No dobra, czas przejsc do rzeczy, czyli do dostarczania radosci Piotrusiowi. Wuala!
Zwierzeta mialy nie spac u nas w lozku. Silnej woli wystarczylo nam do sylwestra, a potem pies sie bal i schowal pod koldre. I tak zostal, Burek jeden. Koty spia na przemian, jesli pierwsza zajmie miejscowke Bulka, Miecka nie wejdzie do lozka, chocby na dworze trwala apokalipsa. Bedzie siedziala na skrzynce z przyborami do szycia i wzrokiem bazyliszka probowala zamordowac rywalke. Ktora ma jej starania gdzies.
Przewijaja sie po chalupie, ale zawsze w odpowiedniej od siebie odleglosci.
Ktoregos dnia mylam okna, wiec musialam pozdejmowac do prania zaslony. Przelozylam wiec koszyk Toyki, bo przeszkadzal mi w kacie, gdzie musialam postawic krzeslo, zeby moc te zaslony sciagnac. Toya korzysta z koszyka raczej sporadycznie, woli rozwalac sie na sofach, co bedzie widac na kolejnych zdjeciach. Ale akurat tego dnia, a moze dlatego, ze koszyczek zostal jej uprowadzony, koniecznie musiala z niego skorzystac. Tak to wygladalo, kiedy ponownie weszlam do salonu:
No a pozniej futra byly tak zmeczone asystowaniem mi w myciu wszystkich okien, ze legly pokotem, a to ja przeciez powinnam byc zmeczona, co nie?
I jeszcze kilka:
Zdjecia robione byly telefonem, wiec ich jakosc pozostawia do zyczenia, ale tu bardziej chodzilo o sytuacje, a z duzym aparatem moglabym nie zdazyc.
Czy fanklub jest kontent i czy PiotrusPan usatysfakcjonowany?
😍😍 Fan klub jest mile ucieszony, że dostał ciutke tortu, ale i tak za chwilę poprosi o dokładkę...👍😘😘😘
OdpowiedzUsuńCos prawie jak KK, dostanie troche, a chce wiecej i wiecej, ta hydra nienasycona :)))
UsuńBrzydkie porównanie, obarzimy się wszyćcy...😦😦😦
UsuńMoze i brzydkie, ale jakze celne!
UsuńOraz nie gniewajta sie, bo i tak Was kochom. :*
Oj tam, możemy być jak KK w tej sytuacji, a Ty masz się zachować, jak dobra i gorliwa wierna ;)))
UsuńTak jest! Bede dawala zdjecia na tace :)))
UsuńSuper :) My chytrzy jesteśmy i to bardzo :))
UsuńNo ale futra muszo byc aktywniejsze i cos ciekawego robic, co nie? :)
UsuńKontent
OdpowiedzUsuńChoć mycie okien wywołuje u mnie nerwowość
No i widziałam kotkę w rui... masakra.
Ja tam nawet lubie myc okna, pod warunkiem, ze nie musze skakac po drabinach, ale takie normalne to lubie myc. Jakbys mieszkala blizej, to bym wpadla Ci umyc.
UsuńI ja kastruję bez litości:)
OdpowiedzUsuńTak trzeba, Repo. Niekastrowane zwierzaki nie tylko moga sie nieopatrznie rozmnozyc, ale sie mecza przez cale zycie, a na starosc zapadaja na straszne choroby.
UsuńKotkę w rui widziałam, moja córka też się wystraszyła.
OdpowiedzUsuńTwoje futra mogę oglądać zawsze i w każdej ilości a im więcej tym lepiej.
Musze im to powiedziec, moze chetniej beda sie mizdrzyly do obiektywu. :)))
UsuńDługi czas męczyłam się z kotką w rui. I to nie jest marcowanie raz do roku, tylko co miesiąc kilka dni. To trzeba powiedzieć laikom.
OdpowiedzUsuńTo jest udręka. Byłam wtedy jeszcze bardzo młoda kiedy przygarnęłam bezpańskiego kota i rodzice powiedzieli, że sama muszę go finansować, więc trochę zajęło, zanim odłożyłam sumkę na zabieg.
