Czas zatoczyl wlasciwe sobie kolo, nadszedl kolejny grudzien w zyciu Grazyny. Szykowaly sie kolejne swieta, dom lsnil od czystosci i zawieszonych w oknach lampek oraz rozstawionych wszedzie swiec. Wszystkich rozpierala przedswiateczna energia i radosc. Cos sie zmienilo w rodzinnych relacjach, wszystkim serca wypelnila nowa nadzieja.
Otoz Grazyna postanowila porozmawiac ze swoja tesciowa, tak od serca. Nauczona doswiadczeniem we wlasnych relacjach z rodzicami, wyszla z zalozenia, ze tylko szczera rozmowa moze albo ich stosunki z tesciowa naprawic, albo je zakonczyc. Ostateczna decyzja bedzie zalezala od starszej pani, bo i w tym przypadku Grazyna postanowila, jak to sie mowi, pojechac po calosci. Dosc niedomowien, polslowek, przymykania oczu na kaprysy matki meza, przygryzania jezyka, zeby nie odpowiedziec czegos, czego moglaby pozniej zalowac, ale i dosyc jezdzenia sobie po glowie.
Ktoregos dnia poprosila tesciowa, by jej towarzyszyla w zakupach, po czym zaciagnela ja do kameralnej kawiarenki i w sposob niezwykle wywazony, ale uprzedzajaco grzeczny, wylozyla karty na stol. Powiedziala, co jej w zachowaniu tesciowej przeszkadza i dlaczego. Wytlumaczyla wszystko ze swojego punktu widzenia, opisala swoje uczucia, kiedy podlegala wiecznej krytyce, kiedy ze wszystkich sil probowala zapobiegac rodzinnym niesnaskom, kiedy dokonywala cudow, zeby ratowac domowy budzet. Nie zapomniala podziekowac za pomoc materialna i zorganizowanie dzieciom wakacji. Wreszcie objela i pocalowala matke meza, zapewniajac, ze jest jej wdzieczna za powolanie na swiat Kazika, ojca jej naukochanszych dzieci. Nie szantazowala tesciowej zerwaniem stosunkow, ale taka mozliwosc zachowala, gdyby rozmowa zeszla na niepozadane tory.
I nagle w oczach tej zimnej z pozoru kobiety zobaczyla szklace sie lzy. Niespodziewanie matka poprosila ja o wybaczenie za swe zachowanie. Odkryla sie przed nia, ze po smierci meza obawiala sie odrzucenia i samotnosci, zamiast wiec wyjsc naprzeciw swoim oczekiwaniom poprzez serdecznosc, zamknela sie w skorupie strachu i, wbrew sobie, zniechecala cale otoczenie. Nadmierna religijnosc rowniez nie przyniosla jej ukojenia, po zdemaskowaniu w mediach koscielnej hipokryzji, bardzo krytycznie zaczela podchodzic do wypowiedzi duchownych. Na koniec skwitowala, ze bezpieczna i szczesliwa czuje sie tylko w rodzinie, ktora tak krzywdzila swoimi wypowiedziami i zachowaniem.
- Grazynko - powiedziala lamiacym sie glosem - badz dla mnie corka, a nie wrogiem, a ja postaram sie z calych sil byc Ci matka, a nie tesciowa.
Dlugo jeszcze gadaly o tym i owym. Rada w rade postanowily w tym roku wyprawic godne swieta dla calej rodziny, wlaczajac w to rodzicow Grazyny, z ktorymi ona spedzala wspolnie swieta tak dawno, dawno temu...
Dwie dziurki w nosie i skonczylo sie!
Kilka slow ode mnie na zakonczenie tej dziwnej historii. Na pewno niejedno z Was zastanawialo sie, kim jest Grazyna, czy to postac rzeczywista, czy wymyslona, a jezeli realna, kto byl jej pierwowzorem. Padlo nawet w jakims komentarzu pytanie, skad ja tak dobrze znam Grazyne. Podtekst byl az nadto czytelny i mial chyba znaczyc, czy Grazyna to ja.
Otoz Grazyna to zlepek kilku realnych postaci, w tym i mojej. Sa w tym calorocznym opowiadaniu niewielkie watki tego, co sama przezylam, jednak wiekszosc to znane mi ze slyszenia koleje losu moich krewnych, przyjaciol i znajomych, splecione w jedno i podlane fikcja. To tak gwoli wyjasnienia.
