piątek, 6 maja 2016

Niech zdycha, bo sie juz nazyl.

Nie tak dawno pisalam dosc pozytywnie o polskiej sluzbie zdrowia i tzw. szybkiej sciezce onkologicznej. Odwoluje wszystko, co pozytywne. Az mnie trzesie z bezsilnosci i wscieklosci na te bande dyletantow, niedoukow, bedacych popychadlami jasnie profesorow, a dowartosciowujacych sie traktowaniem pacjentow jak zlo konieczne. A juz szczegolnie pacjentow leciwych, ktorych  chyba nie oplaca sie leczyc, bo po co nadwerezac finanse NFZ. Moze gdyby chory posmarowal grubo, wzieliby sie  do jakiejs roboty, a tak... Nikomu na niczym nie zalezy.
Moze tylko mojemu ojcu, zeby jeszcze troche pozyc i zeby nie bolalo.
Diagnoze ojciec dostal 22 kwietnia, na 28 mial termin do onkologa i tego dnia mial otrzymac plan leczenia. Nie otrzymal. Onkolog cmokal, kiwal madrze pustym lbem i stwierdzil, ze musi zwolac konsylium. No prosze bardzo. Czekamy na konsylium i na kontakt od koordynatora.
Nastepny termin do innej onkolog, ponoc specjalistki od chemoterapii, zostal wyznaczony na 5 maja. Rodzice poszli w przekonaniu, ze juz-juz zacznie sie wreszcie jakies konkretne leczenie, tymczasem ta specjalistka z bobrzej laski, w wieku ok. 35 lat, daje ojcu skierowanie na trzy kolejne badania, ktore potrwaja znow jakis tydzien do dwoch. I ani slowa wiecej.
A raczysko sobie spokojnie rosnie, nie niepokojone niepotrzebnymi terapiami.
Od lutego te sukinsyny nie sa w stanie zorganizowac kompletu badan i zaczac leczenia. Ojciec ma zrobic po raz kolejny usg jamy brzusznej i niewazne, ze juz to badanie zostalo nie tak dawno wykonane, potrzebne swieze. Dwa inne badania mozna bylo zrobic jeszcze przed terminem u onkologa, ale po co, kiedy onkolog moze bez slowa wyjasnienia napisac skierowanie. On ma czas, moj ojciec coraz mniej.
Przy czym jego stan psychiczny jest tragiczny, nie uskarza sie, bo to introwertyk, ale taka siksa powinna tak przy okazji wiedziec, jak czuja sie ludzie, u ktorych zdiagnozowano raka, a nie tylko koncentrowac sie na samym raku i to bez pospiechu.
Przy okazji ojciec poprosil o pomoc medyczna w zwiazku z atakami kaszlu, a ta na to, ze da mu skierowanie do poradni paliatywnej. I w tym wlasnie momencie nerwy mu puscily, wybiegl z gabinetu takim galopem, ze matka z kuzynka ledwie go na parkingu dogonily. Oznajmil, ze on to wszystko pier***i, nie bedzie sie leczyl, skoro i tak wysylaja go juz do umieralni. Matka w stanie przedzawalowym, kuzynka roztrzesiona, ojciec bliski placzu, jedynie kuzyn zachowal jako taka zimna krew i nieco uspokoil emocje.
Pojechali do domu, tam zaczela sie burza mozgow i uradzili, ze ojciec pojdzie prywatnie do jakiejs znanej onkolog, ktora przy okazji pracuje w szpitalu, gdzie tamci dyletanci bawia sie zdrowiem ojca. Moze to popchnie sprawe naprzod.
Podczas rozmowy telefonicznej jakos sie trzymalam, zartowalam nawet, ze jak tato bedzie takie glupoty gadal, to wpadne tam i mu do tylka nakopie i takie tam durnoty, zeby rozladowac napiecie siegajace zenitu. Kiedy jednak skonczylam, gorzko sie rozplakalam. Jak mozna tak lekcewazyc pacjenta, niczego nie wyjasniac, wysylac bez konca na badania, ktore niedawno byly wykonane. Zadnego cieplego slowa, zero usmiechu. Ja rozumiem, ze lekarz nie jest od tego, tylko od leczenia, ale drobina empatii by chyba nie zaszkodzila, prawda? Skoro i tak na rozpoczecie jakiejkolwiek terapii nie ma chwilowo perspektyw.

Z Kira jest zle, wczoraj przez caly dzien nic nie jadla, co jest do niej niepodobne, bo raczej trzeba jej wydzielac, zeby zanadto nie przytyla. Porusza sie, jakby jej ciezarki do nog i brzucha przyczepili. Nie wiem, czy przyczyna byla ta wiosenna kapiel, moze napila sie wody, w ktorej cos bylo. A moze przyczyna lezy zupelnie gdzie indziej? Po dosc dlugim okresie spokoju zaczna sie pewnie znow wizyty u weta.
Ja sie chyba wykoncze...






106 komentarzy:

  1. Aniu współczuję Ci. Niestety z chorym powinien być ktoś konkretny i po prostu pukać do kolejnych drzwi. Tak to jest ale nie tylko u nas. O wszystko trzeba pytać i samemu się douczac.nawet jakie leki powinno się brać bo zapominają doktorzy powiedzieć a pielęgniarki to już zupełnie.., Pracowałam całe życie w szpitalu ale tak jak teraz jest to woła o pomstę do nieba.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Iza, u nas tak nie jest. A wiesz, dlaczego? Bo poczawszy od lekarzy, a zakonczywszy na salowych, wszyscy maja w szkole/na studiach etyke, geriatrie i ucza sie, jak postepowac z pacjentami, a szczegolnie posunietymi w latach, bo to specjalna kategoria. Za takie zachowanie tutaj i skarge pacjenta, lekarz moglby stracic prace. Taka to roznica.

      Usuń
    2. Tak w niemczech wyjątkowo , starsi tam są uśmiechnieci i maja powód.
      Aniu gdybyś była i porozmawiała osobiscie , a czasami trzeba im przypomnieć to wtedy też inaczej podchodza. Twoje problemy sa mi bardzo bliskie. W tamtym roku taka diagnoze miał szwagiek. Siostra robiła wszystko żeby szybciej wejśc z chemia. W styczniu zapisywał się na biopsję i lekarz proponował kwiecień. Ale po prośbie siostry zrobili praiw natychmiast. Teraz troche inaczej na to patrzy.

