Po wykwintnym sniadaniu, jakie pokazuja tylko w serialu Klan, a jakie robila dla mnie corcia, zeby mnie w pelni dopiescic, zaczelysmy sie zastanawiac, co by tu...
- Ciebie gdzies sama puscic, to zdazysz wszystko wyzwiedzac i teraz nie mam ci juz co pokazac. - skarzylo sie moje dziecko - Chcialam cie zabrac na wieze widokowa, poplywac statkiem, teraz nie mam pomyslu.
- Pojdziemy przed siebie, a potem sie zobaczy - bylam pelna optymizmu, bo wiedzialam, ze nie sposob zobaczyc wszystko w jedno popoludnie.
Tak zrobilysmy i po raz-nie-wiem-ktory przeprawilysmy sie po moscie lalek, bo innej drogi na stare miasto po prostu nie ma. Poszlysmy wzdluz nabrzeza, ta sama trasa, jaka plynelam statkiem, ale dalej skrecilysmy w miasto, bo dziecku przypomnialo sie, ze Lubeka slynna jest z zabawnych przejsc, tzw. Gang. Jak juz pisalam, stare miasto jest drastycznie ograniczone powierzchniowo poprzez otaczajaca je wode, wiec kazdy centymetr kwadratowy jest na wage zlota. W niektorych miejscach domy zostaly tak smiesznie pobudowane, zeby wlasnie wykorzystac te deficytowa powierzchnie, ze powstaly przepiekne labirynty poprzez podworkowe ogrody, gdzie mozna dlugo bladzic, zanim znajdzie sie wyjscie. Wiekszosc tych przejsc jest dostepna dla turystow, mieszkancy nie maja nic przeciwko tabunom krecacych sie pod ich oknami ludzi. Organizowane sa nawet wycieczki z przewodnikiem.
TUTAJ jest nawet o nich w wiki, niestety tylko po niemiecku, jest ich podobno ponad 50, my znalazlysmy jeden, a drugi ja sama ostatniego dnia, ale ten moj byl nieprzejsciowy.
|
To jeszcze nie to, ale zapuscilam zurawia na zielone podworko |
|
Gdzie tylko sie da, ludzie sadza pnace roze albo male drzewka, na ulicy nie ma miejsca |
|
To przejscie latwo przegapic, takie jest niepozorne |
|
To akurat nosi numer 28 |
|
Trzeba sie bardzo schylic, zeby przejsc |
|
Tak wyglada przejscie od strony podworka |
|
A samo podworko to prawdziwy poemat |
|
I tak sie idzie i idzie... |
|
... mijajac po drodze malownicze domy wybudowane wlasnie na tych podworkach |
|
Tu plac zabaw |
|
Kolejne zielone przejscie |
|
Urocze zaulki pelne zieleni, z braku miejsca w doniczkach |
Wreszcie, po dlugim bladzeniu pelnym okrzykow zachwytu, znalazlysmy wyjscie. Ale stojac na ulicy, nawet sie czlowiek nie jest w stanie domyslic, jakie cuda kryja sie z drugiej strony domu. Przy okazji pokaze Wam przejscie, ktore ja znalazlam dwa dni pozniej, zeby zamknac temat. Moje mialo numer 9, a pod nim wisiala tabliczka informujaca, ze jest bez wylotu. Za to ogrod zachwycal.
Wrocilysmy nad wode i z dachu muzeum hanzeatyckiego pogapilysmy sie na port.
I dalej snulysmy sie wzdluz kanalu.
Skrecilysmy do miasta i nazachwycalysmy sie przepieknym gmachem starego ratusza, ktory wypatrzylam bedac na gorze na wiezy.
Tuz obok znajduje sie sklep, lokal kawiarniany i muzeum najslynniejszej w Niemczech marcepanowej manufaktury
Niederegger (niestety nie ma po polsku), firmy istniejacej od 1777 roku, a prowadzonej obecnie przez kolejne pokolenie rodziny Niederegger. Sklep to bardzo ekskluzywny, podobnie lokal kawiarniany, ceny zbijaja z nog, ale nie ma sie co dziwic, bo wszystko jest przygotowywane recznie. Juz wystawy sklepowe przyciagaja wzrok, a przy kazdym takim marcepanowym arcydzielku jest podane, ile godzin pracy kosztowalo. W sklepie czlowiek najchetniej kupilby wszystko, ale trzeba by byc milionerem. Pokupowalysmy troche prezentow dla bliskich i szybko stamtad wyszlysmy, zeby nie kusilo, bo bylysmy lzejsze o spore sumy.
|
To tez z marcepana |
|
Teraz sezonowe stworki morskie, w zimie bombki i choinki, na wielkanoc jajka |
|
Czekolady, smarowidla na chleb |
|
Wyroby przerozne |
|
Takie malenkie bomboniereczki z kolem ratunkowym 7,10€ |
|
Takie m.in. kupilam wnukom, beda mialy pozniej pudelka do zabawy |
|
Pokoj z portretami Niedereggerow |
|
Oczywiscie w maseczkach |
Po tych wszystkich przygodach zglodnialysmy, wiec poszlysmy do restauracji, a wieczorem, z corki kolega z pracy, ponownie wpedzac matkie w alkoholizm, choc tym razem bylismy na tyle wczesnie, ze moglismy posiedziec przy stoliku.
