sobota, 29 lipca 2017

Woda opada.

W czwartek pod wieczor podjechalismy ze slubnym i Toya nad Leine, zeby naocznie ocenic stan wody. Pogoda byla zachecajaca, cieplo i slonecznie, choc slonce stalo juz dosc nisko.


Leine wraca powoli do koryta, choc nadbrzezne laki, ktorymi dzien wczesniej wartko plynela brazoworuda breja, sa jeszcze bardzo grzaskie, a gdzieniegdzie stoi woda.



W kazdym razie widok jest pocieszajacy i za kilka dni bedzie mozna spokojnie spacerowac nad samym brzegiem rzeki, a nie wysokimi walami. Fauna tez jakby uradowana opadajaca woda, wylegla gromadnie na swiat. W zachodzacym sloncu pozdrowil nas bialy golabek, przysiadlszy na drzewie.


Udalismy sie wzdluz rzeki w kierunku Kiessee. Nigdy wczeniej nie widzialam tylu czapli i pizmowcow naraz, chyba cala ich getynska populacja zorganizowala sobie spotkanie na tych rozlewiskach. Byc moze opadajaca woda pozostawila za soba jakies smakolyki, a moze po prostu zwierzaki, jak my i wielu innych mieszkancow, cieszyly sie z powrotu do normalnosci.






Choc moze slabo widac, na zdjeciu sa trzy czaple.
Zawedrowalismy do zalanej jeszcze wczoraj ulicy przy Kiessee. I niespodzianka! Woda na tyle opadla, ze mozna juz przejsc na druga strone. Ulica jednak nadal pozostaje zablokowana dla ruchu samochodowego, bo czesc jezdni jeszcze jest pod woda, a poza tym trzeba uprzatnac zalegajacy na niej szlam i bloto.


Dzien wczesniej robilam zdjecia z tej gorki za znakiem drogowym



Flüte rowniez powoli wraca do starego korytka, choc jest jeszcze dosc szeroka, jednak spod wody wylonily sie juz nadbrzezne laki po jej obu stronach. Nasz Burek chcial koniecznie zazyc kapieli, ale woda byla zimna i nie pierwszej czystosci oraz pachniala nieco nieprzyjemnie, wiec nie pozwolilismy. Wlasciciel retrivera nie mial takich skrupulow, a Burek zazdroscil.



Sluzby miejskie dzialaja nieprzerwanie, zdazyly juz uprzatnac naniesione przez zywiol galezie, ktore w ich szalonym pedzie zatrzymala barierka mostka nad Flüte. Sporo tego.


Pomaszerowalismy z powrotem, bo zrobilo sie chlodnawo, slonce schowalo sie za nadciagajace z zachodu chmurska i zaczelo straszyc deszczem.



W sama pore zdazylismy dojechac do domu, zanim lunelo jak z cebra. Na szczescie ulewa byla krotkotrwala, bo caly ten cyrk zaczalby sie od nowa.






44 komentarze:

  1. Tyle wody to nawet w kranie nie mam :(.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze nam wyschniesz na wioreczek, Leciwo. ;)

      Usuń
    2. Na szczescie, mój grajdolek zostal "podlaczony" do zapory Alqueva. Gdyby nie to, juz bysmy mieli puste krany. Znacznie gorzej jest u sasiadów, gdzie nawet niektóre piekarnie stanely z barku wody.

      Usuń
    3. Ale deszczyk by sie przydal, co? Przynajmniej by kwiatuszki podlal i temperature zbil.

      Usuń
    4. Oj, przydal by sie, przydal. Tegoroczne lato daje nam popalic :(. W stolicy nie jest tak zle, ale mój grajdolek to najgoretsza czesc tego kraju.

      Usuń
    5. No bo Ty juz prawie w Afryce mieszkasz. :)))

      Usuń
  2. Nieźle zalało, taka pogoda w tym roku.
    U nas wczoraj przeszła gwałtowna burza i z potopem i też zalało kilka ulic..
    Mam dość tego deszczu...wrrrr

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jakby dla rownowagi w innych rejonach Europy susze i upaly.

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. A bo ta cala natura nie moze wyposrodkowac, albo susza, albo powodzie.

      Usuń
    2. Bilans wychodzi na zero: )

      Usuń
    3. Powiedz to powodzianom albo zmagajacym sie z pozarami. :))

      Usuń
  4. A co komu woda winna? Bez wody nie ma życia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A przy jej nadmiarze tym bardziej. ;)

      Usuń
    2. Ja nie żyję bez. Z nadmiarem mogę spokojnie!

