niedziela, 17 stycznia 2016

Jacy bylismy?

 

Kraza w sieci filmiki na temat dorastania w latach 80-tych i 90-tych. W dowcipny sposob padaja porownania tamtego i dzisiejszego dziecinstwa.

Dorastaliscie w tatach 80-tych i 90-tych?
Jak, do cholery, udalo wam sie przezyc?!?!
Samochody nie mialy pasow bezpieczenstwa ani zaglowkow, no i zadnych airbagow!!!
Na tylnym siedzeniu bylo wesolo, a nie niebezpiecznie.
Lozeczka i zabawki byly kolorowe i z pewnoscia polakierowane lakierami olowiowymi lub innym smiertelnie groznym gownem.
Niebezpieczne byly puszki i drzwi samochodow.
Butelki od lekarstw i srodkow czyszczacych nie byly zabezpieczane.
Mozna bylo jezdzic na rowerze bez kasku.
A ci, ktorzy mieszkali w poblizu szosy na wzgorzu, ustanawiali na rowerach rekordy predkosci, stwierdzajac w polowie drogi, ze rower z hamulcem byl dla starych chyba za drogi...
Ale po nabraniu pewnej wprawy i kilku wypadkach, panowalismy i nad tym (powaznie!)
Szkola trwala do poludnia, a obiad jadlo sie w domu.
Niektorzy nie byli dobrzy w budzie i czasami musieli powtarzac rok.
Nikogo nie wysylano do psychologa, nikt nie byl hiperaktywny ani dyslektyczny.
Po prostu powtarzal rok i to byla jego szansa.
Wode pilo sie z weza ogrodowego lub innych zrodel, a nie ze sterylnych butelek PET.
Wcinalismy slodycze i paczki, pilismy oranzade z prawdziwym cukrem i nie mielismy problemow z nadwaga, bo ciagle bylismy na dworze i bylismy aktywni.
Pilismy cala paczka oranzade z jednej butli i nikt z tego powodu nie umarl.
Nie mielismy Playstation, Nintendo, X-Boxes, gier vodeo, 99 kanalow w TV, DVD i video, dolby surround i komorek, komputerow ani chatroomow w internecie... lecz przyjaciol.
Moglismy wpadac do kolegow pieszo lub na rowerze, zapukac i zabrac ich na podworko lub bawic sie u nich, nie zastanawiajac sie, czy to wypada.
Mozna bylo bawic sie do upojenia, pod warunkiem powrotu do domu przed noca.
Nie bylo komorek i nikt nie wiedzial, gdzie jestesmy i co robimy!!! Nieprawdopodobne!
Tam, na zewnatrz w tym okrutnym swiecie! Calkiem bez opieki! Jak to mozliwe?
Gralismy w pilke na jedna bramke, a jesli kogos nie wybrano do druzyny, to sie wyplakal i juz. Nie byl to koniec swiata, ani trauma.
Mielismy poobcierane kolana i lokcie, zlamane kosci, czasem wybite zeby, ale nigdy, NIGDY nie podawano nikogo z tego powodu do sadu. Nikt nie byl winny, tylko my sami.
Nie balismy sie deszczu, sniegu ani mrozu.
Nikt nie mial alergii na kurz, trawe i krowie mleko.
Mielismy wolnosc i wolny czas, kleski, sukcesy i zadania i uczylismy sie dawac sobie rade.
Pytanie za 100 punktow brzmi: JAK UDALO NAM SIE PRZEZYC?
A przede wszystkim: jak moglismy rozwijac nasza osobowosc???
Pewnie mozna powiedziec, ze zylismy w nudzie, ale... qrwa!... bylismy szczesliwi!


No coz, moje dziecinstwo przypadlo jeszcze wczesniej. Samochody bez pasow? A kto mial w tamtych czasach w ogole samochod? Kto mial w domu telefon? 
Wiele moich kolezanek z klasy mieszkalo w nieskanalizowanych jednoizbowkach, gdzie na 20m2 tloczyly sie trzy pokolenia. Wlasny pokoj? To bylo marzenie scietej glowy. Ludzie nie byli wtedy tak roszczeniowi i cieszyli sie z jakiegokolwiek dachu nad glowa z wychodkiem na podworku, a nie zeby zaraz "rodzina na swoim". Wplacali mozolnie przez dziesieciolecia, zeby w koncu dostac wymarzone bloki i nie musiec palic w piecach przez cala zime i zalatwiac sie na mrozie.
Kolorowe zabawki? Bywalo, ze dzieci w ogole nie mialy zabawek i korzystaly z wlasnej fantazji, szyjac sobie lalki ze szmatek czy toczac fajerke z pieca. Klocki byly drewniane, o Lego nikt wtedy nawet nie slyszal. Za to przodowaly ksiazki, niekoniecznie wlasne, jednak szkolne biblioteki byly odpowiednio wyposazone i dostepne dla wszystkich chetnych. 
Telewizory zaczely dopiero niesmialo wkraczac pod strzechy, choc nie nalezalo do rzadkosci, ze strzechy nie byly jeszcze w ogole zelektryfikowane. 
Rowery byly drogie, wiec najczesciej ojcowie skladali je z czesci i potem mozna bylo szpanowac na dzielnicy i "dawac sie przejechac" innym. 
W szkolach kary cielesne mialy sie dobrze, czlowiek dostawal linijka po lapach, odstac musial w kacie albo siedziec w oslej lawce i nikomu nie przyszlo do glowy dostawac po tym traumy albo poskarzyc sie w domu, bo tam mozliwa bylaby poprawka. Dziecko godzilo sie na wszystko, byle rodzicow nie powiadamiac. 
Przed wszystkimi doroslymi czulo sie nabozny respekt, nie byo opcji, zeby nauczycielowi cos odpysknac, czy zlekcewazyc uwage jakiegokolwiek doroslego. 
Za to wodze fantazji mozna bylo popuszczac bez ograniczen, organizujac sobie zabawy "z niczego", budujac w wyobrazni wlasne swiaty. Wystarczaly krzaki, patyki, szkielka i kamienie.
Gdzie tym dzieciakom z lat 80-tych i 90-tych do nas? One mialy juz inny start w dziecinstwo, rowery, lalki, kolorowe klocki i Nutelle, choc na szczescie nie znaly jeszcze komputerow i komorek.
Ludzie wtedy tez byli inni, interesowali sie wszystkimi dziecmi, pomagali nawet obcym, zwracali uwage na ich niewlasciwe czy niebezpieczne dla nich  zachowanie.
W szkolach wazne bylo, zeby ubranie bylo czyste, a ze czesto zdarzalo sie polatane i pocerowane, nikt na to nie zwracal wiekszej uwagi, bo wszystko przykrywaly obowiazkowe fartuszki.
I wiecie co? Ja mysle, ze wtedy bylismy naprawde szczesliwi jako dzieci.






