Qrna, nie ma tak dobrze, zeby zmiany klimatyczne przebiegaly gladko i powoli. Dopiero co bylo 14° i wlasnie zastanawialam sie, czy juz jesien nadchodzi, kiedy nagle, z dnia na dzien, dopadly nas saharyjskie upaly. Dobrze, ze choc wiatr zdrowo powiewa, to sie tak bardzo nie odczuwa.
W piatek wzielam se wolne i polecialam po oknach, bo gdyby nie to, ze niedawno robilam badanie wzroku i dostalam nowe okulary, to pomyslalabym, ze gorzej z moja ostroscia widzenia, malo co bylo przez te szyby widac. W sobote byla jak zwykle psia szkola, cwiczyl tym razem slubny, a ja usilowalam znalezc jakis skrawek cienia, bo myslalam, ze zejde.
Niedziela powitala nas piekna pogoda, wiec wybralismy sie z Toyka na spacer nad northeimskie jeziorka, o ktorych pisalam
TUTAJ, a gdzie pojechalismy w maju ubieglego roku, zeby odreagowac zmartwienia chorobami Kiry, bo bylo to dwa tygodnie przed jej odejsciem. Tym razem wybralismy inna droge, a z pewnoscia jeszcze nieraz tam zajrzymy, zanim zobaczymy wszystko, co jest zobaczenia godne.
Toyka dostala hyzia na widok wody, a mysmy pechowo zapomnieli wziac ze soba dluga smycz z domu. Blisko do wody tez nie dalo sie podejsc, bo brzegi sa dosc urwiste, a woda od razu gleboka. Wszystkie te jeziorka bowiem to zbiorniki wyrobiskowe, a z niektorych nadal wybierany jest zwir. Balismy sie puscic ja wolno, bo po pierwsze jeszcze obowiazuje smycz, po drugie jest tam ptasi rezerwat, a po trzecie bylismy daleko od domu i gdyby tak gdzies pognala, moglo by byc niehalo. W kazdym jednak mozliwym miejscu pozwalalismy jej pobrzechtac sie przy brzegu.
Pelnia lata, zielen nabrala glebi, gdzieniegdzie wsrod lisci blysnie zoltosc. Typowy letni upal saczyl sie z nieba, choc porywy wiatru zapobiegaly splynieciu potem. Przedjesienne kwiaty w pelni rozkwitu, a jezyny, choc calkiem juz czarne, byly jeszcze bardzo kwaskowate.
Moze i lepiej, ze uliczka, na ktorej normalnie parkujemy, byla jeszcze zablokowana po niedawnych podtopieniach, w podblizu plynie przeciez Leine, bo zmuszeni isc pieszo, wybralismy inna droge, wokol jednego z jeziorek.
|
Kolejna okazja do kapieli |
|
Po falach widac, ze wiatr wial dosc silnie |
|
Nastepna lagodne zejscie do wody, wiec trzeba korzystac |
|
Tu nawet Toya troche poplywala |
|
Jakies rezerwuary? Chyba juz nieczynne, bo bardzo pordzewiale |
|
I znow |
|
Czesc, z ktorej na biezaco wydobywa sie zwir |
Nagle uwage nasza przykul halas, jaki rozlegl sie niedaleko. Wielka chmara dzikich gesi wzniosla sie w powietrze i gegajac glosno, jak to gesi, poszybowala w strone polderow, o ktorych pisalam w zalinkowanym powyzej poscie.
Tam, gdzie chcielismy pojsc, stala woda po kolana i nie bylo jak jej ominac, poszlismy wiec z powrotem i skrecilismy gdzie indziej, gdzie niestety droga rowniez byla jeszcze bardzo grzaska, ale tam nie zastanawialismy sie dlugo, tylko po prostu sciagnelismy buty i dalej taplalismy sie na bosaka.
W sumie radocha, bo dawno nie mialam okazji chodzic boso na memlonie natury, gorzej bylo tylko znalezc pozniej w jeziorku odpowiednie miejsce do umycia nog, zeby moc ponownie sie obuc. Ale dalismy jakos rade. Przy podmoklym polu, nalezacym do rezerwatu, znalazlam kolejny punkt obserwacyjny, cos w rodzaju ambony mysliwskiej, ale z okienkami dla aparatow fotograficznych, jak w przypadku innych platform widokowych. Wyjatkowo bolesnie wchodzilo sie boso po tej drabinie, a potem schodzilo, ale nie moglam sobie odmowic.
