Kwitlam na dworcu, bo sie autobus spoznial. Na szczescie nadrobil po drodze to opoznienie i na miejscu bylismy nawet wczesniej niz planowo.
Piekny wschod slonca |
Dworzec kolejowy we Wroclawiu |
Na dymku we Wroclawiu |
Podgladalam po drodze jedna z naszych kolezanek blogowych |
Ktoregos wieczoru spadla na nas awaria prundu, wszystkie sasiednie bloki, latarnie uliczne byly ciemne, ale swiatlo na klatkach schodowych swiecilo normalnie. Wykorzystalysmy ten czas na pogaduchy.
A ja, jak zwykle palac sobie na balkonie, wykorzystywalam ten czas na obserwacje pogody, zachodow slonca w roznych tonacjach kolorystycznych i eksperymenty fotograficzne. Tym sposobem odkrylam, ze moja komorka robi lepsze zdjecia nocne z reki niz lustrzanka, bo ta potrzebuje statywu.
No i rzecz jasna (dla mnie nie lada atrakcja) na przygladanie sie podchodzacym do ladowania samolotom, przy roznym wygladzie nieba, w zaleznosci od pogody.
Nie to, zebym sie nudzila, wprost przeciwnie, sporo mialam biegania przy chorej od 6 tygodni na zapalenie oskrzeli mamie. Polskie konowaly przepisywaly jej antybiotyk za antybiotykiem, a mama byla coraz chorsza. W piatek, w dzien mojego wyjazdu z Niemiec, byl u niej w domu lekarz i przepisal kolejny antybiotyk, trzeci z kolei, podobno bardzo silny, najnowszej generacji. Ale kiedy przeczytalam w internecie ulotke i ewentualne dzialania uboczne, wlacznie z probami samobojczymi, trudnosciami w oddychaniu i perturbacjami sercowymi, wkroczylam sama do akcji. Dobre dusze poradzily mi tabletki czosnkowe, sok z rozy (bomba witaminy C), dodatkowo miod z cytryna i banki, a ze przypadkiem umiem je stawiac, to postawilam. Takie klasyczne, starodawne szklane, a nie ten gumowy chlam z apteki. Jeszcze tego samego dnia kaszel stal sie lzejszy, oddychanie swobodniejsze, a mama ogolnie w nieco lepszym nastroju. Matke chcieli mi otruc, konowaly pisowskie!
Wreszcie nadszedl wtorek, kiedy to bylam umowiona na randkie z Boguska. Wbrew pesymistycznym zapowiedziom meteorologow, pogoda nam dopisala, odwiedzilysmy wiec mojego tate na cmentarzu, bo mama cala w wyrzutach na sumieniu, ze ostatni raz byla u niego w pazdzierniku. Potem byl ten wypadek ze zlamaniem reki, sliska zima, a teraz to paskudne zapalenie oskrzeli. Stamtad udalysmy sie spacerkiem do Makulatury, gdzie w Empiku zanabylam bajki Disney´a na DVD, bo moje dziecko zyczy sobie, zeby moje wnuki oswajaly sie z jezykiem i naumialy piosenek. No prosze. Zaplacilam, wychodzimy, a tu bramka swiszczy, no to wracam, bo akurat najmniej mialam ochote miec na grzbiecie detektywa sklepowego czy inna ochrone. Dziunia cos tam pomajstrowala i juz nie swiszczalo. No to poszlysmy na lody. Pomyslalam sobie, ze w koncu jestem prawie na urlopie, to co se bede zalowac. Jak wroce, bede sie znow odzywiac kasza z kefirkiem.
I wtedy wlasnie, przy tych lodach, znielubilam Boguske. Tak, narazila mi sie mocno i wywolala u mnie jakies chore wyrzuty sumienia, a ja nie lubie miec na sumieniu wyrzutow. No bo mnie obdarowala, a ja dla niej nic nie mialam. Juz druga mnie tak zalatwila, pierwsza byla Gosia, ale tam jakos sie z opoznieniem zrehabilitowalam. Teraz juz chyba na stale bede nosic w torebce jakies drobne upominki, zeby juz nigdy w zyciu sie nie zblamowac. Wrrr... A oto co dostalam:
Bogusiu, bardzo, bardzo Ci dziekuje. Ale nadal Cie nie lubie
W ogole wiozlam z powrotem do domu cala mase roznych fajnych rzeczy. Na aukcji u Psa w Swetrze wylicytowalam mopsa i zeby zredukowac koszty, poprosilam o wyslanie go na adres mamy.
