Nic mi nie przychodzi do glowy poza banalnym: przepis na chudniecie albo inna recepta na szczescie podczas i po utracie wagi, badz moja skuteczna dieta. Wszystko to goowniane frazesy. Pozostawmy wiec post bez tytulu i juz.
Ja z nadwaga zmagalam sie praktycznie od poczatku zycia, ale jako dziecku zupelnie mi to nie przeszkadzalo do momentu, kiedy zaczelam chodzic do szkoly. Wredne bachory daly mi wtedy popalic. Troche stracilam na puszystosci, kiedy w okresie dojrzewania strzelilam ze wzrostem w gore, ale i tak odstawalam od bardzo chudych kolezanek. Gdzies tak ok. 20-tki zastosowalam pierwsza powazna diete i to na tyle skutecznie, ze, jak wiecie, przez kilka lat pracowalam na roznych wybiegach. Zawsze lubilam slodycze, ale na szczescie wtedy w Polsce bywaly kryzysy i dobre slodycze nie byly tak ogolnie dostepne, a cukier byl na kartki, wiec chyba to mnie ratowalo. Zarcie tez bylo zdrowsze, owoce i warzywa obornikiem nawozone i nie pryskane jakimis truciznami przeciw robalom. W owocach pomieszkiwaly robaki, a one najlepiej wiedzialy, co dobre. Teraz nie uswiadczysz robaka w nawoskowanym jablku czy innej wegierce. Strach to jesc, a tzw. bio produkty sa nie na moja kieszen.
Trzy ciaze przeszlam prawie bezbolesnie, choc z kazda kolejna trudniej mi bylo wrocic do pierwotnej wagi, jednak dalam rade. Pokonaly mnie trzy czynniki, zaburzenia tarczycy, klimakterium, kiedy to metabolizm drastycznie zwalnia i pierwsze tabletki antydepresyjne. Zanim sie zorientowalam, mialam na dupie dodatkowe 20 kg. Z mniejszym lub wiekszym powodzeniem staralam sie jakos wygladac, chodzilam na silownie, pokonywalam dziesiatki kilometrow z psami, jednak zle nie spalo i kusilo zewszad pysznymi slodyczami, lodami i innym szajsem. Cale szczescie, ze nie zasmakowalam w makdonaldsach czy innych burgerkingach oraz mocno przetworzonym zarciu, bo chyba by mnie to zabilo na smierc.
Ubiegly rok byl dla mnie nielatwy jak wiecie, dwie smierci w najblizszej rodzinie, a o jednej musialam ja zadecydowac. Zazdroszcze ludziom, ktorzy na stres reaguja brakiem apetytu i chudna. U mnie jest calkiem odwrotnie, ja zajadam stres. Po odejsciu Kiry moja aktywnosc ruchowa tez zostala drastycznie ograniczona, sama balam sie chodzic, a chlop nie zawsze chcial. Na efekty nie musialam dlugo czekac, a moj wyglad tez mnie stresowal, wiec... bledne kolo! Zreszta w tym stresie i depresjach powoli przestalo mi na czymkolwiek zalezec, a najmniej na wlasnym wygladzie. Dopiero te zdjecia postawily mnie do pionu, a dodatkowo zaczelam nieco podupadac na zdrowiu.
Oj, cos dlugi post mi wyszedl, wiec dalszy ciag bedzie jutro.
Od niemowlecia bylam "zarta", ale nie na slodzycze, bo tych raczej nie bylo. Kiedys podobno matula zostawila mnie raczkujaca po chalupie i skoczyla na dól po listy. Kiedy wrócila, znalazla ukochana córcie konczaca pol paczki suchego spagetti, dorwanego z kuchennej szafki. :D. Nic wiec dziwnego, ze w wieku okolo roku lekarz nakazal dziecieciu scisla diete :). Reszte mozesz sobie wyobrazic ... Za to w szkole nikt mi nie dokuczal, bo pierwszy gorzko tego pozalowal i wiecej kandydatów nie bylo :). Niestety, po menopalzie to raczej warto przemilczec ... :(.
