Na pewno wielu z Was zaskoczyl brak nowego posta z samego rana, tego dodatku do porannej kawy.
Wczorajszy dzien nie byl dla mnie szczegolnie dobry, wpedzil mnie w nie tylko w zrozumiala melancholie, zwazywszy na date, ale sprawil cos wiecej.
Praktycznie wszystkie wpisy na blogach byly jakby przez kalke pisane. Jak nie migawki z cmentarzy (dobrze, ze czasem z tych wartych obejrzenia), to znow smetne wzdychania nad kruchoscia i ulotnoscia zycia, ckliwe wspominanie drogich nieobecnych, napomykanie, ze tlumy, ze komercja, ze cos strasznego i w ogole, ale jednoczesnie niesmiale usprawiedliwianie sie z wlasnych bytnosci na cmentarzach, bo rodzina naciskala, bo taki nastroj, bo swiatelka. Czyli normalka. Jakby nie mozna bylo powzdychac w domu, a na cmentarz wybrac sie innego dnia.
A ja, durna, jestem jak gabka, chlone te smute i wali mi na dekiel. Tak bardzo mnie zdolowaly doniesienia z cmentarnego frontu, przywolywanie duchow i poddanie sie depresyjnemu nastrojowi, wyzierajacemu z kazdego kata, ze wieczor spedzilam na chlipaniu, co poskutkowalo opuchnietymi slepiami i bolem glowy. Nawet telewizja katowala ponuro, czarno-bialo i grobowo.
Do tego wszystkiego, jak za dzialaniem czarodziejskiej rozdzki, pogodny pazdziernik zmienil sie w deszczowy listopad, nie moglam wiec rzucic tego brniecia w coraz bardziej zwisly nastroj i isc sobie z Kira, gdzie oczy poniosa. Poszlam wiec do lozka, ale sen nie chcial nadejsc. Mysli kotlowaly mi sie pod czaszka. Chcialam czytac, ale i z tego nic nie wyszlo, bo oczy wprawdzie przebiegaly po literkach, ale mysli byly gdzie indziej i nie bardzo wiedzialam, co czytam.
I tak, naladowana ta funeralna energia, tluklam sie po nocy po mieszkaniu, niewiele spiac, za to rozmyslajac o najbardziej nieprzyjemnych zagadnieniach tego swiata.
O Butchu, ktoremu los zeslal niespodzianke na dzien wszystkich swietych, o jego psach, o moim Fuslu, o Kirze, ile jej zycia zostalo i jak ja przezyje jej odejscie, o rodzicach i jak ja sobie poradze ze wszystkim, kiedy nastapi najgorsze.
A glowa lupala mnie coraz bardziej, oczy coraz bardziej piekly. Wreszcie obudzil sie maz, zainteresowany moim straszeniem po nocach, wiec na jego grzeczne pytanie, cos tam odburknelam i poslalam go w diably, czyli z powrotem do lozka.
Nie mialam ochoty, ani natchnienia zamieszczac nowego postu. Myslalam naiwnie, ze nowy dzien przyniesie jakas zmiane nastroju, moze tez lepsza pogode. Nie zmienilo sie nic.
To fakt Panti też mam już dość tych blogowych smęceń, czas na zmianę temu, poczekaj za chwilę będzie świątecznie, tak z kilka tygodni .....
OdpowiedzUsuńBuziaki ślę, głowa do góry :)
Ilonus, jesli Ci sie wydaje, ze ten hurra-swiateczny optymizm na blogach, w jakikolwiek sposob poprawi moje samopoczucie, to chyba sie mylisz. Bo komercja zdolala mi rowniez swieta obrzydzic, juz teraz mam ich dosc, bo sa wszedzie, w sklepach, na blogach, az strach lodowke otworzyc.
UsuńNa razie glowa mi zwisa, nie wiem, czy zdolam ja dzisiaj dzwignac do gory. :(
Buziaki
Ach ten świąteczny czas to raczej sarkazm ...bo zanim te święta nadejdą do po dziurki w nosie będę je mieć , pamiętam to z zeszłego roku :)
UsuńJuz sie boje! Znow bede miala zwisly nastroj. :(
UsuńNo i dlatego nie lubię tego święta.Wolę na cmentarz pójść innego dnia a nie dlatego że trzeba i wypada. Ale na szczęście aż tak nie przeżywam mam na to wyuczony sposób zamykam klapkę w głowie i nie myślę.
