W ubieglym tygodniu mielismy jechac z P. do domu opieki, zeby oproznic pokoj jego matki, ale zaproponowalam, ze pojade sama, zeby mu oszczedzic emocji, zreszta on codziennie tak dlugo pracuje, ze moglibysmy jechac dopiero wieczorem. Ostrzegl mnie, zebym lepiej wziela ze soba mojego slubnego, bo telewizor, ktory tez mial byc zabrany, jest bardzo ciezki. "Ja nie dam rady?" - pomyslalam sobie - "przeciez nie takie ciezary nosilam, a to w koncu tylko z pokoju do samochodu". Nie chcialo mi sie po robocie jechac do domu po chlopa, bylam po wlasciwej do wyjazdu stronie miasta, szkoda mi bylo czasu. Wprawdzie wiedzialam, ze ta droga z pokoju do samochodu jest dosc dluga, bo starsza pani mieszkala doslownie na samym koncu bardzo dlugiego korytarza, do ktorego trzeba bylo dojsc niewiele krotszym drugim korytarzem i mimo, ze udalo mi sie znalezc miejsce do zaparkowania tuz przy drzwiach wejsciowych, to jednak do pokonania byl kawal drogi. Trzy razy biegalam w te i wewte z ciuchami i innymi drobiazgami, telewizor zostawilam na sam koniec. Wzielam go, meczac sie z uchwyceniem go jakos bezpiecznie, niby bowiem plaski, ale duzy i niewygodny, no i ciezszy niz sobie to wyobrazalam. Chcialam poprosic o wozek inwalidzki albo taki balkonik na kolkach, zeby te landare przewiezc, ale jak na zlosc wszyscy znikneli z dyzurki. Nioslam wiec tego kloca, przytrzymujac jedna krawedz broda, zeby mi sie nie wykopyrtnal na podloge. Co kilka krokow przystawalam i odpoczywalam. A potem stal sie cud! Jak spod ziemi pojawil sie ... no i tu mam problem z przetlumaczeniem funkcji tego mezczyzny, jaka sprawowal w domu opieki. Potocznie przyjelo sie tlumaczyc Hausmeister jako dozorca, ale w Polsce jest inne wyobrazenie tego zawodu, to ktos, kto glownie utrzymuje czystosc w domu i jego otoczeniu, ale tez dokonuje drobnych napraw. Tutaj Hausmeister (majster domu w doslownym tlumaczeniu) to techniczny czlowiek do wszystkiego, zlota raczka. On wlasnie instalowal mamie P. telewizor w pokoju. No wiec ow cud, ktory pojawil sie na mojej drodze, spytal glebokim aksamitnym glosem, czy moze moglby mi w czyms pomoc. Zaraz dostal do rak te landare, a ja glosem przerywanym zadyszka i ochryplym ze zmeczenia bardzo mu dziekowalam, ze spadl mi z nieba w tak odpowiedniej chwili. Pewnie, ze w koncu bym tego kloca dotargala do samochodu, ale zaraz potem chyba bym zeszla.
A w ogole personel domu ladnie honoruje osoby, ktore udaly sie w swoja ostatnia droge, przy drzwiach do pokojow sa duze wizytowki z nazwiskiem mieszkanca danego pokoju, teraz wizytowka mamy P. jest przykryta czarna tiulowa kokarda. Na korytarzu przed jeszcze jednym pokojem tez wisial taki znak smierci. Czarna pani zbiera swoje poklosie...
Taki miala widok z okna, latem byloby tu pieknie |
Nie wiem co napisać...żal.
OdpowiedzUsuńTakie jest zycie, kazde musi zakonczyc sie smiercia. Bez wzgledu na stan posiadania czy wiedzy. Dobrze, kiedy przezyje sie je dlugo we wzglednym zdrowiu. Jak matka P.
UsuńDobrze że ten pan Ci pomógł.Bo pewnie byś odczuła ten ciężar.Ciężki dzień jutro...Ech.