98 komentarzy:

  1. dzieci zadbane i kochane, nawet biedne będą szczęśliwe

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wtedy bylo inaczej, matki na ogol nie pracowaly albo babcie mialo sie na miejscu. Nie bylo takiej pogoni za kasa.

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. A nic, tylko "szczęście" stanowczo jest przereklamowane:))

      Usuń
    2. No jesli ganianie po wertepach, brudzenie sie, tarzanie w sniegu i inne takie nie sa szczesciem dla dziecka, to co jest? :)

      Usuń
  3. Aniu. No co mogę napisać? Myślałam, że w większych miastach, jak Uć było inaczej niż u mnie, ale nie - tak samo wyglądało moje dzieciństwo. Gdybym nie wiedziała, że jesteśmy rówieśniczkami, to pomyślałabym, że o mnie piszesz. Naprawdę byłam bardzo szczęśliwa nie mając tego wszystkiego co teraz mają dzieci.
    Do szkoły chodziło się też w soboty.
    Dziękuję Ci za przypomnienie mi szczęśliwego, wesołego dzieciństwa.
    Ania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tez chodzilam do szkoly w soboty! Pozniej dopiero wprowadzili wolne.
      Inne wartosci kierowaly zyciem ludzi, wiecej znaczylo byc niz miec.

      Usuń
  4. Moje dziecinstwo jeszcze wczesniejsze niz Twoje, ale przeciez w tej samej komunistycznej Polsce. Tylko warunki mieszkaniowe dobre, nawet wlasny pokoj, miasteczko przed wojna nalezalo do Niemiec, wiec byla lazienka, toaleta. Tak jak piszesz cale dnie na dworze, zabawy rozne, moje ulubione skakanka i gra w klasy. Do domu bieglo sie na obiad, kolacje jak mama zawolala przez okno. Jazda na rowerze taty, dopoki bylam mala pod rama. Kolana, lokcie tak jak piszesz porozwalane, ale to nie bylo wazne i nic nie pamietam o zakazeniu. Teresa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tez mialam cos w rodzaju wlasnego pokoju, bo ogromna kuchnia zostala przedzielona mebloscianka, za to lazienki mialam od urodzenia. Moj ty swiecie, jazda pod rama na rowerze! Calkiem zapomnialam, a przeciez sama tez wyczynialam te ekwilibrystyke. Ja nawet do tramwaju w biegu skakalam!!! Kiedy dzisij o tym pomysle...

      Usuń
    2. U mnie było jak u Teresy, mimo że wiele lat później:)
      W lesie mieliśmy szałasy, wokół domów bawitki. Pamiętam jak się strasznie pokłóciliśmy o to kto do bawitki przyniósł puszkę po konserwie. Chyba ważna ta puszka była;)

      Usuń
    3. No właśnie, co to niby ta bawitka jest?!

      Usuń
  5. Tak. To były cudowne czasy. Chciałabym żeby wróciły. Mam dosyć już słuchania że teraz jest wszystko i tak wspaniale. Chce spokoju !!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwielbiałam gre w gumę , ciupy , kapsle, trzepak. I prawdziwe wędliny,mięso,pieczywo - słodycze też były super - niektórych już dzisiaj nie robią a szkoda
      Wspaniałe cukiernie. Oranżada, woda z syfona. Grużliczanka z ulicy palce lizać (z sokiem) Hoffland. Ech . Przepraszam tych co nie miały ale po 3 latach od urodzenia z powodu rozbiorki domu z Mokotowa przenioslam sie na nowr osiedle na Brodno i miałam swoj pokoj , telefon i tv.

      Usuń
    2. Wiesz co? Wtedy moze bylo mniej, ale bylo prawdziwe. Teraz wedlin do usrania, a wszystkie plastikowe, dzemy bez owocow i chleb na polepszaczach. Byl tez spokoj i poczucie bezpieczenstwa, perspektywy dla mlodziezy, prawie wszystko za darmo. I tylko brak byl paszportu w domu, za to wszystko bylo na miejscu.

      Usuń
    3. I coraz częściej myślę że chyba wolałabym żyć za komuny. Nie nadaje sie do dzisiejszego świata - nie lubie tej gonitwy,pracowania za gowniane pieniadze
      I co z tego ze sa paszporty i inne bajery skoro nie wszystkich na to stać.
      Za komuny były paszporty - mozna bylo jezdzic na wycieczki np. Wlochy,Hiszpania - korzystałam z tego. Duzo osob wtedy z wycieczki juz nie wracało
      Ale mnie to nie interesowało bo dobrze mi sie żyło w komunie. Zaznaczam ze nigdy ani ja ani moja rodzina nie nalezeliśmy do partii mimo to zylo nam sie dobrze.

      Usuń
    4. Ja tez przeciez wyjechalam za komuny, wiec klamstwem jest, ze nie bylo wolno. Wystarczylo sie nie wychylac, a mozna bylo zyc naprawde spokojnie. Dzisiaj jest wolny rynek, paszporty i demokracja, tylko czlowieczenstwa jakby mniej.

