Im wiecej czasu uplywa od smierci Kiry, tym mniejsze widze szanse na nowego psa w naszej rodzinie. Wiadomo, ze czas jest najlepszym lekarzem i ta rozrywajaca tesknota za madrym spojrzeniem psich oczu, za kiwajacym sie ogonem, za wiekszym poczuciem pewnosci na spacerach - wszystko przycicha, juz tak nie boli. Co wiecej, zaczynamy dostrzegac pewne pozytywy, sposrod wielu odczuc negatywnych, braku psa w domu. Szczegolnie jesli chodzi o finanse, bo dopoki Kira funkcjonowala zdrowo, a byl to niedlugi okres, wszystko jakos sie turlalo. Potem poszla lawina wydatkow, zaciagania dlugow, proszenia o pomoc, zeby tylko ratowac psa, wlacznie z okresowymi brakami w lodowce, bo pies byl najwazniejszy. Kirze i kotom nie mialo prawa niczego zabraknac, nasze potrzeby byly mniej wazne.
Przegladam strony w internecie, gdzie proponowane sa psy do adopcji, pokazuje mezowi i zawsze slysze "zobaczymy", po czym nic sie nie dzieje. On tez chyba doswiadczyl wreszcie, jak jest wygodnie nie musiec zrywac sie rano, w deszcz, mroz czy snieg, zeby wyprowadzac psa, bo te poranne i wieczorne spacery byly jednak na jego glowie. Nasze auto zaczelo wreszcie wygladac jak czysty samochod osobowy, a nie pelen klakow i blota pojazd z brezentem na tylnym siedzeniu.
Nie to jednak jest najwazniejsze. Jestesmy coraz starsi, maz przekroczyl 70-tke i nie wiadomo, jak dlugo jeszcze dopisze nam zdrowie. Najwazniejszym jednak powodem naszych dylematow sa finanse, bo opieka nad psem to w tym kraju dosc kosztowne hobby, trzeba placic wysoki podatek, obowiazkowe ubezpieczenie OC na szkody, jakich pies moglby byc sprawca, szczepienia, karma, a to jedynie wtedy, kiedy pies bedzie calkiem zdrowy. Ja juz doswiadczylam, ile kosztuje tutaj leczenie, a zwlaszcza operacje, jesli zwierzak okaze sie chorowity. Pierwszy byl Fusel, potem Kirunia. W domu sa jeszcze dwa koty, ktore z czasem nie beda ani mlodsze, ani zdrowsze, im tez winni jestesmy ofiarna opieke i trzeba liczyc sie ze zwiekszonymi wydatkami.
Mnie nieduzo brakuje do emerytury, a wtedy nasze dochody drastycznie sie zmniejsza. Serce wyrywa sie do psa, czlowiek teskni, bo przez cale zycie mial obok siebie rozne czworonogi. Rozum jednak hamuje te zapedy.
Krotko mowiac, nie stac nas na nowego psa i mysle, ze to nie jest truizm, ale nasze, moze zbyt silnie rozwiniete, poczucie odpowiedzialnosci. Usunelam z ulubionych strone na fb o psach szukajacych domu.
Smutne, jednak rzeczywistość wygrywa :(
OdpowiedzUsuńPrzykro mi.
Nawet nie wiesz, Iza, jak ja nad tym boleje. Tyle psow nie ma domow, tyle jest do wziecia, a ja nie moge dac domu choc jednemu.
UsuńByłoby jakimś wyjściem wzięcie piesełka starszego.
UsuńAle ten przecież na starość też będzie wymagał leczenia.
I znów koszty :(
Trauma po prostu, jasna cholera!
O to wlasnie chodzi, najczesciej piesek starszy to piesek chorszy. I kolo sie zamyka.
UsuńBardzo dobrze Cię rozumiem. Kiedy 15 lat temu przygarnęliśmy Kizię-Mizię nauczyłam ją chodzić na szelkach i tak przez 12 lat. Była bojaźliwa, więc spacery odbywały się w nocy, czasem w dzień też. Zanim Beza zamieszkała z nami, wyprawka nowa czekała na nią, wraz z nowymi szeleczkami. Nauczyłam ją, że chodzenie na smyczy to nic złego, ale na klatkę schodową nigdy nie wyszła, bała się. Teraz jestem z tego bardzo zadowolona, bo wychodzenie wieczorami, już nie jest takie fajne /moje nogi/. Wszystko jest dobrze, jak zwierzak zdrowy. Beza jest moim ostatnim zwierzątkiem, bo nie wiadomo, kto kogo przeżyje, ona w maju będzie miała dopiero 3 lata.
