Tak to mniej wiecej wyglada na mapce. My mielismy w planie obejsc to najwieksze jezioro dokola. Od parkingu szlismy przez pieknie utrzymany park ze stawami, fontannami, pozniej przekroczylismy Werre przez malowniczy mostek i znalezlismy sie nad jeziorem.
Idziemy wzdluz Werry |
Woda w Werrze taka spokojna, pieknie odbija niebo |
Mostek dla pieszych i rowerzystow |
W dali widac juz jezioro |
Rzut oka na stare miasto |
Juz widac maszty zaglowek stojacych przy brzegu |
Juz wtedy slonce zaczelo dawac nam sie we znaki, ale tym razem wzielismy ze soba picie dla nas i dla Toyki. Nie bylismy pewni, czy tam jest jakis dostep do jeziora i czy psina bedzie miala okazje sie zamoczyc. Bo niestety na kapieliska dla ludzi pieski maja zakaz wstepu, a nie znalismy terenu na tyle, zeby wiedziec, ze sa inne miejsca dostepu. Niektore jeziora maja strome brzegi zarosniete szuwarami, wiec lepiej bylo sie przygotowac, zeby Toyka nie wyschla nam na wiorek.
Woda w jeziorze miala jakis dziwny kolor, a tak liczylam na malownicze odbicia chmur w wodzie. A bylo jak widac. Dodatkowo przy brzegu kwitly jakies wodorosty i wygladalo to nieapetycznie. Za to widoki... mniodzio! Szlismy poludniowym brzegiem jeziora, na zachod.
Jeden z wielu zamkow w tamtej okolicy |
Jakos ja slubny wciagnal na pomost, dobrze, ze przez caly czas byla przypieta do smyczy. Pozniej znalazla sobie miejsce, gdzie mogla wejsc sama do wody, z czego skrzetnie skorzystala i nie przeszkadzaly jej zupelnie wodorosty przy brzegu.
Nie chciala w ogole stamtad wylezc, nie reagowala na wolanie. W koncu wyszla i moglismy pojsc dalej.
Doszlismy do niewielkiego stawu, ktory widac na mapce po zachodniej stronie duzego jeziora. Tam oczywiscie znow wykorzystala okazje, zeby sie zamoczyc, a ja zeby sfocic bzykacza na oscie. Poszlismy dalej na polnoc, natrafilismy na platforme obserwacyjna, z ktorej widac bylo stada labedzi odpoczywajace na polnocnym brzegu, czapelke, ktora obserwowala okolice z czubka drzewa, ale przede wszystkim wspaniala panorame jeziora w otoczeniu gor.
Na szczycie gory jakas wieza zamkowa? Nie, to jedna z wielu w Niemczech wiez Bismarcka |
Ale w sumie byla zadowolona po ozywczej kapieli. Moze jeszcze kiedys straci ten strach przed plywaniem. A my ta sama droga wrocilismy do miasta, gdzie postanowilismy uraczyc sie kawa i lodami u znanego nam z poprzedniego pobytu Wlocha. Siedzielismy nawet przy tym samym stoliku.
Tym razem skusilam sie na egzotyczne owoce plus lody i likier |
Toyka tradycyjnie dostala nasze kawowe ciasteczka i wafelki z lodow |
Tamte okolice pelne sa malowniczo porozrzucanych po wzgorzach zamkow. Zdjecia liche, bo robione telefonem z jadacego samochodu, ale jak sobie powiekszycie, to te zamki bedzie mozna dojrzec.
Po drodze jest ich chyba cztery. Teraz prosze Frau Be o zakonczenie lektury i przewiniecie w dol do komentarzy, albowiem poniewaz nie chce miec niewinnego jej zycia na sumieniu, znajac fobie tunelowa.
I to koniec wycieczki, dla kazdego cos milego, a dla Toyki najwiecej.
Na koniec dobra nowina. Stal sie jakis cud, naprawde! Zupelnie nie umiem sobie tego wytlumaczyc, bo nagle, ni z gruszki, ni z pietruszki zaginiony folder znalazl sie na swoim miejscu, ze zdjeciami w pelnej rozdzielczosci. Urlop se zrobil czy jak? W kazdym razie jestem uratowana!!! No dobra, moje kalendarze sa uratowane.
Dzięki Ci za ostrzeżenie!!!