      Usuń
    5. Tak - nie znosze tego.
      Dobrze że już jestem stara.
      Przeżyłam to życie całkiem fajnie.
      Mam dużo wspomnień. Dopiero teraz mam kłopoty ale jakos to bedzie bo juz nie mam takich potrzeb jak kiedyś. Teraz chce spokoju. Dużo książek do czytania i czas dla siebie. Jak wychodzę z pracy to widze dziewczyny ktore pedzą do nastepnej pracy - wiem bo niektore znam. Boże jakie to okropne. Do dupy takie życie. Więc powtorzę dobrze ze jestem już stara. I dobrze ze moim corkom jakos sie powodzi tfu tfu odpukać.

      Usuń
    6. Moje corki tez tyraja na dwoch etatach, bo zarobki z jednego sa niewystarczajace. A kiedys pracowac tylko ojciec i rodzine stac bylo na wszystko, za to matka mogla sie poswiecac domowi i dzieciom.

      Usuń
    7. Ejże, dziewczyny, czy Wy aby zanadto wszystkiego nie idealizujecie? Dziś pracujemy za gówniane pieniądze, a za jakie niby pracowało się kiedyś? Ja osobiście wyłącznie za gówniane. Stąd moja późniejsza decyzja, by zostać matką Polką i nie pracować wcale. Powiem Wam tylko, że za moją pierwszą pensję kupiłam sobie buty, do których parę złotych musiała mi jeszcze dołożyć mama. Takie to były zarobki!
      Owszem, za czasów mojego dzieciństwa przeważnie pracował tylko ojciec, matki na ogół siedziały w domach. Tylko nie powiedziałabym, że było te rodziny na wszystko stać. Przeciwnie, miały nędzny, uwłaczający godności żywot. Że nie skarżyły się? A komu miałyby się skarżyć? Na szczęście to już przeszłość. Zgadzam się również z tym, że wpadliśmy z deszczu pod rynnę, ale to tylko dlatego, że mieliśmy tę degradującą przeszłość. Kraje, w których komuny nie było wcale i nie musiały borykać się z czymś tak obmierzłym, dawno już poszły do przodu. My zaś jesteśmy, jak to się niepolitycznie mawia, "sto lat za murzynami". Powinniśmy korzystać z doświadczeń innych krajów, zamiast powielać ich błędy, albo, co gorsza, marzyć o powrocie do przeszłości.

      Usuń
    8. Sto lat za murzynami to dopiero bedziecie, Errato, kiedy pisy troche dluzej porzadza. A juz na pewno, kiedy doprowadza do oderwania sie od unii przez swoja nacjonalistyczna polityke i despotyzm. Wtedy dopiero bedziesz mogla zaczac sie martwic.

      Usuń
  6. Moja dzieciństwo to koniec l.70 i l.80.Moja mama byla czynna zawodowo i nawet w sobotę pracowala,strasznie zazdroscilam koleżankom,których mamy nie pracowały.Klucz na szyi,potargane wlosy i wiecznie brudna buzia -z tym mi sie kojarzą zabawy przed blokiem.
    Telefon?Przeklenstwo-mielismy jeden na caly blok i po kilka razy dziennie dzwonili inni prosząc sąsiadów do telefonu.Pamiętam jak pierwszy raz ujrzalam pszczółkę Maję w kolorze(slawny Rubin):))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dodam jeszcze,ze ówczesne słodycze smakowaly jak nigdy póżniej...lody w kostkach,oranżada we woreczku(to bylo coś),michałki,które czasami udalo sie kupić mamie.Nutella,ktora w 84 dostaliśmy w paczce z Niemiec,pamietam,ze w nocy wstawałam i wyzeralam ją paluchem ze słoika:))Gumy rozpuszczalne,kto sie wtedy przejmowal ich składem...

      Usuń
    2. Moi rodzice tez oboje pracowali, a ja do pojscia do szkoly wychowywalam sie u babci, pozniej bylam juz bardziej samodzielna.
      A Rubina kupilismy dopiero po slubie. Do moich dziadkow sasiedzi przychodzili na telewizje, bo jako pierwsi kupili sobie Szmaragda. :)

      Usuń
  7. Dziękuję Anus za ten tekst. Otworzył we mnie zarosła bluszczem furtkę. Zbudził usmiech, wzruszenie, żal, tęsknotę...Wróciłam pamięcią do lat dziecinstwa, do tej prostoty, wolności, radości i szczęścia...Moje dziecinstwo przypadało na lata 70-te. Dobre to były lata. Człowiek cieszył sie byle czym. Nie łaknął niczego, bo zdawało mu się, że wszystko ma. Było zdrowie, koleżanki, wspólne szalone zabawy, przyjazna biblioteka, niedzielne wyjścia do kina, młodzi rodzice, chleb z cukrem, lody miedzy dwoma wafelkami, karuzela w wesołym miasteczku, kryjówki pod dzikim bzem...Można by wymieniać bez końca.To se ne wrati, ale jest w nas. Dlatego jesteśmy jacy jestesmy. Dlatego chętnie wracamy wspomnieniami, nadziwic sie nie mogąc jak wiele zmieniło sie od tamtej pory.Biedne są dzsiejsze dzieciaki. W złym kierunku toczy sie ten świat...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy mi sie zdaje, czy wtedy nawet pedofilow bylo jakby mniej, a moze to tylko prasa byla bardziej powsciagliwa? Ale rodzice nie bali sie wypuszczac dzieci samych na dwor, nawet tych malych.
      Ach, w latach 70-tych to ja juz bylam starsza mlodziez, nawet w pewnej chwili calkiem pelnoletnia mlodziez. A jaka wtedy byla muzyka! Jak nigdy potem. :)))

      Usuń
    2. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że to nasze pokolenia wychowały i wychowują dzieci niewychodzące z domów, mające mnóstwo zajęć pozalekcyjnych i ścigających się bez sensu ze sobą.
      Tak, sytuacja gospodarcza zmieniła się diametralnie, ale ludzie też dali się zmanipulować i wkręcić w ten diabelski młyn.
      Mieszkam na sporym osiedlu, gdzie jest mnóstwo placów zabaw i jest - jak mi sie wydaje dość bezpiecznie. Gromadka dzieci wychodzi na dwór, szaleją od rana do wieczora, ale całe mnóstwo innych siedzi w domu.
      Moje dzieciństwo to lata 70/80, spędziłam je na ulicy :)) Mieliśmy też kawałek nieużytku i wystarczyło. Kiedyś policzyłam moje najbliższe sąsiedztwo i wyszło mi prawie 20 osób - dzieciaków.
      Teraz moja dawna ulica jest wybrukowana pozbrukiem, samochody jeżdżą po niej jak głupie i dzieciaki nie mają już takich możliwości, żeby się na niej bawić.

