Ten Burek zostanie kiedys sierota i wyladuje w koncu w klatce schroniska dla zwierzat, bo my przez nia poumieramy na atak serca.
Kilka tygodni temu moj slubny niedomagal na tyle, ze poprosil mnie o poranne wyprowadzenie psa, zeby on mogl sie dluzej wygrzac w lozku. Mialam troche czasu, nie bylo problemu. Spuscilam Toye ze smyczy na takiej laczce, dosc daleko od ulicy i normalnie nic by sie nie wydarzylo, bo nie po raz pierwszy po tejze laczce latala. Tym razem jednak na teren myszo-lowow wybral sobie te sama laczke kot z pobliskich domkow jednorodzinnych i gdyby siedziel bez ruchu, Toya pewnie by go nawet nie zauwazyla. Ale kot nerwowo nie wytrzymal i rzucil sie do ucieczki, a ta cholera za nim. W strone ulicy, na szczescie malo uczeszczanej, ale akurat jechal jakis samochod. Ja wrzeszczalam, ona wydawala sie byc glucha, kot po prostu biegl o zycie, na slepo. Samochod zahamowal w pore, co wprawilo Toye w oslupienie, wrocila do rzeczywistosci, a potem do mnie. Ja z tych nerwow nawet jej nie osobaczylam, tylko sie po prostu poryczalam, a ona byla tym chyba bardziej przestraszona, niz gdyby dostala lanie.
Dwa dni temu zrobila podobny numer mojemu slubnemu, podobny ale znacznie gorszy. Byl z nia na spacerze na terenie centrum logistycznego, droga tuz przy nasypie kolejowym szybkiej kolei ICE. Kolej jest na calej dlugosci oddzielona wysokim solidnym plotem. Czego moj maz nie wiedzial, ja zreszta tez i czego nie widac z dolu z tej drogi, w plocie co jakis czas sa przeswity, bukwie po co. No i napatoczyl sie zajac czy dziki krolik, Toya go wyczula i rzucila sie za nim w slepa pogon, a ten durny gryzon przelecial przez te dziure w plocie, prosto na tory kolejowe. Burek za nim, moj slubny dostal takiego przyspieszenia przy wspinaczce na ten dosc wysoki nasyp, ze pobilby wszelkie rekordy swiata, tyle tylko, ze nie pasowal rozmiarami do dziury w plocie. Pozostawalo mu tylko wydzierac sie nawolujac Toye i gorliwie modlic, zeby nie przejezdzal zaden pociag. Jakims cudem udalo mu sie , ale wrocil do domu w takim stanie, ze balam sie o jego zdrowie, tak byl zszokowany i roztrzesiony.
Kilka lat temu w taki sposob stracil swojego psa nasz znajomy. Juz nie pamietam, czy pies za czyms pognal, czy czegos sie wystraszyl, w kazdym razie polecial na autobane i zginal, a facet mial jeszcze koszta zwiazane z uszkodzeniem cudzego samochodu.
Zupelnie nie mam pomyslu, jak ja od takich zachowan odzwyczaic. Z Kira chodzilam bez smyczy, kiedy dokola pelno krolikow latalo, matki z mlodymi, a ja je w spokoju fotografowalam. Albo nad Kiessee Kira szla dalej od brzegu, a ja zajmowalam sie robieniem zdjec gesiom z mlodymi. Toya goni doslownie wszystko, koty, ptaki i drobne gryzonie, w lesie w ogole nie spuszczamy jej ze smyczy, bo gotowa pognac za dzikiem, sarna czy jeszcze gorzej - wilkiem. Przeciez nie mozemy jej na stale prowadzac na smyczy, to pies, ktory potrzebuje duzo ruchu i nieograniczonego wybiegu, a male zwierzatka mozna spotkac doslownie wszedzie. Boje sie o nia...
A rozbiorka zaczela robic widoczne postepy. Na plac wjechal ciezki sprzet i zaczal od czesci budynku blizej ulicy.
Taka Godzilla...
... z wielka paszcza...
... zaczela nadgryzac...
... dach. Ino dachowki fruwali naokolo.
