Pokaze Wam tak przy okazji, jakim autobusem jechalam w tamta strone. Wszystko dla celow porownawczych, bo na samym koncu relacji z moich zagranicznych wojazy, pokaze jakim wracalam.
Zajechalam do Lodzi w sobote rano, tak mniej niz wiecej wyspana podczas podrozy. Mialysmy z mama w planie odwiedzic cmentarz dopiero w niedziele, ale moja telefoniczna pogodynka obiecywala w niedziele opady, wiec przelozylysmy cmentarz na dzien, w ktorym teoretycznie mialam dopiero dochodzic do siebie. Dobrze zrobilysmy, bo nastepnego dnia juz bysmy na sucho i bez huraganu na ten cmantarz nie dotarly.
W drodze powrotnej poszlysmy na obiad do Manufaktury, a tam... sensacja i przywolanie wspomnien. Otoz bowiem odbywal sie tam zjazd Maluchow, a to byl moj pierwszy samochod w zyciu. Z rozczuleniem patrzylam na te malenstwa, pieknie utrzymane, zadbane, wychuchane, niektore stuningowane, calkiem jeszcze dziarskie jak na takich staruszkow, kolorowe, pyrkoczace zwawo. To bylo autko wielozadaniowe, nie tylko dowozilo swoich posiadaczy chocby na koniec swiata, ale niejednokrotnie zastepowalo bagazowke, biorac czynny udzial w przeprowadzkach czy zakupach wielkogabarytowych mebli czy urzadzen. Stalam tam i nie moglam sie dosc napatrzec na te cacuszka, ktore powoli staja sie oldmobilowymi rarytasami.
Nawet przyczepie da rade |
Zielony jak wiosenna trawka |
Co rusz przelatywal nam nad glowa jakis smialek uwieszony na linach i mknacy miedzy oddalonymi od siebie budynkami.
A Fiaciki naplywaly nieprzerwanym strumieniem, prezyly muskuly, zawracaly i ustawialy sie w pozach, w ktorych mogly najlepiej zaprezentowac sie ogladajacym.
O, kolejny Ptasiek |
Za moich czasow nie produkowali rozowych Fiacikow, a szkoda |
W drodze na przystanek, zegnal nas siedzacy przy diabelskim mlynie (widocznym na trzecim zdjeciu) taki gosciu.
Jednak w Polsce, a co najmniej w okolicach mojej mamy, jesien jest jakos bardziej zaawansowana niz u nas.
Dobrze, ze pojechalysmy przed poludniem, bo juz po niebo zasnulo sie olowianymi chmurskami, sieklo deszczem i dmuchnelo wiatrem. Niedziele przesiedzialysmy zatem w domu.
Pamiętam zlot maluchów w Krakowie. Też poszłam pooglądać z sentymentu, bo nasz pierwszy samochód to był maluch. Moja komórka zdjęcia robi raczej kiepskie.
OdpowiedzUsuńNawet nie wiedzialam, ze w Manu odbedzie sie zlot Maluchow, to byl przypadek, jakze przyjemny dla mnie.
UsuńMoj smarkfon, musze przyznac, robi lepsze zdjecia od aparatu kompaktowego, a juz na pewno zblizenia i nocne.
No ja właśnie pamiętam jak założyłam bloga i wtedy nowym kompaktem nikonem robiłam zdjecia. Teraz robię tym i tym i sama nie wiem które lepsze. Smartfon ma te wygode ze ma się go wszędzie...
UsuńMialam ze soba aparacik kompaktowy, ale praktycznie go nie uzywalam, bo nie wytrzymywal konkurencji z telefonem.
UsuńPieknie zaczelas wspomnienia z wyprawy do Polski, ze pokazakas autobus wewnatrz, wyglada luksusowo.
OdpowiedzUsuńSamochody zupelnie mnie nie ruszaja, ani duzo, ani male, mama miala malucha, ale najbardziej pamietam Trabanta moje taty, jak bardzo sie cieszyl, no tu mam sentyment.
Autobus tylko tak luksusowo wyglada na zdjeciu, a w rzeczywistosci jest w nim dosc ciasno, nogi dretwieja, oparcia siedzenia nie mozna opuscic, bo kladloby sie na tych w tyle. Ogolnie meczarnia.
UsuńRodzice miewali rozne auta, ale moim wlasnym pierwszym byl wlasnie Maluch, wiec sentyment jest ogromny, choc dzisiaj zastanawiam sie, jak ja sie tam w ogole miescilam?
Znajomy taki prawdziwy norweski wiking, wielki postawny facet jezdzil auteczkiem mazda miata Zawsze bieglam zobaczyc jak on wsiada do tej zabaweczki, w maluszku ciasno ale sufit wyzej
OdpowiedzUsuńTo teraz wyobraz sobie mojego ojca z jego blisko 2 metrami wysokosci, jak tarabani sie do Malucha. Dawal rade! :)))
UsuńKto nie ma dziś sentymentu do Malucha?!