OdpowiedzUsuńMam wielki potencjal, znam sie na psach, moglabym jakiegos z traumy wyciagnac i sprawic, ze bylby bardzo szczesliwy i kochany. Ale wlasnej dupy nie przeskocze. :(
UsuńAnia, a może dałoby się zrobić tak, że wilk syty, i owca cała? Powiedzmy, że za te 3 lata zostaniesz wolontariuszką gdzieś tam u siebie i będziesz się mogła zajmować zwierzami bez finansowej odpowiedzialności,a za to z przyjemnością i świadomością, że pomagasz?
UsuńW naszym getynskim schronisku jest to z wielu przyczyn niemozliwe, a dojezdzac kilkadziesiat kilometrow to sa jednak koszty. Na tymczas mam stanowczo za male mieszkanie, a i koty by sie stresowaly.
Usuńmnie też niestety nie stać na psa,a wiesz ze mażę... dawna historia z Opiłkiem nauczyła mnie, pokazała mi wiele... chciałabym mieć psa ale czy będę miała... wymarzonego...
OdpowiedzUsuńTy jeszcze masz szanse, co najmniej jesli chodzi o wiek. Mnie tak duzo czasu nie zostalo.
UsuńChyba masz rację. Skoro już tyle czasu jesteście bez psa, to chyba nie ma sensu podejmować tematu. Argumenty, które przedstawiłaś, mnie osobiście wydają się ważkie i przekonujące. Moja siostra wzięła następnego psa niemal od razu, to zupełnie co innego. Teraz w pewnym sensie macie również i Płaczka - on będzie Wam osładzał tęsknotę za własnym pieskiem. Trzymajcie się:)*
OdpowiedzUsuńPlaczek bywa u nas bardzo rzadko. Jeszcze gdybysmy blizej mieszkali, pewnie czesciej bralabym go na spacery, a tak... Pamietaj tez, ze i jemu tez pewnie nie tak wiele juz zostalo, wchodzi w wiek podeszly.
UsuńNiestety, rzeczywistosc skrzeczy i z czasem rozum zwycieza :(((.*
OdpowiedzUsuńGdyby nie te koszty leczenia, na pewno dalibysmy rade, ale nie ma gwarancji, ze trafimy na calkiem zdrowego psa. Juz Kira miala byc zdrowa, bo to kundelek i nie bylo zagrozenia, jak u Fusla, ze dostanie paralizu. Tymczasem jeszcze bardziej chorowala niz on.
UsuńWprawdzie jestem kociara "od zawsze", ze dwa lata temu o malo co nie dostalam wspanialego szczeniaka. W ostatniej chwili sprawa sie posypala, bo trzy dni przed jego przyjeciem wyladowalam z zagipsowana noga, bedac sama w domu, bo maz i dziecko byli nieosiagalni. To uswiadomilo mi, ze wieku nie przeskocze ...
UsuńW moim wieku moglabym sie jeszcze pokusic o wychowanie jednego psa, z moim slubnym juz gorzej, choc kondycji moglby mu niejeden mlodzik pozazdroscic. Jednak w tym wieku zdarzyc sie moze w kazdej chwili wszystko.
UsuńDobrze to rozumiem-mam Reksia, ale on jest coraz starszy. W marcu zachorował na łapę i wiem jakie to koszty wygenerowało. A po za tym jesteśmy oboje coraz starsi, sami i jakby co, to co ze zwierzem? Zatem póki co cieszę się obecnością ukochanego psiaka, ale jest ostatni. Uściski😘
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy orientujesz sie w chorobach i operacjach Kiry, jak cos, to mozesz poczytac pod etykietami Kira. Wydalismy na nia ponad 8.500 euro i do dzisiaj splacamy dlugi. Nasze auto kosztowalo mniej.
UsuńAniu,Twoje argumenty sa racjonalne i do mnie tez one przemawiają,kotki,to obowiązki,a co dopiero piesek...fakt gdybyśmy na którymś etapie życie,stawali sie coraz mlodsi-to wtedy można by przygarnąć czworonoga...szkoda ze tak się nie dzieje :-(
OdpowiedzUsuńGdybysmy nie mieli kotow, to moze bym zaryzykowala wziecie kolejnego psa, a tak...
