Jest bardzo slaba, apatyczna i niestety stale chudnie. Jedyny dobry znak, to ze ma apetyt i dobrze trawi. Jesli zas chodzi o sily, to jest katastrofalnie. Czesto, kiedy wraca do domu po wyjsciu jedynie przed dom, bo o dalszych spacerach nie ma nawet mowy, lezy jak bez zycia i ciezko dyszy. Do rzadkosci nalezy, ze sama prowadzi na nieco wieksza rundke spacerowa, my pozostawiamy jej pelna dowolnosc, chodzi gdzie chce i jak dlugo chce.
Kilka dni temu, kiedy wydawala sie nieco silniejsza, poszlam z nia i pozwolilam jej sie prowadzic. Odeszlysmy od domu jakies kilkaset metrow, kiedy zauwazylam, ze zaczyna sie slaniac na nogach, a za chwile polozyla sie w sniegu. Zaraz zadzwonilam po meza, zeby podjechal po nas samochodem, bo nie donioslabym jej sama do domu.
Naprawde nie wiem, jak jeszcze moglabym jej pomoc i co powoduje, ze Kira jest tak strasznie slaba. To ciagnie sie juz od ubieglego roku. Robilismy, jak pamietacie, badania pod katem niedoczynnosci tarczycy, byla przeswietlana, miala usg i niby wszystko jest w porzadku, a pies marnieje w oczach.
Ten rok zaczal sie nie tylko dla mnie zle i boje sie, ze zle sie skonczy, mam jakies takie wewnetrzne obawy, by nie powiedziec przeczucia.
Martwie sie tez bardzo o rodzicow, chcialabym moc byc przy nich blizej, zeby w razie potrzeby pomagac. Niedawno ojciec wywrocil sie na schodach, niosac w obu rekach zakupy i nie mogac sie przytrzymac poreczy. Mocno sie potlukl i przez wiele dni musial siedziec w domu. Mama z kolei ma daleko zaawansowana osteoporoze, a z powodu niedyspozycji ojca, sama musiala wychodzic po zakupy czy do lekarza w te slizgawice. Juz kiedys polamala sie przy upadku. Normalnie chodza we dwojke i jakos wzajemnie sie pilnuja i wspieraja, teraz musi sama, a ojciec w domu od zmyslow odchodzi, czy matka wroci w calosci.Nie bardzo maja kogo poprosic o pomoc (zreszta nie lubia nikogo o nic prosic), sa zdani sami na siebie. A ja tutaj. To tez mi sen odbiera.
Mam jeszcze inne zmartwienia, wcale nie bagatelne, ale nie chce o nich pisac. Staram sie zyc w miare normalnie, ale podswiadomosc nie ustaje w swojej kreciej robocie. Staczam sie sukcesywnie w coraz glebszy i ciemniejszy dol, jeszcze walcze, probuje wypelzac na powierzchnie, ale ziemia osypuje sie spod rak i kolan, a ja spadam coraz nizej.
Kiedy wczoraj napisalam i zaprogramowalam ten post, zadzwonil dzwonek do drzwi i listonosz dostarczyl mi wielgachna koperte. Z tych nerw nie moglam sie doczytac nadawcy, a to, co w koncu czesciowo odcyfrowalam, niespecjalnie mi cokolwiek powiedzialo. No, nie znam czlowieka i jusz!
Zanim dotarlam do zawartosci, musialam przejsc prawdziwy tor przeszkod z tasm samoprzylepnych, kartonikow i innych takich zabezpieczen, chroniacych wprawdzie ona zawartosc, ale szargajacych moje i tak zszargane nerwy. A kiedy zobaczylam, zaraz mi sie rozjasnilo w glowie, kto zacz ten nadawca. Nie, zebym wczesniej nie wiedziala, w koncu sama wysylalam custam na ten adres, ale na tyle nie spodziewalam sie tej przesylki i to akurat od tej osoby, ze zupelnie nie skojarzylam. No, ale mowilam, ze bije mi od zmartwien na dekiel, wiec jestem usprawiedliwiona.
Nie bede Was dluzej trzymac w niepewnosci. Przesylka byla od Hany, Najwyzszej-Prezes-Kury-Z-Pastelowego-Kurnika, artystki pastelowej, o ktorej pracach marzylam juz od dawna, ale ani nie smialam sie o nie przymilac, ani nie zasluzylam sobie na nie wczesniej w roznych konkursach. Hana specjalizuje sie glownie w martwych naturach, maluje gruszki, cebulki, sliweczki i takie tam. To jednak, co ja dostalam, przeszlo najsmielsze moje wyobrazenia, nie tylko o talencie Hany, ale i o tym, czymze sobie na takie cudo zasluzylam. No po prostu nie znajduje adekwatnych slow na wlasny zachwyt, wdziecznosc i wszystko. No to sie wzielam i rozbeczalam z tego wszystkiego, bo ten obraz dotarl jak na zamowienie, koordynacja czasowa mojego postu i nadejscia przesylki to jakas metafizyka czy inne sily wyzsze. Co powiecie na to:
- Fajne, nie? To ja, gdyby ktos nie zauwazyl. |
- Spojrzcie tylko, jakie uderzajace podobienstwo! Jestem slawna na swiecie i portrety mi malujo. |
Ja nie wiem, co powiedziec... naprawde...
