Corcia rzucila propozycje, zebysmy jeszcze raz pojechaly do Timmensdorf, moze nie bedzie tak wialo, ale ja nie mialam ochoty jeszcze raz tam jechac, natomiast dobrze mi brzmialo Travemünden, a informacje z
wikipedii i zdjecia w internetach zachecaly do zwiedzania. Corka usilowala mnie przekonac, ze nie ma tam nic do ogladania, ale w koncu stanelo na tym, ze jesli rzeczywiscie nic nie bedzie, to szybko sie stamtad ewakuujemy gdzie indziej. Ale nie bylo takiej potrzeby.
Znalazlam w sieci zdjecie lotnicze stamtad. To, co na mapce zaznaczylam zielona strzalka, to betonowy cypel, na koncu ktorego stoi mala latarnia morska, na zdjeciu to ta cienka kreska wystajaca z ladu w morze. Widac wyraznie hotel, a nawet stara laternie z cegly. Po tej stronie to nabrzeze nad Trave, a na lewo od cypla to juz Morze Baltyckie.
Najpierw lazilysmy bulwarami wzdluz rzeki Trave, tamtedy prowadzi szlak promowy do Skandynawii, widac zreszta na mapce te przerywane linie miedzy Travemünde a polwyspem Priwall (mozna sobie mapke powiekszyc kliknieciem). To absolutnie typowa miejscowosc urlopowa, pelna straszliwie drogich butikow z klamotami, pamiatkami i roznych lokali gastronomicznych, od smazalni rybek po lodziarnie, tez nie najtanszych. Tam trafilysmy na kolejna filie Niedereggera, wiec odplakalysmy zawyzone ceny i zafundowalysmy sobie, a wlasciwie ja nam zafundowalam lody marcepanowe. Warte byly swojej ceny.
Snulysmy sie po tym deptaku dluzsza chwile, ogladajac rozniaste statki, lódki, zaglowki, motorowki, troche rozgladalysmy sie po sklepach i ogladajac porozstawiane rozne rzezby wiatrowe, ktore poruszaly sie wraz z podmuchami. Aaa, dmuchalo wprawdzie, ale nie tak drastycznie jak dzien wczesniej.
Na samym nadbrzezu, oddzielona od tlumow turystow jedynie niska barierka, siedziala na jajach samica labedzia, zupelnie nie reagujac na obecnosc zainteresowanych i fotografujacych ludzi. W pewnym oddaleniu stal sobie pod pomostem tatus i tez niczym sie nie przejmowal. Kiedy pomyslalam, ze nasze getynskie samce nie pozwola dojsc do brzegu stawu, gdzie na wyspie na srodku siedzi samica na jajach, to z podziwu wyjsc nie moglam, jak tych dwoje bylo wyluzowanych i przyzwyczajonych do obecnosci tych tlumow. Pozniej jeszcze spotkalysmy druga pare, rownie blisko trasy, ktora przemieszczaly sie setki, a moze i tysiace turystow.
|
Alte Vogtei z 1551 roku. To siedziba wysokich urzednikow prawniczych w sredniowieczu |
|
Kiedy jadlysmy lody, przeplynal obok dostojnie i powoli prom do Helsinek |
Nad miasteczkiem goruje 119-metrowy hotel sieci Maritim, ktory ma swoje obiekty praktycznie wszedzie, rowniez na plazy w Timmensdorf albo w gorach Harzu, gdzie spedzalismy weekend, ktory zafundowaly nam corki na 25 rocznice slubu. Stara latarnia morska na jego tle wydaje sie taka malutka.
|
Zaglowiec PASSAT, bark z 1911 roku, dzisiaj statek-muzeum |
|
Wypasiony statek strazy celnej |
|
Stad kieruje sie ruchem jednostek plywajacych, wieza kontrolna |
|
A to jest stara boja graniczna, na mapce mozna zobaczyc, ze drugi brzeg Trave to juz Meklemburgia-Przedpomorze, kiedys DDR. Dzisiaj ta boja to pomnik |
Tu wlasciwie konczy sie Trave i jej nabrzeze, wchodzimy na betonowy cypel.
