Najpierw klikamy, potem czytamy =>
Technika skoczyla w ostatnich dziesiecioleciach tak bardzo do przodu, ze czasem nie sposob za nia nadazyc, zyjemy duzo szybciej i bardziej intensywnie niz nasi przodkowie kilka pokolen wstecz. Chcac skomunikowac sie z kimkolwiek na swiecie, siegamy juz nie po telefon, a po internetowe komunikatory, przez ktore nie tylko mozna rozmawiac, ale rowniez sie zobaczyc. Tyle tylko, ze po tych rozmowach nie pozostaje wymierny slad, no chyba, ze cos komus trzeba udowodnic i wtedy stroze prawa siegaja do zapisow, bo, jak powiadaja, w internecie nic nie ginie.
A jeszcze nie tak dawno, za mojego zycia, ludzie czesto pisali do siebie listy, bo kto w latach 60-tych czy nawet 70-tych mial telefon, a jesli mial, to rozmowy miedzymiastowe trzeba bylo zamawiac, czekac nierzadko godzinami i slono za nie placic.
Jak wiecie, moja babunia mieszkala w innym miescie, wiec jak tylko nauczylam sie pisac korespondencja z nia stala sie czescia mojego zycia. Pozniej poznawalam nowych ludzi, najczesciej na koloniach czy innych wczasach i z niektorymi z nich dlugo jeszcze wymienialismy listy. Kiedy przyjechalam do Niemiec, jeszcze na poczatku czesciej pisalam niz dzwonilam. Na pewno zauwazyliscie, ze lubie pisac, wiec moje listy zawsze byly dlugie i interesujace dla adresata.
I zawsze, ale to zawsze pisalam na papeterii, nigdy w zyciu nie zdarzylo mi sie wyrwac kartki z zeszytu i nabazgrac na kratkowanym papierze.
Podczas korespondencji babcia nauczyla mnie sztuki pisania listow, kompozycji, naglowkow, zakonczenia i wielki nacisk kladla na to, zebym nie zapomniala o formach grzecznosciowych, wielkich literach i stu innych drobiazgach, o ktorych teraz wiekszosc nie ma pojecia. Albo udaje, ze je ma i na wszelki wypadek stawia wielkie litery nie tam, gdzie powinna. Gdzies tam z tylu glowy cos dzwieczy, ze Tobie i Ci (Ciebie) pisze sie z duzej litery, wiec pisza np.byli tez Ci, ktorzy... albo to nie podobalo sie Mnie... albo przyszli do Nas goscie... czy inne podobne bzdury. Inni zas w ogole olewaja formy grzecznosciowe i wielkich liter uzywaja jedynie na poczatku zdania.
W komunikacji panuja niepodzielnie skrotowce i emotki, a kiedy przyjdzie napisac oficjalny mail, wychodzi totalny brak pojecia o czymkolwiek. Modne sie stalo witam jako naglowek maila, takie wdzieczne i niezobowiazujace, nieprawdaz? Zamiast nadetego dzien dobry, co zreszta i tak byloby gafa, czy tez Szanowna Pani (albo Droga Aniu w mniej oficjalnych), co w korespondencji powinno byc standardem, pisza sobie radosne witam i juz. Sekretarz Szymborskiej, Rusinek, w ogole nie odpowiadal na maile z takim naglowkiem, uznajac je za mialkie i nie na miejscu. Bo witac mozna jedynie we wlasnej przestrzeni, w mieszkaniu na przyklad przybylych gosci.
Ehhh...wielka szkoda, ze nikt juz nie pisze tak jak Sobieski do Marysienki...
Hi, hi, jeden z motywów dla którego trzymam sie z daleka od blogowania to "przyjemnosc" pisania. Nigdy nie mialam zdolnosci do kwiecistego przelewania mysli na papier, co zreszta mscilo sie na mnie srodze w ogólniaku, wiec zdecydowanie nie placze za sztuka pisania listów. Poza tym, mialam to szczesci, ze kiedy juz wystawalam ponad blat stolu, telefon w domu byl. Ku mojej rozpaczy, teraz nie moge sie wykrecic od sporzadzania akt i sprawozdan w ilosciach hurtowych, blaaaaah :(.