Hanus... ♥ Cala nasza rodzina Cie ajlawju tak mocno, ze nie wiem.
Aniu wspaniały prezent :* mam nadzieję, że Kira wydobrzeje, a Ty nie ściągaj na głową smutnych myśli. kiss
OdpowiedzUsuńJa juz powoli trace nadzieje, ze jej sie polepszy. Za dlugo to trwa, a postepow zadnych i nie mozna znalezc przyczyny.
UsuńAniu, przytulam buziaku...
UsuńBuziaczek ♥
UsuńNie wiem co napisać. Przypomniał mi sie adres bloga:
OdpowiedzUsuńhttp://psiediety.blogspot.com/
może skontaktuj się z jego autorką... może pomoże, pomogła tylu... może i Kiruni pomoże
Zeby bylo wiadomo, co jej tak naprawde jest, mozna by zaczac jakas diete czy terapie. A tak...
Usuńnapisać do tej Pani nie zaszkodzi.
UsuńNo nie zaszkodzi.
Usuńmam nadzieje że pomoże:)
UsuńSię wzruszyłam... Hano- jesteś wielka, a Tobie Aniu odwrócenia losu o 180 stopni. Do cholery, kiedyś musi być w końcu lepiej!Portret Kiry zwalił mnie z nóg (choć niby leżałam, jak czytałam ;) Trzymam kciuki za psiunię.
OdpowiedzUsuńMnie tez zwalil i jeszcze ten zbieg okolicznosci z czasem jego otrzymania. :)
UsuńAnia, ta mi przykro, że musisz to przechodzić... To okropne doświadczenie. Nie pocieszę cię, bo to z Kira nie wygląda dobrze. Rufi też tak się męczył, słabł chociaż jadł. U niego dopiero rezonans pokazał przyczynę, inne badania nic nie wykazały, tylko niepotrzebnie go męczyliśmy rehabilitacją i zastrzykami. Słaba ze mnie dziś pocieszaczka, bo jak wiadomo wszystko u mnie świeże. Kocham Kirunię na odległość, miałam kiedyś ukochanego boksera i ona mi go przypomina, z charakteru też jest taka kochana. Oby jej się poprawiło bidulce i obyście jeszcze zaznały wielu dobrych wspólnych chwil.
OdpowiedzUsuńCo do rodziców - rozumiem. Musi cię to bardzo obciążać. Najgorsza jest bezsilność.
Obrazek Hany śliczny, piękny prezent. I ja ci bardzo dziękuję za paczuszkę z niespodzianką. Skąd taki pomysł? A wiesz, że chodziło za mną, żeby sobie kupić kubek, bo wszystkie mi się znudziły? Strzał w dziesiątkę. Jeszcze o tym napiszę, w każdym razie wielkie dzięki!
Uff, dobrze, ze przesyleczka dotarla! Skad pomysl? No jak to skad? Z Twojej fascynacji Japonia! :))) A nowy kubek zawsze sie przyda, bo kubki sie tluko albo nudzo. :)))
UsuńPisałam do Ciebie, że dotarła...
UsuńLaleczka też jest śliczna - muszę jeszcze znaleźć nad czym ona czuwa i jaki rodzaj szczęścia przynosi. :)
Zadnej emalii nie dostalam! :(
UsuńAnusia, a ja Cię bardzo dobrze rozumiem i Twoje zmartwienia wcale nie są mi obce. Ja mieszkałam z moimi rodzicami pod jednym dachem, a cały czas się martwiłam, że będę w pracy, a coś się stanie. Dziś ich już nie ma, a ciągle mi ich brakuje. Właśnie wczoraj 23.01. minęło 26 lat, jak tato odszedł na zawał, mając 61 lat - czy to jest wiek do umierania?
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Kiruś do wiosny wzmocni się i będzie dobrze. Trzymam kciuki.
Całuski, Ania od Bezy.
Zapomniałam o portrecie - wspaniały, podobieństwo 100%
UsuńBezowa Ania
Ja juz nie mam nadziei na wspolne spacery, to wszystko nie wyglada dobrze. Nie wiem, co tak KIre meczy i to bez wykonania jednego ruchu czubkiem ucha.
UsuńOj ta Kirunia kochana,jak jej pomóc, nieba się przychyliło,a co można,jak nie wiadomo co się dzieje z jej zdrowiem.
OdpowiedzUsuńPrzytulam Was mocno.
Portret Kiry znakomity!
Ona tak by chciala pojsc na ten spacer, cieszy sie, a potem nie moze isc dalej...
UsuńKirunia niestety się starzeje, tak jak mój kawaler, po tych operacjach jest jeszcze bardziej wycieńczona. Organizm nie ma już tyle siły, co kiedyś...