      Usuń
    3. Mama, zaniepokojona przedluzajacym sie kaszlem, namowila tate na wizyte u rodzinnego, ten wyslal na przeswietlenie i tak to sie zaczelo. W styczniu! A mamy maj i dotad nic sie nie wydarzylo. No przeciez tego nie ma nigdzie na swiecie, szczegolnie w przypadku nowotworow.

      Usuń
  2. Oj Anusiu bardzo niedawno przekonałam się jakie podejście ma służba zdrowia do leciwych pacjentów. Od 13 grudnia przez 4 miesiące miałam w szpitalu teściową po udarze. Przez ten cały czas była podrzucana z oddziału na oddział, zamiast zająć się rehabilitacją, tym bardziej, że ordynator tego oddziału to rodzina, ale po co 80-letniego człowieka stawiać na nogi. W końcu powiedzieli, że inne choroby wyniszczyły organizm i została odwieziona na oddział paliatywny i 13 kwietnia zmarła.
    Wczoraj stoję na balkonie z Bezą i słyszę jak zapitala na sygnale karetka, dźwięk nagle się urywa i między bloki wjeżdża erka. Zatrzymuje się pod sąsiednim blokiem, gdzie dosłownie pół godziny wcześniej dwóch osiłków przywlekło /nie ustał na nogach/młodego znanego wszystkim pijaka z padaczką alkoholową. Do alkoholika - na sygnale, do starego nie chcą nawet przyjeżdżać. Takich czasów się doczekaliśmy.
    Anusia trzymaj się jakoś - cóż mogę innego Ci powiedzieć.
    Ania Bezowa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niech szlag trafi ten nienormalny, skatoliczaly kraj, niech go pieklo pochlonie razem z jego politykami, lekarzami, komornikami i cala reszta. Nie znam gorszego narodu, o czym wielokrotnie pisalam wczesniej. Teraz wszystko mnie utwierdza w przekonaniu, ze to powinno zapasc sie pod ziemie, ze wstydu i sromoty co najmniej, bo przyczyn mozna by wiecej znalezc. Bydlaki w bialych fartuchach, panowie zycia i smierci.
      Zycze im podobnego losu na starosc!

      Usuń
    2. Aniu...powszechne jest powiedzenie"zeby chorować w tym kraju,to trzeba mieć zdrowie"ja jeszcze dodam"i furę pieniędzy"jak nie,to zdychaj....

      Usuń
    3. Zycze wszystkim tym onkologom bolesnego zdychania na raka.

      Usuń
  3. Aniu,współczuję Ci bardzo....ale to co napisalas to niestety NORMA i można tylko wyć z bezsilności,albo jezeli kto ma "copke piniedzy"dowiedziec się,który z dobrych onkologów przyjmuje prywatnie...wtedy wszyscy oni sa mega rozmowni,uprzejmi i mili,podpowiedzą i pokierują gdzie trzeba.
    Ja tak znalazłam mamie reunatologa w innym mieście,który przyjmuje prywatnie i równocześnie jest ordynatorem oddzialu Normalnie na przyjęcie na oddział czekalaby 4-5 miesięcy,a po wizycie prywatbej....za tydzień miala telefon,zeby się zgłosić.
    Moja przyjaciółka ma podejrzenie jaskry,mieszka w Warszawie...jest tam świetny instytut,ale datę ustalili jej na wrzesień...
    To jest paranoja...
    Aniu ci nasi lekarze powinni uczyć się od Niemców kultury,empatii i szacunku dla chorego....Moj brat,jak wiesz byl b.powaznie chory,w tej chwili jest juz w domu,pod srala opieka lekarza....jeszcze przy wypisie pytali czy nie potrzebuje pielęgniarki do zmiany opatrunków,bo moglaby codziennie prztchodzic i mu pomagać.Wszyscy uprzejmi,uśmiechnięci....no po prostu dla mnie i moich rodziców bylo to nie do uwierzenia...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo pacjent dla niemieckiego lekarza jest CZLOWIEKIEM, a nie numerem statystycznym i niemieckiemu lekarzowi nie przyszloby do glowy potraktowac go inaczej, podobnie pielegniarce czy komukolwiek innemu z obslugi.
      Ten kraj sam sie skazuje na zaglade, nie potrzeba Rosji, ani zadnych innych czynnikow zewnetrznych. Po raz kolejny przytocze cytat Bosmarcka: dajcie Polakom wolnosc, a sami sie wykoncza. I tu Kaczynski ma racje, tylko dyktatura - na nic innego ten narod nie zasluguje.

      Usuń
    2. Historia pokazuje, że zamordyzm jest Polakom potrzebny.
      Niestety...

      Usuń
    3. Taka karma, oni nie umieja samodzielnie funkcjonowac bez bata nad grzbietem.

      Usuń
    4. Aniu,a myślisz,ze prowadzi moją ciążę lekarz z przychodni????Nie Kochana,tam nawet nie ma porządnego usg...Wszystko prywatnie,łącznie z badaniami...

      Usuń
    5. Moja ostatnia tez prowadzila lekarka w swoim prywatnym gabinecie, ale placila za to niemiecka kasa chorych.
      Chyba dam na ofiare, ze w pore zerwalam sie z tego domu wariatow.

      Usuń
  4. Smutna prawda jest taka, że TU albo wywalisz kasę albo masz znajomości.
    Jak nie, to umieralnia.
    Etyka już umarła...
    Życzę Ci sił w zmaganiu się z przeciwnościami.
    I zdrówka dla Kiruni.
    Trzymaj się!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coraz gorzej mi to trzymanie sie wychodzi, Iza. Miotam sie w bezsilnosci i nic, zupelnie nic nie moge zrobic, zeby pomoc moim najblizszym. Gdybym miala kase, ojciec juz bylby dawno leczony, chocby i tu, w Niemczech.

      Usuń
    2. Mogę Cię wspomóc jedynie dobrym słowem. Oby było lepiej!
      Bezsilność jest paraliżująca i zabiera energię.
      Również tą przekazywaną potrzebującym, dlatego ponownie życzę Ci siły.

      Usuń
    3. A jeszcze musze trzymac fason podczas rozmow telefonicznych i zbierac sily na pocieszanie obojga rodzicow.

      Usuń
    4. Zgadza się, musisz i zrobisz to dobrze.
      Bardzo Ci współczuję tego, że nie możesz być blisko.

      Usuń
    5. To jest wlasnie dla mnie najgorsze.

