piątek, 7 września 2012

Historie bez happy endu. 1

Moja najmlodsza corka miala przed laty jednego starajacego sie. Ona miala wtedy chyba 15 lat, on byl o rok starszy. Byla to taka romantyczna milosc, czysta, mlodziencza i piekna. Chlopak byl niezwykle pomyslowy, np. w dniu urodzin corki udekorowal drzwi do klatki schodowej niezliczona iloscia roz, a potem zadzwonil na gore i poprosil ja, zeby zeszla do niego. Byl przeuroczym mlodym czlowiekiem, bardzo dobrze wychowanym, milym, pomocnym, zawsze usmiechnietym.
Cala ta ich milosc nie trwala dlugo, rozeszlo sie o jakis drobiazg, jak to w tym wieku. Jednak pozostali w dobrych kontaktach i nie chowali urazy.
Chlopak pochodzil z rozbitej rodziny i razem z mlodszym bratem i psem mieszkali z matka. Poznalam ja, polubilysmy sie, bardzo sympatyczna kobieta. Probowala jeszcze jednego zwiazku z rozwiedzionym facetem z synem, ale i ten zwiazek nie nalezal do udanych, wiec sie rozstali.
Chlopcy rosli, ale nie bylo z nimi specjalnych problemow wychowawczych, dobrze sie uczyli. Starszy zrobil prawo jazdy, kiedy skonczyl 18 lat i matka pozwalala mu korzystac ze swojego samochodu.
Pewnego dnia pojechali z grupa znajomych na dyskoteke do sasiedniego miasta, oddalonego od Getyngi o jakies 10 km. Niepodobnym bylo to do niego, ale jednak... Napil sie, wcale nie duzo, bo mial przeciez odwozic znajomych do domu, ale wypil i wsiadl za kierownice. Wiadomo, jak to jest z mlodymi, rozochoconymi alkoholem ludzmi. Zbyt duza szybkosc, brawura, chec zaimponowania swiezo zdobytymi umiejetnosciami kierowcy. Doszlo do wypadku.
Byla jedna ofiara smiertelna.
Jego mlodszy brat.
Reszta pasazerow zostala mniej lub bardziej ranna.
On tez.
Zostala matka, ktora prawie zwariowala z rozpaczy.
Kiedy poskladali go do kupy, po dlugotrwalych rehabilitacjach i pobytach w klinikach psychiatrycznych (nie mogl sie pozbierac, targaly nim takie wyrzuty sumienia, ze chcial sobie zycie odebrac), przyszla pora na rozliczenie sie z wymiarem sprawiedliwosci. Dostal symboliczna kare w zawieszeniu. Niemaly wplyw na wysokosc (a raczej niskosc) kary miala jego nieposzlakowana opinia oraz wskazania lekarzy rzeczoznawcow.  Sam sedzia stwierdzil, ze dostateczna kara jest utrata brata i wyrzuty sumienia, ktore zostana mu do konca zycia.
Jego stan psychiczny byl bardzo zly, tak bardzo, ze znow musial byc hospitalizowany. Tym razem skierowano go do kliniki na polnocy Niemiec.
A matka zostala tutaj.
Sama ze swoja tragedia.
W pustym domu.
Tylko z psem.
Po kilku miesiacach nie wytrzymala rozpaczy, napiecia, smutku rozrywajacego serce.
Wziela smycz.
I powiesila sie na niej.

Nie wiem, co stalo sie z psem.
I nie wiem, co jest z tym chlopakiem.
Nie mamy kontaktu.
To tyle.

19 komentarzy:

  1. Smutne to co piszesz , na wiele rzeczy nieraz nie mamy wpływu to ślepy los rozdaje karty :(
    Mam nadzieję że po wczorajszym miałaś kolorowe sny , dziękuje Ci i ściskam Ilona:):)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To dzieje sie na ogol gdzies, komus. Czytamy o tym w prasie, widzimy w tv. Inaczej odbiera sie podobne zdarzenia dotyczace osob, ktore znalismy. Dlugo nie mozna sie pozbierac z szoku.
      Boje sie o tego chlopaka, czy zdola sie jeszcze podniesc i zyc w miare normalnie, ze swiadomoscia, ze jest winien smierci dwojga najblizszych mu osob.
      Dzieki za dobre slowo, Ilonko.

      Usuń
  2. Wbrew pozorom od takich tragedii wcale nie dzieli nas tak wiele.
    Nikt z nas jak tu pisze, pewnie nie jest w stanie powiedzieć na 100%, czy wytrzymałby w sytuacji matki taką tragedię.
    Podobnie jak prawie nikt nie może powiedzieć, że nigdy przenigdy nie siadł za kierownicą choćby po małym piwku czy jeszcze nie do końca trzeźwy...
    A od tego tylko krok od tragedii.
    Współczuję im wszystkim.
    pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najgorsze jest to, ze dzieciaki z deficytem doswiadczenia zyciowego i samochodowego, w ogole nie biora pod uwage, ze cokolwiek moze sie wydarzyc. Nie im. Moze komus.
      Ja, im dluzej jezdze, tym bardziej uwazam. Nie na siebie, choc i mnie moga sie przydarzyc bledy lub gorsze dni, ale na innych.