OdpowiedzUsuńPortret prześliczny!!! :)))
Ona nie ma nawet 10 lat, skonczy dopiero latem. Co to za wiek dla psa?
UsuńAniu:*
OdpowiedzUsuńNie pocieszam, bo nie jestem w stanie:( Smutne to wszystko. Trzymam mocno kciuki za zdrowie Kiry i rozwiązanie innych problemów.
Portrecik Hany jest prześliczny. I we właściwym momencie podarowany.
Czasem te zbiegi okolicznosci zakrawaja na czary...
UsuńOj Aniu, nie rozpiesza nas to zycie, nie rozpieszcza. Rozumiem Twoj strach o Kire, kurcze, pogadaj z tymi madrymi wetami. Mozliwe, ze trzeba wykonac dodatkowe badania. Gosianka dobrze podpowiada, Kirusia faktycznie wychudzona, chcialabym pomoc ale nie wiem jak, ech. Jesli tylko moge? To Wiesz.
OdpowiedzUsuńSmutkiem zawialo, i wieje. Twoj strach o rodzicow rozumiem i to bardzo. Jestem tez daleko od moich bliskich. Czasami wariuje i dostaje dola, ze moze dokonalam zlych wyborow, ze cos, za cos! Czasami zastanawiam sie skad czerpie sile - i nie wiem skad.
Wiem, ze musze byc silna, i jestem, ale tez nie jestem z zelaza.
Hana dokonala cudu! Nie jestem zdziwiona , bo Hana ma serce po wlasciwej stronie.
Kazdy klaczek Kiruni jest oddany na tym portrecie, spojrzenie i jenzorek, no cala Kira.
Moze to moi rodzice dokonali zlego wyboru, kiedy decydowali sie na jedno dziecko? A moze to dziecko zyloby dzisiaj w Australii? Nie wiem, czy dokonalam wlasciwego wyboru, ale dokonalam i teraz ponosze jego konsekwencje.
UsuńPo prostu ściskam, Ciebie mocno, Kirunię delikatnie. I trzymam kciuki, żeby jednak było dobrze.
OdpowiedzUsuńOd roku sie to wszystko ciagnie i rozwiazania ani przyczyny sie nie zna.
UsuńAniu bardzo ci wspołczuje. Trzymaj sie kochana..
OdpowiedzUsuńMoze jakieś prochy weż zebys całkiem doła nie dostała
Biore caly czas, bo gdyby nie to, to... nie wiem. Najbardziej dobija mnie wlasna bezsilnosc i koniecznosc poddawania sie losowi.
UsuńTak - to jest okropne - wiem coś o tym
UsuńNawet nie pamietam czasow, kiedy nie bralam.
UsuńAniu,wiesz,że ja w pierwszym momencie pomyślałam,że to odbicie Kiruni w lustrze?Rewelacyjny obraz i w dodatku w takim momencie...Wiem,ze nie wierzysz,ale to tak jakby anioł stróż czuwał nad Tobą,poprawiając Ci nastrój tą niezwykłą niespodzianką,która dotarła właśnie w takim czasie...
OdpowiedzUsuńAniu,posłuchaj,są osoby które dosłownie za parę groszy pomagają w zakupach starszym czy mniej sprawnym ludziom.Moja sąsiadka z bloku rodziców często korzystala z takiej odplatnej pomocy.On byla taka,że ilekroć ją pytalam,czy mogę w czymś pomóc..zawsze mnie zbywala,tak samo innych,bo podobnie jak Twoi rodzice czuła się niekomfortowo,nie chciała nikogo obciążać.Dopiero jej córka znalazła taką zaufną osobę,ktora za niewielkim wynarodzeniem pomaga tej matce...
Odnośnie Kiruni,nie wszystkie choroby ,podobnie jak u ludzi dają się poprzez rutynowe badania zdiagnozować.Może warto jeszcze popytać o bardziej szczegółowe?
Trzymam kciuki za Ciebie i Kirunię i przesyłam zdwojoną moc:*
Jak do tej pory, nic nie dalo sie zdiagnozowac, ostatnio tylko nerki i anemia, ale one tez musialy z czegos wyniknac.
UsuńJa wiem, ze sa osoby, ktore chetnie pomoga, ale powiedz to moim nieufnym rodzicom.
Przeczytalam bardzo uwaznie Twoj wpis i staram sie zrozumiec Kiry stan porownujac do roznych moich dolegliwosci. Badania krwi moga pokazac bardzo duzo i wykryc co sie dzieje zle w organizmie. Jak na razie nic konkretnego nie znalezli, a moze ta slabosc Kiry jest od anemii? Czy ta specjalna karma proteinowa pomoze tez z anemia? Kira ma apetyt i to jest wazne, lubi jesc, wiec ma ta swoja przyjemnosc i Ciebie na pewno tez to cieszy, co do spacerow do nie dla niej to teraz, ale jest zimno i mokro, wiec nawet zdrowy pies woli siedziec w domu. Przed operacja Kira byla w dobrej kondycji, pamietam ze chodzila z Toba na dlugie spacery, biegala, byla radosna, wiec moze ta jej slabosc teraz to pooperacyjne skutki i anemia.
