Sa dzielnice miasta, w ktorych bywa sie niezwykle rzadko albo wcale. Bo daleko, bo nikt znajomy tam nie mieszka, bo nie ma powodu tam jezdzic. Wlasciwie jedynym miejscem, ktore tam odwiedzalam, byl cmentarz, najwiekszy w Getyndze i jeszcze otwarty, wiec wiekszosc zmarlych znajomych zostala tam pochowana. Cmentarz zatem znam dosc dobrze, jezdzilam tam po pracy 1 listopada, ot tak, zeby polazic miedzy grobami. Tego dnia jest pustawo na cmentarzach, katolikow tu niewielu, mozna wiec odlaczyc myslenie albo przeciwnie, zastanawiac sie nad ulotnoscia zycia.
Kiedys calkiem przypadkowo zobaczylam zdjecia pieknego krajobrazu na naszej grupie fotograficznej i nazwe ulicy (Hellweg), choc to wlasciwie nie jest zadna ulica, a taka sobie droga rowerowa za cmentarzem, prowadzaca przez dzielnice Getyngi Weende, dalej przez (obecnie) dzielnice, a wczesniej wies podgetynska Bovenden, az do wsi Eddigehausen, ktora powinniscie znac z moich poprzednich wpisow. Kiedy jezdzilismy do ruin zamku Plesse, stamtad z gory byl widok wlasnie na te wies. Na Weende dojechalismy autem, bo dzielnica to polnocna, czyli przeciwpolozna do naszej. W zamiarze byl spacer ta Hellweg, ale wyczailismy, ze troche wyzej biegnie rownolegla do niej malownicza droga przez las, a slonce tego dnia przygrzewalo dosc mocno. Ja po paszczowej operacji nie powinnam sie wysilac, Toyka po kilku dniach chorowania tez nie, wiec wybralismy droge w cieniu.
|
Stoimy na Hellweg, udajemy sie do gory, tam gdzie te krzaczory |
|
Widok na miasto, szkoda ze bylo troche mglisto |
|
Jeszcze dokwitaja pola rzepakowe |
|
To juz zabudowania Bovenden |
|
Weszlismy do lasu |
|
Caly czas szlismy taka droga |
|
Swiatlo gralo, blyskalo, mrugalo miedzy liscmi |
W lesie obydwoje bylismy pod silnym wrazeniem ciszy, przerywanej jedynie radosnym ptasim spiewem z tysiaca gardziolkow, na rozne nuty. Ja mieszczuch nie bardzo rozrozniam, jaki ptak spiewa, ale ten chor robil wrazenie. A jakie zapachy! Swiezutkie liscie na drzewach, zywica saczaca sie z kory sosnowej, zapach swiezej ziemi, slowem - zapach wiosny w lesie. Poezja!
Przy jednym z przeswitow trafilismy na przekwitajace juz pole rzepaku, jeszcze kwieciste, ale juz nie takie jednorodnie zolte, jak tydzien temu, coraz wiecej w nim zieleni. Za to male muszki, a moze to latajace mrowki, maja radoche w nektarobraniu rzepakowym.
Wedrowalismy przez ten las z prawdziwa przyjemnoscia, wdychajac czyste i pachnace powietrze, Toyka miala swoja zapachowa uczte i mnostwo spotkan po drodze z przeroznymi kumplami.
|
Chodzimy grzecznie na smyczy, 10 metrow swobody musi wystarczyc |
|
Pelno bylo w lesie takich ladnych lelujek |
|
Korzenie jak dziela sztuki |
|
Toyka nie odpusci zadnemu zwalonemu pniakowi |
Dotarlismy do miejsca, skad bylo juz widac Eddigehausen, a na gorze ruiny zamku Plesse.
|
(zdjecia mozna powiekszyc kliknieciem) |
Tam postanowilismy zawrocic, zeszlismy wiec do Hellweg i krotki odcinek szlismy ta droga, zagladajac ludziom do ogrodkow, ale bylo nam stanowczo za goraco w pelnym sloncu, wiec przy najblizszej okazji weszlismy z powrotem do lasu. Jest pieknie, jeszcze kwitna kasztanowce, bzy, zlotokapy, nie mozna dosc oczu nacieszyc.
Po drodze spotkalismy mloda dziewczyne, ktora wyprowadzila na spacer cielaczka, brykali razem po lace, pozniej ona usiadla, a cielaczek skubal trawe. Wzbudzil wielkie zainteresowanie Toyki.
