czwartek, 11 lipca 2019

No wiec tak... cz.1

Troche mnie nie bylo, jak moze zdazyliscie zauwazyc, a jak nie, to nie szkodzi. Nie tak dawno dywagowalam, ze nie zycze sobie nazywania mnie i mojej prawie rowiesnicy Merkel kobietami w podeszlym wieku. No i los sie wzial i zemscil, zsylajac na mnie nagle chorobe charakterystyczna dla pewnego wieku. Ale od poczatku.
We wtorek 2 lipca siedzialam sobie najspokojniej przy lapku i ogladalam jekies bzdety, nie o pisie i jego dokonaniach, nie o straumatyzowanych uchodzcach, co mogloby wywolac niewielki wqrw i podniesc cisnienie. Nagle poczulam cos dziwnego, co nigdy wczesniej mnie nie spotkalo, wiec nie bardzo wiedzialam, jak sie do tego odniesc. Czulam, jakbym miala eksplodowac od srodka. Siegnelam po aparat do mierzenia cisnienia, bo jako permanentny niskocisnieniowiec, z omdleniami wlacznie, czasem potrzebowalam to cisnienie sprawdzic. Bylo w normie, ale za to puls popylal z szybkoscia kosmiczna, bylo 160/min (norma 60 - 80). Pamietna stawiania sobie falszywej
Na sorze
autodiagnozy (ostrego zapalenia trzustki, podczas gdy byla to kolka nerkowa) przy pomocy wujka gugla, nie chcialam, ale zajrzalam. Powiedzial, ze to nie za dobrze. Za chwile znow zmierzylam, puls sie uspokajal, za to cisnienie bylo ponad 180, co u mnie  bylo monteverestem. Wystraszylam sie i poprosilam meza, zeby mnie zawiozl do szpitala. Pamietacie, rok temu tez wyladowalam na sorze KLIK i KLIK, wtedy w klinice, prawie jakby z tego samego powodu, ale tamtym razem nic nie stwierdzono, wiec pognali mnie do domu, na moja wyrazna prosbe zreszta. Tym razem wiec pojechalismy do mojego ulubionego. W rejestracji powiedzialam co i jak i nie czekalam nawet minuty, kiedy wezwano mnie i podlaczono pod monitoring. Pewnie z tego wszystkiego cisnienie skoczylo mi na 200/100 i zaczelam powaznie bac sie, ze dostane jakiegos wylewu czy cus. Moje ekg wtedy wygladalo naprawde slicznie, tak pieknej grafiki dawno nie widzialam. Lekarka jednak mniej byla zachwycona i zaordynowala pozostanie w szpitalu na oddziale o wdziecznej nazwie IMC (Intermediate Care - oddzial przejsciowy miedzy medycyna intensywna, czyli po polsku chyba OIOM, a normalnym oddzialem szpitalnym, gdzie trwa calodobowy monitoring). Popatrzcie i podziwiajcie:

Fajne, co nie? Mozna dzieciom w szkole zadawac takie szlaczki. Ja tam jestem zachwycona swoim dokonaniem.
Dla porownania ekg zdrowego czlowieka powinno wygladac mniej wiecej tak:

No to mnie podlaczyli, zapodali jakies tabletki i zapowiedzieli, ze beda badac, skad u mnie taki nagly zryw rewolucyjny. Jesu, jak ja sie tam meczylam! Oplatana kablami, z pompujacym sie co chwile mankietem do mierzenia cisnienia, jakims klipsie na palcu, przy wtorze szumu przyrzadow monitorujacych i ich glosnym pipaniu od czasu do czasu - mialam spac. Ja sypiam normalnie na brzuchu, kiedy tylko sie ruszylam, kabelki sie odlaczaly, a monitor wyl alarmowo. Ze nie wspomne juz pielegniarek, ktore o jakichs niecywilizowanych porach mierzyly temperature i pobieraly krew.