OdpowiedzUsuńKirunia, jestes dzielna psinka walcz tak jak ja, nie daj sie. Aniu trzymaj sie. Teresa
Anemie stwierdzono dopiero teraz i mysle, ze ona jest skutkiem czegos, a nie przyczyna slabosci KIry. Wczesniej nie bylo anemii, a Kira slabowala juz od wiosny ub.roku. Pamietasz, jak po wlasnej operacji musialam Kire niesc pare kilometrow do samochodu, malo sama wtedy nie zeszlam. Niektore spacery dawala rade zakonczyc, ale juz wtedy nie byly one dlugie.
UsuńAniu, podpisuję się pod komentarzem Gosi Wrocławianki.
OdpowiedzUsuńObrazek piękny, Hana to zdolna babeczka a Kira na obrazku jak żywa :-)
Ze Hana jest zdolna martwo-naturzystka, to ja wiedzialam nie od dzis, ale ze tak genialnie portretuje, tego bym nie przypuszczala, bo wczesniej ukrywala swoje talenta. ;)
UsuńPantero,stan Kiry-z tego co napisałaś wynika-jest poważny -napiszę do Ciebie maila .Czy oprócz karmy na nerki Kira dostaje leki ,żeby wspomóc nerki? Kroplówki? Ściskam,justynak(mama Zosi;))
OdpowiedzUsuńZadnych lekow nie dostaje, bo wartosci nerkowe nie sa jakos drastycznie wysokie, ale przekraczaja norme. W stosunku do poprzedniego badania nawet lekko sie poprawily, dlatego tylko dieta.
UsuńNajgorsza jest ta bezradność w przypadku Kiry bo jak jej pomóc jeśli nie wiadomo co jej jest.Moze po tej karmie się poprawi.Kirunia tak bardzo przypomina mi moją kochaną bokserkę Sonatanę której nie ma juz od 10 lat.Mocno trzymam kciuki za tą słodką psinę.Portret prześliczny.Trzymaj się Aniu i bądz dobrej myśli.Rodzice to też wielki problem bo chyba nie masz warunków by zamieszkali z Tobą.Zdrówka im zyczę.
OdpowiedzUsuńNie mam ani warunkow, ani dostatecznie duzo kasy, ale przede wszystkim to rodzice nie przeniesliby sie na starosc tutaj za zadne pieniadze. Wiesz, jak to jest ze starymi drzewami...
UsuńTo przez tą anemię jest słabiutka najprawdopodobniej.osobiscie dodałabym coś na poprawę pracy nerek;) napiszę maila jak ogarnę Zochę;) ściskam ,justynak
OdpowiedzUsuńWetka kazala podawac jej wlasnie te karme, nie wiem, czy ja znasz. Nie ma jej w normalnej sprzedazy.
UsuńŚciskam mocno. Ona jest słaba przez tę anemię, niska hemoglobina i mało tlenu w krwi i pada jak kawka. Pytanie, tak jak mówisz, czemu anemia? Zapewne badaliście jej kał na krew utajoną? Czasami anemia występuje przy problemach z jelitami, może gdzieś podkrwawia z przewodu pokarmowego? Oczywiście tylko gdybam, ale może coś Cię naprowadzi. Skoro piszesz wyżej, że nerki nie mają jakoś drastycznie podwyższonych parametrów, to nie wydaje mi się, aby były przyczyną aż takiej anemii.
OdpowiedzUsuńPortret piękny :)
Buziaki
Tak też może być -gdzieś "ucieka"ta krew powodując anemię.I stąd Kira taka słaba :( justynak
UsuńPamietajcie, dziewczyny, ze slabosc Kiry zaczela sie blisko rok temu, a wtedy nie miala jeszcze zadnej anemii, badania krwi byly przeciez robione. Nawet jeszcze przed ostatnia operacja o anemii nie bylo mowy.
UsuńZnam ,znam :) to jest lecznicza karma Royal canin przy chorobach nerek .
OdpowiedzUsuńOk. to wiesz, jaki ma sklad.
Usuńo matko... nic pozytywnego nie napiszę, byłam wczoraj na filmie Moje córki krowy...zdołowałam się na maksa...gdy pies choruje, to choruje rodzina...
OdpowiedzUsuńSwiete slowa! Rozszerzylabym tylko "pies" na "zwierze".
UsuńOj, no ciągnie sie to...Najgorsze, że nic pewnego nie zdiagnozowane. Piszesz, że nie doniosłabyś jej do domu...Ech, i to problem średnio dużych i dużych psów.Trzymajcie się tam, nie dajcie złemu....
OdpowiedzUsuńBuziaki!
