Smutno mi.
Po powrocie z Polski nie moge jakos dojsc do siebie, szarpia mna wyrzuty na sumieniu, bo powinnam byc i tam, i tu. Z jednej strony mama dala mi popalic, z drugiej jest mi jej strasznie zal, ze taka samotna, ze kolejne swieta spedzimy osobno. Ja bede w otoczeniu rodziny, ona zostanie przez kogos tam zaproszona, nie bedzie wiec siedziala sama w domu, ale... Podczas ubieglorocznych swiat czula sie troche jak piate kolo u wozu, teraz odgrazala mi sie, ze byc moze nie pojdzie nigdzie, zeby znow sie tak nie czuc. Zreszta jest unieruchomiona, nie moze polatac po sklepach, zeby kupic jakies, chocby symboliczne, prezenty. A tak z gola reka... to nie wypada, to glupio i takie tam.
Zeby uprzedzic Wasze pytania, nie ma takiej opcji zeby mama mogla przyjechac na swieta do nas. Nie jestem w stanie zagwarantowac jej przejazdu na lezaco, a na siedzaco nie wytrzyma wielogodzinnej podrozy. Ktos musialby po nia pojechac, spakowac i zalatwic opieke nad mieszkaniem, a pozniej odwiezc z powrotem, a zadne z nas nie moze. Zreszta jak? Nie mamy kuszetek w samochodach. Mama na cos takiego i tak by nie poszla. Pozostaje nam wiec znow spedzac swieta osobno, a ja wiem, ze przez caly czas bede o niej myslala. I oby moj zwisly nastroj nie udzielil sie innym. Nie ma tez warunkow, zebysmy wszyscy pojechali do niej, nie mielibysmy gdzie przenocowac, a male dziecko mogloby jedynie zirytowac starsza chora osobe. Wszystko to mnie okropnie przytlacza. Przez cale zycie zalowalam, ze nie mam rodzenstwa, a teraz odczuwam to jedynactwo jeszcze dotkliwiej. Jakos wszystko szlo, kiedy jeszcze zyl tato, teraz ja zyje w ciaglym strachu o nia i w wyrzutach sumienia, ze nie moge byc tam, gdzie moje miejsce. Miejsce doroslego dziecka przy starzejacych sie i niedolezniejacych rodzicach. Wiem, ze nie moge sie rozdwoic, a szkoda. I zawsze ktos bedzie cierpial, kiedy wybiore te druga opcje.
Strasznie niekomfortowo sie z tym czuje. W jej wieku kazdy dzien moze byc tym ostatnim. Jezdze tak czesto jak moge, ale i dla mnie, i dla niej jest to za rzadko.
❤
OdpowiedzUsuń:(
UsuńCóż mogę napisać... Tak, jak wspomniałaś-nie ma dobrego rozwiązania i trzeba z tym dalej żyć.
OdpowiedzUsuńDzisiaj zima powitała nas deszczem, najkrótszy dzień w roku, ciemno mokro, ale też nic na to nie poradzimy...
Chyba z dwojga zlego wole ten deszcz od slizgawicy.
UsuńNajkrótszy, czyli od jutra coraz dłuższy. Ach Pantero, trudno pocieszać, gdy nie ma dobrych rozwiązań. Ściskam.
UsuńJa też wolę.
UsuńAgniecha, no nie ma niestety.
UsuńLidia, ja z wiekiem coraz bardziej boje sie jezdzic w zla pogode. Chyba za duzo widzialam.
Rozumiem Twoje rozterki i moge Ci tylko wyslac cieple myśli, bo nie umiem pomoc♥ Kiedy bylam mala, czasami chciałam byc jedynaczka. Teraz b.doceniam fakt, ze mam siostry:)
OdpowiedzUsuńJa zawsze chcialam miec rodzenstwo, chociaz to tez zadna gwarancja lepszego czy latwiejszego zycia. Ile rodzenstw zyje na stopie wojennej i nie zamieniaja ze soba ani slowa od lat.