Calosc tego dziela, aspirujacego do mini-powiesci (he he he) do przeczytania: TUTAJ.
No to się wyjaśniło:)
OdpowiedzUsuńJak w kazdej porzadnej bajce, musial byc happy end. ;)
Usuńszkoda, że życie to nie bajka...
UsuńAle bajki zawieraja zawsze jakis przekaz, wystarczy czerpac z ich krynicy madrosci...
UsuńI skończyło - lubię dobre zakończenia :)
OdpowiedzUsuńJuz mnie nieco meczylo to pisanie w odcinkach :))
UsuńZbawienna moc szczerej rozmowy, otwarcia się i dania tej drugiej stronie szansy na to samo. To wspaniały lek - chociaż, niestety, nie zawsze działa. Czasami druga strona wcale tego nie chce i woli zyc swoimi wyobrażeniami i chęciami niż prawdą. W przypadku Grażyny, jej ojca i teściowej udało się. Mają to szczęście, że ich serca oczysciły sie z bólu i wzajemnych pretensji i ukoiły po latach.
OdpowiedzUsuńChoć historia wymyślona, a właściwie oparta na kilku realnie istniejących postaciach i ich kolejach losu, to czytało sie ja jako opowieśc o bardzo prawdziwej, dotykalnej, bliskiej mentalnie osobie. Ale to zasługa Twojego pióra Aniu, Twojej wrażliwości i umiejętności zauważania w ludziach tego, co najwazniejsze, co najprawdziwsze.
Dziekuję Ci za te madre, zyciowe opowieści. Za rok z Grażyną!:-))
Ludzie rzadko umieja ze soba rozmawiac, wola pozwalac sie domyslac, co ich gryzie. Niejeden zwiazek ulegl rozpadowi przez brak rozmow, bo kiedy zaczynaja sie krzyki, ze nie wspomne o rekoczynach, bywa na ogol za pozno. Gdyby Grazyna, ale przede wszystkim jej ojciec w czasach jej dziecinstwa i mlodosci, umieli ze soba rozmawiac tak, jak to pozniej nastapilo, jej zycie ulozyloby sie szczesliwiej. Oboje jednak musieli do tego dojrzec.
UsuńCiasne usciski przesylam, Kangurki :)))
Olu! Zawsze czytam Twoje komentarze i niemal w stu procentach się z nimi zgadzam. Tym razem wręcz wyjęłaś mi komentarz z ust, a raczej zdjęłaś z klawiatury, tak że chyba nie mam po co pisać własnego :),bo Twój całkowicie oddaje moja opinię.
UsuńA teraz do Ciebie, Aniu: nie komentowałam żadnego z poszczególnych odcinków tej opowieści czekając na zakończenie. Tak myślałam, ze piszesz o realnych sprawach (no, do pewnego stopnia, oczywiście) i cieszę się z dobrego zakończenia.
Nineczko, o ile nasze zycie byloby latwiejsze, gdyby szczere rozmowy nie przychodzily nam z takim trudem. Ten caly cykl opowiesci powstal wlasciwie przypadkiem. Piszac pierwsze opowiadanie, mialam zamiar wylacznie wyszydzic zaklamanie swiateczne w przecietnej polskiej rodzinie. Pozniej dopiero zakielkowal mi pomysl rozwiniecia tematu Grazyny.
UsuńTak to bylo :)
Cieszę się Ninko, że myslimy podobnie. Czyli nie znamy się a jakos tam jestesmy sobie bliskie! Oto moc internetu!
UsuńAniu! Dobrze, że zainicjowałaś rok temu tę opowieść o Grazynie. Dzieki temu sobie samej udowodniłaś, że jestes w stanie napisac cos dłuższego niz post, cos spójnego i ciekawego, umiejętnie drążącego temat skomplikowanych stosunków miedzyludzkich. Czytam ponizej, że juz postac Grazyny zaczeła Cię nieco męczyć. Czyli czas na stworzenie nowej postaci i opowiesci! Wszak pomysłow Ci nie brakuje!Niech sie Twoje literackie umiejętnosci nie marnują!:-))
Takie pisanie w odcinkach za bardzo zobowiazuje, trzeba dotrzymywac terminow, chocby sie nie chcialo. Na razie dam sobie spokoj. Choc moze cos mi do glowy wpadnie i znow zaczne, nie wiem jeszcze. ;)
UsuńNiestety w życiu najczęściej nie ma szczęśliwego zakończnia.