Nasz pokoj

Moj monitor


















Ale potem sie przyzwyczailam i opanowalam spanie w oplotach kablowych do perfekcji, a jak cos sie odpielo, szybko przylaczalam z powrotem, zanim zaczelo wyc. Pielegniarki w tym szpitalu sa takie kochane i widac, ze ta serdecznosc jest niewymuszona obowiazkiem bycia milym dla pacjentow, tylko idzie z serca.
Wzieli mnie w obroty, najpierw zrobili tzw. echo serca, czyli badanie usg, ktore wykazalo, ze serce mam jak dzwon. No to przynajmniej wykluczyli jeden feler. Pozniej musialam poddac sie cewnikowaniu serca, co w Polsce nazywa sie koronarografia. Przez tetnice w reku (albo przez pachwine, jesli przez reke sie nie da) lekarz wsuwa cieniutki drucik, wstrzykuje kontrast, a na ekranie wyraznie widac wszystkie naczynia wiencowe. Gdyby sie okazalo, ze ktores jest zwezone, na miejscu zalozono by mi stent. Ale nie, moje naczynia byly jak u 20-latki, nastepna ewentualna przyczyna zostala odhaczona i wykluczona. I tu szpital zrobil cos, co mnie wkurzylo, bo bez konsultacji ze mna zalatwiono mi termin na jakies bardzostraszniespecjalistyczne badanie w klinice uniwersyteckiej oraz powiedziano, ze mam sie cieszyc, bo normalnie czeka sie na to badanie straaaasznie dlugo. Poczulam sie jak numerek statystyczny, a nie jak pacjent, z ktorym sie konsultuje sprawy dotyczace jego zdrowia. Tak sie wqrwilam, ze wyszlam z oddzialu, co bylo kategorycznie zabronione, bo moj mobilny nadajnik ekg mial za maly zasieg. Ale mnie bylo wszystko jedno, musialam sie uspokoic, a park szpitalny byl wlasnie takim miejscem.




Niestety lezal ten park, w ktorym zreszta rowniez byla palarnia (jak to dobrze, ze rzucilam!) dokladnie po drugiej stronie kompleksu szpitalnego. Ale mnie bylo wszystko jedno, musialam odreagowac i przemyslec, bo bliska bylam opuszczenia szpitala na wlasna prosbe i ryzyko. Rodzina, a glownie moja najstarsza corka, ktora pracuje w tymze szpitalu, przekonali mnie do pozostania, przeprowadzki do kliniki i poddania sie temu badaniu. Oto moje dziecko pierworodne:


Ten IMC to dosc rotacyjny oddzial, ja mialam w pokoju w sumie piec wspolpacjentek, od dwoch studentek anorektyczek po ponad 90-letnia babcie. Kazda po jednym dniu przenoszona byla na normalny oddzial, a tylko ja tkwilam w oczekiwaniu na miejsce w uniklinice, ktorej nie lubie jak dzumy i cholery, bo to kombinat i czasem zdarza sie, ze podczas pobytu nie spotkasz dwa razy tego samego lekarza. Dla przypomnienia, bo kiedys juz wrzucalam zdjecia:

Zrodlo   Mozna powiekszyc kliknieciem
Te dwa budynki po prawej stronie to budynki szpitalne, ale widac dwa to jeszcze za malo, wiec na miejscu jeziorka widocznego na zdjeciu, jest budowany trzeci. Pozostale zabudowania to poliklinika, administracja i techniczne. Po lewej widac ladowisko dla naszego Christopha 44. Tam naprawde mozna umrzec na anonimowosc. Nie ujmujac tejze klinice uniwersyteckiej zaslug, wiedzy trzepania nagrod Nobla, najnowoczesniejszej diagnostyki i najmadrzejszych profesorow, ja tam bywac nie lubie. Mozna zedrzec buty zanim czlowiek przedostanie sie z jednego miejsca do drugiego, goncy poruszaja sie na rowerach, w budynku! Nasza Hexa tez juz klinike "zwiedzala" (TU i TU). Dzieciecy oddzial to ten wystep budynku polikliniki za drugim budynkiem szpitalnym.
No ale dobra, jak juz sie zdecydowalam, to sobie czekalam na miejsce i cieszylam sie w duchu, ze go nie ma i ze czekac moge w moim szpitalu. Latalam sobie po korytarzu, od konca do konca, a bylo to 90 krokow, podczas calego dnia wychodzilam przecietnie 10 km. Doktory mnie chwalily, bo aktywnosc uzdrawia, a ja mialam ja do zawdzieczenia Star, ktora tak dzielnie latala po szpitalu, kiedy byla chora. Dzieki, Star!

