Tydzien rozpoczelam odgruzowywaniem auta z napadanego przez weekend sniegu. Dla wlasnej wygody zrobilam to, czego nie wolno pod zadnym pozorem robic, a mianowicie odpalilam silnik, powlaczalam wszystkie dmuchawy i ogrzewacze, po czym oddalam sie omiataniu sniegowej czapy z dachu. Jakze by inaczej, omiatalam zamaszyscie, co poskutkowalo totalnym sie zamoczeniem. Ale wyschlam po drodze, co tam!
Ja zajezdzam na miejsce, raptem male 10 km od miasta, a tam calkiem inny klimat, jakas Syberia czy inna Alaska, a sniegu po kokarde. Do tego stopnia, ze nie mialam gdzie zaparkowac, bo przy krawezniku lezaly polmetrowe zaspy. I oczywiscie slizgawica, bo odsniezone tylko do miejsca, gdzie jezdza miejskie autobusy, a dalej juz wcale.
No i temperatura o kilka stopni nizsza niz tam, gdzie mieszkamy. Zostawilam samochod na dole pod sklepem, bo bylo to chyba jedyne miejsce, gdzie snieg byl na tyle rozjezdzony, ze mozna bylo zaparkowac, i powedrowalam w padajacym sniegu pod gorke, gdzie mialam sprawe do zalatwienia. Wejsc bylo latwiej niz zejsc, chociaz mieszkancy dbaja na ogol, zeby wzdluz ich posesji chodniki byly odsniezone. Kiedy po ok. 3 godzinach dobrnelam w koncu do auta, bylo od nowa zasypane i znow trza bylo mietle w ruch wprawiac oraz obsypywac sie sniegiem.
Zdazylam wyjechac na glowna droge, znow klimat sie zmienil, jezdnie czarne, a po sniegu ani sladu.
We wtorek bylo juz 8 stopni i do pelni szczescia brakowalo mi tylko slonca, a na dzisiaj zapowiadaja 14-15°. Barometr skacze jak wsciekla pchla, raz musze go wyciagac z piwnicy (szturm), za chwile stoi pionowo do gory, jak przy wzorcowym wzwodzie. Nie moge za nim nadazyc. Raz jest mroz, za moment dwucyfrowe temperatury na plusie, raz snieg, ktory topnieje w przeciagu dnia i potem znow jest zielono. Zwariowac idzie.
Z jednej strony sniegu nie lubisz, ale popatrz ile pozytku jest z tego, odsniezalas-solidna praca, musialas sie wdrapac pod gore, nastepne cwiczenie, zdrowo, spalanie kalorii, a my tutaj w tym upale lezymy i najwyzej pijemy.
OdpowiedzUsuńI nawet do wody nie mozna wejsc, zeby zazyc ochlody, bo jak nie rekiny, to krokodyle. :))) Chyba jednak nad-upal gorszy.
UsuńNie tylko u Ciebie pogoda ocipiala. Niedziela: obledne slonce i 15º; wtorek: w poludnie nawet do pelnych 6º nie dopelzlo e mgla jak smietana (poniedzialku praktycznie nie mialam czasu zauwazyc, argh...).
OdpowiedzUsuńAle co najmniej nie musialas odsniezac... Mowie Ci, Leciwo, zima u Ciebie, lato u mnie i jakos idzie zyc. :)
UsuńTesknisz za sniegiem, puchowym "diabelstwem". :DDD U mnie ci go dosc i wczoraj minus 18 a dzisiaj tylko minus 4. Przestaje czyatac o czterech porach roku. Sterty odsniezonego sniegu /masla maslanego/ (z drog, parkingow) siegaja do nieba. Dzieciarnia urzadza sobie jazde z gorki na pazurki. Jeziora tworza naturalne lodowiska i tam gwar, szalenstwo pomieszane z hokejem i jazda figurowa. Cuda-wianki! Ja juz odkurzylam sobie lyzwy (zdjelam z kolka bo wisialy z 5 lat z braku lodowiska) ale albo sie zbiegly podczas lezakowanego zwisu albo mi naga urosla do rozmiarow siedmiomilowego buta. (No, zlej baletnicy to nawet tiulowa spodniczka przeszkadza. :) Kocham biala i mrozna zime! A co mi tam!
OdpowiedzUsuńZyjesz, Echo, na szerokiej stopie, to i nie dziwota, ze nie miesci Ci sie ona do buta. :))) A Ty wiesz, ze ja nigdy nie nauczylam sie jezdzic na lyzwach? Na nartach zreszta tez nie i moze to wlasnie jest powod, ze nie lubie zimy.
UsuńAno zyje po hibernacji naturalnej i komputerowej.
UsuńNie jezdzilas na lyzwach ani nartach? To by tlumaczylo Twoja wielka milosc do zimy. Ja probowalam wszystkiego (prawie - to prawie jest wieksze niz wszystkiego); jazda konna, lot na lotni z udanymi ladowaniami to i lyzwy mi nie obce, choc zdarzalo sie przejechac mi po bandzie a narty? Tez jezdzilam mniej wiecej. Tylko nie nauczylam sie plywac na powierzchni choc nurkowanie mi szlo calkiem dobrze jak i wdrapywanie sie na szczyty. Szczyty gor, zeby nie bylo watpliwosci.
