poniedziałek, 6 stycznia 2014

Dziwny koniec roku cz.3.

Bella pochodzila z Hiszpanii, byla psem ulicznym, czy plazowym, odlowionym przez dobrych zaangazowanych ludzi i umieszczonym w schronisku w Niemczech. Kiedy trafila do A., nauczycielki wychowujacej samotnie adoptowana dziewczynke z Wietnamu, miala okolo 5 lat. Byla to spokojna i przyjazna sunia. Jedyna jej wada byla straszna jazgotliwosc, kiedy ktos poruszal sie po klatce schodowej lub wchodzil do mieszkania. Dlugo trwalo, zanim sie w koncu uspokoila. Znala mnie dobrze, przyjmowala z reki rozne smakolyki, pozwalala sie miziac, jednak za kazda nastepna wizyta musiala swoje odszczekac.
Obydwie, matka i 18-letnia corka, kochaly ja podad zycie i robily wszystko, zeby miala u nich jak w raju, zeby jej nielatwe zycie w Hiszpanii znalazlo u nich jakies zadoscuczynienie.
Gdzies okolo roku temu Bella zachorowala na serce, podobnie jak niegdys nasz Fusel. Dostawala jednak leki odwadniajace i nasercowe, jak on, i zyla sobie jak paczus w masle. Nasz Fusel przezyl 5 lat na lekach, wiec choroba specjalnie mu nie dokuczala, zachowywal sie normalnie, brykal, ganial za pilka. Jednak nadszedl czas, kiedy leki juz mu nie pomagaly, nastapilo pogorszenie, dosc drastyczne. Wtedy wlasnie pojechalysmy z corka na nocny dyzur, a lekarka, zamiast go od razu uspic, dala zastrzyk i termin na nastepny dzien. O wszystkim mozna przeczytac TUTAJ. Skutkiem byla straszna noc i meczenska smierc naszego pupila.
Stale powtarzalam A. i uczulalam ja, ze kiedy nadejdzie pogorszenie u Belli, niech na nic nie czeka i podda ja eutanazji. A. byla swiadkiem naszej tragedii, widziala, co sie ze mna dzialo.
Od jakiegos czasu Bella bardzo chudla, bywalo, ze tracila przytomnosc, a po lekach odwadniajacych musiala sie zalatwiac w domu, bo nie wytrzymywala podczas ich nieobecnosci. Malo tego, popuszczala siusiu nawet przez sen. Coraz czesciej rozmawialysmy z A. o nieuchronnym.
Spotkalysmy sie niedlugo przed swietami i wtedy spytala mnie, przy jakich objawach powinna ulzyc Belli w cierpieniach. Wyjasnilam, jak moglam przystepnie. Zlozylysmy sobie zyczenia i pozegnalysmy sie.
A w nowy rok dostalam od mlodej maila, ze w sylwestra Bella odeszla, po zastrzyku usypiajacym.
Juz nikt nie powita mnie jazgotem, kiedy pojde tam z kolejna wizyta...
Moze Bella nie pasuje do cyklu dziwnych zdarzen z konca roku, bo przeciez to tylko pies, jednak jej smierc, a przedtem powazna choroba, bardzo mnie poruszyly, moze przez podobienstwo do losu Fusla. W kazdym razie jej ostatnie lata byly szczesliwe w kochajacym domu i stanowily pewne zadoscuczynienie za wczesniejsza bezdomnosc i nielatwe zycie.
Zyla niedlugo, jakies 8 lat.



40 komentarzy:

  1. 8 lat to nie tak krótko. Lepiej jak odeszła dzięki sile i mądrości właścicielki niż miałą by się męczyć. To niezwykle trudna decyzja dla właściciela prawdziwego który związany jest ze zwierzęciem.
    To tylko pies - tych słów nie wypowie człowiek cywilizowany. Kiedyś znalazłam taki aforyzm, nie pamiętam czyjego autorstwa: na tyle człowiek jest cywilizowany na ile jest w stanie zrozumieć kota. - Myślę, że przekładają sie te słowa w rzeczywistości. Pozdrawiam wieczorową porą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Filizanko, jak na niewielkiego kundelka, zyla bardzo krotko. Takie pieski zyja normalnie kilkanascie lat.
      Ale ostatnie lata zycia miala bardzo dobre, iscie krolewskie. Zasluzylo sobie na to, biedne suczysko.