OdpowiedzUsuńA proszszsz uprzejmnie, cala przyjemnosc... :)))
UsuńPonieważ, będąc ostrzeżoną, przeżyłam, mogę zabłysnąć informacją, że u nas aktualnie też jest dużo, dużo wody. Od środy systematycznie leje, a dzisiaj o mało się nie utopiłam, idąc na przystanek. Całe szczęście, że mam wyporność jak Andrea Doria.
OdpowiedzUsuńMama tez narzeka na ciagle opady. I chocby nie wiem, jak upierdliwe, byly bardzo potrzebne, bo robila sie juz Sahara. U nas byly dwa dni lekkiego deszczu i koniec, teraz od nowa parowa nie do wytrzymania, a ziemia sucha jak pieprz.
UsuńPrzepraszam, ale nastąpiło jakieś spięcie na stykach. Czy ja dobrze czytam? "TEŻ NARZEKA"?
UsuńTak, TEZ. Jak Ty. :)))
UsuńJA narzekam na deszcz?! A kto tak powiedział?! Od 5 dni wreszcie czuję się w miarę normalnie i miałabym narzekać na deszcz?! A to dopiero nowina...
UsuńNo dziamgasz, ze o malo sie nie utopilas i ze leje - jesli to nie jest narzekanie... :)))
UsuńNIE dziamgam, tylko błyska informacją, żeby Ci się nie wydawało, że tylko u Ciebie jest dużo wody! Ani pół razu nie skrzywiłam się na tę pogodę. Zwłaszcza, że woda to mój żywioł, deszcz kocham od dziecka, a upały nie tyle źle znoszę, co nie znoszę ich w ogóle.
UsuńNo nie widzialam Twojej mimiki, ale po tym, co napisalas, wydawalo mi sie, ze sie skrzywilas. :)))
UsuńNo widzisz? Jednak słońce to ZŁO!
UsuńTak, zwlaszcza nadmiar. :)
UsuńA co do folderu, nie zgubił się sam i nie znalazł się sam. Powiem Ci w tajemnicy: on tam przez cały czas był! A Tobie od tego słońca mózg się przegrzał i stąd te figle. Wiem, co mówię. Die Sonne muss Weg!!!
OdpowiedzUsuńMoze i slonce zle na mnie dziala, ale NIE AZ TAK! Nie bylo go, naprawde, przeszukalam cale archiwum i bardziej go nie byc nie moglo.
UsuńDiabeł go ogonem nakrył, to takie adekwatne powiedzonko, też mi się zdarza nie widzieć rzeczy które są! ;)
UsuńOjesu, no wezcie, dziewczyny! Przeciez nie osleplam od upalu. NIE BYLO GO NA PEWNO! :)))
UsuńZnaczy, czary, a tosiła nieczysta. Pozostaje wezwać egzorcystę, najlepiej z Polski. Szybko, sprawnie, skutecznie. Tanio - co łaska, ale nie mniej niż!
UsuńJuz, qrna, lece!
UsuńJeszcze zadna Twoja wycieczka nie dala mi tak duzo mieszanych wrazen.
OdpowiedzUsuńNajpierw piekno natury, mnie zawsze bardzo zachwyca duzo zieleni, woda mniej, widoki na zamki i ogolnie widoki przepiekne i nagle Toya w glebokiej wodzie, sama napisalas 'walczaca o zycie' i to zdjecie - lapki na pomoscie i tak dramatycznie przechylona do tylu, myslalam ze serce mi peknie, no na szczescie juz na pomoscie (nastepne zdjecia)
i potem znowu Toya w glebokiej wodzie i jeszcze przez ten tunel przelecialam (wiem ostrzeglas), zeby radowac sie znalezionym folderem juz mi sily zabraklo.
Ja na tym pomoscie tez przezylam niemaly horror, ale wiedzac, ze psina jest w dobrych rekach, oddalam sie pracy reporterskiej. Zauwaz, przy drugim wejsciu do wody juz tak bardzo nie walczyla, troche tylko chlapala. No i wlazla dobrowolnie, bo chec ochlodzenia sie byla wieksza od strachu. :)
UsuńUsunelam wyzej, bo nie skonczylam pisac i nagle opublikowalo mi sie.
UsuńOgladam Toyki przygode z gleboka woda i pomostem i tak mysle czy pewne jest ze obroza nie zsunie jej sie z glowy jak jest w wodzie, az sie boje.
Toya wyglada tak pieknie nawet jak jest przemoczona do suchej nitki.
Na jakies 99% nie zsunie sie, bo jest dosc ciasno wyregulowana. Burek nauczyl sie tricku wysmykania sie z obrozy, kiedy byla luzniejsza, trzeba wiec bylo zaciesnic. Sama jest sobie winna. :))) Kira to nosila luzniutko swoja obroze, nigdy sie nie wysmykala ani nie ciagnela na smyczy.