Super masz w swoim mieszkaniu, pełno życia i widzę też mnóstwo roślin. My nie decydujemy się na żadnego futrzaka, za dużo kłopotów w tym kraju. Jakiś czas nie mogłam się przyzwyczaić, bo zawsze miałam przynajmniej jednego futerkowca w domu, a teraz pustka. Za to prawie mogę powiedzieć, że mam w domu ogród botaniczny.
Dla mnie rosliny i ksiazki, a moge zaczac mieszkac. Reszte jakos sie dozbiera :)))
UsuńNo niestety zwierzaki to bardzo drogie hobby poza Polska, choc tam tez juz mocno zdrozalo, co najmniej uslugi weterynaryjne.
Dwa tygodnie temu wzięliśmy z fundacji psicę 8 miesięcy. i ją czeka ten sam los co pozostałe futrzaki.Też było mi dane oglądać wdzięczącą się kotkę drącą pysk jak popaprana. Pierwszy i ostatni raz :) Co to rasa Twojego psiura ??
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem to amstaff albo jakas jego mieszanka, ale glowy nie dam, bom nie kynolog. Toyka zostala jeszcze w Polsce wykastrowana, taki byl moj warunek, bo nie chcialam jeszcze raz przechodzic przez to, co z Kira.
UsuńNooo.. teZ wzielisny american staffordshire terrier. Czyli amstaffek. Czort. Szaleniec.ale wychiwujemu😂
UsuńPokazesz zdjecie?
UsuńU nas chodzenie do szkoly trwalo przez rok, a pies nadal ma odpaly. Meza malo co slucha, mnie bardziej, ale ja rzadziej z nia chodze. Nie mielismy jej od szczeniectwa, tylko w wieku ok. 10 miesiecy, zdazyla nabrac zlych manier.
Fotek futer nigdy za wiele ☺ ruja to rzeczywiście niezła jazda, nasza Shimunia miała jedną kilka dni, wyciszoną lekiem a potem zaraz kastracja.
OdpowiedzUsuńJa nawet nie wiedzialam, ze mozna rujke wyciszac, wiec meczylismy sie z jeczacym kotem, az bylo mozna ja kastrowac. :)
UsuńPewna znajoma kotka w rui sikała domownikom do butów i kapci.Po kastracji minęło.
OdpowiedzUsuńZabawne są te Twoje kocice mijając się tak, jakby ta druga nie istniała.
16 lat sypiałam ze psem, ostatnie pół roku spał w swym posłanku (tuż przy moim łóżku), bo już był stareńki i bałam się ,że spadnie nocą z tapczanu.
Miłego;)
No tak, nasz Fusel tez na starosc zszedl do parteru dla wlasnego bezpieczenstwa. A tam, najwyzej czesciej bedzie sie posciel zmieniac. Zima dodatkowa plus, bo pies grzeje jak kaloryfer, gorzej latem. :))
UsuńLatem niemal spadałam z tapczanu, bo grzejnik spał od ściany i ciągle się do mnie przytulał.
UsuńHe he! Jak mi bedzie za goraco, to pognam do koszyczka i juz :)
UsuńMuszę poprosić Twojego najdroższego o zdjęcie, gdy będziesz spała w koszyku Toyki...😍😍😍
UsuńTa, akurat! Toyke pognam, a ja w lozku zostane.
UsuńCudne futra:):):)
OdpowiedzUsuńMiałam dawno temu kotkę i obserwowałam zjawisko. niestety, były to czasy, kiedy o kastracji mówiło się mało albo wcale.
Tak, wiele zmienilo sie od czasow naszego dziecinstwa, rzadko kiedy zwierzeta domowe byly kastrowane, najwyzej byki i walachy. Suka i kotka mialy miec co najmniej raz male, niby dla ich zdrowia(?), a psy bzykaly poduszki albo lydki. Wziecie do domu suki wiazalo sie z niewygodami, wiec zawsze mielismy psy.
