Wczoraj minal rok od urodzenia mojej wnusi, az trudno uwierzyc, jak szybko to przelecialo. A pod koniec marca minie rok, odkad adoptowalismy Toye. A wszystko bylo jakby wczoraj...
|
Taka zobaczylam ja po raz pierwszy na zdjeciu Joasi |
|
Na moja prosbe zostala wykastrowana i zaczipowana w Polsce |
|
U Gosianki podczas formalnosci adopcyjnych |
|
W drodze do Vaterlandu |
|
Pierwszy spacer nad Leine |
|
Pierwsze brzechtanie sie na malym kapielisku |
|
Jeszcze unikala wzroku |
|
Na wycieczce w Eschwege |
|
Sesja zdjeciowa na memlonie |
|
i w domu |
|
Nowa pasja: pileczkowanie na ogrodzonej lace bez smyczy |
|
Po wizycie Christiana zgoda z kotami |
|
Sesja w margerytkach |
|
Obawa przed Placzkiem |
|
Nad Kiessee |
|
Przerwa w pileczkowaniu na zlapanie oddechu |
|
Przy dziecku Toya to okaz cierpliwosci |
|
Wielka radocha w psiej szkole |
|
Pilna uczennica |
|
W Northeim nad jeziorami |
|
Pierwsze spacery bez smyczy |
|
Jej druga pasja: psie kapielisko |
|
Uwielbia skakac, zadna przeszkoda nie jest za wysoka |
|
Nad Leine poluje na kaczki |
|
Rosdorfer Baggersee |
|
Spotkanie z labedziem nad Weendebach-Stausee |
|
Pierwsze swieta w domu |
|
Z Placzkiem coraz wieksza komitywa |
|
Pierwszy snieg i kupa radosci |
Latwo wcale nie bylo. Toya to jeden wielki klebek niespozytej energii i uporu. Nie wiemy, co przezyla przez pierwsze 10 miesiecy zycia, ale nie byla w stosunku do czlowieka agresywna, jedynie dosc nieufna. Bardzo dlugo trwalo, zanim przestala uciekac wzrokiem i zaczela nam ufnie patrzec w oczy. Duzym nakladem pracy i bezgraniczna cierpliwoscia osiagnelismy, ze zaczela byc posluszniejsza, choc jeszcze czasem zdarzaja jej sie male napady niesubordynacji. Dalej nad tym pracujemy.
Na poczatku jeszcze zdarzalo mi sie porownywac ja do Kiry, czasem nawet myslalam, ze nie ma szans, zeby choc w najmniejszym stopniu dorownala jej posluszenstwem, ale to sie powoli zmienia. Mam coraz mniejsze poczucie bezradnosci w stosunku do niej, za to coraz bardziej odczuwam, ze ona jest NASZA. Na spacerach, a zwlaszcza, kiedy ma towarzystwo innych psow chetnych do zabawy, zdarza jej sie odbiec daleko, ale teraz juz zawsze pilnuje, zeby nie stracic nas z oczu, wciaz sprawdza, czy jestesmy.
Juz nie pamietam czasu, kiedy jej nie bylo. I dobrze.
P.S. Placzek jest juz od soboty u nowego wlasciciela.
O matko, na tym zdjeciu w drodze do Vaterlandu to ona ma takie wymalowane "badz dla mnie dobra mamusiu".
OdpowiedzUsuńAz mi serce zadrgalo na widok tego zdjecia.
Powodzenia dla Placzka, wierze, ze bedzie dobrze.
Musze wierzyc, bo inaczej zwariuje. Od wczoraj tylko rycze, tak mnie to walnelo.
UsuńWidać na zdjęciach, jak się Toya zmieniała i jakim teraz jest radosnym, szczęśliwym psem. Cudownie.
OdpowiedzUsuńDopiero kiedy sie porowna przed i po, widac te roznice.
UsuńPierwsze zdjecia prawie sie poplakalam, dzisiaj Toya jest piekna, madra i kochana a osiagneliscie to nie tylko tak jak piszesz bezgraniczna cierpliwoscia, ale przede wszystkim bezgraniczna miloscia.
OdpowiedzUsuńWierze ze Placzek trafil do dobrego czlowieka.
Ja chce i musze wierzyc, ze bedzie mu dobrze. Ale mnie chyba bardziej trafilo niz corke.
UsuńWidocznie corka jest bardziej optymistyczna.
UsuńW moim domu rodzinnym moja mama sprawiala sobie psy, ale one zawsze bardziej lgnely do taty, moze psy wola mezczyzn, wiec Placzek moze szybko polubic tego pana.
Dla mnie to tak, jakby oddac komus wlasne dziecko albo pozbyc sie matki z domu, bo stala sie stara i niedolezna. Uwazam, ze nie wykorzystala wszystkich dostepnych mozliwosci, np. rozmowy z behawiorysta.