OdpowiedzUsuńI tak na drugi dzien mialam lekkie zakwasy, bo do dzwigania nie jestem przyzwyczajona.
UsuńNie lubie pogrzebow, ale trzeba.
Dzielna jestes! i wspaniala, ze wyreczylas P. A widok z okna rzeczywiscie piekny! taki szeroki, uspakajajacy...
OdpowiedzUsuńWielka szkoda, ze ten widok latem nie bedzie juz cieszyl oczu Mamy P. Skoro w zimie zachwyca, to latem dopiero.
UsuńPantero czys ty oszalała?? pytam się powaznie.
OdpowiedzUsuńMasz jeden kregosłup. żeby mi to było ostatni raz.
Nie no, bez przesady! A P. juz wiecej matek nie ma, zebym musiala telewizory wynosic. ;)
UsuńWspaniała z Ciebie przyjaciółka...
OdpowiedzUsuńOj tam zaraz! Zrozumiale samo przez sie, trzeba sobie nawzajem pomagac.
UsuńU nas taki pan to konserwator. Pamiętam, że jeszcze przed przekształceniem w spółkę ktoś taki pracował w firmie męża, a raczej pracowali, bo - jak mi w tej chwili tłumaczy mąż było ich kilku. U mojej mamy w firmie też był.
OdpowiedzUsuńDobrze, że ci pomógł.
Masz racje, w Polsce to konserwator, choc tutejszy Hausmeister ma jakby wiekszy zakres, ale najblizej mu rzeczywiscie do konserwatora. :)
UsuńJak go zwal tak zwal, wazne ze gosc wyrosl spod ziemi w odpowiednim dla Ciebie momencie i pomogl. Masz sile kobieto!!! Ja sie zmeczylam na sama mysl o podnoszeniu telewizora a zeby go jeszcze gdzies zaniesc.... mowy nie ma.
OdpowiedzUsuńPrzykra bedzie dla Was wszystkich ta ostatnia droga, ale tez wszystkich nas to czeka nikt przed tym nie ucieknie ani sie nawet nie schowa.
Jako ciekawostke dodam, ze u nas nie odbiera sie wiency z kwiaciarni, ot kwiaciarnia dostarcza do wskazanego domu pogrzebowego i dalej juz zajmuja sie tym sluzby DP a potem sluzby cmentarne.
Jedyne co czlowiek musi to nawet nie osobiscie, bo moze telefonicznie podac z jakich kwiatow chce miec wieniec, co ma byc napisane na wstazce i zaplacic. A potem pokazac sie na pogrzebie.
Calkiem byc moze, ze gdybysmy zamawiali kwiaty poprzez firme pogrzebowa, to odebralibysmy je na cmentarzu, ale nam bylo wygodniej w pobliskiej kwiaciarni. No i chyba u nas telefonicznie jednak nie da sie zamowic :)))
UsuńNie zamawiasz kwiatow przez firme pogrzebowa, zamawiasz je w pobliskiej kwiaciarni i ta kwiaciarnia dostarcza je do domu pogrzebowego bez wzgledu na odleglosc. Jesli mieszkasz np. w Teksasie a pogrzeb jest w Main to dzwonisz do kwiaciarni w Main i zamawiasz dostawe wienca do domu pogrzebowego.
UsuńJak mieszkasz w tym samym miescie czy dzielnicy gdzie dom pogrzebowy to idziesz do pobliskiej kwiaciarni. Jak nie masz blisko to dzwonisz i informujesz jakie chcesz kwiaty co ma byc napisane, kwiaciarnia wycenia, placisz i reszta cie nie obchodzi. Jak bedziesz w domu pogrzebowym zeby sie pozegnac to wtedy widzisz swoj wieniec pierwszy raz, a potem w czasie pogrzebu.
