Nasza lokalna rozglosnia radiowa obchodzila jubileusz 20-lecia zalozenia, a jak rocznica, to i obchody. Spytacie, bo na pewno Was to zastanowilo, skad ja na tychze obchodach? Ano bylo to tak.
Wiekszosc Niemcow, szczegolnie tych wyksztalconych, po przejsciu na zasluzona emeryture, zaczyna dzialac w wolontariatach wszelakiego autoramentu. Jedna ze znajomych pomagala w Göttinger Tafel, instytucji charytatywnej wydajacej obiady bezdomnym, inny znajomy zaangazowal sie w organizacje uniwersytetu dla dzieci, a jedna znow zaczela dzialac w lokalnym radiu. Razem z inna emerytowana wolontariuszka robi programy kulturalno-spoleczne na bardzo rozne tematy. No i kiedys mnie dopadla, w zwiazku z programem o towarzystwie przyjazni polsko-niemieckiej, z ktorym ja nie mam akurat nic wspolnego, ale z racji pochodzenia jestem troche w temacie. Pomagalam jej wybrac muzyke do audycji, a przy okazji przemycilam troche wiadomosci o Lodzi. Bo byl rowniez ze mna wywiad! A co! Na pamiatke dostalam od niej CD z nagranym calym programem i prawie zapomnialam o sprawie, jako ze moje wystepy radiowe mialy miejsce w 2009.
Niedawno jednak zadzwonila do mnie i spytala, czy nie mialabym ochoty wziac udzial w jubileuszu. Dlaczego w koncu nie? Z radoscia wiec podziekowalam za zaproszenie i potwierdzilam swoj udzial.
Na samo dzien dobry probowano mnie zwalic z nog, podajac wino musujace, a to cholerstwo mnie akurat bardzo uderza do glowy. Ale trzymalam sie dzielnie! Stolika.
No i bylo to przyjecie na stojaco, a ja wzulam buty na obcasach, wiec tego... troche nie po drodze bylo mi stac tyle czasu. Wytrwalam jednak, choc wszystko trwalo dosc dlugo.
No bo najpierw szef przemawial i przekazywal pracownikom wyrazy wszelkie, potem rzecz jasna pracownicy dziekowali, przekazywali wyrazy szefu swojemu, opowiadali o swojej pracy... takie tam bla bla bla, jak to na obchodach.
Ja stalam sobie cichcem z tylu, co okazalo sie o tyle wygodne, ze moglam opierac sie, jak nie o sciane, to o stolik, a co najwazniejsze, nikt mnie od tylu nie mogl obserwowac. Nie lubie. ;)
Ale niestety, ta moja znajoma pozapraszala wiecej osob, z ktorymi robila audycje i kazdego z obecnych wywolywala po nazwisku, krotko przypominajac temat. No i mnie tez wywolala, a wszyscy nagle odwrocili sie i zaczeli na mnie gapic. Bardzo nie lubie. Ja nie nadaje sie na osobe publiczna, bo zawsze zjada mnie trema. Cale szczescie ogladano mnie krotko, tak ze pozniej znow moglam schowac sie za plecami innych.
A potem przemawial sam on, swiezo wybrany w ostatnich landowo-komunalnych wyborach radny landowy, Bernhard Reuter, i tez nie szczedzil wyrazow.
A potem otworzyli bufet, tez niestety na stojaco, ale co najmniej atmosfera stala sie bardziej swojska i na luzie. Nie zostalam tam dlugo, bo chcialo mi sie palic. Zeby jednak zapalic, musialam zejsc z tego poddasza (3 pietro) na sam dol, a potem nie chcialo mi sie z powrotem wspinac na gore. Zreszta schodzenie tez bylo niebezpieczne, bo schody strome, sliskie, a ja w butach na obcasie i z szumem w glowie. Nie zaryzykowalam i poszlam do domu.