A Hanowy portrecik Kiry bezbłędny :)
Nie no, pewnie gdybym musiala, to bym doniosla te jej 18 kilo, jak juz kiedys ja nioslam latem do samochodu, naprawde wielki kawal drogi, bo nie bylo po kogo zadzwonic. Kira to nie Garip, jego pewnie bym nie udzwignela. :(
UsuńPrzepiękny portret Kiruni :) Psinka jako żywa na nim :)
OdpowiedzUsuńNie umiem nic mądrego napisać, Aniu, żeby Cię pocieszyć. Chciałabym, żeby się Tobie w końcu poukładało w miarę dobrze, czego Ci mocno życzę :*
Nic mnie bardziej nie doluje, jak bezradnosc wobec chorob najblizszych.
UsuńTak, ta bezradność jest straszna. Stoisz i nie jesteś w stanie pomóc.
UsuńA Zabcia cierpi w milczeniu i nie moze powiedziec, co jej tak naprawde jest.
Usuńpowiało smutkiem...
OdpowiedzUsuńI się martwię
o piesa
o rodziców
i w ogóle..
Kirunia na portrecie jak zywa:)
To miłe bardzo, taki prezent:))
Jak to wszystko runie, to wyladuje na dluzej w psychiatryku.
Usuńto cię odwiedzę!
UsuńPromis!
Trzymam Cie za slowo!
UsuńMoże to, co powiem wzbudzi Twój i reszty sprzeciw, ale ja bym nie narażała psa na dalszą diagnostykę, jeśli miałaby być inwazyjna. Po części wynika to u mnie z wielkiej nieufności do lekarzy, którym się płaci. Może to wszystko wynika z tego, że organizm się starzeje (10 lat dla psa to juz jest bardzo dużo, Aniu), więc słabła od wiosny. A potem przyszła operacja i organizm się z trudem regeneruje. Myślę, że potrzebuje więcej czasu, bo miłości i opieki ma pod dostatkiem, a nawet więcej.
OdpowiedzUsuńPortret zadziwiający. Przyznam, że dopiero z komentarzy doszło do mnie, że nie jest fotografią.
A Rodzice... starałabym się "zmusić" Ich do przyjęcia pomocy w formie zakupów. Niczego nie ryzykują, gdy ktoś przyjedzie, weźmie kartkę z listą zakupów i pieniądze +/- odliczone. Może jakiś sąsiad-uczeń za parę groszy, może jakaś starsza osoba, która i tak idzie po swoje zakupy. Taką pomoc sobie zapewniła ciotka męża. Dodaje do zakupów 5 zł dla chłopaka z gimnazjum.
Zante, nie znasz uporu moich rodzicow. Moze zmienia zdanie, kiedy juz nie beda mogli chodzic, a na razie nie ma o tym mowy. Chcialam im zalatwic pomoc do sprzatania - zapomnij! Nie znam bardziej nieufnych ludzi od nich.
UsuńNo to rzeczywiście jest inaczej, bo wcześniej moja matka, a teraz ciotka T. do sprzątania bez oporów i to same sobie załatwiły. Faktem jest, że za tymi paniami, które sprzątały jedna i druga chodziły prawie krok w krok ;-))), ale bez oporów przyjmowały, że już nie dają rady same, ale bardzo chcą same mieszkać więc poszły same z soba na taki rodzaj kompromisu.
UsuńU Twoich to jest dodatkowo mechanizm, że są razem. Oboje słabi, ale jest Ich dwoje.
UsuńO to wlasnie chodzi, sa jeszcze razem i wydaje im sie, ze we dwoje swietnie sobie radza i tylko w takich wlasnie przypadkach, kiedy jedno odpada, jest klops.
UsuńWspółczuję,najgorsza ta podświadomość i nerwy nas zżerają.
OdpowiedzUsuńMam to samo...
Piękny portret, wyjątkowo udany...
Ty na pewno wiesz bardzo dobrze, co ja w tej chwili przezywam...
UsuńAniu trzymaj się! życie w doły Cię spycha, ale my tutaj obecne wszelkimi siłami będziemy się starać z tych dołów wyciągać, na ile to będzie możliwe! Ale Ty też się staraj nie sięgać dna doła, los nam daje i odbiera, nie zawsze równo ale takie jest życie! Biedna Kirunia, żal jak się męczy, ale przecież robisz wszystko co możesz, żeby jej pomóc. Rodzice też troski i zmartwienia generują, ale szukajcie rozwiązań, może tak jak Zante radzi?
OdpowiedzUsuńA Hana ma serce ogromne, wszyscy to wiemy :)
W tzw. normalnym trybie cala ta moja nawala zmartwien juz jest trudna do wytrzymania, jednak przez moja chorobe nabiera ona jeszcze innego, znacznie wiekszego wymiaru. U mnie wszystko jest zwielokrotnione i tym glebiej wpycha mnie na dno.
