środa, 22 maja 2013

Historie bez happy endu 7.

Od poczatku swojego zycia byla ta gorsza. Urodzila sie jako druga corka w rodzinie i to jej starsza siostra byla ta ladniejsza, zdolniejsza, bardziej holubiona przez wszystkich. To Kryska skonczyla studia, podczas gdy ona poprzestala na liceum i to z przeszkodami, bo powtarzala trzecia klase. A powtarzala, bo buntowala sie, kiedy wciaz musiala wysluchiwac, by brala z siostry przyklad. Jak ona jej wtedy nienawidzila! Zyczyla jej wszystkiego najgorszego, smierci nawet, by moc zostac jedyna corka. Zazdroscila jej urody, zgrabnej figury, wiedzy, ambicji, wszystkiego. Krycha wdala sie w rodzine ze strony ojca, podczas gdy ona odziedziczyla wiele cech po rodzinie matki.
Ich matka byla druga zona ojca i jego rodzina nigdy jej do konca nie zaakceptowala, wolala poprzedniczke. Tak wiec i ona, corka drugiej zony, byla dla nich kims gorszym. Wszystkie te czynniki uksztaltowaly ja na osobe z jednej strony pelna kompleksow, z drugiej zas zbuntowana i pragnaca pokazac, ze tez jest cos warta. Robila to na swoj sposob, czesto zgodnie z zasada na zlosc wszystkim odmroze sobie uszy. Obracala sie w nienajlepszym towarzystwie, bywalo, ze popijala, co skutkowalo jeszcze gorsza o niej opinia. Swoim postepowaniem utwierdzala wszystkich w ich o niej osadach.
Dosc wczesnie wyszla za maz za kolege z liceum. Wszyscy go jej szczerze odradzali, bo mial ciagotki do kieliszka i jeszcze za czasow narzeczenskich nierzadko odwiedzal ja pod wplywem. Tlumaczono jej, ze na pewno nie zmieni sie po slubie, a jesli, to na gorsze. Ale gdziezby tam sluchala, ona wiedziala wszystko lepiej. Moze i go kochala, moze chciala tylko przeciwstawic sie calej rodzinie, moze potrzebowala kogos, kto da jej poczucie wyjatkowosci i nie bedzie porownywal z siostra. Kto to wie?
Wesele bylo kameralne, w domu. Po slubie zamieszkali u jej rodzicow, ktorzy oddali im do dyspozycji jeden z dwoch pokoi. Zaczela sie szara codziennosc. Obydwoje pracowali, ale nie przelewalo sie, chociaz u rodzicow mogli mieszkac nic nie placac. Niedlugo potem urodzil sie ich syn, ale radosc nie trwala dlugo, bo po ciezkiej chorobie zmarl jej ojciec. O ile za jego zycia maz jakos sie jeszcze hamowal, tak po smierci tescia puscily mu hamulce. Pil coraz czesciej, awanturowal sie, dochodzilo do rekoczynow, az wreszcie, kiedy popchnal tesciowa, ta wyrzucila go na zbity pysk z domu, bo kto w koncu pozwoli sobie na podobne traktowanie?