      Usuń
    2. ja nie prowadziłem nigdy choćby po kropli alkoholu! przez 15 lat trzymałem i nadal trzymam się zasady - z szacunku do innych nie wsiądę za kółko po alkoholu! :P

      Usuń
    3. Ja tak samo. Nie jestem tylko pewna, jak bym sie zachowala majac 18 lat, ale wtedy nie mialam auta do wlasnej dyspozycji. Moze i lepiej. W takim wieku nie mysli sie o nastepstwach, jedynie zeby nie zlapali.

      Usuń
  3. Strasznie to przykre, a dzisiejsza aura, przynajmniej u mnie sama prowokuje takie wspomnienia. Najstraszniejsze jest że gdzie by okiem nie sięgnąć, każdy z nas ma gdzieś wśród bliskich takie historie:(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A najgorsze, ze takie historie dla innych nie sa nauczka. Kazdy mysli, ze jego to nie spotka.

      Usuń
  4. Dokładnie, ja nie prowadzę, ale często jeżdżę jako pasażer, czasem z miałżonkiem nas krew zalewa jak widzimy, że ktoś jedzie zygzakiem, i nie wiadomo czy jechać z nim, czy zawracać;/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam prawko od 16-go roku zycia, a jezdze swoim autem, odkad skonczylam 24. Dosc sie napatrzylam na ludzka lekkomyslnosc, a moze bezmyslnosc na drogach. Dosc widzialam strasznych skutkow brawury i nieliczenia sie z innymi uzytkownikami ruchu.
      Skad jednak 18-letni poczatkujacy kierowca moze to wszystko wiedziec?

      Usuń
  5. I właśnie to jest kwestia tych kursów prawa jazdy naszych, albo sama nie wiem czego, nigdy nie wiadomo co siedzi w środku, w człowieku...

    OdpowiedzUsuń
  6. przykra sprawa... ale jakże życiowa... tak często się poddajemy... w życiu wielu rzeczy nie zrozumiemy. nie obwiniam starszego. widocznie tak miało być, taki los był pisany. przecież tego nie chciał! wręcz Mu współczuję z sympatią, bo będzie żył ze świadomością straty dwóch osób... o ile będzie żył! oby znalazł w sobie siłę... i nadzieję na nowe spojrzenie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam o niego obawy, bo to bardzo wrazliwy chlopak, podobnie jak jego matka. Niektorym dana jest od losu gruba skora, wprawdzie cierpia, maja wyrzuty sumienia, ale zbieraja sie do kupy i zyja dalej.

      Usuń
  7. Choć mam prawo jazdy, nie jestem "urodzonym" kierowcą, więc z wyboru zajmuję miejsce obok prowadzącego. Dużo jeździmy i czasem strach patrzeć na młodych kierowców w szybkich samochodach: totalny brak wyobraźni na drodze. Ze strachem myślę, że gdzieś za następnym zakrętem zobaczymy taki szalejący samochód owinięty wokół drzewa. Skąd myśl, że w takim czy innym aucie stają się nieśmiertelni? Że jedno piwo to nie grzech, bo do domu niedaleko? Czasem się udaje, czasem - niestety - kończy się prawdziwym dramatem. To smutne...


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja, podobnie jak Ty, wole jezdzic obok mojego meza, a za kierownice wsiadam, kiedy naprawde musze. Po miescie kulam sie codziennie w drodze do pracy, ale na trasie oddaje swoje zycie w jego rece. Czasem bywa zmeczony i senny, wiec go zastepuje, ale niechetnie.

      Usuń
  8. Bardzo smutna historia, zal calej rodziny, a chlopak, ktory zostal do konca zycia pewnie bedzie cierpial. Kiedys wynajmowalismy dom, ktorego wlasciciele stracili syna w wypadku. Jego zona byla w ciazy i miala miesiac do porodu, on zginal poniewaz pijany kierowca uderzyl czolowo w jego samochod. Mama tego chlopaka postawila figure aniolka wsrod rabaty kwiatow i codziennie tam chodzila, modlila sie. Ciezko bylo patrzec na cierpienie tej matki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jedna chwila bezmyslnosci, braku przewidywania i doswiadczenia, rujnuje cale zycie, pociagajac za soba wiele ofiar.
      Dlatego jestem za bezwzglednym i surowym karaniem jazdy po alkoholu.

      Usuń
    2. 1 Jedno trzeba przyznać, że błędy ortograficzne robisz tak wielkie jak Mount Everest, ale historia smutna i piękna

      Usuń
    3. Milo byloby, gdybys sie przedstawil/a.
      Nie sadze, zebym robila bledy. Jesli za bledy bierzesz brak polskich znakow diakrystycznych, to nie mam na to wplywu, brak ich w moim lapku. Poza tym nie mam sobie nic do zarzucenia.

      Usuń

Chcesz pogadac? Zamieniam sie w sluch.