UsuńNie potrafię pocieszyć , a rozumiem twoje doły i rozterki doskonale :((
OdpowiedzUsuńKirunia jak żywa na tym obrazku i widać że nawet modelce się podoba :D
Kciuki trzymam i ściskam ♥
Kirus od wczoraj chodzi dumna jak paw i pokazuje kotom ich nizszosc, bo im nikt portretow nie namalowal. ;)
UsuńPanterko,Trudny temat z rodzicami ale jak już nie dają rady może dadzą choć się namówić na ta zakupy przez kogoś.Ja mieszkałam do samego końca z moimi rodzicami.A Twoi pewnie mieszkają w Polsce?Kiruś to też już mocno dorosła pani,to może czuć się gorzej.Obrazek cudny odbicie Kiry.Nie zamartwiaj się tak,na pewne rzeczy nie many wpływu.Wysyłam pozytywną energię dla Was
OdpowiedzUsuńGosia, to jest po prostu beznadziejne, oni nie dadza sie na razie namowic na zadna pomoc, no moze, gdybym ja tam byla, to bym sama pomagala. Ale i to pewnie poprzedzone byloby dlugimi namowami.
UsuńAniu, nie wiem co napisać, ale myślę o Tobie, Twoich rodzicach i Kiruni bardzo ciepło i wierzę, ze jednak wszystko się ułoży ♥♥♥
OdpowiedzUsuńŁobrazeczek jako żywy :)
Watpie, ze Kira wyzdrowieje, a z rodzicami tez nie bedzie lepiej. :(
UsuńBadałaś Kirę na obecność wszelakich robali?
OdpowiedzUsuńChodzi mi o badania,nie odrobaczanie.
Piękny niespodzianka od Hany.
Poczytaj o witaminie k2,dla Mamy.
Mama jest pod opieka jakiegos specjalisty, ktory serwuje jej jakies specyfiki. Osteoporoza nie cofnie sie wprawdzie, ale co najmniej nie bedzie postepowala.
UsuńKiry nie badalam, ale przypuszczam, ze gdyby istnialo takie zagrozenie, wetka zwrocilaby na to uwage i zalecila badania, to bardzo doswiadczony lekarz.
I cóż tu można jeszcze dopisać? Życie w tej chwili pisze Ci bardzo nieciekawy scenariusz... Rodzice- czasami tak mało możemy, choć bardzo chcielibyśmy, i rozumiem, co czujesz- tę bezradność, niemoc...15 lat temu mój tato (66 lat miał wtedy )odchodził na SLA, było to najgorsze doświadczenie mojego życia. Ściskam Was obie i ślę dużo dobrej energii... A portrecik - cuuudo !!!
OdpowiedzUsuńAz musialam udac sie do gugla, bo nie znalam skrotu tej choroby. Teraz juz wiem, straszna!
UsuńPortret Kiry to rzeczywiscie arcydzielo, podobienstwo jest na tyle uderzajace, ze mozna go wziac za zdjecie. Miszczostfo!
Aniu, chciałabym Cię przytulić i zakląć rzeczywistość mówiąc, że wszystko będzie dobrze. Wiem jednak, że to niemożliwe, więc tylko przesyłam dobre myśli - dużo i mocno. Piękny portret Kiry; w nim też jest mnóstwo dobrej energii, to od razu widać. Trzymaj się, kochana.
OdpowiedzUsuńMoze wlasnie ten portrecik sprawi jakis cud i KIra wydobrzeje, chocby na pare lat? Ehhh...
Usuńaniu, badaliście serducho kiruni? ja jestem przeczulona, bo mój pies właśnie z powodu serducha odszedł. już sama nie wiem co to może być...anemia tak osłabia? może za małoo miaała witamin po operacji? tak bardzo ci współczuję piesunie a jeszcze i rodzice wiekowi daleko..
OdpowiedzUsuńanka, wyrycz się gdzieś, wypłacz, wywal z siebie wszystko tu czy gdzieś indziej, tak być nie może, bo sama się wykończysz. ściskam was obie i przytulam.
Serce bylo badane. Wiadomo, ze starsze psy niedomagaja, Fusel bral leki nasercowe od 7-go roku zycia. Anemia ujawnila sie dopiero teraz, a Kira ma te slabosci juz od wiosny ub. roku.
UsuńRycze, Ewa, bardzo czesto rycze. Gdyby nie to, pewnie juz dawno bym sie rozpekla na kawalki.
Co mam Ci kochana powiedzieć. Chciałoby się zapewnić, że wszystko się ułoży, ale nie zatrzymamy upływającego czasu. Rodzice sie nam starzeją, a wraz z ich wiekiem zaczynamy się martwić, jak sobie sami poradzą. Dobrze, jeśli mogą być pod opieką rodziny, Nie zawsze się jednak tak układa. Mam sąsiadkę, wiekową panią, juz kilka lat nie wychodzi z domu i widzę, że przychodzi tutaj do niej Pani opiekunka. Twoi Rodzice też mogliby taką Panią mieć, gdyby tylko chcieli. Przyjdzie, sprzątnie, zakupy zrobi, pewnie i ugotuje, jak trzeba. Do sąsiadki przychodzi zawsze rano. Byłabyś spokojniejsza. Jeśli chodzi o Kirunię to zupełnie nie wiem. Przecież jest leczona i nie wiem, jak to tłumaczyć, że weci nie do końca wiedzą, co jej bidulce jest.