UsuńJa się nie wypowiadam, bo mam łatwiej- tato jest weterynarzem, w klinice sami znajomi, więc wiadomo, że każdy pomaga w razie psiej choroby za " Bóg zapłać". Ja może nie jestem najmłodsza, ale są jeszcze dzieci w domu do spacerowania z psem. Teraz nie wyobrażam sobie życia bez zwierzaka, ale to teraz...jak będzie, nie wiem. Ty podjęłaś dojrzałą decyzję.
OdpowiedzUsuńChyba nawet nie mozesz sobie wyobrazic, ile mnie ta decyzja kosztowala, bo tez nie moge sobie wyobrazic domu bez psa. Koty jednak psa nie zastapia, one sa inne, nie gorsze, ale wlasnie inne.
UsuńZazdroszcze Ci takich koneksji, gdybym ja takie miala... A nasze dzieci juz dawno na swoim i pewnie zajelyby sie psem, gdybysmy zeszli z tego swiata, ale teraz nie maja czasu.
W mojej rodzinie psy bywają, ale w znacznie mniejszych ilościach niż koty. Jesteśmy rodem od dawien dawna zakoconym na amen po mieczu i po kądzieli i każdy potwierdza, że dom bez kota to nie dom, nikt natomiast nie twierdzi, że nie potrafi wyobrazić sobie domu bez psa. Co oznacza, że... psy kotów nie zastąpią :)
UsuńU nas bylo dokladnie odwrotnie, tylko psy. Miecka trafila do nas przypadkiem, bo sie corka uparla, a potem przestala miec dla kota czas, wiec Miecius zostala u nas na stale. Potem nastapilo dokocenie, co bylo w tym przypadku zla decyzja. Mecza mnie juz te ich bojki i ganiatyki.
UsuńTeż tak myślę. Moi kotowie robią się coraz starsi i lepiej nie będzie, a życia przed nimi jeszcze parę lat. Potem ja będę po pięćdziesiątce i nie chcę po nich nikogo brać, bo to wielka odpowiedzialność, nie tylko finansowa. A gdybym tak nagle kopnęła w kalendarz? Nie mówiąc o tym, że jeżeli mój brat wyemigruje za granicę, a ma takie plany, to spadną na mnie jeszcze dwa futra.
OdpowiedzUsuńPo 50-tce nie tak latwo kopnac w kalendarz, a poza tym jest Letnia, ale rozumiem jak malo kto. A czy kiedy brat wyemigruje, mialabys szanse na przeprowadzke w tamto spokojne miejsce?
UsuńNie wiem. On to wynajmuje, to nie jego. No i jeszcze nie wiadomo, co z ta emigracją. Dopiero wysłał dokumenty i uczy się języka.
UsuńCo do kopnięcia w kalendarz, przy odrobinie dobrej woli da się to zrobić w każdym wieku.
UsuńA letnia sama jeszcze nie jest samodzielna, to nie ma o czym mówić.
UsuńAle jest rozsadna, wiec poradzilaby sobie z latwoscia.
UsuńNie mozesz wiec kopac w kalendarz, skoro twierdzisz, ze jednak sobie nie poradzi :ppp
No właśnie,serce swoje a rozum co innego.Rozumiem Cię, no a na tęsknotę psią macie jeszcze Płaczka za lekarstwo.
OdpowiedzUsuńNienawidze swojego rozumu, wolalabym go nie miec i cieszyc sie kolejnym psem, a kolejny pies cieszylby sie kochajacym i bezpiecznym domem. :(
UsuńPantertka doskonale Ciebie rozumiem.Twoje argumenty do mnie przemawiają.Niestety jestaśmy coraz starsi.Dobrze że masz Mieckę i Bułkę.U mnie Pusia ma 13 lat a Luna 6.Pewnie jak tamtego pieska nie sprzątneli by Tobie z przed nosa to by był.
OdpowiedzUsuńWtedy bylo to takie spontaniczne, nie mialam czasu na myslenie o ewentualnych konsekwencjach. Tak, mielibysmy psa, ale widac nie byl/nie jest nam pisany. Wtedy nawet maz odniosl sie do szczeniaka bardzo entuzjastycznie. Czas jednak wszystko zweryfikowal.