UsuńFajnie pokazałaś dystans pomiędzy dwiema kocicami, chociaż ten dystans to niefajny jest, no ale tak bywa.
OdpowiedzUsuńNasz Darek sypiał z mamą na osobnej poduszce i jak jakiś człek przytulił się do tej poduszki mówiąc jednocześnie: moje moje, to walczył o swe miejsce jak lew ;)
Sugerujesz, ze miedzy naszymi poduszkami powinnam polozyc trzecia specjalnie dla Toyki? :))) Bulka jest juz u nas chyba szosty rok i skoro do tej pory Miecka nie zakopala topora wojennego, to pewnie juz sie nigdy nie zaprzyjaznia. Miecka urodzila sie na jedynaczke tolerujaca psy.
UsuńChociaz koty nie sa przyjaciolmi to przynajmniej zyja w zgodzie z Toyka bo gdyby nie to dopiero by sie dzialo!
OdpowiedzUsuńSkad sie wziely te kocie imiona? Kiedykolwiek mielismy w domu zwierze a byly to na ogol psy , to tez nie umielismy odpowiednio traktowac tylko jak kolejne dziecko a moze nawet lepiej.
Gdy slysze jak to rozwodzacy sie ludzie prawuja sie o psa to wcale sie nie dziwie.
Ja tez lubie myc okna, lubie sprzatac.
Kiedy Miecka byla jeszcze kotem corki, nazywala sie Bibi (wyjatkowo glupie, ale nie moj kot, nie moj problem), pozniej kiedy ja odziedziczylam, przechrzcilam na Maciejka, ale z czasem okazalo sie, ze to zolza jakich malo, wiec zostala Miecka.
UsuńBulka zas to wymysl Lidki, kiedy kot byl jeszcze na tymczasie u Gosianki, bo koty rozchodzily sie jak cieple buleczki. I tak zostalo, bo spodobalo mi sie.
Toya zas zostala wymyslona przez Agnieche, kiedy trwala burza mozgow w sprawie psiego imienia, podczas gdy pies byl jeszcze na tymczasie w Polsce. Ja optowalam za Moya (bo moja), ale Toya (to ja!) bardziej mi sie spodobalo.
Toyka wyglada tak kochanie w koszyku na kanapie.
OdpowiedzUsuńBulka jest zupelnie zrelaksowana, ale Miecka nie, dlatego kocham czrnulke bardziej.
Miecka jest przez cale swoje zycie w permanentnym wzwodzie irytacyjnym, chyba nawet we snie nienawidzi Bulki jak zarazy.
Usuń^_^ Dzięki wielkie za wpis. Zwierzaki jak zawsze takie, że nie mogę się napatrzeć. Zwłaszcza Toya w tym koszyczku swoim na kanapie wygląda uroczo.
OdpowiedzUsuńMi piłkarze jakoś od dłuższego czasu nawet podpadli, wolę bardziej pozytywne emocje niż siedzenie i zastanawianie się czy będzie remis czy przegrana. Bo tak niestety coraz częściej to wygląda.
Pozdrawiam!
A, jeszcze jedno. W kwestii dbania o zwierzęta kastracja powinna być wysoko u właścicieli jeśli chodzi o priorytety. Jak miałem parkę koszatniczek, to pozwoliłem tylko na jeden miot, a potem samca wykastrowałem. Niestety coś się w czasie zabiegu czy po nim zaczęło dziać, bo samiec dosłownie parę miesięcy później odszedł. Z drugiej strony mimo wszystko było to najlepsze rozwiązanie, bo nawet sobie nie wyobrażam co by było przy kolejnych miotach.
UsuńWidze, ze tez juz zmieniles profil na bloggerowy, teraz jeszcze musisz wstawic swoje zdjecie, bo to B to nie Ty. :)
UsuńSwiadomi opiekunowie zwierzat zawsze kastruja, debile chca miec takie slodziutkie pieseczki i koteczki, domy dla nich sie znajda przeciez. Tyle ze te ze schronisk pewnie tam dokonaja zywota, bo nikt na nie nie zwroci uwagi. Ehhh...