Juz wyzarla jedno okienko dachowe i rzad okien od ulicy w jednym pionie
Nawet zapadajaca noc nie wygonila robotnikow z budowy
Polewali wszystko woda, ale i tak pylilo sie paskudnie. Dobrze, ze byl dosc silny wiatr
Im ciemniej sie robilo, tym ich tempo bylo wieksze
Godzilla pozerala dom, nie ogladajac sie na nic
Rownolegle do ramienia (szyi?) Godzilli widac strumien wody, ktora polewano kurz
Tak bylo we wtorek wieczorem, w srode poszlam jeszcze po ciemku do roboty, a kiedy wrocilam...
Domu juz nie bylo
Jeno Godzilla stala tryumfujaco na szczycie gruzowiska...
... i znow sortowala pozostalosci. Zmienila tez paszcze na czerpak
Tu kupka drewnianych odpadow...
... tu metalowych...
... tu jakies zbrojone kawalki muru.
Podziwiam precyzje operowania tym potworem.
To tyle na razie, drugi dom jeszcze stoi. A w kazdym razie stal, kiedy pisalam, bo tego dnia pozniej...
I tylko widac przez te ichnie reflektory, jakie mam brudne szyby.
Nie wiem, jak u nas rozburzają, bo nie widziałam, ale chyba nie tak precyzyjnie, może się mylę? Ania normalnie żal mi tych domów, bardzo mi ich żal. Toya to zbój nad zbóje, ale natura gończego w niej się budzi. Współczuję Wam, bo też dostałabym zawału, a na dodatek ja nie dam rady podbiec, chyba bym zeszła z tego świata.
Wygralas, Aniu, kawaleczek gruzu rozbiorkowego :))) Ja tez pierwszy raz na oczy widze taka precyzyjna rozbiorke z sortowaniem wszystkiego na miejscu. A Burek kiedys mnie wykonczy.
Gustaw jest bardzo rzadko spuszczany ze smyczy, bo już mi zrobił taki kawał, z ucieczką we wrześniu, na wyjeździe. Goniłam go i darłam się, bo wcześniej na tym terenie nie uciekał, tylko chodził koło nogi. Teraz, po tym pogryzieniu, znów będę miała zabawę z nauczeniem go bezpiecznej zabawy z psami i powrotów na zawołanie.
Toya normalnie nie ucieka, slucha i przychodzi na zawolanie, ale klekajta narody, kiedy cos przed nia ucieka, wtedy nic nie rzadzi, a pies staje sie nagle gluchy jak pien.
Powiem Ci tak (po niedawnej rozmowie ze szwajcarskimi psiarzami), że tutaj np. prawo surowo zabrania spuszczania psa ze smyczy. Jest to uzasadnione, bo czasami nawet najlepiej wyszkolony pies, może poczuć instynkt na widok zająca i pójdzie. Tutaj wybiegają psy na różne sposoby, sami z nimi biegają, chodzą po górach, albo jeżdżą rowerem, ale pies zawsze na kilkumetrowej smyczy. Tak to nie wiem co Ci poradzić, bo chyba instynktu łowieckiego nie da się przytłumić.
U nas jest obowiazek smyczy od 1 kwietnia do 15 lipca, kiedy gniazduja ptaki, w tym niektore na ziemi, jak rowniez male ssaki prowadzaja mlode. I wtedy Toya musi chodzic na smyczy, za dobrze ja znam i wiem, ze te mlode bylyby w niebezpieczenstwie. Jak dotad w pozostalym czasie praktycznie nie robila nam takich niespodzianek, dopiero teraz.
No i tak to z tymi piesami.Chyba bym sie bała miec psa. Mi tez, jak Bezowej szkoda budynku, jakby,nie mogli znalezc innego zastosowania, tylko wyburzyć.
Nie wiem, ile w tym prawdy, ale podobno na tym miejscu maja wybudowac biura naszej spoldzielni mieszkaniowej. Z jednej strony wygodnie i blisko, z drugiej, beda mi w okna zagladac. Widocznie nie oplacalo sie remontowac.
