Glupota byloby doszukiwac sie sprawiedliwosci od losu. Glupota jest miec nadzieje, cokolwiek planowac czy patrzec w przyszlosc z optymizmem. Po nielatwym zyciu, po zmaganiu sie z roznymi przeciwnosciami, po trudnej decyzji postawienia wszystkiego na jedna karte, po pozostawieniu calego dotychczasowego bytowania, mieszkania, pracy, rodziny i przyjaciol - wyjazd w nieznane, za to z mocnym postanowieniem poprawienia sobie i dzieciom bytu na obczyznie. Podobnie jak my, z tym, ze oni mieli do starego kraju jeszcze dalej.
Byli spokojnym malzenstwem, mniej wiecej w moim wieku, ona Katia, on Gienadij. Skromni, przyjazni, gotowi do pomocy, choc ogolnie trzymajacy sie na uboczu. Kiedy wprowadzilismy sie do obecnego domu, oni juz tu mieszkali, jak my, na parterze, drzwi w drzwi. Najpierw Kira, a od niedawna Toyka, zawsze chetnie wtykaly noski w uchylone czasem drzwi do ich mieszkania i zawsze cos dobrego wyzebraly, a to pielmieni, a to inne smakolyki. Obie bardzo lubily naszych sasiadow, materialistki jedne!
Gienadij uwielbial rosliny, nie tylko doniczkowe i balkonowe, mieli tez ogrodek, skad zwozili wlasne warzywa, ktorymi nieraz nas obdarowywali. Co roku na balkonie hodowal pomidory, ktore rosly mu jak dzungla i zawsze bogato owocowaly. Przed ich balkonem rosnie taka karlowata sosenka, Gienadij co roku znosil drabine i formowal sosenke, kiedy wypuszczala nowe odrosty.
Niedawno przeszedl na emeryture, naprawde niedawno i jeszcze bardziej poswiecil sie swoim roslinom. Czesto widzialam ich obydwoje wyruszajacych na rowerach do ogrodka, bo choc mieli samochod, preferowali rowerowe wycieczki.
A potem on zachorowal, skierowano go do szpitala, gdzie po tygodniu umarl. Katia mowi, ze nie znaja przyczyny smierci, jest cieniem samej siebie. Na balkonie marnieja niepodlewane pomidory, samochod stoi nieuzywany, bo Katia nie ma prawa jazdy. Duze wsparcie ma w dzieciach, tylko co z tego, one maja wlasne zycie, wlasne rodziny, trudno wymagac od nich ciaglej uwagi.
A mnie bedzie brakowalo jego cieplego usmiechu, wiosennej krzataniny przy sosence. Byl jeszcze wlasciwie taki mlody...
:(
OdpowiedzUsuń:(((
UsuńNajgorzej mają ci, którzy zostają. Tak ładnie o nich napisałaś, że i ja poczułam żałobę:(
OdpowiedzUsuńja też się z tym zgadzam
UsuńStrasznie mi zal Katji, ona zupelnie nie umie sie odnalezc. Bedzie jednak musiala, bo zycie nie czeka.
UsuńTaki już porządek tego świata. Moi zaprzyjaźnieni sąsiedzi odeszli jedno po drugim w przeciągu trzech miesięcy. Najpierw on po długiej chorobie, potem ona, nagle...
OdpowiedzUsuńPo każdym zostaje pustka....
Kobiety sa silne, musza byc. Mam nadzieje, ze Katja sie pozbiera.
UsuńPrzykre, ogromnie współczuję. Śmierć współmałżonka jest najcięższą traumą- to tak jakby ktoś zabrał nam połowę nas. To dziwne, że nie znają przyczyny śmierci, przecież zawsze robią badania by ustalić przyczynę. Tyle tylko, że wynik badania niczego nie zmieni.
OdpowiedzUsuńJa jeszcze z Katja nie rozmawialam, nie spotkalysmy sie przypadkiem, a nie chce jej niepokoic pytaniami. O wszystkim wiem od meza, a ja i dzieci widzialam przez okno. Moze przez ten czas zrobili juz sekcje, nie wiem. W kazdym razie nielatwo mi sie pozbierac.