|
Jakies inne ptaszysko spi sobie, nie przejmujac sie ludzmi |
|
Bardzo przepraszam za te mewy, za ich ilosc, ale jestem chyba uzalezniona. Mialam ich znacznie wiecej, wybralam najciekawsze. |
Skrecamy obok hotelu w prawo i kopytkujemy po nadmorskiej tym razem promenadzie w kierunku Niendorf. Zaraz na poczatku natknelysmy sie na taka perelke.
|
Zabawne umocowanie lusterek bocznych na kolach zapasowych |
Minelysmy okazaly budynek bylego kasyna, obecnie jest to hotel pieciogwiazdkowy i stojacej w glebi stacji kolejowej z informacja, o ktorej odjezdza nastepny pociag do Lubeki.
Wprawdzie nie bylo az tak cieplo, zeby sie kapac, zreszta flaga byla czerwona (dlaczego czerwono-zólta?), ale nie brakowalo surferow, wiec ratownicy na wiezy tkwili na posterunku.
Promenada po prawej stronie miala plaze i morze, po lewej zas wypasione wille. Ehhh... moc w takiej zamieszkac... z widokiem na morze...ehhh...
|
Byla willa Possehla, handlowca z poczatku XX wieku, teraz restauracja |
|
Tutaj juz dobrze wialo |
|
Hotel Maritim zostal daleko w tyle |
Na ostatnim zdjeciu widac juz plaze w Niendorf, kawal drogi zrobilysmy. Stad zawrocilysmy w okolice hotelu, gdzie zostawilysmy samochod i pojechalysmy do domu, gdzie przygotowalysmy cos do jedzenia, bo nie chcialo nam sie juz wychodzic.
Na promenadach czy wiejskich drozkach
pozostancie zdrowi.
Dokonałaś dobrego wyboru. Bardzo ciekawa wycieczka. A Twój zachwyt mewami w pełni zrozumiały- piękne ptaki!
OdpowiedzUsuńPrzed kazda wyprawa staram sie zasiegnac jezyka w guglach, co na miejscu jest ciekawego do ogladania, moje dziecko natomiast kieruje sie pogloskami :))) Moja metoda okazala sie lepsza.
UsuńMewy to bandziorki, dla mnie jednak pozostaja ptakami egzotycznymi, bo nie mam ich na codzien, stad moja nimi fascynacja.
Ale świetna wycieczka i ta woda blisko Ciebie. Choć mieszkać przy morzu bym chciała, to nie za bardzo mi by odpowiadała ta ogromna rzesza wędrujących ludzi przy ogrodzeniu domu. Już widzę te sterty śmieci, szczególnie w Polsce lądujące za płotem...
OdpowiedzUsuńZe wzgledu na czeste i silne wiatry tez raczej nie chcialabym miec okien z widokiem na morze. Latem to jeszcze, bo tam nigdy nie jest za goraco, ale w zimie juz niekoniecznie. Moim marzeniem jest dom nad jeziorem, duzo spokojnej wody. Choc tam znowu komary spac nie dajo :)))
UsuńTa wycieczka podoba mi się o wiele bardziej niż poprzednia. No i ta perełka, też bym się zatrzymała na sesję. Zresztą zawsze to robię jak widzę coś takiego. To w Szwajcarii częsty widok i popularne hobby. ^_^
OdpowiedzUsuńTydzień temu fotografowałam wyklute już łabądki. I znowu na "świeże" łyski nie zdążyłam! Były jeszcze puchate, ale już czarne.
"Swieze" lyski - no ja nie mogie!!! :))) Tez kiedys polowalam na male kaczatka, gasiatka, lysiatka, labedziatka i kurczatka wodne. Odkad chodze z Toya, musze jej pilnowac i nie spuszczac z niej oka, a tym samym nie moge sie skupiac na fotografowaniu. Dawno nie focilam pisklakow, ale jak juz ide, to wole wybiegac psa, zamiast sama tylko fotografowac. Z Kira nie bylo takich wyborow.
UsuńSuuper fajnie.U nas za oknem 30 w cieniu.tak mi się spodobało,że bym wskoczyła do wody.Moim marzeniem jest domek z bali.Może być w Jelczu.Dobrze,że się tak wyrwałaś z domu.Odpocząc.