Wrocil do rodzicow, ale kontakty z zona nie ustaly i po jakims czasie zaowocowaly u niej stanem blogoslawionym. Urodzila corke, a ze malzonek nieco sie uspokoil, jej matka pozwolila mu znow zamieszkac u niej w domu. Malo tego, do ich dyspozycji oddala obydwa pokoje, a sama zamieszkala w przedzielonej szafa kuchni. Jak latwo sie domyslic, sielanka nie trwala dlugo. Wreszcie ona sama miala dosyc jego wybrykow i wystapila o rozwod, namowiona zreszta przez jego matke, ktora nie mogla zniesc, ze wnuki musza byc swiadkami czestych awantur i widoku pijanego tatusia. Obiecala tez, ze w miare mozliwosci bedzie ich wspierac finansowo, co zreszta robila.
Tragedia rozegrala sie w domu tesciowej. Ktoregos dnia rano, kiedy chciala obudzic syna do pracy, znalazla go w pokoju powieszonego. Nic nie wskazywalo na to wczesniej, ze ma zamiar odebrac sobie zycie, byl to szok dla wszystkich. Dzieci dostaly rente po ojcu, a tesciowa nadal pomagala w miare sil i mozliwosci.
Minelo wiele lat, dzieci podrosly, syn zalozyl nawet wlasna rodzine, corka byla jeszcze w szkole. Ona chciala znow ulozyc sobie zycie, poznala Krzyska i zamieszkali razem. To on byl tym, ktory napieral na slub, jej papierek do niczego nie byl potrzebny, dobrze jej bylo tak, jak bylo. Pomyslala jednak, ze niedlugo i corka wyprowadzi sie z domu, a ona zostanie sama. Zgodzila sie i wyszla za maz po raz drugi. Malo kto wiedzial, co tam odbywalo sie w ich czterech scianach, ona byla bardzo skryta, nie zwierzala sie nikomu, a juz tym bardziej z zyciowych niepowodzen. Ze skrawkow ukladal sie jednak obraz przemocy domowej, choc sladow na sobie nie nosila. Po przemianach ustrojowych rowniez finansowo nie wiodlo im sie najlepiej, co bylo zarzewiem kolejnych nieporozumien. Obydwoje nie pracowali.
Co zaszlo tego dnia, dokladnie nie wiadomo. Prawdopodobnie podczas kolejnej szarpaniny on musial ja albo podduszac, albo uderzyc w szyje, czy tez dociskac do mebla, dosc ze od tego czasu ona mogla mowic wylacznie schrypnietym szeptem. Dalej jednak trwala przy nim i oboje opiekowali sie jej ciezko chora po wylewie matka.
Kilka lat temu, przed ukonczeniem przez nia 50 lat, doszly mnie sluchy, ze lezy w szpitalu i jest na wykonczeniu. Marskosc watroby. Nie zeby byla absolutna abstynentka, ale tez nie pila tyle, zeby zrujnowac sobie ten organ. Prawdopodobnie zostala zarazona zoltaczka i lata cale zyla w nieswiadomosci, ze rozwija sie u niej smiertelna choroba.
Jej siostra zdazyla jeszcze zalatwic jej na lewo zatrudnienie, zeby nie musiala ponosic kosztow leczenia. Tylko tyle jednak mogla dla niej zrobic, choroba poczynila bowiem takie spustoszenia w organizmie, ze w koncu juz tylko smierc mogla ja uwolnic od cierpien. Dylematem bylo, jak powiedziec o tym jej matce i kto bedzie sie starsza pania opiekowac. Krzysiek przejal jednak wszystkie obowiazki, a bylo ich niemalo, bo to i pieluchy, i pielegnacja, mycie, karmienie. Nie musial dlugo meczyc sie z tesciowa, bo i ona wkrotce odeszla.
Teraz okupuje mieszkanie po zmarlej zonie ze swoja nowa flama.