UsuńMój tato był zawsze zdrowym człowiekiem. Kiedy w hucie szkła weszły wcześniejsze emerytury (można było przejść na emeryturę, po przepracowaniu minimum 30 lat), przeszedł bardzo chętnie. Miał wówczas 52 lata i był zmęczony pracą w gorącu. Emeryturą cieszył się nie za długo. Miał tyle lat, co ja teraz, odszedł w ciągu 15 minut. Teraz ja czekam na emeryturę, jeszcze 5 miesięcy mi zostało...a może jednak nadal pracować?
OdpowiedzUsuńBezowo, czy chodzi o moją ukochaną hutę szkła? :)
UsuńBezowa, mozesz komentowac nieanonimowo! Dalas rade! Przeciez mowilam, ze sobie poradzisz.
UsuńNie wiem, gdzie sasiad pracowal w poprzednim zyciu, moze tez tak ciezko jak Twoj tato i dlatego tak wczesnie odszedl?
Smutno sie zrobilo... ale byl szczęśliwy, i to sie liczy. Tak mi się przynajmniej zdaje..
OdpowiedzUsuńChyba byli. Byli... Wszystko w czasie przeszlym. Teraz to tragedia dla calej rodziny.
UsuńSmutna historia, zal czlowieka, bo to tak dodatkowo smutne jak odchodzi ktos dobry i tak nagle.
OdpowiedzUsuńA cale zastepy sukinsynow zyja dalej, zasmradzaja powietrze i maja sie niezle...
UsuńCholera, aż się popłakałam. Bo to wszystko, co napisałaś o życiu i świecie, jest do bólu prawdziwe. A najgłupsze jest to, że często umierają przedwcześnie fajni, dobrzy ludzie, a skurwysyny żyją i mają się dobrze jeszcze długo, długo.
OdpowiedzUsuńMnie trudno sie pozbierac, wierzyc sie nie chce, jak szybko czlowiek moze obrocic sie w niebyt. Ale chociaz na dobrych kilkanascie lat poprawili i ulatwili sobie i dzieciom zycie. Chociaz tyle...
UsuńPrzykro...bardzo smutno.Ja ich nie znam ale Tobie to dopiero smutno.
OdpowiedzUsuńMy jak my, ale Katja dlugo sie nie pozbiera, o ile w ogole.
UsuńStraszny żal:((
OdpowiedzUsuńCiezko w to wszystko uwierzyc.
UsuńPoza tym
OdpowiedzUsuńWszystko dobrze??
Tak sobie.
UsuńNo właśnie czytam:(
UsuńDoganiamy powoli Polske z ta sluzba zdrowia.
UsuńNiedawno spotkałam się z podobna sytuacją. Mąż mojej sąsiadki z przeciwka zmarł w zeszłym roku z powodu choroby serca. To było dobre małżeństwo, zawsze się wspierali, byli bardzo sympatyczni, też dużo czasu poświęcali roślinom, ale na swojej działce - czasem byłam obdarowywana plonami:) Ona odeszła w tym roku.
OdpowiedzUsuńJak żyć, kiedy zabraknie naszej drugiej połowy... wolę się nad tym nie zastanawiać.
Niby wali sie caly swiat, niby nie wyobrazamy sobie samotnego zycia, a jednak zbieramy sie w sobie. Nawet po ponad 60 wspolnych latach, jak moja mama. Zyje, bo zyc musi. Tak to sie wlasnie uklada, bo swiat leci do przodu, choc mamy wrazenie, ze sie zatrzymal.
UsuńWiesz, dlatego z tym wszystkim co wiesz działam trochę na hura. Nie chcę czekać i odkładać niczego, dosyć już mi w życiu umknęło.
OdpowiedzUsuńMasz racje, trzeba korzystac z zycia tu i teraz, na nic nie czekac, bo nie wiadomo, co nam jest pisane i kiedy.
UsuńTak to wlasnie pracuje i nikogo nie omija, niestety.
OdpowiedzUsuńMy, niemlodzi rodzice naszych dzieci, gdy jest okazja to nadmieniamy "gdy umrzemy", "gdy zostaniecie sami" - po to by oswoic z rzeczywistoscia, by nie mysleli ze jestesmy wieczni, by ktoregos dnia nie byli zaskoczeni. A takze sprawy legalne czy ubezpieczeniowe i rozne takie mamy poukladane by drugiej polowie nie zostawiac balaganu.