Moj teren popylania

Na korytarzu wisialy monitory z naszymi danymi zdrowotnymi. 
















No i tak sobie czekalam do niedzieli, kiedy to nagle pod wieczor oznajmiono mi, ze miejsce sie znalazlo i zaraz przyjedzie po mnie transport medyczny. No trudno, mus to mus. Ale kiedy zobaczylam, ze chca mnie transportowac na lezaco na noszach, to zwatpilam. Nie bylo jednak wyjscia, dodatkowo podlaczyli mi ekg i powiezli jak nieboszczyka co najmniej w sina dal, do znienawidzonej wstretnej kliniki, tylko dlatego, ze jakis prof-dr-dr zachwycil sie moimi szlaczkami i zechcial na mnie poeksperymentowac.
A, jeszcze! Okna pokoju wychodzily na parking, taki pusty, bo byla 5.00 kiedy robilam zdjecie.




Ciag dalszy kiedys nastapi...





62 komentarze:

  1. Dzięki, bardzo porządnie opisujesz, co według mnie świadczy o lepszym samopoczuciu.
    Czekam na dalszy ciąg relacji...zestawienie tego co pokazujesz z polskimi realiami jest trochę dołujące.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ewa, w takich przypadkach, jakem niewierzaca, tak skladam dziekczynienia wszystkim bogom, ze nie musialam tego przezywac w Polsce. Tam pewnie do dzisiaj kwitlabym na sorze. ;)))

      Usuń
  2. Czekam w napieciu na ciag dalszy. U nas tez czlowieka wszedzie woza albo na lozku lub wozku, ale jak tylko zaloza czlowiekowi szpitalna opaske na przegub to juz o wlasnych nogach moze tylko do lazienki i tez nie zawsze:))
    Na poczatku tez sie buntowalam, potem sie przyzwyczailam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciag dalszy bedzie jak u Hitchcocka, gdzie najpierw wybucha bomba atomowa, a potem dopiero napiecie rosnie :)) Mam czuja, ze nie lubie kliniki, bardzo mnie tam skrzywdzili.
      Jam kobieta wyzwolona i wszelkie proby odebrania mi wolnosci odbieram wybitnie negatywnie. :)))

      Usuń
  3. Jestes niesamowita! co za dokladnosc w opisach, mam wrazenie , ze wszystko bedzie dobrze bo zadziwia Twoja niezwykla zywotnosc i entuzjazm reporterski.TRzymaj sie! i jak Ewa troche Ci zazdroszcze tej opieki medycznej...no moze nie troche!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To fakt, ze opieka medyczna jest nieporownywalna z ta w Polsce i nie chodzi mi wcale o jakas wypasiona diagnostyke czy lepszy sprzet, ale o zwykly ludzki stosunek do pacjenta. Kazdy, doslownie kazdy, od ordynatora po sprzataczke, wchodzac do pokoju przedstawia sie, o wszystko pytaja z usmiechem i tworza nastroj do lepszego zdrowienia.

      Usuń
  4. o matko matko ja bym się czuła zaopiekowana i szczęśliwa w takim szpitalu/klinice.
    bezpieczna. nawet w molochu... ale ja żyje w średniowiecznej wsi, kurwa!a nawet w Afryce szamańskie.
    Mam nadzieję, że wszystko będzie ok. trzymam kciuki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaopiekowany czuje sie kazdy, naprawde, ale o szczesciu w szpitalu nie ma mowy. ;)
      Ktos kiedys zaproponowal mi powrot do Polski, kiedy gdakalam na uchodzcow. Stwierdzilam, ze z dwojga zlego oni lepsi od kaczystow. Zwlaszcza, ze wchodze w wiek, kiedy moze czesciej bede potrzebowala rzetelnej opieki medycznej.

