sobota, 22 lutego 2014

Jak zostalam pielegniarka.

Bylo to lat temu ho ho ho, a moze i wiecej. Nasz przyjaciel, ojciec rodzony Gucia i Calineczki, a chrzestny jednej z moich corek, ulegl byl wypadkowi. Czasy to byly, kiedy jeszcze nawet nie znal swojej obecnej zony i tkwil w kawalerskim stanie.
Zranil sie, biedaczek, w noge. Nie byla to rana zewnetrzna, bez krwi, ale chodzic za bardzo nie mogl. Trzeba bylo jechac z nim do szpitala na ostry dyzur, wiec padlo na mnie. Jakos do samochodu sie doczolgal, z trudem wsiadl, pojechalismy. Zanim ja pod szpitalem znalazlam miejsce do parkowania, uplynelo troche wody w Leine. W kazdym razie zaparkowalismy daleko od wejscia.
- Przyprowadz wozek inwalidzki, bo nie dam rady dojsc sam. - zaproponowal radosnie.
Coz bylo robic? Pogalopowalam przez caly parking, popytalam i wzielam jakis dyzurny wozek. Rozsiadl sie w nim jak basza, a ze kawal chlopa z niego byl i, jak to chlop, uznal, ze jest tak ciezko chory, ze nawet rekami nie moze ruszac, zeby krecic kolkami i wspomoc mnie w pchaniu, musialam mozolnie wykonywac to nielatwe zadanie sama. Po plaskim jeszcze jakos szlo, ale kiedy dobrnelismy do rampy, nie moglam go sama na gore wepchnac. Zmitygowal sie, chwycil za porecz i wciaganiem zaczal mi pomagac, jednak glowny ciezar przypadl mnie w udziale.
Kiedy lekarz nas oboje zobaczyl, myslal w pierwszej chwili, ze to ja potrzebuje natychmiastowej pomocy, wygladalam jak jeden obraz nedzy i rozpaczy. Moj podopieczny sfochal sie lekko i natychmiast wyprowadzil medyka z bledu. Pozniej rutynowo przeswietlenie i choc zlamania nie bylo, zadecydowano wsadzic noge w gips.
- Prosze zdjac spodnie - zaordynowal gipsiarz.
- Nie zdejme! Prosze gipsowac pod podwinieta nogawka.
- Ale w takim przypadku trzeba bedzie przecinac nogawke, kiedy bedzie pan chcial zdejmowac spodnie.
- Nie szkodzi. Czyn, kacie, swoja powinnosc. - odparl pacjent z grobowa mina.
- Co pan, zony sie wstydzisz?
Na co ja zaraz zaoponowalam:
- To nie jest moj maz!
Popatrzyl na nas oboje uwaznie, wzruszyl ramionami i wzial sie do roboty.
Droga powrotna po rampie byla jeszcze gorsza w dol niz do gory, balam sie, ze wozek wymknie mi sie z rak, a wtedy jego obrazenia beda znacznie powazniejsze. Kazalam trzymac sie kurczowo poreczy i hamowac tym bezwladny wozek. Co mnie to nerwow kosztowalo! Wreszcie dobrnelismy jakos na koniec parkingu, pacjent przeczolgal sie na siedzenie, a ja musialam jeszcze raz pokonac te droge przez meke, tym razem juz z pustym wozkiem, zeby go zwrocic.
Nastepna wytyczna, jaka otrzymalam, byla jazda ze zwolnieniem do jego firmy. Tam na parkingu urwalam rure wydechowa, bo cofajac wjechalam w betonowa donice na kwiatki, ktorej nie widzialam, bo byla niska. Same straty! Ten siedzial zadowolony z gira w gipsie, a latac musialam ja. Wreszcie moglam go zawiezc do domu.
Jako ze zaordynowane bylo lezenie z nozia na podwyzszeniu, dostal w pakiecie zastrzyki przeciwzakrzepowe z heparyny, ktore mial sobie sam aplikowac. He he he! Chlop i zastrzyki to juz konflikt interesow, a jeszcze dodatkowo wykonywane samodzielnie... jedna wielka niemozliwosc.
Zgadliscie! Padlo na mnie. Dawno, dawno sama sobie robilam zastrzyki domiesniowe, kiedy dopadlo mnie zapalenie nerwu trojdzielnego, wiec co to dla mnie podskorne zastrzyki przeciwzakrzepowe w brzuch - pomyslalam naiwnie. Bo co innego sobie, a co innego komus.Tak mi sie lapy trzesly, ze po wykonaniu pierwszego zastrzyku strzykawka wypadla mi z reki i igla wbila mi sie w udo. Tak oto dokonalo sie miedzy nami braterstwo krwi.
Pozniej juz lecialam z zastrzykami jak zawodowa pielegniarka, nawet siniakow nie mial. Po dluzszym czasie postawilam czlowieka na nogi, a o to wlasnie chodzilo.