OdpowiedzUsuńSa tacy, co nie maja, ale ja mam. Bardzo lubilam mojego maluszka, byl granatowy. Bylam nim nawet w Berlinie.
UsuńJa zdecydowanie nie mam. Prowadzenie zaczelam od Skody, bo w Mikrusie starego do pedalów nie dosiegalam :).
UsuńMoi rodzice tez mieli Skode, bardzo fajne auto, lubilam ja.
UsuńKulka też miała granatowego Malucha, ale zajechała nim dalej - objechała Turcję!
UsuńNie no, Kulka wymiata!
UsuńW ogóle wyszło nam dzisiaj sentymentalnie w tandemie.
OdpowiedzUsuńBylam i czytalam. Sie czlowiek na starosc ciekawostek dowiaduje, no.
UsuńHrehre, brat mojego męża miał maluszka i jeździliśmy nim w 8(!) osób. Z przodu mąż i jego brat (zmieniali się za kierownicą), a z tyłu z jednej strony szwagierka z synkiem na kolanach, z drugiej ja z moim synkiem, a w środku Dorotka (moja córcia) z córeczka szwagierki na kolanach. To dopiero był hardkor! Ale wspominam z sentymentem:)))
OdpowiedzUsuńAle ze Was milicjanty nigdy nie zlapaly w pelnym oblozeniu malucha. Nie wyobrazam sobie, jakescie sie tam wszyscy pomiescili. A bagaz dzie byl? :)))
UsuńKiedyś milicja nie była taka skrupulatna, inne standardy były, bo na drogach nie było tak gęsto od samochodów, a i możliwości prędkościowe samochodów, były o wiele mniejsze. Kilka razy zdarzyło mi się jechać na krzesłach, takich zwykłych meblowych wstawionych do "nyski", tak kole 40 lat temu. Jednakowoż wtedy w Polsce, nie było autostrad, a po drogach poruszały się także furmanki ciągnione przez kunie, a w tych pojazdach nie obowiązywały chyba żadne przepisy bezpieczeństwa :)
UsuńO to, to! A poza tym nikt się jakoś nie zastanawiał, wolno - czy nie wolno. Jechało się i już :D
UsuńAch, te furmanki, czesto z pijanym chlopem, nieoswietlone - kilka razy tato o malo nie wladowal sie po zmroku. Wbrew pozorom bylo wiele kontroli milicyjnych, rodzice kupili Syrenke w 1963 roku, a ja pamietam, jakie polowania na kierowcow urzadzali. Mogli przy tym niezle dorobic, kamerek nie bylo. :))
UsuńNajezdziłam się tym maluszkiem, najezdziłam.Co trzy lata zmienialiśmy na nowy, potem nam się stopa podniosła i mieliśmy dwa maluszki- każdy miał własnego.Wtedy mieliśmy dwa białe, żeby sąsiadów zdezorientować.A potem przeżyłam szok, przesiadając się z malucha na uno-aż się bałam pierwszego dnia prowadzić bo: nie słyszałam silnika, siedziałam wysoko, niczym w ciężarówce i te hamulce- ledwo dotknęłam nogą a już hamował!.I uno zostało miłością mego samochodowego życia.
OdpowiedzUsuńOstatnio notorycznie robię zdjęcia smartfonem.Dodatkowa wygoda to fakt, że same mi wskakują do kompa.
Ja z malucha przesiadlam sie od razu na duze Audi i kazda brama wydawala mi sie za waska, kazde miejsce parkingowe za male. Z ulga jednak pozegnalam wszelkie Fiaty, bo to samochody o najwiekszej usterkowosci, wiec nigdy bym Fiata juz nie kupila.
UsuńU mnie tez zdjecia robione smarkfonem jakos odnajduje w lapku, cuda jakies cyco? :)))
Głównie "cyco", bo Blogger tak ma zdjęcia sprzężone z Google.Te wszystkie moje zdjęcia kamienic i z "Botanika" też robione smartfonem.I nawet mi się film sam nakręcił- do dziś nie wiem jakim cudem;)Jak się za bardzo dziwię to córka patrzy na mnie z niesmakiem i kiwa głową: dać takiej komputer do ręki to nie doceni tylko jojczy. Obecnie smartfony mają większe możliwości niż komputery dzięki którym wylecieli astronauci w Kosmos.
UsuńTo uno miałam b.b. długo, ani razu mi nie nawaliło,wytłukłam nim ok.60 tys.km, gdy sprzedawałam to płakałam. Kochałam ten samochód, prawie tak jak swego jamnika.
Wyjatki tylko potwierdzaja regule ;) Co nie zmienia statystyk usterkowosci Fiatow. :))) Teraz tylko japonczyki, bo nawet niemcom nie mozna do konca ufac.
UsuńMam ogromny sentyment do maluchów!!
OdpowiedzUsuńPotrafiliśmy w 5 osób jechać nim na wakacje:)))
Przeczytaj wyzej wpis Ninki i przestan sie chwalic 5 osobami w Maluchu. :)))
Usuńpo mojej 18 to w 6 osób wracaliśmy, ale wszyscy dorośli!!