      Usuń
  5. Strasznie mi przykro, Aniu, że tak sie to wszystko rozwija. Też mam do czynienia z koszmarami służby zdrowia, wiec domyslam sie jak czujesz sie Ty i Twoja rodzina.Człowiek zgrzyta zebami i nic więcej nie może. No chyba tylko jaką bombkę podłozyć...I jeszcze Kirunia biedna do tego. Ech!:(
    Ściskam Cię mocno!***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten kraj predzej czy pozniej popadnie w ruine, bo przy takim nastawieniu inaczej byc nie moze. Kiedy skoncza sie dotacje, skonczy sie dobrobyt. Niech pieklo pochlonie tych, ktorzy do tego doprowadzili! I tych, ktorzy to kontynuuja.

      Usuń
  6. Nie załamuj sie. Sprobuj moze do innego lekarza.Ludzie są różni. Poza tym z nimi trzeba grzecznie na poczatku a jak to nie daje skutku to ostro isc na skarge albo co ? Wykrzyczeć ze po co te same badania jak byly juz zrobione albo zmienic lekarza.Twou rodzice powinni schowac dobre wychowanie do kieszeni bo do chama trzeba po chamsku
    Bardzo ci wspołczuje - trzymaj sie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moi rodzice nie umieja bic sie o swoje, nie potrafia byc chamscy, a przy okazji boja sie, ze mogliby posrednio sobie zaszkodzic. Bledne kolo!

      Usuń
    2. No wiem - niestety teraz trzeba sie bić o swoje - takie czasy

      Usuń
    3. Moi rodzice sa z tych innych czasow, kiedy liczyla sie jeszcze grzecznosc i serdeczny stosunek do drugiego czlowieka.

      Usuń
  7. Oj, mogłabym grubą książkę napisać na temat polskiej służby zdrowia! Współczuję Ci ogromnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rodzicom nalezy wspolczuc, ze musza zmagac sie nie tylko z wlasnymi chorobami, ale i z chamska sluzba zdrowia.

      Usuń
  8. Nie mam nic do dodania w sprawie służby zdrowia. Bardzo mi żal Twojego Taty i Was wszystkich. I Kiruni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja zas zycze sluzbie zdrowia i jej slugom dlugotrwalego i bolesnego umierania.

      Usuń
  9. Współczuję...
    Jestem w szoku, za dużo tego na Twoją jedną głowę...
    Mnie udało się poukładać swoje zdrowie, a było bardzo źle...

    Weź zapytaj jakiegoś prawnika, czy jednak Twój Tato nie może być leczony w Niemczech. Ubezpieczenie obejmuje całą Unię, kiedyś coś czytałam na ten temat, ale to było dawno...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polski NFZ nie ureguluje leczenia za granica, jesli moze byc przeprowadzone w kraju. A koszty sa nie do ogarniecia prywatnie.

      Usuń
  10. Straszne to wszystko ,słów mi brak.Jedynie co mogę to wspierać Cię duchowo i życzyć dużo sił.Biedna Kira.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kirunia zjadla dzisiaj odrobine, choc nie cala normalna porcje. To juz dobry znak, przynajmniej na tym polu.

      Usuń
  11. No cóż, jak lekarz nie wie, że dobre samopoczucie chorego to przynajmniej połowa sukcesu, to jest baranem (tym przysłowiowym, a nie prawdziwym), a nie lekarzem. Nie da się ukryć, że wygląda to wszystko na sprytny plan pozbycia się jak największej ilości emerytów, bo nie ma kto na nich pracować. Ja na razie jestem zdrowa, ale z przerażeniem myślę o ewentualnej poważnej chorobie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Albo pozbycie sie w sposob naturalny poprzez przeciaganie, albo oczekiwanie na posmarowanie. Innego wyjasnienia nie widze na to, co sie wyprawia z moim ojcem.

      Usuń
  12. Anka, to ręce i nogi opadają, a serce pęka. Wiesz, że jakby co to możesz na nas liczyć. A może ktoś zna kogoś w Łodzi? Kogoś odpowiedniego i może go polecić? Pytać nie zaszkodzi! Spytam na fejsie jeśli pozwolisz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, Gosiu, rodzice juz znalezli innego onkologa, do ktorego pojda prywatnie, teraz tylko uzyskac termin, bo chwilowo lekarka jest na urlopie. Niepotrzebnie tylko ojciec stracil kilka cennych tygodni na te "szybka sciezke" - niech ich cholera!

      Usuń
    2. "Szybka sciezka" czy "wiadoma alejka". Nazwy sa tanie kuszace ale i przewrotne. Psioczenie na system to droga do ustalenia realiow a jak sie po nich poruszac to juz wyzsza jazda i trzeba sie dobrze naglowkowac. Sily, sily (nawet sily przebicia) wymaga. Oby duzo sily i energi skierowanej na co dalej... wam nigdy nie zabraklo.

      Usuń
    3. Rodzice juz zrobili na wlasna reke dwa prywatne terminy, moze wreszcie cos ruszy z miejsca, bo to czekanie jest zniewalajace.

      Usuń
    4. Aniu,jeśli coś by nie wyszło z wizytami-daj znac,pomogę. JustynaK

      Usuń
    5. Musi wyjsc! W koncu za pieniadze bogowie w bialych fartuchach inaczej traktuja pacjentow. Ale bardzo dziekuje za wsparcie, Justyna. :*

      Usuń
  13. Ania nie mam złudzeń, co do służby zdrowia, a te sukinsyny nic nie robią, ani słówka o reformie służby zdrowia... i niestety trzeba prywatnie, trzeba kasę bulić, trzeba szukać dojścia do jednego z drugim lekarza, nie obrażać się i ich. są władcami i panami, bo chodzi o życie i ból. trzymaj się
    i wiesz co Ci powiem...w dupie mam każda wolność i demokracje i trybunały srały
    konia z rządem!! i wieczny głos w wyborach tym, którzy zrobią ze służba zdrowia porządek, że się będzie człowieka traktować godnie !!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Slowo-klucz: GODNIE, a nie jak smiecia i zlo konieczne.
      Na szczescie tato sprzedal samochod, wiec troche kasy bedzie mial na leczenie, ale ile czasu dotychczas stracilismy, tego nikt mu nie odda.

