Klikamy!!! =>
... i dlaczego slusznie nie lubie poniedzialkow.
Po pierwsze to mi sie rano wstawac nie chce, po drugie caly dlugi tydzien przede mna, a po trzecie... ale o tym na koncu.
Odwalilam robote i zanecona przepiekna pogoda oraz temperaturami powyzej 20°, zlapalam Toye i pomknelysmy na memlon natury. Tak mnie to rozochocilo, ze nie wiedziec kiedy, zrobilam 10 km i narobilam pierdylion zdjec. Okolicznosci pogodowe wywabily na spacer nie tylko nas, bzykadel i innych takich bylo co niemiara, jak w lecie.
Zajelam sie tez troche szczegolami i detalami.
Ale przede wszystkim delektowalam sie piekna jesienna pogoda, feeria kolorow i widoczkami.
Byloby prawie sielsko, gdyby Burek zaraz na poczatku spaceru nie wytarzal sie w jakims lajnie. Troche ja obtarlam trawa, ale niestety obrozy nie dalam rady niczym wytrzec, nie mialam przy sobie odpowiednich utensyliow. No ale nic, szlysmy sobie, a po drodze mijaly nas dziesiatki rowerow, na ktore Burek nie reagowal. Na biegaczy tez nie. Bardzo bylam z psa dumna. Niestety w drodze powrotnej, kiedy Buras mial juz w lapach jakies 40 kilometrow (ja cos ok. 8) i powinien byc zmeczony, ni z gruszki, ni z pietruszki pognal za mijajacym nas rowerem. Nie moglam zgagi odwolac, nagle ogluchla. Facet za to darl na mnie ryja i straszyl policja. Zapielam ja w koncu na smycz i juz nie pozwalalam biegac luzno oraz nasobaczylam jej do sluchu.
W domu zaraz brudasa wykapalam, a mezu zlecilam pranie obrozy, bo ja jestem obrzydliwa. Z ulga polozylam sie na chwile odpoczac, wstawiwszy przedtem pranie. Po jakims czasie chlop mi melduje, ze pralka wydaje z siebie dziwne dzwieki i nie chodzi. Ledwie z tej sofy sie zwleklam, ale poszlam sprawdzic - nie chodzi i z cicha tylko powarkuje. A w srodku nie tylko pranie, ale wody do polowy drzwiczek. I ani tego ruszyc, ani sprawdzic, o co jej kaman - drzwiczki zablokowane na ament, z woda nie otworza sie za nic w swiecie. Nie bedzie mi sie jednak jakas maszyna sprzeciwiala! Wynioslam wszystko z lazienki, na ziemie rzucilam kilkanascie recznikow i odkrecilam filtr na dole, po czym wygralam mistrzostwa swiata w wykrecaniu recznikow na czas. Nie wspomne juz, ze prawie do pasa bylam mokra. Okazalo sie, ze w filtrze tkwil kawalek plastiku dlugosci jakichs 5 cm w kolorze rozowym i cos tam blokowal. Po usunieciu pralka wycofala focha i dokonczyla pranie, a potem drugie, czyli wszystkie reczniki, ktorymi suszylam podloge z tych kilkunastu litrow wyplynietej wody, choc ja mialam wrazenie, ze lazienke nawiedzila mi fala tsunami z Fukushimy. Dlugo w noc sprzatalismy z chlopem lazienke, wieszalismy pranie i takie tam przyjemnostki, ktorych naprawde brakowalo mi do kompletu po robocie i 10-kilometrowym spacerze z psem. Przynajmniej obszar pod pralka mam tak czysty jak dawno nie byl.
Do dzis nie wiemy, co to bylo to cus, co zablokowalo pralke i przysporzylo mi dodatkowa robote w poniedzialkowy wieczor. Zagadka dla AKT X.
No cóz, to co dla nas obrzydliwe, dla burka to najpiekniejsze perfumy... Toyka widac ma uraz na jakis specjalny typ chlopa. Zapach, ton glosu, czy sposób poruszanaia, nie dojdziesz o co biega. Moja poprzednia kocica warczala calkiem glosno na paru sasiadów, kiedy przechodzili pod oknem. I raczej nie miala mozliwosci ich znac, bo sie wychowala w innym miescie.