UsuńMasz racje. Ja mam kochane siostry, co mnie bardzo cieszy. Choc kazda mieszka na innym koncu Polski, to sa, i zawsze mozemy na siebie liczyc:)
UsuńOj Aniu masz świętą rację. Mój Bezowy ma dwie siostry, eh.....szkoda słów.
UsuńDlatego ja tak uczulalam swoje dzieci, zeby zawsze trzymaly sie razem, pomagaly sobie, bo jak nas zabraknie, tylko one dla siebie zostana.
UsuńPrzeczytalam, no widze ze smutno Ci, masz wyrzuty sumienia. Szczerze nie do konca rozumiem, myslam ze nie zalezy Ci na obchodzeniu swiat, tyle ze nie wiem jak Twoja mama do tego podchodzi.
OdpowiedzUsuńMoze za ostro wypowiadam sie, ale ciagle gdzies, glownie na internecie, czytam te zbiorowe lamenty nad samotnymi osobami, jakie to one beda biedne w te swieta, bo takie samotne, czytalam wrecz ze nie wierza ze mozna dobrze sie czuc tak samotnie w te piekne rodzinno-koscielne swieta a szczegolnie ten wieczor wigilijny. I znowu inni wiedza lepiej jak ja sie bede czuc.
A to wyglada tak na starosc, nareszcie kompletna wolnosc, wszystkie decyzje sa moje, wszystko dla mnie i robie co chce i jak chce, swieta mam codziennie.
Pojade w country, ale to zupelny przypadek ze akurat bedzie to czas swiat.
Nie zalezy mi na swietach, niemniej zawsze spedzalam je z rodzina, a mama do ubieglego roku zawsze z ojcem. Kazdego innego dnia pewnie nie odczuwalaby swojej samotnosci AZ TAK. Zreszta tego dnia nikt nie powinien byc sam, taka to polska tradycja, a mama przeciez tam wlasnie jest. Ale zaproszono ja i nie bedzie sama.
UsuńA co tam sie u Was dzieje? Nic nie pisza o sprawcy, czy znow jakis straumatyzowany uchodzca czy tylko pijany i sfrustrowany Australijczyk?
Podobno nie terror, Australijczyk z pochodzenia Afganistanczyk, znany dobrze policji z kryminalnych przestepstw, podobno ma psychiczny problem.
UsuńJakbym Merkel slyszala: Niemiec majacy psychiczne problemy, a ze czarny i z Afganistanu? Przypadek :)))
UsuńWiem, o czym mówisz, jako jedynaczka. Ja na szczęście mam rodziców kondygnację niżej, ale jestem sama na dwoje, nikogo, komu można coś przekazać, cos zawierzyć, ktoś, kto by pomógł.
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci pogodnych duchem Świąt.
A tak na marginesie, kompletna przeprowadzka mamy do Niemiec nie jest tematem?
Nawet gdyby mama sie zgodzila (starych drzew sie nie przesadza itd), musielibysmy zalozyc dla niej prywatne ubezpieczenie zdrowotne, a nie stac nas na nie.
UsuńPodejrzewam, ze die mylisz. Ubezpieczenie jest przepisywane na niemieckie państwowe, w AOK np. Tak samo renta. Wiem z różnych forów, że należy sie z takimi planami zwrócić do ZUS w Opolu, tam dostaje sie wszelkie informacje, także co do tej karty E- ileś tam, dotyczącej ubezpieczenia. Wazna jest ciągłość. Twoja mama nie bylaby pierwszą emerytką, emigrującą do rodziny w Niemczech. Dzieki EU jest do dosyć bezproblemowe, gdy się już odbębni te dwa problemy.
UsuńA co do przesadzania...no cóż, czasem jest mniejszym złem.
