Na 0,25 litra spirytusu 95% biore 6 duzych zoltek, 0,25 kg cukru-pudru, 1,5 szklanki mleka (gotowanego, ostudzonego i bez kozucha) i 2 op. cukru waniliowego (nie wanilinowego!).
Potem ubijamy klasyczny kogel-mogel, miksujemy jak dlugo sie da, bo im dluzej, tym lepiej. Masa powinna dwukrotnie zwiekszyc swoja objetosc i zjasniec. Pozniej ostroznie wmiksowujemy mleko i uwazamy, zeby nie zabryzgac calej kuchni, bo pryska sakramencko. Teraz nadchodzi chwila prawdy i zrecznych umiejetnosci, bo do tego trzeba dodac spirytus. Jak zrobi sie za szybko, ajerkoniak bedzie sie dzielil na warstwe jajek i warstwe spirytusu. Niby nic to strasznego, bo po mocnym potrzasnieciu znow sie wymiesza, ale wyglada niezachecajaco. Trzeba wiec dodawac spirytus po kropelce w wir powstaly przy miksowaniu, wtedy jest szansa, ze od razu dobrze sie wymiesza. To naprawde dlugi proces, ale cierpliwosc sie oplaca. Rozlewamy potem ajerkoniak do butelek, wrzucajac do kazdej ok. 2 cm laski wanilii. Butelki trzymamy w lodowce.
Te czarne kropeczki to wanilia, ja uzywam Doktor Oetker Bourbon Vanille Zucker i w nim sa te drobinki prawdziwej wanilii.
Z tego ajerkoniaku zostaja nam bialka i albo je wylewamy, albo robimy bezy. Te 6 bialek ubijamy na sztywno ze szczypta soli, a potem dodajemy drobny cukier, nie puder, nie krysztal, ale normalny drobny. Ja zawsze sypie na oko, wiec nie wiem, ile dokladnie tego cukru zuzywam, moze jakies 100g, moze troche wiecej. Pozniej klade lyzeczka male kupki na blache, one troche rosna, wiec nie za gesto. Nastawiam na nadmuch (nie wiem, jak jest Umlauf po polsku, chyba nadmuch) i temperature najpierw 150°C, pozniej redukuje do 100°C i pozwalam bezom schnac powoli. Potem przekladam do szczelnych pudelek, bo w wilgotnym powietrzu robia sie mnientkie i gumowe, ale w takim wypadku mozna je na chwile wrzucic do piekarnika na dosuszenie.
A pani prezydentowa Kwasniewska moglaby sie uczyc od Toyki, jak elegancko spozywac beze.
No toś utrafiła w mój gust! Ajerkoniak uwielbiam, a bezy kocham. Jednak sama niekoniecznie potrafię je zrobić. Mistrzynią była moja Teściowa. Daj mi tu jeszcze wagon prawdziwej bitej śmietany (nie z proszku i nie ze dezodorantu), a zapomnę o świecie!
OdpowiedzUsuńMoze niekoniecznie potrafilas je zrobic. Bo od dzisiaj, po zapoznaniu sie z moim wyprobowanym przepisem, mozesz zajac sie produkcja ajerkoniaku i bez (bzów? bezów?) Bita smietana to nic prostszego, a odkad mamy elektryczne miksery, to juz w ogole bagatelka. Swego czasu moja mama, bijac smietane recznie do galaretki na niedzielny obiad, ubila slodkie maslo. Takie to dobre smietany za komuny byly... A potem przyszla ona i szlag wszystko trafil.
UsuńPo prostu w środku wychodziły mi nie suche, a lekko kleiste, co mnie wkurzało i zarzuciłam produkcję.
UsuńPrzez pol zycia robilam bezy, ktore byly kleiste, malo tego, rozplywaly sie na blasze. Tym razem udalo sie, po przeczytaniu jakiegos przepisu w internetach. Zmienilam cukier z pudru na zwykly i dodalam szczypte soli, czego nie robilam wczesniej. Wazne jest tez, zeby nie za dlugo ubijac te piane, a ja myslalam, ze im dluzej, tym lepiej.
