czwartek, 27 września 2012

Eidersperrwerk.

Dla ochrony przed fala sztormowa, zabezpieczenia przed przyplywem i zachowania zeglugi
1967 - 1973
wspolnie zbudowane przez
Republike Federalna Niemiec i Land Schleswig-Holstein.

Do tej pory wiedzialam, ze tamy buduje sie raczej w celu spietrzania wody. Tymczasem ta zostala postawiona dla ochrony. Zeby pokazac jej wielkosc, posluze sie zdjeciem lotniczym z Wiki:

Po jej lewej stronie jest Eider, po prawej Morze Polnocne. My doszlismy, choc z trudem z powodu wiatru, az na cypel wychodzacy w morze (na dole zdjecia).

Najpierw jednak szlismy szczytem tamy, zaskoczeni jej ogromem, podziwiajac konstrukcje i z przerazeniem patrzac na ziejaca w dole kipiel.
Przyjaciolka ostrzegala nas przed sila wiatru, polecila zabrac ze soba cieple kurtki z kapturami, ale rzeczywistosc przeszla nasze wyobrazenia.
Na swiecie nie brakuje wiekszych i duzo wiekszych tam, jednak w tym przypadku morze z jednej strony, sprawia, ze budowla wydaje sie nie miec konca.
Cztery sluzy po obu stronach zapory sluza, w zaleznosci od okolicznosci do blokowania naplywu lub odplywu wody z Eider, wzglednie podczas sztormu chronia obszary nabrzeza przed zalaniem. A zalania zdarzaly sie, pochlanialy wielkie powierzchnie ladu i zbieraly swoje zniwo wsrod ludzi.
Z Neptunem nie ma zartow!


Statki wycieczkowe i ratownicze plywaja w obie strony, co wiaze sie z otwieraniem sluz oraz blokowaniem przejazdu samochodom na gorze, zwodzony most bowiem musi zostac podniesiony.
Wedrowalismy sobie po tamie, az zaszlismy na jej drugi koniec. Okutani w kurtki i kaptury, bo wicher bardzo dawal sie we znaki. Kurtki byly wzdete, jak balony, rozmawiac tez bylo nielatwo, bo wiatr wciskal nam powietrze z powrotem do ust.
Slychac go zreszta na kazdym z filmow. Byl tak silny, ze zdjecia z teleobiektywem sa poruszone, nie moglam utrzymac aparatu w reku. Trudno to sobie wyobrazic.


Wreszcie dotarlismy na sam koniec cypla wychodzacego w morze.



Musialam tez przez caly czas nosic zwiazane wlosy, w przeciwnym razie mialam ich pelno w paszczy, a pozniej trudno je bylo rozczesac.

To jest widok na tame od strony rzeki.






Biednej Kiruni tylko uszy furkotaly na wietrze, nie miala kaptura, tak jak my.



Z wielka ulga zeszlismy wreszcie z tamy, w glowach nam jeszcze dlugo szumialo. W dalsza droge udalismy sie tunelem pod tama...










... by przejechac po zwodzonym moscie do miasteczka Tönning.

18 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Nie znoszę wiatru, pewnie bym tam nawet nie wlazła, u mnie dziś też pogoda jak w Kieleckiem, a to, to Lubuskie:(

      Usuń
    2. Co chcesz? Tam tak jest przez bliskosc morza i bezkresne rowniny, ktore pozwalaja sie wiatrowi rozpedzac bez ograniczen.

      Usuń
  2. Pięknie to na zdjęciach wygląda, jaka ona duża...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiscie spora to budowla. A ile dobrego przyniosla tym wiecznie zalewanym wioskom!

      Usuń
  3. Uwielbiam zwiedzać takie imponujące budowle! Dziękuję za oprowadzenie z poświęceniem własnej czupryny :)
    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale wieje! Aż tu się musiałam schować pod kołdrę, bo mi się zrobiło strasznie zimno:)
    Fajna wycieczka i przygoda- do pamiętania! Kiruni rzeczywiście wywiało uszy!
    :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaczyna mnie cos lamac, to chyba od tego wiania. Aspiryna i miod z cytryna to moje standartowe leczenie.

      Usuń
  5. Konstrukcja imponująca a wy dzielni przy takim wichrzysku!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakos sie trzymalismy, siebie nawzajem i smyczy Kiruni. :)))

      Usuń
  6. Troszkę zazdroszczę tej wyprawy,uwielbiam wodę,nowe miejsca,nawet,gdy wieje i jest zimno.Totalny relaks.W tym roku bez urlopu,tak więc tym bardziej zazdroszczę.Ciepło pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Ale wycieczka! Jestem pod wrażeniem. A zaczęłam czytać od tyłu. Będę miała o czym śnić!

    OdpowiedzUsuń

Chcesz pogadac? Zamieniam sie w sluch.