OdpowiedzUsuńJa nie bylam bitna, raczej plakalam, co bylo woda na mlyn tych dokuczajacych. A w domu potrafilam wypic butelke smietany, bo mialam pragnienie. :))
UsuńJa natomiast jak miałam z 6 lat, w tak zwanym międzyczasie pożarłam całego kalafiora, mama nie miała na czym zupy ugotować ;)
UsuńMarija, czego ja sie tu o Tobie dowiaduje! :)))
UsuńJa z wagą i wyglądem nigdy nie miałam problemu, co nie znaczy, że miałam niedowagę. W dzieciństwie byłam zwinna, jak piskorz, chyba od skakania po drzewach, potem też było nieźle. 68 cm w pasie, 86 w biodrach i cyckach, 48-50 kg wagi, ale ja jestem z tych niskopiennych. Pierwsze kilogramy poszybowały w górę po hormonach, ale zgubiłam je po śmierci mamy z nawiązką. Nie cieszyłam się zbyt długo, bo po jakimś czasie zaczęłam brać sterydy wziewne na astmę. Przez parę lat wdychania, dały znać o sobie tu i ówdzie, a jako wisieńka na torcie jest moja opuchlizna nóg, które wieczorem ważą tonę, więc jest jak jest. Gdybym dała się jeszcze raz pokroić /jedyna opcja to na żywca, bo już znieczulić się nie dam/, to i mój nieszczęsny brzuch by zmalał. Eh...
OdpowiedzUsuńSterydy sa straszne, wystarczy spojrzec na te biedne dzieciaki w szpitalach, jesc nie moga, a wygladaja jak kuleczki. Ja niestety po prostu jadlam za duzo, dlatego pozniej bardzo dbalam u wlasnych dzieci, zeby odzywialy sie zdrowo i nie tyly, zwlaszcza, ze tyle teraz dzieciakow i mlodych ludzi z nadwaga. Rodzice zaniedbuja, daja slodycze i fastfoody, a potem mlody czlowiek choruje na choroby starosci. Komputery odebraly dzieciom czas na ruch na swiezym powietrzu, wiec tyja jeszcze wiecej.
UsuńNo, ciekawa jestem Twego sposobu odchudzania. A dobry on, skoro skuteczny. Ja zmagam sie z podobnymi do Twoich dolegliwościami. Tarczyca, klimakterium itd...Ostatni raz skutecznie schudłam w zeszłym roku. Ale zimą znów przytyłam. I tak w koło Macieju. Mimo ciezkiej harówy waga nie spada, bo i apetyt koński jest. Oraganizm nie chce już za bardzo mnie słuchać, a może ja nie słucham jego. Tak czy siak z ciekawością poczytam Aniu, jak Tobie sie udało!:-)
OdpowiedzUsuńJezeli jesz wiecej niz potrzebujesz, zoladek sie rozciaga i wola o jeszcze wiecej, dlatego ludzie otyli jedza straszliwe ilosci i tyja jeszcze bardziej. Wazne, zeby dac zoladkowi te objetosc, a nie kalorie. Wy macie przy tym bardzo duzo ruchu, praca w obejsciu, bardzo dlugie spacery z pieskami po pagorkach, wiec trzeba walczyc z kaloriami, tu widze problem. Podziele sie oczywiscie, ale kazda diete trzeba dostosowac indywidualnie do czlowieka, a jesli sa jakies schorzenia, to konieczna konsultacje z lekarzem.
Usuńbyłam chudym dzieckiem!!! tak nareszcie to powiedziałam drobnym i kruchym... i bardzo aktywnym fizycznie ... w szkole sportowej...i dodatkowo judo sześć lat i teatr tańca...wspinaczka, kajaki...zawsze bardzo intensywnie fizycznie i z wysiłkiem wakacje...
OdpowiedzUsuńale zawsze bardzo mi się nie podobała moja sylwetka i waga...gdy teraz patrzę, to ważyłam 45-49 większość życia głupia ja
i nie było tak źle )))))) nigdy nie było tak źle jak myślałam ale się do siebie czepiałam...
jestem z tych, którzy nie zajadają stresu i tylko im gula stoi w poprzek ...
no ale oczywiście się odchudzam od ZAWSZE !!!
...
trzymamkciuki za Ciebie i za siebie, będzie dobrze))) pewnie znów nieco przesadzam a i Ty kochana całkiem śliczna na tym ostatnim zdjęciu soł nie przeginajmy ze słodyczami i już.
buziol Anulu.