OdpowiedzUsuńWspółczuję Ci wiadomej choroby i to, że musisz funkcjonować na tabletach.Wiem, jak to jest, bo takie epizody też miałam i mam. Czasem rzeczywistośc tak przyskrzyni, że się nie da inaczej.
Kirunia na obrazie Hany, jak żywa. A wiesz, że i ja mam Mopecka malowanego przez Hanę? Też jak żywy. Wisi na honorowym miejscu, tak, gdzie kiedyś wisiała moja paszcza. Teraz moja paszcza w kącie:)
Portret Kiruni tez juz powiesilam na scianie, w kuchni, zaraz nad moim miejscem pracy, czyli nad stolem, zebym mogla jak najczesciej sobie na nia patrzec.
UsuńMoim rodzicom wydaje sie, ze jeszcze sami sobie poradza, a o zaufanie do kogokolwiek u nich bardzo trudno, nie chca obcych w domu. I nic z tym nie zrobisz, taka karma.
Ocieflorek, tego się nie spodziewałam:( Ani tego, że Kirunia słaba, ani tego, że przesyłka już u Ciebie! To jakiś rekord świata, wysłałam w czwartek! Bardzo mi miło, że portret Kiruni Ci (Wam) się spodobał, w tej sytuacji tym bardziej. Chcę wierzyć, że to dobry omen.
OdpowiedzUsuńCzy u suni nie jest to jakieś odkleszczowe cholerstwo?
No faktycznie dostarczono mi paczke w rekordowym czasie - dwa dni szla! To nawet listy tak szybko nie ido. Konterfekt Kiruni juz wisi oprawiony.
UsuńPrzy kolejnej wizycie u wetki jeszcze raz zapytam o choroby odkleszczowe, choc juz kiedys pytalam.
Hanus, nawet sobie nie wyobrazasz, jaka radosc nam wszytskim sprawilas, a szczegolnie mnie. Najpiekniejsze podziekowania! ♥
Boże kochany, narysuję 30 portretów, niech ona tylko wyzdrowieje.
UsuńNiech sie stanie!
UsuńKirunia, jak żywa! A to ci z Hany artystka nie byle jaka.
OdpowiedzUsuńCóż, ze mnie to już wcale nie pocieszycielka. Ja sama chronicznie wręcz niepocieszona.
Jednak nadzieja gdzieś tam kołacze, choć anemiczna. Zdrowia dla Kiruni i rzecz jasna, dla rodziców. Może i jesteś bezsilna, ale nie bezradna (jak mawia terapeutka mojej siostry). Jakaś rada w końcu się musi znaleźć ♥*)
Pewnie nie bez wplywu na moje doly byly te wszystkie hiobowe wiesci, ktore prawie codziennie docieraja do mnie o smierci Waszych bliskich, zwierzat czy innych prominentow. To pozostawia swoje pietno, budzi strach o moich.
UsuńBo ja wiem, czy jest jakas rada na moje rozterki? Chyba jestem tez bezradna...
Ja niestety nie mam takiej nadziei, za dlugo to wszystko juz trwa i zamiast lepiej, jest gorzej z Kirunia. Zadne badania nie przynosza odpowiedzi, co z nia jest. :(
OdpowiedzUsuńOch Panterko całm sercem trzymam kciuki za Kirę ... niech zdrowieje dziewczyna.
OdpowiedzUsuńCo do rodziców Twoich, szkoda ze nie sa z mojego miasta, podskoczyłabym zrobic im zakupy nie raz ....
Trzymajcie się wszyscy.
A portret wspaniały :-)
Jakos sie trzymamy, bo musimy, nie mamy innego wyjscia.
UsuńAle z trudem. Smutno jest.
Panterko, a gdyby tak w ramach pomocy twoim rodzicom załatwić pielęgniarkę środowiskową albo pogadać z harcerzami? Wiem, że oni niechętni, ale jak zrozumieją, że to o ich zdrowie i życie chodzi, to może ulegną? Można powiedzieć, że tylko na zimę, póki co...
OdpowiedzUsuńBardzo mi przykro z powodu Kiry, najgorsza ta niewiedza. A może by tak jak Gosianka pisała, rezonans zrobić? Albo jeszcze u jakiegoś innego weta skonsultować?
Pozdrawiam bardzo , bardzo ciepło was obie. Portret prześliczny!
Mika, z moimi rodzicami nie ma rozmowy, kiedy sie upra nic nie dziala. Na razie ojcu sie polepszylo na tyle, ze moze wychodzic z mama. Na razie wiec sprawa z pomoca upadla. Bede drazyc, zeby w przyszlosci rodzice byli na pomoc ewentualnie przygotowani.
UsuńPortret jest naprawde cudny!
Pantero,może warto powiedzieć Rodzicom,żeby pomyśleli też i o Twoich nerwach o ich zdrowie?Mogą dostać opiekunkę z MOPR-u/Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie/.Taka opiekunka jest częściowo opłacana przez tenże i przez podopiecznych.Przychodzi w zależności od potrzeb i robi to co aktualnie potrzebne aby pomóc potrzebującym.Może to być tylko na okres dojścia do zdrowia Rodziców.Myślę,że nie powinni się przeciwstawiać bo to zależy również od dalszej ich sprawności.Może się pogorszyć ich stan zdrowia jeżeli w chwili obecnej nie skorzystają z pomocy.