UsuńMoj tato po smierci Kiry, ktora kochal nad zycie, a przed swoja wlasna, przemawial nam do rozsadku, zeby nie brac kolejnego psa. Wtedy jednak bylismy jeszcze zdecydowani na kolejnego i gdyby trafil sie jakis odpowiedni, bylby u nas.
I u mnie przeważyły względy "zdroworozsądkowe". Niestety pies kosztuje, nawet gdy jest zdrowy i nie choruje.Końcówka 2009 r była u nas tragiczna, bo przez kilka miesięcy mój mąż walczył o życie a ja spędzałam długie godziny w szpitalu, martwiąc się jednocześnie o starego już psa. Gdy Flik odszedł oboje z ciężkim sercem postanowiliśmy, że właśnie z uwagi na wiek i fakt, że jesteśmy w Polsce sami, nie wezmiemy już żadnego psa, bo jak nam życie udowodniło, w każdej chwili możemy zostać z tej zabawy w życie wykluczeni i co wtedy z psem? I wiesz, gdy za oknem szaleje deszcz ze śniegiem lub jest powalający upał z ulgą myślę, że mogę spokojnie posiedzieć w domu w nie wlec się z psem. A poza tym - jestem idiotką, ale tęsknię wybiórczo, właśnie za Flikiem a nie za jakimś psem.
OdpowiedzUsuńMiłego;)
Bardzo podobnie jest u nas. Takiego psa, jakim byla Kira, nigdy juz ne moglibysmy miec. Moze bylby lepszy, madrzejszy, ladniejszy, ale to nie bylaby ona...
UsuńNasze dzieci wszystkie sa na miejscu i na pewno zajelyby sie psem, gdyby nam cos sie stalo, o to jestem spokojna. I gdyby nie te przeklete pieniadze, ktorych brak jest wiazacy, na pewno jeszcze raz bysmy zaryzykowali. Ale nie chcialabym w razie czego zostawic chorego psa bez pomocy tylko dlatego, ze braklo by mi kasy na leczenie.
ech Pantero ...co to do cholery za życie, ze człowiek nie może sobie pozwolić na przyjaciela.... wiem wiem ale wkurwia mnie to. i więcej już nic nie napiszę.
OdpowiedzUsuńMnie jest juz tylko niewypowiedzianie smutno.
UsuńRozumiem Twoje dylematy, argumenty i decyzje, ale zycie nauczylo mnie żeby nigdy nie mówić nigdy. Jogusia, mojego boksia wzięłam, bo nikt go nie chcial i pewnie by trafil do schronu. Nie żałuję.
OdpowiedzUsuńJa nie mowie nigdy, ale ze nie mam za co leczyc w razie czego. Na psa to mnie jesszcze stac, na zdrowego.
UsuńRozumiem Twoje argumenty i finansowe i wiekowe. My z mężem też jesteśmy już wiekowi i przed zakupem Pepy rozmawiałam z dziećmi, bo chciałam wiedzieć czy jak nas braknie, zaopiekują a się nią.Odpowiedź znasz, bo jest Pepa. Jak bardzo zatęsknisz za pieskiem, to weźmiesz na spacer Placzka. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńMy mamy podobna sytuacje, nasze corki zajelyby sie psem w razie czego. Tu bardziej chodzi o sprawy finansowe niz o nasze mozliwosci fizyczne. Po tym, co przezylam z Kira i ile nas jej leczenie kosztowalo, zdaje sobie sprawe, ze juz na nastepne takie wybryki nie moglibysmy sobie pozwolic. :(
UsuńRozum swoje, serce swoje. Można też adoptować psa w schronisku, o ile takowe możliwości tam u was istnieją. Moje dzieciaki ze szkoły adoptowały takiego jednego ślpepego kundelka i na zmianę się nim opiekują; wyprowadzają na spacery, sprzątają boks, kupują karmę i takie tam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Nivejka, u mnie nie byloby innej opcji jak adopcja ze schroniska, mimo ze nasze schroniska swieca pustkami i Niemcy czesto "importuja" bezpanskie psy z innych krajow, z Hiszpanii, Portugalii, Rumunii. Tu chodzi o strach, ze nie podolam, kiedy pies by zachorowal. A taki ulicznik moze miec jakies ukryte choroby.