Niewiarygodne, Ty, której blog juz jest instytucja, masz treme? Hmmm, to co maja powiedziec maluczcy, jak im przypadkiem przyjdzie przed jakimis szychami przemawiac? (Leciwa)
OdpowiedzUsuńNie wiem, jak dalam rade kiedys chodzic po wybiegu, ale co najmniej nie musialam nic mowic. Z tym mialam zawsze problem, wole pisac niz przemawiac, bo mam czas na zastanowienie i dobranie odpowiednich slow. ;)
UsuńMam to samo Aniu z tą tremą, z tym, że zdecydowanie wolę pisać, niz przemawiać. Nagle wyjście z anonimowego, bezpiecznego dotąd tłumu i poddanie wnikliwej obserwacji to wyzwanie i męczarnia. A butów na wysokich obcasach nigdy nie ubieram, bo to juz maltretacja by była na najwyższym poziomie!:-)
UsuńBuziaki zasyłam Ci serdeczne o poranku!:-)
Meczylam sie na tych obcasach, bo na codzien latam w butach sportowych, no ale na gale to jednak trzeba sie ubrac staranniej. A i tak nikt mi na nogi nie patrzyl, to raczej ja sama mialam poczuc sie bardziej wyjsciowo. :)))
UsuńA jestem, poniekąd, publiczna i nigdy nie posiadam tremy. Powiedziałabym nawet, że lubię występować.
OdpowiedzUsuńDla mnie to byla tortura, juz od najwczesniejszych lat. Nawet jako dziecko nie lubilam popisywac sie wierszykami czy piosenkami, a w szkole umieralam z nerw, kiedy mialam odpowiadac przy tablicy. Wolalam z lawki, a jeszcze bardziej, kiedy moglam tylko pisac.
UsuńAniu, w szkole miałam to samo! Ostatnio jak musiałam zacząć występować publicznie to kilka pierwszych razów robiłam to na siedząco. No nie byłam w stanie stać i mówić, myślałam, że padnę. Teraz już stoję. ;)
UsuńBrawo, Alucha! Rozwijasz sie i moze nadejdzie czas, ze porwiesz swoimi przemowieniami za soba tlumy. :)))
UsuńA ja na każdej akademii mówiłam wierszyk, a w chórze stałam na samym przodzie :)
UsuńTez deklamowalam na akademiach, bo mi kazali i stopnie za to stawiali. Do publicznego spiewania nikt by mnie jednak nie zmusil, choc ponoc mam bardzo dobry sluch i nawet dosc chetnie spiewam, ale kiedy jestem sama.
UsuńPublicznie to ja nawet w duecie śpiewałam, jako sopran. Szyby pękały :)
UsuńOjacie! Zajrzyj w telewizor na TVN24.
UsuńNikt nie oceni kogoś innego tak bezwzględnie i krytycznie jak uczniowie nauczyciela. Potem żaden publiczny występ nie jest straszny :)))))
OdpowiedzUsuńDobrze, ze mnie w zyciu ominelo bycie nauczycielem, to bardzo ciezki kawalek chleba. Ja nie mam cierpliwosci do cudzych bachorow. :)) Do swoich zreszta tez nie za bardzo.
Usuńi ja jestem bohaterem drugiego planu więc rozumiem doskonale Twoje odczucia :))))
OdpowiedzUsuńBuziole wielkie celebrytko! :) :************
Co sie przezywasz? :*****
Usuńoj tak.... pieszczotliwie :P :))))))
UsuńAcha, to dobrze. :*
Usuńjak tak dalej pójdzie, to zostaniesz burmistrzem czy kimś tam ;P
OdpowiedzUsuńZeby zostac burmiszczem albo innym politykiem, trzeba byc wyszczekanym, a ja niestety nie umiem przemawiac. Bardziej po drodze jest mi pisac przemowienia. ;)
UsuńDobrze jest czasami zrobic cos takiego zupelnie innego niz codziennosc, wiec dobrze ze poszlas na ta uroczystosc. A jak potem przyjemnie jest zdjac takie obcasy i wlozyc cos normalnie wygodnego.