      Usuń
  5. Opieki w tym szpitalu można Ci tylko zazdrościć, bo to się teraz wyrabia, nie tylko w szpitalach, to woła o pomstę. Jestem w trakcie załatwiania zasiłku rehabilitacyjnego połamańcowi, to zaczynam dostawać szmergla. Lekarz, nie pobierze i nie wypełni druku w internecie, tylko musisz jechać i przywieźć mu ten druczek. Wrrr

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tutaj to na szczescie rutyna, tak jest wszedzie. Czlowiek jest natentychmiast zaopiekowany, zeby nikt nie musial odpowiadac, kiedy mu sie cos stanie. No i wiele rzeczy mozna zalatwic mailowo.

      Usuń
  6. Po przeczytaniu posta pomyślałam, że będzie dobrze, ale kiedy przeczytałam Twoje odpowiedzi na komentarze, zaczęłam mieć wątpliwości. Jednak bez względu na to zdrowia Ci życzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest i dobrze, i niedobrze, ale da sie zyc. Jestem ustabilizowana, a o to przeciez chodzilo. Nie zdradze, co dalej, bo nie przyszlabys jutro. :)))

      Usuń
    2. Przyszłabym. Zawsze przychodzę, tylko nie zawsze piszę:)

      Usuń
  7. Ja, tym Twoim dokumentem jestem mniej zachwycona. Co to w ogóle jest? Brrr. Aniu, zdrowia przede wszystkim życzę!

    OdpowiedzUsuń
  8. Czekam zatem na ciąg dalszy, dobrze, że wyrwałaś się z lekarskich łap :)
    A ja jeszcze z tłumaczeniem rzeczonym walczę, ale już prawie koniec, dzisiaj mam zamiar puścić je w świat ;) ale co się namęczyłam, to moje :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak cos, to wiesz... ;)
      Ja tez jestem szczesliwa, ze moglam w koncu wrocic do domu, zwlaszcza z tej nielubianej kliniki. Dzisiaj spalysmy z Toyka w objeciach, wczoraz wciaz sprawdzala, czy jestem.

      Usuń
    2. Źle reaguję, jak dzieje sie cos takiego, nawet jak czytam to jest mi niewyraźnie, oczekuje dalszego ciągu , pozytywnego!:)
      Dobrze Panterko, że już jesteś w domu!

      Usuń
    3. Nigdy w zyciu nie mialam problemow z sercem, zawsze musi byc ten pierwszy raz, ze wszystkim.

      Usuń
  9. Kotku, ciesz się niepomiernie, że Cię to złapało tu a nie w Polsce. W Polsce
    spokojnie zeszłabyś na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym i być może ktoś z rodziny jakiegoś pacjenta zauważyłby, że już nie żyjesz. W Polsce na tych oddziałach się po prostu umiera.Że już nie doniosę, że na wewnątrz oddziałowym OIOM-ie (na który z okazji weekendu przeniesiona mojego męża, bo mu groziła tamponada serca ,a leżał na oddziale kardiologii zachowawczej) nie działało monitorowanie właśnie tętna, bo "końcówkę sondy gdzieś zagubiono".
    Nie jesteś odosobnionym przypadkiem z gatunku skąd ta galopada tętna przy zwykle niskim ciśnieniu - też to mam od kilkunastu lat, ale u mnie to "może to od tarczycy" wg polskiej diagnozy. Nie zdiagnozowali od czego to jest, ale biorę bisoprolol i moje tętno jakoś się trzyma w granicach przyzwoitości, jednak muszę to codziennie rano łykać.
    W Berlinie Klinika Uniwersytecka to też gigantyczny moloch. Jak pojedziesz nie tą windą, którą każą to trafisz zupełnie nie tam gdzie zamierzałaś. Na planie są podane numery wind, którymi trzeba jechać.
    Słuchaj się lekarzy, łykaj co dają, bądź wzorową i posłuszną pacjentką to szybciej stamtąd wyjdziesz. Trzymaj się i pisz co dalej.
    Przytulam, razem z tymi kablami;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie no, kabelki juz pozdejmowali, od wczoraj jestem wolna jak ptaszek i nareszcie moglam sie normalnie wykapac w calosci, a nie przecierac sciereczka pomiedzy kablami, elektrodami i wenflonami. Oraz tez dostalam ten bisoprolol, ale ja mam go przyjmowac 2xdziennie, a procz tego RamiLich 1x. To na razie, okaze sie w praniu, czy te tabletki sa dla mnie wlasciwe, a jak nie, to lekarze beda zmieniac i probowac innych betablokerow, bo to swinstwo lubi miec przekre dzialania uboczne. Zobaczymy.
      Na razie napawam se wolnoscia.
      Tez nie znosze molochow, nikt mnie tam nie zapamieta, pacjenci jak na tasmie produkcyjnej, polikliniki pelne, miliony ludzi rocznie. Wole bardziej kameralne szpitale albo gabinety lekarskie.

