W niedziele pogoda byla jak na zamowienie, minimalny mroz, czyste niebo i slonce. Zaraz wiec pognalysmy z Toyka na Dransfelder Rampe, bo siedziec w domu w taki dzien to grzech niewybaczalny. Lazilysmy to tu, to tam, niektorzy znow chrupali snieg, pozowali i mizdrzyli sie do obiektywu, podziwialysmy widoczki i ogolnie chcialo nam sie zyc. Nawet butow specjalnie nie upapralam, jak normalnie na spacerach, bo ziemia byla w wiekszosci jeszcze dobrze zamrozona.
W drodze powrotnej, kiedy bylysmy juz z powrotem w miescie, nagle katem oka zauwazylam za drzewami jakis ruch. Szybko przywolalam Toye, przypielam jej smycz i moglam sie oddac fotografowaniu, bez strachu, ze pies pogna mi za zwierzyna. Widok byl tak niecodzienny, ze nie moglam przestac fotografowac.
W miescie, obok domow (jak widac) latalo sobie stadko sarenek. Stalam tak zafascynowana i nie moglam od nich oczu oderwac. Przypomniala mi sie ubiegloroczna jazda PolskimBusem z Lodzi do Wroclawia, gdzie mielismy odbierac Toye u Gosianki. Z okna autobusu widzialam wiele takich stadek sarnich, ale tamte byly na polach. No i wtedy byl koniec marca, a nie srodek lutego.
Z glodu nie zgina, bo zima w miare lekka, a wokol pelno zielonosci do skubania.
Bardzo sie ciesze, ze udalo mi sie je ustrzelic obiektywem.
Sarny, saranki, juz piekniej nie moze byc na wycieczce w nature.
OdpowiedzUsuńSloneczny dzien, lekki mrozek i spotkanie z sarenkami. Wspanialosc.
Zdjecia piekne, przyjemnie popatrzec, pomarzyc. Ale mialas przezycie.
Rzeczywiscie, to wprawdzie drugie takie zdarzenie, czyli spotkanie saren w miescie, ale pierwszy raz to byla pojedyncza sarenka, a teraz od razu cale stadko. Wtedy bylam jeszcze z Kirunia.
UsuńPiękne te sarenki.Takie delikatne.A słońce i mrozik zachęca do spacerków.A jak Płaczek w nowej rodzinie?
OdpowiedzUsuńOdpowiem na Twoje pytanie w przyszlym tygodniu. Zobaczysz dlaczego.
UsuńLosy Placzka tez mnie interesuja, chetnie czekam na wiadomosci o nim.
UsuńCierpliwosci! :)
UsuńSadystka ;)
UsuńZobaczysz, ze nie. :)
UsuńU mojego brata pod domem stada sarenek są codziennie rano i po południu, bez względu na porę roku. Nauczył mnie, że resztek jedzenia (kawałków chleba, obierek, jarzyn z zupy itp.) się nie wyrzuca do śmieci, tylko przez balkon. Gadziny wszystko natychmiast zjadają :)
OdpowiedzUsuńNo ale Twoj brat mieszka poza miastem, a dziki zwierz poza miastem to przeciez nic dziwnego. Te sarenki spotkalam miedzy domami w miescie, a to wielka rzadkosc.
UsuńBo ja wiem, czy rzadkość? U nas lisy grzecznie przez przejścia dla pieszych przechodzą, a bobry na chodnikach siadują.
UsuńJak nie wstawisz zdjecia, to nie uwierze.
UsuńA żebyś wiedziała, że nie wstawię, bo kiedy wyskakuję wieczorem do sklepu po piwo albo jadę w środku nocy nieprzytomna do pracy, to aparatu ze sobą nie taszczę. A bobry wyłażą w nocy, o tej porze normalni ludzie śpią.
UsuńNo to skad wiesz, ze one w ogole tam sa, skoro ich nie widzialas, bo spalas?
UsuńLisy widuje regularnie, a o bobrach w gazetach piszą, w tv pokazują i ludzie mówią. M.in. mój brat jadąc o północy, widział je osobiście. Ludzie wysiadali z samochodów i robili im zdjęcia. A ja tylko wiem, gdzie mieszkają i chodzę tam na spacery, ale w dzień one nie wyłażą między ludzi. Tylko do zaprzyjaźnionych wędkarzy i to młode, a rodzice je zaganiają z powrotem do domu.
UsuńPhi, w gazetach to rozne bzdury pisza, np. ze w Smolensku byl zamach, a uchodzcy sa potrzebni gospodarce Niemiec.
UsuńNie muszą pisać, wystarczą mi naoczni świadkowie.
UsuńE tam, urban legend.
UsuńNie zamierzam Cię przekonywać ani niczego udowadniać. Ja wiem, jak jest, a Ty nie musisz wierzyć, to i tak nie ma wpływu na rzeczywistość.
UsuńNo dobra, wierze Ci.
UsuńPiękny widok :) Mnie udaje się je zobaczyć dość często w lesie. Tak blisko zabudowań nie podchodzą...
OdpowiedzUsuńRaz jeden spotkalam sarne w lesie, jeszcze w Polsce. Stalysmy obie przez dluzsza chwile i patrzylysmy sobie w oczy, zanim umknela miedzy drzewa. Tutaj spotykam je w miescie.
UsuńMam lekka alergie na sarenki, bo lubia sobie biegac po mojej drodze do pracy ;)
OdpowiedzUsuńAle fajne i z wielka f´gracja zwierzatka sa, bez dwóch zdan.
Kiedys spotkalam tez matke z dziecmi, czyli dzika loche z jej pasiasta dzieciarnia, zajace, lisy to normalka, a w zeszla niedziele, o ile komus wilczurowaty pies nie zbiegl, to musial byc wilk.