OdpowiedzUsuńFakt. Normalnie poobijalabym sie po chalupie, moze wyszla na spacer przy ladnej pogodzie, a tak pobylam wsrod getynskiej smietanki. :)))
UsuńTo dobrze, że radio lokalne jest blisko ludzi. Problem z tremą jest, ale ... może gdybys sie częściej udzielała to i trema by zniknęła ?
OdpowiedzUsuńAniu, dziękuję Ci za kartkę świąteczna, najpiękniejszą jaką kiedykolwiek dostalam. :))))
Cala przyjemnosc po mojej stronie, Ewa. :))
UsuńJa juz jestem za stara na to, zeby zaczac sie udzielac, niech sie mlodsi mecza. ;)
Nalog jest okropny. Mam na mysli te obcasy na specjalna okazje. Ja przeszlam na platformy w butach: pozwalaja mi sie troche wywyzszyc ale nie cierpie z powodu przesuniecia moich kilogramow na palce nog. Balet lubie ogladac a nie lubie bawic sie w primabalerine.
OdpowiedzUsuńMimo wszystko, wieczor wyglada na milo spedzony, w kazdym razie szybko minal, w Twoim przypadku, a zawarl wszystko co mozliwe do oderwania (sie).
Ty i kilogramy? Echo, przeciez Ty jestes jak niteczka!
UsuńZreszta na co Ci szpilki za kolem podbiegunowym? Tam raczej nosi sie rakiety sniezne. :)))
Faktycznie, oderwalam sie i dobrze mi to nawet zrobilo. :)
ech publiczne wystepy...mam treme zawsze..a juz jak się wszyscy gapią a ty musisz cos powiedzieć ..ale dałas rade i jak sie domyślam pieknie wyglądałas w tych szpilach ))
OdpowiedzUsuńJakie szpilki, Teatralno? Chyba od 20 lat przestalam je w ogole nosic. Mowa byla o obcasach, takich 4-5cm, to jest dla mnie i tak Mount Everest, bo normalnie pomykam na plaskim. :)
UsuńI tak to niemieccy emeryci nie siedzą po domach w papilotach i kapciach ale działają. Tak samo jest w Szkocji te starsze panie, krzątające się w sklepikach z których dochód jest na rożne charytatywne cele. Ale to są ludzie którzy pracowali, nie z tych rodzin które od trzech pokoleń siedzą na socjale. Gdy pomyślę o naszych babciach wykorzystywanych do celu wychowywania wnucząt, smutno się robi.
OdpowiedzUsuńNie mozna porownywac polskich i niemieckich emerytow, tu wiezi rodzinne nie sa takie mocne, a poza tym kazde dziecko ma zagwarantowane miejsce w przedszkolu, wiec babci sie nie zatrudnia do opieki. Ja nie wiem, czy mialabym ochote jeszcze pracowac i to za darmo, kiedy przejde na zasluzona emeryture. Zmeczona juz jestem zyciem. :))
UsuńBardzo nie lubię stać!
OdpowiedzUsuńWystąpień publicznych tez bardzo nie lubię, ale oswajam się z nimi jakoś, bo muszę. I nie sądziłabym, że z tym choć troszkę można się oswoić. Można.
Co se postałaś, łyknęłaś, podjadłaś, to Twoje ;)
A nawet wdalam sie w towarzyska konwersacje z przedstwicielami smietanki, ale w sumie to dosc nudni osobnicy i delikatnie snobujacy. Nic dla mnie. :)))
Usuńlubię takie nicodzienności:)
OdpowiedzUsuńJa tez, choc wczesniej zupelnie mi sie nie chcialo tam isc. ;)
UsuńTo miłe, że pozapraszali tych, z którymi choć chwilę współpracowali. Znam całą furę takich, co nie zaproszą nawet tych, z którymi całe lata pracowali.
OdpowiedzUsuńNo tak- śliskie schody, buty na obcasie i szum bąbelków- ryzykowna mieszanka;)))
Miłego;)
Przezylam jednak, choc wcale nie bylo latwo. :))) Survival pelnom gembom.
Usuń