OdpowiedzUsuńJa dla odmiany lubie pisac i moge wyzyc sie na blogu. W liceum uwielbialam wypracowania, najchetniej oczywiscie na dowolny temat, bo nigdy nie lubilam ograniczen. ;)
UsuńMam tę samą przypadłość - kocham pisać. Tyle, że wyżywam się gdzie indziej, to znaczy pisząc powieść do szuflady. O ile w ogóle mam na to czas.
UsuńTak daleko moje ambicje nie siegaja. Ale gdyby siegaly, to z pewnoscia nie pisalabym do szuflady, a szukala wydawcy.
UsuńPo pierwsze, pisze i piszę i końca nie widać - rozrasta się toto jak hydra lernejska. Po drugie, jaki wydawca przy zdrowych zmysłach chciałby wydać takie wybździny...
UsuńAle samo pisanie sprawia mi największą frajdę.
I to nie jest kwestia ambicji, tylko po prostu wewnętrznego imperatywu. Czuję, że chcę, muszę wypisać to z siebie, bo inaczej pęknę!
UsuńTo ile masz juz w procentach? w stronach?
UsuńPamietaj, ze ta od Harrego Pottera tez najpierw w siebie nie wierzyla, a imperatyw tez miala. I co? Jest bogatsza od krolowej. I pamietaj, zawsze bylam Ci zyczliwa, nawet kiedy bylas biedna. :)))))
Usuń320 stron komputeropisu (czcionka Times New Roman, 12, odstęp między wierszami 1,0). I mam obawy, że to nawet połowa nie jest...
UsuńOd Rowling różni mnie brak spektakularnych pomysłów. Piszę to, co mi w duszy gra.
Ona tez tak pisala i nawet nie zniechecily jej odmowy w kilku wydawnictwach. Wiec tego... pisz dalej i patrz na reszte zycia z optymizmem. :)
UsuńTaaa... Niestety, jestem realistką, a realista z definicji musi być pesymistą.
UsuńTy wygodnie zainstalowalas sie w najczarniejszej dupie pesymizmu i ani myslisz stamtad wylazic.
UsuńO, tak. Czarna dupa pesymizmu jest zajebiście wygodna. O czym sama najdoskonalej wiesz :))
UsuńAle ja co najmniej czasem ja opuszczam.
UsuńZdenerwowałam się, bo dostaje szału na widok wszelakich błędów. Mówią, że nie szata zdobi człowieka, ale jeżeli jednostka ludzka nie potrafi opanować w stopniu elementarnym własnego języka, to kim jest?...
OdpowiedzUsuńNatomiast chamsko-pretensjonalne "witam" zamiast "dzień dobry" działa na mnie jak płachta na byka. Wcale nie jest lekkie ani niezobowiązujące. Witać może profesor na wykładzie albo delegacja dyplomatyczna prezydenta zaprzyjaźnionego (lub nie) kraju, ale nie byle bubek każdego, z kim przyjdzie mu ochota się spoufalić. Podobnie działają nuworyszowski, charakterystyczne dla osób z tzw. "awansu społecznego", modne "pozdrawiam i życzę miłego dnia", "miłego popołudnia", "miłego weekendu". I obawiam się, że czasy kultury języka minęły w tym kraju bezpowrotnie.
Frau Be, kocham Cie miloscia bezwarunkowa!
UsuńNie da się inaczej, nie ma bata. W końcu łączy nas to samo, niedobre, brzydkie wychowanie z czasów złego PRL-u.
UsuńWtedy jednak politycy mieli wiecej klasy, choc czasy byly przasne.
UsuńWtedy wszyscy mieli więcej klasy, nawet idioci.
UsuńTak. W ogole bylo lepiej.
UsuńMasz tu jeszcze podrzutka:
OdpowiedzUsuńhttp://fraube2.blogspot.com/2012/02/19-od-twoich-listow-pachniao-w-sieni.html
Ups! Widze, ze popelniam niejako plagiat, ale co tam.
UsuńSkoro wcześniej tego nie widziałaś, to nie mogłaś splagiatować.
UsuńUsprawiedliwiona.
Ufff... a juz sie balam...
UsuńTo bezczelne "witam" rozpanoszylo się na dobre. Albo raczej złe. Też nie znoszę tego pozdrawiania i życzenia wszystkim miłego dnia. To dość nieszczere i beznadziejne.
UsuńTo mnie akurat az tak bardzo nie razi, bo w Niemczech jest uzywane powszechnie, taka grzecznostka. Ale na witam dostaje czkawki ze zlosci.