UsuńAniu, myślę, że Nivejce chodziło o coś innego. Moja mama, mimo że bardzo by chciała, z dokładnie tych samych powodów co Ty nie kupuje/adoptuje kolejnego psiaka. Ma zamiar za to zapisać się na wolontariat w schronisku, konkretnie na wyprowadzanie na spacery. Może to byłoby jakieś wyjście, jeśli u Was taka możliwość istnieje?
UsuńMusialabym popytac, ale nie jestem siebie pewna, czy chcialabym wyprowadzac nie swoje psy.
UsuńCiezko mi sie wypowiadac lub cokolwiek radzic. Ja przygarniajac bezpanskie koty (obecnie mamy ich pod opieka 8, nie liczac Fibi i Bentleya)kierowalam sie sercem, rozum i rozsadek u mnie jesli chodzi o zwierzaki troszke szwankuje. Bentley i Fibi wszedzie jezdza ze mna, a reszta bandy zostaje pod opieka meza. Kiedy bylam ponad cztery miesiace w Warszawie (ze wzgledu na chorobe mamy) przyszla chwila, ze musialam zdecydowac, gdzie spedze Swieta. Zostac z mama, czy wracac do Pragi do meza i kotow. Aby maz mogl przyjechac do mnie do Polski musielibysmy znalezc kogos zaufanego kto zajaby sie zwierzyncem. Za karmienie, czyszczenie kuwet i pomizianie chcielismy zaplacic, niestety nie znalezlismy nikogo, kto by sie nimi przez te 5-6 dni zajmowal. Dlatego zapakowalam Fibi i Bentleya, i wrocilam do Pragi. Dlugo "uwierala mnie ta decyzja", ale z drugiej strony nigdy bym nie zostawila futerek bez opieki. Napisalam to wszystko, bo doskonale rozumiem Twoje dylematy. Kazde zwierze to ogromna odpowiedzialnosc o finansach nie wspominajac. Pozdrawiam Bozena z Pragi.
OdpowiedzUsuńJa juz o tym musze myslec, ze koty takze sie starzeja i choruja, jeszcze z nimi moge miec wydatki nie do ogarniecia, wiec podjecie decyzji o sprowadzeniu sobie kolejnych ewentualnych kosztow, musialo polec w walce z rozsadkiem.
UsuńCale szczescie, ze w Niemczech nie ma takich biednych chorych ulicznych zwierzaczkow, bo tez pewnie bym nie strzymala i brala je do domu. :)
Rozumiem Twoje argumenty Aniu i smucę się razem z Tobą, że zdecydowałas, iż będziesz już miała żadnego psa.Ale wiesz, w zyciu nigdy nie jest nic przesądzone - może przyszłosc zaskoczy Cię czymś pozytywnie?Oby tak się stało!
OdpowiedzUsuńŚciskam Cię mocno!***
Masz racje, Olu, nic nie jest przesadzone, a ja nigdy nie mowie nigdy. W kazdym razie juz sie nie rozgladam za psami do adopcji. :***
Usuńczasem czuję się winna, że nie mamy żadnego zwierzaka, bo jestem tym hamulcowym
OdpowiedzUsuńale zdaję sobie sprawę, jaka to odpowiedzialność
chyba nie ma w tym nic złego
w byciu pragmatycznym?
No nie ma, ale jakies jedno zwierzatko by Ci nie zaszkodzilo, co? :)))
Usuńale jakie?
UsuńJakie zostanie samo na kilka tygodni bez opieki?
Poza mężem? :p
No wez, Rybenka! A co, chlop sie nie zaopiekuje stworzonkiem? A jak praktycznie, nie bedzie mial czasu na glupoty, bo zwierzak wymaga sporo uwagi. I nie wpusci obcego (szczegolnie obcej) do domu. :)))
Usuńale my czensto gensto razem wiuuuutt!!!
UsuńZ psem da sie fszendzie wyjechac.
Usuńta, zwłaszcza w dalekom podróż samolotem:/
UsuńMozna tez zabrac albo zostawic w hoteliku dla psow.
Usuńno można kombinować, ale dołozywszy do tego 3 dzieci, co każde mieszka w innym mieście, i to niekoniecznie w jednym kraju, to mnie to przerasta
UsuńNo tak. Odloz zatem manie psa na czas, jak juz dzieci sie usamodzielnia. :)
Usuń:))
UsuńNo!