UsuńWycieczka super, ale przygoda z walczaca o zycie Toya raczej przerazajaca.
OdpowiedzUsuńNo i dobrze, ze odzyskalas zdjecia, moze i moje sie da odzyskac. Jutro musze zadzwonic do tego punktu gdzie maja nad tym dzialac.
Ja nie odzyskalam zdjec, one same sie odzyskaly i nie pytaj mnie, jak to sie stalo, bo jest to dla mnie zagadka nie do rozwiazania. Nie bylo i sa. :)))
UsuńMoze daj na msze, bo jak widac cuda sie zdarzaja:))
UsuńChyba bede musiala dac na msze dziekczynna.
UsuńPiekna wycieczka, tylko szkoda, zescie malo na ciepelko wytrzymali.
OdpowiedzUsuńHa, ha, a nie mówilam, ze ten folder moze sie pojawic z powrotem?!!! :D
Nie chcialam ryzykowac jakiegos udaru przy tych moich bolach glowy, a nie mialam zadnego nakrycia, kapelusia czy cus. Przy wodzie byla lekka bryza, wiec moglibysmy nawet wytrzymac, ale to palace w czubek glowy slonce bylo niebezpieczne.
UsuńBardzo ładna wycieczka i śliczne widoki. Dobrze, że zdjęcia się znalazły.
OdpowiedzUsuńWoda to moj zywiol i niespoelnione marzenie mieszkania w jej poblizu.
UsuńA u nas w Wielkopolsce, przynajmniej tu, gdzie mieszkam, deszczu jak na lekarstwo. Bardzo sucho!
OdpowiedzUsuńMieszkasz w pieknych stronach:-) Wycieczka super I wydaje mi sie, ze powoli, powoli Toyka pozbedzie sieobawy przed woda.
Wyobrazam sobie Twoja radosc z odnalezionych zdjec, pilnuj ich teraz jak oka w glowie (bolacej?).
W bolacej, ale dzisiaj bylam u swojej rodzinnej i pobrala mi co najmniej krew na test boreliozy, a za tydzien mam neurologa, wiec moze on cos poradzi. Przynajmniej bede juz miala wynik testu.
UsuńO no w koncu jakies wiesci medyczne pozytywniejsze. Oby wynik tez byl ok.
UsuńPS. Moja babcia cale zycie miala bole glowy to jej wyszlo teraz bo wyslali na to badanie tomograf chyba i wyszedl jakis mikro gozek na czubku glowy, ale sie ztm nic nie robi i jakies leki daja neurologowie i tyle. Przy lekach napadow bolu ani zawrotow nie ma.
UsuńZa duzo sobie tez po rodzinnej nie obiecywalam, ale co najmniej zrobila mi ten test, wiec jestem krok do przodu.
UsuńAle musieliście się wystraszyć.A Toyka lekka nie jest.No i jeszcze raz tam wskoczyła.Dobrze,ze zdjęcia są.U nas wczoraj gorąco,a dziś od rana leje.
OdpowiedzUsuńMy w ogole sie nie wystraszylismy, w koncu to pies i musi umiec plywac. To Toyka sie wystraszyla. U nas Sahara, chyba ci biedni uchodzcy przywlekli ze soba ten gowniany klimat. :)))
UsuńWycieczka super! Ale to ciekawe, że Toyka wskoczyła do wody w tym samym miejscu, w którym, jak piszesz, walczyła o życie.
OdpowiedzUsuńDobrze, że ten folder się znalazł.
U nas codziennie pada, a chwilami leje okropnie, a jutro ma być tak samo, ale na dodatek zapowiadają temperaturę 28 stopni. Będzie łaźnia fińska!
U nas juz jest finska laznia i to od kilku dni, strasznie ciezko sie pracuje w takich warunkach, pot leje sie po tylku i spod grzywki.
UsuńZa Burkiem i jej fobiami wodnymi nie trafisz. :)))
znam ten typ moja sunia może zamieszkać w wodzie )))niestety do jezior mamy dość daleko więc bidula za często nie korzysta... a Toyka bardzo chce się niebać, madry pies.
OdpowiedzUsuńDzisiaj na spacerze badala lapka (uapkom) wode, ktora siegala jej do kolan, czyli jakas tam obawa przed glebokoscia pozostala. :))
UsuńJak ładnie. No i te przygody wodne z Toyką, widac,ze psina lubi siep luskac,jednak nie umie ocenic ,gdzie jest jej bezpiecznie,dobrze,ze była na smyczy!