      Usuń
  14. Aniu, słowo-klucz "GODNIE" odnosi się w polskich szpitalach tylko i wyłącznie do zarobków lekarza i to one mają być godne, a nie sytuacja pacjenta, niezależnie od tego w jakim jest stanie i wieku.
    Nasi pacjenci onkologiczni z reguły zbyt pózno trafiają do onkologa bo nie zdają sobie sprawy, że niektóre objawy mogą świadczyć o stanie chorobowym.Dopóki nic nie boli albo, krew nie leci, nie rośnie widoczny przez skórę guz, pacjenci są przekonani, że są zdrowi. A rak ma to do siebie, że często rozwija się latami bezobjawowo i tylko badania prewencyjne są w stanie ujawnić stan przedrakowy.U nas nieco poprawiła się profilaktyka nowotworowa, są badania przesiewowe, tylko pacjenci z racji własnej niewiedzy rzadko z nich korzystają, nawet mając skierowanie.I na tej zasadzie jest masa pacjentów którym i tak już nic nie pomoże. Kolejna sprawa- leczenie raka to trochę jak walenie w muchę bombą wodorową- mucha padnie ale wraz z nią cała okolica. Wszystkie leki cytostatyczne wyniszczają organizm (wlewy, napromieniowanie, tabletki) i bardzo często, w krajach cywilizowanych odstępuje się od leczenia onkologicznego, pozostając przy opiece paliatywnej, czyli likwidowaniu bólu bez leczenia jego przyczyny .Dotyczy to nie tylko osób starszych ale i tych młodszych, którzy nie rokują nadziei na wyleczenie bo mają zbyt słaby organizm i zbyt wiele narządów już objętych nowotworem.
    A tak przy okazji - podawanie pacjentowi tabletki od bólu głowy to też leczenie paliatywne, choć nie dotyczy pacjenta w stanie terminalnym lub bliskim takiego stanu. Lekarze w Polsce , niezależnie od wieku i płci, z reguły nie potrafią rozmawiać z pacjentami, którym niewiele mogą pomóc, więc najczęściej kierują na następne badania, żeby zyskać na czasie. To dobry pomysł, żeby pójść na prywatną wizytę do tej pani onkolog.Dobrze byłoby też, gdyby ktoś z rodziny porozmawiał z nią rzeczowo, sam na sam, o stanie zdrowia Taty i jakie są szanse, że typowe leczenie onkologiczne da pozytywny rezultat
    (choćby przedłużenie życia o 5 lat), czy też rozsądniejsze byłoby odstąpienie od leczenia onkologicznego i skupienie się właśnie na leczeniu objawów, nie mówiąc pacjentowi o tym, że to tylko jest leczenie paliatywne.
    Hasło "rak nie wyrok" jest niestety aktualne tylko w niektórych typach nowotworu i to wcześnie wykrytych.Prowadzone w Anglii badania wykazały, że bardzo często tyle samo czasu przeżywa pacjent leczony onkologicznie co i ten leczony tylko paliatywnie- tyle tylko, że ten leczony paliatywnie mniej cierpi.
    Mam nadzieję, że mnie nie znienawidzisz po tym komentarzu, ale należę do tych, które uważają, że zdrowiej jest wiedzieć niż nie wiedzieć i zdrowiej znać prawdę niż mieć złudzenia.
    Wiem co przeżywasz i naprawdę ogromnie Ci współczuję, ale nie jestem w stanie pisać półprawdy tylko po to, by Cię pocieszyć, zbyt Cię po prostu szanuję.
    Co do Kiry - być może, że ta niedyspozycja nie ma nic wspólnego z tą kąpielą i spacerem i z całą pewnością nie ma nic wspólnego z kleszczami, babeszioza nie ujawnia się natychmiast.
    Trzymaj się, moja podwójna imienniczko. My, Anny tak naprawdę jesteśmy twarde babki;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anabell, to Tys tez jest AniaMania? :)
      Obawiam sie, ze moj ojciec wlasnie zbyt pozno trafil do onkologa, wlasciwie dopiero wtedy, kiedy zaczal go dusic kaszel. Niestety profilaktyka nie jest obowiazkowa, wiec ludzie olewaja, a mozna bylo sie regularnie przeswietlac, guz bylby odkryty duzo wczesniej.
      Rozmawialam dzisiaj z rodzicami na temat leczenia paliatywnego, emocje troche opadly, wiec moglam spokojnie wyjasnic, co i jak.
      Mam wsrod bliskich znajomych kobiete chora na raka jajnika, regularnie przygladam sie, jak cierpi i meczy sie z chemiami i innym gownem terapeutycznym. Juz sie nawet zastanawialam, ze gdybym ja zachorowala, odmowilabym terapii, bo jest ona gorsza od samej choroby. Jednak ojcu nie moge o tym powiedziec, on chce sie leczyc, wierzy w chemie, wiec nie bede go odzierac z nadziei. Inna rzecz, ze w Polsce do dzisiaj nie mowi sie chorym tej najbrutalniejszej prawdy. Rak - owszem, ale oczekiwania i szanse - niekoniecznie, zeby nie demotywowac.
      No i dlaczego niby mialabym Cie znienawidziec za cos, o czym wiem bardzo dobrze sama.

      Usuń
    2. No właśnie, jestem AniaMania,a z nadmiaru gorliwości dali mi na chrzcie również Beata, więc potem z okazji bierzmowania dorzuciłam do tego Joanna.W trakcie ślubu urzędnik USC jak nakręcony za każdym razem wymieniał te wszystkie trzy imiona, a ja mało nie zadusiłam się od powstrzymywanego śmiechu. Z czasem weszło zarządzenie, że w dowodzie mogą być tylko dwa imiona i to było jedno z mądrzejszych zarządzeń polskiej władzy.Z tego wszystkiego córce dałam tylko jedno imię, ale za to długie, dziewięcioliterowe:)))
      Mój lekarz pierwszego kontaktu, w przypływie wielkiej szczerości powiedział mi kiedyś, że gdyby robić sekcje każdej zmarłej leciwej osoby to 95% z nich posiadałoby nowotwór, który wcale się za życia nie ujawnił i nie był przyczyną zgonu.
      Wiesz, u nas profilaktyka to dla większości ludzi pojęcie równie obce jak Kosmos.A prawda wygląda tak, że każdy z nas powinien pewne badania wykonywać raz do roku (analizy), co dwa lata przypominać lekarzowi, że należy skontrolować płuca, po 50-tym roku życia wykonać
      kolonoskopię bez względu na płeć, a panowie badanie prostaty u urologa wraz z USG i badaniem poziomu PSA, kobiety co roku cytologię i co dwa lata USG piersi lub mammografię.
      Tyle tylko, że nikt nie da gwarancji, że wyniki Rtg i USG będą prawidłowo zinterpretowane.
      Wyobraz sobie, że w Warszawie jest tylko JEDEN wet, który potrafi ze 100% dokładnością odczytać wynik badania psiego USG.
      To nie żart, a smutna prawda. Jak Kirunia? Trzymam za nią kciuki, to ponoć pomaga;)

      Usuń
    3. A to u nas jest specjalny specjalista specjalnie wyszkolony do odczytywania usg, tomografii czy rezonansu i to on wystawia pisemna opinie i gwarantuja ja podpisem.
      Cala profilaktyke robie pilnie, za wyjatkiem kolonoskopii, jakos nie moge sie przemoc. Maz tez w koncu od kilku lat biega do urologa, choc przedtem mowy nie bylo, ale zmadrzal. Ale nam tu przypominaja o badaniach profilaktycznych, na mammo dostaje gotowy termin odgornie. Powinnam chyba przeswietlic pluca, bo dawno tego nie praktykowalam, a pale. Jak moj ojciec...