Nie ma z mama dyskusji, tam jest ojciec pochowany, tam ma swoj Wigor, znajomych. Tu musialabym z nia nawet do lekarzy chodzic, bo nie zna na tyle jezyka.
UsuńA poza tym po przeliczeniu jej emerytury na euro, wyjdzie dosc smieszna suma.
Ja zabralam mame ze soba, ale musialam czekac, az przestanie zauwazac, gdzie jest :( Jestesmy razem, nie mam dylematow, ale... cos za cos, piaty rok bez urlopow, wyjazdow, w ciaglym stresie, niewyspaniu...
UsuńNie ma wyjscia bez strat...
Serdecznosci sle :)
Tak czy inaczej nie urlopuje, bo mnie nie stac.
UsuńJakbym słyszała Tobołkową... Identyczna sytuacja. Oni w Niemczech, matka tutaj z wszystkimi swoimi chorobami, ojciec nie żyje. Dzwoni do matki codziennie, najchętniej zwinęliby ten majdan i zabrali ją do siebie na stałe, ale o tym nie ma mowy. Przyjazd na święta też niemożliwy, bo się na 36 metrach nie pomieszczą za diabła. Pat. Tyle, że są jeszcze starzy sąsiedzi i ja w bloku niedaleko - ale na święta ona się zaprosić ani zabrać siłą nie da. I tak sobie myślę, że gdyby w Polsce dało się normalnie żyć, to nie byłoby tych wszystkich dramatów, bo ludzie nie wyjeżdżaliby szukać lepszego życia gdzie indziej.
OdpowiedzUsuńJa akurat wyjechalam, kiedy jeszcze dramatow nie bylo, za to panowal poprzedni ustroj. Nie musialam wiec, a chcialam. Teraz jest inaczej.
UsuńMama spokojnie by sie u nas zmiescila, ale nie wiem, czy ja bym z nia wytrzymala na dluzsza mete pod jednym dachem, bo do najlatwiejszych nie nalezy. ;)
Jezeli juz teraz sie zastanawiasz, to znaczy, ze nie wytrzymasz, jak tez reszta twojej rodziny. Nie pocieszam cie, wiem :( Rzeczywiscie Pat.
UsuńJedynym wyjsciem byloby osobne mieszkanie w poblizu, tylko kogo na to stac?
UsuńNo ja mam rodzeństwo, którego moja mama nie obchodzi, więc w sumie jeden pies, jak masz coś zrobić to i tak musisz sama. Nie ma dobrych rozwiązań, współczuję sytuacji.
OdpowiedzUsuńNo wlasnie, jak Twoj przyklad pokazuje, rodzenstwo nie zawsze jest pomocne.
UsuńNapisze wieczorem teraz mykam do pracy.A teraz siskam Twoje serduszko.
OdpowiedzUsuńOdsciskuje ♥
UsuńWspółczuję i rozumiem, bo powinnam była być przy mamie kiedy mnie potrzebowała. Taki los jedynaczek, że nie mają wsparcia. Przytulam ♥♥
OdpowiedzUsuńJa staram sie byc przy niej, kiedy mnie potrzebuje, ale zawsze to za malo.
UsuńAnuś, tak dobrze Cię rozumiem, mam bardzo podobne odczucia w stosunku do mojej rodziny...Moja mama też ze względu na stan zdrowia nie mogła do mnie przyjechać a to było moje największe marzenie...
OdpowiedzUsuńŚciskam Cię i przytulam serdecznie w tym Twoim rozdarciu, w tej niemozności. Czasem nic nie da sie zrobić i tak trudno sie z tym pogodzić...♥
Ehhh, do kitu to wszystko...