      Usuń
    3. Bo niebezpiecznie, bo pedofile, samochody, zla pogoda, zajecia pozalekcyjne, bo latwiej miec dziecko na oku, bo... bo... bo... A, i jeszcze zwolnienie z wuefu, bo sie spoci i przeziebi.

      Usuń
    4. Otóż to, spoci się i przeziębi. Albo niedajbuk na basen pójdzie, to już w ogóle .... bo gmina finansowała i finansuje lekcje wuefu na basenie. Chociaż z opowiadań wiem, że nie do końca spełniają swoją rolę, a to z powodu ignorancji osoby prowadzącej te zajęcia. Szkoda.

      Usuń
    5. Jak Ameryki nie lubie, tak zazdroszcze tamtejszym uczniom sportu w szkolach, wyposazenia sal sportowych, basenow, prysznicow, tej calej otoczki zachecajacej, rywalizacji szkolnych druzyn, wylawiania i sponsorowania talentow sportowych. W Niemczech tez niestety to kuleje, w DDRach bylo znacznie lepiej.

      Usuń
  8. Panterko, a mnie podobają się te czasy i cieszę się, że takie właśnie dzieciństwo mają moje dzieci. Komputer ograniczam, zabawki czasami robimy sami, dużo z nimi rozmawiam. Myślę, że są szczęśliwe. Takie czasy. Cieszę z możliwości, jaki ludziom oferuje dzisiejszy świat. Nie wyobrażam sobie życia bez internetu i telefonu. Wolałabym mieć też jako dziecko swój pokój. Jestem przeciwna wobec jakiejkolwiek przemocy, chociaż oczywiście nie przeciwko karaniu. Gdyby nauczyciel uderzył moje dziecko linijką, to też bym go chyba ostukała.
    A dzisiejsze dzieci za dwadzieścia lat powiedzą, że one to miały szczęśliwe dzieciństwo, nie to, co dzisiejsze (czyli przyszłe) dzieci. Normalna kolej rzeczy:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiadasz, ze obecne czasy oferuja ludziom wieksze mozliwosci? Zgadzam sie, sa to mozliwosci bezrobocia, bezdomnosci, konsumowania plastikowego jedzenia, ktore zaiste jest bardzo zdrowe, a w kazdym razie mamiaco kolorowe, mozliwosci czekania latami na wizyte lekarska, wyboru: leki czy chleb.
      Ale przeciez jest internet i paszporty w szufladach, wiec ja sie chyba czepiam.

      Usuń
    2. Kiedyś różne rzeczy też się zdarzały, ale jak sama napisałaś, nie nagłaśniano niektórych spraw. Oczywiście za postęp musimy płacić swoją cenę. Nie mam zamiaru gloryfkować czasów minionych. I nie chodzi tylko internet, to zrozumiałe.

      Usuń
    3. Sama jednak przyznaj, ze zylismy zdrowiej, a na pewno bardziej bezstresowo. :)

      Usuń
    4. Kto żył, ten żył. Ja sobie nie przypominam żadnego "bezstresowego" życia. Tyle, że to określenie wtedy nie funkcjonowało:).
      Jeśli już przywołałaś te obrzydłe czasy, cała się trzęsę przypominając sobie ten ciągły i nieustanny lęk. Irracjonalny? Być może, lecz to nie zmienia stanu rzeczy. Przychylam się do zdania Kalipso. Teraz mamy więcej możliwości. Ważne, by korzystać z nich mądrze.

      Usuń
    5. A o co tak sie balas za komuny? Ze bedziesz bezrobotna? Bezdomna? Ze na wizyte u specjalisty bedziesz czekala miesiacami i latami? Ze jasnie pan pracodawca bedzie mogl Ci bezkarnie nauragac? Ze nie bedzie Cie stac na zadne wakacje, a Twoich dzieci na wyjazdy kolonijne? Ze 10% Polakow wyemigruje za chlebem? Oswiec mnie, co tak bardzo odbieralo Ci wtedy spokojny sen?

      Usuń
  9. Ja tam szczesliwa nie byłam,ale prawdą jest,ze było inaczej,dało się przeżyć,ale też dziecko było traktowane inaczej, często przedmiotowo,kto by tam się liczył z tym co ma do powiedzenia czy jakie ma prawa, w szkole podstawowej, u nas nauczyciel+ bóg,bicie, (wychowawczyni lała nas jak czegos nie rozumielismy,np.kolezanki glową w tablicę wyzywając od imbecyli i debili, tam zresztą poznalam te wyzwiska)
    poniżanie, a dziecko slowem nie pisnęlo rodzicom,bo sie balo.
    Jak w szkole sredniej się postawiłam i z grupką dziewczyn zaprotestowałysmy,ze nie bedziemy odbywac praktyk krawieckich w mrozie (w hali powiesili termometr przy kaloryferze,zeby wiecej pokazywał, a my mialysmy przy maszynach szyć,ręce drętwe,my w kurtkach i rękawiczkach za to wychowawczynie popijały goracą kawkę i herbatkę w cieplej kanciapie, nazwano nas buntowniczkami,prowodyrkami i wlepiono naganę,wzywając opiekunów.
    Tak więc ,owszem ,było inaczej, prościej, ale nie tak dobrze,jakby sie wydawało.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz za to siostry bernadetty bardzo szanuja swoich podopiecznych, a rodzice nie wyrzucaja noworodkow na smietnik z biedy, wszyscy maja cieple mieszkania i wystarcza im nie tylko na jedzenie, ale tez na wypasione wczasy pod palmami. Ksieza nie gwalca ministrantow, wszyscy pracuja w ogrzewanych salach, maja pelne etaty i zarabiaja na godne zycie. Dzieci zupelnie nie sa bite, ani przez rodzicow, ani przez nauczycieli, ani tym bardziej przez kler. Jest po prostu raj na ziemi. Acha, i wszystkie dzieci maja wlasne pokoje z komputerem i telewizorem, wiec w dupach im sie przewraca od tego dobrobytu.