54 komentarze:

  1. To możesz teraz na "fuchy" chodzić:-))). Pomyśl o tym poważnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Otoz nie moge, bo przy tych obostrzeniach, jakie tu panuja, rychlo wyladowalabym w kryminale. Zreszta robienie zastrzykow domiesniowych w pupe jest bardzo ryzykowne ze wzgledu na polozenie nerwu kulszowego, mozna zrobic choremu jeszcze wieksza krzywde. Ja sobie robilam w udo, co jest bardziej bolesne, ale bezpieczniejsze. Czy wiesz, ze zastrzyku dozylnego nie ma prawa zrobic nawet dyplomowana pielegniarka? Tylko lekarz, bo ryzyko jest zbyt duze. A ilu pacjentow bierze zastrzyki w brzuch? Nie zarobilabym na zwrot kosztow. Tu sluzba zdrowia nie robi laski i przychodzi do domu w ramach ubezpieczenia, kto by wiec placil jakiejs amatorce?
      To nie Polska i takie rzeczy nie przechodza.

      Usuń
  2. Ha ha obśmiałam się lekko z samego rańca - ale wiem że Tobie wtedy do śmiechu nie było więc współczuję.
    Errata ma racje - dobry pomysł na dodatkowy zarobek - ogłoszenie i do roboty :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bylo mi do smiechu, bylo, wbrew calemu zmeczeniu i checi zamordowania gada na tym wozku. Podczas calej akcji rechotalam jak potluczona. Moze lekarz mial na mysli umieszczenie mnie w psychiatryku, kiedy pytal, kto tu jest chory? :)))
      Co do robienia zastrzykow, przeczytaj odpowiedz wyzej.

      Usuń
  3. Wszystko tak humorystycznie logiczne :) oprócz tego, dlaczego gipsiarz chciał go puścić z gołą ... (pi pi pi) hmnm bez tych portek, przecież musiał do domu jakoś wrócić a ubrać te portki na powrót z gipsem też niemożliwe. Dobrze, że chłop był myślący i przewidujący :) ( no może nie we wszystkim ;))) ale jeszcze się może okazać w przyszłości pielęgniarskiej...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z golym tylkiem nie pusciliby go do domu, dostalby na te noge jakis ochraniacz, a druga pozostalaby w spodniach. Zapomnialam napisac, ze gipsiarz wyrychtowal mu ten gips tak, ze mogl go zdejmowac do ubierania i kapieli, a pozniej od nowa wkladac. Czyli byl myslacy, ale nie w tym sensie. Spodnie nie poniosly zatem uszczerbku. :)))

      Usuń
    2. To ten gips był prawie jak lek homeopatyczny, gipsiarz zaś homopatyczny ale udało się wam z tarapatów wyjść po angielsku do swojego 'home'. :D

      Usuń
    3. Cus w te manke. Gipsiarz zadbal i o noge, i o spodnie. :))

      Usuń
    4. No to same 'homosapiensy' i jedna kobieta też sapiąca ... na rampie :D. Kurtyna 'w niz'!

      Usuń
    5. Przynajmniej mam o czym pisac :)))

      Usuń
  4. tak postępują prawdziwi przyjaciele :*****

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myslisz? Nawet jesli przez caly czas mialam ochote obic mu facjate? :)))

      Usuń
    2. To po facjacie to jak pierwsza pomoc. Przy omdleniach (widziałam na filmach) też się wybudza po buzi. No niby można też w ten stan wpaść z tej samej przyczyny ale to się już twarzą nie nazywa, choć obijanie w podobny sposób :) następuje i intensywność na przemian z desperacją ta samo :).

