poniedziałek, 14 października 2013

Lektury dziecinstwa.

Zostalam zaproszona przez Abigail, prowadzaca miedzy innymi blog Slowa rozsypane, do zabawy


Kiedys czytalam bardzo duzo, teraz czytanie nieco zaniedbalam, co nie znaczy, ze calkiem zaprzestalam, ale czytam mniej, bo sporo czasu zabiera mi komputer. To moja nowa zabawka i jeszcze nie przestala mnie fascynowac. Odbywa sie to niestety kosztem lektury. Ale ad rem.
Jedna z ulubionych moich ksiazek byla:


Czym mnie tak zafascynowala? Zawierala wszystko, za czym tesknilam i czego nie mialam. Rodzenstwo - to bylo moje niespelnione nigdy marzenie, a tamte dzieci wszystkie mialy. Zwierzeta domowe - dopiero pozniej rodzice zgodzili sie na Hakusia, wtedy jednak, kiedy te ksiazke czytalam, nie bylo o tym mowy! A tamte dzieci mialy swoje zwierzeta. Dom z ogrodkiem - ja bylam dzieckiem wielkomiejskim, wies mnie zawsze pociagala, jej nielatwe, ale i nieskomplikowane zycie, wspaniale mozliwosci i tereny do niczym nie zakloconych zabaw. Ja tego w miescie nie mialam.





Nigdy natomiast nie przepadalam, w przeciwienstwie do Abi,  za ksiazkami o Winnetou, pozniej za westernami w telewizji, to zupelnie nie byly moje klimaty. 
Bardzo lubilam ksiazki o zwierzetach, do wypeku zaczytywalam sie w Janie Grabowskim...


...albo w Antoninie Zabinskiej







I jeszcze jedna pozycja, moja ksiazka ponadczasowa, z ktorej w kazdym wieku mozna wyczytac inna prawde. Kiedy przeczytalam ja po raz pierwszy w wieku... nie bardzo pamietam, moze osmiu-dziewieciu lat,  byla dla mnie po prostu bajka z obrazkami. Pozniej wracalam do niej wielokrotnie i za kazdym razem odkrywalam w niej cos nowego, jakbym nigdy przedtem tego nie czytala.



To wlasnie byly moje ulubione ksiazki, ale czytalam znacznie wiecej, wlasciwie wszystko, co wpadlo mi w rece w szkolnej bibliotece, gdzie pomagalam na przerwach.

Wszystkich chetnych zapraszam do kontynuowania zabawy, piszcie na wlasnych blogach o swoich ukochanych ksiazkach z dziecinstwa, a osoby bezblogowe moga napisac do mnie na maila, chetnie zamieszcze notke u siebie.

50 komentarzy:

  1. Ach, zapomniałam o Dzieciach z Bullerbyn. To przecież koronna pozycja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie byla koronna.
      Acha, podaj mi, prosze, namiary na swojego bloga, bo nie moge znalezc. :)

      Usuń
  2. ja uwielbiałam "anię z zielonego wzgórza". ale to już nie w dzieciństwie. wtedy zaczytywałam sie w bajkach i basniach.

    OdpowiedzUsuń
  3. Panterko u mnie również Mały Książę przewija się od wielu lat.
    Uwielbiałam chodzić do biblioteki i tak jak Ty pomagać paniom w przerwach, wypisywać karty
    i segregować pozycje. Jako dziecko nawet przez myśl mi przemknęło, że chcę pracować w bibliotece ;)

    Pamiętam jak za mgłą, że moja ciocia prowadziła taką małą bibliotekę w swojej wsi, niestety wszystko upadło.
    A same bajki, lektury no cóż, mój tato często mi opowiadał bajki i to je pamiętam z dzieciństwa bardziej niż samo czytanie książek przez moją osobę :) ot, taka dziurawa pamięć ;)

    a o jakim przedziale wiekowym mówimy dokładnie ?
    wybacz jeżeli napisałaś to gdzieś w poście ale jeszcze śpię ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mowimy o zadnym przedziale, po prostu chodzi o ksiazki, ktorymi pasjonowalismy sie w dziecinstwie. Ja jestem z pokolenia, ktore bardzo duzo czytalo/czyta, dla moich dzieci czytanie nie jest juz tak fascynujace, jak dla mnie. Czasy sie zmieniaja, inne sa zainteresowania.Szkoda.