|
Dzieki pedzonym wiatrem chmurom, upal nie byl dokuczliwy |
|
Moja rodzina taka mala tam na dole |
|
A to owo podmokle pole pelne ostow, ktorym wiatr wyrywal puszki nasion i roznosil po okolicy |
Obeszlismy kolejne jeziorko dokola i wyszlismy na drugim koncu tej zamknietej dla ruchu uliczki, gdzie zaparkowalismy jeszcze przed zagradzajacym ruch szlabanem. Po drodze zajrzelismy na znane nam z ubieglego roku platformy obserwacyjne, ale nic ciekawego na jeziorach sie nie dzialo.
|
Po drugiej stronie wody widac te rezerwuary, ktore wczesniej focilam |
|
Takie ptactwo ponoc tam zyje, ale ja nie widzialam nic, oprocz stada gesi |
|
Wieje. I dobrze! |
Piekna wycieczka :). Ty mnie ta iloscia wody w nerwice wpedzisz ;). Toyka wyraznie kocha wode i szkoda, ze sobie wiecej poplywac nie mogla. Hmmmm, jezyny, smaku mi narobilas na takie prawdziwe.
OdpowiedzUsuńNa takie niedojrzale, od ktorych gebe wykrzywia? :))
UsuńUwielbiam wszystko, co kwasne :). W grajdolku tylko mozna dopasc takie hodowlane i to po raczej zaporowych cenach. Dzikie maja wprawdzie owocki, ale zawsze na wiór wyschniete, czemu nie bardzo sie mozna dziwic :(.
UsuńNa pocieszenie: w Polsce majo takie same upaly jak u Ciebie.
UsuńNa wkurzenie: u nas 22° ;)
Grrrrr, dzisiaj bardzo sympatyczne 31, a od jutra wraca 39-40 :(.
UsuńBuhahaha, sympatyczne 31°. Dla mnie to juz upal nie do zniesienia.
UsuńW fajnym miejscu mieszkasz. Jeziora, rzeczki, stawy. Ech połaziłoby się.
OdpowiedzUsuńOoo, odezwal sie ten, co ma daleko do jeziora. :)))
Usuńja mam daleko, obok zalew wiecznie brudny.
UsuńNasze miejskie jeziorko, gdzie zyje drob i inne abondzie, jest tak zas***ne, ze tylko samobojca albo kaczka zazywaliby kapieli. :)
UsuńTe najbliższe jeziora są zapaskudzone wodą z pobliskich elektrowni, kąpieli nie zalecam chociaż gupie ludzie się kąpiom.
UsuńW tych northeimskich tez jest zakaz kapieli, wyjawszy miejsca, gdzie jest dozwolona.
UsuńNo dobrze. Ale... Masz męża, córki, wnusię, koteńki, psicę... jesteś im wszystkim potrzebna. Dlaczego usiłowałaś popełnić samobójstwo?!
OdpowiedzUsuńBo wprost namietnie uwielbiam topic sie w blocie.
UsuńA kto mówi o taplaniu się w błocie? Od tego się nie umiera!
UsuńNo to ze przeszlam taki dystans czy co?
UsuńŻe okna w lecie myłaś!
UsuńA Ty nie myjesz? Tylko na wielkanoc? :)))
UsuńNa Wielkanoc, jeśli nie ma sprzyjających warunków pogodowych, też nie myję. Generalnie nie zabijam się robotami, których nie znoszę albo które grożą śmiercią lub czymś jeszcze gorszym :) Raz do roku wystarczy.
UsuńJa lubie patrzec sobie przez okno, pod warunkiem, ze widze, na co patrze. ;)
UsuńJa przez moje nie lubię. Może gdybym miała ładny widok, to byłoby inaczej.
UsuńZ pewnoscia.
UsuńTu jeszcze jerzyny zieloniuchne, pewnie nie doczekam zbiorów,bo już będę w Polsce i tak to owocowe szaleństwo mnie omija i tu i tam. Liczę,że może na wiosce coś będzie do jedzenia, maliny może,borówki amerykańskie?
OdpowiedzUsuńZ pewnoscia jeszcze zdazysz sie zalapac na dzialkowe owocobranie. Te jezyny tutaj niby czarne i wygladaja na dojrzale, ale kwasica taka, ze gebe wykreca.
UsuńBłotka nie lubię, ale spacer i widoki miałaś ciekawe;)
OdpowiedzUsuńInaczej bysmy tam nie dotarli, bo cala droga byla taka trawiasto-blotnista, ale ja lubie latac boso, wiec krzywdy nie mialam. :)
UsuńPiękne łazęgowanie!!!
OdpowiedzUsuńZ dzieciństwa pamiętam brodzenie na boso po łąkach zalanych przez Odrę, fajowsko się brodziło :)))
Te zardzewiałe baniaki to silosy na żwir, ładowali pewnie do nich urobek.
Strasznie chciałabym spotkać i sfotografować zimorodka :)))
U nas jest sporo tych ptaszkow, nawet w Getyndze, ale mam za slaby tele, a te male cwaniaki nie chca podleciec blizej i dac sie sfocic.