A z kolei u Hani zlozylam zamowienie na drewniane koty i psa, a dostalam jeszcze ptaszka w bonusie. Tez wyslala zamowienie na adres mamy.
Pozachwycalysmy sie retro taksowka na poznanskich numerach...
... i kurami na wystawie Cepelii.
Az nadeszla ta ostatnia niedziela, kiedy to czas byl sie rozstawac. Mama uronila jak zwykle troche lez, a i mnie jakos tak slepia zwilgotnialy. Kiedy siedzialam juz w autobusie, gapilam sie na rzezbe przed dworcem Kaliskim, przypominalam sobie, ze jeszcze nie tak dawno obydwoje rodzice odwozili mnie autem na autobus, czekali tam, gdzie stoi to auto, az odjedzie, machali i przesylali buziaki. Pozniej mama sama jezdzila ze mna taksowka na dworzec. Od dwoch moich tam pobytow musze sama sie odprowadzac, bo mama albo chora albo za slaba. Smutno...
Na pocieszenie w drodze powrotnej towarzyszyl nam przepiekny zachod slonca. Czerwona jak ogien tarcza powoli zapadala sie za horyzont, a ja mialam do dyspozycji tylko komorke, aparat schowany byl w walizce.
Do domu dotarlam punktualnie. Toya dostala ciezkich spazmow na moj widok. Z radosci, zeby nie bylo pomylek. Nawet Miecka wygladala na ucieszona, Bulka jak zwykle olala (doslownie!).
Zdjec narobilam ponad 400, docencie moja silna wole w ich selekcji. ;)
Majac telefon przez caly czas na przesyle danych, zuzylam przez te 10 dni 4 gigabajty. Po co mi te 15?
Zdjęć a zdjęć!:-) Ale rzeczywiście fajne te nocne z komórki! Samoloty wyszły świetnie!:-))
OdpowiedzUsuńA odwiedziny u mamy, smutki i radosci wymieszane, na sercu ciężko, rozumiem to dobrze.
Pozdrowienia serdeczne, Aniu!
Za kazdym razem, kiedy odwiedzam mame, zdaje sobie sprawe, ze to moze byc ostatni raz. Zycie jest takie ulotne, a status quo to olbrzym na glinianych nogach i moze runac w kazdej chwili.
UsuńJakie cudne dostałaś prezenty :-) Ja jak daję komuś coś, wcale się nie podziewam, że dostanę coś w zamian. Nawet nie chcę, daję ze szczerego serca. Choć znacznie ciężej dostawać, uczę się cieszyć, bez poczucia, że muszę się rewanżować. Ciesz się Pantero :-) Ja też stawiam bańki ogniowe, zdecydowanie lepiej działają.
OdpowiedzUsuńNo pewnie, ze bardzo sie ciesze, ale jednak jakos tak glupio, ze nie pomyslalam. Dlatego wlasnie znielubilam Boguske, bo przeciez ktos musi ponosic wine za moja niedomyslnosc, co nie? :)))
UsuńLatawce!!! ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ Boskie!!! ♥ ♥ ♥ ♥ ♥
OdpowiedzUsuńW sumie trochę głupio poselekcjonowałaś te zdjęcia. Zamiast tych wszystkich innych mogłaś dać więcej samolotów :)
Mialabys radoche i zajecie, gdybys mieszkala jak moja mama. Kiedys bylo tych latawcow znacznie wiecej, co chwile cos przelatywalo, a niektore naprawde nisko. Teraz lata jeden duzy dziennie i kilka czarterowych malych.
UsuńTak mieszka mój brat. Od lotniska dzieli go rząd domów.
UsuńCzyli kiedy jestes u niego, to sie napawasz. Tak samo jak ja, kiedy jestem u mamy, bo w moich stronach nie ma lotniska.
UsuńA co to jest, to dziwne, różowe coś na stole, za świeczką?
OdpowiedzUsuńAz musialam zobaczyc. To jest komorka mamy w takich rozowym skorzanym kondonie. :)))
UsuńO, matuchno!
UsuńNo co? Moja mama dba o swoje rzeczy, nawet o te starodawna komorke odziedziczona po wnuczce. :)))
UsuńNo cóz, jak Cie lubia, to Cie i obdarowuja ;D
OdpowiedzUsuńRozumiem sytuacje z mama, nie ma to jak byc na miejscu i dopilnowac troche starych rodziców. Masz troche tej drogi do Lodzi :(
No mam troche, a ze jestem coraz starsza, to ta wycieczka jest dla mnie coraz bardziej upierdliwa. Kiedy wrocilam w poniedzialek rano z Polski, nogi mialam jak balony, peciny wyrownaly sie z lydkami i nawet balam sie, ze to jakas zakrzepica.