      Usuń
    2. A wiesz, że bisoprolol jest na liście środków "antydopingowych " dla sportowców? Przed bisoprololem dostawałam coś, co wywoływało...biegunkę. Nim się połapałam (bo dostałam lek do ręki, od lekarki, bez ulotki) byłam pewna, że się czymś zatrułam. Mój wczoraj wieczorem trafił na moment do tutejszej kliniki, o czym nawet dziś napisałam.I nie mam o niej wysokiego mniemania, to już drugi jego kontakt z tym miejscem i tak samo mało udany jak pierwszy.
      Przy pierwszym poparzyli mu skórę przy EKG i zapisali środek jeszcze bardziej obniżający jego niskie ciśnienie i chłop mi mdlał. W ramach "reklamacji" pani doktor raczyła to odstawić.

      Usuń
    3. Nie patrz, czy szpital jest blisko, tylko jakie ma notowania i zawsze jedz tam, gdzie najlepiej. Nawet wezwana karetka ma obowiazek zawiezc Cie tam, gdzie Ty chcesz, do wskazanego przez Ciebie szpitala. Popytaj, gdzie warto, a gdzie pod zadnym pozorem.
      A sportu nie uprawiam, wiec moge sie dopingowac do woli. :)))

      Usuń
  10. Szlaczki rzeczywiscie imponujace!
    I klinika i opieka tez, mam zaufanie do niemieckiej sluzby zdrowia, za to do angielskiej wcale.
    Zycze ci zdrowia Pantero !

    Przy okazji dziekuje Tobie - bo w koncu wyjasnilas mi co to za atak mialam ponad rok temu. Dokladnie tez zdiagnozowalam sobie zapalenie trzustki, mialam wszystkie objawy i tak potworny bol, ze wyladowalam na pogotowiu w szpitalu... gdzie po 3 godzinach przyjal mnie lekarz w pokoju, gdzie nie bylo nawet USG! Nie zrobil kompletnie nic, tylko pomacal i dumal co to moze byc... zapisal przeciwbolowe i odeslal do lekarza domowego.
    Moglam tam zejsc spokojnie i nic.
    Nie zeszlam , bo teraz widze, ze to byl atak kolki nerkowej. Zrobilam prywatnie badania w Polsce i wykazalo , ze mam kamien w nerce. Tutaj po 2 miesiacach oczekiwania na USG - nie znalezli niczego.
    Wszyscy porownuja tu sluzbe niemiecka z polska i zalamuja rece.
    Ja porownuje polska i angielska i uwazam, ze ta pierwsza jest na calkiem niezlym poziomie - to o czym swiadczy ta ostatnia? :)))

    Czekam w suspensie na dalsza relacje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tym stawianiem przeze mnie diagnozy to bylo tak, ze ja juz wtedy bylam po jednym ataku kolki nerkowej, a ten bol, ktory mnie zlapal, byl zupelnie inny i gdzie indziej. To mnie calkiem zmylilo, zreszta lekarzy w szpitalu tez, bo na poczatku wykluczyli kamienie i kolki. Tu masz cala historie:
      https://swiattodzungla.blogspot.com/2014/07/pantera-niezdiagnozowana.html
      https://swiattodzungla.blogspot.com/2014/07/ktos-mnie-wzywal.html
      Oraz tez sie bardzo ciesze, ze podlegam niemieckiej sluzbie zdrowia. Polska jest w tej kwestii za krajami trzeciego swiata, to wiadomo, ale ze UK tak kuleje, to mnie dziwi, w koncu maja dobrych naukowcow i mozliwosci finansowe trzymac sluzbe na swiatowym poziomie.