OdpowiedzUsuńTez tak myslalam, ze klapka i szlus, ale nie ma sie gdzie skryc, bo z kazdego kata wylaniaja sie duchy i nieboszczyki.
UsuńJa, co prawda byłam wczoraj na cmentarzu, ale nie z okazji jakichś tam świąt tylko pojechałam zapalić świeczkę na urodziny mojej mamy, które były wczoraj właśnie. Załatwiłam wszystko rach ciach, ciach i wróciłam do domu zdegustowana tłumem i niemiłymi ludźmi, którym przeszkadzał mój rower nawet jak nie przeszkadzał...
OdpowiedzUsuńA nastrój miałam taki, że potem nie mogłam sie na niczym skupić. Wszędzie jakieś smutki i cmentarze. W TV nic ciekawego! W rezultacie pól dnia przespałam... Może to pogoda się zmienia? ;)
No wlasnie! Wszystko naraz nie pozwala zapomniec, odciac sie od tego grobowego nastroju. Dobrze chociaz, ze tutaj nie mam tego cyrku, bo chyba bym zwiariowala do reszty.
Usuńhehhhh i cóż tu napisać... ja starałam się czytelników niejako zaskoczyć zachowując nudny tego dnia funeralny temat:D
OdpowiedzUsuńA jednak i Tobie sie udzielilo, bo pozostalas w temacie.
Usuńpozostać pozostałam ale wniosłam coś świeżego i ciekawego mniemam.
UsuńKazdego innego dnia tak, ale tego dnia wlasnie mialam totalny przesyt smiertelnym tematem :)))
UsuńListopad jest smętny sam w sobie, a tematy funeralne mocno przykładają się do tej smętności. Na każdego to przychodzi, takie myśli, prędzej, czy później, chociaż żadna to dla Ciebie pociecha.
OdpowiedzUsuńOd tego jest blog, żeby sobie pomarudzić na blichtr, komercję, tłumy ludzi, tudzież uciec trochę od tematu, wrzucając ruiny Kłomina i jeniecki cmentarz w pobliżu tamże ;)
Panterko, mam nadzieję, że otrzepiesz się wkrótce z tego cmentarno - mentalnego kurzu, życzę Ci tego szczerze, bo wiem, jakie to męczące i straszne, kiedy człowieka takie coś opada.
Na razie nadal pochlipuje, choc wcale nie chce, ale jakos nie udaje mi sie przestac.
Usuńa ja nie napisałam nic, a z ostatniego posta straszyły cudownie kolorowe dyńki i Twój zombiak
OdpowiedzUsuńna cmentarzu nie byłam, bo została w Uć, gdzie nikogo nie mam
za to oglądałam horrory i było mi bardzo wesoło i straszno i ciepło pod kołderką;P
:****
O, i to jest prawidlowe swietowanie! To jakas tradycja narodowa, wciaz plakac i drzec szaty? W koncu mnie sie to plakanie poudzielalo.
UsuńListopad, to miesiąc najgorszy ze wszystkich i trzeba go jakoś przetrwać. Święto zmarłych, to taki czas, kiedy dumamy, wspominamy...po to żeby za chwilę ruszyć w dalszą drogę. Może jest to potrzebne, żeby docenić to co, tu i teraz :)
OdpowiedzUsuńŚciskam Cię Panterko.
Tylko widzisz, ja sobie wspominam o swoich zmarlych przez caly czas i ten "przymus" wspominania w okreslony dzien roku jakos mi nie lezy. A tu co? Przez rok caly groby zaniedbane, bez kwiatow i zniczy, a pod koniec pazdziernika szal czyszczenia i odchwaszczania? Potem znicze i zwiedle wiazanki tkwia do nastepnego roku, o ile ich ktos wczesniej nie ukradnie?
UsuńEhhh... Nie lubie robic niczego na komende.