      Usuń
  15. O matko, ależ Cię problemy opadły. Współczuję tego dyletanctwa i braku jakiejkolwiek wrażliwości na pacjenta z rakiem. Nie mam pojęcia, dlaczego lekarzami zostają ludzie, którzy najwyraźniej słowa empatia nawet przeliterować nie potrafią, a już pomóc to w ogóle.
    Do tego jeszcze Kirunia, trzymaj się Kochana, będzie Ci siły potrzeba, więc tego Ci życzę...
    Przytulam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzymam sie. Jakos, choc opornie mi to idzie. Mama ma znacznie gorzej, bo ojciec kaprysi, boi sie, chce-niechce, marudzi i tak przez caly dzien. Gorzej jak z dzieckiem.

      Usuń
  16. Aniu, strasznie mi przykro. Po tym, jak pisalas o teminach wizyt myslalam, ze cos sie zmienilo, ale widac, ze jest jeszcze gorzej, niz kiedy mialam z tym do czynienia.
    Mam nadzieje, ze z Kirunia to przejsciowe.
    Przytulam. (Leciwa)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powoli musze sie z tym godzic, ze dwie najblizsze mi istoty szykuja sie do wedrowki na druga strone.

      Usuń
  17. Bardzo wspolczuje. Czytajac rowniez wszystkie komentarze wiem, ze Twoj tato bedzie widzial lekarza prywatnie i domyslam sie ze lekarz ten ma powiazanie z odpowiednim szpitalem (pracuje w nim ?), to najlepsze rozwiazanie. Wierze w leczenie onkologiczne, w cala ta chemie, ktora musi byc silna zeby pokonac raka, wiem ze zabija i to co zdrowe, ale przeciez zaraz jest prowadzone wsparcie dla organizmu, np. podawana krew zeby ratowac czerwone cialka krwi.
    Kira prawdopodobnie rozchorowala sie na zoladek od wody, ktorej sie napila.
    Teresa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tez wierze w chemie, a raczej wierzylam, bo na przykladzie mojej znajomej widze, ze tylko sie nacierpiala, a efekty mierne, w krotkim czasie ma nowe przerzuty. Ale ojciec o tym nie wie i wierzy, wiec nie wyprowadzam go z bledu, zeby sie nie zalamal.
      Z Kira juz nieco lepiej, dzisiaj juz zjadla, choc trzeba bylo ja troche namawiac.

      Usuń
  18. No bo co to był za głupi pomysł pisać dobrze o polskiej służbie zdrowia?
    W tym kraju nie da się ani godnie żyć, ani godnie umrzeć.
    Mój wujek jeździł do Gliwic i dobrze się wyrażał o tamtejszym personelu, zresztą został wyleczony. Czyżby przez pomyłkę?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak w kazdej spolecznosci, i wsrod lekarzy zdarzaja sie tacy z powolaniem i wielka zawartoscia empatii. Jednak ogolnie to jedna wielka katastrofa i wielo-tygodniowe, -miesieczne lub nawet -letnie oczekiwanie. Ilu przez ten czas zdazylo zejsc?

      Usuń
    2. Nawet nie mów! Zimno mi się robi w środku.

      Usuń
  19. O, kurczę :( czemu mnie to nie dziwi??
    Nawet nie chce mi się rozpisywać na ten temat, bo ręce opadają ...

    Przesyłam dużo pozytywnej energii, Aniu dla Was ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wy tez z Chlopem mieliscie troche z ta sluzba zdrowia do czynienia. Ale Chlop to jeszcze mlodzian, wiec jakos sie nim zajeli i wyleczyli. Po 70-tce zapal lekarzom sie zmniejsza, po 80 mija zupelnie.

      Usuń
    2. Tak, mieliśmy i to na najniższym, powiatowym szczeblu ... no i nie były to nowotwory, na szczęście, chociaż niewiele brakło, a Chłop by się na tamtą stronę przejechał.
      Niestety, to prawda, co piszesz o ludziach starszych ... chociaż nie jest to regułą.
      Mam nadzieję, że Twój tata trafi teraz na bardziej kompetentnego i proludzkiego lekarza.

      Usuń
    3. Ja rowniez mam taka nadzieje, ze ta "prywatna sciezka" cos przyspieszy. Gorzej, jesli do wyleczenia potrzebny bedzie jakis lek nierefundowany, jak u Kory, wtedy pelen klops.

      Usuń
  20. Lekarz w Polsce nie potrafi rozmawiać z pacjentem, bo nikt go tego nie uczy, a nie każdy się rodzi z taką umiejętnością. Często zamiast przyznać się do bezsilności, woli kierować na dodatkowe badania. Z drugiej strony pacjenci nie chcą słyszeć prawdy i wymagają rzeczy niemożliwych, a jeśli pacjent umrze, to rodzina ciąga lekarzy po sądach - vide kazus ojca pewnego ministra. Do tego jeszcze procedury NFZ, gdzie wymagane są dodatkowe badania, pobyty w szpitalu, czy konsylia, które są do niczego niepotrzebne, ale bez nich szpital nie dostanie pieniędzy za leczenie, więc po prostu nie ma wyjścia. Musicie się rozpytać i znaleźć dobrego lekarza, który powie Wam prawdę o rokowaniach i zaproponuje najlepszy sposób postępowania. Lepiej jest nawet trochę później wykonać dobrze zaprojektowaną procedurę niż za wcześnie na oślep walić chemię. Życzę wytrwałości, bo to Wam będzie teraz najbardziej potrzebne. Co do Kiruni, to jest już babcia i byle co może jej zaszkodzić. Mam ten sam dylemat z kotkiem, który też słabuje, bo ma już 17 lat. I postanowiłam nie męczyć go agresywną terapią, tylko pozwolić odejść. Niemniej taka decyzja jest bardzo trudna i wcale nie wiem, czy w niej wytrwam. Marta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaczne od Kiry. 10 letni pies to wprawdzie nie mlodzian, ale tez nie staruszek, tyle ze Kira miala w zyciu tych operacji wycinania nowotworow, a chemii psom sie nie podaje. Nie chce, zeby meczyla sie w nawet najmniejszym stopniu, juz raz przezylam smierc psa, ktory powinien zostac uspiony wczesniej, wystarczy.
      Rodzice zaklepali juz dwie wizyty u dwoch roznych onkologow, jeden sam jasnie profesur, po nie-wiem-jakich-znajomosciach, a druga onkolozka. Obydwoje pracuja w tym samym szpitalu, gdzie lecza ojca. Moze cos drgnie w koncu, cos sie zacznie, bo to czekanie zabija.