Taką Godzillę widziałam u nas kiedy burzyli stary szpital. Tylko nie wiem czy segregowali bo zasłonili płotem. Szkoda dachówek, takie porządne u nas w cenie. Obawiam się że psi instynkt nie do opanowania.
Ja tez obawiam sie, ze ten instynkt trudno bedzie opanowac albo wrecz wcale. Sprobuje moze jeszcze skontaktowac sie z Christianem z psiej szkoly albo innym psim behawiorysta, czy da sie cos z tym uczynic.
Jak wyzej napisalam, sprobuje skontaktowac sie z psim behawiorysta i popytac o rade, a na razie bedziemy chodzic tam, gdzie jest wiecej ludzi, a co za tym idzie, mniej malych zwierzatek typu kroliki.
Nie chcę Cię martwić ale to taki charakterek. Owczarkowi niemieckiemu nawet smyczy nie zakładałam w terenie. Jak nie miała roku sponiewierała kurę, a kilka dni później pobiegła za sarną. Za to koty mogły chodzić wręcz ocierać się o nią. Teraz za to amstaffka ma takie odpały jak Twoja Toyka. Poleciłabym Ci coś ale nie mam siły na polemiki więc kiedyś na priv .
Dawaj, Jaga, na ten priv, moze cos sie da zmienic w tym oglupialym psie. I pomyslec, ze Kira i Placzek mogly chodzic miedzy krolikami i guzik je one obchodzily. A przeciez Kira tez byla mieszancem amstaffa.
I właśnie z takich powodów mój jamnior calutkie życie na smyczy chadzał, biegał luzem tylko w terenie ogrodzonym, zamkniętym. A wybiegany był, bo zawsze któreś z nas pobiegało z nim po lesie. Podoba mi sie ta maszynka do rozbiórki. Chyba jakiś super Tower Wam tam wybudują.
Anabell, wypluj to slowo! I dla pewnosci splun jeszcze trzy razy przez lewe ramie - ZADNYCH TOWEROW !!! Ja z jamnikiem chodzilam bez smyczy, z Kira i z Placzkiem tez i zadne nigdy nie zrobilo mi takiego numeru. Cos bede musiala wymyslic.
Oj, po takich numerach Toyki tez bym sie zawalu obawiala, a co z tym zrobic nie mam pojecia. Unas, od ponad pól roku "zabawia" nas pies adoptowany przez nasza instytucje, który notorycznie podkopuje sie pod ogrodzeniem i szukamy go po calym miasteczku. Cholernik jest w stanie nawiac 2x tego samego dnia, a nie mamy forsy na zabetowanie calego ogrodzenia. A co gorsze zazwyczaj znajdujemy go calego utytlanego w jakims gó....e, wiec psowatych mam juz powyzej uszu...
Mam nadzieje, ze nie ma tam w Waszej okolicy jakichs autostrad czy szyn kolejowych, wiec jesli tylko ucieka, zeby sie wytarzac w nieczystosciach, to pol biedy. Jak zapewne pamietasz, Toya tez uwielbia smrody i wciaz musimy ja kapac, bo czesto tarza sie w padlinie. :)))
Niestety, na naszych tylach (jakies 50 m) mamy droge z duzym ruchem ciezarówek, a ze dosc waska, nikt by nawet nie myslal hamowac, czy omijac jakiegos psa. Nawet bylo by lepiej, gdyby to byla autostrada, bo te (w wiekszosci) maja jednak siatki. Jego poprzedni wlasciciel wlasnie z powodu tego nawiewania juz mial dosyc i odpuscil. Zostal przez nas przygarniety bardzo zabiedzony, po paru miesiacach blokania sie po miasteczku.
Bidulek, ciagle ma pod gorke i wiatr w oczy, czlowiek nie wie, co w tym straumatyzowanym lebku siedzi, chcialby pomoc, a nie umie. Tak to bywa z adoptowanymi pieskami, nie zna sie ich przeszlosci, choc jest wiedza, ze nie byla rozowa.