      Usuń
    3. On byl niestety przytomny i rece mial zdrowe, mogl oddac. ;)

      Usuń
    4. Może oddał w myślach tak jak Ty w myślach chciałaś mu tę facjatę? Albo widział w kobiecie przyjacielski błysk białek oka?

      Usuń
    5. Nie mogl tego widzeic, bo mialam mord w oczach :))

      Usuń
    6. To on też sikorek!

      Usuń
    7. Raczej ja, bo to sikory sa znanymi mordercami ;)

      Usuń
    8. Zemdlałam z wrażenia. Reanimacja zbędna.

      Usuń
    9. Już dostałam jeden (pod tym samym niebem, czytałaś?). Co za dużo to za dużo. Asertywne dziękuję sikorko panterowata :) za drugi :).
      Idziesz dzisiaj z Kirą w pola?

      Usuń
    10. Na pewno to ide na silownie, a z Kira moze pojde po poludniu, jak mi sie bedzie chcialo po treningu ;)

      Usuń
  5. Jednym słowem kobieta zawsze sobie poradzi.Miłej soboty i sloneczka życzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Halszko, sloneczko juz swieci jak nawiedzone, ale i przymrozilo nieco. :))
      A kobieta to istota nie do zdarcia ;)
      Buziaki

      Usuń
  6. Dobra i ofiarna z Ciebie Aneczko istota! Takie cielsko uciągnąc, upchać toż to herkulesowej trza siły a nie drobnoposturowej, eterycznej wręcz kobietki! Całe szczęście, że Cie dobry humor nie opuszczał! Ja takze chichotałam czytając Twą opowieśc. Za co usmiechnięte dzięki Ci o poranku składam, gdyz nie ma to, jak posmiac sie zdrowo z samego rana, zwłaszcza gdy za oknem szaroburo, jak dziś!:-))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Olenko, ja nigdy w zyciu nie bylam filigranowa, jestem wysoka (172) i mocnej postury, ale to jeszcze nie znaczy, ze pchanie wozka pod gorke z doroslym facetem nie jest ponad moje sily :)))
      U nas dzisiaj przepiekna pogoda, ale tylko 2°, lepsze jednak to od wczorajszego deszczu.
      Przyjemnej soboty! :***

      Usuń
    2. A mnie się jawisz zawsze jako drobna istotka! Patrz, jak to internet budzi w nas przerózne wyobrażenia!
      O mnie ponoć niektórzy mysla, żem juz mocno wiekowa babuleńka...He, he! A tu tymczasem wieczna osiemnastka!:-))

      Usuń
    3. A nie, ja zatrzymalam sie przy 25 latach i tak trwam od jakiegos czasu niezmiennie w tym samym wieku :)))

      Usuń
  7. Jak to można niespodziewanie odkryć w sobie talent :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Talentow ci u mnie dostatek, w tym kilka nieodkrytych :)))

      Usuń
  8. Teraz pewnie gipsu by mu nie zakładali tylko ortezę kazali by kupić albo by dali? Aniu, myślałam , ze nie było Ci wtedy do śmiechu ale doczytałam w komentarzach , ale ja teraz śmieje się jak norka . Właśnie skąd ta norka??? Miłego dnia, buiaki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tutaj wszystko daja, nawet szczudla do podpierania sie przy chodzeniu, inaczej ze szpitala nie wypuszcza. Cala sytuacja byla tak zabawna, ze dlugo jeszcze brzuch mnie bolal od smiechu. To on byl powazny, jak kazdy zreszta facet w chorobie :)))
      Buziole :***

      Usuń
  9. Ola ma rację! Nie ma to jak taki wpis na szarobury poranek :)
    A faceci i zastrzyki - cóż, mój syn sam sobie robił zastrzyki w brzuch, a mnie na ten widok przechodziły ciarki...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo to syn, zawsze wtedy matke wiecej boli. Ja mam watpliwosci, czy swojemu dziecku bylabym w stanie zrobic zastrzyk, ale obcemu? Dlaczego nie. :))