UsuńRozumiem Cię doskonale Aniu, ja też już myślę o tym, co będzie po Piesiu, bo on coraz słabszy z każdym dniem... I wiem, że wystarczy nam kicia, przynajmniej teraz, dopóki moja sytuacja finansowa jeszcze jest że tak powiem kompletnie nieprzewidywalna, a przy psie i kocie także wszelkie wyjazdy czy wyjścia stoją właściwie poza naszymi możliwościami. Z jednym kotem później da się to ogarnąć, ale psy będę głaskać u znajomych.
OdpowiedzUsuńUściski!
Pies to akurat najmniej klopotliwe zwierze, mozna go wszedzie ze soba zabierac, na urlopy, na przechadzki. Gorzej z kotem/kotami, bo trzeba dla nich organizowac opieke na miejscu.
UsuńTo prawda, na szczęście zapowiadają nam się życzliwi sąsiedzi, którzy już się nawet oferowali (sąsiad) z wyprowadzaniem psa. Oczywiście w takiej formie to ja piesia nikomu teraz nie dam, ale kiedyś tam będzie chyba można im dać klucze i wyjechać na weekend, niech o kota zadbają. Jakoś do żadnego hotelu go nie chcę oddawać, złe rzeczy się dzieją w takich hotelach najczęściej.
UsuńTutaj raczej nie, zreszta zawsze mozesz poczytac opinie o danej Tierpension.
UsuńSyjamski kot - jest jak pies, a dużo mniej kłopotliwy. Mam i psy i koty i tylko syjam to takie coś pomiędzy. Marta
OdpowiedzUsuńMarta, mam juz dwa koty, a starsza zupelnie mlodszej nie zaakceptowala, wiec sprowadzanie trzeciego byloby chyba niewlasciwe. Zreszta jesli nawet, to bralabym ze schroniska, a tam raczej rasowce rzadko wystepuja. ;)
UsuńSzkoda wielka, ale doskonale to rozumiem ... chociaż w naszym miejskim schronisku był ostatnio piesek bardzo do Kiruni podobny. Chciałam Ci go pokazać, ale w końcu nie pokazałam.
OdpowiedzUsuńTez jestem kociarą i psa mi nie brakuje, a kotu nasz to taki trochę pies jest ;) mamy dwa w jednym ;)
No, to prawda! Bonus to dwa w jednym. :)))
UsuńJak to bonus haha :)) Coś człek zawsze ekstra dostanie ;)
UsuńImie tez calkiem adekwatne. :)))
UsuńAniu, masz rację i szczerze mówiąc nie namawiałabym Ciebie na psa. Cieszcie sie kotami, a i super, że macie Płaczka w odwodzie :))
OdpowiedzUsuńPlaczek pewnie tez juz dlugo nie pociagnie, wiec i odwod sie skonczy. :(
UsuńDokładnie takie same dylematy mieli moi rodzice po śmierci Saby. Nie mają już siły na nowe zwierzątko, chętnie opiekują sie natomiast czeredą moich sióstr.
OdpowiedzUsuńU nas sily to pewnie by sie jeszcze znalazly, tylko kasa jakos nie chce nam spasc z nieba.
UsuńTo smutna wyliczanka ale prawdziwa. Ja też miałam długi z powodu leczenia Kotów jeszcze z pierwszej generacji, potem przyszły nowe i nowe wydatki. Póki zwierzaki zdrowe dajemy rade, ale leczenie zwłaszcza przewlekłe daje po kieszeni, a wtedy człowiek oszczędza na sobie. Pieniądze szczęścia nie dają ale bezpieczeństwo owszem. U nas 3 Koty to jest maks i oby zdrowi byli.No i my także bo od nas zależy ich los. Ściskam :*
OdpowiedzUsuńGdyby mnie bylo stac, mialabym chalupe pelna zwierza wszelkiego.
UsuńU mnie realizm tez zwycieza, jestem zbyt chora, zeby psa wyprowadzac, mam za malo czasu, no bo pielegnacja mamy, wiec musza mi wystarczyc od czasu do czasu psy przyjaciol, na krotkie przechowanie - wtedy ogrod zamienia sie w wc, posciele na lozku w brudne szmaty, a trawnik ma wiecej dziur niz ksiezyc :) Potem po paru dniach wraca wszystko do normy i czekamy tesknie, kiedy nasze psy znowu przyjada z wizyta :)
OdpowiedzUsuń