Moja sunia tak samo, za wszystkim chce pogonić i jeszcze skacze na ludzi w nadziei na głaski i smaczki, więc spuszczam ją tylko i wyłącznie na ogrodzonych wybiegach. No ale ja mam łatwo, mieszkam w stolycy i mam trzy wybiegi w okolicy.
I to wlasnie jest problem, nie mamy to ogrodzonego wybiegu, jedynie tzw. psie kapielisko. Tu nie ucieknie, bo ma tylu kumpli, ze nie zwraca uwagi na nic innego. Zreszta ona nie ucieka, jest posluszna i zawsze przychodzi na zawolanie, nic jednak nie rzadzi, kiedy cos przed nia ucieka.
Ty chyba sama nie wierzysz w to, co piszesz! "Mozna podbiec i przydepnac" kiedy pies jest w poscigowym amoku i leci z predkoscia swiatla? Bo w pozostalym czasie to ona wcale nie ucieka i bardzo karnie przychodzi na zawolanie, wiec zadna linka nie jest potrzebna. Mamy taka, bo kupilismy zaraz na poczatku i wciaz musielismy ratowac psa, ktory zawisal na okrazanych drzewach albo krzakach. Rozwazam obroze wibrujaca, przy pomocy ktorej mozna psa zdalnie wybic z poscigowego amoku i zdekoncentrowac. I wiem, ze jest to srodek nie do konca dobry, ale uzywany jedynie w sytuacjach takich, jak opisane, moglby byc bardzo pomocny. Musze to jeszcze przedyskutowac z Christianem albo innym psim behawiorysta.
Jak reaguje? Przeciez wiesz, ze kiedy pies jest w trybie pogoni i wchodzi w najszybszy galop, nie ma czasu na zadna reakcje. Mozna pokrzyczec, ale tyle to daje, co i nic, bo pies gluchnie. Jedyne, czego mozna uzyc, to cos zdalnie sterowanego, ale nie mam pewnosci, czy taka obroza zdolalaby psa zatrzymac.
Moj brat ma owczarka niemieckiego tez troche zwariowanego. Brat go potrafi opanowc ale drobna bratowa nie. I zeby ona mogla wyprowadzac psa musi zakladac mu te obroze o ktorej piszesz...bardzo rzadko aplikuje te jakies wstrzasy ale czasem musi i to dziala.
wYDAJE MI SIE; ZE W PRZYPADKU PSA tWOJEGO BRATA CHODZI o cos innego, o jego sile i opanowanie podczas prowadzenia, bo prawdopodobnie ciagnie i drobna niewiasta nie jest w stanie go utrzymac. Toya jest w 99% poslusznym psem, juz nie ciagnie, choc trwalo troche, zanim ja tego nauczylismy. Nie mozemy jednak niestety opanowac tego bardzo silnego instynktu lowieckiego, tutaj moje umiejetnosci i cierpliwosc nie znajduja zastosowania. A poniewaz takie przypadki sa niezwykle rzadkie, nie jestesmy w stanie regularnie z nia cwiczyc. Dlatego wydaje mi sie, ze obroza wibracyjna bylaby jakims wyjsciem. Ale musze popytac.
Nijak nie umiem pomóc w sprawie zwierzaka. Pewnie specjalista coś więcej może powiedzieć. Na pewno sprawa jest do omówienia i obadania z róznych stron.
Babcia już od ponad pięciu lat ma na stałe opiekunkę. A od sierpnia już tylko leży w łóżku, bo złamała sobie nogę w udzie. Od tamtej pory nastąpiły największe zmiany w świadomości.
To jest typowe dla starszych ludzi, ze kiedy przebywaja w szpitalu / domu lezac, zmienia sie ich psychika na gorsze. Spotkalam sie z tym zjawiskiem kilkakrotnie, w rodzinie lub gronie znajomych. Gdyby Twoja babcia zaczela ponownie zyc normalnie, chodzic, spotykac sie z innymi, to by sie cofnelo.
Raczej nie ma na to szansy. Po prostu w tym momencie Babcia momentami nie rozumie już najprostszych poleceń. Ważne jest, że ogólna sytuacja się nie pogarsza.