      Usuń
    2. Nie no ,wiadomo,i teraz i kiedyś bywa róznie i źle i dobrze i pomiedzy,tego pomiedzy jest chyba najwiecej. po prostu ja akurat nie lubię swojego dzieciństwa,trafiłas na czuły punkt:)

      Usuń
    3. Bywa niestety i tak i to w kazdych czasach. Smutne.

      Usuń
    4. Obecnie tylko siostry Bernadety, kiedyś prawie wszyscy. To jest ta różnica.

      Usuń
    5. Jasne. Przeciez dzisiaj nikt dzieci nie bije, od razu je zabijaja, bo przeszkadzaja w zyciu bachory jedne.

      Usuń
  10. Zaczepił mnie pedofil, kiedy przed sklepem czekałam na ciotkę,proponował,że mi kupi zabawkę, ulotnił się jednak ,a ja zdziwona i troche wystraszona,ze obcy facet sie do mnie odzywa weszłam do sklepu, ale nic nie powiedziałam ciotce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie pisalam, ze pedofilow nie bylo, ale chyba nie naglasnialo sie tego az tak bardzo. Jednak rodzice bez strachu wypuszczali dzieciaki na dwor.

      Usuń
  11. Nasze dzieciństwo widzimy w jasnych barwach, to oczywiste, i każde kolejne pokolenie będzie myślało podobnie, może z wyjątkiem tych, którzy żyli w czasie wojen czy jakichś innych trudnych okoliczności. Mimo to, starając się patrzeć jak najbardziej obiektywnie, uważam, że było nam lepiej, bo technika i coraz większe zagęszczenie odsuwa ludzi od siebie, powoduje większą agresję i brak zaufania. Na naszym podwórku wszyscy się znali i bawiliśmy się doskonale - starsze koleżanki organizowały nam (nie wiem, czy same z siebie, czy w ramach zdobywania sprawności, bo były harcerkami) różne zabawy sportowe, a nawet podwórkowy teatrzyk, na występy którego schodzili się ludzie z sąsiednich uliczek; były bilety (za grosze, oczywiście), kurtyna, wynosiło się z domu wszystkie krzesła... A trzepak! Te wszystkie ewolucje! Mój ojciec to nawet nas zachęcał, bo uważał, że powinnyśmy być sprawne i wysportowane :))) Kiedy byłam trochę starsza, już po przeprowadzce do bloków, zorganizowaliśmy nawet bieg na pięć kilometrów, który ukończyłam razem z chłopakami jako jedyna dziewczyna! I jako jedna z dwóch dziewczyn zjeżdżałam po kilkunastometrowej, bardzo stromej ślizgawce, na butach - to była adrenalina! I nikt mi nie zabraniał i nie mówił że coś sobie połamię. Z sanek wracałam zziajana, rozchełstana i mokra, i jakoś się nie przeziębiałam, a kto wtedy widział te wszystkie wypasione nieprzemakalne kombinezony!
    Moje dzieci dorastały w okresie przejściowym - mój mąż, pasjonat elektroniki i miał komputer już na początku lat dziewięćdziesiątych i dzieciaki od początku wiedziały, z czym to się je; w rodzinie to ja byłam najbardziej oporna, bo uparłam się, że komputer nie jest mi do niczego potrzebny - do czasu :)))))) No, ale ad rem: moje dzieci, mimo komputera w domu, dużo czasu spędzały na podwórku, na zabawach z kolegami. Pod samymi oknami była piaskownica, od czasu do czasu się wyjrzało, a w odpowiednim momencie wołało na posiłek i tyle. Teraz ktoś mógłby zawiadomić policję, że dzieci są bez opieki (!!!). Trzepak też był w użyciu, sama pokazywałam dzieciakom, jak robić na nim przewrotki :) Dziś, jakby któreś spadło, to oczywiście, odpowiadaliby rodzice, albo administracja, która zainstalowała tak niebezpieczny i nieodpowiednio zabezpieczony obiekt.
    A o klockach lego, także o lalce Barbie słyszałam w dzieciństwie, mówił nam o tym ojciec. Nawet miałam takie plastikowe klocki, podróbkę lego i chętnie się nimi bawiłam. A lalka Barbie bardzo mnie rozczarowała ( miała ją moja córka, bo mniej więcej wtedy się u nas pokazały). Wyobraziłam sobie jako dziecko nie wiadomo co, a tu - zwykła laleczka, może trochę inna od tych, które znałam... A teraz jeszcze okazuje się, że prezentuje niewłaściwy wzorzec kobiecości! Masakra jakaś :)))))))))))))))))))))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, juz nawet lalek sie czepiaja! Ja marzylam o Barbie, bo dostalam do obejrzenia na poczatku lat 60-tych francuskie katalogi zabawek, ale nigdy jej nie mialam, dopiero moje dzieci i to kiedy tata podeslal z Niemiec, bo w Polsce jeszcze nie bylo.
      Takie klocki-podrobki Lego tez mialam, ale byly okropne i nie pasowaly do siebie, no i te kolory... :))
      Wtedy ludzie bardziej zyli ze soba, a nie obok siebie.

      Usuń
  12. Moje dziecinstwo to lata 60. i poczatek 70. Bylo naprawde szczesliwe. Mialam tez zawsze swietnych nauczycieli, na kazdym etapie edukacji. Pre razy spotkalam na swej drodze ekshibicjonistow, ale dostawalam wtedy takiego ataku smiechu, ze ulatniali sie natychmiast.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja bawilam sie nie tylko na wlasnym podworku, zeby mama mogla miec na mnie baczenie, ale na setkach innych sasiedzkich podworek, na okolicznych ugorach, zdziczalych sadach, zima na gorce dosc oddalonej. No nie pamietam, zeby moi rodzice specjalnie sie martwili, gdzie jestem i co robie, a bylam jedynaczka. Wiec chyba jednak bylo bezpieczniej niz teraz.