      Usuń
  2. to nie jest "tylko" pies... często psy są bardziej życzliwe, bardziej przyjazne i bardziej kochające niż ludzie. Pamiętam jak moja bratowa śmiała się ze mnie kiedy płakałam po papużce. Moja mama płakała po chomiku a Ciocia po króliku... ale te wszystkie zwierzęta były naszymi towarzyszami życia. Karmiliśmy je, rozmawialiśmy z nimi... i było nam żal kiedy odeszły. Teraz pewnie połowa Twoich czytaczy pomyśli sobie, co za porąbana rodzina :))) ale mam nadzieję, że znajdą się też tacy co to zrozumieją :)
    Buziaki wielkie :****

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, Emko, z tych nieszczesliwych wydarzen z konca roku, smierc Belli najbardziej mnie poruszyla, nad nia tylko plakalam, choc to obcy pies. Plakalam nad kazdym swoim zwierzatkiem, a smierc psa ciezko odchorowalam. Musialam uspic nasza szczurke, bylam z nia do konca. Ja tez jestem porabana jesli chodzi o zwierzeta. Mysle, ze kazdy, kto do mnie zaglada, zrozumie, bo tu nie ma innych.
      Sciskam.

      Usuń
  3. Nie sądzę, by czytacze tej miłości nie pojęli. Wszak sami zwierzolubni na te karty zaglądają.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najwiekszym chyba przejawem milosci do zwierzecia jest pozwolic mu godnie odejsc...

      Usuń
  4. rzeczywiście szczególnie sie ten rok skończył dla ciebie. tyle sie nałożyło...
    ja po uśpieniu mojego jamnika - filipa powiedziałam "nigdy więcej" i słowa dotrzymam.
    jego cierpienie, moje po jego odejściu....to był koszmarny czas.
    i ja gadam z kotami, czasem mi odpowiadają - to moja interpretacja. ale miłość do nich jest silna, choć to, parafrazując to co napisałaś, to tylko koty. w dodatku nie moje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja pewnie chorowalabym po Fuslu znacznie dluzej, ale byla Kira, ktora zamieszkala u nas w cztery dni po jego odejsciu. Juz razem z nia jechalismy do Kassel odebrac jego prochy. Ona ocalila nas przed najgorszym, byla wielkim wsparciem, odciagala nasze mysli od tragedii, wspierala na swoj psi sposob. Najpierw mialam odczucie, ze to zdrada w stosunku do Fusla, dzisiaj wiem, ze bylo inaczej.
      Ale gdybym miala szukac nowego psa, tak szybko by to nie trwalo.

      Usuń
    2. ja nawet nie szukałam. nie chciałam. natomiast mój syn po śmierci swojego sznaucera olbrzyma szalał z rozpaczy. prawie natychmiast żona przyniosła mu, tym razem nie olbrzyma a miniaturkę. też juz sie starzeje, to widać.
      a ja? moja rodzina ma i miała tyle psów, ze ciągle służyłam jako psi hotel. to było jednak już coś innego.

      Usuń
    3. Sa rozne szkoly. Jedni biora kolejnego psa od razu, inni musza poczekac, przetrawic strate, a jeszcze inni nie decyduja sie na nastepnego psa juz nigdy wiecej. Kazdy musi indywidualnie przezyc swoja zalobe.
      W moim konkretnym przypadku Kira okazala sie lekarstwem, bez niej byloby znacznie gorzej.

      Usuń
  5. Panterko weszlam na chwilke ( wlasnie wrocilam z wakacji) przywitac sie z Toba w Nowym Roku, piszesz o bardzo waznych sprawach takich jak milosc do naszych czworonoznych przyjaciol i ich odejsciu.
    My we wrzesniu pozegnalismy naszego przyjaciela, czlonka rodziny kotke o imieniu Riku ktora byla z nami 13 lat, odeszla cichutko z dnia na dzien.
    Pewnych rzeczy nie da sie przeskoczyc, ale wazne jest to, ze walczymy i mamy nadzieje, ze pomagamy chyba to jest nawazniejsze.
    Koncowka roku dala Ci ostro w kosc, nie poddawaj sie i trwaj na posterunku i zycze Ci kochana aby ten Nowy 2014 byl wyjatkowy - buziaki:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, koniec roku byl dla mnie straszny, poczawszy od operacji Kiry i diagnozy o raku, pozniej ta seria smierci. Co za ulga, ze sie nareszcie skonczyl, w nowym mozna miec nadzieje na poprawe.