      Usuń
  11. Moje EKG nie jest takie ładne. Wzorowe również nie, lecz lekarz stwierdził, że nie ma sensu rozgrzebywać czegoś, co nie wygląda na zaczątek chorobowy. Ogólnie odkąd pamiętam, miewałam "wahnięcia" na tym EKG. Sporadycznie nierówny rytm. Ale skoro mam się nie przejmować, to na razie nie myślę o tym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Komus trzeba wierzyc, np. lekarzom. Ja i tak jestem szczesliwa, ze dopadlo mnie dopiero teraz, a nie wczesniej, co nie jest wcale rzadkoscia, bo i malenkie dzieci choruja na serce. Jakos tam tymi pigulkami zostalam ustabilizowana i bede je juz przyjmowac do konca zycia, co mnie nieco wkurza, ale co robic?

      Usuń
  12. W Polsce o takim traktowaniu można tylko pomarzyć, niestety

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo skoro budzet panstwa idzie szerokim strumieniem klechom do kieszeni, to nie wystarcza juz dla tych, ktorzy sie do tego budzetu przyczyniaja, czyli podatkodawcow. Dla mnie ok, niech zatem sie modla o wlasne zdrowie, skoro na to pozwalaja i sprzedaja sie za 500.

      Usuń
  13. Ahoj przygodo chciałoby się powiedzieć!!
    Serial medyczny z thrillerem

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przynajmniej jest co wspominac przed rychla smiercia.

      Usuń
    2. Zapomniałam napisać że widok ekg rozłożył mnie na łopatki!

      Usuń
    3. Mnie tez, nadal zreszta trwam w zachwycie. ;)

      Usuń
    4. Jak nie oprawisz w ramki to mi wyślij!!

      Usuń
    5. No co Ty! Moje!!! Ale skoro nawet prof-dr-dr z wielkiej kliniki sie zachwycil, to musialo byc wyjatkowe. :)

      Usuń
  14. A wcale nie masz być z czego dumna - nie rysowałaś tego sama, własnoręcznie. Kłamczucha! :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale rysowalo moje serce, a ono nalezy do mnie, wiec tak jakbym to ja rysowala.

      Usuń
    2. Czyli są ludzie leworęczni, praworęczni, oburęczni i sercowi?

      Usuń
  15. Pierwsze to pochwalam ze poszlas i nie diagnozowalas sie sama. Drugie to wyglada ze mialas super dobra opieke tak medyczna jak pielegniarska. Niewazne czy lubisz budynek czy nie - wazne by sie zajeli Twoja osoba rzetelnie a to zrobili. Jakby jeszcze chcieli architektura dogadzac pacjetom to dopiero by bylo!!! nie ma az tak dobrze, Pantero. Tu chcialabym powiedziec - popatrz jak jest w Polsce i nie narzekaj ze mieszkasz w kraju ktory daje Ci super opieke i warunki.
    Opieprzylam Cie ale przyjmij z przymrozeniem oka - wiem ze nie bylo latwo, ze bylas wystraszona sytuacja, niepewna co i jak i w dodatku w przygnebiajacym budynku.
    A bardzo waznym jest otoczenie chorego - tak wystroj jak lekarze i reszta obslugi.
    Ciesze sie ze jestes w domu i ze swoimi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie no, z poczatku to ja pojechalam do mojego ulubionego szpitala i dopiero stamtad przetransportowali mnie (odleglosc moze 200-300 metrow) do duzej kliniki, ktorej nie lubie. Od wtorku do niedzieli bylam w fajnym miejscu i dopiero od niedzieli do srody w tym obrzydliwym.
      Oraz codziennie wznosze dziekczynienia do wszystkich bostw, w ktore nie wierze, ze mam do dyspozycji taka wlasnie opieke medyczna.

      Usuń
  16. Najważniejsze, że naczynia wieńcowe czyściutkie. Czekam niecierpliwie na dalszy ciąg, bo jestem ciekawa o co kaman. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Dobrze, że już jesteś nazad w domu. Czekam na c.d.
    Buziaki.

