W niedziele (6.03.) chwilowo przestalo padac, ale o sloncu mozna bylo tylko pomarzyc. Mimo to zdecydowalam sie na krotki spacer wokol jeziorka, bo rower byl dla mnie zbyt ryzykowny, w kazdej chwili moglo zaczac znowu padac. Ciemnoszare chmurska wisialy nisko nad ziemia, bylo zimno, wietrznie i bardzo nieprzyjemnie.
Jednak mozna bylo zauwazyc pierwsze zwiastuny wiosny, jeszcze niesmiale, malenkie, ale jednak.
Ptactwo zauwazalnie zaczyna sie laczyc w pary, jeszcze nie wszystkie, ale znaczna wiekszosc. Samce niesmialo zaczynaja tance godowe, niby od niechcenia, bo czasu jest jeszcze sporo.
Stary cap abondz, ktory tak zawziecie w ubieglym roku chronil swoja rodzine przed calym zlem tego swiata, teraz jeszcze pozwala zblizac sie do wody psom. Ale juz niedlugo, dopoki nie wykluja sie mlode, wtedy bedzie dla wszystkich niebezpieczny.
Gasior, ktory znalazl juz partnerke, wykonuje przed nia tance godowe, inny wypatruje kandydatki na zone z dogodnej miejscowki na przewroconym pniu.
Szkodnicze kormorany maja sie coraz lepiej nad Kiessee, rozmnazaja sie jak przyslowiowe kroliki, okupuja wysepke, a rosnace na niej drzewa biela guanem. Klusuja tez w jeziorze, gdzie jest coraz mniej ryb. Tu sa jednak pod ochrona, wiec nikt im nic nie zrobi.
Kosy i kosiarki uwijaja sie wszedzie, spiewajac pieknie swoje milosne piesni, wabiac samiczki i wybierajac sposrod wielu kandydatek te najpiekniejsza.
Pelno tez innej wodnej i nadwodnej drobnicy, kaczek (w tym nasza stara znajoma bialaska), lysek i kurek wodnych. Nawet malenki rudzik zechcial mi chwileczke zapozowac, tak akurat na jedno zdjecie, bo szybko umknal, majac zapewne wazniejsze sprawy do zalatwienia.
Czapli natomiast w ogole nie bylo, troche to dziwne, bo i one gniazduja na drzewach znajdujacych sie na wyspie, wiec teoretycznie powinny juz krecic sie wokol poszukiwan partnerow i wybierania optymalnej miejscowki na galeziach, celem zakladania rodziny.
Na wrony, golebie, wroble i blizej niesprecyzowane inne fruwajace drobiazgi nie zwracalam wiekszej uwagi, a juz na pewno nie mialam ochoty ich focic.
Niby ruch w interesie, niby paczki (ponczki) gotowe do wypuszczania listkow, ale jednak ponura atmosfera, ziab przenikajacy do szpiku kosci, wiec w sumie spacer nieudany, ale co najmniej zazylam ruchu, nawdychalam sie swiezego powietrza i potrenowalam focenie. Tyle mojego.
Nie nazwałbym tego nieudanym spacerem. Może trochę było zimno i szare niebo. Jednak widziałaś budzącą się przyrodę i sporo ptaków, a wśród nich mojego ulubieńca, rudzika. Dzięki za niego i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTrochę wiosny. Też podglądam nieco i wydaje mi się, że stanęło w miejscu. Na razie ziąb ale pewnie jak słoneczko zaświeci wszystko ruszy. Piękne foty.
OdpowiedzUsuńDlaczego piszesz 'spacer nieudany' kiedy mimo tej pogody tyle piekna widzialas i wdychalas swieze powietrze. Galazki z pakami, nawet delikatne listki, ciekawe ptactwo, pelne zycia, nawet zaloty milosne, ten ptaszek - rudzik taki piekny, widzialas to wszystko, robilas zdjecia to jest udany spacer, a wiadomo z pogoda jest roznie. Teresa
OdpowiedzUsuńSzaro buro i ponuro u Ciebie .....
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia i z takim wdziękiem opisane :-)
OdpowiedzUsuńDobrze jest na chwile (na chwile wiosennego spaceru) zajac sie tylko natura... i uspokoic wlasna nature. No, moze pozwolic naturom poprostu byc takimi jakie sa.
OdpowiedzUsuńMnie tak wycisza las.
A ja mam wiosne tylko we flakonie: kilka galazek wisni obsypanych bialymi drobnymi kwiatuszkow. Na zewnatrz dalej bialo, mroznie i do wiosny daleko...
Jaki nieudany, jaki nieudany! Samo to że był to udany :)) a te zdjęcia cudne? Hę?
OdpowiedzUsuńI abondz :D lubię jak tak piszesz ;)))
Dzień ponury ale spacer bardzo udany.Piękne zdjęcia.Bardzo się cieszę że jesteś Aniu.Słoneczka życzę.
OdpowiedzUsuńkosy szaleją)) i u nas i żurawiny. przyroda jest optymistyczna trzeba brać z niej przykład ))
OdpowiedzUsuńNo u mnie w ogrodzie, a raczej na plocie tez non stop tance godowe odchodza. A koty maja telewizje na zywo i to w dodatku 6D :-)
OdpowiedzUsuńUdany, czy nie, ale zdjęcie wyszły bardzo ładnie.
OdpowiedzUsuńno niech ta budząca sie wiosna wleje w Twoją duszę radość:*
OdpowiedzUsuńjak to dobrze, że wiosna zaczyna wychodzić, a my razem z nią :)
OdpowiedzUsuńściskam mocno :***
Anusiu, ważne, że wyszłaś się dotlenić i pokazać nam ptaszki. U mnie łabędzi nie ma, a dzięki Tobie mogę sobie zobaczyć to cudo.
OdpowiedzUsuńDziękuję - Ania Bezowa
U nas tez jeszcze malo wiosennie, chociaz trawa juz zmienia barwe na zielona. Oznaka, ze wiosnna tuz - tuz, sa odlatujace gesi kanadyjskie.
OdpowiedzUsuńTwoje ptaszydla przepieknej urody, mnie jak zwykle zachwycaja abondzie:)
Serdecznosci Aniu.
i u nas coraz więcej oznak wiosny...
OdpowiedzUsuńniech ta wiosna przyniesie nowe siły nam wszystkim
:**********
Ja na 6 marca,to całkiem nieźle,zwierzaki już się podrywają ,tylko jeszcze my jacyś zimowi:)
OdpowiedzUsuńTaki obfity plon i wyprawa miałaby nie być udana? Nie ma takiej opcji:)). (Jak mawia mój zięć).
OdpowiedzUsuńJa wiem po co - żeby mnie zwabić tymi ptaszkami. ;)
OdpowiedzUsuńTy też ptasiara jesteś, Aniu.
Aha, i pamiętaj, że do wiosny już blisko!
I wiosennie i ptakowo,Lubię Oglądać Twoje zdjęcia.Oczy takich szczegółów nie zobaczą.A Ty to lubisz a my lubimy oglądać.
OdpowiedzUsuńNiektóre zdjęcia ponure, ale piękne w tej ponurości:)
OdpowiedzUsuńJaka tam nieudana wyprawa sie pytam???
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia,przylapalam sie na bezwiednym uśmiechu,czyli wszelkie ptactwo i krajobraz (mimo ze ponury,ale ma w sobie jakas tajemniczość)wywolaly u mnie radość.Kormorany to egzotyka dla mnie,a ten maleńki rudy ptaszek-cudo :-)