No ja nie wiem, jakiego trzeba miec pecha. Czlowiek tyra przez caly tydzien w upale, a kiedy nadchodzi weekend pogoda sie psuje. Tak wlasnie bylo w ubieglym tygodniu, w sobote slonce postanowilo zastrajkowac i dobrze, ze choc nie padalo, wiec zaryzykowalismy wycieczke rowerowa. Znudzilo nam sie wciaz jezdzic nad jeziorka, wiec tym razem pojechalismy na polnocny zachod, w strone naszego bylego miejsca zamieszkania. Jechalismy sobie wzdluz rzeki Leine, pozniej wzdluz Grone - tam, gdzie swego czasu pokonywalam kilometry spacerujac z Fuslem. Pierwszy przystanek zrobilismy pod autobana, w miejscu, gdzie Fusel zawsze schodzil do rzeczki, zeby sie napic i zamoczyc lapecki. To jedno z nielicznych miejsc, gdzie dostep do wody nie jest ograniczony gestymi zaroslami i stromym brzegiem, nieprzyjaznym dla krotkich jamniczych lapek.
Dalej Grone wpada do Leine, wiec droga znow prowadzi nad ta ostatnia rzeczka. Niby drzewa jeszcze calkiem zielone, ale rosliny obrastajace laki (uonki) nad rzeka przybieraja juz przedjesienne kolory. Widok niezwykle smaczliwy.
Po przeciwnej stronie rzeki majacza w oddali zabudowania polnocnych dzielnic Getyngi, budynkow uniwersyteckich czy tez wiaduktu autostradowego (drugie zdjecie), pod ktorym jeszcze niedawno stalismy.
Powloczylismy sie po naszych starych zakamarkach, powspominalismy sobie dawne lata i pomknelismy dalej, zatrzymujac sie dopiero obok odkrytego niedawno przeze mnie stawu, gdzie na wyspie samica labedzia wysiadywala jaja. Teraz juz prowadza calkiem duze mlode, ale nie zdolalam ich sfocic przez geste krzaki porastajace brzeg stawu. A kiedy doszlam do jedynego miejsca z dostepem do wody, czekal juz tam na mnie ojciec rodziny i ostrzegawczo syczal.
Slubny odpoczywal sobie na lawce, a ja latalam wokol stawu w nadziei, ze znajde jakies mniej zarosniete miejsce na brzegu. Nadaremnie jednak.
I to juz w zasadzie koniec wycieczki. W tym pogodowym pechu mielismy jednak odrobine szczescia, bo dopiero po naszym powrocie do domu zaczal padac zapowiadany deszcz.
Zazdraszczam wycieczki i deszczu tez, bo ja znowu skompana w upale :(. Bardzo pieknie i wspaniale zielono tam u Was. Coraz bardziej brakuje mi takiej zieleni, bo w moim grajdolku takowa istnieje przez krótkie tygodnie. (Leciwa)
OdpowiedzUsuńChyba przyslalas te upaly do nas, bo juz wczoraj sie zaczelo, a w weekend ma osiagnac 36° w cieniu. Teraz musze pracowac, a potem w ogole spod wentylatora i z wanny z zimna woda nie wyjde. Ehhh... Zadna przesada nie jest zdrowa, nawet sloneczna. :)
UsuńU nas w weekend też ma być upalnie.Chyba ostatnie podrygi lata.Właśnie wróciłam z biegów z Luną.Na polach mgła i widać i czuć,że niedługo lato ustąpi jesieni miejsca.Zwrot [niezwykle smaczliwy]bardzo mi się spodobał.
OdpowiedzUsuńU nas juz dzisiaj jest 32°, a w weekend bedzie jeszcze wiecej. Lubie lato, lubie kiedy jest cieplo, ale takie upaly sa nieznosne. :)
UsuńPanterko, bardzo prosze o adres do wysylki na moj email - orszulkawm@gmail.com
OdpowiedzUsuńPozdrowienia :***
Jusz :)))
UsuńNo popatrz... Ja to mam zupełnie odwrotnego pecha! Przez cały tydzień super fajna pogoda, 18 stopni, deszczyk, a jak mam plany na weekend, to zaraz się psuje i robi się skurwysyński upał!
OdpowiedzUsuńNie cierpie sqrwysynskiego upalu, za to lubie ciepelko, tak maksymalmnie 25°. No a deszcz na weekend to przegiecie, niechby sobie padalo przez caly tydzien, kiedy musze tyrac.
UsuńDeszcz przeszkadza tylko w robieniu zdjęć. Ja jestem "deszczowa panienka".
UsuńOd deszczu dostaje sie zapalenie pluc czy innego oskrzelowego syfilisu.
UsuńNigdy w życiu niczego nie dostałam od deszczu! syfilisu, kiły i mogiły dostaje się od pracy, sportu i upału :)
UsuńOd upalu moze, ale nie od przyjemnego ciepelka. A od sportu na pewno nie. :ppp
UsuńNa stówę tak!
UsuńA w zyciu! Bez przesady oczywiscie, tak rekreacyjnie jak ja.
UsuńJa miałam bardzo ładny weekend, ale nie u nas, ale nad Wigrami - trafiły mi się malutkie "wakacje". Było fajnie - słonecznie, ale nie za gorąco, choć żałuję, że nie wykąpałam się w jeziorze. Ale woda była dla mnie zdecydowanie za zimna.
OdpowiedzUsuńBardzo urokliwe zdjęcia, ale rzeczywiście już takie jesienne w nastroju. A przecież, jeśli wziąć pod uwagę astronomiczne pory roku, to lato ledwie minęło półmetek...