Buziolki
A to już zostawiam sumieniu, ludziom którzy traktują ten dzień jak święto, w które należy zastawić nie tylko groby, ale także stoły. Bo jak obserwowałam te niezmierzone tłumy, "zawalone" parkingi samochodami, bo ludziska kupowali całe wózki zaopatrzenia spożywczego...to mi się niedobrze robiło. Nie znoszę przesady i takiego epatowania...właściwie, to nawet nie wiem czym?...bogactwem?....."miłością" do przodków?....Wszystko co na pokaz, nie jest szczere.
OdpowiedzUsuńTo niestety coraz czestsze zjawisko, zanika cel i idea, kroluje pieniadz i komercja. Z kazdym jednym swietem katolickim jest podobnie i dlatego wszystkie coraz mocniej mnie denerwuja i sklaniaja do tego, zeby je zlekcewazyc i nie swietowac. Juz taka przewrotna jestem.
UsuńZauważyłam brak nowego posta, czego, prawdę mówiąc spodziewałam się nawet. Analogicznie jak u mnie. Choć nie ukrywam, że brała mnie chętka, by coś obrazoburczego palnąć. Jednak ugryzłam się w wirtualny jęzor i dobrze jest. Jak przez kalkę, powiadasz; bo takie to i święto. Nie było zatem potrzeby powielać tego, co w innych miejscach tak zgrabnie zostało powiedziane:-). O zmarłych myślimy zawsze; ich cząstka nieustannie nam towarzyszy. Refleksje o przemijaniu ...towarzyszyć muszą każdej rozumnej istocie.
OdpowiedzUsuńA gdyby tak... wszyscy powstrzymali sie od kalkowego wpisu? Fajnie by bylo... Ehhh, pomarzyc!
UsuńA gdyby tak założyć, że Twój humor, Panterko, zależy od Ciebie, a nie od nas? :))
UsuńBiedna jesteś, że aż tak się sama zamęczyłaś! Dobrze, że te obchody nie trwają tydzień, bo co by to było!
Buziaki:*
Nie my, nie Wy, nie oni ani ja, to opaczna opatrznosc i splot okolicznosci niesprzyjajacych wpedzil mnie w te czarna dziure beznadziei. :(((
Usuńnie lubię tego święta, ale pamietaj, ze jednak większość ludzi idzie na groby z potrzeby serca. i wcale nie robią tego tylko w tym dniu. lata temu całe i ja chodziłam. ba, po smierci mamy chodziłam w każdą sobotę lub niedzielę, choć bardzo daleko miałam.
OdpowiedzUsuńskomercjalizowały się wszystkie święta, te także.....
nigdy nie lubiłam tłumów, już jako dziecko nie przepadałam za chodzeniem na groby w tym dniu.
i głównie z tego powodu przestałam chodzić. a teraz kiedy całkiem sie wyprowadziłam....
moje dzieci chodza, choć niekoniecznie pierwszego..
tak więc niech każdy robi co chce, a ty pozwól im to robić. i niech ci sie nie udziela ponurość tego dnia.
ja nie wiem, my polacy wszystkie święta obchodzimy na smutno. nawet te wesołe. co za naród....
Pamietam, Ewcia, juz wszyscy dbaja, zebym przypadkiem nie zapomniala ;)
UsuńI ja chodzilam na cmentarze, nawet juz bedac tutaj, ot, na obce groby, tak symbolicznie znicz zapalic, nawet lubilam te chwile samotnej (trudno uwierzyc, nie?) refleksji na prawie pustym cmentarzu. Teraz wszystko mnie drazni, ta nachalnosc, jakis przymus. Nie wiem, jak to nazwac. A moze to ja sie zmienilam?
ty się zmieniłaś, ja się zmieniłam, świat wokół nas się zmienił. i wcale mi się nie podoba to, co widzę.
Usuńjedyny cichy cmentarz jaki pamiętam, to żydowski. zamykany, żeby się byle kto nie pałętał, ale piękny...przygotowywałam się tam do matury. oczywiście obie z koleżanką znałyśmy sekretne przejście.
Ehhh, stara pierdola sie ze mnie robi, marudna i utyskujaca na wszystko dookola ;)))
UsuńNa moim Podlasiu jakoś spokojnie się obeszło.Może dlatego,że w moim rejonie sami prawosławni mieszkają i odpowiednikiem wczorajszego święta jest Przewodnia Niedziela ?