UsuńTym razem wyszly wzorcowe.
Czy musisz mnie zmuszać do zakładania śliniaka??? Tylko to mnie czeka, po czytaniu takiego wpisu i powtórzę za Frau Be - poproszę do bezów i napitku bitą śmietanę...😍
OdpowiedzUsuńNo Wy to juz macie wymagania! Bylybyscie blizej, dostalybyscie likieru do polizania, bo tego sie nie pije, ino lize. A tak... wyslac nie idzie, bo sie potlucze, wiec musicie same ukrecic. :)
UsuńOjtam ojtam, Orka alkohol wysyłała ;)
UsuńPamiętam jak dziś, za pierwszą Białą Kurę dostałyśmy od Orki pychota nalewki!!!
Jakież było moje zdziwienie, ja jej wtedy nawet nie kojarzyłam, a Ona nas tak uchonorowała :)
Dla ścisłości pełniutkie i całe butelki doszły ze Szczecina do Wrocławia!!!
Ups uhonorowała
UsuńA ja wyslalam glupie male obrazki, ramki i szkielko, wszystko opatulone w folie babelkowa i co? Doszlo w kawalkach. Nie ryzykuje!
UsuńLubię ajerkoniak, nie jestem pewna czy mi się chce robić samodzielnie.
OdpowiedzUsuńBitą śmietanę można ubić z kremówki, mikserem robi się raz dwa, można pod koniec dodać łyżkę cukru pudru, będzie sztywniejsza. Masło też kiedyś zrobiłam niechcący.
Toya to bardzo wytworna dama, z bezy nie uroniła okruszka.
Tak, z ulicznego Burka zrobila sie dama Toya, no za wyjatkiem sytuacji, kiedy na swojej drodze spotka padline, wtedy nic nie rzadzi i mentalnosc Burka wraca jak bumerang :)))
Usuńtak ja to kupuję, znaczy oczywiście przyda mi się. Jako, że się leczę sama ;-) wczoraj szukałam wśród wielu butelek z nalewkami, dziwnymi alkoholami, nalewki z malin, którą kiedyś robiłam i znalazłam świetną cytrynówkę na miodzie. ale nalewki maja to do siebie, ze muszą postać a czasami jest nagła potrzeba takiego alko
OdpowiedzUsuńNo widzisz, a ajerkoniak ma to do siebie, ze od razu mozna pic. :))) Oczywiscie znacznie lepszy jest, kiedy sie "przegryzie", ale przymusu nie ma. ;)
UsuńNie no Toyka na prezydentowom!!!
OdpowiedzUsuńNie wierzę!
Oba wszystko tak elegancko?!
Nie, nie wszystko. :(
UsuńKiedy spotka padline, traci rozum. :)))
Gena nie wydłubiesz
UsuńRobim co mozem, ale nie wychodzi.
UsuńAle gracja w jedzeniu tej bezy do pozazdroszczenia!!
UsuńPrzynajmniej tyle, bo gdyby tak na kazdym froncie robila wioche... :)
UsuńTutaj robi raczej furrorę!
UsuńNo ba! :)))
UsuńDo ubijania bez dodaje się również nieco skrobi ziemniaczanej, wtedy są nieco trwalsze, mniej podatne na mięknięcie. A ja z reguły zużywałam białka do pieczenia biszkoptu, ewentualnie do "spulchnienia" pasztetu mięsnego, bo prawie zawsze na święta robiłam też domowy pasztet, choć to jednak sporo pracy.
OdpowiedzUsuńKiedys robilam pasztety, ale mi sie odechcialo, bo rzeczywiscie mozna sie urobic po lokcie. Ale taki domowy pasztet... mmmm... pychota. I zawsze wiadomo, co w nim naprawde tkwi.