Ciężko mi coś wymyślić w sprawie zwierzaczka, ja mam w domu dwa psy i cztery koty, ale mieszkam na wsi i u nas przejeżdzający samochód to rarytas, więc całe stadko lata luzem po polu i sadzie. Myślę, że jakiś specjalista bądź miłośnik mógłby coś doradzić :) Pozdrawiam ciepło ♡
Ja tez nie narzekam na brak terenow spacerowych, mieszkamy na skraju miasta. Problemem sa wlasnie dzikie zwierzeta i wolno biegajace koty, wtedy Toya jest nie do ujarzmienia, normalnie to dosc karny pies. Pisze "dosc", bo jeszcze czasem zdarza jej sie lekkie nieposluszenstwo. Nie wiem, od jak dawna sledzisz moj blog, ale Toya nie byla latwym zwierzeciem, musielismy wlozyc sporo pracy i cierpliwosci, zeby dojsc do stanu z dzisiaj. Jedynie ten instynkt lowiecki jest nie do ujarzmienia i, jak widac, moze byc dla niej samej niebezpieczny, bo nawet na wsi moglaby sie za daleko zapedzic.
Moja niemiecka koleżanka czasami przejmowała opiekę nad psem swojej córki i wtedy Laki jak szalony ganiał króliczki, przy córce koleżanki zachowywał się idealnie. Przy rozbiórce tych domiszczy kurzy się tak samo wspaniale jak przy naszym remoncie, tylko, że ja mam remont znacznie bliżej niż Ty te rozbierane chaupy ;)
No i u nas przez caly czas, bez przerwy wszystko jest polewane woda, wiec kurzy sie troche mniej, ale licze sie z tym, ze przez jakis czas bede miala nieco brudniej w domu. Teraz okna sa jeszcze pozamykane, gorzej bedzie na wiosne i latem.
Nie wiem, jak u nas rozburzają, bo nie widziałam, ale chyba nie tak precyzyjnie, może się mylę? Ania normalnie żal mi tych domów, bardzo mi ich żal.
OdpowiedzUsuńToya to zbój nad zbóje, ale natura gończego w niej się budzi. Współczuję Wam, bo też dostałabym zawału, a na dodatek ja nie dam rady podbiec, chyba bym zeszła z tego świata.
Poproszę o nagrodę za podjuma.
UsuńWygralas, Aniu, kawaleczek gruzu rozbiorkowego :)))
UsuńJa tez pierwszy raz na oczy widze taka precyzyjna rozbiorke z sortowaniem wszystkiego na miejscu.
A Burek kiedys mnie wykonczy.
Gustaw jest bardzo rzadko spuszczany ze smyczy, bo już mi zrobił taki kawał, z ucieczką we wrześniu, na wyjeździe. Goniłam go i darłam się, bo wcześniej na tym terenie nie uciekał, tylko chodził koło nogi. Teraz, po tym pogryzieniu, znów będę miała zabawę z nauczeniem go bezpiecznej zabawy z psami i powrotów na zawołanie.
OdpowiedzUsuńToya normalnie nie ucieka, slucha i przychodzi na zawolanie, ale klekajta narody, kiedy cos przed nia ucieka, wtedy nic nie rzadzi, a pies staje sie nagle gluchy jak pien.
UsuńPowiem Ci tak (po niedawnej rozmowie ze szwajcarskimi psiarzami), że tutaj np. prawo surowo zabrania spuszczania psa ze smyczy. Jest to uzasadnione, bo czasami nawet najlepiej wyszkolony pies, może poczuć instynkt na widok zająca i pójdzie. Tutaj wybiegają psy na różne sposoby, sami z nimi biegają, chodzą po górach, albo jeżdżą rowerem, ale pies zawsze na kilkumetrowej smyczy. Tak to nie wiem co Ci poradzić, bo chyba instynktu łowieckiego nie da się przytłumić.
OdpowiedzUsuńU nas jest obowiazek smyczy od 1 kwietnia do 15 lipca, kiedy gniazduja ptaki, w tym niektore na ziemi, jak rowniez male ssaki prowadzaja mlode. I wtedy Toya musi chodzic na smyczy, za dobrze ja znam i wiem, ze te mlode bylyby w niebezpieczenstwie. Jak dotad w pozostalym czasie praktycznie nie robila nam takich niespodzianek, dopiero teraz.