      Usuń
    2. To tak jak mój tato jeszcze pamięta czasy czytania książek przy lampie naftowej.
      W szkole mało czytałam raczej unikałam za to jak dorosłam to zaczęłam czytać sporo :)
      W domu mamy bardzo dużo bibliotekę i cały czas się powiększa
      bo M bardzo lubi czytać a ja Go gonię ;)

      Usuń
    3. Ja czytalam, odkad tylko nauczylam sie czytac, a bylo to jeszcze przed pojsciem do szkoly, tak mnie wzielo na lekture :)))

      Usuń
  4. "Dzieci z Bullerbyn" - to również i moja ulubiona książka w dzieciństwie. Czytałam ją wielokrotnie, znając niektóre fragmenty na pamięć. "Puc, Bursztyn i goście" - też fajna, chociaż występowało tam słowo, którego nie mogłam zajarzyć, o co biega. Powtórzyło się kilka razy i musiałam się komuś w końcu spytać, co to jest PARKAN? Bo u nas to po prostu płot, a nie żaden parkan ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie plot to bylo cos innego niz parkan. Ploty byly na wsiach, takie zwykle ze sztachet, a parkany to raczej w miastach, czasem z drewna, ale i metalowe. Ale moge sie mylic, moze to to samo...

      Usuń
    2. Nie mam pojęcia, bo u mnie wszystko jest płotem ;)
      Nie słyszałam, żeby ktoś używał słowa "parkan". Co region, to inaczej się mówi.

      Usuń
    3. Moze i to jest jakims regionalizmem, czort wie.

      Usuń
    4. :))) i Młodszy zapytał mnie też, co to parkan!

      Usuń
    5. Moje tez czasem pytaly o slowa, ktore dla mnie w ich wieku byly oczywista oczywistoscia. Czasy sie zmieniaja i slowa wychodza z uzycia.

      Usuń
  5. Dzien dobry Panterko! Lektury dzieciśtwa to wspaniały i wręcz przepastny dla mnie temat albowiem większosc dzieciństwa, młodości i dorosłości spędziłam w przeróżnych bibliotekach. Biblioteka to zawsze był mój drugi dom.Czytałam właściwie wszystko i dotąd czytanie (oraz pisanie) byłoby moją największą pasją, gdyby nie ilośc obowiązków na głowie i samo zycie, które ma swoje prawa.
    A co najmilej wspominam z dzieciństwa? "Anię z zielonego wzgórza", Pollyannę", wszystkie ksiazki Makuszyńskiego, Grabowskiego, Niziurskiego, Minkowskiego, Bahdaja. Ukochane do tej pory "Klehdy sezamowe" Lesmiana, stare baśnie polskie no i najulubieńsze, ponadczasowe - basnie Andersena. To jest dla mnie temat rzeka, więc może rzeczywiscie w wolnym czasie skrobnę o tym posta.
    Serdeczne myśli zasyłam i życzenia dobrego dnia!:-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, Makuszynski. Jakze moglam go pominac? Basnie Andersena - wiadomo! Klasyka. Pewnie tez moglabym wymieniac bez konca, praktycznie opanowalam cala dziecieca lekture.
      Gorace usciski. Jak tam woda?

      Usuń
    2. Woda wróciła do studni a nam zwrócił dobry humor. Tylko pogoda dobra już chyba odeszła. Dzisiaj panowała na Pogórzu mgła, ze oko wykol. A jutro podobno ma padać. I bardzo dobrze!:-)

      Usuń
    3. Cos za cos, albo woda, albo pogoda. Ja wybralabym jednak wode :)))

      Usuń
  6. Dzieci z Bullerbyn czytałam z 50 razy, za każdym razem z tą samą przyjemnością
    czytałam ją pomiędzy innymi pozycjami
    kiedy nic nie miałam do czytania
    potem wielokrotnie dzieciom - teraz to one ją uwielbiają

    Nie wiem czy zauważyłaś, ale w książce "Ludzie i zwierzęta" na okładce widnieje piękny okaz mojej Lulki- Wyżła Fryzjerskiego!!!!!
    Swoją drogą moje śledztwo wykazało, że Lulencja to wyżeł niemiecki krótkowłosy

    :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Eee tam, krotkowlosy niemiecki! Nawet niepodobna. Fryzjerski i juz!
      Widze, ze Bullerbyn to nie tylko moja ukochana ksiazka, mam ja zreszta do dzisiaj, lezy gdzies w piwnicy w pudlach. Dla kogo, sie pytam?
      Buziaki

      Usuń
    2. ja też mam swój egzemplarz, sfatygowany i ukochany:)

      Usuń
    3. Ale Twoje wnuki beda go czytac, a moje?

      Usuń
  7. Książka z mojego dzieciństwa, czytana mi najpierw na dobranoc, a później samodzielnie, to zbiór opowiadań "Przez różową szybkę" Ewy Szelburg-Zarębiny.Ta książka też była jedną z pierwszych lektur moich dzieci.
    "Ania z Zielonego Wzgórza", "Winnetou" ...zaczytane tak, aż się rozsypywały i trzeba było je kleić :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam wszystkie tomy Ani, tez nie wiem, dla kogo, bo moje po polsku nie chcialy czytac. Ehhh...