OdpowiedzUsuńOkolicznosci przyrody przesliczne. To biale, puchate to klematis?
Chyba clematis, ale pewna nie jestem. Wyglada jak clematis. ;)
UsuńGupi Burek ma sie sluchac i juz. Wytarzanie moglabym jeszcze wybaczyc, ale obszczekiwania i straszenia ludzi juz nie.
To białe puchate, to powojnik pnący, jakaś odmiana clematisa ino nie egzotyczna tylko nasza, nie ma dużych kwiatów tylko małe białe kwiatuszki http://ladnydom.pl/Ogrody/51,113408,21125536.html?i=4
UsuńU nas często obrośnięte są nim druciane siatki i w chaszczach też rośnie, kiedyś zrywałam do suchych bukietów.
Grzebalam w zdjecisch w nadziei, ze znajde te kwiatki, ale mi sie nie udalo. :(
Usuńhttp://www.karpaty.travel.pl/galeria/displayimage.php?pid=7685
UsuńTo link do zdjęcia mam nadzieję, że Ci się otworzy, u mnie trwało to długo :)
https://atlas.roslin.pl/plant/6726
UsuńA tutaj są informacje o roślinie i różne zdjęcia :)
Marija, ja grzebalam w SWOICH zdjeciach. Wyguglac tez se moglam. :)))
UsuńHehehehe trochę mnie dziwiło żeś se nie wyguglała ;)
UsuńWyguglalam, ale chcialam w albumach znalezc to miejsce w innej porze roku i z kwiatkami.
UsuńPrzepiękne zdjęcia ,zawiało wiosną po tych owadach.Uwielbiam kolory jesieni.Luna też mi się kiedyś wytarzała w zdechłym szczurze.Prosto ze spaseru poszła do wanny.
OdpowiedzUsuńToya niestety czesto tak robi, ale nie zawsze az tak ekstremalnie. Bleee...
UsuńCo za widoki, jak tam pieknie i jeszcze te cudne kolory jesieni.
OdpowiedzUsuńPsy znaja sie na ludziach, moze ten facet to zly czlowiek byl.
Moze, ale gdybym mu to zasugerowala, z pewnoscia wezwalby gliny. :))
UsuńPiękne okolice i zdjęcia. Toya na stole jak modelka.
OdpowiedzUsuńWspółczuję pralkowej akcji, mam na koncie podobną kiedy to majster wymieniający wodomierz ukręcił zawór i musiał latać do piwnicy żeby zakręcić wodę w pionie. Ja trzymałam przy dziurze wszystkie ręczniki z łazienki, bo woda zalewała łazienkę.
No to mialas jeszcze weselej, bo ja co najmniej moglam zakrecic ten filtr w miedzyczasie. :)
UsuńPięknie pokazałaś jesień na zdjęciach. Najbardziej podobają mi się pejzaże nr 28 i 30, a najzabawniejsze są zdjęcia Toyki - na stole i "w szkodzie". Wydawało mi się przez chwilę, że wlazła w ziemniaki, ale za zielone i nie tak rosną; co to za zielsko?
OdpowiedzUsuńA pojecia nie mam, co to za zielsko, moze jakis poplon, ktory zostanie zaorany jako nawoz? Naprawde nie wiem.
UsuńCo do plastiku sugestie przedstawiłam Ci na fb:)
OdpowiedzUsuńDzisiaj lżejszy temat z psiną w roli głównej( bardzo lubię to określenie psa, tak na imię miał zwierzak Gombrowicza), bardzo dobrze, bo trza od nerw odpocząć.
Caly internet az huczy od #MeToo, wiec wczoraj byl ten moj post jakoby na czasie.
UsuńNiestety sugestie nijak sie maja do rozowego cosia, nadal nie wiemy, co to w ogole mogloby byc.