Tamtejszy klimat jest troche inny od srodladowego, z chwila schowania sie slonca za horyzont, od razu robi sie bardzo zimno. Pojecie cieplego wieczoru, gdzie mozna posiedziec w samej bluzce i pogrilowac, jest nieznane, trzeba od razu wrzucac na grzbiet bardzo cieple ciuchy.
Tak skonczyl sie moj drugi dzien w Lubece, po ktorym znow fantastycznie spalam. Bardzo sluzylo mi tamtejsze powietrze.
A Wy
pozostancie w zdrowiu.
Świetny dzień z dzieckiem cudowne są te podwórka z zielenią. Aż by się chciało tam zamieszkać, tylko to zimno po zmroku. 😘😘😘
OdpowiedzUsuńTo typowo nadwodnie, szczegolnie nadmorsko, jednak od wody ciagnie chlod, kiedy slonce sie schowa. Podworka sa rzeczywiscie przecudnej urody, ale ro typowe w ogole dla Niemiec, nie tylko dla Lubeki. Tyle, ze tam te ogrody zostaly po czesci zabudowane, stad te przejscia i labirynty.
UsuńWniosek nasuwa się sam – Ciebie gdzieś zaprosić, to znaczy, że najlepiej jak sama będziesz przewodnikiem i niczym się nie przejmować.
OdpowiedzUsuńTe labirynty podwórkowe to majstersztyk.
Jak tak sobie oglądam to wszystko, to myślę, że fajnie byłoby tam mieszkać. :)
Ja jestem bardzo nieklopotliwym gosciem, zawsze dostosowuje sie do okolicznosci, zre niewiele i sama zwiedzam. :)))
UsuńMnie tez te labirynty oczarowaly i nawet planowalam nastepnym razem odszukac te inne, ale juz nie bedzie nastepnego razu, bo dziecko wraca na stale.
Ciekawa jestem, jak tam jest z komunikacją, bo przez chwilę odniosłam wrażenie, że wszystko jest zabudowane.
OdpowiedzUsuńFajną masz córkę!Ładna i zgrabna, włosy-imponujące!
Komunikacja miejska dziala bez zarzutu, z prywatna nieco gorzej w srodmiesciu i okolicach, bo jest duzo ograniczen parkingowych. Wjazd chyba maja jedynie mieszkancy i pozwolenie na stawianie samochodow. Moja corka parkuje trzy ulice dalej, bo jej uliczka jest cala w zakazach.
UsuńTakie podwórka to coś dla mnie, bardzo mi się podobają. Włóczenie się po mieście to też sposób poznawania, czasem można zobaczyć ciekawe miejsca.
OdpowiedzUsuńTyle jeszcze zostalo do zwiedzania, ale juz niestety nie bede miala okazji tam pojechac, bo dziecko juz wraca, bylam na ostatnia chwile. Pod koniec czerwca bedzie juz tu w domu.
UsuńWłaśnie wczoraj wspominaliśmy z mężem śniadania w Klanie 😂😂😂😂
OdpowiedzUsuńPiękna córka🤩
Świetna wycieczka!!
My tez smiejemy sie z tych ich sniadan, zawsze i wszedzie podawanych jak u mnie na urodziny dla gosci.
UsuńA wycieczka wcale jeszcze nie skonczona, beda kolejne dni, wiec zapraszam.
Będę będę:)
UsuńA jeszcze mnie smieszylo. do łez jak pan domu wracał z pracy i w garniturze bawił się z wnukami 😂
Nie no, KLAN to doskonala komedia, zajrzyj przy okazji na strone na FB Beka z Klanu, niektore komentarze pod kolejnymi odcinkami sa, ze boki zrywac, a bohaterowie maja ksywki rownie zabawne, np. L-zunia, Koniaczek, Jelopold, Sapiello, Domi i wiele innych, juz nie pamietam, bo dawno nie bylo KLANU. :)))
UsuńA właśnie
UsuńJest jeszcze kręcony??!!
Tak, juz zaczeli, ale emisja bedzie po wakacjach.
UsuńMuszę kiedyś jeszcze zobaczyć kilka odcinków!!
UsuńNie zapomnij przy okazji zagladac na strone fb Beka z klanu, posmiejesz sie przy okazji. ;)
UsuńCudowna JEST TA LUBEKA!!! TE PRZEJŚCIA SUPER- HIPER. UWIELBIAM MARCEPANOWE SŁODYCZE, OGÓLNIE BIORĄC "MIGDAŁOWA" JESTEM. OSTATNIO WŁAŚNIE W CHARAKTERZE OBIADU SKONSUMOWAŁAM MIGDAŁY I RODZYNKI.