Kiedy zaczelam swiadomie sie wazyc, zawsze oscylowalam w okolicach 60-70, najmniej wazylam 52, ale wtedy dopadly mnie takie dramaty, ze odzywialam sie kawa i valium, a wygladalam juz brzydko. Jestem wysoka i chyba mam grube kosci, bo po mnie nie widac, ze waze wiecej niz w rzeczywistosci. Ale ja to widze :)))
UsuńNie lubię dużo ważyć. Ale kurczę przytyte 10-12 kilo po dzieciach trudno mi zwalczyć. Teraz walczę o rozmiar 40 i mam nadzieję że mi się uda:)
OdpowiedzUsuńJa po wszystkich ciazach dochodzilam do wagi sprzed. Dzieci byly juz dorosle, a ja nadal moglam latac w bikini i mini. Kosztowalo mnie to troche wyrzeczen, ale dawalam rade. Dopiero zaklocenia hormonalne mnie pokonaly, a potem jakos sama zaniedbalam i zarlam za duzo.
UsuńNo to przynajmniej nacieszylas się chudosciom;)
UsuńI myslisz, ze juz dosyc? :)))
UsuńAle dawkujesz napięcie :), Aniu.
OdpowiedzUsuńU mnie dupsko uroslo od siedzenia i jedzenia, bo jak miałam więcej ruchu, to waga leciała sobie powolutku w dół.
Teraz znów zabieram się mentalnie na razie, do aktywności fizycznej, zapisałam się nawet na zawody za 2miesiace... Zobaczymy. Kiedyś schudłam do 50kg i wtedy tego nie widziałam, ale przy moim wzroście wyglądałam jak anotektyczka.
Miłej soboty wszystkim :)
Moje apogeum schudniecia bylo 52 kilo, nie chcialam tak chudnac, ale bylo to niezalezne ode mnie. Teraz bym chciala, to musze sie meczyc. :))
UsuńTo ja ciebie przebiję. W ciągu 7 lat przytyłam 30 kg.
OdpowiedzUsuńNie jest mi z tym dobrze, ba powiem więcej jest mi z tym paskudnie.
No fakt, przebilas mnie, bo ja tylko 20. Moze wiec bedzie dla Ciebie pomocne to, co napisze o moich sposobach na chudniecie.
UsuńGraszka, a badalas sie u lekarza w zwiazku z tym przyrostem wagi, czy wiesz sama z siebie, ze tylko za duzo jadlas? Moze szwankuje Ci gospodarka hormonalna, tarczyca i zaburzenia okoloklimakteryjne. Warto byloby zbadac, zanim zaczniesz jakiekolwiek diety, z tym bowiem nie ma zartow.
Ja cale życie byłam szczupła a jak stres to nie jadłam.
OdpowiedzUsuńJak urodził się drugi syn to ważyłam 44 kg
i 20 lat zajęło mi przytycie 10 kg.
Czego nie robiłam ?
Nie zjadałam resztek po dzieciach.
Robiłam tyle by zjadły.
Za słodyczami nie przepadam.
Kiedyś mając własne sklepy spożywcze
jak policzyłam to przez 5 lat nie tknęłam ani bułeczki słodkiej ani loda,
aż mnie zatkało z wrażenia...
Ale lubię frytki mniam mniam, po których świetnie się tyje,
słonecznik po którym świetnie się tyje, więc ostrożnie jem teraz,
bo metabolizm już nie ten.
Ze słodyczy najlepiej lubię schabowego :-)))
Przy Twoich przeżyciach to ja bym już wyglądała jak deska do prasowania.
Każdy inaczej reaguje na stres.