UsuńStudenci miescili sie w kilkadziesiat osob do Malucha, ale ujechac to sie chyba nie dalo.
UsuńTeż mam sentyment do starych, poczciwych maluchów...
OdpowiedzUsuńMysmy z chlopem byli Maluchem w Berlinie Zachodnim, autko budzilo wielka sensacje, bo nie dosc, ze rozmiarow zabawki, to jeszcze blondynka za kierownica. :)))
UsuńMe Too!
OdpowiedzUsuńMaluch byl naszym pierwszym samochodem a byl koloru terakota. Najpierw dlugo czekalismy na niego bo kupowalo sie na jakies talony a pozniej traktowalismy go jak najukochansze dziecko.
Gdy dzis o nim pomysle to sluzyl bardzo dobrze a takze mimo rozmiaru potrafil nas i bagaze bez problemu pomiescic gdy jechalismy na wczasy.
Poniekad sluzy do dzis bo gdy rejestrujemy sie online w miejsce gdzie wymagaja dodatkowych odpowiedzi zwiazanych z prywatnoscia to wybieramy pytanie "jaki byl twoj pierwszy samochod?" wybieramy wlasnie to i wprowadzamy Fiat, wiedzac ze to fakt wiec bedziemy pamietac.
Te na zdjeciach wygladaja na bardzo dobrze utrzymane choc sa leciwymi staruszkami.
Czasem widuje tutaj jakies Fiaty, tez takie kompaktowe jak 126, uzywane glownie przez studentow - i przypominam sobie ten nasz nie mogac sie nadziwic ze miescil cale rodziny.
Ale to normalka - czlowiek latwo sie przyzwyczaja do wiekszego i lepszego co widac rowniez np w mieszkaniach - rownie mocno sie dziwie jak miescilismy sie w M 4 ktore mialo metraz mego obecnego garazu.
Pozdrawiam serdecznie.
No, to prawda, ze do czegos lepszego czlowiek blyskawicznie sie przyzwyczaja. Chociaz teraz mamy mieszkanie o metrazu mieszkania mojej mamy w Polsce, na wieksze nas juz nie stac, bo Getynga jest bardzo drogim miastem.
UsuńNie tak dawno Tom Hanks dostal w prezencie Malucha i mimo sporych gabarytow pomiescil sie i nawet pojezdzil. :)))
Ale super impreza! Chetnie bym obejrzala zlot maluchow, choc moja stycznosc z Maluchem trwala dokladnie... 3 min. Moj maz potrzebowal na szybko auta, pojechal gdzies na gielde chyba i wrocil z maluchem. On 198 cm wzrostu, ja - 176 cm. Haha, wsiadlam w niego, nog nie moglam rozprostowac, a dach czulam na glowie - wiec mowie do meza, kochanie, ale tym autem to Ty bedziesz jezdzil sam - ja w to wiecej nie wsiade, bo mnie to zakleszcza z kazdej strony, ruszyc sie nie moge, a poza tym po prostu sie boje. Cos tam pomruczal, pomruczal, ze on mi udowodni, ze to sie da. Haha , sprzedal autko po 3 dniach! No sam nie dal rady. Zawsze mielismy jakies uzywane, przechodnie auta, ale musialy miec min. ze 3 m dlugosci :)) Mialam za to Duzego Fiata i to bylo jedyne auto, ktore odpalalo pod blokiem przy (-)25 stopni! Cala reszta bloku slizgala sie i wozila na pasach i kablach do odpalania, a ja tylko robilam Brrrym ! i odjezdzalam do pracy:)) Lata 90-te. Ponoc konstrukcja silnika z lat 50-tych byla absolutnie genialna w swej prostocie i niezawodna.
OdpowiedzUsuńKoniecznie musze kiedys odwiedzic Lodzka Manufakture - sadzac po roznych wpisach, naprawde warto. Bardzo sympatyczny wpis - poprawil mi humor :)) !
Manufakture warto odwiedzic, tam zawsze cos sie dzieje, ja bywam tam dosc czesto, bo mam po drodze z cmentarza. Na Fiacie 125P robilam prawo jazdy, fajnie i nieskomplikowanie sie go prowadzilo, a zreperowac to ja sama umialam, majac do dyspozycji mlotek i kombinerki, nie to co teraz.
UsuńDokladnie👍😊Niezawodny i prosty design 👌😬
OdpowiedzUsuńMaluchów sporo jeździ jeszcze u nas po wsiach. Tam nie są żadną sensacją. Co oni tak na tych linach? O co cho?
OdpowiedzUsuńTaka lokalna atrakcja, liny sa rozpiete miedzy dwoma budynkami i mozna sobie na nich zjezdzac, za oplata oczywista. Na gornym dachu stoi gosciu, co zapina uprzaz, daje helm i chyba kopa na droge. A na dolnym drugi rozbiera delikwenta.
UsuńOmatko, coś dla mnie.
OdpowiedzUsuńPofrunelabys? Ja caly czas sie zastanawiam, ale w koncu kiedys sie odwaze. :)))
Usuń