UsuńGdzieś czytałam, że sok pomarańczowy pity w czasie podróży, zapobiega opuchliznom. Ale nie próbowałam nigdy.
UsuńJa to jestem gupia, specjalnie na podroze kupilam sobie skarpetki kompresyjne i oczywiscie zapomnialam je zabrac.
UsuńDoskonale rozumiem Twoje rozterki związane z odwiedzinami u Mamy. Miałam blisko i zawsze kiedy ją odwiedzałam miałam wyrzuty sumienia, że nie co tydzień.
OdpowiedzUsuńBardzo ładne zdjęcia, moja komórka nie robi ładnych, aparat nocnych też nie lubi.
Moja poprzednia tez nie wspolpracowala w nocy, dopiero ta nowa, ktora wcale taka nowa nie jest, jesli chodzi o model, bo to Samsung siodemka, a juz jest na rynku dziewiatka.
UsuńNo właśnie, tak to jest z odwiedzinami u bliskich, nawet gdy nie są leciwi.
OdpowiedzUsuńMnie tak kilka lat temu leczyli z zapalenia zatok, w końcu dostałam rzekomobłoniastego zapalenia jelit, którego skutki mam do dziś. Twoja mama powinna teraz jeść jak najwięcej naturalnych kiszonek, bo te antybiotyki powodują zanik w jelitach dobrych bakterii a olbrzymi wzrost bakterii beztlenowych.I najlepiej by to były kiszonki robione w domu, te "sklepowe" są podpędzane octem.Najprościej byłoby robić dla mamy zakwas z buraków, taki jak na barszcz i by to codziennie piła.No i ocywiście powinna nadal łykać tabletki ze szczepami tych dobrych bakterii, np. Multilac lub Trilac.
Przeogromnie mi się spodobały zdjęcia samolotów, jesteś chyba jedyną osobą, ze znanych mi blogerek,która je obfociła.Pozostałe zdjęcia też fajne porobiłaś.
I wiesz, powinnaś z powrotem polubić Bogusię. Wbrew pozorom rewanże wcale nie wzmacniają przyjazni czy też zwykłego "lubienia".
Miłego;)
Nie bede lubic Boguski, bo podstempnie mi wyrzuty na sumieniu zrobila. :(
UsuńA z tymi kiszonkami to zapomnij, moja mama nie bedzie sie w to bawic. Juz i tak przymusilam ja do picia soku z rozy, ale nie mam gwarancji, ze jak ten skonczy, to kupi sobie nowy, choc mi to obiecala. Moja mama jest dziwna i uparta, a ja jestem za daleko, zeby ewentualnie ja kontrolowac.
No ale Multilac lub Trilac powinna łykać przez najbliższe dwa miesiące.To raptem jedna tabletka dziennie. I to łatwa do połknięcia.
UsuńNie no, jakies tam probiotyki dostala oslonowo, je tez jogurty, wiec odbudowuje swoja flore bakteryjna.
UsuńNiech mama wraca do zdrowia
OdpowiedzUsuńFajne spotkanie i jestem pewna, że Boguśka nie chciałą Cię obdarować po to, żeby coś dostać:)
No wiem przeciez, ale mi wyrzuty na sumieniu spowodowala, wiec za co mam ja lubic? :)))
Usuńa tam wyrzuty
Usuńjakby znajomośc opierała się na rónym dawaniu sobie prezentów li tylko, to o kant tyłka jom potłuc
Pewnie, ze nie opiera sie na dawaniu prezentow, ale pomarudzic sobie moge, co nie? Jak i pochwalic sie prezentami. :)))
UsuńDo rze, że się mamą zajęłaś. Coś mi się wydaje, że twoja pomoc będzie skuteczniejsza.
OdpowiedzUsuńZdjęć 400 prawie to ja zrobiłam wczoraj na spacerze :)
I nie umiałam wybrać, więc nie ma wpisu na blogu.
Poza tym zasiedzialam się w Polsce. Jeszcze dziś tu trochę popracuję po czym jutro pojadę.
Swuetne to podwórko lusterko we!
To prawda, mnie tez ono bardzo sie podoba. To nie tylko wysmienity pomysl, ale i benedyktynskie wykonanie, przykleic na cale fasady tak malenkie elementy lusterkowej mozaiki.