No niestety, u mnie jest calkiem odwrotnie. Slodycze uwielbiam i potrzebuje sporych wyrzeczen, zeby ich nie ruszac, a jak juz, to czekolade gorzka zamiast mlecznej, no i w minimalnych ilosciach. Ale jestem z siebie dumna, bo w tym roku w ogole nie kupowalam lodow latem, podczas gdy w ubieglym zazeralam sie nimi codziennie. Frytki lubie, ale 2-3 razy do roku, kiedy najdzie mnie na nie apetyt, bo czasem nachodzi, wiec sobie nie zaluje i uwazam, ze to moj organizm czegos potrzebuje, co jest we frytkach. :))) Dlaczego on, ten organizm, tak o mnie nie dba w sprawie slodyczy? :(
UsuńZawsze byłam szczupła, choć potrafiłam dużo zjeść, szczególnie ulubionych potraw, np. pierogów z jagodami:))) Od chwili, kiedy osiągnęłam aktualny wzrost, czyli tak koło osiemnastki, do czasu urodzenia córki, ważyłam 51-52 kg, i miałam wymiary 86-60-86. Trzeba dodać, że jestem dość grubokoścista, mam szeroką klatkę piersiową, dość szerokie ramiona i od zawsze miałam trochę tłuszczyku na brzuchu, nawet w najszczuplejszych czasach i mimo dużej aktywności fizycznej. Przytyłam po córce trochę, po synu bardziej, a podczas klimakterium najbardziej i jak dotąd nigdy nie odchudzałam się na serio, dopiero teraz. I to, jak już pisałam, bez żadnych bardzo drastycznych ograniczeń, po prostu jem zdrowiej, ale się nie głodzę.
OdpowiedzUsuńCzekam na dalszy ciąg; rzeczywiście, dawkujesz napięcie:)))))))))))))))
Ja zas przez cale zycie musialam uwazac, co jem i ile. Moj slubny ma tak jak Ty, moze jesc w dzien i w nocy, tlusto i macznie (moncznie), a slodycze na kilogramy. Potem sie wazy i stwierdza, ze znowu schudl. On ma chyba tasiemca w sobie, ktory wyzera 3/4 tego, co pochlania moj slubny. ;)
UsuńAnusia, jakbym czytała o swoim mężu. On je, a ja tyję od patrzenia.
UsuńBezowa, czy istnieje sprawiedliwosc na tym swiecie? :(
UsuńA ja nie walczę z nadwagą- nigdy w niczym nie przypominałam Twiggy. Pierwszy poważny skok wagi w górę - operacja usunięcia jednego płata tarczycy i zaraz potem musowe branie hormonów antykoncepcyjnych. Drugi skok wagi- ciąża- przybyło mi 17 kg. A potem się okazało, że mam przewlekłe zapalenie tarczycy, czyli Hashimoto i tarczyca mi zanika.A syntetyczna tyroksyna nie zastąpi w żaden sposób tej naturalnej. I- ciekawostka- mam od lekarki zakaz odchudzania się w jakiś planowy sposób. Jestem tylko na bezglutenowej diecie z uwagi na Hashimoto.
OdpowiedzUsuńA tak poza tym - nie ma znaczenia to jak wyglądamy - ważne jest to co sobą reprezentujemy.
Robili Ci badania krwi na obecność ciał przeciwtarczycowych?
Takiego badania chyba nie robili, ale przez lata bralam tyroksyne, po ostatnim badaniu scyntygrafem kazali odstawic, bo sie podobno nieco unormowalo. To bylo dawno temu i jakos mi nie po drodze na scyntygrafie, choc powinnam.
UsuńNa razie dieta wychodzi mi na zdrowie, czuje sie lepiej zarowno fizycznie jak i psychicznie, wiec bede kontynuowac.
Zamiast scyntygrafii można zrobić trzy badana krwi - poziom TSH, FT3 i FT4 oraz sprawdzenie obecności przeciwciał tarczycowych.
UsuńPrzy niedoczynności tarczycy stany depresyjne są dość częste. A czy ten lekarz, który Ci zapisał antydepresanty zlecił badania w zakresie czynności tarczycy?
Ano nie zlecil. Jakies niedouczone to towarzystwo medyczne czy cus. Na razie nie chce mi sie badac na tarczyce, nie mam czasu, a wizyt lekarskich mialam ostatnio az za duzo, wiec sie nie wybieram.
UsuńJaki długi,dopiero zaczełam czytac,a tu cdn.!