OdpowiedzUsuńU nas tez szykuje sie niezly upal, przy czym zapowiadaja jeszcze gwaltowne burze, z orkanami i gradem wlacznie. Na razie jednak niebo jest absolutnie czyste. Tez mi tej wody brakuje, do ktorej moglabym sobie wskoczyc, kiedy jest za goraco. Na miejski basen nie mam ochoty.
UsuńNajbardziej spodobały mi się rzeźby!
OdpowiedzUsuńA takim autkiem moje dziecko do ślubu jechało w październiku:)
Te stare auta maja dusze, wspolczesne sa jakies takie... nawet nie chce sie im nadac imienia.
UsuńAle wygodniej się jeździ:)
UsuńNo niby taaak... ale...
UsuńNastępna ciekawa wycieczka. Masz kondycję, pogratulować. Zdjęcia mew rewelacyjne, rzeźby nie bardzo w moim guście. (ta z siecią i rybkami fajna)
OdpowiedzUsuńHotel wygląda jak wetknięta w ziemię deska, nie pasuje do otoczenia, ale czego się się nie robi dla turystów.
No nie mam kondycji, wcale a wcale. Boli mnie ta ostroga i z chodzeniem mam trudnosci, to wsiadlam na rower, zrobilam 15 km w te duchote i teraz umieram.
UsuńJa swoją ostrogę wyleczyłam okładami ze...słoniny. Zupełnie poważnie :) Kroiłam słoninę na plasterki i na noc okładałam nimi piętę. Zawijałam woreczkiem foliowym i bandażem elastycznym aby się nie zsunęło. Przeszło i nie powróciło, zabawne było to że snuł się za mną nasz psies i lizał mi tą pietę ;)
UsuńTo ja odważnie powiem
UsuńTo pies Cię wyleczył!!
Probowalam przepisu Olenki z okladami ze skrzypu, ale niewiele to dalo. Mysle, ze i slonina u mnie by nie pomogla, bo zmagam sie z tym cholerstwem juz 18 lat (kiedy bylam u doktora w poniedzialek, odkopal w dokumentach) i ostroga ostatnio znacznie sie powiekszyla.
UsuńAaa, i jak sobie wyobrazasz te slonine przy Toyi? :)))))
UsuńTo była naprawdę piękna wycieczka!Tatuś łabędż pod pomostem w te kropki słoneczne- no super ujęcie! A że samica tak spokojnie siedzi- no cóż, dobrze wie, że musi siedzieć, nie ma innego wyjścia, jajek nie wolno przechłodzić. Bardzo tam ładnie!!!
OdpowiedzUsuńLody marcepanowe- o rany, to brzmi arcykusząco!!!
Jak zniosla jaja, to i siedzi, mnie jednak zastanawia, ze obydwoje tacy spokojni mimo tlumow ludzi dokola. Obie pary labedzi byly jakis metr od ludzi, a z doswiadczenia z labedziami naszymi miejskimi wiem, ze sa dosc plochliwe i bardzo agresywne kiedy zblizysz sie do brzegu stawu, na srodku ktorego na wyspie siedzi ona na jajach, odleglosc 50 metrow.
UsuńA lody byly naprawde przepyszne, u nas takich nie dostaniesz.
Grrrrrr... lody marcepanowe - toz to szczyt rozpusty :). Znowu mnie zazdrosc zezarla...
OdpowiedzUsuńLabadki prawdopodobnie tez sie tam wyklulye od malego nauczyly. Ladnie tam, choc stada ludziów skutecznie by mnie stamtad wyploszyly.
Smiem podejrzewac, ze latem bedzie jeszcze wiecej ludziow, wtedy to byly tylko zielone swiatki w ledwie co otwartym landzie, bo wczesniej Szlezwik-Holsztyn byl zamknietym z racji zarazy landem.
UsuńAaaaaaaaaaaaaale tam pięknie. Nie lubię tłumów, to na dłużej nie wybrałabym się nad morze, a na chwilę??? za daleko mam.
OdpowiedzUsuńZdjęcia miszczostwo świata!