UsuńNo proszę , wodny pies, dobrze ,że sierść ma krótką, bez problemu wyschnie...
OdpowiedzUsuńFajne okolice :-)
Toya, podobnie jak Kira, wysycha blyskawicznie.
UsuńCo za cudna wycieczka, tyle godzin na powietrzu i w ruchu, zdrowo i przyjemnie.
OdpowiedzUsuńToyka ma zycie jak w Madrycie, ciagle jakies atrakcje.
Pluje sobie w brode, ze nie wzielam tej dlugasnej smyczy, moglaby wtedy nawet poplywac.
UsuńFajny spacer:) A wiesz, że ja, jako dziecko, najbardziej lubiłam jeżyny, kiedy były kwaśne, takie ciemnoczerwone? W Polsce też upały, ale w naszych okolicach na razie nie było jeszcze 30 stopni. Ponoć ma być dziś ( w tej chwili 27 i się chmurzy), ale wiatr chłodzi:)
OdpowiedzUsuńWyszłam na balkon, bo usłyszałam jakieś "podejrzane" dźwięki. Jednak grzmi - idzie burza! Ale jeszcze jest daleko. I tak to właśnie wygląda; trochę słońca, czyste niebo, a zaraz potem się chmurzy i burza lub deszcz. Albo jeden dzień pada, następnego dnia ładnie:)))
U nas od rana zachmurzenie, w nocy przeszla burza, a nowe zapowiadaja na pozniej. Najgorsze, ze idzie na nas jakis gwaltowny front z huraganami, moze byc wesolo.
UsuńUliczka przy jeziorku znow zamknieta. :(((
Jednak ta burza idzie szybko...
OdpowiedzUsuńTo jest to, o czym pisze w pierwszym zdaniu tego posta, pogoda zmienia sie bardzo gwaltownie, doslownie z godziny na godzine.
UsuńBleeee, w zyciu bym nogow to tego nie wlozyla. Jakis uraz mam, z dziecinstwa pewnie :-))))
OdpowiedzUsuńTos Ty nie miala szczesliwego dziecinstwa, bo musialabys zaliczyc taplanie sie w blocie. Najlepiej po uszy. :))
UsuńPaczki (ponczki) z blota robilam, to pamietam, a historie z nim zakonczylam, jak wlazlam w bloto po kolana i mi nowy but w nim zostal. Na zawsze :-)))
UsuńNie no, w takich okolicznosciach tez dostalabym dozywotniej traumy.
UsuńWlasnie obejrzalam w TV film dokumentalny BBC "Sekretne zycie psow" no nie da sie ukryc, ze pies to najlepszy przyjaciel czlowieka, ta relacja moze byc wrecz niezwykla. Oczu nie moglam oderwac od psiaka, ktory ze swoim panem lecial paralotnia, siedzial jemu na kolanach, nic sie nie bal, patrzyl tak madrze, a widoki cudne byly, mysle ze Toyka by zazdrosila tego lotu.
OdpowiedzUsuńCiekawe tylko, z kim by poleciala, bo ja troche cykor jestem, zwlaszcza na wysokosciach. :)))
UsuńWiesz, takie kierowanie paralotnia nie jest latwe i moze byc niebezpieczne, tak mowil ten ktos, ale dla mnie niesamowite bylo jak bardzo ten pies kocha swojego pana, ze z taka przyjemnoscia i ufnoscia dal sie uniesc w przestworza.
UsuńTo prawda, kiedy pies kocha, ufa bezgranicznie.
UsuńToya jednak bedzie musiala pozostac na ziemi. :)))
Coś mi zezarlo komcia
OdpowiedzUsuńChciałam tylko napisać że zaczynają dojrzewać moje jeżyny: )
Ja nie zezarlam... najedzona bylam. :)
UsuńToyka nie mogla trafic lepiej:) I zawsze na fotkach tak dostojnie wyglada:) Piekna psina!
OdpowiedzUsuńJak piekna, tak odporna na nauke. :(
UsuńOch, nie szkaluj psinki ;). Ona nie odporna na nauki jest, tylko cwana - co tam sobie bedzie lepetyne zawracac jakimis durnymi komendami, jak tyle interesujacego jest do zbadania :))).
UsuńJa jej nie zabraniam, ale kiedy moje zdrowie zaczyna byc narazane na szwank, to juz gorzej.
UsuńFajne macie wycieczki, dobrze, że nie siedzicie w domu, a Toya na pewno się do tego przyczynia, piękny spacer. :)
OdpowiedzUsuńKiedy jest sprzyjajaca pogoda, nie chce sie siedziec w domu. Zreszta spacery w ciekawych okolicach to nie tylko atrakcja dla Toyki, dla nas tez.
Usuń