Nie znaczy ze obejdzie sie bez bolu ale moze ulatwi?
Z opisu wynika ze Twoi sasiedzi byli milymi i wartosciowymi ludzmi, szkoda ze nie dane bylo im byc razem jeszcze dluzej.
Byli naprawde bardzo fajnymi ludzmi, bardziej z rosyjska niz niemiecka mentalnoscia, wiec blizsi nam duchowo. I kiedy wreszcie mogli cieszyc sie zasluzona emerytura...
UsuńAnusia dałam radę, ale nie wpuści mnie, aby dopisać pod komentarzem, dlaczego?
OdpowiedzUsuńFrauBe, no jasne, że to TA huta, przecie mieszkam w Mieście Szkła.
Eeeee, tamten lapek był lepszy, wszędzie wpuszczał.
Mnie czasem tez nie wpuszcza pod komentarz, wiec odnawiam strone i wpuszcza.
UsuńO! tak zrobiłam i okienko pod poprzednim komentem się pokazało. Znów coś nowego mnie nauczyłaś.
UsuńCzlowiek uczy sie cale zycie.
UsuńSzkoda, ze Genadij nie nacieszyl sie emerytura...mielismy pare ptzyjaciol, poznana w Wenezueli ale oni wrocili do Polski 1985 roku. Malzenstwo bezdzietne...ona umarla 3 lata temu i on po jej smierci przyspieszyl swoje starzenie sie...zyli 62 lara razem, wydawalo mi sie, ze zwsze sie klocili, szczegolnoie ona byla uszczypliwa. on teraz co raz chodzi na cmentarz, musimy z nim tam chodzic bo sam nie daje rade. Teraz sie posypal nagle, ma 90 lat, nie kto sie nim opiekowac, bo ma tylko siostrzencow, jedni w Gdansku, drudzy w Lublinie, jestesmy na jego telefon przez 24 godzin, jest pzestraszony i wpadl w panike. Biedny, patrze na niego i jest mi go nieskonczenie zal. MIelismy jechac do brata na dzialke, i nie jedziemy bo on moze nas potrzebowac,no i co robic? nie wiem....na sama mysl, ze nasza nieobecnosc wprawi go w jeszcze gorsze samopoczucie nie pozwala mi gdzies wyjechac. Leczy rwe kulszowa wiec czekamy moze sie polepszy. Ojej! zycie!
OdpowiedzUsuńSytuacja nie do pozazdroszczenia, w koncu Wasz ani brat, ani swat. A z drugiej strony jak zostawic przyjaciela w potrzebie. Moze daloby sie zalatwic dla niego mieszkanie w jakims domu seniora, z opieka na miejscu. Takie domy sa juz w Polsce.
UsuńTo chyba jedyne wyjscie...cos nam o tym przebakiwal, chociaz trudno mu sie zdecydowac...
UsuńNo ale Wy tez macie swoje zycie, nie jestescie tez najmlodsi i najzdrowsi. On powinien zdecydowac sie jak najpredzej.
Usuń:(
OdpowiedzUsuń:(((
UsuńCzasu nie zatrzymasz, przyszłości nie przewidzisz. Róbmy tak, aby go wykorzystywać jak najlepiej. Z Twoich słów wnoszę, że on wykorzystywał go wspaniale.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Tak, wykorzystal, ale dopiero co zaczal zycie bez obowiazku porannego wstawania. Za wczesnie...
UsuńAniu, Ty wiesz, za cztery dni...miną cztery lata, a ja musiałam nauczyć się żyć i walczyć o siebie...
OdpowiedzUsuńTwoj maz nie zdazyl nawet przejsc na emeryture.
UsuńBardzo smutne, szkoda że nie nacieszył się emeryturką :(((
OdpowiedzUsuńŻony żal ...(
Niech emocje troche opadna, to wybiore sie do niej pogadac.