UsuńNo i tak to z tymi piesami.Chyba bym sie bała miec psa.
OdpowiedzUsuńMi tez, jak Bezowej szkoda budynku, jakby,nie mogli znalezc innego zastosowania, tylko wyburzyć.
Nie wiem, ile w tym prawdy, ale podobno na tym miejscu maja wybudowac biura naszej spoldzielni mieszkaniowej. Z jednej strony wygodnie i blisko, z drugiej, beda mi w okna zagladac. Widocznie nie oplacalo sie remontowac.
UsuńTaką Godzillę widziałam u nas kiedy burzyli stary szpital. Tylko nie wiem czy segregowali bo zasłonili płotem. Szkoda dachówek, takie porządne u nas w cenie.
OdpowiedzUsuńObawiam się że psi instynkt nie do opanowania.
Ja tez obawiam sie, ze ten instynkt trudno bedzie opanowac albo wrecz wcale. Sprobuje moze jeszcze skontaktowac sie z Christianem z psiej szkoly albo innym psim behawiorysta, czy da sie cos z tym uczynic.
UsuńBardzo , ale to bardzo sie przejelam losem Toyki i zagrozeniem jej zywota!
OdpowiedzUsuńAz mnie ciarki przeszly.
Macie jakis plan B ?
Jak wyzej napisalam, sprobuje skontaktowac sie z psim behawiorysta i popytac o rade, a na razie bedziemy chodzic tam, gdzie jest wiecej ludzi, a co za tym idzie, mniej malych zwierzatek typu kroliki.
Usuń👍🤗
UsuńNie chcę Cię martwić ale to taki charakterek. Owczarkowi niemieckiemu nawet smyczy nie zakładałam w terenie. Jak nie miała roku sponiewierała kurę, a kilka dni później pobiegła za sarną. Za to koty mogły chodzić wręcz ocierać się o nią. Teraz za to amstaffka ma takie
OdpowiedzUsuńodpały jak Twoja Toyka. Poleciłabym Ci coś ale nie mam siły na polemiki więc kiedyś na priv .
Dawaj, Jaga, na ten priv, moze cos sie da zmienic w tym oglupialym psie. I pomyslec, ze Kira i Placzek mogly chodzic miedzy krolikami i guzik je one obchodzily. A przeciez Kira tez byla mieszancem amstaffa.
Usuńja bym jej nie spuszczała, bo by mi szkoda bylo tych malych zwierząt...Koty też maja prawo do życia
OdpowiedzUsuńSpokojnie, taka szybka to ona nie jest, zeby zlapac kota albo krolika. Ale myszy juz lapala.
UsuńI właśnie z takich powodów mój jamnior calutkie życie na smyczy chadzał, biegał luzem tylko w terenie ogrodzonym, zamkniętym. A wybiegany był, bo zawsze któreś z nas pobiegało z nim po lesie.
OdpowiedzUsuńPodoba mi sie ta maszynka do rozbiórki. Chyba jakiś super Tower Wam tam wybudują.
Anabell, wypluj to slowo! I dla pewnosci splun jeszcze trzy razy przez lewe ramie - ZADNYCH TOWEROW !!!
UsuńJa z jamnikiem chodzilam bez smyczy, z Kira i z Placzkiem tez i zadne nigdy nie zrobilo mi takiego numeru. Cos bede musiala wymyslic.
To masz wyzwanie z tym Burkiem jednym... W sumie też skontaktowalabym się z behawiorystą. Może coś wymyśli.
OdpowiedzUsuńTak się łyso zrobiło bez tego budynku.