Moja Misia prawie za każdym razem, gdy idziemy do lasu tarza sie w jakimś śmierdzielstwie i codzień muszę ją kąpać. Dlatego na zmiane jest bielusieńka jak snieg i pachnąca jak noworodek albo czarna jak noc i śmierdząca jak najgorsze "g"!:-)
OdpowiedzUsuńZdjęcia rewelacyjne - uwielbiam zwłaszcza te z pajęczyną. A dojrzałam tam czarne owoce ligustru (zywopłotu). U mnei też one teraz pieknie owocuja, ale dowiedziałam się, że są bardzo trudjace, choc tak apetyczne się prezentują.
A to miałaś koszmar pralkowy. Współczuję! Dobrze, żeś taka złota rączka. Zadziwiasz mnie Aniu!:-))
Ach, wiec to czarne to liguster? Roslo gdzies przy drodze, to sfocilam.
UsuńNie wiem, co te psy z takim upodobaniem tarzaja sie, jak nie w padlinie, to w szajsie. Czasem uda mi sie zapobiec nieszczesciu, kiedy w pore zauwaze, ze sie przymierza do tarzania, ale nie zawsze sie udaje.
Przeciez nie zreperowalam sama tej pralki, ino wyjelam plastik, ktory ja blokowal. :)))
Jako miesozercy staraja sie zatrzec swój zapach. Scierwo, czy g..., jeszcze nikogo nie zaatakowalo (nie liczac zombie oczywiscie) :D.
UsuńRany! Co za psia logika! ;))
Usuń:))) ha ha ha....psica mojej siostry ma w zwyczaju wynurzanie się w kupie wszelakiej. Kiedyś będąc u mnie w odwiedzinach psicy się siusiu zachciało - siostra ją wypuściła do ogrodu - działo się to pod osłoną nocy. Po kilku minutach wydarła mnie z objęć Morfeusza bo suka tak waliła gównem że trzeba ją było o 1.30 do wanny zaprowadzić i siostra pomocy potrzebowała . Dobrze, że moja nie ma takiego zwyczaju. I za rowerzystami przestała ganiać ale trwało to jakiś czas. A wiesz, masz rację - pies posłuszny to pies zmęczony
OdpowiedzUsuńAle Toya byla zmeczona i mimo to znienacka pognala za rowerzysta, a wczesniej miala w nosie mijajace nas rowery. Trzeba ja nauczyc, bo kiedys dojdzie do nieszczescia, ktos sie wystraszy i zwali z roweru.
Usuńoj tam nieszczęście od razu - zabawnie by było :) a tak poważnie to faktycznie - trzeba socjalizować bo to nie żarty
UsuńNaprawde nie wiem, co nia powodowalo, ze wynalazla sobie akurat tego rowerzyste do obszczekiwania.
UsuńPięknie pokazujesz złotą jesień!!! :)
OdpowiedzUsuńKiedyś dawno wybraliśmy się na rodzinne wakacje z dużym psem. Na pierwszym spacerze wytarzał się w krowim łajnie ;) Brat musiał go myć w Zalewie Wiślanym, a temperatura, była mało przyjazna ;)
Krowie to byloby pol biedy, az tak straszliwie nie cuchnie po diecie wegetarianskiej. Toya woli psie. :(
UsuńAle za to śliczny Burek! Zwłaszcza na stole i w tym czymś zielonym!
OdpowiedzUsuńNie ma laweczki, na ktorej bysmy nie trenowaly skokow, ona to uwielbia. Na ten stol wlazla sama, bez zachety z mojej strony. :)
UsuńDziwisz się potem, że na kuchenny stół włazi?
UsuńNajpierw wlazila na stol, a potem zaczelysmy trenowac na laweczkach.
UsuńPrzyznaje mialas dosc stresu jak na jeden dzien, ale ze Toya to gupi Burek to siem nie zgadzam:))
OdpowiedzUsuńNo mondry nie jest ten Burek, smierdziuch jeden! I rowerowy molestownik.
Usuńnie wolno tak brzydko mówić o toyce!!
UsuńNo jak ona taka niedobra, nie zachowuje sie jak dama.
Usuńdamy som przereklamowane:pp
UsuńCiii... ja jej wmawiam, ze powinna byc dama.