      Usuń
  13. Nie zrozumcie mnie źle; nie twierdzę, że było idealnie. Byliśmy raczej biedni. Rodziców nie było stać ani na rower dla nas, ani na łyżwy, do których trzeba by było mieć odpowiednie buty, że o figurówkach nie wspomnę. Nie jeździłam na wczasy nad morze czy w góry, tylko na kolonie lub do cioci na wieś, nie miałam dżinsów... ale rodzice kupowali bardzo dużo książek, na co mnie teraz nie stać. Każdy czas ma swoją specyfikę; to jak żyjemy zależy także od nas, ale wolałabym, żeby żyło się dziś wolniej i mądrzej, bo rozbuchana konsumpcja nas w końcu zgubi...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. święte słowa z tym wolniej i mądrzej...oraz u mnie to samo z książkami i albumami malarskimi, ekh było pięknie wydane i tanie ))

      Usuń
    2. Lyzew i nart nie mialam nigdy, do dzisiaj n ie umiem na tym jezdzic, a pierwszy dorosly rower, bo kiedys mialam dzieciecy, kupilam sobie juz sama. Na kolonie jezdzilam zawsze, ale i na wies do rodziny rownie chetnie, a pierwsze Rifle wyzebralam u babci, bo rodzice nie chcieli mi kupic.

      Usuń
    3. My mielismy i lyzwy i narty, irowery ale i tak umiem jezdzic tylko na rowerze, zylismy skromnie, ale nie biednie. Na wakacje wyjezdzalam zawsze na obozy najpierw zuchowe, potem harcerskie i na wies tez. W szkole podstawowej bedac, nauczylam sie szyc na maszynie i zaczelam szyc sobie ciuchy, mama robila mi na drutach wszystko, o czym zamarzylam. Zylo sie wolniej, czasu na zabawe z kolezankami i kolegami, czytanie i zajecia pozalekcyjne mielismy mnostwo.I oferta tych zajec w naszej szkole byla bardzo bogata.

      Usuń
    4. Oprocz szycia, ktorego nauczylam sie rowniez w szkole, dziergalam, heklowalam, haftowalam. Umialam naprawde duzo, a teraz wszystko zarzucilam, bo wygodniej mi kupic w sklepie niz robic tygodniami na drutach. :)

      Usuń
  14. o matko!!! ale miałam nieszczęśliwe dzieciństwo... teraz to widzę ))) wcześniej tego nie wiedziałam ))))choć paru nauczycieli bym aktualnie pogoniła pałą przez łeb hmmm za to, co mi zrobili... oraz nie dane mi było wykorzystać/rozwinąć paru moich talentów. Generalnie mamy tendencje do idealizowania, niestety tak fajnie nie było jak nam to nasza pamięć podrzuca. Wystarczy trochę pogrzebać. Albo popatrzeć na własne traumy.ale było dużo pięknych, dobrych, naturalnych rzeczy o które trudno z fatalnymi konsekwencjami do dzieci.a prawdziwym problemem są... nadopiekuńcze mamuśki!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podli nauczyciele zdarzaja sie zawsze, wtedy i teraz, to kwestia charakteru, a nie mozliwosci cielesnego karania czy nie.
      I ludzie jakos tak nagminnie dzieci do smietnikow nie wyrzucali, bo raz, ze ich bylo stac, a dwa - mieli wybor, urodzic czy nie.

      Usuń
  15. Oj Aniu, ja jestem rocznik 65, a Ty przypomniałaś mi moje dzieciństwo. Trzepak, zabawy na podwórku od rana do wieczora :-) Moi rodzice mieli dużego fiata- kurcze jaki to był luksus. Pierwszy magnetofon kasetowy kupiłam sobie za zarobione w wakacje pieniądze. Tamte czasu już nigdy nie wrócą

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moj tato kupil w 1963 roku Syrenke na raty w Motozbycie, chyba jako jedyna z calej szkoly mialam auto, pozniej to sie zmienialo, auta tanialy, powstal rynek wtorny, ale wtedy...
      Ja mam te same cyfry w roczniku. ;)

      Usuń
  16. Niezbyt chętnie wracam do czasów dzieciństwa,ale napiszę o moich odczuciach. Otóż moje dzieci ( 94 i 96 rok) piły wodę z węża,same jeździły do szkoły rowerami od klasy zerowej(jak było zimno to woziłyśmy autem na zmianę z koleżanką).Musiałam pisać oświadczenie,że jestem świadoma zagrożenia itp.Bawiły się z psami i kotami,bawiły się w krzakach budując domy-szałasy,bawiły się z rówieśnikami nie mając jeszcze nastu lat a ja nie wiedziałam gdzie one(dzieci!) są!!!Nie mając nastu lat gotowały same kisiel lub smażyły jajka,pomagały nam nosić drzewo na opał(w miarę ich możliwości oczywiście),chodziły z nami na pastwisko by przypędzić krowy,jeździły z ojcem traktorem.Zabawki owszem miały jakieś,ale bez przesady.Dyscyplina też była jakaś i zazwyczaj z mojej strony.Do dziś wspominają jak beztrosko bawiły się na podłodze,gdzie było 2 dywany i gruby koc(mieliśmy wtedy strasznie zimny dom)i gdy usłyszały komendę"zaraz matka wróci" to w popłochu zbierały klocki do kartonu,bo obawiały się że będą wyrwane z ciepłego łóżka by posprzątać.Nie będę wyliczać bo nie ma sensu. Dziś z perspektywy czasu Młode cieszą się ,że nie jadły chipsów na kg i że mnóstwo czasu spędzały z nami na podwórku,na polu czy w lesie.Wspominają też swoje wybryki np Młoda jazdę autobusami na gapę i kombinacje skąd wziąść na mandat/karę albo samodzielny wyjazd nieletniego Młodego po motor ok 500 km od domu bez odebranego prawa jazdy(ale był już w jakiejś tam bazie danych-nie znam się na tym ).Wiele matek mówiło i myślało,że jestem zdrowo jebnięta,że pozwalam(POZWALAMY!) na takie czy inne zachowania.Ale dla mnie ważne było by dzieci zrozumiały życie i nauczyły się w nim samodzielnie egzystować.
    Obecnie mieszkają ok 100 km od domu i prowadzą samodzielnie(ale odzielnie!) domy.Młoda- studentka 3 roku medycyny utrzymuje się praktycznie sama bo ma stypendium rektora za dobre wyniki w nauce i osiągnięcia sportowe.Młody-po zdaniu matury technik informatyk nie może się doczekać bycia studentem by..."nie doić rodziców" ;)))
    Oboje potrafią gotować,sprzątać,prać i są nauczeni,że trzeba pracować,by mieć a nie"mi należy się".