UsuńRzeczywiscie podziwiam selekcje! Z 400 szt tylko pare wybrac :)
OdpowiedzUsuńA co do samolotow - te male staly sie duze, czy te duze staly sie male :))))))))
No nie takie pare, bo trzy poprzednie posty zawieraja ich dosc duzo. Ale nie wykorzystalam wszystkich, zeby Was nie zameczyc. ;)
UsuńW czasach, kiedy lotnisko Modlin bylo w przebudowie, duzo duzych samolotow przylatywalo i odlatywalo z lodzkiego Lublinka. Teraz duzy lata tylko raz dziennie, a czesciej te male czarterowe.
Przeczytalam, poogladalam zdjecia, zamyslilam sie nad sensem zycia, przemijaniem..
OdpowiedzUsuńWiesz, najbardziej czekalam kiedy napiszesz jak Cie Toya przywitala,
i ta psia radosc ze jestes, wrocilas, cudny, pogodny moment Twojego wpisu.
Mnie sama zdziwila jej zywiolowosc i te spazmy, kiedy mnie zobaczyla. Nigdy wczesniej tak bardzo sie nie cieszyla, ze mnie widzi. :))
Usuńale fotorelacja, odwiedziny rodzica w podeszłym wieku nie są łatwe, zawsze chciałoby się zostać na dłużej itp.itd. nieważne ile dzieli km boli zawsze tak samo...
OdpowiedzUsuńNiby chcialoby sie z jednej strony pobyc dluzej, ale z drugiej wracam do domu z ulga. Mama nie jest latwa, lozko nie jest wygodne, a oswietlenie w lazience za ciemne na moje potrzeby makijazowe. Jednoczesnie ciesze sie z pobytu i cierpie katusze, teskniac do domu. Zreszta ja nigdy nie lubilam tego mieszkania.
UsuńKaszka z jogurtem Ci potrzebna? Weź mnie nie wkurzaj, chudzielcu jeden!:))
OdpowiedzUsuńNo dzie chudzielec? To pozory, bo mam dosc pociagla i szczupla twarz. A tam nizej... lepiej nie mowic. Musze sie odchudzic i juz.
UsuńŚwietne zdjęcia Aniu. Fajne spotkanie. Też chciałabym się zobaczyć z Tobą. Bardzo. Ciągle mi coś wypada w tym czasie. A teraz mąż był w szpitalu.Teraz jest w domu po operacji. By passy. Pozdrawiam serdecznie. Mamie zdrówka a Tobie samych radości.
OdpowiedzUsuńIza, nastepnym razem mozemy sie spotkac podczas przesiadki we Wro. Jakies pol godziny mamy dla siebie, ale albo bedziesz musiala podjechac do Galerii Wroclavia (czy jak jej tam bylo) ok. 6.00 w drodze do Uc, albo w powrotnej ok. 21.00 :)))
UsuńMam nadzieje, ze się uda. Jeszcze nie byłam w tej Galerii ale wszystko przede mną :)
UsuńNo widzisz, bedziesz miala niepowtarzalna okazje zwiedzic przy okazji nowa galerie. Szczerze mowiac bardziej podobaly mi sie przesiadki na tym dworcu tymczasowym, bylo wiecej miejsca i autobusy nie musialy czekac w kolejkach, az sie stanowisko zwolni.
UsuńW Polsce najczęściej przepisują antybiotyki bez rzetelnej diagnozy, wystarczy kaszlnac. Przerabiałam to samo z synem jak był mały i tez banki pomogły. Ech...
OdpowiedzUsuńA Bogusce wybacz, bliźniemu trzeba wybaczać, tak sam Jezus mówił 😁
Dobrze, ze kiedys naumialam sie stawiac banki, te klasyczne szklane. Te umiejetnosci zanikaja w narodzie, a te gumowe do zassania sa nic nie warte.
UsuńNo dooobra, przekonalas mnie i postanowilam wybaczyc Bogusce. A swoja droga, gdzie ona sie podziewa? Powinny ja policzki palic, tyle sie tu o niej mowi. :)))
Czkawkę miałam cały dzień, za to gadanie o mnie i ktoś oglądając swoje zdjęcie na komórce twierdził, że ucięłam Mu część głowy przy pozowaniu. Ja od trzech dni mam lekkie wariactwo z Mamy siostrą. Krążę między trzema dzielnicami i zaczynam się zastanawiać nad zamordowaniem ciotki, bo jeszcze trochę, ale mnie wykończy. Zachowuje się jak małe dziecko - demencja. Po wyjeździe syna, popsuła aparat telefoniczny, bo wymienił na nowy jeden, a nie wszystkie w domu...Pół godziny temu przypomniała sobie, że córka z wnuczką przyjadą za trzy tygodnie i mam natychmiast do niej jechać, żeby przygotować coś na ich przyjazd...