      Usuń
  8. No cóż, nie będę oryginalna. I "dzieci z Bullerbyn" i "Ania z Zielonego Wzgorza" czytałam po kilkanaście razy. Miałam jeszcze kilka ulubionych, np. "ABC dobrego wychowania" Ireny Gumowskiej, czy "Mania czy Ania" Ericha Kästnera. Natomiast nigdy nie lubiłam "Małego Księcia". Przeczytałam już jako dorosła osoba, bo "wypadało znać".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja wracam do Malego Ksiecia, nawet jako dorosla. Cos mnie ta ksiazka urzekla.

      Usuń
  9. ...Dzieci z Bullerbyn, najlepsza książka jaką kiedykolwiek czytałem (przeszło 30 razy)... :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ...kurczę chyba coś u siebie też napiszę...

      Usuń
    2. Napisz, napisz! To interesujace, co inni czytali, choc prawie u wszystkich przewijaja sie te same pozycje.

      Usuń
    3. ...może dlatego, że to kanon lektur był, he he he...

      Usuń
  10. Dzieci z Bullerbyn też, ale w ręce mi wpadła bo to chyba była moja lektura, na i baśnie braci Grimm i Andersena każda fantastyczna :)
    Buziaki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wymienilam takie moje najukochansze, ale moglabym wymieniac bez konca.
      Caluski, Ilonus

      Usuń
  11. Mały Książę to było dla mnie objawienie, ale dopiero gdy byłam w liceum. Wcześniej fascynowało mnie bardziej rysownie węży otwartych i zamkniętych. :) Kiedy dotarł do mnie sens przesłania tej książki, poczułam się jakbym znalazła sens życia. Uwielbiam ją. Poza tym przeczytałam wszystkie "Tomki" i całą masę innych.
    Mogłaby pewnie wymieniać bez końca, bo byłam z tych czytających pod kołdrą z latarką, żeby rodzice nie widzieli, bo miałam już spać...
    :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie straszyli, ze oslepne, jak bede pod koldra czytac. Dzisiaj lekarze sa innego zdania, podobno czytanie przy latarce pod koldra nie oslabia wzroku. Tyle, ze pokolenie czytaczy odchodzi powoli do lamusa.

      Usuń
  12. Dlaczego nie używasz polskich znaków? Jako recenzentka (?) powinnaś.

    OdpowiedzUsuń
  13. "Dzieci z Bullerbyn" i "Kubusia Puchatka" czytałam wielokrotnie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kubus - zapomnialam o poczciwcu. Tyle lat uplynelo! Dopiero po Waszych wpisach przypominam sobie kolejne ukochane ksiazeczki.

      Usuń
  14. Witaj mój syn właśnie ma lekturę Mały książe... moja ksiązka to wiersze Brzechwy uwielbiam je do dziś ...nawet kilka znam na pamieć....:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyobraz sobie, ze mam ksiazeczke Brzechwy z jego dedykacja (imienna) dla mnie. To prawdziwy skarb.
      I tez wiele jego wierszykow pamietam do dzisiaj.

      Usuń
  15. A ja "Dzieci..." nie czytałam....
    Za to "Cudowną podróż", Londona- "Biały Kieł" i "Zew Krwi". Do tego Puca, Bursztyna i gości, lubiłam Teodora Goździkiewicza, Tytusa Karpowicza. "Mały Książę" zaś jest ponadczasowy. Dawno nie czytałam, chyba muszę sobie przypomnieć....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja powracam do ksiecia od czasu do czasu, dawno nie wracalam, moze i na mnie czas?

      Usuń
  16. A nie ma mojego komentarz? Piałam, że zapomniałam o Dzieciach z Bullerbyn, a też się w nich zaczytywałam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie tez "kradnie" komentarze. Znow blogger swiruje.

      Usuń
    2. Ech.... :)... Ciekawa jaka byłaś w wieku np. 17 lat.. zrobisz post o sobie w tym wieku? strasznie jestem ciekawa? To już co prawda nie etap dzieci z bullerbyn, ale... ;)?

      Usuń
    3. Pomysle o tym. Musze sobie najpierw przypomniec, co ja wtedy czytalam. Wiele z dzieciecych lektur umknelo mi z pamieci i dopiero czytajac komentarze, przypomnialam sobie o nich.

      Usuń
    4. A nie musi być o książkach :), może być o Tobie :D, tak po prostu :D.

      Usuń
    5. Ha! No dobra, cos popelnie na swoj temat, tylko nie wiem, kiedy. :)))

      Usuń
  17. Młodszy właśnie po lekturze "Puc, Bursztyn i goście" nie mogłam się oprzeć i przeczytałam i ja :)))

    Dziecięciem będąc jednak bardziej mi sie podobała, choć i teraz przeczytałam z przyjemnością :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja kilka lat temu wpadlam na genialny pomysl powrotu do Bullerbyn. Pozniej zalowalam, bo odarlam moje marzenia i idealy ze skory. Ksiazka zdala mi sie glupawa i infantylna. Kazda lektura ma swoj czas, nie powinno sie od pewnego wieku ponownie do niej zagladac.

      Usuń

Chcesz pogadac? Zamieniam sie w sluch.