Jak B to nie ja. To taki symbol. :D Przynajmniej na razie. Pomyślę może o jakimś szykownym zdjęciu.
UsuńTrzeba też poczytać trochę o wymaganiach zwierzaka, jeśli chce się stworzyć mu dobry dom. Ja to kilka miesięcy nosiłem się z nabyciem koszatniczek, choć jak zobaczyłem je po raz pierwszy to od razu bym kupił. Jednak rozsądek wziął górę i zacząłem się zastanawiać nad plusami i minusami, wszystkimi za i przeciw.
Jednak na razie kupiliśmy nową zasłonę na wannę. Co do brodzika to pewnie i tak będzie niedaleka przyszłość, chociaż kto to tam wie.
To oczywiste, ze o zwierzaku trzeba najpierw sie dowiedziec, a potem dopiero kupowac. Tak wlasnie zrobilismy, kiedy dzieci byly male i chcialy chomika (pozniej szczurka), a ja nic o tych zwierzatkach nie wiedzialam, wiec najpierw kupilam ksiazeczke, poczytalam, pozniej kupilam wyposazenie, a na sam koniec dopiero zwierza.
UsuńMoze ja sie nie znam, ale widze, ze wszyscy teraz kastruja te koty i psy na potege (tutaj praktycznie od razu po zakupie) - to powiedzcie mi, skad sie beda braly koty i psy za pare-nascie lat? Z probowki?
OdpowiedzUsuńOwszem,sa tzw."hodowle", ale wiekszosc z nich z kolei to patologia i zwierzata sa hodowane w strasznych warunkach,chore i zaglodzone - czesto zdychaja tydzien, dwa po zakupie.
Poza tym znika naturalne krzyzowanie sie kotow i psow, naturalny dobor i przekazywanie silnych genow, a wzrasta "kazirodztwo" - co prowadzi to chorob, uwsteczniania i rozmaitych wad genetycznych.
Czyli Toyka tez juz nie ma szans na przekazanie swoich pieknych genow dalej? Moze to i wygodne, ale dla mnie bardzo smutne.:(
Kitty, dopoki ze schronisk nie zniknie ostatnie zwierze i ostatnie bezdomne psy i koty z ulicy, czlowiek nie ma prawa rozmnazac, wyjawszy powazne hodowle kynologiczne. Ty zas piszesz o pseudohodowlach, chowie wsobnym. Spokojna glowa, zanim zniknie ostatni pies czy kot i zanim uruchomimy probowki, uplyna setki, tysiace albo jeszcze wiecej lat. Zwierzat jest tyle, ze sie je usypia albo traktuje spozywczo, jak w Azji.
UsuńDlatego miedzy innymi nie wyobrazam sobie rozmnazac wlasnych zwierzat, z chocby najlepszymi na swiecie genami.
No i wiesz, czym skonczylo sie niewykastrowanie Kiry.