OdpowiedzUsuńWolne od pracy,więc rodzinnie zajęliśmy się codzienną robotą(jak to na wsi).
W te dni nie paczam TV(choć ja w ogóle nie paczam,nie latam po necie i nie wyruszam z domu nawet).
Cośtam na swoim blogu zaczęłam pisać,ale temat chodził mi po głowie dawno,dawno.Na razie wisi jako roboczy ;>
A rok temu 1.11 http://dziewczynazewsi.blogspot.com/2012/11/zeby-mi-sie-zawsze-tak-chciao-jak-dzis.html
Proszę Pantero byś pogłaskała mego pupilka,łyknęła nalewki i wlazła pod koc.Tuż za piecem jest bardzo ciepło i sympatycznie.Wino plumka,piec daje ciepełko,kot mruczy i jeśli chcesz to Ci ciasta przyniosę.Ciepłe jeszcze ;D
Pozdrawiam!
Kruszynko, nielatwo bedzie, jako ze nie dysponuje piecem, a za kaloryfer sie nie zmieszcze :))) Ale wlasnie zalegam pod kocem, a mruczanka zalega na mnie na wierzchu i mruczy.
UsuńCiastem oczywiscie nie pogardzimy, bo lubimy, jak nam tylki rosna, a ciasto, czekolada i herbata z pradem sa faktycznie najlepszym lekarstwem na chandre. Oraz swiadomosc, ze ktos mi wspolczuje, szczegolnie ona.
Sciskam! I dziekuje
...to już nie swięto, to kołomyja. Trzymaj się, a czekolada nastrój poprawia...
OdpowiedzUsuńMoze byc czekolada :)))
UsuńJak mam dola to ogladam zdjecia z wakacji - pomaga. Wlacz komputer i poprzegladaj zdjecia od razu bedziesz miala lepszy nastroj do tego herbatka z pradem (zrobie i podam). Kruszynka ma cieple ciasto i robimy impreze:))
OdpowiedzUsuńOczywiscie bardzo chetnie zjem i wypije, bo Wasze towarzystwo i dobre slowo jest najlepszym lekarstwem na spleen, jaki mnie dopadl z nagla :)))
UsuńSlowo wsparcia jest bezcenne!
Kochana Pantero :-)
OdpowiedzUsuńJak człowiek raz do roku posmęci, powspomina to mu nic nie będzie.
Ja wychodzę z takiego założenia.
Ostatnio miałam tyle nerwów z Internetem ,
że nawet pierwszy listopada wydał mi się sympatycznym świętem
i nic mnie nie zdołowało na szczęście.
Życzę Tobie słońca dużo i być może to poprawi Ci nastrój ...
Wiem, Krysiu, tak mnie jakos dopadlo i trzyma. Wszystko naraz, pogoda, ten szczegolny dzien, przypadek Butcha - moze bylo tego za duzo na jedna osobe, wiec peklam. Ale powoli skladam sie z powrotem do kupy :))
UsuńPantero, to na emigracji tak się czuje... u siebie, wśród znajomych żyjących i tych już milczących można się zadumać... porozmawiać, porównać i znów zadumać...
OdpowiedzUsuńListopadowo pozdrawia echem zaduma.
Zadumo droga, odbijajaca sie czkawka... eee... to jest... Echem, zadumuje sie i zadumuje, rozmyslam namietnie i... oddycham z ulga, ze nie musze przezywac tego armagiedonu live.
UsuńSciskam coraz weselej po ciescie, czekoladzie i "herbatce" z komentarzy powyzej :)))
Ucztowanie udzieliło się wirtualnie... czkawką, feee, kawka, czekoladką... tradycja żyję w narodzie zwanej społecznością wirtualną w ten wieczór zadumy.
UsuńDobrze, zamieniam echo na czkawkę... jak szaleć to szaleć póki co na tym padole. :/
Zadumana Czkawko, bedzie juz tylko lepiej, wiec szalejmy. Po nas chocby potop! ;)
Usuń...po nas choćby potop świątecznej zadumy... lub czkawki :)
UsuńW perspektywie nastepna czkawka swiateczna bleee... ;)
UsuńOczywiscie, pełną gębą czyli gąbką.
UsuńCzkawkowo aż do zgagi... i następnych świat znacznie dłuższych i obfitszych, palących i świecących bombkowo...ach i och!!!! życzy zgaga ;).
