Ciekawy byl pazdziernik w tym roku. Nie dosc, ze zawieral w sobie po piec sobot i niedziel, to jeszcze przypadly na niego dwa nowie (nowy? nowia?) ksiezyca. Pierwszy nów mial miejsce 1.10., a kolejny w przeddzien halloweenu, czyli w sam raz na te okolicznosc. Drugi nów w danym miesiacu okresla sie mianem "czarnego ksiezyca" i choc nie jest to nazwa uzywana przez astronomow, przyjela sie wsrod obserwatorow nieba. Przeciwnym zjawiskiem jest "niebieski ksiezyc" czyli druga pelnia w danym miesiacu. Na kolejna taka noc z "czarnym ksiezycem" w okolicach swieta zmarlych trzeba bedzie czekac do roku 2083, a nastapi ona 31 pazdziernika.
Uporzadkowalam balkon, rosliny powynosilam na klatke schodowa albo do pokoju goscinnego, a balkon zrobilam na zimowo, czyli posadzilam wrzosce, a z tylu wetknelam galazki swierkowe, ktore obcielam ze swierka rosnacego pod rzeczonym balkonem.
Koty dostaly ostatnio takiego wscieku, ze w te pedy zamowilam Feliway, bo nie moglam nadazyc ze spryskiwaczem do kwiatkow, ktorym rozdzielam zwasnione strony. Jeszcze do niedawna Bulka schodzila Miecce z drogi, teraz zaczepia ja z niespotykana wczesniej zacietoscia. Zajmuje jej swiete miejscowki, np. na parapecie i tylko czekam, kiedy przepedzi biedna Miecke z mojego lozka i z sypialni w ogole. Miecka zawsze byla neurotyczna, ale teraz to juz przegina, chodzi nastroszona i tylko syczy, na wszystko i na wszystkich. A ten maly ulicznik zupelnie sie tymi fochami nie przejmuje, zaczepianie Miecki sprawia jej chyba jakas zlosliwa przyjemnosc, bo wciaz od nowa jak nie wchodzi jej w droge, to pacnie lapka w tylek. U niej jeszcze ani razu nie slyszalam prychniecia czy sykniecia, psoci z usmiechem na gebie. Ostatnio zaczelo juz dochodzic do lapoczynow, to jest Bulka lapka tylko zaczepiala do zabawy, a tamta darla sie, jak to maja w zwyczaju walczace koty i chyba dawala Bulce lanie, bo ino kepki wyrwanej siersci po chalupie lataly.
Wydalam blisko 40 euro na ten cudowny srodek, bo musialam kupic ten wtyk do kontaktu, buteleczke z plynem i przy okazji zanabylam spray, bo zbliza sie termin szczepien i jak znalazl przyda sie do wypryskania transporterow. Na razie, po tygodniu uwalniania sie w domu tych feromonow, nie zauwazylam specjalnej zmiany w zachowaniu kotow, Miecka syczy jak syczala, a Bula po dluzszej przerwie znow odlala sie na futerko, ktorego uzywa moj slubny w charakterze poddupnika. Dobrze, ze to futerko mozna prac, ale slubny i tak byl wsciekly i znow grozil mi wyrzuceniem Bulki z domu. Predzej on pofrunie!
No a w ogole to chlop dostal kataru. Rzecz jasna zachowuje sie, jakby niewiele mu zycia zostalo i czekam tylko, kiedy zacznie pisac testament. Jak on sie teatralnie za glowe chwyta, jak marudzi, ze musi kichac i jak go to kichanie meczy, jak opowiada, ile to chusteczek zuzyl. No i zaraz idzie do lozka, bolesciwie zgiety w paragraf, zerkajac z nadzieja na termometr, ktory nie chce pokazac wiecej niz 36,6° mimo, ze mierzy goraczke co godzine. Jemu duzo nie potrzeba, wystarczy 36,8° i on juz ma maligne oraz BARDZO WYSOKA TEMPERATURE, dreszcze i te rzeczy. A ja akurat nie naleze do tych zon, co to sie z troska pochylaja i juz leca miodek z cytrynka podawac i rosolki gotowac dla rekonwalescenta. Co to to nie, ja jestem kobieta pracujaca i mam prawo czuc sie zmeczona! Sam se musi wyszukiwac, gdzie lezy aspiryna i wyciskac cytryne. Ja jeszcze kaze mu zamknac buzie i cierpiec w milczeniu, bo sluchac juz nie moge tego gegania i jojczenia. U mnie nie ma to-tamto, nie lubie hipochondrykow i juz.