OdpowiedzUsuńDopoki ma dno pod lapkami, to prawdziwy szczur wodny, ale kiedy dno znika, Toyka sie topi. :)))
UsuńCudnie Ci się odbijają chmurki w Werrze, a woda w jeziorze zakwitła tak się potoczne mówi.
OdpowiedzUsuń"Zakwit – w środowisku lądowym powierzchniowa, natomiast w środowisku wodnym objętościowa zmiana zabarwienia spowodowana masowym rozwojem mikroskopijnych, nierozpoznawalnych gołym okiem organizmów żywych." https://pl.wikipedia.org/wiki/Zakwit
Nie wchodzilismy na to ludzkie kapielisko, ale przypuszczam, ze tam posprzatali jakos te wodorosty, a przy dzikich brzegach kwitna sobie w najlepsze.
UsuńO
OdpowiedzUsuńAnkohol😉
Ze w lodach? To ta niebieska struzka. Nawet nie poczulam smaku ankoholu, tak malo tego bylo.
UsuńJak pech to pech 😉
UsuńI ja zachwycona jestem Twoją wycieczką a zwłaszcza okolicami, które przemierzałaś i pogodą, która dopisała. Piękne zdjecia wód wszlakich. Napatrzeć sie nie mogę. A Toyka wode lubi i nie lubi jednocześnie. I sklerozę chyba posiada, skoro do tego samego miejsca wpada, mimo poprzedniego lęku.Oj, te pieski nasze. Wariatuńcie kochane ze swoimi dziwactwami i śmiesznostkami!:-))
OdpowiedzUsuńA ciekawa jestem, czy Wasze pieski byly juz testowane na namietnosc do plywania?
UsuńToyka z jednej strony wode uwielbia i wlazi do kazdego napotkanego zbiorniczka, ale bukbron plywac. Co za dziwne stworzenie. :)))
Ale jak je potem Olenka wszystkie 4 uzbiera do kupy jak sie rozplywac zaczna bestie? :)
UsuńJa nawet nie wiem, czy oni maja tam jakas konkretna wode, w ktorej takie duze psinki mialyby gdzie poplywac. Dlatego wlasnie pytam. :)
UsuńSuper pociąg 🚝 💗 dziękuję Ci bardzo za poświęcenie, Panterko 😁
OdpowiedzUsuńA zdjęcie w lusterku bardzo pomysłowe, bo fajnie widać.
Wycieczkę mieliście fajną, zawsze to jakaś odskocznia od miasta. Co do Toyki, to może próbuje przemóc ten strach przed głęboką wodą? Oby.
Co do znalezionych zdjęć, to faktycznie diabeł ogonem nakryl, ale z tej racji, że się z nami podzieliłaś tym faktem, to wolał oddać niż mieć do czynienia z guru i nami 😉
Podejrzewam, ze gdybysmy oboje weszli do glebszej wody, to ona w koncu przemoglaby lek i poplynela za nami, bo nie mialaby innego wyjscia. Ale nie bardzo jest gdzie pocwiczyc, bo albo zakaz kapieli, albo zakaz wstepu dla psow.
UsuńTak! To musialo byc tak, jak piszesz! Diabel przestraszyl sie najbardziej Was, dlatego tak szybko oddal. :))))
Nie tylko Twoje zdjęcia się odnalazły, ale ja dziś na swoim kompie mam prawidłową datę wczorajszego postu. Jestem w domku i idę walczyć z kuchnią, czyli uprzątać kurz w szafkach i ładować do nich manele. Zdjęcia super, ale dobrze, że Toi przygoda z pomostem skończyła się dobrze.
OdpowiedzUsuńJakies kosmity grzebio nam w danych czy co? Znam lepsze miejsce, gdzie mogo se pogrzebac. :)))
UsuńCzyli co? Juz idziesz mieszkac, czy tylko robisz porzadki w gotowej kuchni? A jak lazienka?
Porządki w prawie skończonej kuchni. Jeszcze nie mogę mieszkać, bo mała pchła by wszystko żarła, co trafi na drodze. Myję i ustawiam wszystko w kuchni. Łazienka skończona w 90 procentach. Tylko powiesić suszarkę sufitową plus szafkę na ścianie. Reszta hydrauliki skończona. Jeszcze przedpokój i płytki na balkonie. Mam dość...