A oto sama Hellweg, w jedna strone i w przeciwna. Kawalek dalej skraj lasu, ktorym szlismy.
|
Pierwszy tegoroczny mak. |
Kilka krokow dalej skorzystalismy z drogi i weszlismy z powrotem do lasu. Pokaze Wam jeszcze kilka zdjec, ktore zrobilam jako prace domowa na grupie fotograficznej. Temat brzmial: drewno.
Na ostatnim zdjeciu chyba jakis pies czy lis zgubil ogon. Lezal sobie na scietym pniu kawalek futra i nawet sie nie smiem domyslac, komu i do czego wczesniej sluzyl.
I to juz koniec wycieczki, poznaliscie razem ze mna kolejny zakatek mojego miasta.
Mala prosba na koniec: zaglosujcie na ksiazke Ani "Tyle nieznanych ryb". Pod pierwszym linkiem
mozna glosowac z kazdego adresu mailowego, jakim dysponujecie, dwa
pozostale linki nie potrzebuja adresow. Plisss...
A tu jest link do posta Ani:
Blog Ani M.
A pewnie, że zagłosuję. Artystów należy wspierać!
OdpowiedzUsuńPodobno pod niektorymi linkami mozna codziennie po razie.
UsuńTo ja będę codziennie. I ze służbowego adresu też :) I z blogowego :)
UsuńZ kilkunastu procent wczoraj, Ania skoczyla na 40, wiec jest szansa.
UsuńHa! Przypomniało mi się, że mam jeszcze stary, nieużywany adres służbowy (bo teraz mamy na innej platformie) - jeszcze działa, więc...
Usuń:)
Mam wrazenie, ze juz sie skonczylo glosowanie, bo ja dzisiaj nie moglam.
UsuńAle jesli tak, to Ania jest na pierwszym miejscu!
I o to chodziło!
UsuńW kupie sila!
UsuńNa drugi link można znowu zagłosować.Już to zrobiłam, teraz.Pierwszy link,z adresem mailowym nie przyjmuje ponownego głosowania,nie wiem jak trzeci bo tam pokazuje mi się reklama tvp której ja nie akceptuję.
OdpowiedzUsuńJa tam poswiecilam sie dla idei i kliknelam w to TVP, choc z obrzydzeniem. :)))
UsuńZagłosowałam.
OdpowiedzUsuńŁadnie wykonałaś zadanie domowe, zdjęcie z futrem mocno niepokojące.
Kasztanowce już sypią kwiatkami, do kwitnienia szykują się akacje.
Fajna wycieczka.
Podejrzewam, ze to futerko to jakas zabawka dla psa czy przywieszka do kluczy.
UsuńW tym roku wszystko kwitnie tak jakos chaotycznie, niektore rosliny sie spozniaja, inne wychodza przed szereg i juz przekwitaja, choc nie powinny. Przeciez kasztanowce juz dawno powinny przekwitnac, bzy gdzie indziej tez juz calkiem brazowe, a tam kwitna sobie w najlepsze. Dziwne.
Ładnie tam, my w ogóle ladnie mieszkamy w Dolnej Saksonii 😎
OdpowiedzUsuńBo to najpiekniejszy land w Niemczech. :)
UsuńW Niemczech, tak ;D
UsuńNo przeciez nie na swiecie. Znam ladniejsze. :))
UsuńJa też 😎
UsuńChoc szczerze mowiac, wolalabym mieszkac blizej morza. Albo w Meklenburgii nad jeziorami.
UsuńŚliczna okoolica, fantastyczny spacer, sle zdjęcia jeszcze raz obejrzę wieczorem na ekranie kompa, bo w fonie, to mało widać. 😄
OdpowiedzUsuńZagłosowałam na Ani książkę. 😍
Troche poznalas juz urode naszych okolic. Tu gdzie sie nie obrocisz, tam jest pieknie.
Usuńjuż głosowałam na książkę Ani. Pięknie tam u was dokoła...
OdpowiedzUsuńPrzyznaje Ci racje, mamy naprawde urokliwe okolice i tysiace kilometrow przeroznych sciezek spacerowych. Jest gdzie psa wybiegac.