      Usuń
  21. Ech, mnie znajoma profesor od medycyny nauczyła jednego. Po każdym tekście lekarza, skierowaniu, wypisaniu recepty pytać w trakcie wizyty - " i co dalej". Ciągnąć ich za jęzor bo sami nie powiedzą.
    Zdrówka dla Was a przede wszystkim dla taty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, Lu, jak to jest. Czlowiek jest przerazony wlasnym stanem, czeka dlugo na te wizyty, a potem dochtur sie spieszy, bo na korytarzu czela tlum. Ani porozmawiac, ani popytac, a sam nic nie powie dobrowolnie, bo niezwyczajny zdradzac tajemnic lekarskich laikom. Milczec, brac leki, sluchac boga w bialym fartuchu i nie dyskutowac. Calkiem jak w kosciele.

      Usuń
  22. Anuśka, podpisuję się pod wszystkim, co napisała Anabell. Dodam, że przychodnia paliatywna to nie umieralnia, ale też specjaliści w wąskiej dziedzinie leczenia bólu i osłabiania działań ubocznych. Oni tam naprawdę się znają na lekach łagodzących i niwelujących wiele objawów. Mozna tam dostac leki nowoczesne, za to refundowane - trzeba się w takiej poradni zarejestrować. I niech rodzice zrobia to jak najszybciej, nawet, jeśli jeszcze długo tata nie bedzie musiał/chciał z tego korzystać. Niech ma tam kartę, bo wówczas w każdej chwili awaryjnej może dostać pomoc zdecydowanie lepszą i kompetentniejszą niż od zwykłego pogotowia. Tak to przynajmniej działa w Poznaniu, ale myslę, że w innych miastach jest tak samo.
    Zgadzam się, że mnożenie badań to działania na czas. Szczególnie takie jak usg. Czy tata miał robiony rezonans?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zante, juz jestem dzisiaj po rozmowie z rodzicami. Zanim siadlam do lapka, najpierw zadzwonilam i roztlumaczylam jak umialam, ze nikt go do umieralni nie wysyla. Podobno zrozumial, ale bo to wiadomo? Okaze sie w przyszlym tygodniu. Na razie maja juz dwa nowe prywatne terminy do onkologow.
      Mial robiony tomograf (albo rezonans, juz nie wiem), usg jamy brzusznej, echo serca, podstawowe analizy krwi i moczu. Teraz ma robic nowe usg, jakies inne badanie serca i badanie watroby (po co, sie pytam?).
      Ja mysle, ze oni nie bardzo sami wiedza, co z ojcem robic, bo ten rodzaj raka zle poddaje sie chemii, a operowac tez nie bardzo chca w jego wieku, wiec tak zwodza, bo nie maja pojecia, jak mu o tym powiedziec.

      Usuń
    2. Wszystie jakie sie da badania serca oraz wątroby mają sens, bo stan obu narządów jest podstawą decyzji o chemii. Usg raczej mało ma sens, szczególnie u nas. Co urządzenie i co lekarz to widzi co innego.

      Usuń
    3. No ale sama powiedz, nie mozna bylo tych badan zrobic wczesniej, jeszcze przed terminem u onkologa? Skoro mieli juz diagnoze i chemia wchodzila ewentualnie w gre, powinni byli zrobic te badania wczesniej.

      Usuń
    4. Ależ oczywiście, że powinny być zrobione w czasie trwania tej ścieżki diagnostycznej, ale ... ale pieniądze z NFZ na ścieżkę onkologiczną idą z innej półki niż pieniądze z NFZ na badania po postawieniu diagnozy. Jestem przekonana, że te dodatkowe badania to kwestia pieniędzy :(

      Usuń
    5. Ja pier***!!! No przeciez to wszystko jest chore!
      W dupie maja, ze pacjent jest slaby i musi piec razy wiecej latac. Przepisy sa swiete!

      Usuń
  23. Chyba Aniu czas zacząć od prywatnych wizyt. Skierowanie dostałam gdy kilkakrotnie byliśmy u bardzo dobrej lekarki, w Matce Polce upierdliwie mój mąż się do niej przyczepił jak rzep, potem gdy coś się podziało już u niej w gabinecie z powrotem skierowanie do Matki P. dostałam.
    Do brzegu, Aniu może spróbuję porozmawiać z doktor Z, jest to co prawda ginekologiem ale też i ordynatorem w szpitalu. Wczoraj byliśmy na zakończenie radioterapii. Serdeczność i troska o pacjenta to jej główny sposób działania. Zapytam bo wybieramy się prywatnie do niej, jakoś podziękować, myślę że czerwona róża wystarczy. Gdy wczoraj powiedziałam "pani doktor - dziękuję" rozpromieniona twarz była odpowiedzią na moje słowa. Może ona pokieruje, co myślisz o tym? A mój guz nosił tytuł G 2 czyli niezłośliwy operacyjny. Jaki stwierdzono u Twojego ojca?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rak niedrobnokomórkowy (NSCLC) – oporny na chemioterapię, natomiast nadający się do leczenia operacyjnego (około 75% – 80%) i radioterapii. Zlosliwy, ale niespieszacy sie z przerzutami, za to trudny w leczeniu w przypadku ojca, bo on nie za bardzo nadaje sie do operacji. Stad chyba to zwlekanie, zapisywanie nowych badan, bo lekarze sami nie wiedza, co z tym fantem zrobic i moze w cichosci licza na to, ze pacjent sam zechce uwolnic ich od decyzji.
      Rodzice maja juz na przyszly tydzien dwa prywatne terminy, wiec moze cos drgnie.