Kochani, za wszystkie cieple i serdeczne zyczenia pod wczorajszym postem
Frau Be mnie zgwalcila zdalnie, zeby bylo po rusku, no to mowi - ma!
Frau Be nie odpuszcza! Zazyczyla sobie jeszcze po niemiecku. Proszsz...
Nie mam właściwie wielkiego szczęścia w życiu, ale do kotów i chłopa to mam. Do kotów - bo zawsze miałam w pojedynkę, gdyby były dwa... to pewnie byłoby jak u Ciebie. Co do chorego chłopa, to mój jest jakiś "nie chłop" nie narzeka, testamentu nie pisze, bo nic nie ma hahaha, udaje twardziela - dziwny jakiś.
OdpowiedzUsuńMój szwagier w ubiegłą sobotę na weselu swojego siostrzeńca złamała sobie rękę i w szpitalu, jak mu składali to ponaglał wszystkich, żeby szybko to robili, bo musi zdążyć na poprawiny.
Bezowa
Moj tato byl zawsze tym dzielnym, nie chcial chodzic do lekarza, badac sie profilaktycznue, no i odbilo mu sie to w koncu rakiem pluc. Gdyby moj slubny cos zlamal, wyprowadzilabym sie z domu na czas jego rekonwalescencji. :))
UsuńFajnie sie czyta co piszesz, niby lekki klopot z kotami, Buleczka chyba winna, ale piekna i mila, wiec wszystko jej ujdzie, trzymam strone Miecki. No i fajnie, humorystycznie napisalas o chorym mezu. Teresa
OdpowiedzUsuńNie przypisywalabym winy jedynie Bulce, obie sa w rownym stopniu winne. No nie dobraly sie i koniec i dokocenie bylo bledem w moim przypadku. Tylko kto to wiedzial?
UsuńNie wiedziałam, że ten październik był tak wyjątkowy jeśli idzie o księzyce i ilośc dni. Był pamiętny, na pewno, tyle, że dla mnie pod innymi względami. A może to wszystko jakoś się łączy i jedno z drugiego wynika? Nic nie wiemy,nic nie możemy - jak pyłki na wietrze gnamy, gdzie nas wiatry powieją.
OdpowiedzUsuńUśmiechnęłam się czytajac o zbolałym Twym męzu. Ha! Mam trochę podobne obserwacje!:-) A co do Miećki i Bułki - chciałaś dobrze. Skąd mogłaś wiedziec, że współegzystencja tych kotek nie będzie, niestety, sielanką?
Uściski serdeczne zasyłam!***
Tu nie ma mowy o jakiejkolwiek wspolegzystencji, to wojna podjazdowa! :))) Kto to wiedzial?
UsuńNo i niezbadane sa nasze wspolzaleznosci od wielkiego kosmosu, moze tak, a moze wszystko jest przypadkowe? Nie bedzie nam dane tego poznac, wszechswiat zachowa swoje tajemnice dla siebie na zawsze...
:***
Ale dlaczego w takim pogańskim języku?...
OdpowiedzUsuńBo ja jestem swiatowcem i wszyscy musza o tym wiedziec. :)))
UsuńBłe :(
UsuńNo co, no co! Niech wiom, ze znam wiele jezykow obcych. :p
UsuńTo nie mogłaś pa ruski albo choćby po chińsku, tak jakoś mniej inwazyjnie?...
UsuńNo dobra, masz po ruski, co Ci bede zalowac. Znac jeden jezyk wiecej nie zaszkodzi. :)
UsuńPrawie ulżyło.
UsuńNo to sie ciesze. :)
UsuńA nie mogłabyś jeszcze po germańsku dołożyć?... Tak, żeby była przewaga fajnych.
UsuńMasz po niemiecku. Jeszcze jakies zyczenia? Czego ja dla Ciebie nie zrobie. ♥
UsuńVielen Dank. Łacinę i starocerkiewnosłowiański Ci podaruję. I tak już czuję się lepiej.
Usuńszkoda, że tak się z kotami ułożyło! moje się nie kochały, ale stary przyjął młodego z dużą dozą wyrozumiałości i tolerancji, aż byliśmy w szoku ;) a młody seniora za mistrza uważał, uczył się od niego życia :) jak Szaruś odszedł za TM to Miluś zaczął chorować, co trwa do dziś, już 6 lat :(
OdpowiedzUsuńMiecka to samotnik i Bulka uwiera ja jak kamyk w bucie. Jednak kamyk wydoroslal, nabral samoswiadomosci i teraz nie pozwala sobie na nic, a nawet sam zaczepia. Szczerze mowiac, jest gorzej niz na poczatku. :(
UsuńBiedny Pan Mąż, nie dość, że niemal umiera na katar, to jeszcze żona zouza!