UsuńNo bo Wigry to prawie jak morze, tyle wody nagrzac to trzeba by bylo pol roku upalow.
UsuńNiby astronomicznie lato, ale ani zima nie byla odpowiednio mrozna, ani lato nie bedzie odpowiednio dlugie i cieple.
Dobrze, że udało się Wam bez zmoknięcia wycieczkę odbyć.
OdpowiedzUsuńBardzo urokliwe te rzeczki i ich otoczenie :) I podwójny łabądź...
Tak, jesień idzie, dzień już dużo krótszy jest ... nie lubię ...
Od tego tygodnia juz wstaje po omacku i musze lampke rano zapalac. Nie lubie! A tak bylo fajnie i komus to przeszkadzalo.
UsuńTym razem złośliwość mimo zapowiedzi speców dopadła z opóźnieniem.:) Piękne fotki, romantyczne miejsca.
OdpowiedzUsuńKawal zycia spedzilam w tamtej czesci miasta, ktora nieodlacznie kojarzy mi sie z Fuselkiem. :))
UsuńKlimaty budzące wspomnienia, po podobnych okolicach jeździłyśmy na rowerach jak bywałam u koleżanki w Hamm...
OdpowiedzUsuńJa tam pozostawilam Fuslowe wspomnienia. Ilez ja sie tam nachodzilam sama samiutka, bez strachu, bez obaw, bez gazu pieprzowego, z malym jamnikiem u boku.
UsuńFajna wycieczka :) i urocze zdjęcia - jak pech to pech. Kilka lat temu było burzowe lato - w pracy smażyło słońce dogrzewając biurowe szyby a ledwo wróciłam do domu zaczynały się grzmoty i pioruny z ulewami na przemiennie
OdpowiedzUsuńJa kiedys trafilam na cale 6 tygodni urlopu w deszczu, z trojka malych dzieci, ktorym trzeba bylo czas pod dachem organizowac. Horror! :)
UsuńI potopu nie było? wszak to prawie 40 dni deszcz padał, potop powinien być, zgodnie z Biblią. :))
UsuńNo nie bylobo tak siapilo, a nie porzadnie padalo. Dalo sie nawet chodzic troche na spacery w nieprzemakalnym. ;)
UsuńNastepna piekna wycieczka rowerowa, ogrom zieleni, bardzo urodziwo wzdluz tej rzeki. A ze nie bylo slonca,...zdjecia wyszly bardzo dobrze. Teresa
OdpowiedzUsuńW sloncu bylyby lepsze, ale masz racje, obleci. :))
UsuńNo i ta laweczka ozdobiona mezem i rowerami. Nic dodac, nic ujac i jeszcze mozna na niej siedziec. :))) Pod mostem tez kolorowo. :D
OdpowiedzUsuńJesiennie pozdr.
Pod mostem to "nasi" byli, bo wsrod wszystkich graffitich jest takie z polskim slowem na P. ;) Nie fotografowalam, bo to brzydkie slowo.
UsuńNi i jaka złośliwość?! Wycieczka udana aż miło!
OdpowiedzUsuńNo bo slonca nie bylo, za to bylo przez caly czas, kiedy pracowalam. :(
UsuńDzisiaj mialem inna wycieczkę - po sklepach. Nigdzie nie mogłem dostac wkrętów metrycznych podkładkowych 4x20. Wreszcie kupiłem dłuższe i dociąłem. Brawo ja.
OdpowiedzUsuńCo do wycieczki to piekne regiony.
Wkrety metryczne podkladkowe? Znaczy srubki? :))
UsuńTak, one fajnie pasują do przykręcania uchwytów do szafek. Podwójne komentarze tworzy mój szajsung.
UsuńNo wez, ja tez mam szajsunga, raz naciskam i puszczam jeden komentarz.
UsuńDzisiaj mialem inna wycieczkę - po sklepach. Nigdzie nie mogłem dostac wkrętów metrycznych podkładkowych 4x20. Wreszcie kupiłem dłuższe i dociąłem. Brawo ja.
OdpowiedzUsuńCo do wycieczki to piekne regiony.
Anusiu jak pięknie. :)
OdpowiedzUsuńPrawda? Kocham te moja okolice. :)
UsuńWidzę masz wokół siebie całkiem przyjemne tereny do zwiedzania, gdzie nie pojedziesz to przywozisz zacne fotografie. :)
OdpowiedzUsuńTo właśnie jest sens życia politycznego każdego z nas, głosowanie w wyborach/referendach to właściwie jedyna droga wybrania rządu na naszą miarę. Szkoda, że w ostatnich wyborach tyle osób nie wypełniło swego przywileju.
No i to zaskakujące, już jesteś trzecią panią, która nie lubi zakupów, nawet tych powyżej godziny ledwo. Dla mnie jest to zaskakujące, ale rozumiem w sumie. Mam pewne sprawunki, których nie lubię robić w ogóle.
Pozdrawiam!
Ja juz w zyciu dosc sie nazakupowalam, znudzilo mi sie. Nawet lachy dla siebie zamawiam, bo nienawidze przymierzac w sklepie. Ja w ogole jestem nietypowa. ;)
UsuńUrokliwe miejsce, i duzo zielonosci. Nawet labadek sie zalapal na sesje zdjeciowa, a ja ostatnio zlapalam leniwca i nic mi sie nie chce. Rower stoi odlogiem:((
OdpowiedzUsuńW taki upal jak dzisiaj to nawet mnie nie chcialoby sie wsiadac na rower.
Usuń