Najmniej w zyciu chcialabym spotkac sarenke (dzika, szopa, lisa czy inne cus) w drodze do pracy przed maska samochodu. Mezowi zdarzalo sie to czesciej, bo pracowal na noc i jezdzil duzo po ciemnosci. Raz puknal szopa, drugim razem dzika i tym grugim razem auto bylo odholowane na lawecie. Corka nie tak dawno miala horror, bo walnela w dzika, ale nieskutecznie i musial przyjechac mysliwy i przy niej go dobic. Bardzo to przezyla.
UsuńMasz tam bardzo bliski kontakt z naturą i to jest bardzo fajne.Dobrze, że ta zima nie była bardzo ciężka dla zwierzaków. U mnie w pobliskim parku to tylko lisy i króliki.
OdpowiedzUsuńZ czasem i wiekiem to i Getynga zaczyna byc dla mnie za duza, marzy mi sie pelne odludzie, ale pewnie na marzeniach sie skonczy.
UsuńJak mieszkałam koło Brukseli to kilka razy natknęłam się na sarny praktycznie w mieście. Raz przebiegły mi drogę i do dziś nie umiem zrozumieć skąd i dokąd biegły bo to był środek osiedla
OdpowiedzUsuńA te moje przylazly z pewnoscia z okolicznych pol, bo to jednak byl kraniec miasta, a nie srodek. :)
UsuńCiekawy widok. I to całkiem niezła gromadka tych sarenek. Aż miło popatrzeć :)
OdpowiedzUsuńPierwszy raz w zyciu widzialam takie pokazne stadko z tak bliska.
UsuńToya zadowolona ze spaceru, a Ty podwójnie, bo byłaś z nią i na dodatek widziałaś sarny. Piękny widok. U mnie saren nie widuję, ale zające biegające po osiedlu owszem. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńW poprzednim miejscu zamieszkania mielismy miedzy domami dzikie kroliki, byla ich cala masa i rozmnazaly sie pracowicie. Rano mozna bylo widziec przez okna, jak sobie brykaly. W dzien siedzialy schowane.
UsuńPieknie!! Taka wlasnie powinna byc zima, mrozna, bo mroz zdrowszy od deszczowej papraniny i sloneczna. U nas przez kilka dni bylo pochmurno i to tak przytlacza, ze czlowiekowi sie zyc nie chce.
OdpowiedzUsuńA dzis slonce. Temperatury typowo wiosenne, ale niestety rowniez wiosenne deszcze. Dobrze, ze mnie nie bedzie przez najblizsze 11 dni a jak wroce to mysle, ze sie wyklaruje.
U nas zapowiadaja na kilka(nascie) nastepnych dni powrot zimy, ale takiej dajborze, z mrozami ponizej -10°. Oby tylko snieg nie spadl, bo same mrozy mnie nie ruszaja.
UsuńSarenki przecudne. Takie spotkania poprawiaja humor na caly tydzien :).
OdpowiedzUsuńGorzej spotkac takie na drodze...
Oj tak, a one wlasnie zaczely sie przemieszczac, wiec trzeba bardzo uwazac, zwlaszcza w ciemnosciach.
UsuńPiękne sarenki, widziałam na żywo tylko w lecie. Niestety żebym mogła się znaleźć poza miastem trzeba jechać kawałek drogi, a w samym mieście raczej trudno o sarenkę, w podmiejskich wioskach na pewno są.
OdpowiedzUsuńMam to szczescie, ze mieszkamy na skraju miasta, kilka krokow i pola, jeziorka i rzeka. Mamy gdzie spacerowac i nie znudzic sie ta sama trasa.
UsuńŚliczne sarenki:) I jakoś tak wiosennie u Was. A może ja już wszędzie chcę widzieć wiosnę?
OdpowiedzUsuńTo pozory, moze dlatego, ze slonce tak swieci. Ale jest mrozno, czasem nawet bardzo zimno, kiedy zawieje wiatr.
UsuńA oczywoście,że poczekam.
OdpowiedzUsuńWarto! :)
UsuńPiękny spacer zwieńczony sarenkami!!!
OdpowiedzUsuńJakieś z 10 lat temu sarna ganiała w samym centrum Wrocławia, najprawdopodobniej przyszła nad ranem, zielonymi terenami nad Odrą. U nas sarny są nad Odrą i nad Oławą, w tamtym roku w Parku Wschodnim przemknęły obok mnie prawie na wyciągniecie ręki, tylko że w takim tempie, że zdjęcia nie zdążyłam zrobić ;)
No, szybkie sa. Te na szczescie mnie nie wyweszyly, wiec zdolalam pstryknac.
UsuńPiękne spotkanie, tylko pozazdrościć!
OdpowiedzUsuńJa sama sobie zazdroszcze. :)))
UsuńCudne sarenki! Często widzę takie stadka, ale na polach, między lasami. A koło mojego domu są dwie działki na sprzedaż, na których rosną mlode brzozy. Latem wyglądają te działki jak mały lasek. I tam często siedząc na tarasie widzę sarenki, dosłownie parę metrów ode mnie. Mam nadzieję że nikt tych działek nie kupi i lasek będzie sobie rósł :D
OdpowiedzUsuńKiedy mieszka sie poza miastem, to zadna nowosc i atrakcja, bo dzikie zwierzaki same przychodza pod okna, ale dla mieszczuchow to unikalny widok. :)
UsuńUrocze sarenki tutaj rzadko je spotykałam na spacerkach z piesiem, w Warszawie mieszkałam koło lasu i tam się zdarzały. :)
OdpowiedzUsuńJa przez 30 lat tutaj tylko dwa razy spotkalam w miescie sarny, wiec jest to swego rodzaju sensacja.
Usuń