OdpowiedzUsuńDobrze,że chociaż Twoim znajomym to się udało...
Wszystko mogloby znalezc szczesliwe zakonczenie, wystarczy tylko chciec. Malo kto ma jednak chec rozmawiac, a jeszcze mniej przyznac sie do wlasnych bledow, szukajac winy w innych.
UsuńHm... muszę jeszcze raz wszystkie części przeczytać całościowo! Serdeczności.
OdpowiedzUsuńSkad Ty na to czas znajdziesz, Dorocia? :)
UsuńTo zrozumiałe, że każda pisząca osoba korzysta z zarówno z doświadczeń własnych, jak też obserwacji środowiska, w którym żyje. A happy end w takich razach jest obowiązkowy:-))). W końcu jakiś budujący przykład płynąć stąd powinien. Tylko trochę nam szkoda rozstawać się z Grażyną...
OdpowiedzUsuńJa rozstalam sie z ta postacia z uczuciem ulgi, zaczela mnie juz powoli meczyc swoja caloroczna obecnoscia u mojego boku :)))
Usuń
OdpowiedzUsuńPodobają mi się zdjęcia, czekam na te nowym aparatem :)
Pozdrawiam serdecznie :)
-damian
Ucze sie go pilnie, ale to takie skomplikowane bydle ;)
UsuńNo i pięknie. Nie ma to jak dobre zakończenie :D.
OdpowiedzUsuńJesli bedzie jakis "nastepny raz", usmierce glownego bohatera. Na smierc :)))
UsuńPiękne zakończenie...żeby tak w życiu, rozmowy miały taki zbawienny i pozytywny wpływ na ludzi :)
OdpowiedzUsuńMaja, Beatko, trzeba tylko chciec rozmawiac, a z tym jest gorzej. :)
Usuń...i się wyjaśniło i tak jak podejrzewałem...
OdpowiedzUsuń...z WLKP makarenę wywija 3xl...
Dolaczam sie do makareny :))) Oooo, makarena!
UsuńCoś musi mieć dobre zakończenie :) Fajna ta opowieść o Grażynie, Panterko :) Wymyślaj następne :)
OdpowiedzUsuńWena mnie opuscila. Swoja droga dobrze, ze choc rozum pozostal :)))
UsuńWena ma to do siebie, że opuszcza, a potem skruszona wraca ;)
UsuńGorzej z rozumem, bo jak raz opuści, to ciężko mu wrócić ;) tak mi sie przynajmniej wydaje ;)
Dobrze gadasz, Lidus, szczera prawda! :)))
Usuńniema tego złego co by na dobre nie wyszło .
OdpowiedzUsuńwiosennie i wieczorowo i ze serca mego jedynego macha - Gryzmo .....oczywiście z centralnej.
p.s. ja każdemu ludkowi życzę moc radości , ponieważ wiem czym jest smutek
Wiem, ze wiesz...
UsuńCentralne machaja Centralnej :)
Pięknie zakończona opowieść. Pięknie. Tak bardzo by się chciało by wszystkie tak się kończyły. Moje relacje z teściową były bardzo dobre zawsze mówiła że nie ma z synową żadnych kłopotów, bo ja coś mówię synowa kiwa głową ma mama rację, ja zadowolona a synowa ...i tak robi po swojemu.:) Dobry człowiek z dużym poczuciem humoru choć nerwerwer. :)
OdpowiedzUsuńChciałoby się by młodzi częściej korzystali z mądrości ludzi już nie pierwszej lecz przecież nie ostatniej młodości. Jak nasza młoda znajoma która swojej teściowej wywaliła w słowach nie przebierając "prawdę" jej prawdę. Rezultat łzy i .... niemożność zostawienia dzieci pod opieką. Teściowa wybaczyła ale wątpię by zapomniała. Wiem że Asia potrafi pojechać nieźle słowami ona ma rację zawsze. Tak więc są rożne synowe i rożne teściowe oby więcej było takich jak w Twoim opowiadaniu.
Mumio wysyłam w poniedziałek "już" przybyło. Ale na pewno się przyda nie do smarowania teraz już ale do łykania i ciekawam hi hi jak to wlejesz pieskowi do pyszczka. :)
Buziaki i serdeczności śle.