UsuńNo wyobrazam sobie, ale gdybys to rozlozyla na raty, ciagneloby sie w nieskonczonosc, a tak masz bajzel za jednym zamachem.
UsuńAle tam pięknie, nic tylko bym łaziła, fotografowała i milczała! Nawet ja!
OdpowiedzUsuńMój Schwarz też kiedyś tak wpadł do głębokiej wody i też dobrze, że był przypięty do smyczy. :)
Gratulacje z odnalezienia zaginionego folderu! Pięknie, że masz uratowane zdjęcia. Ja tak samo uratowałam pewno ważne urządzenie biurowe, nie wiem jak się nagle odnalazło, mimo sprawdzania tego miejsca wcześniej trzy razy!
Iwonka, Ty mi nie gratuluj, bo zadnej w tym mojej zaslugi. Jak tajemniczo sam zniknal, tak samo tajemniczo wrocil sam na miejsce. Ja w tym czasie zdazylam zrobic drugi folder z chmury, nie wiedzac, ze zdjecia sie nie nadaja, bo sa zmniejszone.
UsuńWeż skopiuj ten folder na jakiś dysk zewnetrzny, wszystkie zdjecia na dysk zewnetrzny!!! Ja tylko tak trzymam zdjecia x2. bo bym chyba umarla jakby mi padl laptop ze zdjeciami razem. Smierc na miejscu.
OdpowiedzUsuńA wycieczka epicka, tez bym tak chciala, a tak mialam do kawy w domu :) :) :)
A piesio, coz, moze przelamuje swoje wewnetrzne leki.
Tylko ja bym jej obroze na szelki zamienila, bo mnie przeraziliscie tym wyciaganiem!!!
No bede musiala kupic jakiegos pendrajwa i przeslac kopie zapasowa.
UsuńSlubny nie wyciagal jej za obroze, bo chyba w trakcie by ja powiesil, on zlapal za skore, jak suka swoje male. :)
Oj to silny On Ci :D
UsuńJa tez bym dala rade, Toyka wazy tylko ok. 20kg.
UsuńAleż tam pięknie! No i porobiłaś masę fajnych zdjęć.A czapla na drzewie- cudna!To rzeczywiście było zbyt upalnie żeby spacerować po słońcu.
OdpowiedzUsuńNo i dobrze, że się folder znalazł!
Fakt, tam jest cudownie. Nawet rozmawialismy podczas spaceru, czy by sie nie przeprowadzic do Eschwege i miec konkretna rzeke i jezioro na wyciagniecie reki. :)
UsuńJak tylko jest jak to byscie mieli fajnie nie ? :)
UsuńTez bym chciala mieszkac blizej jakiejs rzeki albo bajorka, bo tak to cała wyprawa...
Moim wielkim marzeniem, juz od dziecka, bylo zamieszkanie nad jeziorem. Kocham jeziora bardziej niz morze albo rzeki.
UsuńMieszkasz w zabójczo pięknych okolicznościach przyrody. A jaki piękny pociąg!
OdpowiedzUsuńNo wlasnie nie mieszkam, do Eschwege mamy ok. 50 kilometrow.
UsuńSpacer był cudowny, ale upału nie zazdroszczę. Piękne miejsca, jest co podziwiać. Toya trochę Wam napędziła strachu, ale nie dziwię się, że chciała się ochłodzić. Pozdrowienia.
OdpowiedzUsuńMoze jeszcze beda z Burka ludzie i plywaki. :)))
UsuńE tam, 50 kilometrów na piechotę można przelecieć.
OdpowiedzUsuńChyba w tydzien :)))
UsuńJaka fajna wycieczka! a Toya i jej zachowanie stanowily dodatkowa atrakcje, juz sobie wyobrazam jak bylo wesolo...fajna ta Toyka!
OdpowiedzUsuńSiedem swiatow z tym psem, ale zastanawiam sie, jak zylismy bez niej. :)
UsuńU mnie upaly prawie afrykanskie, wiec na taka wloczege bym sie nie odwazyla, a najlepiej jest nad morzem. Zdjecia Tojki wyciaganej z wody, mowia same za siebie ...
OdpowiedzUsuńCieszy mnie, ze zguba sie odnalazla :-)
Tez bym sobie chetnie pomieszkala nad morzem w taka pogode, ale mam troche za daleko, tym bardziej na weekendowy wypad. :(
UsuńJa nad morze, mam tak okolo dwie godziny, samochodem.
OdpowiedzUsuńNo to sporo na jednodniowy wypadzik. Od nas bedzie ponad 400 km.
Usuń