UsuńI dlatego na bardzo stare lata jestem tu, gdzie jestem.To był ostatni moment na przeprowadzenie takiej akcji, bo jeszcze wiele rzeczy daliśmy radę zrobić sami, choć prawdę mówiąc nieco nam to podkopało zdrowie.To, że mieszkamy niecałe pół kilometra od siebie to nie dowód, że widujemy się i rozmawiamy codziennie, ale zawsze mamy tę świadomość, że jakby coś się stało będziemy mieli pomoc.To pewnie brzmi dziwnie, ale obie musimy się na nowo do siebie....przyzwyczaić bo jednak kilkanaście lat nie mieszkałyśmy blisko siebie. Przedtem odległość była nieco ponad 1000 kilometrów, od kilku lat już tylko sześćset z kawałkiem. A teraz- niemal tylko na wyciągnięcie ręki. Też jestem jedynaczką, ale obserwując swoich znajomych zauważyłam, że w sytuacjach gdy jest kilkoro rodzeństwa i wszyscy wraz z rodzicami mieszkają w jednym mieście, najczęściej opieka nad rodzicami spada na to dziecko, które mieszka najbliżej rodziców i najczęściej nie bardzo się może doprosić o "zmiennika".
OdpowiedzUsuńNie wiem, może coś ze mną nie tak, ale jakoś nie tęsknię za miastem, w którym spędziłam całe życie od chwili urodzenia.Nie przywiązuję się do miejsc, przywiązuję się do ludzi. Przeraża mnie myśl, że w pewnej chwili mogę zostać sama, bez męża, człowieka, z którym spędziłam całe swoje dorosłe życie.
Rozumiem Twe rozterki i smutek - niestety życie daje nam więcej smutnych rzeczy niż wesołych.
Przytulam;)
Tak wlasnie ma moje mama, odszedl czlowiek, z ktorym spedzila ponad 60 lat, a jedyne dziecko jest oddalone o 800 km. Niby ma mnostwo znajomych, choc i oni powoli sie wykruszaja z racji wieku, niby jest rodzina, ale to wszystko nie to samo.
Usuń❤
OdpowiedzUsuńTrudny temat
Trudy moment
Mogę tylko współodczuc..
Dziś wspominałam ostatnie święta z mamą. I jak byłam daleko mięty odchodzila...
Mam brata ale to pomaga tylko troszkę...
Do taty nie zdazylam... Kto wie, czy zdaze do mamy.
Usuństaram sie racjonalnie do tego podchodzić, ale słąbo mi wychodzi
Usuńkupa wyrzutow sumienia została...
No ale z Twoja mama byl co najmniej brat, choc to oczywiscie nie to samo.
Usuńbrat i tata
Usuńa mimo wszystko sobie wiele zarzucam...
Mojego taty juz nie ma, mnie tez tam nie ma.
UsuńDoskonale wiem o czym mówisz. U nas w rodzinie jest ciocia męża - ostatnia żyjąca Jego krewna, która także nie ma już nikogo. T. jest z Nią bardzo emocjonalnie związany, a Ona z Nim jeszcze bardziej. Ledwo się porusza, o dwóch kulach. T. przywozi Ją do nas na Wigilię, a potem w I-wszy dzień świąteczny. Logistycznie i fizycznie jest to bardzo trudne do ogarnięcia. To niby tylko 40 km w jedną stronę. ale i tak są duże z tym problemy. Ciotka bardzo chce u nas być, ale fizycznie to dla Niej udręka. Na taki wyjazd faszeruje się lekami przeciwbólowymi. I prawda taka, że Ona też ma ambiwalentne uczucia, bo z jednej strony chce u nas być, a z drugiej chciałaby mieć święty spokój. Podobnie może być z Twoją Mamą: nie chciałaby być sama, ale z drugiej strony chciałaby, żeby wszyscy zostawili Ją w spokoju. Nie chce iść do znajomych, bo źle się tam czuje, ale idzie, żeby nie być samą. Tylko, że po powrocie do domu uważa, że wolałaby sobie posiedzieć przed telewizorem i powspominać w samotności.
OdpowiedzUsuńAniu, moim zdaniem nie ma w tej sytuacji żadnej Twojej winy.