UsuńO Kirze nie czytalam , ale zawsze sa przypadki drastyczne... Jak to czlowiek nie ma prawa ich rozmnazac? A co z ICH prawem? Z prawem zwierzat do przezycia wlasnej biologii zgodnie z wlasna biologia i potrzevami? To, ze sie je sztucznie usuwa to ... eee nie powiem co, ale nic ladnego nie mam na jezyku. Poza tym pozbawienie zwierzecia naturalnych hormonow - czy to jest zdrowe dla niego? Hormony to nie tylko rozmnazanie , to zdrowie psychiczne, odpornosc , trawienie i inne - czy takim kastratom podaje sie jakies ekwiwalenty hormonalne , jak np ludziom z nieczynna tarczyca? Raczej watpie - a coraz wiekszy wysyp rozmaitych chorob wsrod psow i kotow tez jest widoczny golym okiem . Dobra juz sie zamkne - bo i tak tu w tym klubie glosu nie mam :) Toyke kocham ale zal mi ze nie bedzie miala mlodych
UsuńOch Kitty... no jednak sie nie znasz :-)
UsuńKitty, one dawno juz przestaly byc dzikimi zwierzetami, ktore same musza sobie radzic, zdobywac pozywienie i zadbac o przekazywanie dalej genow. Czlowiek je udomowil i tym samym przejal za nie calkowita odpowiedzialnosc, za ich zdrowie, sytosc, dawke milosci i zapobieganie nadmiernemu rozrodowi. Bo co z tego, ze suka urodzi, kiedy nielatwo znalezc domy dla miotu. Pamietaj, ze zwierzeta nie poprzestaja tak jak ludzie na pojedynczym plodzie, zawsze maja wieloraczki, ktore szybko staja sie dorosle i rozmnazaja dalej, to jest jak postep geometryczny, neilatwo zatrzymac i nie sposob zajac sie wszystkimi. Stad tyle bezdomnosci, chorob i przepsionych schronisk. My jestesmy za to odpowiedzialni, wiec odpowiedzialnosc siega rowniez do zapobiegania rozrodowi. Zareczam Ci, kastraty mniej choruja przy odpowiedniej pielegnacji, zapewnieniu im odpowiedniej dawki ruchu niz niewykastrowane osobniki, u ktorych hormony powoduja smiertelne choroby (ropomacicze czy rak listwy mlecznej albo rak prostaty u samcow). Iwona ma racje, nie znasz sie ani troche. Ja jestem dumna z tego, ze zapobieglam w pore rozmnozeniu sie mojego psa.
UsuńJak wszyscy wiom, ja sie nie znam, ale zdjecia ladne:)))
OdpowiedzUsuńNiedlugo zaczniesz sie znac, a nawet pewnie zostaniesz znafcom, bo doszly mnie sluchy, ze pies jest w planie. :)
UsuńWidac Kitty, ze nie masz zwierzaka. Kastrowanie to jest obowiazek kazdego odpowiedzialnego wlasciciela, tak samo jak obowiazkiem kazdego odpowiedzialnego osobnika ludzkiego jest zapobieganie ciazy. U zwierzatek domowych to nie tylko wygoda, ale wrecz koniecznosci i mozliwosc zapewnienia dluzszego i bardziej komfortowego zycia.
OdpowiedzUsuńPieski i kotki sie beda braly, bez obawy, zawsze znajdzie sie jeden z drugim, ktory mysli ze pieskowi chce sie pociupciac to niech ma troche uciechy, albo ze suczka musi byc dopuszczona co jakis czas bo inaczej zachoruje. Zawsze sie znajdzie jeden z drugim, ktoremu kotek sie znudzi bo juz nie taki maly i slodki, bo zapomnial ze kotki rosno, wiec wywali kotka do lasu, niech se radzi sam.
Pantero, nasmialam sie juz wczesniej widzac te zdjecia Toyki w koszyku na fejsie :-)
To wy sobie kastrujcie ile wlezie - jak w koncu doczekam sie mojego psa to z tego "obowiazku" na pewno sie nie wywiaze. Czy moze to tez juz jest obowiazkowo nakazane prawem?
UsuńPrawem nie, ale zdrowym rozsadkiem i odpowiedzialnoscia za zwierze.
UsuńPrzeczytaj, moze Ci sie rozjasni: https://swiattodzungla.blogspot.com/2015/09/kastracja-czy-sterylizacja.html
Ja bym chciala zeby ktos wysterylizowal te paskudne golebie, ktore sraja po wszystkim i wszedzie i rozsiewaja toksoplazmoze , robaczyce, ornitoze! , grzybice i parenascie innych groznych chorob - a w dalszym ciagu sa glowna atrakcja dla dzieci na kazdym skwerku .. to dopiero jest nieodpowiedzialnosc 👍😬
UsuńBo ludzie je karmia! Dlatego wciaz przylatuja. Gdyby nie dostawaly zarcia, z pewnoscia w krotkim czasie przenioslyba sie gdzie indziej. Znow wina czlowieka a nie golebi.
