, a na szczepienie pojechala tydzien pozniej, kiedy sie uspokoila. :)))

      Usuń
    2. Pantero, nie doceniasz zmyslow kota. Moja kotka slyszala nasz samochod zostawiany nawet pol km od domu i drzwi, okna byly zamkniete. A po powrocie z dalekiego, miesiecznego rejsu po Europie na pol godziny przed dojazdem do domu byla juz gotowa na wyjscie i czula znajome zapachy, pomialkiwala tak samo jak zwykle po krotkich wyjazdach: cieszyla sie na koniec podrozy.
      A spiacy oddycha inaczej niz obudzony. :)))

      Usuń
    3. No ale zeby przez sciane rozpoznawala, jak oddycham? To musi byc metafizyka, a nie zmysla, nawet kocie i nawet najbardziej wyostrzone.

      Usuń
  19. Nie doznaję takich uczuć, bo nie mam kotka. Twój opis mnie jednak urzekł. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Psy tez maja swoje szoste i siodme zmysly. Z pewnoscia nieraz przekonalas sie o tym w przypadku Pepy, prawda?

      Usuń
    2. Czlowiek zwierzeciu w pewnych umiejetnosciach do piet nie dorasta. :))

      Usuń
  20. Do tych wszystkich rytuałów piję sokawkę w łóżku. Koty z nami śpio w różnych konfiguracjach. Malinka - za przeproszeniem - między nóżkami (moimi), Czajnik zasypia pod moją pachą, potem mości się na brzuchu Ognio. Rano dostają jeść, potem przy sokawce w łóżku rytuały się powtarzają i tak jeszcze zalegamy, w zależności od tego, co niesie dzień. Czajnik to kozak, też potafi udzielić czynnej nagany, ale jest przewidywalny. Z Malinką można wszystko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szlachta artystyczna nie musi wstawac rano do fabryki, moze sobie baraszkowac z kotyma w duzym lozu z baldachimem. A ze koty so dobrego charakteru, szlachta moze obracac oba koty naraz. Nie to co ja, ktora musze obskakiwac pojedynczo i w oddaleniu. :))

      Usuń
  21. Na emeryturze każdy dzień będzie tak wygladał ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I wtedy pewnie takie leniwe przebudzenie przestanie sprawiac mi przyjemnosc, bo bedzie przymusowe.

      Usuń
    2. No, marudze. Chyba z pracy nie zrezygnuje, kiedy nadejdzie wiek emerytalny.
      Wlasnie dlatego. :)))

      Usuń
    3. Wcale się nie zdziwię :-)

      Usuń
    4. Zreszta ta praca jeszcze jakos trzyma mnie w pionie. Gdybym nie musiala wstawac, ubrac sie, umyc i wyjsc do ludzi, pewnie juz dawno bym sie rozleciala.

      Usuń
  22. Oooo znam to. Mam tak w tym tygodniu, bo do pracy dopiero na 18. Śpię do której chcę, a właściwie do której chce moja córka, bo po przebudzeniu przychodzi do mnie. Ale na szczęście jest po nas śpiochem, więc korzystamy do woli :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W pas sie klaniam i witam na blogu. Kaffki, herbatki czy wutki od razu? :)
      Moje dzieci dobrze wiedzialy, ze obudzenie matki w weekend grozi smiercia lub trwalym kalectwem. Bawily sie same, dopoki nie wstalam. Z kotami tez sobie poradzilam, nie smia mnie budzic. :)))

      Usuń
  23. Aniu, mój ogromny piesiu, gdy zbliża się godzina 6,30 - zaczyna toaletę poranną, za pani plecami na kołdrze. Gdy pani udaje, że dalej śpi, to w ruch idzie jego jęzorek na mój policzek i nie ma zmiłuj się - piesiu musi się przewietrzyć. Dla odmiany, gdy pani kończy poranną kawę, a pies jest po śniadanku, pies staje przed nią i woła ją do pokoju, na drzemkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zwierzeta odbieraja nas pozazmyslowo. Do Kiry nie musialam nic mowic, zeby wiedziala, czego od niej chce, jakby czytala mi w myslach. Mysle, ze silna wiez emocjonalna miedzy czlowiekiem i psem sprawia takie cuda. Podobnie chyba jest z Miecka, choc nie myslalam, ze koty tez tak umieja.

      Usuń
  24. Skąd ona wie, że już nie śpisz?- proste- gdy nie śpisz inaczej oddychasz. Co do więzi- to tak samo jak z ludzmi.Z jednymi masz taki kontakt "poza zmysłowy", że nie musisz nawet nic mówić a ta osoba wie o czym myślisz, co byś chciała, jaki masz nastrój i to nie tylko gdy jest stosunkowo blisko ciebie ale i na odległość. Wiem ,że należysz do tych osób, które nie uwierzą jak nie pomacają i nie zobaczą, ale naprawdę jest wiele sytuacji, które potwierdzają opinię naukowców, że mózg to nie wszystko, że jest coś, co się nie da zmierzyć ani zważyć a jednak steruje naszym mózgiem - mało tego - to
    "coś" często czerpie informacje z ogólnych zasobów wiedzy, będących nie wiadomo gdzie.
    Mój "słodziak" spał ze mną, zawsze przytulony grzbiecikiem do moich pleców.
    I czasem w nocy budził mnie, gdy poszczekiwał przez sen.
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale ona jest w innym pokoju, wiec na pewno nie slyszy, jak oddycham. W przypadku Miecki jestem sklonna uwierzyc w zjawiska paranormalne. Moze koty jakos odbieraja nasze mysli? Moze sa sprzezone w jakis sposob z naszym mozgiem?
      Masz racje, w malo co wierze, jesli mnie samej to nie spotkalo, a wiec w duchy, telepatie i takie tam. Jednak z Miecka to cos, czego wytlumaczyc nie umiem, wiec musze uwierzyc. :)

      Usuń
  25. A najlepiej jest obudzić się nad ranem w wolny dzień i uświadomić sobie, że to wolny dzień właśnie :))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie cudne poranki mam wylacznie w dni wolne. Juz samo to, ze moge sie obudzic sama, a nie dostawac w leb mlotem pneumatycznym od budzika, swiadczy, ze to weekend. :))

      Usuń

Chcesz pogadac? Zamieniam sie w sluch.