UsuńTa behavior theraphy to jest wiele sesji, a kosztowne jak pojscie do specjalisty, probowalam kiedys z moim psem, nie widzialam rezultatow, moze za krotko trwalo, zajelam sie sama, ale zajelo to wiecej jak pol roku zeby zachowanie psa sie zmienilo na lepsze
UsuńNie wiem, ale jakos czuje. ze trudno by bylo zmienic Placzka stosunek do dziecka, za duze ryzyko i moze ten nowy dom bez dziecka jest wlasnie to co Placzek potrzebuje.
Moze i tak, ale kiedy o nim pomysle, to mi same lzy leca.
UsuńPantero,wspaniała z Ciebie Mama!!Toyce się udało ;)
OdpowiedzUsuńJest zadbana,kochana.
Napisałas,że już nie pamiętasz czasu kiedy jej nie bylo z Wami...
To samo stwierdzenie padło u mnie po paru miesiacach ,od kiedy Bubuś pojawił sie na świecie 😊.
Dokladnie pamiętam post o Malvince!!Jak ten czas szybko leci..
Wszystkiego najlepszego!
(OWOC )
Niby czlowiek jest na biezaco, widzi postepy motoryczne, pierwsze zabki, kroczki, ale kiedy sa te pierwsze urodziny, zdziwienie jest ogromne, to juz rok?
UsuńNic chyba mnie tak nie wzrusza jak pies i dziecko.
OdpowiedzUsuńNiech temu płaczku będzie dobrze...
Czas jednak robi swoje. I dobrze.
Pewnie w koncu sie przyzwyczaje, bol zelzeje, ale na dzisiaj jestem bardzo roztrzesiona.
UsuńJak się ma serce to czasem boli
UsuńBardzo boli.
UsuńCzas pędzi do przodu jak szalony- a więc wszystkiego najlepszego dla wnusi- ROK- to już jest coś, "kawał dziecka". Jeszcze trochę a z Tobą pogada i Cię nawet przegada!
OdpowiedzUsuńWłożyłaś mnóstwo uczucia i pracy w układanie Toyki i masz rezultaty. Tak właśnie powinno być.
Córce pewnie też się kroi serce na myśl o Płaczku, ale mimo wszystko dziecko jest ważniejsze. Płaczuś się przyzwyczai do nowego właściciela.
Starsze psy są z reguły mądre życiowo i Płaczek doceni fakt, że mu jakieś "niewydarzone stworzenie" nie kręci się już po podłodze- jego podłodze.
Chcialabym w to wierzyc. Wczoraj, kiedy bylismy u corki i nikt nie wyszedl nam na spotkanie z merdajacym ogonem, to zrobilo mi sie tak jakos...
UsuńWnusi zdrówka życzę i pięknych, nowych umiejętności.
OdpowiedzUsuńŚledziłam całą historię adoptowania i przyswajania Toyi, efekty są wspaniałe. Niech się dalej szczęśliwie chowa.
Współczuję z powodu Płaczka, ale należy wierzyć, że będzie mu dobrze.
Musze w to wierzyc, bo inaczej bym zwariowala, ale i tak ostatni czas mam przeplakany.
UsuńPamiętam te zdjęcia z piłeczkowania i wskakiwania na siano!
OdpowiedzUsuńA z Toyka tez juz niedlugo bedzie rocznica, odkad ja adoptowalismy. Az sie wierzyc nie chce, jak ten czas zap***la.
UsuńZ okazji okrągłej rocznej rocznucy wszystkiego najlepszego dla wnusi, babci, dziadka i psiurka!
OdpowiedzUsuńDziekuje, babciu Dorotko :*
UsuńPiękny przegląd:) Teraz Toyka jest wesoła i szczęśliwa - nie to co na początku.
OdpowiedzUsuńKiedy zobaczyłam (chyba w jakimś twoim komentarzu na fb?), że Malwinka skończyła pierwszy roczek, to pomyślałam: to już?!?!?!
A Płaczka szkoda, ale co robić...
Mnie samej nie chce sie wierzyc, ze mloda ma juz roczek. Przeciez dopiero co sie rodzila...
UsuńA! To był komentarz w podziemiu :)))
OdpowiedzUsuńA mozliwe. :)
UsuńFaktycznie dużo wody upłynęło przez ten mijający rok. Toyka to cudowna istota, ale też kosztuje Was mnóstwo czasu, energii, nie mówiąc o kasie. Nie każdy by to wytrzymał i nie każdy ma takie możliwości (czasowe, dwie osoby do opieki i podwójna cierpliwość).