UsuńKitty, poczytaj tutaj: https://www.pdsa.org.uk/taking-care-of-your-pet/looking-after-your-pet/all-pets/neutering-myths
UsuńSzkoda ze nie jest to nakazane prawem.
Cos mi sie obilo o uszy, ze w Niemczech kastracja kotow ma byc obowiazkowa, ale nie wyobrazam sobie, jak mozna by to pozniej sprawdzac. I tak zawsze KAZDE zwierze adoptowane ze schroniska albo domu tymczasowego, jest rutynowo kastrowane.
UsuńPowinno być kastrowanie nakazane prawem, bo na pewno nie znikną koty wyrzucane jak np. amber czy teraz Luna - koty bez kastracji oceneniane przez weta na ponad półroczne i nadające się do zabiegu. Ktos nie chciał o wywalił... Co będzie kase wydawał. Kota wywali.
OdpowiedzUsuńA zdjęcia piękne, i ja chcę codziennie taki wpis! :P
Oj, Kocur, nie mozna codziennie, bo po tygodniu mielibyscie przesyt. Bede dawkowac umiejetnie i pomalutku.
UsuńA w Polsce faktycznie przydalaby sie ustawa nakazujaca obowiazkowa kastracje, a kary za bezmyslne rozmnazanie powinny byc odstraszajace.
Ja Kizię-Mizię poddałam kastracji zbyt późno, miała 3 lata i bardzo ciężko ją przeszła. Przeżyłam tylko jedną ruję, ale nie było nawet wielkiego dramatu, potem zastrzykami miała hamowaną i...to był największy BŁĄD, ale 15 lat temu nie byłam taka mundra, jak tera. Kiedy wypatrzyłam sobie w internetach Bezę, miała prawie 8 miesięcy i szykowana była do kastracji po pierwszej rui. Byłam przeszczęśliwa, że nie będę tego przechodzić, tak jak z Kizią.
OdpowiedzUsuńAnusia, Twoje futerka są przecudne. Zgadzam się z Kocurem, zawsze mało tych zdjęć.
Buziakujemy z Bezuią.
Odbuziujemy wsyskie ctery :****
UsuńMoi rodzice, kiedy juz zgodzili sie na psa, pod zadnym pozorem nie mogla to byc suka. Wtedy sie nie kastrowalo, trzeba bylo uwazac dwa razy do roku, a raz w zyciu suczke dopuscic, bo kazda suka musi miec szczenieta. Swiadomosc w narodzie sie zwieksza, ale do idealu jeszcze daleko.
Myśmy też mieli sukę Muszkę (ja jej nie pamiętam, bo byłam maleństwem) i wszystkie psy z całego miasta obsikiwały nasz dom. Często ojca, wracającego z drugiej zmiany, nie chciały wpuścić do domu. Potem dostałam Hipa, to był kawaler i nie było z nim żadnych problemów. Był taki trochę pierdołkowaty, ale najukochańszy, jeden jedyny.
UsuńKira to byla moja pierwsza w zyciu sunia, zdarzyla sie "z przypadku", bo swiadomie nigdy bym suki nie wziela. Pozniej chcialam juz tylko suke, ale wylacznie kastrowana. Jak to czlowiek przez lata ewoluuje...
UsuńSuper zdjęcie...A najlepsze jest to jak Bułka patrzy[ spode łba].
OdpowiedzUsuńTo rzadkosc, ze Bulka spoglada spode lba, to raczej Miecka ma monopol na mordercze spojrzenia. :)))
Usuńnadal zachwyca mnie łypanie Toyki )))koty tak nie potrafią...
OdpowiedzUsuńKoty majo wzrok bazyliszka, a psy w wyniku ewolucji nauczyly sie tak patrzec, ze serce sie topi. :)))
UsuńCód ,miód, mozna oglądać i oglądać;)) Tojka chyab czasem mysli,ze też jest malutka jak jej kociaste siostry:))
OdpowiedzUsuńJa mam wrazenie odwrotne, ze ona cierpi na megalomanie i wydaje jej sie, ze jest wieksza od slonia. :)))
Usuń