UsuńChachacha! A ja się swego czasu dałam nabrać na te formy i uznałam (nie sprawdziwszy, mea culpa), że skoro wszyscy tak piszą, to jest to norma dla komunikacji mejlowej. Teraz piszę tak, jakbym pisała zwykły list. a listy pisać lubię i jeszcze od czasu do czasu pisuję:)
OdpowiedzUsuńDobrze, ze tak pozno zaczelam bawic sie w te klocki i nie zdazylam przejac niewlasciwych manier mailowych. :)))
UsuńJak jeżdziłam na kolonie to pisało się dużo listów.Choć zawsze miałam kłopoty z pisaniem.A rozmowy się zamawiało też pamiętam i się długo na nie czekało.Na studium miałam taki przedmiot gdzie nas uczono pisać różne pisma ,noty poprawnie.Przydało się i to bardzo.
OdpowiedzUsuńPisania roznych podan dzieciaki ucza sie tutaj w szkolach, to podstawa w pozniejszym zyciu.
Usuńcały czas nie daje mi spokoju ten Rusinek...zawsze pisałam Szanowny Panie...zamieniłam słowem Witam, bo wydawało mi się przystępniejsze i mniej lodowate i oficjalne, cały czas go używam, nie przejmując się a tu widzę, że będę zmuszona zmienić ... bo kontekst faktycznie nieco nie trafiony.
OdpowiedzUsuńNo, to przynajmniej bede miala na sumieniu jedna nawrocona duszyczke. :))
UsuńOj pisało się listy pisało. Zazwyczaj pisałem do rodziców (nie o kasę) podczas letnich wakacji, które prawie co roku spędzałem na Kujawach. Pamiętam kilka zasad: zwroty Ci czy Tobie pisane z dużej litery, oczywiście miejsce i data skąd i kiedy piszę, przywitanie, np. Droga Aniu!!! - z trzema wykrzyknikami obowiązkowo, no i na końcu podpis. A sławetne postscriptum.
OdpowiedzUsuńTo były czasy a nie emotki i emotki.
Ja bardzo sobie chwale obecne mozliwosci komunikowania sie, jest szybciej i taniej, ale skracanie i ulatwianie tez powinno miec jakies granice. Niech juz beda maile, ale w formie listu przyprawionego odrobina szacunku dla czytajacego.
Usuńileż ja listów na emigracji napisałam, na początku rzecz jasna!
OdpowiedzUsuńi obawiam się, że listy, które dostałam przepadły przy przeprowadzkach:((
Ja tez duzo pisalam, a wzamian dostawalam jakies lakoniczne kilka zdan, wiec w koncu przestalam pisac, bo ile mozna w jedna strone.
Usuńnawet mi sie rozpadła zdawałoby się przyjaźń z tego nie odpisywania
Usuństrzeliłam focha, bo jak panna była na wyjździe i pisała do mnie to jej chetnie odpisywałam, a tu cisza..
Zawistnica i tyle. Skrecalo ja, ze to nie ona jest na wyjezdzie.
Usuńona jest jeszcze bardziej pokręcona
Usuńpani psycholog, ale powinna mieć codzienne sesje z psychiatrą
Sama sobie jako psycholog juz nie wystarcza?
UsuńWielce miła memu sercu Anno!
OdpowiedzUsuńPozwalam sobie nie zgodzić się w jednym przypadku. Jakoś mi "witam" w zaprzyjaźnionej korespondencji nie przeszkadza, natomiast "miłego dnia" zgrzyta, chociaż, przyznaję używam. Listy pisałam i napisałam ich w życiu wiele, szkoda, że sztuka pisania zanika.
Dla mnie witam jest nieco protekcjonalne z zalozenia, wiec nie lubie i nie uzywam. W zaprzyjaznionej uzylabym droga/i. Witac moge gosci we wlasnym domu.
UsuńNiemcy na codzien zycza sobie wzajemnie milego dnia czy weekendu i tak juz sie przyzwyczailam, ze to mi zupelnie nie przeszkadza. ;)
Listow bylo duzo w moim zyciu, najbardziej wyczekiwane to listy milosne, serce bilo jak szalone, mialam szczescie do pieknych listow, sama nie posiadlam tych talentow w pisaniu, no ale pisalam.
OdpowiedzUsuńMilosne listy, ktore dostawalam, przepadly przy kolejnych przeprowadzkach. Tak to bywa, kiedy nie ma sie wlasnego domu ze strychem do przechowywania takich rzeczy.