OdpowiedzUsuńUważam, że Twoja córka miała prawo podjąć tą decyzję, kierując się dobrem dziecka i swojej rodziny, niestety nie zawsze da się znaleźć inne rozwiązanie.
Pewnie nawet nie wiesz, jak bardzo ona to przeżywa, ale musi być dzielna - dla dziecka, dla rodziny. Współczuję jej bardzo, na pewno i ona mocno tę stratę przeżywa.
Uściski dla wszystkich
Dziecko nie umie jeszcze powiedziec, czy i jak przezywa rozstanie z psem. Pewnie i tak szybko zapomni, ze byl w ogole w domu jakis zwierzak, choc byla czestym gosciem na jego poslaniu. Bedzie kolejnym dzieckiem, ktore zwierzeta bedzie znalo z telewizji. I wizyt u babci.
UsuńAniu, wiem jak Ci ciężko z powodu Płaczka, ale pomyśl sobie, co by to było, jak zaatakował by dziecko. Są psy, które nie potrafią się pogodzić z tym, że w domu pojawiło się maleństwo. Być może behawiorysta by mógł pomóc, ale czy na pewno?
OdpowiedzUsuń:))) Wszystkiego najlepszego dla Malutkiej i Jej rodziców i dziadków. :)))
Bukzaplac, Bogusia :*
UsuńNo niby wiem, ze gwarancji nie ma zadnej, a zagrozenie jest, ale mimo to bardzo mi zal Placzka i martwie sie o niego.
Wszystkiego najlepszego dla Wnusi!
OdpowiedzUsuńI w ogole, usciski dla wszystkich.
Dziekujemy, Iwonka :*
UsuńNajlepsze życzenia dla solenizantek 🌼🌼🌼 niech się zdrowo chowają ☺️
OdpowiedzUsuńPrzykro mi, że musisz płakać, Aniu....
Dziekuje, Lidus :*
UsuńEhhh... przejdzie mi w koncu.
Aniu, wykonalaliście kawał dobrej roboty. To już nie jest ta Toya z przed roku, wychudzona, smutna. Miała wiele szczęścia, że trafiła do Was.
OdpowiedzUsuńBardzo mi przykro z powodu Płaczka, rozumiem, że zaatakował dziecko.
Bardzo trudna decyzja, bardzo.
Nie zaatakowal wprawdzie, ale kilkakrotnie na mala warczal. A nie wiadomo, gdzie u niego jest granica miedzy ostrzezeniem a atakiem.
UsuńMalvinka ma juz roczek? O rany, wydaje sie, ze to bylo tak niedawno :).
OdpowiedzUsuńPatrzac na obecna Toyke widac ogrom wlozonej pracy!
Masz mozliwosc dowiedziec sie, jak ida te pierwsze dni Placzkowi?
Trzeba bedzie przepytac te przyjaciolke corki. Mam nadzieje, ze i jej lezy na sercu dobro Placzka i bedzie miala na niego oko.
UsuńGdyby nie było Toyki, pewnie teraz Płaczek byłby w Wami. Ale widocznie tak miało być. Ważne, żeby dobrze trafił.
OdpowiedzUsuńNa pewno! Przynajmniej mialby godny i kochajacy dom.
Usuńpo zdjęciach widać jej przemianę.I najważniejsze słowo to NASZA.Cieszy bardzo a łatwo nie było.A wnusia roczek i masz rację kiedy to zleciało.
OdpowiedzUsuńDopiero przeciez pisalam post "Trzy i pol kilo szczescia"...
UsuńNajlepsze Życzenia dla Malwinki, nasz Staś też niedawno "Roczek" miał.
OdpowiedzUsuńSama wiec wiesz najlepiej, jak szybko to zlecialo.
UsuńGratulacje dla Malego Stasia.
Aniu dokonałaś rewelacyjnego cudu z PSIĄ . Przygladalam się zmianie psychicznej psiaka z uśmiechem
OdpowiedzUsuńTak, zmiany sa, i te zewnetrzne, i mniej widoczne, psychiczne.
UsuńZdrówka maleńkiej! I dużym też!
OdpowiedzUsuńI u mnie będzie znów rocznica.Psia tym razem, czyli podobnie jak Ty adoptowałam psa. Czoko dociera się jeszcze, a szał na pogoń za kotami mu przeszła. W obecności suni Sońki (pokazywałam na blogu) tylko popisuje się i gania i obszczekuje koty i delikatnie warczy na Sońkę. Wystraszony i ciut nie płaczący Czoko jest wesoły i "uśmiechnięty". I jak nic się nie wydarzy to Sońka będzie naszą! Na razie jest w domu tymczasowym u córki/czasami u nas.