24 komentarze:

  1. Smutna historia i po przed snem, dobrze by było, jakby to była tylko historia wyssana z palca...ale to przecież dzieje się za ścianą, za miedzą, po drugiej stronie ulicy...

    OdpowiedzUsuń
  2. Ech , smutno...
    Jak to trzeba uważać co się robi w życiu...
    Ale wina rodziców ,że tak ją wychowali.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mysle, ze to bardziej splot wielu okolicznosci, niz jedynie wina rodzicow. Czasem to, co ma byc bodzcem do dzialania, staje sie przeklenstwem czlowieka.

      Usuń
  3. Dzień dobry Panterko!
    Czasem cudze zycie oglądane z boku wygląda jak pasmo nieszczęść i bezsensu. Nie zawsze jest tak od środka. Może ta kobieta miała jednak w swoim zyciu jakieś strefy radości i spokoju?
    Piszesz, że jej siostra była hołubiona a głowna bohaterka nie. To rodzi frustracje i gorycz, ale czasem w obliczu trudności potrafią się wykształcić także dobre cecgy charakretu - wytrwałość, umiejętnośc zwalczania trudności, siła ducha patrz- Kopciuszek!:-). I niekiedy tym hołubionym w dzieciństwie braciom czy siostrom potem w dorosłości potrafią udzielić wsparcia Ci mniej hołubieni. W tym przypadku tak nie było, ale tym niemniej bywa.
    Szkoda, że to zycie tak szybko przelatuje i wielu rzeczy nie daje się już naprawić. Ból towarzyszy nam cały czas a na koniec dochodzi jeszcze ten największy, poczucia zmarnowanych szans...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mysle, Olenko, ze ona nie miala poczucia zmarnowanego zycia, mimo wszystko miewala radosne w nim okresy. Byla tylko kobieta przyciagajaca szuje, byla w stosunku do nich bierna, by nie powiedziec pokorna. Brakowalo jej poczucia wlasnej wartosci.
      Patrzac jednak na jej zycie w calosci, nie bylo ono szczegolnie radosne i zakonczylo sie stanowczo za szybko.

      Usuń
    2. No własnie - poczucie własnej wartości! Jak wiele w życiu od tego zależy i jak łatwo naruszyć w nas w dzieciństwie to poczucie. Potem to, niestety, jak w jej przypadku i nie tylko, pokutuje do konca zycia w nawracających falach niemocy, niesmiałości,wpadania w kolejne, podobne do siebie tarapaty.

      Usuń
    3. Masz racje, jednak w jej przypadku duzy wplyw miala rodzina ojca, dla ktorej wazna byla Kryska, to ona byla zapraszana, chwalona, podczas gdy ta druga pozostawala zawsze ta inna. Tak, przycinanie dzieciom skrzydel przez cale dziecinstwo skutkuje kompleksami w zyciu doroslym.

      Usuń
  4. Smutna rzeczywistość wielu ludzi. Chociaż jestem młoda widziałam nie jedno, przeżyłam też nie mało. Każdy z Nas czasami przeżywa swoje małe piekło jedni dłużej drudzy krócej tak już jest skonstruowane Nasze życie. Szczęście niestety trwa krótko albo jest tylko złudzeniem, którym się karmimy. Jestem pesymistką chociaż kocham życie. Widzę co jeden człowiek potrafi zrobić drugiemu bez wyrzutów sumienia bez skrupułów i to mnie przeraża bo jestem naiwna oddałabym drugiemu człowiekowi serce na tacy jak sama się przekonałam na własnej skórze to jest zła metoda, mimo wszystko, mimo tego zła które Nas otacza chcę wierzyć w ludzi i w to,że potrafią dać z siebie coś dobrego dla kogoś innego tak po prostu, bezinteresownie. Naiwna jestem prawda ? :)

    To jak wygląda Nasze życie zależy w dużej mierze od Naszego dzieciństwa, otoczenia w którym dorastamy z którego czerpiemy wzorce i uczucia, miłość, szacunek i wiele innych

    mimo,że to zabrzmi brutalnie teraz już bohaterka postu nie czuje bólu szarej rzeczywistości. Ona się uwolniła od Swojego koszmaru.

    pozdrawiam Cię Panterko i życzę słonecznego dnia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiele smutku przez Ciebie przemawia, Monisiu, i to w tak mlodym wieku. Mam jednak nadzieje, ze wszystko Ci sie wyprostuje w zyciu.
      Tobie rowniez dobrego dnia.