    OdpowiedzUsuń
  18. Szlaczki ladne, podobne mam w ksiazeczkach do kolorowania :-)))
    Co do molochowatosci to partner mojej corki zabladzil razem z nami w Royal Infirmary jak sie wnusia urodzila, a kiblowal juz na tym oddziale dwa dni, no ale to z emocji chyba :-)
    A co do Ciebie to Ci sie nalezy klaps na dupsko. Zamiast byc wdzieczna ze tak szybko zalatwili te jakies-super-hiper badania to ty marudzisz, ze klinika nieladna. Ech...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No co ja poradze, nie nie lubie tej calej kliniki i kiedy tylko moge, omijam ja szerokim lukiem. Do poliklinik tez nie uczeszczam. Sam budynek, a raczej kompleks budynkow budzi we mnie wstret i skrajna odraze. Jak jutro doczytasz, nie bez powodu.

      Usuń
  19. Serce artysta to jednak nie jest powód do radości, a szkoda bo można by sobie przy okazji dorobić. Chociaż może trzeba by dorabiać się na chorobie, leczenie by się finansowało ;)
    Najważniejsze, że Cię zdiagnozowali i ustalili terapię!
    Aniu bardzo sympatyczny uśmiech ma twoja córka, ani chybi po mamusi :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No niestety, nie zdiagnozowali, tyle moge zdradzic. Betablokery i na cisnienie przepisali rutynowo, ale przyczyna nadal jest nieznana i nie wyleczona.
      Powiadaja, ze ona wlasnie jest najbardziej do mnie podobna, ale ja tam podobienstwa nie widze i nie umialabym okreslic, ktora jest najpodobniejsza. Srednia poszla w mojego tate z wczesnej mlodosci, ma tez troche z mojej mamy.

      Usuń
  20. No nie gadsj, coreczka piękności, po mamuni, podobna bardzo, krew z krwi.

    OdpowiedzUsuń
  21. Aniu, zacznij pisać ksiązki, bo świetnie Ci to wychodzi. Trzymasz człowieka w napięciu i czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy. Zdrowia życzę, bo to każdej z nas bardzo się przyda. Mam nadzieję, że to co Cie dotknęło będzie można opanować i będziesz mogła dalej żyć swoim rytmem :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakos juz medykamenty mnie ustabilizowaly, denerwujace jest to, ze trzeba bedzie je brac do konca zycia. Zawsze z niesmakiem spogladalam na garsc pigulek, ktore mama musi brac codziennie, teraz ja sama musze. Nigdy sie ze soba nie piescilam, nie latalam po lekarzach jak ona, lekcewazylam jakies drobne dolegliwosci. To mam za swoje.

      Usuń
  22. Pilnuj się i bierz tabletki regularnie. Ja biorę i z tym da się żyć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No biere, biere choc niechetnie... A co mi innego zostalo? ;)

      Usuń
  23. Rano nie zdązyłam i czekałam na wieczór aż przeczytam.Jak dobrze,zenie palisz.Brawo,ze nie wróciłaś do nałogu.Moja kolezanka miała podobne objawy do Twoich objawów.Spędziła w szpitalu trzy tygodnie.Okazało się ,że ma syndrom złamanego serca[Zespół takotsubo].Pantera trzymam kciuki za Ciebie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myslisz, ze tez mi sie serce zlamalo? ;)
      Przez caly czas pobytu w obu szpitalach dziekowalam sobie za to rzucenie nalogu, bo gdybym palila, to na pewno nie wytrzymalabym bez dymka.
      Dziekuje, Gosiu. :*

      Usuń
  24. Opieka do pozazdroszczenia, ważne że z sercem jest dobrze, może to nic złego. Pozdrawiam i dużo zdrówka życzę! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skladam dziekczynienia wszystkim bostwom, jakem ateistka, ze na starosc mam rzetelna opieke, a nie jak w Polsce.
      Dziekuje Ci, Maks. :)

      Usuń

Chcesz pogadac? Zamieniam sie w sluch.