Domy pogrzebowe nie zajmuja sie robieniem wiencow bo musza podrasowac nieboszczyka:))
No ja wiem, ale domy pogrzebowe moga same zamowic w kwiaciarni, kiedy Ty im zlecisz. Potem juz nie trzeba sie o nic martwic. Kiedy byl pogrzec mojego taty, tak wlasnie zrobilysmy, za posrednictwem firmy pogrzebowej, wszystko za nas zalatwili, nawet ZUS i akty zgonu.
UsuńNigdy z tej uslugi nie korzystalam przez dom pogrzebowy wiec nie wiem.
UsuńCo kraj, to obyczaj. Jak chowalismy moja tesciowa w roku 1984, to wszystko trzeba bylo organizowac i zalatwiac samemu.
UsuńTak, firmy pogrzebowe zalatwiaja wszystko od A-Z , lacznie z formalnosciami, cmentarzem , grobem, dostarczeniem wiencow itp itd - mam to swiezo w pamieci, ale wole nie wspominac . Tata mial rowniez trebacza i pozegnalna trabke jak odprowadzalismy go do miejsca spoczynku - jak Kwinto. Ciezki to bedzie dzis dzien, ale trzeba go przejsc.
UsuńJuz z powrotem w domu i tak jakos nieswojo po tym wszystkim.
UsuńKonserwator, zwłaszcza pojawiający się w odpowiedniej chwili to bardzo pożyteczna osoba.
OdpowiedzUsuńWidok faktycznie piękny, a Ty z dźwiganiem uważaj.
Nie no, nie bylo tak tragicznie ciezkie, tylko straszliwie niewygodne do noszenia. ;)
UsuńWażne, że się pojawił i pomógł. A nazwa to jest tylko nazwa zawodu. :)
OdpowiedzUsuńAle wstyd mi przed samym sobą nieco, że przez miesiąc trzy książki tylko przeczytałem. Jest szansa na poprawę przynajmniej.
Pozdrawiam!
Jesu, ja nawet jednej nie ogarnelam! Wciaz cos do roboty, a kiedy wracam, padam na twarz i na czytanie nie ma juz sily.
UsuńDobrze, że teraz przeczytałam o tym dźwiganiu, a nie przed naszą rozmową...
OdpowiedzUsuńJa na Eli pogrzeb telefonicznie zamawiałam wiązankę i płaciłam za nią tuż przed pogrzebem, bo kwiaciarnia była koło cmentarza...
Nawet nie wiem, czy kolo cmentarza jest jakas kwiaciarnia. Wiem tylko, ze mozna kupic znicze w automacie. :)
UsuńZ tym telewizorem to naprawdę przegięłaś, Panterko. Dobrze, że ten mężczyzna zjawił się na Twojej drodze i zniósł ustrojstwo do samochodu.
OdpowiedzUsuńW naszej kulturze pogrzeby do radosnych nie należą, co zrobić. Szacunek zmarłemu oddaje się w ten sposób...
Kulka lat temu, kiedy chowaliśmy teścia, to też firmie pogrzebowej zlecilismy prawie wszystko. Chyba tylko stypę sami zalatwilismy i księdza. I akt zgonu w USC.
Mama P. byla dla kosciola baaardzo zasluzona, zreszta tutaj jest inaczej, klechom sie nie placi za poslugi, bo placi sie podatek koscielny. Dobrze, ze ja nie bede musiala miec z nimi wiecej do czynienia, bo moja mama nie zyczy sobie zadnych pokropkow.
UsuńDobra koleżanka jesteś,ale dobrze,że telewizornię pomógł Ci ten pan wynieść, rety,szalona kobieto! Trzeba było zapytac,może tam by sie komuś przydał i nie trzeba byłoby targać?
OdpowiedzUsuńNo ale już po wszystkiemu,jak to się mówi.
Starsza Pani ze swojej niebiańskiej chmurki może spogląda na Ciebie i jest Ci wdzęczna,za opieke nad jej synem.
Milego dnia.
Juz po wszystkim, po pogrzebie i stypie. Smutno jakos...
Usuń