      Usuń
  10. Ha! Kobieta potrafi wybrnąć z każdej sytuacji. Serdeczności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jestem czlowiekiem renesansu, zadziwiajaco duzo umiem, czego nawet bym u siebie nie podejrzewala. ;)
      Buziaki, Dorocia :***

      Usuń
  11. Wesoło tutaj u Ciebie , pozwolisz że zostanę na dłużej :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Alez serdecznie zapraszam! Wutkie czy herbatkie? Bo chleb, sol i wygodny fotel juz sa do dyspozycji :)))

      Usuń
  12. Jesteś genialna ...
    Ale dlaczego zawsze musi paść na Ciebie ?? :-)))
    Teraz to można się pośmiać , ale wtedy to Ci współczuję.
    Jesteś jednak bardzo empatyczna i uczynna.

    OdpowiedzUsuń
  13. Panterko, ja jako pielegniarka wyrazam moj podziw dla Ciebie :) Nigdy sama sobie nie zrobilabym zastrzyku, naprawde i to jeszcze w udo :) Komus owszem, bardzo chetnie :) Zastrzyki domiesniowe w posladek, trzeba wiedziec gdzie zrobic bo niebezpieczenstwo uszkodzenie nerwu kulszowego jest duze, tak samo jak wbicie sie do naczynia krwionosnego, a te w udo bardzo bola jak napisalas.
    Dzielna siostra z Ciebie, a Twoj podopieczny do dzis pewnie wspomina super opieke :) Mam nadzieje, ze nie plakal przy podskornych, bo mezczyzni z reguly to panikarze ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, nie plakal, dzielny byl jak nie wiem co. To mnie drzaly rece, zeby mu krzywdy nie zrobic.
      Moja przygode z robieniem sobie zastrzykow opisze w osobnym poscie i wyjasnie, dlaczego musialam sie tego podjac. Nie bylo wcale tak zle, moge sobie robic zastrzyki codziennie :)))
      A podskorne to maly pikus :)

      Usuń
  14. Widzę żeś dziewoja doświadczona przez żywot, zaradna silna inie poddająca się. Nie wyobrażam sobie jak to sie igła w udo wbiła. Przerażające takie braterstwo krwi. Brrrr...Ale mam nadzieje, że wszystko dobrze i pacjent zdrowy;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A bo to bylo tak. Zrobilam mu ten zastrzyk i w tym momencie strzykawka wyleciala mi z rak, wywinela salto w powietrzu i wbila sie w moja noge, przez spodnie. Dobrze, ze facet zdrowy i sprawdzony, bo przy kims innym to bym sie bala takiego braterstwa ;)

      Usuń
  15. No i pięknie. Jestem pod wrażeniem. .. :)

    OdpowiedzUsuń
  16. A ja się nie mogę przekonać, a bardzo by mi to ułatwiło życie, gdybym umiała dawać kotom zastrzyki. Na szczęście mój mąż nie ma oporów, daje im. ale tylko te podskórne.
    Podziwiam Twoją akcję! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz, ze zwierzakowi chyba nie bylabym w stanie zrobic zastrzyku. Az tak dobrze nie znam sie na anatomii i balabym sie zrobic krzywde. Zreszta zwierzaki sa jak dzieci i sama odczuwalabym ich bol.
      Ale moze to tylko kwestia wprawy?

      Usuń
  17. Ależ Ty Aniu historiami sypiesz:)Wiadomo od dawna,że świat KOBIETAMI stoi:)
    dziękuję za odwiedziny,w zasadzie się słuchałam,ale choróbsko i tak się rozgościło:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano, zdarzaly sie smieszne historie w moim zyciu, wiec sie nimi z Wami dziele, zebyscie mogli sie tez posmiac. :***

      Usuń
  18. Noga w gipsie to koszmar...ja zastrzyki dawałam sobie sama :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wlasnie, bo co to za filozofia? ;)

      Usuń
    2. Wielokrotnie po skręceniach kostek wolałem używać usztywniaczy i środków redukujących obrzęk niżeli niż mieć gips - a to z pewnością by mnie czekało.

      Usuń
    3. Teraz rzadko uzywa sie gipsu, ale zdarzenie mialo miejsce dosc dawno.

      Usuń

Chcesz pogadac? Zamieniam sie w sluch.