OdpowiedzUsuńZdrowie Kiry ciężko mi komentować bo i Panda od kilku dni zachowuje się jak...chore,kapryszące dziecko.Myślę po prostu,że to już starość.
Portret Kiry jak żywy.
Zdrowia dla Was obu.
Bede rodzicow sukcesywnie urabiac, teraz nic na sile, zwlaszcza ze ojcu sie poprawia i troche juz drepce. W przyszlosci jednak pewnie beda musieli wziac taka opcje pod uwage.
UsuńA ja kompletnie rozumiem Twoich rodzicow. To jest bardzo silna potrzeba bycia jak najdluzej samodzielnym, to jest bardzo wazne miec to poczucie ze mozesz zrobic to czy tamto, szczegolnie we wlasnym domu. Dlugo bronilam sie przed jaka kolwiek pomoca, musialam powoli dojrzec, wiec mam pania do sprzatania, nie chodze za nia jak ona sprzata, siedze w jednym miejscu, ale jak wyjdzie plakac mi sie chce ze znowu wszystko poprzestawiala bo swojemu, to tak jakby moj dom, moje miejsce stawalo sie jej krolestwem, wiec znowu ustawiam po mojemu i oddycham z ulga ze juz jej nie ma. Wychodzenie w zime na zakupy jest niebezpieczne no bo slisko, wiec tu bym sie poddala, ale tez lubie sama wybierac co chce kupic. Wiem jak wazna ta samodzielnosc jest dla zdrowia psychicznego, dlatego tak bardzo bronimy sie zeby ktos za nas robil to co od zawsze bylo przez nas robione. Teresa
OdpowiedzUsuńWiesz, Teresa, po tym, co przeczytalam, naszla mnie refleksja. Ale jest to refleksja na osobny post, wiec rozwine ja przy okazji.
UsuńMasz naprawde duzo racji i jako jedyna podeszlas do zagadnienia opieki inaczej. Moze dlatego, ze dotyczy to w pewnym stopniu Ciebie, wiec nie teoretyzujesz.
Dziekuje za inspiracje. :)
Przykro mi, Aniu...Przeczytałam ten post i nowszy. To ogrom zmartwien i bólu. Bardzo Ci współczuje i dobrze rozumiem. Najgorsza jest bezradność. I w przypadku Kiry i w przypadku Rodziców.Przytulam Cie mocno, mocno. A obrazek z Kirą przecudny...***♥
OdpowiedzUsuńDzieki Hanie i Justynie, ktora jest wetka i udziela mi cennych rad na odleglosc, zatlila sie we mnie kolejna iskierka nadziei. Nie chodzi o sama chorobe, bo ta jest straszna, ale o diagnoze. Dziewczyny zwrocily mi uwage na podobne objawy przy chorobach odkleszczowych, wiec juz jutro idziemy pobrac krew na obecnosc borelii i tego drugiego szajsu. Zobaczymy, co z tego wyniknie.
UsuńBozszsz , pies brata mial takie objawy, dwa razy i dwa razy to byla babeszjoza, anemia doszla do takiego stanu, ze pani weterynarz zdziwila sie,ze pies jeszcze zyl. Dostal kilka razy transfuzje krwi, Piesek wyzdrowial po odpowiedniej terapii...ale mysle, ze Twoja weterynarz wie o takiej mozliwosci ale zapytaj na wszelki sluczaj
OdpowiedzUsuńGrazynko, jak juz wyzej odpisalam Oldze, jutro bedziemy badac Kirze krew. Oczywiscie nie bylabym szczesliwa, gdyby sie okazalo, ze na to choruje, ale co najmniej mialabym diagnoze, a nie zyla zawieszona w niepewnosci.
UsuńBede sprawozdawac na biezaco. Dzieki za typ.
Smutny post..., ale prezent przepiękny!. Wzruszające... Trzymam kciuki za Kirunię!
OdpowiedzUsuńJutro mamy kolejne pobranie krwi na choroby odkleszczowe, moze to jest to?
UsuńAniu, życzę Ci więcej chwil radości :* i zdrowia dla Twoich bliskich.
OdpowiedzUsuńA portret Kiry jest przepiękny! Kira jak malowana ;)) Hana ma niesamowity talent :)
No, to prawda, Hana to miszcz portretowy. Nie wiem, jak z ludziami, ale psy uchwyca perfekcyjnie. :)
Usuńniezmiennie trzymam kciuki za Kirunię i za Was, żeby tych zmartwień było, jak najmniej.
OdpowiedzUsuńbuziaki :***
Dzieki wielkie, Polly :***
UsuńMyśl pozytywnie i o Rodzicach i o Kirze. Będzie dobrze, przekonasz się. Portret Kirunki jest cudowny :)
OdpowiedzUsuńJak tu myslec pozytywnie, kiedy strach o nich dusi za gardlo? :(
Usuń