OdpowiedzUsuńAniu, coś miałaś mi wysłać na maila...
Jesu, nie pamietam, co mialam wyslac. Mnie chyba tez demencja lapie. Mozesz mi przypomniec?
UsuńNa tych blizszych zdjeciach obcielas mi czubek glowy, tylko to jedno bylo ok. :)
Domowy nr telefonu.
UsuńAch, rzeczywiscie, teraz sobie przypomnialam. Juz wyslalam
UsuńDzięki. Dostałam. Na 95% zadzwonię we wtorek, po 16.
UsuńIde se w kalendarz zapisac, bo inaczej zapomne. :)))
UsuńMnie też Mama nauczyła, dawno, dawno temu stawiać bańki i wierzę, że pomagają. Cudne zdjęcia. Oglądając samoloty, zawołałam Bezowego, bo wiesz, on zakręcony na tym punkcie i...szczęka mu opadła i kazał mi podziękować Tobie za te fotki.
OdpowiedzUsuńNo masz, zrobiłaś przyjemność mojemu ślubnemu haha.
Cala przyjemnosc po mojej stronie, Herr Bezowy. ;)
UsuńJa banki stawialam wlasnym dzieciom, kiedy chorowaly, na tych malenkich pleckach, cale trzy po kazdej stronie. :)
Mam, mam takie bańki, w razie "W"
UsuńMoje tez zalegaja gdzies w piwnicy, bo (odpukac) jestesmy zdrowi. :))
UsuńDobrze,ze mama po tych bańkach poczuła się lepiej.Lody łał, uwielbiam takie.Fantastycznie wyglądasz.
OdpowiedzUsuńA co Ty mnie tak komplementujesz, Gosia? :)))
UsuńAle milo sie slucha...
Pięnie :) i spotkanie i w ogóle ;). a najważniejsze, że podziałałaś i mama zdrowieje :D
OdpowiedzUsuńI z tego wlasnie ciesze sie najbardziej, ze wreszcie po kilku tygodniach chorowania jest poprawa.
UsuńTeż lubię robić zdjęcia samolotów, tylko że ja muszę udać się w odpowiednie miejsce, które wcale nie jest blisko mnie ;)
OdpowiedzUsuńJa jestem z moją mamą i jej demencją cały czas, jest trudno i coraz gorzej...
Och, Marija... A nie myslalas umiescic Mame w jakims osrodku? Przeciez sama sie wykonczysz.
UsuńGdybym musiala gdzies podjechac, zeby ogladac samoloty, to pewnie by mi sie nie chcialo, a tak moglam sobie focic do wypeku podczas palenia.
Aż tak źle to jeszcze nie jest, jest nierówno, raz całkiem znośnie, albo dołowato i nie jestem sama bracia pomagają jak potrafią. Poza tym moja mama rozpoznaje jeszcze kilka najbliższych osób, a źle znosi tych których nie zna, męczy ją to strasznie, więc w obcym otoczeniu dręczyłaby się.
UsuńNo ale musicie kiedys wziac i taka opcje pod uwage. Pamietasz nasza przyjaciolke? Ale poki co, niech Mama jak najdluzej pozostanie w srodowisku, w ktorym dobrze sie czuje.
UsuńJAk ladnie sie prezentuje w sloncu lusterkowe podworko, ja bylam tam kiedy bylo zimno i pochmurno...a Ty w tych lusterkach pieknie sie prezentujesz!
OdpowiedzUsuńIle ciekawych rzeczy mozna z balkonu zaoobserwowac, czasem patrze z okna i tez sie tak zabawiam, mozna spokojnie codziennie napisac i zilustrowac nowego posta.Niby nic sie nie dzieje a jedank dzieje sie tak wiele....
Mozna nawet wiersze rymowac, o ile pamietasz. http://swiattodzungla.blogspot.de/2018/03/widok-z-okna.html
UsuńA ja wolalabym widziec z okna wode, najlepiej ocean, ale jezioro tez by moglo byc. Ostatecznie rzeczka. :)))
Odswiezylam pamiec! nie sposob sie nudzic patrzac z okien czy balkonow!
UsuńNie sposob! Zawsze jest cos nowego.
Usuń