OdpowiedzUsuńNo co, musi przeciez wystarczyc na dluzej, na kilka postow, co nie? Jak bym napisala w jednym, wszystkie byscie zaraz polecialy sie odchudzac, a do mnie zadna by wiecej nie przyszla. Napiecie trzeba umiejetnie dawkowac. :)))
UsuńA u mnie stres = brak apetytu, tak wiec ostatnio mam ladna figurę... Nie wiem jednak, czy to powód do radości:(
OdpowiedzUsuńPrzynajmniej mala lyzeczka miodu w beczce dziegciu. A u mnie co? Nie dosc, ze stres, to jeszcze wielka dupa :(
UsuńI tu dupa, i tu dupa:)
UsuńDo czterdzieski prawie w ogóle nie jadłam słodyczy, ale za to w dzieciństwie uwielbiałam bekon, więc tak w wieku 10-14 lat miałam nadwagę. Potem przez zimę urosłam chyba z 6 cm i mnie wyciągło. Byłam więc szczupłą nastolatką i młodą kobietą dopóki nie zaczęłam pracować w przedszkolu. Przytyłam jak hipopotam, przestraszyłam się swojego wyglądu zaczęłam jeść więcej jarzyn i dużo chodziłam i bardzo fajnie schudłam. No a potem przyszła czarna seria kłopotów zdrowotnych, radioterapie, hormonoterapia. Po hormonoterapii jeszcze schudłam bo znowu łaziłam bardzo dużo, no i były piesy na dodatek. A tera piesów nie ma za to problemy z jelitami, jako pozostałość po radioterapii i coraz większe kłopoty z chodzeniem z powodu neuropatii, to także pozostałość po radioterapii i nowotworze. A wyglądam tak jak widziałaś ;) Teraz znowu rozdrażniłam jelita surowymi owocami, jestem więc na prawie ścisłej diecie i zobaczę, czy waga chociaż trochę pójdzie w dół :)
UsuńNo widzialam, Marija, i o zadnej nadwadze u Ciebie nie ma mowy. Ale jesusmaria, jak mozna lubic bekon? :)))
UsuńIza I, powiem wiecej. Jak nie spojrzysz, dupa zawsze z tylu. :)))
UsuńPrzepraszam, że władowałam się do cudzego komentarza, ale jakoż tak wyszło :)
UsuńJedzenia bekonu oduczył mnie mój woreczek żółciowy, bardzo dawno temu ;) Żona przyjaciela mojego ojca pochodziła z Kresów i u nich na przyjęciach serwowano słoninę. Próbowałam jako dziecko i...smakowało mi, bekon jednak był znacznie lepszy ;)
Nigdy nie lubilam tlustych wedlin, nie jadalam boczku, bekonu, a na slonine patrzec nie moglam. Za to czasem lubie zjesc chleb ze smalcem, ale musi w nim byc bardzo duzo skwarkow, same skwarki. :)
UsuńTen tłuszcz w starodawnym bekonie miał całkiem inną konsystencję niż tłuszcz we współczesnych wędlinach, on rozpływał się w ustach, a nie osiadał na języku, dlatego jadłam właśnie bekon innych tłustych wędlin nie jadłam :) Teraz od czasu do czasu lubię zjeść dobrze przyrządzony chudy boczek :)
UsuńW ogole tamte wedliny to byly wedliny! Nie to co teraz, kiedy z kilograma miesa robi sie dwa kilo szynki, z ktorej, kiedy wlozysz do wyzymaczki, zostaloby pol kilo. :)))
UsuńOj tam długi wpis zaraz. Sam miewałem już dłuższe. :) Co do mnie to raczej staram się odżywiać racjonalnie, co nie znaczy, że nie popełniam jakichś błędów w tym zakresie.
OdpowiedzUsuńCo do telewizji to czasem lubię sobie popatrzeć na różne programy, by spróbować ogarnąć różne punkty widzenia. A na wyjeździe akurat było tak, że z siedmiu programów na krzyż aż cztery należały do TVP (1,2,Info i Rozrywka). Do tego należy dodać ,,słuszne" poglądy mojego wujka i wiadomo już czemu oglądałem nieco więcej niż zwykle tych kanałów.
Pozdrawiam!
Mozaika Rzeczywistości.
W czasach przed-pisowskich mozna bylo ogladac i porownywac, teraz juz nie, bo na kanalach TVP masz jak w Korei Pln. Niech zyje nam slonce na niebie najjasniejszej piso-katolickiej. Klamstwo przeplata sie z peanami pochwalnymi nad demontazem panstwa.