    Patrząc na dzisiejsze matki jestem przerażona trochę tym nieskazitelnie czystym i sterylnym życiem jakie preferują obecnie a wszystko to w imię miłości do dziecka(chorej miłości!!!).Wygłaskane,wychuchane dzieci a potem nadęte społeczeństwo.

    Pisałam o dzieciństwie swych dzieci,bo jest inne od tego stereotypowego w tych czasach.
    By pisać o swoim to ja jeszcze chyba...nie dorosłam...albo nie chcę do tego wracać...Może kiedyś...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No Jaska, zaslugujesz na tytul matki roku! Naprawde, to nie zadna ironia. Inna rzecz, ze dzieci wychowywane na wsi maja inna mentalnosc od miejskich, sa bardziej obowiazkowe, wczesniej zaczynaja pomagac w domu i obejsciu i chyba szybciej dojrzewaja spolecznie. Czyhaja na nie za to inne niebezpieczenstwa pozniej, czesto sa bezrobotne, wpadaja w nalogi, choc to nie jest regula.

      Usuń
    2. Hehe...niby masz rację.Ale wiesz jaki to "niehonor" pomagać starym???
      "A bo oni łaskę robią że dadzą mi kasę?Przecież ja na świat się nie prosiłem!"

      Wiele dzieci ze wsi w miastach zgrywa "wielkie hrabiostwo",ale tak naprawdę są tylko nieudacznikami żądającymi od innych a nie dając nic z siebie.Ehhh...nie będę już filozofować,bo mi humor się zepsuje ;)

      Usuń
    3. A ktory mlody czlowiek w ogole chetnie pomaga? Predzej male dziecko niz nastolatek, ale jak mus to mus, wiec robia, choc z fochem. A te miastowe zyja pod kloszem, czesto maja gosposie i nie umieja nic, bo we wszystkim wyreczaja ich rodzice.

      Usuń
  17. A pamietacie wakacje ? Wszystkie dzieciaki jezdziły na kolonie za grosze bo zakład pracy dokładał . Co roku jezdziłam od ojca z pracy a pozniej w liceum na obozy - wszyscy sie znaliśmy i każdy nie mogł sie doczekac kiedy pojedzie na kolonie. Były tez osrodki wypoczynkowe pracownicze i po kolonii jeszcze jechalo sie z rodzicami na wczasy. Teraz nie kazdego stac na takie wypasy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mialam cale letnie wakacje wypelnione po brzegi, kolonie, obozy, wczasy od rodzicow, potem z babcia na wsi. Ani dnia w domu nie siedzialam.
      Teraz Egipt albo nic.

      Usuń
  18. Te z lat osiemdziesiątych nie miały nic. Lata osiemdziesiąte to puste sklepy. Nawet pieluch nie było.
    Swoje dzieciństwo wspominam z lekka łezką wzruszenia. czasami opowiadam moim uczniom o spotkaniach na trzepaku i wymyślonych przez nas zabawach. Słuchają jak opowiesci nie z tego świata. Każda opowieść kończy się: Proszę pani, a pobawimy się w to? Serdeczności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moze warto, Dorota, zaszczepic w tych maluchach upodobania do naszych dzieciecych zabaw sprzed ery kompa i smarkfona? :)

      Usuń
  19. Każde czasy rządzą się swoimi prawami. I wtedy dziecko mogło być szczęśliwe i teraz. Tak jak i nieszczęśliwe. I wtedy i teraz można w dorosłości odczuć na swojej psychice 'złe' dziecięce sprawy. Nie ma reguły.
    Ja się urodziłam w 80. Telefon w naszym domu pojawił się kilkanaście lat później, samochód nigdy, kanalizacji do dziś rodzice nie mają, tylko małe szambo. :)
    Książek zawsze było u nas mnóstwo, a i bibliotekę wiejską miałam pod nosem. Fajny był zapach starych książek...
    A rower miałam zawsze;) tata prowadzał mni na nim na kiju:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może zrobisz akcję zdjęciową z naszego dzieciństwa?:D

      Usuń
    2. Teraz dzieci maja jakie chca wirtualne swiaty bez ruszania sie z domow, a rodzicom jest to na reke, bo nie musza pilnowac i sie martwic. Tyle ze rosnie pokolenie ludzi chorych, nieodpornych, nieudolnych w praktycznym zyciu.
      Moze wymysle taka zabawe, bedzie znow wesolo. :)

      Usuń
  20. Ja dzieciństwo spędziłam w latach 90 i chyba jestem ostatnim pokoleniem, które spędzało praktycznie cały czas na zewnątrz :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiec jestes pokoleniem z zacytowanego przeze mnie fragmentu i to jest faktycznie chyba ostatnie podworkowe pokolenie. :)

      Usuń
  21. hm..
    jedni byli szczęśliwi, jedni nie
    ja tam akurat niespecjalnie uważam swoje dzieciństwo za super szczęslliwe, ale to nie ma wiele wspólnego z warunkami materianymi i sposobem spędzania wolnego czasu, bo to akurat było super

    nie jestem pewn, że teraz dzieci mają gorzej
    na pewno inaczej

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Inaczej i jednak nie tak fantazyjnie, jak my mielismy. A bywalo roznie, masz racje, wiekszosc jednak miala mimo wszystko szczesliwsze dziecinstwo bez dzisiejszych wynalazkow i pogoni za pieniedzem.