UsuńPiekny spacer, az zazdraszczam :) Zdjecia super, nad kazdym sie mozna pochylic... chcialam je skomentowac, ale wyszedlbylby komentarz na trzy strony :) Najlepsze sa muchy lecace do rzepaku, ale cala reszta tez swietna!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Na swiecie jest tak pieknie o tej porze roku, ze kazde zdjecie to samograj. Reszte zalatwia za fotografujacego sama natura, najzdolniejszy kreator. :*
UsuńZdjęcie tych małych muszek przy rzepaku – pierwsza klasa. National Geografic się chowa.
OdpowiedzUsuńPraca domowa na grupie? Ale fajnie. :)
Niby nie głosuję na utwory, których nie znam, ale czemu nie zrobić odwrotnie i najpierw nie zagłosować, a potem przeczytać? ;) Tak się złożyło, że właśnie wracam z bloga Ani.
No wlasnie, najpierw zaglosowac, bo nie ma czasu.
UsuńA na grupie mamy zapodawane tematy i wklejamy sobie zdjecia, a jak nie mamy pod reka, to robimy. :)
Ale jak można zgubić ogon? 🤤
OdpowiedzUsuńWszystko mozna zgubic, o cym swiadczy zawartosc biura rzeczy znalezionych. ;)
UsuńJa bym chciała zgubić PiS 🤤
UsuńOni sa zawzieci na wladze, zdesperowani i zyja w strachu o konsekwencje swoich dotychczasowych dokonan. Latwo nie bedzie, ale przy zmobilizowaniu wszystkich sil, przeciwstawieniu sie kosciolowi, ktory tenze pis popiera - cud jest teoretycznie mozliwy.
UsuńŁadniutko, przyjemnie, maczki i ja widzialam i sie zadziwilam.
OdpowiedzUsuńZgubiony ogonek, oj, chyba jakas tragedia się rozegrała.
To mi wygladalo bardziej na jakas zabawke albo taki dynks, co go niektorzy do anteny przy aucie doczepiaja. :)))
UsuńUwielbiam takie piesze wycieczki w najbliższe okolice, zawsze coś się nowego i ciekawego odkryje. Pięknie sfotografowane widoki. A ten zagubiony ogonek nieco mnie przeraził:) Najpierw pomyślałam, że to zdjęcie makro i jakaś włochata liszka hi hi:))
OdpowiedzUsuńNie no, ogonek to zaden horror i masakra, wygladal na dobrze wyprawiony, jakas zabawka np. dla psa do aportowania albo przywieszka na antene do auta.
UsuńA okolice mamy naprawde przecudnej urody, powiadaja, ze Dolna Saksonia to najladniejszy land w Niemczech. ;) A moja Getynga to w ogole cut-mjut.
Uwielbiam takie drogi w lesie, zwłaszcza gdy świeci słońce, jest ciepło a las pachnie żywicą. A nie nadwyrężyłaś się na tym spacerze?, bo wygląda, że było dość sporo do przejścia. Sielskie te krajobrazy, emanują spokojem.
OdpowiedzUsuńW pierwszej chwili ten kawałek futra skojarzył mi się z jakąś ogromną gąsienicą włochatą, którą sfociłaś zoomem. A z pracy domowej najbardziej mi się podoba kora z kępkami mchu i ten grzybek na korze.
Mialam wrazenie, ze przeszlam wiecej, ale to bylo tylko 6,5 km, wiec jak na mnie niewiele. Po tej paszczowej operacji mialam nakazane sie nie przemeczac, wiec wszystko bylo delikatnie i ostroznie. Najbardziej dokucza mi zakaz picia kawy i wciagania produktow mlecznych. Ani twarozku, ani jogurtu, a wciaz chodze bardzo spiaca, bo bez kawy zyc nie moge. To znaczy moge, jak widac, od piatku tak zyje-wegetuje. Jeszcze dwa dni :))
UsuńUfff.
OdpowiedzUsuńAle ze co? Zmeczylas sie? :)))))
UsuńWspaniały wiosenny spacer po pięknej okolicy!
OdpowiedzUsuńPoszłabym sobie taką drogą przez las, ale jak na razie to się na to nie zanosi, no ale może jednak...
Dobrze, ze te drozke odkrylismy, bo kiedy nadejda upaly, bedzie mozna polazic po lesie. A strasza, ze lato bedzie straszliwe, ja zas mam nadzieje, ze meteorolodzy znow sie myla.
Usuń