      Usuń
  24. Ja podpisuję się pod Anabell i Zante. Opieka paliatywna to także pomoc psychologiczna, pomoc w radzeniu sobie ze stresem i traumą,a to jest Twojemu ojcu bardzo potrzebne. Tylko jak go do tego przekonać, to ja niestety nie wiem. Dla starszych ludzi przychodnia paliatywna kojarzy się z umieralnią i już. Musicie jakoś na niego wpłynąć, te ataki kaszlu mogą mieć związek ze stresem.
    A teraz do rzeczy. Jak ja czytam takie historie to aż fizycznych drgawek dostaję, i wcale nie przesadzam. Tak samo jak czytam opowieści niektórych Polaków z UK, że tutaj taki syf w szpitalach i paracetamolem leczą. Chyba nigdy w polskim szpitalu nie byli i na katar zawsze im antybiotyki przepisywali. Taka dygresja. To taki straszny żal i niemoc, że człowiek całe życie płaci te cholerne składki na służbę zdrowia, a jak pójdzie na emeryturę to już go wszyscy mają w dupie. Jak ja widzę jak tutaj się mają staruszkowie to jeszcze bardziej mi żal moich rodziców w Polsce. Opieka pielęgniarska za darmo jak trzeba, sprzątaczka za darmo, specjalnie dostosowana łazienka żeby się taki staruszek nie przewrócił w kąpieli, ogrodnik jak ktoś ma kawałek ogrodu, zawożą ich do sklepu, do kościoła, do klubów dla staruszków, nie mówię już o darmowych lekach. Znam osobiście panią która miała raka jelita grubego w wieku 80 lat i wyszła z tego bo leczenie poszło błyskawicznie, w dwa tygodnie miała zrobioną pełną diagnostykę i operację. Teraz ma 87 lat, bez nawrotów choroby. A w Polsce? Sama wiem, moja babcia zmarła w wieku 90 lat i gdyby nie moje mama to pewnie 80 by nie dożyła.
    Nie wiem jak Cię pocieszyć, nie da się. Mogę tylko trzymać kciuki żeby Twoim Tatą się szybko zajęli i to możliwie jak najlepiej ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu podobnie, na pewno dawno cos by zaczeli, bo chyba dla chorego z diagnoza nowotworu nie ma nic gorszego od bezruchu. Wrecz czuje, jak mu to gowno z minuty na minute pecznieje i sie rozrasta, atakujac wszystkie inne organy. Jeszcze dodatkowo jego ojciec, a moj dziadek, tez zmarl na raka. To dziala na wyobraznie.
      Tu tez dostaniesz pomoc domowa w gratisie, jesli sama nie dajesz rady po chorobie albo pozniej na starosc, a nie chcesz rozstawac sie z domem. W Polsce te role pelnia dzieci i tu kolo sie zamyka, bo dziecka nie ma przy nich.

      Usuń
  25. Aniu, bardzo mi przykro. Po Twoim pierwszym wpisie myslalam, ze ten koszmar z leczeniem onkologicznym nieco zelzal. Jak widac, mylilam sie - jest nawet gorzej, niz to, z czym mialam do czynienia :(. Moge tylko trzymac kciuki, zeby udalo sie Wam uzyskac alternatywny dostep.
    Dobrze,ze Kirunia juz nieco lepiej.
    Przytulam, bo to jedyne, co moge :(. Leciwa (juz 3 wpisy poszly w wirtualny niebyt :S)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tez tak z poczatku myslalam, bo nawet dosc sprawnie szly te zalecone badania. Jeszcze wtedy tak myslalam, kiedy po otrzymaniu diagnozy i terminu do pierwszego onkologa, tamten postanowil zwolac konsylium, ale po wczorajszym zaczynam miec wrazenie, ze lekarze nie wiedza, co robic i zwlekaja, a nie powiedza prawdy.

      Usuń
    2. Aniu, to niekoniecznie jest tak, że nie wiedzą co robić. Po utworzeniu tej szybkiej ścieżki onkologicznej i wejściu jej w życie wypowiadało sie sporo lekarzy, że cała ta ścieżka to jedno wielkie gówno, bo kończy się na szybkiej diagnozie. Cała reszta, tzn podjęcie leczenia pozostało jak było: bez reformy czyli odległe terminy i brak miejsc. Jeśli tak jest to droga przez prywatny gabinet jest jedyną szansą szybkiego rozpoczęcia leczenia.

      Usuń
    3. Takie rzeczy tylko w Polsce, niech ich szlag!
      Gdybym to wczesniej wiedziala, na pewno od razu poradzilabym rodzicom droge prywatna, a tak stracilismy sporo czasu.

      Usuń
    4. Ania, to nie jest stracony czas (oczywiście nie w sensie szans na wyleczenie, ale na realia polskiej służby zdrowia), bo teraz, lekarz prywatny, który pracuje w państwowym szpitalu, łatwo wprowadzi tatę do państwowego szpitala na leczenie. Ta oficjalna diagnoza ułatwi także leczenie bólu i innych dolegliwości w państwowych przychodniach itd itp. Myślę, że gdyby tej ścieżki tata nie mial za sobą to i tak by ją musiał pokonać, tyle, że po prywatnej wizycie, by mógł korzystać z państwowej służby zdrowia.

      Usuń
    5. Ja to rozumiem, ale wszystko tak bardzo wydluza sie w czasie...
      Cale szczescie, ze ten profesur tez pracuje w tym szpitalu onkologicznym, chyba jedynym w Lodzi, o ile mi wiadomo.

      Usuń
    6. Dam przykład nieonkologiczny, ale by wyjaśnić. Z życia, bo dotyczył T., męża znaczy. Poszedł prywatnie do lekarza X. Ten lekarz pracuje także w szpitalu. W przychodni przyszpitalnej lekarz założył T. kartotekę. Chodząc na kolejne wizyty do lekarza X prywatnie, T. dostawał skierowania na badania płacone przez NFZ, bo oficjalnie od początku leczył się w publicznej służbie zdrowia. Lekarz ma prywatnego pacjenta, ale też możliwość "przesuwania" swojego pacjenta w kolejce do diagnostyki, za którą pacjent nie płaci z własnej kieszeni. Wszyscy zadowoleni. Oczywiście poza tymi, których nie stać na te prywatne wizyty, bo ci czekają w kolejkach do podstawowej diagnostyki czy leczenia. :(:(:(

      Usuń
    7. Dokladnie w taki sposob mama leczy sie na serce.
      Myslelismy jednak, ze "szybka sciezka" obejmuje takze leczenie, a nie sama diagnostyke. A tu zonk!