UsuńA coz to Toyka taka smutna? Ma przeciez CALA kanape! :)
OdpowiedzUsuńListow juz nie pisze, bo nie mam do kogo, a wiadomosci o mnie mozna na blogu znalezc :)
Toya ma mine winowajcy, bo dobrze wie, ze nie wolno jej wlazic na sofe.
UsuńJa tez juz przestalam pisac listy, jest tyle lepszych, wygodniejszych i szybszych sposobow komunikowania sie. Ale warto znac choc podstawy mailowego bon tonu, skoro na codzien sie go uzywa.
Mozecie sobie myslec co sobie chcecie, ale korespondencja emailowa to nie to samo co listy. Powinno byc krotko, zwiezle i na temat. PO latach za granica odzwyczailam sie od pisania Ci/Tobie wielka litera i mam gdzies ze ktos ma z tym problem, jesli przypadkeim zapomne. Jak kazdy polonista z wyksztalcenia nie lubie bledow, nie cierpie tez niektorych slow, ale poniewaz ich tak bardzo nie lubie to ich nie uzywam. Dla mnie najwazniejsza jest tolerancja. A swiat sie zmienia, nic nie jest juz takie samo jak kiedys, wiec i forma listow sie zmienia i trzeba to zaakceptowac. Nie chcesz, nie pisz, ale nie wywyzszaj sie, ze Ty umiesz pisac listy a inni nie.
OdpowiedzUsuńI to ostatnie to nie bylo do Ciebie Aniu, tylko tak ogolnie :-)))
Zgadzam sie, ze czasy sie zmienily, wszystko przyspieszylo, a swiat sie skurczyl i komunikacja miedzyludzka stala znacznie latwiejsza. Ale tez powstalo cos takiego jak netykieta i dobrze jest ja znac i trzymac sie zasad. Bo wezmy dwa podania o prace, jedno z witam, a drugie z Szanowni Panstwo - kto dostanie stanowisko przy jednakowym potencjale? Niby nic, ale Twoj mail swiadczy o Tobie.
UsuńNo cóż, pisywałam i ja kiedyś listy, może nie tak ładnie, jak Ty, bo nie miałam babci, która nauczyłaby mnie. Pamiętam np. z podstawówki, że potrafiłam napisać wypracowanie na całą stronę, zaczynając z dużej litery, kończąc kropką, jako jedno zdanie, bo myśl uciekała. Siostra miała ze mną 100 światów, bo ciągle mi poprawiała. Zostało mi to chyba do dziś, bo interpunkcja nie jest moją mocną stroną, ale przebrnęłam przez to życie. Moja praca nie polega na pisaniu poezji, a na opisach, więc jest, jak jest.
OdpowiedzUsuńA co by Ci szkodzilo robic te opisy wierszem? :)))
UsuńJa wlasciwie jestem zadowolona, ze listy poszly w niepamiec, wole maile albo rozmowy, chocby telefoniczne.
Ja też wolę rozmowy, tak miłe, jak dziś. Dzięki za pamięć.
UsuńMówisz, opisywać wierszem?
"Poszedł pracownik na budowę
i rozwalił sobie głowę"
W ten deseń? Ciekawe jak szef by to przyjął.
Bylby z pewnoscia zachwycony. :)))
UsuńBezowo, usmiałam się:)))))
OdpowiedzUsuńKurdesz,zdarza mi się pisywać,,witam" ,jak i życzyć miłego dnia czy weekendu ! Ajajaj.
No to juz teraz wiesz, Dorka, ze nie powinnas. :))
UsuńA w Bezowej tkwia nieodkryte talenta.
Listy z dawnych lat to coś bardzo cennego...Rok temu zabrałam z domu moich rodziców pudełko z listami. Moimi do Mamy, Mamy do mnie...Przeczytałam je wtedy płacząc i ...więcej do nich nie zajrzałam.Pudełko stoi w pokoju na piętrze. Patrzę na nie codzień. Ale nie zaglądam. To skarby serca, które boi sie, że pęknie, gdy zaleje je znowu zbyt silna fala uczuć i tęsknoty...
OdpowiedzUsuńMoje listy, dostane i wyslane, poginely. Chyba zostaly w Polsce i mama je wywalila przy likwidowaniu mieszkania. Pozniej byly kolejne przeprowadzki, a ja pozbywalam sie sukcesywnie wszystkich szpargalow. Nie mam nic.
Usuń