UsuńA odpowiadając na temat postu -Dlatego wolę KOTY i kocham Bułczyka-to juz wiesz:-)
OdpowiedzUsuńW ogole to gratuluje formy!!!!Po takim spacerze,taka niespodzianka jeszcze...
Ale z kotem na spacer nie pojdziesz i w razie czego kot nie obroni Cie przed jakims napadnikiem.
UsuńJak nie pójdziesz, jak pójdziesz? ;) Ja chodzę z naszym kotem. Przeciąga nas po krzakach, parkingach, po trawnikach ... takie zakątki osiedla dzięki niemu poznaliśmy .... gorzej z obroną, fakt ;)
UsuńNo tak, ale 10 km nie przejdzie, poszlaja sie gdzies pod blokiem i tyle.
UsuńPiękne babie lato pokazałaś :D
OdpowiedzUsuńKiedyś mieliśmy suczkę co kochała się w gó...ie wytarzać. Masakra jak trzeba na takiego psa uważać. Jak tego zasmakuje to zawsze będzie to robić niestety .../
Amyszka!!! Nie zartuj! Ja myslalam, ze ona z tego wyrosnie.
UsuńTrzeba mieć nadzieję...
UsuńWiesz, czyja matka jest nadzieja.
Usuń:-)))
UsuńCi ludzie jacyś tacy nerwowi som ... naprawdę ;)
OdpowiedzUsuńPieseczka się wystraszył, ciekawe czy na "uchodźcę" też by tak gębę pruł.
A Toyka śliczna, szczególnie w tej zieleninie :))) i na stole ♥
Ja na jego miejscu tez darlabym paszcze na wlasciciela, bo takie narowiste bestie prowadzi sie na smyczy.
UsuńJa raczej zagryzłabym rowerzystę.
UsuńMialam ochote pomoc Toyi go zagryzc, ale wolalabym nie trafic za kratki.
UsuńZagryziony już by nie doniósł :)
UsuńTa duze ryzyko, mogl byc silniejszy od nas dwoch.
UsuńI to jest argument. Szkoda psa.
UsuńJeszcze by sie zatrula biedaczka taka padlina.
UsuńCudne owadziki, ale grubodupcewy gdzieś poznikały...
OdpowiedzUsuńTo prawda, trzmieli w ogole nie widzialam, poszly chyba spac na zime.
UsuńSuper fotki :) ale przyznam sie szczerze ze Toya na stole, jako "danie glowne" to moje ulubiona fotka z tego zestawu :) Odblokowywania pralki wspolczuje.... :(
OdpowiedzUsuńTo juz drugi raz, bo pierwszy byl, kiedy mi sie poduszka w praniu rozerwala i pierze pozatykalo wszystkie przewody w pralce. A ja ja kretem! I sie odetkala.
UsuńToya na stole wymiata. Na szczęście mój kurdupel, nie próbuje się w niczym tarzać, nigdy tego nie zrobił. :) :) :)
OdpowiedzUsuńNie wiem, skad u psow takie paskudne upodobania. Obrzydliwosc!
UsuńZdjecia cudne!!! A Ty nie nazywaj Toyki burkiem, toż to psina, ktora musi poszczekac i sie wytarzać troszku:)))
OdpowiedzUsuńMusi? To ja po to posylam ja na psie uniwersytety, po to wydaje fortune, zeby ona radosnie MUSIALA robic glupoty? :)
UsuńTo chyba jakiś wirus bo u mnie również pralka focha zarzuciła, ale o tym w kolejnym wpisie bo już raczyłem się ogarnąć.
OdpowiedzUsuńNasza lata jak nowka niesmigana.
UsuńFocha miała
UsuńI rozowa wykalaczke. :)))
UsuńJesień u Was cudna! U nas też :)))
OdpowiedzUsuńJa też jestem obrzydliwa i śmierdzące prace deleguję... ;)
A właśnie rozmawiałam z mamą, szczęśliwą emerytką chodzącą po lesie i narzekała, że Maja własnie się w czymś wytarzała...
To Burki jedne! Paskudne psiory! :)))
Usuń