      Usuń
    2. szczęście to bardzo trudne uczucie do zdefiniowania

      Usuń
    3. Dla doroslego czlowieka tak, a dzieci sa po prostu szczesliwe.

      Usuń
    4. to ja myślę, że dzieci, które mają ciepły dom, to już z założenia sa szczęśliwe
      trudniej robi się nastolatkom chyba

      Usuń
    5. Nastolatki generalnie przestaja byc szczesliwe, sa wrecz ekstremalnie nieszczesliwe z kazdego mozliwego powodu. A potem dojrzewaja. ;)

      Usuń
    6. Nawet z pozoru dobrze zaopatrzone dzieci mogą być głęboko nieszczęśliwe. Więcej, w obrębie tej samej rodziny poczucie szczęśliwości jej dziecięcych członków diametralnie może się różnić.

      Usuń
  22. Eeeech dokładnie takie same mam wspomnienia.
    Cudowne czasy .... wieczna zabawa z swieżym powietrzu i zdrowe jedzenie !!!!
    Nie będę się rozpisywac bo powtórzyłabym po Tobie.
    Wywołalas wiele wspomnień - chyba zaraz skocze po stare albumy i powspominam sobie z łeska w oku.
    Powspominam tez sobie wspaniałych ludzi z tamtych czasów a którzy juz odeszli ....
    Ja uważam ze miałam wspaniałe dzieciństwo 70/80 ..... pomimo wszystko !!! :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie bylo, a moze to rzeczywiscie tylko idealizowanie przeszlosci?

      Usuń
  23. Pamiętam, jak bardzo marzyłam o własnym rowerze. Chodziłam do Ogródka Jordanowskiego, tam można było wypożyczyć rower - ile razy wracałam z rozwalonymi kolanami, łokciami. Tato miał męski rower, ale ja pod ramę nigdy nie umiałam, więc kupił ramę "damki" i przełożył. Łyżwy miałam przykręcone do trzewików tak mocno, że trzeba było zmieniać na lodowisku obuwie. Figurówki kupiła nam mama na spółkę z siostrą w 1968 r.- miałyśmy grafik na lodowisko. Wymarzony składak "Karat" dostałam mając 16 lat.
    Nie będę zagłębiać się w dzieciństwo w obecnych czasach - scyzoryk otwiera mi się w kieszeni patrząc na /przepraszam niektórych/ głupie matki i cwane dzieci. Może jestem starej daty, ale nie mogę na to patrzeć - rodzic nie przedstawia żadnej wartości. Bezstresowy chów.
    Ania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niektorzy pod pojeciem bezstresowego wychowania rozumieja brak wszelkich regul i hamulcow, wyreczanie dziecka we wszystkim i ustepowanie mu w kazdej kwestii. Nic, tylko pogratulowac takim rodzicom. Na starosc beda mieli prawdziwe oparcie.

      Usuń
  24. Miałam takie dzieciństwo. I często ścierą i nie tylko od matki obrywałam, za byle co. Jakoś żyję. Mój Młody- koniec lat 80- tych rodzony, już nie miał tak fajnie. Sam nie biegał po wsi, jak ja w wieku 3lat. Potem w mieście też już nie było takiej swobody, bałam się go samego puszczać. Za to od 3 roku życia smigał na rowerze, a od 5tego na rolkach. Tyle, że pod kuratelą mamy lub taty, czasem babci.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za naszych czasow nie bylo takiego ruchu samochodowego, wiec gnalo sie na rowerkach i innych pojazdach, bez wiekszego ryzyka. Moje dzieciaki tez jeszcze trudno bylo dowolac z podworka, mialy rowerki, rolki, deski i co tam jeszcze.

      Usuń
  25. Ja też dzieciństwo spędziłam przy trzepaku,skakałam w gumę w kabel.Na podwórku roiło się od dzieciaków.Jak graliśmy w kartofla to grało 20 lub 25 osób.Czasami przez cała grę nie otrzymałaś piłki.Z dworu nie można było nas dowołać.Chyba że na dobranockę,która trwała 10 minut.Dwór to było to.samochód należał do rzadkości.Rower kupiłam sobie za pieniadze z komunii.Telefon domowy równiez był rzadkością.Moje dzieciństwo to lata 70.Wygląd wrotek do tej pory pamiętam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W moich czasach na komunie dawalo sie zegarki, wcale nie zlote albo szczegolnie drogie. Najzwyklejsze, a dzieci i tak z duma je wszystkim pokazywaly.
      Rowery przyszly duzo pozniej, teraz zas wywolalyby smiech lub zlosc, bo to wstyd quada nie miec albo kucyka.

      Usuń
  26. Ja niedawno myślałam o czymś podobnym co piszesz. Teraz na dworze mało widać bawiące się dzieci. Jak moje były małe to trudno było je z podwórka ściągnąć do domu. Do swojego dzieciństwa (szczęśliwego) nie muszę porównywać, wystarczy do moich dzieci. Nie podoba mi się to co teraz się dzieje. Nie sądzę, że obecne dzieci będą miały tak miłe wspomnienia z dzieciństwa jak ja, albo nawet moje dzieci. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie beda. One sa oblozone zabawkami i technika, maja komunikatory zamiast kolegow, nie naucza sie zachowan socjalnych w grupie, malo czego sie naucza, a zycie bolesnie zweryfikuje, ze nie maja jak kot 9 zyc i ze nie wszyscy beda tacy podlegli jak matka.
      Nadopiekunczosc i bezstresowosc czynia wiecej krzywdy niz pozytku.

      Usuń
  27. Chyba byłam ostatnim pokoleniem z trzepaka...strasznie to smutne...te puste piaskownice, puste boiska...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jaka wygoda dla zapracowanych rodzicow! Nie musza wychodzic z domu i przerywac pracy, zeby uwazac na dziecko.

      Usuń
  28. Temat-rzeka, ale cudnie było i wspomnień masa, i przyjaźnie przetrwały do dziś.
    Łza się w oku kręci!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bosmy rozmawiali ze soba twarza w twarz, a nie za posrednictwem komunikatorow.

      Usuń

Chcesz pogadac? Zamieniam sie w sluch.