Taki był smutas Czoko
https://www.facebook.com/events/945618172249984/
Nie wiem, ktos kiedys powiedzial, ze psia mimika to costam i miny sa dzielem przypadku. Guzik prawda! Psy wyrazaja nimi wszystko, a juz na pewno smutek i radosc.
UsuńPiękna Toyowa sesja zdjęciowa!!!
OdpowiedzUsuńDużo dobrego dla wnusi!!!
Płaczek niech się jak najszybciej zaadoptuje w nowym domu!
Dzieki, Marija :*
UsuńPewnie Placzek szybciej sie przyzwyczai do nowego niz ja do jego nieobecnosci.
Oj czas leci, mi sie wierzyć ze nasza trójca najstarsza (Mefi, Jagusio i Alex) bedzie miała w maju 9 lat. I w wakacje stuknie im 9 lat z nami. I człowiek sie szybko przyzwyczaja, ze nie chce sie wierzyć ze 1 czerwca przybyły te młode szajbusy, dziś jak wracam z pracy to jak wskakuje jedno przez drugie na kolana ma sie uczucie ze tak bylo zawsze i tak powinno być zawsze...
OdpowiedzUsuńJesli chodzi o witanie mnie w drzwiach, to Toya nie robila tego z poczatku w ogole, zaczela dopiero jak wrocilam z Polski we wrzesniu, wtedy ucieszyla sie tak rzetelnie po raz pierwszy. Teraz wita mnie juz codziennie, jak nalezy, jak kazdy inny MOJ pies. Ty wiesz, jaka to dla mnie nagroda za trudy?
UsuńO! No to faktycznie! Mnie nie wszystkie koty witają, niektóre specjalnie niby śpią ale oko im sie lekko uchyla ;) zniewaga musi być!
UsuńU nas tylko Miecka wychodzi mnie przywitac, Bulka olewa.
UsuńPantero jak to Płaczek u nowego właściciela? chyba coś przegapiłam, dlaczego ??
OdpowiedzUsuńa historia Toyji sama wiesz że piekna i wzruszająca ...
Cofnij sie do posta "Placzek", tam jest wszystko wyjasnione.
UsuńObserwuje od poczatku historie Toi i podziwiam Was oboje, Ciebie i Twojego slubnego, za ogrom cierpliwosci i pracy wlozonej w tego psa, JESTESCIE WILECY i NIESAMOWICI, a piesa jest szczesciara :-)
OdpowiedzUsuńNie jestesmy takimi altruistami, jak to moze wyglada z daleka, w koncu i nas pies utrzymuje w dobrym zdrowiu i zmusza do wysilkow spacerowych bez wzgledu na pogode. :))
UsuńWiem, ze nie jestescie altruistami i czerpiecie z tego wzajemnie kozysci i pies i Wy, mam to samo z kotami, zawsze powtarzam, ze gdybym ich nie miala to pewnie juz dawno wyladowala bym w domu bez klamek i nie chodzi tu tylko o te obecne koty, ale rowniez o te wszystkie ziwerzaki ktore byly wczesniej.
UsuńA dlaczego Was tak podziwiam, to proste naczytalam sie wiele histori gdzie psy czy koty wracaly z adopcji, bo nie dogadywaly sie z mezem, zona, dzieckiem ... a prawda byla taka, ze nie dano im nawet szansy na to dogadanie ...
Gdybym nie miala Toyi, to pewnie mialabym pare kilo wiecej na tylku. :)))
UsuńPo dwoch czy trzech miesiacach jej pobytu u nas, a moze nawet dluzej, mialam okres zwatpienia i myslalam, ze sie nie uda. Bo w koncu jak dlugo mozna czekac na jakis znak, gest czy spojrzenie? A potem przyszlo samo, nagle i nieoczekiwanie.
pięknie się Toya rozwinęła u Was i wspaniale o nią zadbaliście, profesjonalnie! efekty widać :) najlepsze życzenia dla Malwinki, niech rośnie zdrowo :)
OdpowiedzUsuńDziekuje w jej imieniu. :*
UsuńA Burek faktycznie czegos sie w koncu nauczyl, choc byl oporny. ;)
Aniu, co za numer wycięłaś z nowym postem. Pokazuje się zajawka, a go nie ma????????
OdpowiedzUsuńNa klona zwierzaka nigdy bym się nie zdecydowała, było by to dla mnie dziwne stworzenie, a nie daj buk, miało by gorszy charakter niż jego pierwowzór, to co by wtedy było?????
Ciii... nacislo mi sie, a post ma pokazac sie dopiero za dwa dni. Udawaj, ze go nie bylo.
UsuńDobrze, że Płaczek znalazł mowy dom. Mam nadzieję, że nie tęskni.
OdpowiedzUsuńNa pewno bardzo teskni, cierpi i nie rozumie, czym zawinil, ze sie go pozbyto.
Usuń