Siedze w kuchni przy stole, przede mna laptop, a miedzy nim a mna lezy na stole Bulczyk i delektuje sie miziankami. Czesto siedzimy sobie w takiej konfiguracji, z tym, ze od czasu do czasu zmienia sie kot, ktory te mizianki odbiera. Obie kotki bowiem bardzo lubia pieszczoty.
Tego dnia jednak Bulka byla szybsza i rozlozyla sie na dlugosc calego kota wzdluz lapka. Nagle na stol wskakuje Miecka i, bedac jeszcze w powietrzu, dostrzega wroga! Za pozno na jakiekolwiek manewry odwrotowe, laduje wiec na stole tuz obok. Cos takiego zdarzalo sie juz kilkakrotnie, a reakcje byla zawsze jedna: Miecka z glebi gardzieli wydawala najgrozniejszy z groznych dzwiek, syczala i plwala jadem, po czym niezwlocznie zeskakiwala ze stolu z fochem-gigantem, po czym oddalala sie z miejsca skazenia. O, tak mniej wiecej:
Nie tym razem jednak! Tego dnia jakas sila wyzsza zatrzymala ja w miejscu. Chwile postala na stole, po czym powolutku, jak w zwolnionym filmie, zaczela przyblizac nosek do noska Bulki. Z przerazeniem oczekiwalam jak nie syku i wyszczerzonych zebow, to frontalnego ataku. Gotowa bylam do dzialan rozjemczych, gdyby ktoras z nich nie wytrzymala napiecia i chocby drgnela. Bulka skamieniala ze zdziwienia, ale i jej nosek w jeszcze wolniejszym tempie przesunal sie o milimetry w strone Miecki. Czas sie zatrzymal, powietrze zgestnialo, zapadla grobowa cisza...
Wszystko trwalo ulamki sekund, ale nam trzem wydawalo sie, ze uplynela cala wiecznosc. Wreszcie noski sie zetknely! Balam sie poruszyc, zeby nie wywolac przypadkiem jakiejs niepozadanej reakcji, patrzylam tylko urzeczona, jak moje koty po raz pierwszy w zyciu znalazly sie w takiej bliskosci i nie wywolalo to zadnych dzialan zaczepno-obronnych, nie wyzwolilo wojennych wrzaskow i nie posypala sie siersc.
Chwile trwal ten pocalunek smierci, po czym Miecka z gracja i bez slowa, ale na luzie odwrocila sie, zeskoczyla ze stolu i oddalila w strone drzwi kuchennych...
Dla przypomnienia: od okolo tygodnia nosi feromonowa obrozke. Nie chce wyciagac zbyt wczesnych wnioskow, ale wydaje mi sie, ze dzialanie tego urzadzenia jest pozytywne.
Nie znaczy to absolutnie, ze zarzucila plwanie jadem w ogole, nie bylaby soba, zreszta wieloletniego przyzwyczajenia nie da sie usunac w tydzien. Ale co najmniej plwa rzadziej i w ogole zrobila sie taka przymilna ostatnio.
Pieknie opisalas to zblizenie i jak dobrze ze takie przyjazne.
OdpowiedzUsuńZa nic nie nazwalabym tego spotkania przyjaznym, tylko dlatego, ze kocice oczu sobie tym razem nie wydrapaly. :)))
UsuńWow, no proszę!
OdpowiedzUsuńMoze to ten pierwszy krok?
UsuńŻal tylko, że nie mogłaś tego uwiecznić. A przecież to trwało wieczność: )))))
OdpowiedzUsuńObserwujac to, myslalam jaka szkoda, ze nie mam chocby telefonu w reku, ale kazdy moj ruch i tak zakonczylby te magiczna chwile. :)
UsuńŚwietny opis!!
OdpowiedzUsuńTak bylo, wiec staralam sie jak najdokladniej opisac nastroj chwili. :)
UsuńNapięcie jak w kryminale!
OdpowiedzUsuńCiekawe czy na ludzi takie obrozki by zadziałały. ..
Nic, tylko trzeba wyprobowac na kims, kto ma permanentne muchi w nosie. :))
Usuńpomyślałam o tym samym :)))
Usuńobróżki na gwałt potrzebne w ilości kilka milionów :P
plus specjalne dla czarnych :P
i nie chodzi mi o kolor skóry :))
UsuńA bo to bedo chcieli dobrowolnie zakladac te obrozki? No ci, o ktorych kolor skory nie chodzi. :))))
Usuńa ludzie dobrowolnie byli przez nich paleni, topieni, wycinani, wieszani i ścinani toporem ?