      Usuń
    3. Jakby Ci piwnice zalewalo, to bys inaczej mowila.

      Usuń
    4. Owszem, mieszkam w gównianym lokalu, ale jednak nie w piwnicy. Piwnice może sobie zalewać, mam tam tylko puste słoiki i rower, którego nikt nie używa.

      Usuń
    5. Nooo niektorzy maja podpiwniczone domy. Trzeba tez myslec o innych, a nie tylko o wlasnej piwnicy, gdzie echo, sloiki i rower.

      Usuń
    6. A inni myślą o mnie?

      Usuń
    7. W sprawie powodzi, podtopien i zalan to z pretensjami do panaBe.

      Usuń
    8. To nie ja. Powodzie mnie nie dotyczą, podtopienia też nie (mam wyporność jak Andrea Doria). Zalana parę razy w życiu byłam, ale wodą ognistą :)

      Usuń
    9. FrauBe, co ja slysze? Lubisz dac se w szyje? :)))

      Usuń
    10. Czy twierdziłam kiedykolwiek, że jestem abstynentką?!

      Usuń
    11. Doprawdy, nie mam pojęcia, na jakich przesłankach opierałaś tak niesmaczne domniemanie.

      Usuń
    12. Taka porzadna sie wydawalas... ;)

      Usuń
  5. Właśnie ze względu na takie atrakcje przyrody nie zdecydowałabym się nigdy kupić domu czy mieszkania położonego bezpośrednio nad jakąkolwiek wodą. No boję się po prostu i tyle.
    Zdjęcia piękne mimo grozy sytuacji w obu wpisach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Woda jest wciaz niedocenianym zywiolem, ktorego jak dotad nie udalo sie w pelni ujarzmic.

      Usuń
  6. No nareszcie Toyka na wycieczce, a to rozrabiara chciala sie wykapac w brudnej wodzie i mowisz zazdroscila ze inni moga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedy w srode ja pojechalam fotografowac powodz, Toya byla z tatusiem na bardzo dlugim spacerze, tyle ze w miejscach, gdzie nie bylo wodnych pokus. :))

      Usuń
    2. No to fajnie ze tatus wzial Toyke na wloczege. Wiesz ona jest sliczna.
      A ten kilkudniowy deszcz mocno zalal, rzeczka Flute to taki malutki strumyczek, a naraz jak wielka rzeka.

      Usuń
    3. Te Flüte to normalnie mozna przeskoczyc, a wody w niej ledwie po kostki. W srode nie odwazylabym sie do niej wejsc, choc woda wcale nie byla gleboka, za to nurt bardzo rwacy.

      Usuń
  7. Jak dobrze, że już po wszystkim. U nas też opada. Oby już nigdy więcej. Naiwność;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od powodzi w latach 60-tych, kiedy to starowka stala pod woda, duzo sie dokonalo, zeby powodz nigdy sie nie powtorzyla. Poglebiono koryto Leine, podniesiono waly i jakos to idzie. Zamknieta dla ruchu ulice da sie przezyc, choc i ona zamykana jest teraz rzadziej niz kiedys, bo poglebiono doplyw Flüte do Leine i tak czesto juz nie zalewa.

      Usuń
  8. Kiedyś wszystko zatonie... wieszczę :P

    OdpowiedzUsuń
  9. Opada i opadnie... ale mnóstwo zniszczeń... Zdjęcia piękne :D

    OdpowiedzUsuń
  10. U Was to chociaż służby działają bo u mnie na osiedlu głupich liści nie ma kto zgrabić - czekają aż ulegną biodegradacji albo wyparują.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas jesienia latajo po ulicach z takimi recznymi dmuchawami i dmuchajo te liscie na kupe, a potem przyjezdza samochod-odkurzacz i je wciaga.

      Usuń
  11. Śledziłam u Ciebie na FB te zdjęcia Leine i martwiłam się, jak miasto przetrwa zalewanie. Pamiętasz był taki rok, że Wisła też tak zalewała Warszawę, część ulic z tego powodu nawet przez jakiś czas była nieprzejezdna. A na terenach zalewowych Wisły większość Warszawiaków nie kupiłabym już raczej teraz domu ani mieszkania. W każdym razie sprawdza się to zawsze planując kupno.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Leine teraz juz nie zaleje miasta, bo po powodzi z lat 60-tych dokonano wiele, zeby nigdy juz sie nie powtorzyla. Kilka lat temu mielismy naprawde spory przybor wody, ale miasto pozostalo bezpieczne.

      Usuń

Chcesz pogadac? Zamieniam sie w sluch.