Dziekuje, Anulka. Latem nad morzem jest fajnie, bo nie ma takiego skwaru, zawsze wieje od wody. Wlasnie z powodu tych tlumow niespecjalnie lubie jezdzic nad morze, nie ma sie gdzie schowac przed ludzmi.
UsuńNo wlasnie nie mam, bylam kilka dni u corki w Lubece i pojechalysmy na wcieczke do Travemünde. Ale chetnie bym tam zamieszkala.
OdpowiedzUsuńTe łabędzie spokojnie mogłyby wystartować w Top Model ;D Pozdrawiam i życzę dobrej nocy :)
OdpowiedzUsuńZ pewnoscia, gracji maja wiecej niz startujace w programie modelki :)))
UsuńFajowski spacer, jak dla mnie o wiele ciekawszy niż wędzenie się na plaży :)
OdpowiedzUsuńCo do ptaków nie zwracających uwagi na ludzi, to w przypadku gdy ludzie są wszędzie, nie mają innego wyjścia. Łabędzie zaś dla intruzów są bardzo groźne, ich skrzydła mają olbrzymią siłę!
Ta boja imponująco duża, zaś ten wielgachny hotel to mi się wcale nie podoba, rażą mnie takie wysokie budowle nad brzegami mórz abo oceanów.
Oj wiem, jak grozne sa labedzie. Kiedy inna corka uczyla sie w Hamburgu i bylam u niej, spacerowalysmy z Kira brzegiem Alsteru i labedz na nas zaszarzowal, a raczej na psa, bo ludzie mu nie przeszkadzali. Ledwie ucieklysmy.
UsuńHotel faktycznie zgrzyta w tym niewielkim miasteczu z niska zabudowa.
Samochody i jachty to coś dla mnie, na razie jedynie do oglądania. :) Ale i to przyjemne musiało być. Nie mówiąc o promenadzie i innych atrakcjach.
OdpowiedzUsuńKsiążki o rodzie Winnych przeczytałem, należą jednak do gatunku takich, co zapomina się wszystko za tydzień lub szybciej.
Pozdrawiam!
Ja tam tez specjalnie sobie pamieci nie zaprzatam trescia przeczytanych ksiazek i jak mam potrzebe, to czasem do nich wracam, a za kazdym razem odkrywam cos nowego, co umknelo mojej uwadze przy pierwszym czytaniu.
UsuńCiekawy spacerek z córką. Już choćby przez to, że z córką - fajny!Wspólne spędzenie czasu, to przecież nie tylko patrzenie, zwiedzanie, ale i bycie ze sobą, gadanie, żartowanie, spoglądanie na swoje reakcje, śmiech i porozumiewawcze spojrzenia, bo znacie się jak łyse konie. A do tego nadmorskie klimaty, i te błekitności wszędzie i mewy w locie i łabądki powabne i statków mnóstwo. Pięknie i tyle!:-))
OdpowiedzUsuńOdkad dzieci wyprowadzily sie z domu, mamy dla siebie stanowczo za malo czasu, wszyscy zajeci praca, a kiedy juz sie spotkamy, to raczej cala rodzina i nie ma okazji pogadac indywidualnie. Tym bardziej wiec cenie sobie ten wyjazd, bo moglysmy sie wreszcie nagadac do syta i bardzo znow zblizyc. A ze przy okazji sama wypoczelam i nawdychalam jodu za wszystkie czasy, to takie dzialanie uboczne. :)
UsuńPięknie i cóż więcej napisać 🙂
OdpowiedzUsuńDziekuje. Piekne miasto, piekna pogoda, to i zdjecia dobre wychodza.
Usuńmoja droga czytam czytam oglądam zwłaszcza i ...zazdroszczę. co będę ściemnić.
OdpowiedzUsuńOch te mewy! Tez je uwielbiam i pstrykam zdjecia jak nakrecona wiec Cie rozumiem . Bardzo turystyczne miejsce ale fajnie, ze namowilas corke na wycieczke, a ptasiory nie przeganiane potrafia sie dostoswac do nas, bidule. Super wycieczka!
OdpowiedzUsuń