OdpowiedzUsuńTy uważaj, bo jak se weźmnie i zmówi pielęgniarkę do domu, to obaczysz, jak Ci się zachce zupeczki pod nos podstawiać :P Swoją drogą, widać, że Bułecka odziedziczyła ten zouzowaty charakterek po mamusi :PPP
No ok, wystarczy, więcej już nie będę dokuczać Szanownej Jubilatce :P
No wlasnie, wiecej szacunku dla metryki i siwych wlosow! :)))
UsuńJa mu dam pielegniarki w domu, po moim trupie :)))))
Wiesz, ale znacznie gorszy jest typ "bohaterski", który gania do pracy z temp. 39,5 i ropnym gardłem, bo " on się z sobą nie pieści" i przyznaje się do choroby dopiero wtedy gdy pada na twarz i trzeba wezwać pogotowie. Zawsze mówię, że faceci to inny gatunek biologiczny. Mój jest rodem z tej "bohaterskiej linii" co go doprowadziło do operacji serca- trzeba było wymienić zastawkę aortalną.
OdpowiedzUsuńNie wiedziałam, że pazdziernik był w tym roku swego rodzaju anomalią astronomiczną. Fajnie, że o tym napisałaś;)
Miłego;)
A ja nadal nie wiem, jaka jest ta liczba mnoga nowiu. ;)
UsuńMoj tato byl takim bohaterem i widzisz, co z tego wyniklo. Mama przez cale zycie byla ta chora, wciaz latala po lekarzach i piescila sie ze soba, a ja zawsze wiedziala, ze tato odejdzie "zdrowy" nagle i niespodziewanie. Bylo inaczej, ale niewiele sie pomylilam.
"Nów" nie ma liczby mnogiej, tak jak drzwi nie mają liczby pojedynczej. Po prostu prawidłowo jest napisać, że w tym miesiącu był dwa razy nów księżyca.
UsuńAz polecialam na madre strony i zobaczylam, ze jednak jest liczba mnoga: NOWIE
Usuńhttp://aztekium.pl/grammar.py?szukaj=n%C3%B3w&lang=pl&jez=pl
http://odmiana.net/odmiana-przez-przypadki-rzeczownika-n%C3%B3w
Oooo, w tym wpisie widać i czuć panterowy ostry pazur i energię :))
OdpowiedzUsuńPrzykre, że kotki nie mogą się zgrać, coś tam widocznie im nie pasuje, ale trudno. Może ten feliway zacznie w końcu działać.
Co do pana Męża - biedny on, naprawdę, kichaniem zmęczony ;) ciężkie jest życie chorego, oj ciężkie. No i cytrynę musi sam sobie wyciskać ... ja nie wiem ;)
Też nie wiedziałam, że dwa nowie w październiku były. A balkon ogarnęłam wczoraj, kotu trochę zdziwiony, że poprzestawiałam mu roślinki ;)
No pewnie, jest tak oslabiony i omdlewajacy, ze nie ma sily scisnac tej cytryny. ;) U mnie doniczki balkonowe pozostaly na swoich miejscach, wiec koty nie maja traumy, wlasciwie tylko Bulka, bo Miecka rzadko wychodzi. :))
UsuńNowie, Panterko, tak właśnie mi wyszło, ale dla pewności sprawdziłam. Czytałam o październiku. Niestety, czarnego księżyca nie miałam szans zobaczyć (czy może stwierdzić?), bo były chmury i padał deszcz, a następnego raczej nie dożyję, hrehrehre:)
OdpowiedzUsuńNastępnego październikowego, oczywiście:)))
UsuńJak jest nów, to i tak ksiezyca nie widac, nie masz wiec czego zalowac. :))) Co innego, jesli nie mozesz podziwiac jakiejs niezwyklej i wypasionej pelni. ;)
UsuńWspółczuję "chorego" męża ;-)) Co do kotów to też współczuję , ale to już śmieszne nie jest :( Nie wiem co poradzić , u mnie takim utrapieniem jest Gucio który uwziął się na Mikeszka :/
OdpowiedzUsuńA Karmela nie zaczepia? I co Mikesz na te zaczepki? Bijo sie, czy ucieka raczej?