Z Kirunia nie ma klopotu, wiele lekow lyka sama, na inne mam sposoby. Plynne trudno wypluc, te homeopatyczne kropelki same wpadaja :) Moze jej to mumio zasmakuje?
UsuńJa z moja tesciowa tez toczylam wojny, dzisiaj inaczej na to patrze i z pewnoscia nie tak bym dzisiaj dzialala. Do pewnych zachowan trzeba dojrzec, mlodosc bywa buntownicza i bezkompromisowa, a starosc czesto uparta i przekonana o swojej nieomylnosci.
Buziole, Elu.
Czyli rok temu trafiłam do Pantery na blog czytając :opowieść wigilijną"
OdpowiedzUsuńHURA!!!! powinnam wrzasnąć z tego powodu :)
Jeśli chodzi o Grażynę to zastanowiło mnie czy piszesz o osobie jak najbardziej realnej czy jest to osoba wymyślona...Jeśli chodzi o rozmowę to często jest tak,że zamiast rozmowy mamy wzajemne przekrzykiwanie się,fochy o drobne przemówienia albo "milczenie" w ramach odwetu np za usłyszaną prawdę o sobie.Rozmowa pomiędzy bliskimi sobie osobami to nie takie byle co.Do rozmowy czyli dialogu potrzebne są osoby chcące rozmawiać.I jakby nie było najtrudniej się rozmawia z najbliższymi osobami i z samym sobą!
"Dialog należałoby rozpocząć od rozmowy z samym sobą, od uznania swoich wad, zalet, pogodzenia się z samym sobą i uznania własnych potrzeb. Dopiero potem można prowadzić dialog z innymi. "-cytat Agaty Bogackiej
Swoją drogą to ja się cieszę,że nauczyłam się rozmawiać.Rozmawiam dużo,bom gaduła,ale i słuchacz ze mnie nie kiepski.Lubię rozmowy we dwoje np z 17-letnim synem lub 19-letnią córką,z Chłopem moim,z moim kumplem-przyjacielem,z moimi współpracownikami z pracy(oczywiście nie wszystkimi).
Rozmowa polegająca na wymianie poglądów zawsze doprowadzi do jakiegoś kompromisu lub przemyślanej decyzji.
Do następnego "pogadania" ;)
Pozdrawiam !
Pacz, Jaska, my som jak stare jednoroczne malzenstwo. Ale ten czas leci, co nie? :))
UsuńOd poczatku czulam, ze jestes madra kobieta, jedni maja te ceche wrodzona, inni ucza sie jej z biegiem lat, a jeszcze inni nie nabeda jej nigdy. Przez rozmowe mozna zapobiec wielu konfliktom i tragediom, wyjasnic nieporozumienia, przedyskutowac przeciwnosci, poszukac kompromisu. Ale, jak piszesz, do dialogu potrzebna jest obustronna wola, bo do tanga trzeba dwojga...
Sciskam w talii :)))
mnie moja teściowa nie lubiła, bo nie dość, że byłam z warszawy, to ona miała inne plany w stosunku do syna.
OdpowiedzUsuńz perspektywy czasu wiem, że to nie był facet dla mnie., ale wtedy miałam 19 lat i głupia byłam jak but!
Tesciowe rzadko akceptuja, zwlaszcza rywalizujace z nimi o wzgledy synusia synowe, chociaz i matkom corek czesto niczego nie brakuje ;) Nierzadko staja sie przyczyna rozstania. Gdyby wiec zamiast ostrej krytyki i fochow, jasno i spokojnie porozmawiala o swoich oczekiwaniach, byloby mniej konfliktow rodzinnych, a kawaly o zlej tesciowej nie mialyby racji bytu.
UsuńA mnie żal rozstawać się z Grażyną. Kosztowała mnie wiele emocji, tak jakby była moją koleżanką.
OdpowiedzUsuńAle cóż.. Pa, pa, pa, Grażynko!
Trzeba umiec w pore zejsc ze sceny, bo robi sie nudno :)))
UsuńTyle jest przedziwnych historii, które dzieją się praktycznie na naszych oczach, że czasem człowiek po prostu musi je opisać i przelać gdzieś, jak Ty tutaj historię Grażyny.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że ten happy end naprawdę się wydarzył - gdzieś komuś :).
Wydarzyl sie, choc zostal nieco ubarwiony, jak to w opowiesciach. ;)
Usuń