Usuńoni lubią przemoc i zastraszanie :) nosił wilk razy kilka poniosą i wilka :P
A jest na to taka prosta metoda, przestac odwiedzac i karmic. Gdyby tak wszyscy jednomyslnie zrobili... ehhh... pomarzyc.
UsuńOesu, dobrze sie zaczyna :).
OdpowiedzUsuńW kazdym razie daje nadzieje... Oby koniec byl rownie dobry. ;)
UsuńPierwszy mały kroczek zrobiony.Miłego dnia i całuski dla Miećki i Bułeczki.
OdpowiedzUsuńOby tak dalej. Oraz szkoda, ze od poczatku nie mialam tego cudu, kiedy Bulka u nas zamieszkala. :)
Usuńno pacz to jednak jest nadzieja, ze ogarniemy Luśkę ))
OdpowiedzUsuńNaprawde moge te obrozke z czystym sumieniem polecic. :))
UsuńNo proszę nawet wrogość może okazać się nudna. Wychodzi na to, że koty postanowiły Cię zaskoczyć :)
OdpowiedzUsuńzolza73.blogspot.com
Zaskoczyla mnie skutecznosc tej obrozy, dobrze, ze od razu zamowilam dwie. :)))
UsuńChyba sobie kupię taka obróżkę, moja nadczynność plus wredny charakter powodują ostatnio nieustanne plucie jadem:p
OdpowiedzUsuńPlwasz? Chyba bede Cie tytulowac Miecka. :)))))
UsuńPlwam!
UsuńNo to jest nadzieja, ze sie kiedyś przytulom do siebie 😊
OdpowiedzUsuńTak daleko moje nadzieje nie siegaja, mnie wystarczyloby, zeby przestaly sie ganiac i syczec na siebie. :))
UsuńUau, niebywale, czyzby cien swiatelka w tunelu? Mam nadzieje, ze tunel nie zakreca...
OdpowiedzUsuńTo wiom tylko same koty, ale co najmniej jest nadzieja.
UsuńUfff, jak dobrze. Ja sie nosze z zamiarem kupienia Feliwaya. Bo jak sie przeprowadzimy to bez stresu sie nie obedzie. One juz robia w gacie, te moje koty, a to dopiero proces pakowania.
OdpowiedzUsuńZapomnij Feliwaya, to w ogole nie dziala. Wydalam kupe kasy na spraye i takie wtyczki do kontaktu, zero reakcji, a ta obroza od razu zadzialala.
UsuńNo no, jaka zmiana! Na pewno w jakimś stopniu chodzi o obrożę :) ciekawe co będzie dalej...
OdpowiedzUsuńTo na pewno jest zbawienne dzialanie obrozki, zmiany u Miecki sa widoczne. :)
UsuńBardzo często myślę o Twojej Miećce, bidula nie wie ile traci przez to, że nie lubi Bułeczki. Moja Beza przez 9 miesięcy była między kotami, psami. Od dwóch lat jest sama, też nie wiem jak reagowałaby na inne zwierzęta.
OdpowiedzUsuńAnusia, ja wierzę w moc obroży, trzeba Miećce dać czas.
Ja tez zaczynam wierzyc w moc tej obrozy, Miecka nawet pozwala sie wziac na rece bez darcia paszczy. Czasem. :))
UsuńTo działanie pożądane czy skutek uboczny działania tej obroży ?:D
OdpowiedzUsuńOczywiscie, ze pozadane! To byla juz chyba ostatnia szansa na spokoj w domu, przedtem wyprobowalam juz wszystko. :))
Usuń:) dobrze jest :)
OdpowiedzUsuńA powinno byc nawet lepiej! :)))
UsuńA to ci niespodzianka i do tego taka miła. Myślę, że teraz będzie już tylko lepiej. * Nie podeszłabym blisko strusi gdyby nie były za ogrodzeniem. "Kopa" nie mogłam dostać, a dziobów się nie boję. Nie widziałam ich zresztą nigdy żeby były agresywne wobec ludzi. Właściciel ich wchodzi do ich zagrody bez żadnych problemów. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńPewnie te strusie przyzwyczajone sa do ludzi i wiedza, ze nie musza sie ich bac, ale dziki strus to jednak niebezpieczna bestia. ;)
UsuńA na poprawe relacji mieszy kotami tez mam wielka nadzieje. :))
Super :) Oby małymi kroczkami do przodu :)))
OdpowiedzUsuńOby, bo juz mi te wojenki bokiem wychodza. :))
UsuńPierwsze noski-noski ! :D Oby były następne :-)
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, ze teraz bedzie juz tylko lepiej. :)
Usuń