      Usuń
  6. Mam podobnie, jak Ty Aniu, to znaczy do łez roztkliwiam się i wzruszam smutnymi historiami zwierząt. Tragiczne historie ludzi tworzą w mym gardle twardą, bolesną kulę smutku, bezradności, buntu przeciw niesprawiedliwości.
    I ja miałam kiedyś swoją Bellę (nazywała sie Muszka) i po jej stracie ubył ważny kawałek mnie samej. Odeszła ponad 15 lat temu a w sercu nadal ból i tęsknota.
    Źle to jest na tym świecie urządzone, ze psy zyją o tyle krócej niż ludzie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mysle, Olenko, ze znacznie gorzej byloby, gdybysmy to my musieli pozostawic je same na tym swiecie, stare i chore, bez szans na nowy dom. Lepiej, ze to one odchodza, choc jest to dla nas niezwykle bolesne. Jestesmy im to winni, za te bezwarunkowa milosc, jaka nas obdarzaja.

      Usuń
  7. Miałam kota Kamila - miał raka i jak już było żle postąpiłam bardzo egoistycznie. Teraz to wiem ale wtedy czekałam na cud. Sama podawałam mu kroplówki , leki a on cierpiał. Spał ze mną - całymi nocami go głaskałam żeby mu było lżej i czekałam że stanie się cud. Bardzo go kochałam i nie mogłam się pogodzić z tym że jego nie będzie. Któregoś dnia zdrzemnęłam się - kiedy wstałam Kamilka już nie było - umarł. Została mi wtedy Tusia ta porąbana kocica która leje moje inne koty. Tusia też bardzo kochała Kamila - kiedy umarł ona leżała obok niego.Może to dlatego teraz tak trudno jej zaprzyjażnić się z innymi kotami . Było to ponad 8 lat temu , ale Ja cały czas pamiętam :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najwiekszym wyrazem naszej milosci, jaka mozemy okazac czworonoznemu przyjacielowi, jest pozwolic mu godnie odejsc, bez zwracania uwagi na wlasny bol po jego stracie. Trzeba sobie to powtarzac, stale i bez przerwy.

      Usuń
  8. Nasze zwierzaki to również członkowi rodziny. Nie mam żadnych zwierząt w domu , u syna jest kotek Njoki ( długo myśleli, że kotka:)). Ale kiedyś gdy dzieci były małe i przez wiele lat mieliśmy, rybki, kanarki, pieska a najdłużej kotkę-Dżinę. Od czasu jak Dżine uśpiłam minęło wiele lat , do tej pory mam wyrzuty , że się zgodziłam na to. Ten Twój post Panterko to jak balsam . Wiem , że cierpiała bardzo więc jednak dobrze zrobiłam , ulżyłam jej cierpień. Cała rodzina przeżywała , do tej pory wspominamy ją bardzo często. Była członkiem naszej rodziny. Po każdej śmierci, któregokolwiek zwierzaka , czy rybki czy ptaka był szok, rozpacz dla synów. Dżina dorastała z dziećmi, żyła 14 lat i zawsze zostanie w naszych sercach:)
    Dla mnie osobiście końcówka roku była zaskakująca. Zupełnie inaczej planowałam a inaczej chciał los. Pozdrawiam serdecznie Panterko i życzę by w tym roku tylko miłe niespodzianki zaskakiwały:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czlowiek zawsze czeka na cud, a zwierze bardzo cierpi. Nie ma wiekszego wyrazu naszej milosci, jak wlasnie ulzyc mu w cierpieniu, bez ogladania sie na siebie. Kazda smierc boli, a najbardziej ta, o ktorej my sami musimy zadecydowac. Tak jest jednak lepiej...

      Usuń
  9. Na każdego przychodzi ten czas...
    I nie ma możliwości by tego uniknąć...
    Smutne...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najgorsze jest jednak podjecie decyzji o usmierceniu przyjaciela...