Teraz juz jest calkiem lyso, bo i drugi budynek rozebrany. Godzilla nie proznowala dzisiaj. :))
UsuńOj, po takich numerach Toyki tez bym sie zawalu obawiala, a co z tym zrobic nie mam pojecia. Unas, od ponad pól roku "zabawia" nas pies adoptowany przez nasza instytucje, który notorycznie podkopuje sie pod ogrodzeniem i szukamy go po calym miasteczku. Cholernik jest w stanie nawiac 2x tego samego dnia, a nie mamy forsy na zabetowanie calego ogrodzenia. A co gorsze zazwyczaj znajdujemy go calego utytlanego w jakims gó....e, wiec psowatych mam juz powyzej uszu...
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, ze nie ma tam w Waszej okolicy jakichs autostrad czy szyn kolejowych, wiec jesli tylko ucieka, zeby sie wytarzac w nieczystosciach, to pol biedy. Jak zapewne pamietasz, Toya tez uwielbia smrody i wciaz musimy ja kapac, bo czesto tarza sie w padlinie. :)))
UsuńNiestety, na naszych tylach (jakies 50 m) mamy droge z duzym ruchem ciezarówek, a ze dosc waska, nikt by nawet nie myslal hamowac, czy omijac jakiegos psa. Nawet bylo by lepiej, gdyby to byla autostrada, bo te (w wiekszosci) maja jednak siatki. Jego poprzedni wlasciciel wlasnie z powodu tego nawiewania juz mial dosyc i odpuscil. Zostal przez nas przygarniety bardzo zabiedzony, po paru miesiacach blokania sie po miasteczku.
OdpowiedzUsuńBidulek, ciagle ma pod gorke i wiatr w oczy, czlowiek nie wie, co w tym straumatyzowanym lebku siedzi, chcialby pomoc, a nie umie. Tak to bywa z adoptowanymi pieskami, nie zna sie ich przeszlosci, choc jest wiedza, ze nie byla rozowa.
UsuńMoja sunia tak samo, za wszystkim chce pogonić i jeszcze skacze na ludzi w nadziei na głaski i smaczki, więc spuszczam ją tylko i wyłącznie na ogrodzonych wybiegach. No ale ja mam łatwo, mieszkam w stolycy i mam trzy wybiegi w okolicy.
OdpowiedzUsuńI to wlasnie jest problem, nie mamy to ogrodzonego wybiegu, jedynie tzw. psie kapielisko. Tu nie ucieknie, bo ma tylu kumpli, ze nie zwraca uwagi na nic innego. Zreszta ona nie ucieka, jest posluszna i zawsze przychodzi na zawolanie, nic jednak nie rzadzi, kiedy cos przed nia ucieka.
UsuńMoże spróbuj bardzo długą linkę przypiąć do szelek. Wtedy można podbiec i przydepnąć. Bezpieczniej do szelek niż do obroży.
OdpowiedzUsuńTy chyba sama nie wierzysz w to, co piszesz! "Mozna podbiec i przydepnac" kiedy pies jest w poscigowym amoku i leci z predkoscia swiatla? Bo w pozostalym czasie to ona wcale nie ucieka i bardzo karnie przychodzi na zawolanie, wiec zadna linka nie jest potrzebna. Mamy taka, bo kupilismy zaraz na poczatku i wciaz musielismy ratowac psa, ktory zawisal na okrazanych drzewach albo krzakach.
UsuńRozwazam obroze wibrujaca, przy pomocy ktorej mozna psa zdalnie wybic z poscigowego amoku i zdekoncentrowac. I wiem, ze jest to srodek nie do konca dobry, ale uzywany jedynie w sytuacjach takich, jak opisane, moglby byc bardzo pomocny. Musze to jeszcze przedyskutowac z Christianem albo innym psim behawiorysta.
Próbuję pomóc, nie wiem dlaczego tak reagujesz.
UsuńJak reaguje? Przeciez wiesz, ze kiedy pies jest w trybie pogoni i wchodzi w najszybszy galop, nie ma czasu na zadna reakcje. Mozna pokrzyczec, ale tyle to daje, co i nic, bo pies gluchnie. Jedyne, czego mozna uzyc, to cos zdalnie sterowanego, ale nie mam pewnosci, czy taka obroza zdolalaby psa zatrzymac.