Usuń21 października minie 5 miesięcy...Tętniak rozwarstwiający, cichy zabójca zabrał moją drugą połowę w ciągu 3 godzin... Bez ostrzeżenia...bez czasu na pożegnanie...Odszedł bardzo dobry człowiek z wielkim apetytem na życie. Nie potrafię się z tym pogodzić.
OdpowiedzUsuńNo wlasnie, tacy ludzie w sile wieku odchodza. Twoj Zygmunt, Boguski maz, teraz Gienadij. Kazdy musi kiedys umrzec, taka jest kolej rzeczy, tylko dlaczego niektorym nie jest dane nacieszyc sie zyciem czy emerytura do woli?
UsuńBardzo przykre :(...
OdpowiedzUsuńTak, przy czym mam wrazenie, ze odchodza ci dobrzy, a kanaliom sie udaje.
UsuńBardzo smutna historia i to prawda, ze najgorzej i najciezej jest tym co zostaja:((
OdpowiedzUsuńBiedna Katja, strasznie mi jej szkoda. Najczesciej jednak pierwsi odchodza mezczyzni.
UsuńTeż parę takich sytuacji miałem, tu gdzie mieszkamy. Najgorsza była chyba śmierć takiego sąsiada jednego, który przez X czasu był leczony na coś innego, a zmarł na raka. Jego matka do dziś nie dźwignęła tego wszystkiego, a minęło już ze dwa lata.
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem najlepszą opcją byłoby mieć domek w Hiszpanii/we Włoszech/Francji ale sezonowy. Bo osobiście nie cierpię upałów. A pogoda taka jak miałem w Hiszpanii ostatnio była idealna dla mnie.
Taka sytuacja jest z wieloma rzeczami, dopiero jak spojrzy się na markę, wiadomo co i jak. Poza tym obecnie posiadanie samochodu to już nie tak duży prestiż jak dawniej.
Pozdrawiam!
Bo to wbrew naturze, zeby rodzice grzebali swoje dzieci, powinno byc zawsze odwrotnie.
UsuńHiszpania latem jest nie do wytrzymania dla nie-Hiszpanow, wytrzymac mozna jedynie nad morzem i w klimatyzowanych pomieszczeniach.
I to właściwie można do wszelkich gatunków nawet odnieść. Każdy zna jakieś tego typu historie, każda jakoś inaczej potrafi oddziaływać na ludzi.
UsuńLatem nie piszę się już na żadne wyjazdy w rejony gorąca. Raz w Turcji byłem w lipcu i żałuję do dziś właściwie.
No dobra, od biedy latem moglabym sobie na wakacje wyjezdzac na Skandynawie na przyklad.
Usuńnie jestem w stanie sobie wyobrazić takiego bólu. zastanawiam się, jakbym się czuła na miejscu tej kobiety.....chyba bym nie ogarnęła.
OdpowiedzUsuńBozena, po pierwszym szoku musialabys po prostu zyc dalej. I zylabys, gwarantuje, jak wiele innych wdow. Tak jak zyje sie po odejsciu rodzicow. I chyba tylko smierc wlasnego dziecka powoduje nieuleczalne i nigdy nie gojace sie rany.
Usuńprzerabiamy to ostatnie i faktycznie przerobić się nie da......na razie...mąż powtarza, że pozostałe po prostu przyjdą i faktycznie trzeba będzie żyć dalej
UsuńCzlowiek to istota znacznie silniejsza niz sie jemu samemu wydaje. Choc oczywiscie kazdy by wolal, zeby jego sila nigdy nie zostala poddana probie.
UsuńPrzykro mi bardzo, tulam Was mocno.
Przykre, ale... chyba na tym polega życie...
OdpowiedzUsuńNiby tak, ale dlaczego tak wczesnie i bez ostrzezenia?
UsuńNiedawno zmarła moja przyjaciółka, osierociła dwójkę małych dzieci. W ubiegłym tygodniu nagle zmarł syn mojej sasiadki, 32 lata.
OdpowiedzUsuńSzok, niedowierzenie! Serce pęka, i zawsze człowiek zadaje sobie pytanie, dlaczego?
Pytanie, które pozostaje bez odpowiedzi.
Bardzo wspólczuję Twojej sąsiadce, bardzo.
Kiedy dzieci umieraja rodzicom, to jest po prostu wbrew naturze.
Usuń