UsuńI dlatego co jakiś czas, nawet nie świąteczny, pasztet robię.O kurczę, czasownik mi wyszedł na końcu;)
UsuńBo sie zgermanizowalas ;) Oni tez te czasowniki spychaja na sam koniec :)))
UsuńW języku polskim szyk wyrazów jest przestawny; czasownik na końcu zdania to nie błąd. Szczególnie w poezji: Fragment wiersza "Małpa w kąpieli"
Usuń"Fraszka! Małpa nie cielę,
Sobie poradzi:
Skąd ukrop ciecze,
Tam palec wsadzi.
Aj gwałtu! piecze!"
Miało być - szczególnie w poezji się zdarza.
UsuńNo przepraszam, ale w niemieckim czasownik musi stac zawsze na drugim miejscu (na pierwszym obojentie co stoi), tylko w zdaniach podrzednie zlozonych, znaczy dlugich ten z drugiego zdania wylatuje na koniec. I to tez nie zawsze, bo po "aber" idzie na drugie... I jeszcze jest pare innych :))
UsuńLomatko, ale sie narobilo! Ja tu o likierze, a Wy we mnie gramatyka rzucacie. :)))
UsuńHehehehe jaka wytworna ta Toyka nic nie uroniła :)
OdpowiedzUsuńU koleżanki jadłam niedawno bezy które mają kilka miesięcy, nie wiedziałam, że te ciastka się nie psują.
Trzeba tylko przechowywac w szczelnym pudelku, zeby wilgoci nie dostaly.
UsuńPo polsku to termoobieg ☺️
OdpowiedzUsuńBezy lubię czasem sobie zjeść, do tego gorzka kawa albo herbata... Ale sama nie robię. Za likierem z jaj nie przepadam, mam jeden w domu już sporo lat, ale jest dobry, do deserów lodowych go używamy.
Toya jest prawdziwą damą, ksztalcona po szkołach, więc i z bezą sobie poradzi. Pani Jolanta może u niej lekcje stylu pobierać 😂
Tak, to prawda, pani Jolanta moze uzywac filmiku z Toyka jedzaca beze jako materialu pogladowego podczas swoich odczytow o dobrym wychowaniu. :)))))
UsuńTakiego smaku mi narobiłaś tą jajcówką, że sobie odpiszę i zrobię. Mama robiła, ja jeszcze nigdy, ale ja leń patentowany jezdem. Z białek na pewno bezy piekła nie będę, bo po urodzinowym torcie całym bezowym, mam bezy po kokardę, oprócz oczywiście mojej najukochańszej BEZY. Z białkami kłopotu nie będzie, Bezowy zeźre, jako jajecznicę haha.
OdpowiedzUsuńZrob, Bezowa, koniecznie! Nie ma jak ajerkoniak wlasnej roboty. Te kupne sa do niczego, nie tylko niedobre, ale pewnie jeszcze pelne konserwantow.
UsuńA bezy mozesz przechowywac w szczelnym pudle do czasu, az Ci sie znow zachce.
Już chyba w życiu mi się nie zachce. A nich i Bezowy ma coś, bo jajcówki, to on nie lubi.
UsuńOj, Bezowa... To dla siebie, skoro Bezowy taki nieuzyty, ze jajcowki nie lubi. :)))
UsuńAjerkoniak do lodów - pychotka! A bezy jadam rzadko, bo mi nie wychodzą. W starym, gazowym piecyku umiałam zrobić, a w nowym, elektrycznym za cholerę.
OdpowiedzUsuńJak długo w 150 stopniach? Wkładasz do nagrzanego czy do zimnego piekarnika?
Wkladam do nagrzanego i chyba jakos po godzinie zmniejszam temperature. Ja tak sie juz przyzwyczailam do elektrycznego, ktory uzywam od 30 lat, ze w gazowym bym nie umiala nic upiec. :)))
UsuńToyka moja milosc niespelniona. Ona jest po prostu cudowna , w kazdym calu.
OdpowiedzUsuńNiewiarygodne, jak pieknie zjadla te beze – jak elegancko, z jakim wdziekiem,
jak kunsztownie odgryzala te kawaleczki – prawdziwa Dama.