Polub zime od wewnatrz siedzac pod kocykiem, sluchajac mruczenia kota (Miecki tez i nie mow, ze ona syczy), siorbiac goracy napoj z ulubionego kubka rozkoszujac sie wolnym dniem ( wybacz: bez papierosa). A za oknem zawierucha, plucha i slizgawica. Polub zime od wewnatrz! :D
Nie no, od wewnatrz to ja te zime strasznie lubie. Gdybym tylko nie musiala bywac na zewnatrz, to bylaby pelnia szczescia.
UsuńJa dla odmiany niezle plywam, mam nawet uprawnienia do plywania na wodach niestrzezonych, tzw. zolty czepek. Mam zamiar jeszcze skoczyc ze spadochronu.
Tu też fiksuje - rano gdy wiozłam małego do szkoły było tuż nad zerem, gdy go po szkole wiozłam na basen to padał deszcz, a gdy wieczorem wracałam do domu to już było +8 i straszecznie wilgotno, choć akurat w tym momencie nie padało, więc się dowlokłam do domu niemal komfortowo. Podejrzewam, że lato też będzie do kitu,
OdpowiedzUsuńpełne niespodziewanych ochłodzeń na przemian z wściekłymi upałami.
Pewnie lato bedzie tak samo goowniane, jak jest zima, z ta tylko roznica, ze temperatury beda wyzsze, a dni dluzsze.
UsuńA śnieg będzie szybciej topniał.:-)
UsuńWlasnie! :)
UsuńU mnie też w ciągu doby 10 stopni różnicy...a pod warstwą wody na pewno jeszcze lód. Ale będzie zabawa :(
OdpowiedzUsuńPelne szalenstwo z ta pogoda.
UsuńU mnie resztki niedzielnego śniegu jeszcze są na trawnikach, ale temperatura rośnie więc pewnie wnet zniknie. Dzień już wyraźnie dłuższy, brakuje mi wiatru bo powietrze znów paskudne. Ładnie tam, gdzie byłaś.
OdpowiedzUsuńTo taki nasz dyzurny wybieg, tuz za rogiem. Jak nie mam ochoty na 10-kilometrowe wedrowki, to ide z Toyka wlasnie tam.
UsuńMoja babcia, już dawno temu, kiedy jeszcze żyła, zwykła była gderać: kiedyś jak śnieg spadł w grudniu, to leżał do końca lutego i tylko go dosypywało,a potem to już była wiosna; a dziś??? Tu następowało wymowne prychnięcie.
OdpowiedzUsuńCiekawe, co by teraz powiedziała...
Przeciez ja pamietam, ze rzadko kiedy na wszystkich swietych nie bylo sniegu, swieta zawsze biale, a w lutym potrafilo przymrozic, ze smarki zamarzaly w nosie. Nie to co teraz... phi! :)))
UsuńDokladnie tak jak u nas, w niedziele sypalo bialym gownem jakby chcialo nas zasypac, a juz w poniedzialek dziesiec stopni. A od wczoraj wichura i ulewy. Bleee...
OdpowiedzUsuńTo tez macie kalejdoskop pogodowy, jak tutaj.
UsuńA u mnie stagnacja, mniej więcej podobna ilość śniegu co nawet parę dni temu. Temperatura też niczego sobie, nie zmienia się, jest w okolicy 0, czasem lekko poniżej.
OdpowiedzUsuńA ze śniegiem za miastem to chyba zwykła rzecz. Raz, że nie odśnieża się tak porządnie wszystkiego jak w mieście, a dwa miasto jest trochę jak termos. Choć np. w Warszawie są miejsca, gdzie między blokami wiatr hula tak, że można zamarznąć, nawet latem. :)
Pozdrawiam!
To prawda, w miescie jest na pewno cieplej, a Getynga lezy dodatkowo w takiej niecce, wiec wiatry tak nie hulaja.
UsuńChociaż u mnie w pobliskim parku jest taki przewiew, że w dni wietrzne trzeba uciekać w jakieś cichsze miejsca. :)
UsuńJak wyjde z Toyka w pole, to tez potrafi nas przewiac do szpiku kosci.
UsuńDlatego trzeba uważać na takie przestrzenie.
UsuńHa! Latwo powiedziec, ale kiedy ma sie psa, ktorego trzeba wybiegac, to sie szuka miejsca bezpiecznego dla niego, chocby pizdzilo do urwania glowy. :))
UsuńU nas zima juz tylko w górach, dzisiaj 4 na plusie,ale zimno, bardrrrdzo rzeźkie powietrze i troche wieje, zatem co mi po 4 st jak trzeba w czapce i rękawiczkach popylać:(
OdpowiedzUsuńNie lubie wiatrow, wole juz chyba mroz i snieg.
UsuńU nas za to ubity śnieg zamienił się w lód. Strach wyjść z domu żeby zębów nie stracić. Miasto w doopie ma żeby odśnieżyć osiedle.