UsuńWiem po moich corkach, ze nie ma nic gorszego jak baby pod jednym dachem, awantury sa zaprogramowane. :)
Karmel zaczepia jak chce się bawić i jest raczej delikatny - on tylko markuje ataki ;-))Gucio się go panicznie boi , a Mikeszek zmyka , albo się z nim bawi ;-)
UsuńCzasem i Mikesz zapoluje na Gucia , czy Karmleka ale to nie ma nic wspólnego z agresją :-)
Najgorsze że Mikesz lubi Gucia i za nim biega . Nawołują się i tak się bawią w chowanego ganianego , tylko że Gucio nie umie się bawić delikatnie :/
Ciągle trzeba ich mieć na oku, oczach ...;-)
No ale co najmniej ze soba nie walcza i poprzestaja na zaczepkach. :)
UsuńNo a z czego te kępy czarnego futra i gołe placki na Mikeszku ? ://
UsuńBywało że jak dwa się tłukły to trzeci dobiegał i walczyły ze soba jak wściekłe , bo nie wiedział nikt kto wróg a kto przyjaciel :(
Musiałam zarzucać koc , czy kołdrę żeby ich rozdzielać i zamykać każdego gdzie indziej ... Bywało różnie i jeszcze różnie może być. Koty są nieobliczalne i dlatego zawsze trzeba być czujnym .
Czyli nie jest tak sielankowo, jakby zdawac sie moglo na pierwszy rzut oka, a ja myslalam, ze to tylko u mnie takie jaja. Te Twoje koty, co najmniej na zdjeciach, wygladaja na dosc... moze nie zaprzyjaznione, ale na akceptujace sie wzajemnie. Teraz np. nigdy nie dokocilabym sie majac starszego i przyzwyczajonego do samotnosci kota, ale te doswiadczenia zdobylam za pozno. Jesli ma sie w zamiarze wiecej niz jednego kota, powinno sie brac mlode rodzenstwo albo po prostu mlode koty. Starsze maja juz swoje narowy i dziwactwa i teraz mamy w mieszkaniu nerwy, zamiast radosci.
UsuńMam podobne przemyślenia ... Moje koty są zaprzyjaźnione i wiem że bardzo się lubią , ale to trzy kocury , a dwa z nich chcą być na podium w rządzeniu ;-)
UsuńA u mnie dwie rozkapryszone dziewuchy, tez do kitu. U mojej corki byla kotka, dolozyli jej kocurka i tez nic z tego nie wyszlo, nie zaprzyjaznili sie. Nie ma wiec reguly.
UsuńPanterko- wszystkiego najlepszego i następnych lat w szczęściu, zdrowiu oraz w spokoju:)
OdpowiedzUsuńDziekuje, Jaskoleczko. Moja nowa dekada zaczela sie dosc pechowo strasznym przeziebieniem, leze wiec i dogorywam, kurujac sie domowymi sposobami.
UsuńTrafiliśmy na wasz blog i jest wprost genialny! Co do kotów to współczujemy. :( Pozdrawiamy Ciebie i kotki!
OdpowiedzUsuńI oczywiście wszystkiego najlepszego! :)
UsuńWitam i zapraszam. :)
UsuńPieknie dziekuje. :))
UsuńWłaśnie dlatego się nie dokacam .Pusia ma 12 lat.Choruje na nerki nie chcę jej stresować.Choć jak miała 4 lata pojawił się wraz z moim partnerem piesek dalmatyńczyk.I Pusia się przyzwyczaiła.Po Lakim jak odszedł za 5 dni była Lunka.Lunaka na nia polowała i Pusia siedziała na szafie.Teraz pełna komitywa.Nieraz miałam ochotę się dokocić.
OdpowiedzUsuńKocham te Bulke milosciom wielkom, ale dokoceniem zrobilam mimowolnie krzywde Miecce.
UsuńAniu, przez moja depresję dołującą nie złożyłam Ci wczoraj życzeń, ale co ja będę gadać: wszystkiego, co jeszcze dobrego w życiu może się zdarzyć, to Ci życzę!!!
OdpowiedzUsuńA choinki, nawet w donicach, kocham:)
A tam, nie ma czego gratulowac. Kondolencje bylyby tu na wlasciwym miejscu. ;)
UsuńAle dziekuje ♥
A to koty wredne tak z łapami.
OdpowiedzUsuńNo wredne, a z czasem coraz wredniejsze.
UsuńA mnie bardzo żal, że tak to się układa pomiędzy kotkami. No i tak jak ty rozchorowałam się i dogorywam...
OdpowiedzUsuńDobrze, ze Ty na cos innego zapadlas, bo pewnie insynuowalabys mi, jak Opakowana, ze Cie zarazilam online. :)))
Usuń