Chcialas chyba powiedziec do urzygu swiatecznego :)))
UsuńRaczej do używu świątecznego. Ja kocham święta. Wszystkie. Wybacz :).
UsuńWybaczam ;) Powiem wiecej, niech kazdy kocha, co i kogo chce, bo gdyby wszyscy w kochaniu byli jednakowi, mozna byloby umrzec z nudow. Na smierc! Jedyne, co ja kocham, to swiety spokoj :)))
UsuńNo to kocham świętości... ze świętymi krowami włącznie ;). Jaka ulga wyznaniowa :).
UsuńPantero, wesołego alleluja :).
Niech sie swieci! Ten Aleluj ;)))
UsuńO, humorek trochę lepszy? :)
UsuńAno lepszy! Juz nie chlipam, a nawet sie podsmiewam :)))
UsuńTo się cieszę :))
UsuńNaprawdę.
Mnie tez jakis ciezar spadl z piersi mej bujnej :)))
UsuńOj tam... Nie daj się tej aurze... Pójdź na spacer :), najlepiej w dzień :D...
OdpowiedzUsuńAle w taki deszcz? To juz wole spod kocyka nie wylazic. Nawet Kira nie ma ochoty i zalatwia sie w biegu :)))
UsuńNie wiem , co napisać
OdpowiedzUsuńLubię zwiedzać stare cmentarze, wyobrażam sobie jak żyli , co przeżywali , na pewno nie gonili jak dziś ale na pewno było im trudniej. Najczęściej na te cmentarze ( we Wrocławiu są dwa stare żydowskie) chodzę jesienią. Do taty , rodziców ,męża i jeszcze kilku znajomych zmarłych chodzę częściej, można powiedzieć bardzo często.Zawsze 1-go listopada (chyba, że miałam dyżur to nie mogłam) starałam się być na cmentarzu i wysłuchać mszę. Tak mnie nauczyli rodzice. Tato już ciężko chory nie mógł uczestniczyć ale kazał otworzyć okna i słychać było pewnie co nieco mszy z cmentarza oddalonego 2km , Pamiętam jakie to było dla niego ważne , minęło 16 lat od jego śmierci i chodzę często by pomodlić się, wyżalić, pogadać , opowiedzieć o radościach i smutkach ale też stoję 1 go listopada podczas mszy przy grobie..... rozmyślam.
Uważam, że dobrze, że jest taki dzień czy dni bo są tacy , którzy pamiętają ale są tacy którym trzeba przypomnieć by zatrzymali się na chwile i zastanowili. Nie muszą iść na cmentarz . chciałam napisać prawdziwie ale nie na smutno a trochę tak wyszło, przepraszam.
Panterko, mam nadzieje , że czujesz się już o wiele lepiej , ja uśmiecham się do Ciebie ale pewnie i wiele innych osób , które tu tak pięknie komentują Pozdrawiam
Widzisz, Iza, u ludzi glebokiej wiary jest zapewne inaczej. Wiekszosc jednak w tych tlumach na cmentarzach to wyznawcy wiary mocno powierzchownej i sa tam jedynie dlatego, ze musza, ze wypada.
UsuńJa jestem ateistka i przygladajac sie tym cmentarnym igrzyskom, odczuwam zalosc. Pamiec o swoich bliskich mam w sercu i nie obnosze sie z nia jedynie "z okazji", jak czyni to wiekszosc, odhaczajac obecnosc na cmentarzu(ach), by wreszcie moc zasiasc przy stole i golnac sobie jednego. To nie potrzeba pedzi ich na cmentarz, chyba przyznasz mi racje. Bo nie zmarli potrzebuja naszych wizyt na grobach, ale zyjacy.
Mnie juz przeszedl smetny nastroj, odpoczelam, uspokoilam sie. Jest mi naprawde lepiej na skutek Waszych komentarzy, tak bardzo podnoszacych na duchu. Jest dobrze!