      Usuń
  26. Już kiedyś u Ciebie pisałam,że w"naszej Obczyźnie"to najlepiej kiedy emeryt w pierwszym dniu emerytury umrze i nie zawraca doopy w odbudowaniu zrujnowanej przez komunę tejże.Emeryt to śmieć najgorszego gatunku.Ktoś wyżej napisał,że"inni na emerytów pracują".NIE!!!Ja na swoją emeryturę zapracowałam sama!!!
    Bardzo mi przykro,że masz takie zmartwienia:(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taaa... ojciec powinien umrzec blisko 20 lat temu, kiedy przeszedl na emeryture, a nie doic biedny NFZ jeszcze w tym wieku - tak dlugo nie ma prawa zyc zaden czlowiek w Polsce. No moze tylko Kaczynski. QRWA!

      Usuń
  27. Aniu, bardzo mi było smutno czytając Twój wpis...
    Ok, fajnie, że lekarka prywatnie, ale kurna to nie o to w tym wszystkim chodzi. :(
    I rzeczywiście, my jako dzieci, pocieszamy rodziców, a w samotności pochlipujemy. My jesteśmy dzielni, jak oni dla nas byli / są.
    Trzymaj się Aniu :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja powinnam tam byc przy nich. Powinnam, a nie moge.
      Chyba trafi mnie szlag z tej bezsilnosci.

      Usuń
    2. Ania, ja też nie mogłąm być przy mojej chorej mamie, to straszne uczucie

      nie umiem pojąć dlaczego polscy lekarze to takie gbury
      dlaczego pacjent czuje się, jakby im w czymś przeszkadzał

      mogę Ci tylko serdecznie współczuć, wiem, jakie tto wszystko jest dla Ciebie trudne...

      Usuń
    3. Na pewno wiesz, jaka jest roznica miedzy polskimi a naszymi lekarzami. Tu nie czujesz sie intruzem, maja dla Ciebie czas, odpowiedza nawet na najglupsze pytanie, choc juz wczesniej wytlumaczyli wszystko. Zawsze z usmiechem, slowem pocieszenia, cierpliwie i bez protekcjonalnosci.

      Usuń
    4. niestety...
      i ta bezradność... kiedy dotyczy bliskiego...czesem mam ochote nawrzeszczeć na tych polskich zarozumialców!!!

      Usuń
    5. Najbardziej mnie wkurza u nich ta protekcjonalnosc, szczegolnie w stosunku do osob starszych, jakby mieli do czynienia z bezmozgowcami.

      Usuń
  28. Napisałam komentarz i albo nie wysłałam albo go wcięło gdzieś. Proponowałam ze porozmawiam z panią doktor Z, która w Koperniku jest ordynatorem. To ginekolog co prawda, ale może coś by pomogła, coś popchnęła do przodu. Będziemy u niej w prywatnym gabinecie by podziękować za opiekę, uznałam że jedna czerwona róża wystarczy. Doktor Z jest cudowną kobietą zawsze ma chwilę choćby, dla pacjentów, i chociaż burczy że nie ma czasu to zawsze jest "czekać". :) Bywa szara na twarzy ze zmęczenia, czy to po operacji i na oddziale intensywnej terapii ale i tak się uśmiechnie. W poniedziałek skończyłam radioterapię i podobno badania mówią że jest dobrze. Aniu porozmawiać gdy pójdziemy do gabinetu? Jak opisany jest rak u ojca? U mnie był G2 czyli niezłośliwy i operacyjny.
    Koleżanka niestety ma G3 i właśnie poszła na chemię, jak zaordynowała doktor Z, ale ona walczyła jak lew by doktor Z ja przyjęła. Boimy się o kobietę bo i wiek i przerzuty. :((

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ela, Twoj komentarz jest przeciez, a ja na niego nawet odpowiedzialam.
      Poszukaj wyzej.

      Usuń
  29. Nie będę Ci pisała o lekarzach i szpitalach. Trzymam za Ciebie, Twojego ojca i mamę kciuki. Trzymam kciuki za Kirę. Cały czas mam nadzieję, że uda Wam się wybrnąć ze wszystkich paskudnych sytuacji jak najmniejszym kosztem.
    Trzymaj się ciepło i nie dawaj losowi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O polskich lekarzach i szpitalach zostalo juz chyba wszystko napisane, ale to "wszystko" dotyczylo kogos, gdzies. Teraz mam to na zywo w najblizszym otoczeniu. Na biezaco czytam w Angorze cykl Polski pacjent - wlos sie na glowie jezy.

      Usuń
  30. Aniu Przytulam Ciebie na odległość.Bardzo Tobie i Twoim rodzicom współczuję.

    OdpowiedzUsuń
  31. i ja tulę kochana....
    slów mi zabrakło :(
    :**************

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko mi opadlo, Emko, nie mam juz sily, a musze miec.
      :*****

      Usuń
  32. Bardzo współczuję :(( Najgorsza jest bezsilność ...:/


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z jednej strony bezsilnosc, z drugiej wielka wscieklosc na ten caly system, dojenie z ludzi przez cale ich zycie zawodowe, a na starosc kop w tylek.

      Usuń
  33. bardzo smutno się to czyta, ale niestety jest to cholerna prawda. nikt nie chce pomyśleć i tak naprawdę pomóc. lekarzom się wydaje, że takie chodzenie od lekarza do lekarza i z badania na badanie dla chorego i starszego człowieka to takie hop siup! najgorsze jest to, że człowiek po prostu nie wiem co mu się należy i jaka jest droga leczenia, bo po prostu walnąłby pięścią w stół i kimś potrząsnął. chorzy są traktowani jak petenci w urzędzie. mam nadzieję, że pomysł z prywatną wizyta jest najlepszy. zresztą u nas chyba tylko tak można coś załatwić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdyby jeszcze chorzy byli traktowani jak petenci, nie byloby tragedii, ale oni traktowani sa jak idioci i zlo konieczne, jakas przeszkoda w "urzedowaniu" jasnie pana dochtora. Tu nawet nie chodzi o finanse, ktore laduja w kosciele, zamiast sluzyc chorym, ale o przejaw minimum czlowieczenstwa.

      Usuń

Chcesz pogadac? Zamieniam sie w sluch.