      Usuń
    2. Teraz już jest dobrze :)
      Przeszłość jest zamknięta i jest tylko wspomnieniem, które czasami powraca
      już nie boli teraz jest raczej przestrogą i lekcją ;)

      miałam dużo szczęścia i dobrych ludzi na swojej drodze
      co mi pomogło przetrwać i być teraz silnym i szczęśliwym człowiekiem :)

      Usuń
  5. ...smutna a zarazem prawdziwa życiowa historia. Ile juz człowiek się nasłuchał o takich ludziach...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gorzej, kiedy praktycznie jest sie swiadkiem takiego zycia. Czlowiek sam nie wie, czy wspolczuc, czy walnac w leb za glupote.

      Usuń
  6. Kolejna smutna życiowa historia jakich zapewne wiele. Niestety. Nie sprawiedliwe, że jedni mają łatwiej, a inni męczą się wijąc w bólach i cierpieniu aż...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coz, ona sie juz jakby nie meczy, ale dzieci przedwczesnie osierocone przez oboje rodzicow tez nie maja lekkiego zycia.

      Usuń
  7. Smutne....ileż takich historii wydarza się tuż za ścianą. Widzimy ludzi uśmiechniętych, zadowolonych.....ale wcale nie wiemy jak naprawdę wygląda ich życie, z jakimi trudnościami muszą się mierzyć, jak ogromną walkę muszą stoczyć o godne życie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mieszkalysmy w jednym domu, przezywalam to wszystko jednoczesnie z nia, bylam swiadkiem niejednej sceny. Tyle ze ja moglam wyjsc i zamknac za soba drzwi, ona nie.

      Usuń
  8. Czasami rodzice nie maja winy ani wpływu na to,co się dzieje z ich dziećmi w dorosłym życiu. Decydują o tym różne dziwne zrządzenia losu. Fajnie,że piszesz o różnych sprawach. Twój blog na pewno nie jest tylko o firankach i kosmetykach. I takie czytam i zaglądam do nich najchętniej

    http://smuglerold.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Pokręcone bywa życie. Ale nawet w tej smutnej opowiastce jest kilka jasnych plamek.
    W końcu nie każdy facet, na dodatek niezbyt z żoną zgodny, przejmie opiekę nad obłożnie chorą teściową. Może tym odpłacił chociaż w części swoje winy i dobro jakie doznał? Bo w każdym jest odrobina dobra...
    Myślę również, że taką jasną plamką było nawet to samobójstwo pierwszego, co pił i bił. W sumie spokój i renta dla dzieci. Mówi też również, że i ten "negatyw" cierpiał, tak bardzo, że nie mógł tego znieść. A wcześniej pewnie kochał...

    Tak, życie jest skomplikowane i pełne takich takich historii. I nie tak prosto jak filmie oddzielić czarne o białego. Najczęściej to odcienie szarości z deseniem luźno rzuconych kolorowych plamek...

    PS. A co z bohaterką? Dalej w szpitalu?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Otoz nie do konca bylo tak slodko. Krzyskowi bardziej chodzilo o przejecie niezlego mieszkania, stad nagla opieka nad tesciowa.
      Jej pierwszy maz nie byl wcale zlym czlowiekiem, ja go na swoj sposob nawet lubilam, trzezwego rzecz jasna. Zniszczyl go alkohol.
      Tego drugiego malo co znalam, bo pobrali sie, kiedy juz wyjechalam.
      A bohaterka niedlugo pobyla w szpitalu, smierc wyzwolila ja od trosk doczesnych, stad to nagle zainteresowanie Krzyska tesciowa i mieszkaniem. Oplacala sie ta opieka.
      Ale i tak chwala mu za to, nie musial przeciez.

      Usuń
  10. Tak myślałam, że chodziło o mieszkanie po teściowej. Typowy polski wzorzec niestety, sama znam jedno przejęcie mieszkania po babci przez eks-męża znajomej, który jakimś cudem udowodnił sądowi, że to on ofiarnie zajmował się babcią (a był może raz).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Krzysiek zajmowal sie wprawdzie, bo i mieszkal z tesciowa po smierci zony. Mial szczescie, ze niedlugo musial.

      Usuń

Chcesz pogadac? Zamieniam sie w sluch.