UsuńJa też uwielbiam słodkie.Ale się zawziełam,że schudnę i chudnę.Ale nie jem słodyczy.Założyłam sięmz moim siotrzeńcem ,który tażźż nie je bo jest uzależniony od słodkiego,że kto zje płaci 100 złotych i nie jemy.Pozwalamy sobie na lody.Raz w tygodniu sami robimy [zdrowe z owoców mrożonych] a raz w tygodni takie ze sklepu albo w gałkach.Po złamaniu nogi przytyłam ok.16 kilo.A teraz od dwóch miesięcy chodzę na siłownie.Trzy razy w tygodniu lub dwa i basen.Do pracy z przystanku mam jakieś trzy kilometry.A i z Luną rano robię cztery.I ku mojemu zadowoleniu zostały mi jeszcze cztery kilo do zrzucenia.
OdpowiedzUsuńBrawo, Gosia! 12 kilo to nie w kij dmuchal. Moze niedlugo i ja bede mogla sie pochwalic takimi wynikami, jeszcze tylko 5 zostalo do Twojego wyniku. Nie spieszno mi, powoli brne do przodu.
UsuńA lodow tego lata jeszcze nie jadlam i jestem z siebie bardzo dumna. :)
Oj Panterko skąd ja to znam. Sam próbuję zgubić kilogramy i proszę rodzinę aby nie kusili słodkim i co robią? Przy najmniejszej okazji imienin, urodzin czy podziękowań pakują słodkie. Jak w domu nie ma to nie kusi ale jak już jest to cholery idzie dostać a ja słaby człowiek jestem. Ech...
OdpowiedzUsuńGdybym ja miala w domu taka mistrzynie ciast i tortow, pewnie tez nie dalabym rady chudnac, bo wszystko, co pokazujesz, wyglada niezwykle smakowicie.
UsuńJa teraz zawzielam sie i nawet nie spogladam na slodycze, ktore moj slubny kupuje dla siebie, bo tez jest lasuchem jakich malo.
Jak ma się tylko tak zwaną telewizję naziemną z tym takim dekoderem specjalnym to kanałów jest może ze 30. W tym wszystkie TVP, Trwam itd. Plus jakieś tam wypełniacze rozrywkowe. W domu mamy podział, że w salonie mamy full kanałów, a w sypialni Rodziców i w moim pokoju taki zestaw małego prawicowca w TV. Jak już to najczęściej wybieram TVN24, czasem Superstację. Co parę dni przełamuję się nieco by spojrzeć na TVP. Choć bardzo często nie rozumiem pewnych paralel stosowanych przez tę stację. Widać jestem za mało lotny na takie wspaniałe wieści z kraju.
OdpowiedzUsuńA na deser coś, co zaskoczyło mnie nieco: https://pl-pl.facebook.com/MakeLifeHarder/posts/1823339877682051
Pozdrawiam!
Mozaika Rzeczywistości.
Dlaczego Cie zaskoczylo? Bardzo dobra ironia. :)))
UsuńTeż zmagam się z dodatkowymi kilosami przez całe życie, w stresie zaś trudniej mi schudnąć. Ciekawa jestem, co zastosowałaś i dlatego czekam niecierpliwie na ciąg dalszy :)
OdpowiedzUsuńTez tyjesz od samego patrzenia na pasze? Niedawno naukowcy odkryli gen za to odpowiedzialny, ale pewnie za naszego zycia jeszcze nic z tym nie zrobia.
UsuńFaktycznie mam takie okresy, że tyję od samego patrzenia. Chudnięcie jest u mnie natomiast procesem zawsze trudnym i złożonym. Na szczęście obecnie nie mam aż takiej chęci na słodycze, choć pojawiają się zachcianki na to czy owo. Ale kiedy zjem normalny posiłek, szybko o tych zachciankach zapominam.
UsuńMój M. ma taką przemianę materii, że wcina co chce, o każdej porze dnia i nocy, a potem stwierdza, że znowu schudł. Chociaż ostatnio jednak nieco przytył. Jak to zobaczył, zrezygnował chyba tylko z jednej rzeczy (dodatkowe koktajle białkowe po treningach) i od razu waga zaczęła spadać. Ale on jeździ codziennie do pracy i z powrotem na rowerze, i do tego jeszcze trenuje, a i w ogrodzie pracuje dość często, więc ma sporo ruchu.
Te chlopy to juz przesadzaja! Na co im taka przemiana materii i chudniecie mimochodem? :(
Usuń