Sciskam mocno
Panterko może to zabrzmi śmiesznie ale wierzę , ze życie po śmierci jest. Może nie dosłownie niebo i piekło a to święto również i dla nich. Jak w "Dziadach" Nie jestem fanatyczką wiary, ale wiara mi pomaga. Do tej pory przeżywam odejście mojego taty, po śmieci nie mogłam sobie poradzić i zrozumieć że go już nie będzie. On umierając wiedział , że bardzo przeżywamy. Koszmarnie mi było trudno, w głowie mętlik , przypominały mi się historyjki, które nam opowiadał . Jedna z opowieści, która od taty słyszałam jeszcze w dzieciństwie : o dwóch kolegach , którzy przysięgali, cokolwiek się wydarzy zaproszą się na swoje wesele. Jeden z nich zmarł , ten drugi na własnym ślubie przypomniał sobie o przysiędze, poszedł i zaprosił kolegę..... Czy to bajka czy nie , ale w głowie miałam mętlik, Po kilku dniach od pogrzebu miałam bardzo dziwny sen. Tato porozmawiał ze mną , wiedziałam, że nie żyje, ładnie wyglądał nie cierpiał , za chwilę znaleźliśmy się w dziwnym miejscu.nie chcę tu pisać o szczegółach, które na pewno prawie nikt nie uwierzy ale po tym śnie zrozumiałam , uspokoiłam się trochę. A a'prpo odwiedzania grobów raz do roku, dziś usłyszałam - dziennikarz powiedział kawał: Obok siebie leżały w grobie dwie kobiety. Jedna z nich mówi do drugiej- wiesz wszystko jest w porządku ale czy nie mogłabyś tym swoim powiedzieć by nie deptali tak, ta druga odpowiedziała- przyzwyczaisz się , z resztą to tylko raz w roku.
OdpowiedzUsuńTym razem też myślałam inaczej a napisałam inaczej,
Dobrej nocki , papapa
Izuniu, ja jestem racjonalna do bolu, zreszta pisalam o tym niejednokrotnie i wszystko, czego nie moge ogarnac zmyslami, dla mnie nie istnieje. Do tego zaliczam takze zycie po zyciu, tak zwana druga strone. Dla mnie czlowiek przestaje istniec z chwila smierci, dalej sa juz tylko procesy gnilne. Jednak pamiec pozostaje na zawsze, bo najgorzej zostac zapomnianym, kiedy przekroczy sie prog zycia. I to jedynie moge nazwac zyciem posmiertnym. Moze wlasnie tak jest?
UsuńKazdy z nas, bez wzgledu na wiare lub jej brak, bardzo przezywa odejscie najblizszych, zwlaszcza rodzicow, bo wtedy konczy sie dla niego pewien zyciowy etap, metaforyczne dziecinstwo.
Dobrej nocy, Izus, mykam do wyrka!
Mnostwo komentarzy i juz jest nastepny wpis stad domyslam sie, ze Twoj nastroj lepszy, ale dodam swoje trzy grosze. Kilka komentarzy bardzo podobalo mi sie, np. Ewy z Mazur, ze ludzie chodza z potrzeby serca oraz oczyiwscie, ze jest komercjalizacja, ale niech robia co chca oraz, ze Polacy to narod, ktory wiele swiat obchodzi na smutno. Jakiez to jest inne od Amerykanow, ktorzy biora wszystko na wesolo i czesto bardzo glosno (stad sa czesto nielubiani w innych krajach). Dzisiaj jest maraton w NY, jak zawsze w listopadzie. Rok temu zostal odwolany z powodu huraganu Sandy co bylo ogromnych rozczarowaniem poniewaz wszystko bylo zorganizowane oraz wiekszosc uczestnikow przyleciala do USA. Zlosc, frustruacja smutek tak bylo rok temu, a teraz wszyscy powatrzaja – To jest kolejny dzien - It is another day. I tak juz bedzie do konca naszych dni, kolejne 1 listopad, kolejne swieta, kolejne smutki i na szczescie kolejne radosci. Zycze milego dnia.
OdpowiedzUsuńJa tez zdazylam sie odzwyczaic od takich martyrologicznych nastrojow, patosu przeplatanego z komercja, wzdychaniem przerywanym wyrzekaniem na sasiada. Cale blogowisko pokrylo sie zalobnym calunem, wiec mi sie udzielilo i tez popadlam po kokardy w to bagnisko smutku.
UsuńAle mi przeszlo! :)))
Serdecznosci, Halutka!