      Usuń
  10. Ty wiesz, że dla mnie nie istnieje określenie "to tylko pies". To członek rodziny. Jestem jak najbardziej za niedopuszczaniem do cierpienia zwierzęcia, tylko za pomocą mu poprzez eutanazję w ostatecznych sytuacjach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, Gosiu, ale niestety nie dla wszystkich jest to zrozumiale samo przez sie. Decyzja o uspieniu to najwieksze poswiecenie czlowieka w imie milosci do zwierzecia, za ktore bierze sie odpowiedzialnosc.

      Usuń
  11. im więcej poznaję ludzi tym bardziej kocham swoją Owczarkę i inne zwierzęta...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja poznalam to uczucie juz w szkole, wtedy rodzice sprawili mi pieska. On mnie rozumial w pelni.
      Z czasem to przekonanie jest u mnie coraz silniejsze.

      Usuń
  12. ...mądre podejście, dobrze że chociaż Ty przygotowałaś kolejne osoby na utratę ukochanego zwierzaka. Wiem jaka pustka ogarnia człowieka po jego stracie. Cisza jest niesamowita, aż boli...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do tego nie da sie nikogo przygotowac. Ja sama nie moge o sobie powiedziec, ze jestem na to gotowa i nigdy nie chcialabym stanac w obliczu takiej decyzji.

      Usuń
  13. I tym się objawia człowieczeństwo, że pomagamy zwierzetom odejść w jak najmniejszych cierpieniach.

    OdpowiedzUsuń
  14. Ten koniec roku to był jakiś masakryczny :/ Ja w tamtym roku uśpiłam 2 zwierzaki, a po pierwszej naszej suczce, która odeszła po za długich cierpieniach na nowotwór, powiedziałam sobie - nigdy więcej. To są trudne decyzje, ale lepsze to niż patrzenie na agonię najlepszego przyjaciela.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. * nigdy więcej nie pozwolę na cierpienie, miało być wyżej.

      Usuń
    2. To strasznie trudna decyzja, czlowiek nie wie, kiedy ja podjac, boi sie, ze bedzie to za wczesnie, ze zwierzak moglby jeszcze pozyc. Targa nim poczucie winy, czuje sie morderca, odwleka wszystko w czasie.
      W naszym przypadku to wetka dopuscila do okrutnej smierci naszego pieska.

      Usuń
  15. To chociaż trzy lata psinka przeżyła w komfortowych warunkach. Widziałam w Czarnogórze bezpańskie psy i koty, serce się kraje, jak się na nie patrzy. Dobrze, że niektóre mają szczęście i ich los ulega poprawie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jedyne pocieszenie, ze schylek swojego krotkiego zycia Bella spedzila w cieple, otoczona miloscia i rozpieszczana.

      Usuń
  16. usypialiśmy naszą 15 letnia psię .Wet przyszedł do domu i uśpił - straszne , ale innego wyjścia nie było

    Gryzmo do Panterowskiej

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dotychczas nie musialam podejmowac tej trudnej decyzji, choc w przypadku Fusla nie wyszlo to nam wszystkim na dobre. Wolalabym jednak, zeby zostalo mi to oszczedzone w przyszlosci.
      Buziole.

      Usuń
  17. Odchorowałam już jednego psa - członka rodziny. Odeszła cichutko, we śnie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mialas zatem szczescie, ze sunia sama odeszla. To dostatecznie duzy dramat.

      Usuń
  18. Bardzo wzruszające są te rozstania... Niezwykle trudne dla człowieka! Czytałam Belli i płakałam. Cztery lata temu odszedł mój kochany piesek Pikuś - psianiol.blog.onet.pl/wp-admin/edit.php?paged=12
    Od niego wszystko się zaczęło...

    OdpowiedzUsuń
  19. Jeszcze raz, bo mi się tu wyżej coś nie udało :)
    Bardzo wzruszające są te rozstania... Niezwykle trudne dla człowieka! Czytałam historię Belli i płakałam. Cztery lata temu odszedł mój kochany pies Pikuś - http://psianiol.blog.onet.pl/2011/06/15/od-niego-wszystko-sie-zaczelo/#comments. Może śmierć Beli będzie początkiem czegoś nowego w życiu jej właścicielki...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kazdy z nas nosi w sobie tragiczne wspomnienia o smierci zwierzakow, psow, kotow albo innych. To jak utrata czlonka rodziny, dziecka wlasciwie. To niezwykle bolesne wspomnienia.

      Usuń

Chcesz pogadac? Zamieniam sie w sluch.