OdpowiedzUsuńChociaz by piaskiem posypali, albo sola.
UsuńNo to macie wybitnie nowojorska (chodzi o miasto a nie stan) pogode. Tak wlasnie jest tutaj, my mieszkamy w jakims dziwnym grajdolku, ze jak zapowiadaja snieg czy deszcz to owszem on moze padac w calej ogromnej dzielnicy Queens, ale nie u nas, mimo, ze jestesmy jedna z 53 czesci tego Queensu:)))
OdpowiedzUsuńWczoraj mialy byc okrutne opady deszczu, a u nas?
Owszem bylo pochmurnie i troche pokropilo, a ok 14 wyszlo slonce i dawalo do wieczora.
Kilka km w ktora kolwiek strone robi duza roznice. Kiedys Wspanialy pojechal po drobne zakupy na rowerze, mniej niz 20 ulic od domu i wrocil mokry, bo tam padal deszcz.
Badz madry i pisz wiersze:)))
Tamten kierunek, gdzie ja bylam w poniedzialek, to juz praktycznie przedgorze Harzu, a w Harzu, jak to w gorach - snieg i mroz. :)
UsuńA bo każda pora roku teraz gówniana... Za komuny to i zima była porządna, i wiosna, i pozostałe... A potem przyszły solidaruchy i wszystko spierdaczyły, nawet pogodę :)
OdpowiedzUsuńJakbym mojego ojca slyszala. :)))
Usuńha ha ha ha dziekuje za wprawienie mnie w dobry humor z samego rana
UsuńNo ja nie wiem... 15.21 to jest dla Ciebie z samego rana? :)))))
UsuńA Ty myślałaś, że co? Że środek nocy?
UsuńNo nie, ale popoludnie to to jest.
UsuńBaaardzo wczesne :)
UsuńKiedy wracasz z roboty.
UsuńMieszkam w Chicago wiec jestem 7 godzin mlodsza od Was
UsuńNo nie pomyslalam, za to zdziwilam sie, ze dla Ciebie popoludnie to rano. Jak dla Frau Be. :)))))
Usuńbardzo dziwna ta zima tego roku, bardzo
OdpowiedzUsuńa twoja opowieść mi przypomina, jak to ze 2 tyg temu wybraliśmy się na wycieczkę do innego miesta, ale w Lux, i pote się okazało, że wszędzie było słońce tylko nie w Wiltz!!!
TAKA OKAZJA ZMARNOWANA, czujesz??
Jak kto ma pecha, to mu cegla na glowe spadnie w drewnianym kosciele. Trza bylo w domu zostac. ;)
Usuńno znajomi mieli ubaw, nam średnio było do smiechu, bo słoneczko rzecz bezcenna, buuuu
UsuńA ja Ci bardzo wspolczuje. Tak.
Usuńdzienkujem serdecznie!
UsuńBo ja mysle tak, jak Ty.
UsuńA w Londonie deszcz cały czas pada, z tej okazji upiekłam sernik wg Twojego przepisu i bede się pocieszać - taki słoneczny mi wyszedł :)
OdpowiedzUsuńKoniecznie pochwal sie, czy Ci smakowal. Na deszcz takie pocieszenie jest w sam raz.
UsuńJest pyszszny, tylko takie dwa jaszczembie się coś koło niego za często kręcą... Nie bede piec już żadnego innego tylko ten, prosto, szybko, bez pieprzenia ;)
UsuńNa zdrowie jaszczebiom! Widac smakuje, a ze latwy, to mozesz piec codziennie. ;)
UsuńU nas właśnie taka Syberia, jak u Ciebie 10 km za miastem. Pięknie, biało, zawieje i zamiecie! I byłoby wszystko ok, tyle ze jutro trza nam do wielkiego maista jechać. Oj, co to będzie, co to będzie! Ale, co tam - jakos będzie - w końcu łańcuchy na taką pogodę mamy!Nie cierpię ich wprawdzie zakładać, ale wole to niż wciąz staczać sie z górki na pazurki!:-))
OdpowiedzUsuńDlatego wlasnie gory nie sa dla mnie, za nerwowa jestem i gdybym musiala jezdzic z lancuchami czy bez, co pare metrow mialabym zawal serca, nie wspominajac o atakach paniki.
UsuńHa!!! A ja w zimie wolę zimę a a w lecie lato
OdpowiedzUsuńA ja chcialabym przez caly rok wiosne, te kwietniowo-majowa.
UsuńDzisiaj bylo na termometrze 12 stopni. Czyli tyle samo, co pól roku temu, w tzw. srodku lata. W sumie, zbedne sa ubrania ekstra na lato czy ekstra na zime, tak stwierdzilysmy na gromadnym dzierganiu z delikatnych welenek welniano- bawelnianych. Udziergi caly rok sie przydadza.
OdpowiedzUsuńTyle, ze latem mozesz dluzej dziergac przy swietle naturalnym oszczedzajac prad. Poza tym nie ma roznicy. :)
Usuń