UsuńMoj brat ma owczarka niemieckiego tez troche zwariowanego. Brat go potrafi opanowc ale drobna bratowa nie. I zeby ona mogla wyprowadzac psa musi zakladac mu te obroze o ktorej piszesz...bardzo rzadko aplikuje te jakies wstrzasy ale czasem musi i to dziala.
UsuńwYDAJE MI SIE; ZE W PRZYPADKU PSA tWOJEGO BRATA CHODZI o cos innego, o jego sile i opanowanie podczas prowadzenia, bo prawdopodobnie ciagnie i drobna niewiasta nie jest w stanie go utrzymac. Toya jest w 99% poslusznym psem, juz nie ciagnie, choc trwalo troche, zanim ja tego nauczylismy. Nie mozemy jednak niestety opanowac tego bardzo silnego instynktu lowieckiego, tutaj moje umiejetnosci i cierpliwosc nie znajduja zastosowania. A poniewaz takie przypadki sa niezwykle rzadkie, nie jestesmy w stanie regularnie z nia cwiczyc. Dlatego wydaje mi sie, ze obroza wibracyjna bylaby jakims wyjsciem. Ale musze popytac.
UsuńNijak nie umiem pomóc w sprawie zwierzaka. Pewnie specjalista coś więcej może powiedzieć. Na pewno sprawa jest do omówienia i obadania z róznych stron.
OdpowiedzUsuńBabcia już od ponad pięciu lat ma na stałe opiekunkę. A od sierpnia już tylko leży w łóżku, bo złamała sobie nogę w udzie. Od tamtej pory nastąpiły największe zmiany w świadomości.
Pozdrawiam!
To jest typowe dla starszych ludzi, ze kiedy przebywaja w szpitalu / domu lezac, zmienia sie ich psychika na gorsze. Spotkalam sie z tym zjawiskiem kilkakrotnie, w rodzinie lub gronie znajomych. Gdyby Twoja babcia zaczela ponownie zyc normalnie, chodzic, spotykac sie z innymi, to by sie cofnelo.
UsuńRaczej nie ma na to szansy. Po prostu w tym momencie Babcia momentami nie rozumie już najprostszych poleceń. Ważne jest, że ogólna sytuacja się nie pogarsza.
UsuńNie licz na to, bedzie tylko gorzej. Nie chce Cie straszyc, ale przygotujcie sie mentalnie.
UsuńCiężko mi coś wymyślić w sprawie zwierzaczka, ja mam w domu dwa psy i cztery koty, ale mieszkam na wsi i u nas przejeżdzający samochód to rarytas, więc całe stadko lata luzem po polu i sadzie. Myślę, że jakiś specjalista bądź miłośnik mógłby coś doradzić :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło ♡
Ja tez nie narzekam na brak terenow spacerowych, mieszkamy na skraju miasta. Problemem sa wlasnie dzikie zwierzeta i wolno biegajace koty, wtedy Toya jest nie do ujarzmienia, normalnie to dosc karny pies. Pisze "dosc", bo jeszcze czasem zdarza jej sie lekkie nieposluszenstwo. Nie wiem, od jak dawna sledzisz moj blog, ale Toya nie byla latwym zwierzeciem, musielismy wlozyc sporo pracy i cierpliwosci, zeby dojsc do stanu z dzisiaj. Jedynie ten instynkt lowiecki jest nie do ujarzmienia i, jak widac, moze byc dla niej samej niebezpieczny, bo nawet na wsi moglaby sie za daleko zapedzic.
UsuńMoja niemiecka koleżanka czasami przejmowała opiekę nad psem swojej córki i wtedy Laki jak szalony ganiał króliczki, przy córce koleżanki zachowywał się idealnie.
OdpowiedzUsuńPrzy rozbiórce tych domiszczy kurzy się tak samo wspaniale jak przy naszym remoncie, tylko, że ja mam remont znacznie bliżej niż Ty te rozbierane chaupy ;)
No i u nas przez caly czas, bez przerwy wszystko jest polewane woda, wiec kurzy sie troche mniej, ale licze sie z tym, ze przez jakis czas bede miala nieco brudniej w domu. Teraz okna sa jeszcze pozamykane, gorzej bedzie na wiosne i latem.
Usuń