OdpowiedzUsuńPAMIĘTAM Z DZIECIŃSTWA, ŻE NA ŚWIĘTA WIELKANOCNE ZAWSZE DOSTAWAŁAM TAKĄ ZABAWOWĄ MINIATUROWĄ "ŚWIĘCONKĘ" - WSZYSTKO BYŁO WŁAŚNIE Z MARCEPANA I MOŻNA BYŁO TO W DRUGI DZIEŃ ŚWIĄT ZJEŚĆ.
Marcepana nie idzie zjesc za duzo naraz, wiec to bezpieczny "slodycz", zostaje na dluzej. ;) Pamietam te wyroby z marcepanu, kiedy bylam dzieckiem, ale nie pamietam, kto je produkowal, czy prywaciarze, czy jakas firma.
UsuńChyba tylko prywaciarze, raczej nie któraś duża firma.
UsuńI pewnie byl tamten marcepan troche oszukany, za to smakowal najlepiej na swiecie.
UsuńDobrze, że zdążyłaś wybrać się do córki, bo szkoda by było tego nie zobaczyć.
OdpowiedzUsuńTa labiryntowa zabudowa urokliwa, ale najbardziej podoba mi się ratusz, niezwykle ciekawy!
Lubię migdały, a marcepany nie, są dla mnie za słodkie. Tak że nie skusiłyby mnie te wspaniałości, chyba że dla tych ozdobnych pudełeczek, pewnie kupiłabym tak jak ty na prezenty.
Ja lubie skubnac marcepan, ale tego nie da sie duzo zjesc, czlowiek by umarl z przeslodzenia. W tym sklepie sprzedaja nie tylko marcepan, ale i likiery, wina, albo mocniejsze napitki, czekolady - wszystko oczywiscie z nuta marcepanowa, ale nie sam marcepan. Cos bys dla siebie znalazla na pewno.
UsuńRatusz jest zachwycajacy.
Ale tam pięknie. Zazdraszczam.
OdpowiedzUsuńFakt, jest pieknie, ale tez drogo i tloczno jak to bywa w atrakcjach turystycznych. Ale z pewnoscia chcialabym tam mieszkac.
UsuńLabirynty zdecydowanie zwyciezaja, ale by ni sie podobalo w nich bladzic...no i marcepany, uwielbiam. A Twoja corka przeurocza, taka kobieca...grayulacje!
OdpowiedzUsuńTo nie moja zasluga, dziecko pracowicie cwiczy te swoje fitnesy, to i figure sobie wyrobila ;)
UsuńSuper wycieczka, cudnie tam jest ;) Pozdrawiam, dobrej nocy :)
OdpowiedzUsuńTo fakt, jest tam cudnie, nawet nie myslalam, ze az tak.
UsuńKlimatyczne miejsce :)
OdpowiedzUsuńBardzo! Dlaczego nie urodzilam sie bezwstydnie bogata, zeby moc sobie tam zamieszkas? :(
UsuńCoraz bardziej mi sie to miasto podoba :). Jednak ten marcepanowy mus duzym lukiem ominac - marcepan to moje zatracenie i dotad nie moge zrozumiec dlaczego w kraju, w którym materialu wysciowego w bród, marcepanu raczej ze swieczka szukac, a juz u "nuestros hermanos" znajdzie sie bez problemów :(((.
OdpowiedzUsuńJakich braci masz na mysli?
UsuńJa tez bardzo lubie marcepan, ale nie da sie tego duzo naraz zjesc, bo zaczyna byc mdlo i za slodko. W tym sklepie czulam sie jak male dziecko otoczone zabawkami. Ceny jednak zaporowe, i chwala panu, bo wykupilabym wszystko. :)))
Ale fajne zwiedzanie.Bardzo mi się podobało.Ogldałam zdjęcia parę razy.A słodkości ...mniam pycha.A te smarowidła ,,aż mi slinka pociekła.Zamawiam sobie takie pasty do smarowanie.Orzechową i chałwową.Zrobiłam tomograf o którym pisałam .zebrało się czterech lekarzy i zgodnie orzekli,że mam pozostałość w kości po wyrwaniu 4.Jest to obce ciało na tę chwilę.I to się otorbieliło i jest tam stan zapalny.Trzeba to wyczyścić.Po trzech latach bólu mam wkońcu diagnozę.
OdpowiedzUsuńCzyli dentysta, ktory usuwal Ci zab jest partaczem i niedoukiem. On powinien od razu zauwazyc, ze zab, ktory usunal, nie jest w calosci, to widac na pierwszy rzut oka. Powinnas do niego pojsc i mu nauragac od ignorantow stomatologicznych. Biednas Ty! Jeszcze musisz poddac sie usuwaniu resztek spartaczonego zabiegu.
UsuńMialam obserwatorow, ale potem mi znikneli, zreszta nie dla poklasku pisze, wiec co za roznica, ile osob mnie obserwuje. :)
OdpowiedzUsuńCorcia stanela na wysokosci zadania, nie nudzilas sie. Piekne miasto i tyle do zobaczenia, a czasu malo. Marcepanowy swiat - jak bajka!
OdpowiedzUsuń