Toyka I love you !
Bezy mniam . Ja bym sie rzucila lapczywie i wciela na dwa gryzy ..
Ajerkoniak zwany tez Adwokatem uwielbiam i zawsze przywoze sobie flaszke z PL.
Ten holenderski jakos mi nie smakuje, za ciezki i za gesty, a innego tu dostac nie idzie.
Przed Swietami bywa rzut w Aldiku i pojawia sie Adwokat niemiecki – pycha i dokladnie taki jaki ma byc.
Sama sie nie podejmuje robic , bo na sicher wykrece albo maslo albo jajka osobno...
Gratulacje dla Ciebie – pieknie wykrecilas
Nie lubie ajerkoniakow kupowanych, jak juz wyzej napisalam Bezowej, czort wie, co tam pchaja do srodka, pewnie emulgatory, zeby sie nie dzielilo i kupe konserwantow, zeby ludzie sie salmonella nie potruli. Ja przynajmniej wiem, ze wszystko swiezutkie, a poza tym smak jest nieporownywalny. Ten Verpoorten jest tak ohydny w smaku, ze jak lubie, tak pic tego nie moge. Niemieckiego nie probowalam, ale jestem pewna, ze z moim nie wytrzymuje konkurencji. :)))
UsuńNo pewnie ze nie:)
UsuńA przeciez on nie potrzebuje zadnych konserwantow skoro zawiera alkohol.
UsuńMam w lodowce wisnie z nalewki (nasaczone spirytusem), ktore spokojnie siedza w niej juz rok, bo jakos tak powoli zuzywam. I ciagle piekne:))
No to ja juz nie wiem, czego oni dodaja do tych ichnich ajerkoniakow, ale maja one taki ohydny posmak, ze pic sie odechciewa.
UsuńJa tam nie wiem gdzie to bylo, ale wiem na pewno, ze ja juz te likiery i bezy widzialam. A wszyscy wiom, ze nie jestem prorokiem.
OdpowiedzUsuńWidzialas na fejsuniu, ale na blogu jeszcze nie bylo, a nie wszyscy fejsunia majo.
UsuńDzieki, juz sie balam, ze mam zwidy :)))
UsuńMoze miewasz, ja tam nie wiem, ale tym razem dobrze widzialas :)))
UsuńMoze ayerkoniaku nie zrobie, bom zupelnie niepijaca ale bezy bardzo lubie i powinnam zakasac rekawy i je zrobic...takie male a potem je podawac jako malutkie pawlowe, przelozone kremem i owocami! ojej pycha!!!
OdpowiedzUsuńA wiesz co? To genialny pomysl! Nie wpadlo mi do glowy, ze mozna z tego male pawlowe robic i zachwycac gosci. :)
Usuńi nie trzba kroic, wiec sie nie krusza...
UsuńBede musiala poszperac za tymi pawlowymi, ale dopiero jak zrobie nastepny ajerkoniak i napieke bez (bzow? bezow?) :)))
UsuńSuper kulinarne sytuacje. A Toya z bezą to już zupełnie inny wymiar. :)
OdpowiedzUsuńMoże dlatego, że zostałem umówiony na szybko przez panią z kadr? Bo myślała, że będę po skierowanie dopiero następnego dnia, a nie tego samego. Poza tym poprzednim razem też długo nie czekałem na termin do medycyny pracy.
Pozdrawiam!
No, Toyka to inny wymiar, kosmitka bez mala :))))
UsuńSuper jest na tym filmiku.
UsuńTo w takim razie jedziemy do Nieborowa. :) Polecenia to jest coś istotnego dla mnie.
2 grudnia mam z tego co wiem (ale na razie bez informacji na mailu) spotkanie organizacyjne w głównej siedzibie urzędu. Zaczynam w takim układzie 3. Ale pewnie szczegóły jeszcze poznam.
Nawet nie wiesz, jak sie ciesze, ze wszystko sie udalo.
Usuń