Nie obwiniam sie, mama tez mi niczego nie zarzuca, ale obie wolalybysmy byc blizej siebie. Im czlowiek starszy, tym bardziej docenia i lgnie do rodziny.
UsuńTym razem mama zdecydowala sie przyjac zaproszenie sasiadki z tego samego pietra. Kiedy poczuje sie gorzej i bedzie chciala wrocic do domu, moze zrobic to sama, a nie czekac az ja ktos odwiezie. Mysle, ze to dobry wybor.
Na pewno dobry! Wspomniana ciocia czasem się krępuje powiedzieć, że chce wracać.
UsuńSzczegolnie teraz, kiedy mama jest taka potluczona, moze chciec wczesniej wracac.
UsuńBardzo Ci współczuję tej sytuacji ♥
OdpowiedzUsuńDziekuje. Dobrze, ze mama ma wokol zyczliwych ludzi, ktorzy pomoga i zaprosza w razie czego. No i najwazniejsze, ze jest jeszcze w miare samodzielna.
UsuńTaki nasz los, nielatwy los emigranta ... Znam te rozterki z wlasnego doswiadczenia. Ojcem opiekowal sie brat, bylo o tyle latwiej, ze oni mieszkali razem. Mama mieszkala sama i z tym byly zwiazane rozne problemy ... A ja tak daleko ... Ciezko bylo ... A do tego jeszcze siostra robila wyzuty, ze powinnam przyjechac i zamieszkac z mama. Bardzo to byl trudny czas dla mnnie i dlatego nie obce sa mi Twoje rozterki
OdpowiedzUsuńA wydawac by sie moglo, ze skoro siostra byla na miejscu, to powinno byc Ci lzej, bo mama miala w koncu opieke. Pamietam jak o tym pisalas na blogu.
UsuńWspółczuję. Takie dylematy sprawiają, że żyje się w ciągłym - choć niezawinionym - poczuciu winy. O ile się nie mylę, pisałaś kiedyś, że mama za nic nie chce przenieść się do Ciebie. Myślę, że nie powinnaś się tak obciążać, to również jej wybór, że sytuacja jest taka, a nie inna. Zdaję sobie sprawę, że łatwo radzić komuś, ale może jednak trochę Ci to pomoże.
OdpowiedzUsuńNie ma dobrego wyjscia z tej zagmatwanej sytuacji, wszystko dzieje sie kosztem czegos.
UsuńTo sa wlasnie najgorsze rozterki jedynakow mieszkajacych w duzej odleglosci od rodzicow. Znam to, przerabialam z moja Mama, chociaz tu mialam dwoch braci tam na miejscu. Teraz znow przerabiamy z Tatkiem, ktory znow na nasze szczescie jest ciaagle na tyle samodzielny, ze moze przyjechac.
OdpowiedzUsuńBardzo Ci wspolczuje, bo to taka patowa sytuacja i chocbys glowa w mur bila to muru nie przebijesz a glowa moze peknac.
No mniej wiecej. Czlowiek duzo by chcial, a niewiele moze.
UsuńPoczytałam i też uważam, że nie ma dobrego rozwiązania. Cóż z tego, że nie jestem jedynaczką, moja siostra uważała, że skoro jestem młodsza i mieszkam z Mamą, to mam sobie radzić, a ona jako gość przychodziła z droższym prezentem w odwiedziny i zawsze była tą lepszą córką. Staram się o tym nie myśleć.
OdpowiedzUsuńCiekawe, co by bylo, gdyby to siostra blizej mamy mieszkala?
UsuńOna jest zupełnie inna, niż ja. Syty głodnego nie zrozumie, ale ja nie potrafię zazdrościć. Aniu siostra mieszka na rzut beretem 200-300 metrów ode mnie.
UsuńAniu, też Bezowa by się opiekowała Mamą, bo Jej siostra by była bardzo zajęta.
UsuńPowiadacie, ze mam nie zalowac braku rodzenstwa?
UsuńMasz nie zalowac, raczej sie cieszyc, bo w potrzebie i tak pewnie by ci nie pomogli. Moj brat mieszkal w Polsce 7 km od nas (ja z rodzicami), raz w miesiacu przyjezdzal na herbatke. Pomocy prrzy chorym ojcu nie moglam sie doprosic, mur nie do przebicia. Od czasu jak mama jest ze mna w Niemczech - zero kontaktu, nawet na imieniny, czy swieta nie dzwoni.
UsuńZnajomym tutaj mowie, ze nie mam rodzenstwa, bo mi wstyd za takiego brata...
Czasem slyszy sie o cudownych relacjach miedzy rodzenstwem, az zazdrosc zzera czlowieka, innym razem potopiliby sie w lyzce wody albo udaja, ze w ogole sie nie znaja. Sama nie wiem...
UsuńJa miałam dwie siostry.Teraz mam jedną.Mój tato miał wylew.Ale nie chciał do żadnej jechać,ale zadna go nie chciała.Jak chciałam odpocząć i tato jechał do siostry średniej to ani ona go nie chciała,ani tato nie chciał tam być.Tato chciał do swojej Gosi czyli do mnie.Jak złamałam nogę i miałam nogę w gipsie to był zmuszony tam jechać.Ale na stałe go nigdy nie chciała.Mając dwie siostry i tak tato był ze mną.teraz jak taty nie ma to nieraz mi mówi ,ze żałuje ,ze była dla niego taka niedobra.Bardzo mi Ciebie szkoda,bo jak widać w Twojej sytuacji nie ma złotego środka.Przytulam.
OdpowiedzUsuńMoja babcia miala troje rodzenstwa, a pradziadkowie tylko u niej spedzali swoja starosc az do samej smierci. Reszta rodzenstwa byla dopiero przy podziale majatku po rodzicach. Ehhh...
UsuńPomimo to, że główny ciężar opieki nad naszą starą matką spoczywa na mnie to staram się aby moi bracia także brali w tym udział, a oni nie migają się od tego, mam bardzo dobre relacje z moimi braćmi, a mam ich czterech :)
OdpowiedzUsuńWspółżycie ze starym człowiekiem letkie nie jest...
No nie jest, cos mi na ten temat wiadomo, bo odczulam na wlasnej skorze opieke nad kaprysna mama. A sama tez jestem nie najzdrowsza. Ciezko bylo.
UsuńNie żałuj. Taka kolej rzeczy. Boguśka ma rację, siostra była zajęta, bo...pracowała, a ja? Dobrze, że nie potrzebowałam jej pomocy, radziłam sobie sama do samego końca. Pomimo swoich 91 lat, nie miałam z Mamą żadnych problemów, miała bardzo łagodny charakter i dogadywałyśmy się.
OdpowiedzUsuńObydwoje rodzice zmarli przy mnie, siostra dowiedziała się telefonicznie, nikt mi tego z psychiki nie zabierze, tego się nie zapomina. Może dobrze, że nie zdążyłaś do taty.
Moze dobrze... ale cos jednak uwiera, jakis zal... i boli.
UsuńBoli, to boli, ale nic na to nie poradzisz. Musisz się z tym pogodzić, chociaż boli :(
OdpowiedzUsuńPogodzilam sie i z uplywajacym czasem boli jakby mniej, ale zal pozostal.
UsuńAniu, robisz co możesz. Więcej Jej pomóc nie możesz. ALe i tak rozumiem, jak się czujesz. Najgorsze jest to połamanie, które ją teraz unieruchomiło. Ściskam Cię mocno i mam nadzieję, że jakoś zapełnisz tę pustkę telefonami.
OdpowiedzUsuńRozmawiamy, bywa nawet wiecej niz raz dziennie.
Usuń